Te Boże Narodzenie było nieco inne. Jedna, prosta zmiana… poniedziałek, 27 grudnia 2021

 

Jedna, tak prosta zmiana.

BEZ INTERNETU.

To były jedne z najlepszych Świąt Bożego Narodzenia jakie pamiętam.

Od internetu wypoczywam nadal, aż do końca tego roku.

Wpadam tu więc jedynie na dwie chwile. I daję wam znać, że kilka dni bez internetu dają bardzo dużo dobrego.

Plus! W końcu na te Święta spadł śnieg. Zamykam więc laptopa i znów wychodzę na spacer w scenerii jak z zimowej baśni…

 

 

 

 

Najprostsze ciasto świąteczne z Grecji, czyli… Paksimadi!… poniedziałek, 20 grudnia 2021

 

Świąteczne paksimadi z Grecji

 

Jest nieco inne. Bo jest szalenie proste, ma formę suchara i nie na wszystkich zrobi piorunujący efekt wow! To akurat ciasto jest jednym z moich ulubionych w okresie Bożego Narodzenia, ale i przez całą zimę. Typowe greckie paksimadi, które może mieć bardzo różne smaki w zależności od przypraw jakich użyjemy.

Dla mnie pasuje idealnie jako drugie śniadanie, albo słodka przekąska w biegu lub do kawy.

Tutaj przepis na moje świąteczne paksimadi, czyli typowe ciasto prosto z Grecji!

 

Składniki:

3/4 szklanki oleju

3/4 szklanki cukru

skóra z 1/2 pomarańczy

sok z 1/2 pomarańczy

około 4 szklanek mąki

przyprawy i dodatki: orzechy włoskie, rodzynki, cynamon, goździki, imbir.

Jak to zrobić:

Łączymy ze sobą wszystkie składniki, mąkę dodając stopniowo. Wygniatamy ciasto, które ma być takie jak podczas lepienia pierogów. Wygniatamy całość na gładką masę i formujemy bochenek chleba. Delikatnie odcinamy nożem dość grube kromki, ale tak aby sam spód był jeszcze połączony. Całość ląduje na 180 stopni do piekarnika. Pieczemy do momentu aż paksimadi będzie delikatnie brązowe. Następnie wyjmujemy i docinamy kromki do samego spodu. Jeszcze dosłownie na kilka minut do piekarnika i jest już gotowe.

Paksimadi smakuje najlepiej na następny dzień!

 

TU! przeczytasz post “Nie udawaj Greka! Czyli Jani na polskiej Wigilii”.

 

 

Greckie dania wegańskie i wegetariańskie. 10 najlepszych propozycji!… poniedziałek, 13 grudnia 2021

 

Jest taka znamienna scena w filmie „Moje wielkie, greckie wesele”, kiedy jeden z głównych bohaterów zostaje zaproszony na typowe greckie przyjęcie. Na informację, że jest wegetarianinem, pani domu z radością odpowiada: „Świetnie! W takim razie możesz spróbować mojej baraniny!”.

Co prawda od kiedy nagrano ten film, wiele w Grecji w tej kwestii się zmieniło. Ale mimo wszystko, dla wielu Greków pojęcie weganizm i wegetarianizm jest nadal abstrakcją.

Ujmując krótko. Grecy kochają jeść mięso. Ale z drugiej strony w tradycyjnej kuchni greckiej, jest wiele rewelacyjnych przepisów wegańskich i wegetariańskich. Jak to się dzieje? Według tradycji greckiego prawosławia w każdą środę oraz piątek powinno się pościć nie jedząc również nabiału. Post obowiązuje również w okresie przed Wielkanocą. A ponieważ Grecy bardzo szanują swoją tradycję, opracowali wiele postnych przepisów, które nie zawierają mięsa, a często również nabiału.

Warto spróbować, jeśli będziecie odwiedzać Grecję!

Oto moich 10 najlepszych dań wegańskich i wegetariańskich. Dopiszcie koniecznie w komentarzu jakie są Wasze typy!

 

  1. Sałatka po grecku!

Umówmy się… Z oczywistych względów musiałam zacząć właśnie od tego dania! Wystarczy na duże, niekształtne kawałki pokroić świeżego pomidora i ogórek. Kilka krążków cebuli, kilka oliwek. Do tego kilka kropli soku z cytryny, pokaźnej wielkości kawał fety, szczypta oregano. Całość koniecznie polać solidną ilością jak najlepszej oliwy. Niczego tu nie mieszamy. Już gotowe!  Niebo i zdrowie w gębie! To co najbardziej charakterystyczne dla Grecji, na jednym talerzu! Wasza wizyta w Elladzie nie może obyć się bez zjedzenia tradycyjnej sałatki po grecku!

 

  1. Gemista, czyli idealny obiad dla głodnego weganina.

Gemista (czyta się „jemista”) będzie idealnym, sycącym daniem obiadowym również dla wegan. Gemista to wydrążone pomidory oraz papryki, które faszeruje się ryżem. Całość z dodatkiem rzecz jasna oliwy oraz zestawu odpowiednich przypraw, zapieka się w piekarniku. Moim zdaniem jest to jedno z absolutnie najpyszniejszych dań kuchni greckiej w wydaniu wegańskim. Jak zrobić gemista, zobaczycie na TYM! filmiku.

 

  1. Palce lizać! Co za chleb!

Wystarczy najzwyklejszy chleb, a Grecy potrafią wyczarować z niego rewelacyjną przekąskę. Świeży chleb należy pokroić na grube kromki. Następnie skropić oliwą, ewentualnie sokiem z cytryny. Do tego oregano i sól morska. Taki chleb na trochę ląduje na grillu lub w piekarniku, a później… Nie można przestać jeść! Pasuje idealnie na przykład do sosu tzatziki. TU! znajdziesz przepis na idealne tzatziki.

 

  1. Najprawdziwsze skarby morza, czyli ryby i owoce morza. Propozycja dla peskatarian.

Grecja to kraj o największej ilości wysp w całej Europie i o najbardziej rozbudowanej linii brzegowej. Jest więc rajem dla pół-wegetarian oraz osób, które lubią rybi i owoce morza. Pod każdą postacią i w najróżniejszej formie. Z tego skarbu należy korzystać garściami, ponieważ w Grecji ryby i owoce morza smakują wyśmienicie! Nie ma nic pyszniejszego niż kalmary, krewetki czy też ośmiornica w upalny letni dzień i z greckim morzem w tle. A świeża ryba prosto z morza, to przecież samo zdrowie!

 

  1. Horta, czyli jadalna trawa.

Horta jest rodzajem jadalnej trawy. Przed podaniem najpierw się ją obgotowuje, następnie polewa sokiem z cytryny oraz oliwą. Można ewentualnie posypać oregano. Jest to potrawa, którą absolutnie musi spróbować każdy weganin oraz wegetarianin, który przyjeżdża do Grecji. Horta jest przepyszna, ale po pierwsze szalenie zdrowa! Jej odpowiednika raczej trudno szukać w Polsce.

 

  1. Cytrynowe ziemniaki w wersji greckiej.

Wydają się być banalne w smaku, ale w wersji greckiej potrafią bardzo zaskoczyć podniebienie. Najzwyklejsze ziemniaki Grecy robