Moje Zakinthos – wstęp

       Moja przygoda z Zakinthos zakończyła się już trochę  temu. Teraz wydaje mi się, że te około czterdzieści  dni spędzonych na wyspie, było zupełnie inną epoką. Mimo, że wina przywiezionego z wyspy jeszcze nie wypiliśmy, ten rozdział jest już zamknięty. Piękna lekcja. Niesamowita życiowa przygoda.

     Moja praca przewodnika po wyspie trwała ponad miesiąc. Nie sądziłam, że przez ten krótki okres zdołam nauczyć się aż tyle. Z tych doświadczeń będę korzystać w życiu zapewne nie jeden raz. Zdaje się, że jeszcze więcej dała mi sama wyspa. Codziennie  myśląc, jak bajeczny jest ten świat, miałam  szansę przebywać w najpiękniejszych jej miejscach.
    W założeniu moja praca powinna jeszcze trwać i zakończyć się razem z ostatnimi dniami września. Dlaczego więc zamiast spędzić na wyspie cztery miesiące,  zrezygnowałam sama już po pierwszym? Wszystko przecież tak bardzo mi się podobało, a  ja tak bardzo chciałam pracować. Na moją decyzję nie wpłynęła rzecz jasna ostatnia wypowiedź dziadka… ;)))
    Kiedy minął pierwszy etap entuzjazmu, że pracując mogę spełniać jedną z moich pasji, powoli i systematycznie zaczęło przychodzić  potworne zmęczenie. Jakiś czas później posłuszeństwa zaczęło odmawiać mi moje ciało i szybko zorientowałam się, że po prostu fizycznie nie wytrzymuje intensywności i ilości pracy. Każdy ma swoje życiowe priorytety. W moim przypadku na pierwszym miejscu stoi  zdrowie.
    Czasami, kiedy jadąc samochodem usłyszę przypadkiem piosenkę, którą graliśmy z Sakim w autobusie, potrafi zakręcić mi się łezka. Sama nie wiem dlaczego. Pewnie, gdyby wszystko w życiu było oczywiste i biało – czarne, byłoby znacznie prościej, ale i… nudniej.

    Wracając jednak do sedna. Po miesiącu mojej pracy z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że wyspę znam niemalże jak  własną kieszeń. Jest przepiękna i niezwykle  interesująca. Dlatego właśnie chciałabym Wam o Zakinthos opowiedzieć.
    Ten post jest więc wstępem do całego cyklu poświęconego tylko i wyłącznie tej wyspie. Cykl ten będzie stanowić swoisty przewodnik o wszystkim co na Zakinthos warto zobaczyć. Posty będą odpowiednio rozłożone w czasie. A ostatni, zamykający przewodnik jako całość, pojawi się najprawdopodobniej przed następnymi wakacjami. Poza miejscami, smakami, zapachami, opowiem Wam również o fantastycznych ludziach, których miałam wielką przyjemność na Zakinthos spotkać. Z którymi przyszło mi rozmawiać, dyskutować, śmiać się, przyjaźnić, wspólnie jeść i pić, czasami nawet śpiewać, jak i pracować. Bo przecież  współczesne Zakinthos, poza pięknymi plażami i widokami, to przede wszystkim prawdziwi i piękni ludzie.

     Pierwszy post z nowego cyklu – już za kilka dni. Jako danie numer jeden – serce wyspy, jej stolica, czyli chora.
Przeczytaj więcej…

„Ogień z ogniem”

     Nie zdążyłam postawić ostatniej kropki w poście o tym co obecnie słychać u Sałatki, kiedy sałatkowych przygód nastąpił ciąg dalszy. W Cytrynowym Domu właśnie miała miejsce wizyta Fety, Pomidora jak i Olivki we własnej osobie. Mieszanka wybuchowa – wszyscy w komplecie… Jednak  przyznam, że na samo wspomnienie przedostatniej wizyty naszej rodzinki, przez tydzień  bolał mnie żołądek. Na szczęście, ostatecznie przeżyli wszyscy. Również i ja przetrwałam. A nowych przygód i tym razem było bez liku.

      Podczas gdy  Feta z Pomidorem już wyjechali, Olivka postanowiła zostać trochę dłużej. W tym właśnie momencie szykuje się na plaże. Krzyków, śpiewu, śmiechu i wszelakiego typu hałasu nie ma końca. Ja tymczasem, dla chwili wytchnienia zabarykadowałam się w pokoju…
    Pewnie u części Czytelników w tym miejscu pojawia się pytanie: dlaczego nie jestem na wyspie w mojej pracy?  Niestety, ale ta piękna, życiowa przygoda musiała zakończyć się znacznie wcześniej niż planowałam. Olivka również jest obecnie bezrobotna i  wakacje  spędzamy razem. Ja zwolniłam się sama,  a Olivce nie przedłużono umowy.
    -I nie jest ci przykro? – spytałam moją przyszłą szwagierkę, na wieść że musiała wyjechać ze swojej wyspy.
    -A czym tu się przejmować? Nie ta, to inna! Jedna praca jest na świecie? – Olivka wzruszyła ramionami. –Ale widzę szwagiereczko, że ty masz do tego nieco cięższe podejście… – powiedziała do mnie, widząc że jednak jest mi smutno. –Dorota! Jeszcze zdążysz się w życiu napracować. A teraz… jest jeszcze  lato! Teraz życie jest zbyt piękne, żeby czymkolwiek się przejmować. Choć, puszcze ci taką jedną piosenkę.
     Olivka jest szalona. O tym nie muszę  przypominać. Chwilę później  cały dom przepełniała pewna  piosenka. Słuchałyśmy jej razem przez dobrą godzinę, puszczając non stop, jakieś dwadzieścia kilka razy.   Jani musiał zatkać sobie uszy watą. A po tym jak Olivka nauczyła mnie tańczyć grecką wersję bellydance, stwierdziłyśmy zgodnie, że w nocy koniecznie gdzieś wychodzimy. Resztę wieczoru spędziłyśmy na układaniu sobie włosów.
     Poprawiać  humor można na najróżniejsze sposoby, ale kobiecego poczucia szczęścia nie podnosi nic  tak bardzo   jak nowa fryzura…;))
      Nowym przygodom Sałatki daję trochę odsapnąć, bo właściwie jeszcze się toczą. Tymczasem, już na dniach zapraszam na cykl dotyczący  wyspy Zakinthos. Dowiecie się z niego absolutnie wszystkiego, co dotyczy tego pięknego zakątka świata.
    Dlaczego z wyspy wróciłam aż tak wcześnie? O tym jeszcze w tym tygodniu.
    -Olivka… O  czym właściwie jest ta piosenka?
    -Ach! ty zbożna katoliczko! Gramy ją od godziny, a ty jeszcze się nie kapnęłaś?…
Ogień z ogniem

Śpiewa: Panos Kiamos
Słowa: Nikos Vaksavanelis
Muzyka: Martin Biolchev
Morze jest miłością,  łóżko jest łodzią
W czasie miłości, teraz, teraz
Ogień jest  na prześcieradle, słowa zostały zapłacone
Chce je wszystkie, wszystkie, wszystkie…
 
Ogień z ogniem, ogień z ogniem
Ogień w pocałunkach, ogień w ciele
Ogień w sercu, ogień z ogniem
Chemia powoduje wypadki, ja cię rozpalam, ty rozpalasz mnie
Ja cię chce, ty mnie chcesz, znowu i znowu
 
Miłość jest piekłem, pasji nie ma końca
Pot  spada, spada, spada
Na poduszce  widać  czerwony księżyc
Wydaje się być pijanym
Wydaje się, wydaje się ach! Wydaje się
 
Ogień z ogniem, ogień z ogniem
Ogień w pocałunkach, ogień w ciele
Ogień w sercu, ogień z ogniem
Chemia powoduje wypadki, ja cię rozpalam, ty rozpalasz mnie
Ja cię chce, ty mnie chcesz, znowu i znowu.
 
 
Przeczytaj więcej…

Dlaczego według tradycyjnego Greka kobieta nie powinna pracować? Oraz… instrukcja obsługi greckiego garnka

     Był to ostatni dzień naszego pobytu w domu Sałatki. Powoli zapadał wieczór, a my powoli pakowaliśmy swoje rzeczy. Nieśpiesznie  i dość niechętnie, bo jeszcze kilka dni z przyjemnością byśmy zostali.
     -Dorota! Tutaj masz jeszcze taki garnek. Jest fenomenalny! Możesz ugotować w nim wszystko. – chcąc nie chcąc chwilę później trzymałam w rękach wielkie, ciężkie, metalowe ustrojstwo.
   -Możesz w nim gotować na parze, pod ciśnieniem, normalnie, możesz w nim też smażyć. Każda Greczynka ma taki w domu! – dodała Feta zadowolona.
    Ilość różnych  elementów, z których składał się owy „cudowny” garnek, raczej mnie odstraszała. Być może szybko w nim ugotuje, usmażę, czy też (kogoś…;)) uduszę. Ale jego umycie! To dopiero musi być wyzwanie.
    -Czekaj… Czekaj… Możesz nie wiedzieć jak  się go obsługuje. Miałam tu gdzieś  instrukcję. Za chwilę ją znajdę!
    I tak Feta zaczęła przetrząsanie mieszkania. Niestety, instrukcji nigdzie nie było. Kiedy skończyła z szufladami, przeszła do szaf i szafeczek. Po szalenie ważnej instrukcji jednak  ani śladu. W śledztwo zaangażowany został również Pomidor. Jego zadanie –  przetrząśnięcie garażu. Nic! Instrukcji nigdzie nie było!
      Tymczasem, kiedy Feta z Pomidorem koncentrowali się na szukaniu,  ja i Jani zostaliśmy razem z dziadkiem.
      Oregano, czyli dziadek to wzór  wszystkich najbardziej greckich cech. Wystarczy spojrzeć. Nigdy nie rozstaje się ze szklaneczką ouzo, tak więc dość często  jest na lekkim rauszu. Obowiązkowy wąs pod pewnie skrojonym nosem. Skręcone włosy, które za czasów młodości musiały być atramentowo czarne. Dłuższy paznokieć na najmniejszym palcu. I nieustannie  wprawiane w ruch komboloi.
    -Słyszałem, że będziesz pracować? – dziadek spytał krótko.
    -Tak, zaczynam od czerwca.
    -Ach! Wy młodzi… Jak wy nic nie wiecie…
     Konsternacja z mojej strony, bo zupełnie nie wiedziałam co na to powiedzieć.
     -I ty jej na to pozwalasz? – tym razem po głowie dostało się Janiemu.
     -Ale Dorota sama chce pracować. Nikt jej do tego nie zmusza. Wiesz dziadku, teraz są już inne czasy…
    -Inne czasy… Inne czasy… – Oregano powtórzył sarkastycznie.  -Jesteście pierwszym pokoleniem w naszej rodzinie, w którym kobiety idą do pracy. Coś takiego nigdy wcześniej się u nas nie zdarzyło.
    -Dziadku, ale trzeba iść z duchem czasu. – powiedział Jani.
    -Z duchem czasu… Z duchem czasu… – tym razem dziadek powtórzył smutnie.
    -Ale właściwie dlaczego nie powinnam pracować? – spytałam.
  -Bo to… moje drogie dziecko… Jest zadanie  mężczyzny!!! – dziadek niemalże wykrzyknął, że aż zatrzęsła się podłoga.  -To mężczyzna ma utrzymywać całą swoją rodzinę. Póki nie będzie w stanie tego zrobić, to zawsze będzie chłopcem. A wtedy nigdy  nie będzie dobrym mężem i ojcem. Przez wieki tak w Grecji było, a wy teraz wszystko  zmieniacie.
    -Ale ja bardzo chcę iść do pracy… – dodałam. – Co innego miałabym  robić?
    -Mało ciekawych rzeczy jest na tym świecie? Ty  jeszcze nic o życiu nie wiesz. Najpierw  drogie dziecko, naucz się obsługiwać zwykły garnek. Ale! To wcale nie jest takie proste. Ty dziecko, chcesz zarabiać pieniądze. A co w tym czasie ma robić mężczyzna? Nie wiesz…? – zabrzmiało naprawdę groźnie. – To ja ci powiem! Siądzie  wygodnie przy komputerze, czy jak wy to tam nazywacie i godzinami będzie grać sobie w jakąś gierkę. O! I tam sprawdzi się jako prawdziwy mężczyzna. Zabije potwora, bandytę, złodzieja. Zawalczy o przetrwanie. To jest właśnie nowe pokolenie! I te wasze „równouprawnienie”. Jak to może być, że dziewczyna płaci za siebie w kawiarni? Koniec świata!  Koniec świata…
    -Znalazłam!!! – krzyknęła Feta, która prawie w całości weszła  do szafy. -No! To jestem spokojna! Teraz będziesz już wszystko wiedziała. Tutaj masz napisane czarno na białym! – dodała cała w skowronkach.
     I tak wepchnęliśmy do  samochodu: wielki, trzykilogramowy garnek, który podobno nazywa się  szybkowarem oraz pokaźnej grubości  instrukcję, z której i tak nic nie rozumiem.
     Wyruszaliśmy następnego dnia wcześnie rano. Bagażnik samochodu prawie się nie domykał. Auto uginało się pod ciężarem nie jednego, a w rezultacie trzech wielkich garnków od Fety. Przyrządów do pracy w ogrodzie. Zestawu szklanek i talerzy. Dodatkowych ręczników i pościeli.  Nie wspominając o tym, że „ktoś właśnie sprzedawał bardzo ładne pomarańcze”. Więc zostaliśmy zaopatrzeni w całe pięć kilo.
     Nasza droga powrotna trwała kilka długich godzin. Przemierzyliśmy  całą  środkową Grecję. A ja tymczasem, drapałam się po głowie, co mam zrobić z tym całym szybkowarem?
Przeczytaj więcej…

z cyklu: JADĘ DO GRECJI NA WAKACJE – Jak z letniej chusty zrobić plażową torbę? Czyli propozycja wykorzystania pareo nr 2

 

      W Grecji wciąż panują upały. Wakacyjny sezon trwa sobie w najlepsze więc i plaże są pełne. Często wybierając  się nad morze, chcemy  zabrać najróżniejsze plażowe gadżety.  Jak znalazł przydaje  się wtedy torba plażowa. Jeśli nie posiadacie takiej w swojej szafie, oto łatwy sposób jak ją  zrobić z pareo, czyli  letniej chusty.
     Kiedy usłyszałam ten instruktaż po raz pierwszy, brzmiało dość skomplikowanie. Ale jak się okazuje – nic prostszego!
Jak z letniej chusty zrobić plażową torbę? Czyli propozycja wykorzystania pareo  nr 2…
1.      Chustę o kształcie kwadratu należy równo rozłożyć na ziemi.
2.      Wiążemy  dwa przeciwległe rogi chusty.
3.      Następnie wiążemy dwa przeciwległe rogi  chusty z drugiej strony.
4.      Dwa końce chusty związane  na dole wiążemy  jeszcze raz nad górnym węzłem.
5.      Na koniec wiążemy  raz jeszcze końce chusty z górnego węzła. 
I gotowe! Teraz można już biec na plażę!  :DDD
Przeczytaj więcej…

 

Sałatka po grecku TV – odc. 2: „Wyprawa do greckiej tawerny”

     Uff… Najedliśmy się tak, że żeby wyjść z tawerny musieliśmy się wyturlać. Czyli tradycji stało się zadość, bo właśnie tak należy się czuć po wizycie w greckiej tawernie! Jedzenie na noc i nadmiar wszystkiego… No cóż… Od czasu do czasu zasady zdrowego żywienia można wziąć w nawias.
     Ponieważ w Grecji nadal trwa upalne lato, zamówiliśmy ryby i owoce morza. To właśnie w taką pogodę smakują najlepiej! Było naprawdę przepysznie i myślę, że był to znakomity sposób na uczczenie Dnia Bloga! Wybaczcie  tylko proszę niedociągnięcia, bo jak się okazuje nagrywanie w miejscu publicznym oraz  w plenerze wcale nie jest takie proste. Kelnerzy nieustannie mieli nas na oku… Na szczęście nie było wśród nich sołtysa! (https://salatkapogreckuwpodrozy.pl/blog/2013/03/01/jak-poznalam-naszego-soltysa-piatek-1-marca-2013/)

     Kolejny filmik o greckiej tawernie   pojawi się za jakiś czas, bo przecież to temat rzeka. Zapewne będzie jeszcze odsłona  bardziej zimowa – czyli tawerna typowo mięsna.
     Zapraszam do oglądania, jednak  zanim to nastąpi, chciałam przedstawić występujących w  tym odcinku bohaterów…
Anonimowa ośmiornica
Kotka i jej sardynka
Kilka sympatycznych krewetek
Ja
oraz specjalista od języka polskiego, czyli Jani ;)))

Dziś jest Dzień Bloga! Wszystkiego najlepszego blogerzy!

 

     Uwielbiam świętować wszelkie święta i specjalne okazje! Dziś cieszę się szczególnie, bo właśnie dzisiaj obchodzony jest Dzień Bloga. Jak należy go świętować? Nie mam zielonego pojęcia… Ale my z tej okazji wybieramy się do tawerny! Na myśl o białym winie, krewetkach i morzu w tle, już burczy mi w brzuchu…
     Kochani blogerzy! Wszystkiego co najlepsze z okazji DNIA BLOGA!!! Dużo przyjemności z blogowania i tyle samo płynących z tego sukcesów!
     Tymczasem,  już na dniach zapraszamy na drugi  odcinek Sałatka po grecku TV, zatytułowany „Wyprawa do greckiej tawerny” ;)))  I zapewne już dobrze wiecie co takiego w nim będzie…
     Pozdrawiam gorąco!!!
Przeczytaj więcej…

Komunistyczna działalność Pieprza

     Podczas naszej wizyty u Sałatki, w sałatkowym talerzu… to znaczy – domu ;))  znajdowali się dokładnie wszyscy. Ze swojej wyspy przyjechała również Olivka, którą w domu odwiedził jej chłopak – Pieprz.

        Co aktualnie słychać u Olivki? Jak mawiają Grecy – megali historija, czyli dużo by opowiadać, tak więc tym zajmę się  później. Tymczasem, dopiero teraz dowiedziałam się, że Pieprz jest aktywnie działającym komunistą.

       Należenie do partii komunistycznej, to w Grecji nic nadzwyczajnego. Choć nas Polaków może zdziwić, że w cywilizowanym, europejskim państwie taka partia istnieje. Tak jest! KKE, bo o tej partii tutaj mowa ma się całkiem dobrze.  Greccy komuniści sprawiają jednak wrażenie mało groźnych i zazwyczaj działają na zasadzie „wiele hałasu o nic”. Co ciekawe, są dosyć popularni wśród młodych Greków, czego doskonałym przykładem jest właśnie Pieprz.

      Młodych, greckich komunistów można rozpoznać na odległość. Unikają ubrań znanych marek. I dbają o to, żeby ich look mówił: „mi na dobrym wyglądzie wcale nie zależy”.  W każdym mieście mają  swoje „kluby”, które przeważnie  są małymi pokoikami na pograniczu ruder, gdzie  nikt nigdy nie sprząta. W środku kilka powyginanych krzeseł i doniczki, w których zamiast kwiatków, niemalże kiełkują zgaszone papierosy. Wszędzie przy tym gdzie się da są  czerwone napisy KKE.

      Z doświadczenia  wiem, że z Greckimi komunistami naprawdę nie warto wdawać się w żadne dyskusje, bo to tylko strata czasu. Według wielu z nich komunistyczne zbrodnie, to  bajka wymyślona  przez państwa zachodnie. Na Ukrainie wcale nie żyje się tak źle, jak mówią w mediach. A w Polsce jeszcze trzydzieści lat temu, też było całkiem sympatycznie. Piękne, komunistyczne ideały mówią przecież same za siebie.

     -Może za wiele nie udało im się zmienić, ale robią całkiem niezłe imprezy. – do dyskusji włączyła  się Olivka.

     -Olivka, co ty opowiadasz?! – warknął Pieprz. – Przecież byłaś  z nami nawet na proteście!

    -Tak! – odpowiedziała  Olivka i  podświadomie  się wyprostowała, zarzucając do tyłu włosy. – I nawet głośno krzyczałam: „Równość dla wszystkich!”, takie tam… I tym podobne. Pamiętam, że zdarłam sobie gardło. Fajnie było!

     Jak się chwilę potem okazało rzeczywiście, Olivka wspierając polityczną działalność  Pieprza, wzięła udział w proteście nawołującym do równego traktowania w Grecji osób o innym niż biały kolorze skóry.

     -Ależ się wykrzyczałam! Za wszystkie czasy! Szkoda tylko, że ten protest trwał tak krótko. Niestety, po jakiś  piętnastu minutach zaczął padać deszcz… No, a jak wiadomo, w takich warunkach protestować się nie da, więc musieliśmy  natychmiast się  ewakuować. – kiedy sarkazm w głosie Olivki stał się wyraźny, Pieprz lekko poczerwieniał. Olivka jednak kontynuowała:  – Niestety, ale grupa z Pakistanu musiała poradzić  sobie sama. Po dwudziestu minutach  wszyscy świetnie zorganizowani Grecy znaleźli  się w najbliższej kawiarni. Bo każdy z  protestujących, w nagrodę musiał przecież dostać zasłużoną  kawę.  Poza Pakistańczykami, którzy niestety, ale do kawiarni rzadko kiedy wychodzą. Ci jednak nie przestali maszerować nawet w deszczu. Równość równością… Ale kawa…  Kawa jest ponad wszystko!  – Olivka zakończyła swój monolog władowaniem do ust wielkiej porcji kotleta. Więcej już nic nie powiedziała, bo zazwyczaj kiedy  je, to całą sobą koncentruje się na tym co  robi.

      Myślę jednak, że nic  więcej dodać, ani ująć w powyższym temacie.

Przeczytaj więcej…

https://salatkapogreckuwpodrozy.pl/blog/2011/09/13/wiadomosc-z-ostatniej-chwili-wtorek-13-wrzesnia-2011/

https://salatkapogreckuwpodrozy.pl/blog/2011/09/18/filozofia-zwiazku-wg-olivki-niedziela-18-wrzesnia-2011/

https://salatkapogreckuwpodrozy.pl/blog/2011/11/24/patent-olivki-na-video-rozmowy-czwartek-24-listopada-2011/

z cyklu: JADĘ DO GRECJI NA WAKACJE – Jak wiązać pareo? „Na grecką boginię”, czyli propozycja nr 1

 

      Słowo pareo używane w Grecji oznacza zwiewną, letnią  chustę. Latem, przebywając na greckich plażach, nie można się bez niej obejść.  Do czego służy?  Przede wszystkim, w taką chustę można się ubrać, jeśli mamy ochotę na chwilę wyjść gdzieś poza plażę. Można się na niej położyć, zastępując  nią ręcznik. Można wkładać do niej różne rzeczy,  robiąc z pareo torbę.            

 

       No dobrze… dobrze… Nie oszukujmy się… Te letnie chusty potrafią być  przepiękne więc swoimi kolorowymi,  letnimi wzorami, przyciągają kobiece oczy i ręce. Działają  jak świecidełka na  przysłowiowe sroki.  Każda z nas takie piękne „coś” chce latem mieć i basta!  😀

 

      Jeśli  już taką chustę mamy, to można poszukać patentów   jak ją praktycznie wykorzystać. To sprytny sposób, żeby wytłumaczyć partnerowi, po co nam jest ich aż tyle?  Przedstawiam więc  trzy propozycje. Dzisiaj pierwsza z nich –  jak upiąć  pareo, jednocześnie ekspresowo przebierając się za grecką boginię?

„Na grecką boginię”, czyli propozycja wykorzystania pareo  nr 1…

 

       Ta propozycja przypadła mi do gustu najbardziej, dlatego że jest banalnie prosta, a minimalna  praca potrzebna do jej wykonania, daje naprawdę świetny efekt. Chusta, której tutaj użyłam jest bardzo długa (ma ponad 2 metry długości), ale skróciłam ją składając chustę  na pół. Wystarczy luźno się nią opasać, a następnie dwa końce związać na jednym ramieniu. I ot! Cały instruktaż.

Przyznam się szczerze… Po przestudiowaniu kilkudziesięciu sposobów wiązania pareo, była to jedna z naprawdę niewielu propozycji, która bez przypominania sobie „jak to zrobić?” została mi w głowie;))) Dosłownie kilka sekund… Gotowe! I każda z nas na plaży, prezentuje się z klasą na miarę greckiej bogini ;)))

 

 

     W propozycji nr 2, będzie jak  z chusty zrobić  letnią torbę. Ale tym zajmie się  spec od zadań specjalnych, czyli Jani. O  tym już w najbliższym  czasie!

 

      Pozdrawiam i uciekam  na plażę! 😀

 

 

Lekkie śniadanie na gorące, letnie poranki – czyli śniadaniowa propozycja nr 8!

 

   Jakiś czas temu wpadł mi w ręce folder reklamowy, któregoś z greckich supermarketów. Przejrzałam go ekspresowo, wyrwałam jedną kartkę, a resztę wyrzuciłam. Kartka plątała się między stronami mojego kalendarza, czekając aż przyjdzie lato. Znalazłam ją kilka dni temu i stwierdziłam, że jest to idealny moment, na przetestowanie  bardzo inspirująco wyglądającego śniadania, które na   kartce widniało.

    Jadłam je dziś rano i przyznaje, że smakowe połączenie migdałów z melonem jest szalenie udane! Do tego kubeczek ulubionego jogurtu… I tak mogę ruszać w kolejny, przepiękny letni dzień ;D  Ach… Gdyby tylko  lato mogło trwać przynajmniej dziesięć miesięcy…

Przeczytaj więcej…

https://salatkapogreckuwpodrozy.pl/blog/2012/08/13/z-cyklu-zacznij-lekko-poniedzialek-noc-spadajacych-gwiazd-poniedzialek-13-sierpnia-2012/

Wspomnienia babci Oliwy

 

Najstarsza fotografia rodzinna. Została wykonana na chwilę przed wybuchem wojny. Po prawej stronie (w kapeluszu) jest młoda Oliwa z Oliwek. Po lewej stronie jest jej siostra. W środku  –  ojciec. Jak widać spokojnie można się na nim oprzeć ;)))

  -Ale to jeszcze nie wszystko, co mam do powiedzenia. – podsumowała  Oliwa z Oliwek, po tym jak przypomniałam  jej o czym była historia zamieszczona w polskiej gazecie.

 

    -W twoich żyłach płynie nie tylko rosyjska krew. – babcia zwróciła się do Janiego. – W pewnej części jesteś również Turkiem.

 

    -Co?! – Jani wyraźnie zbladł. A mówiłam, mówiłam mu tyle razy, że do babci przynajmniej dzwonić należy częściej! ;)))

 

    -Mój ojciec, a twój pradziadek, był Grekiem, ale tureckiego pochodzenia. Mieszkał w Turcji i do momentu, kiedy poznał moją mamę, nie znał nawet jednego słowa po Grecku. Moja mama… To była tak piękna, cudowna kobieta… – oczy Oliwy rozbłysły blaskiem, jaki może wywołać tylko najcieplejsze i bardzo odległe  wspomnienie.

 

    -Co to była za historia… Muszę wam ją opowiedzieć, ale najpierw  poczekajcie chwileczkę… – Oliwa zerwała się z łóżka, jakby ktoś przed chwilą dał jej zastrzyk z glukozą. Wróciła kilka minut  później z małą, pękatą książeczką. Na pierwszej stronie albumu obłożonego czarnym, popękanym starością skajem, była naklejka z widokiem  powojennych Salonik. Babcia otworzyła album na pierwszej stronie, gdzie  przyczepiona była najstarsza fotografia rodziny, zrobiona na kilka miesięcy przed wybuchem drugiej wojny światowej. Na zdjęciu prócz Oliwy była jej siostra, a w środku dostojnie wyglądający ojciec. Żadne zdjęcie matki  Oliwy już  się niestety  nie zachowało.

W tym niewielkim albumie zawarta jest cała historia rodziny. Można go przeglądać godzinami…

  -Czy wiesz jak moja matka poznała mojego ojca? – po stronie Janiego cisza. – Nie wiesz! Więc siedź cicho i  słuchaj uważnie… To małżeństwo było wcześniej ustalone. Moja matka nie miała nic do powiedzenia. Wiedziała tylko, że jej przyszły mąż jest Grekiem tureckiego pochodzenia i to wszystko. Mój ojciec miał w Grecji  przyjaciół i to oni chcieli  go do Grecji ściągnąć. A że  mama akurat była panną, to jej rodzice postanowili upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Mama miała wyjść za mąż, a ojciec wrócić do ojczyzny. Przed ślubem moi rodzice prawie niczego o sobie nie wiedzieli. Nie mieli nawet żadnej fotografii. Spotkali się pierwszy raz… na swoim ślubie…

 

    Na całe szczęście tata od razu wpadł mamie w oko. Zobaczcie na zdjęciu – do końca życia to był człowiek szalenie przystojny. Postawny, silny, z gęstym wąsem. I ubierał się bardzo gustownie. Moja mama od razu się w nim zakochała i to  z wzajemnością. Rodzice  do końca życia  wspominali, że do tego ślubu nikt ich nie musiał zmuszać. Kochali się bardzo do samego końca. To była przepiękna para…

 

     Po ślubie zaczęły się jednak schody, bo mama nie mówiła po turecku, a tata nie znał słowa po grecku. Przez pierwszych  kilka miesięcy nie mogli się ze sobą dogadać. Ojciec mówi, że jest głodny, a matka przynosi mu szklankę wody. Mama mówi, że jest jej gorąco, a tata przynosi sweter. Hahaha!!! Tak to na początku wyglądało! Dopiero po kilku latach doszli do jakiegoś porozumienia. Ale do końca, kiedy rozmawiali tylko między sobą, to nikt inny wszystkiego  nie rozumiał. Przez lata opracowali swój własny język.

-A to jest… Hahaha!!! Tego wam nie powiem… Albo powiem… Co mi szkodzi! Jani, to jest pierwsza narzeczona twojego ojca, największa zmora  Fety! Tylko błagam – nie mówcie, że wam ją pokazałam…

     Ta rozmowa trwała jeszcze kilka godzin, ale nikomu nie śpieszyło się do  końca. Oliwa powoli przewracała twarde strony starego albumu. Opowiadała o każdym człowieku. Wujek, stryj, szwagierka. Co się z nimi działo? Kim byli? Skąd pochodzili? I jak odeszli? Że też Oliwa jeszcze wszystko tak pamięta…

 

 

     Babcia zamknęła ostatnią stronę i znów dziarsko pobiegła do drugiego pokoju. Na pożegnanie przyniosła nam kilka czekoladowych cukierków. Zawsze żegnając się nam je daje.

 

    -Dziękuję babciu, ale nie mam teraz ochoty. – powiedział Jani.

 

    -Nie marudź! Jak teraz nie chcesz, to włóż je sobie  do kieszeni!

 

    Ja nie marudziłam więc cukierków dostałam jeszcze więcej. Kilka zjadłam od razu. A resztą, za radą babci, wypełniłam swoje kieszenie.

 

 

***

 

 

    Obecnie Oliwa mieszka samodzielnie w swoim mieszkaniu. Codziennie jest odwiedzana przez kogoś z rodziny. Harmonogram nadal  działa. Jej stan się ustabilizował i jest oceniany jako bardzo dobry. Ku wielkiej uciesze babci, znów poprawił jej się wzrok, więc mogła wrócić  do swojego ulubionego zajęcia jakim jest haftowanie. Teraz  pracuje  nad nowymi firankami.

 

    A może by tak… do niej zadzwonić?

 Pierwsze zdjęcie Oliwy z Oliwek i jej męża Rosjanina – Dit Vasilovich Boika. Dziś wisi na najlepiej widocznym miejscu w domu Oliwy.

Wszystkich trzeba mieć na oku! To jest ściana w pokoju, gdzie Oliwa najczęściej przebywa. Na tej niewielkiej ściance znajdują się fotografie wszystkich członków sałatkowej rodziny ze strony Pomidora (taty Janiego). Jak widać członków rodziny jest sporo. Ku mojej ogromnej radości, na jednym ze zdjęć jestem również i ja ;)))

Przeczytaj więcej…

https://salatkapogreckuwpodrozy.pl/blog/2011/09/12/glowa-peka-z-bolu-poniedzialek-12-wrzesnia-2011/

https://salatkapogreckuwpodrozy.pl/blog/2011/10/18/olivka-na-restrykcyjnej-diecie-wtorek-18-pazdziernik-2011/

https://salatkapogreckuwpodrozy.pl/blog/2011/08/28/oliwa-z-oliwek-ma-juz-97-lat-sobota-27-sierpien-2011/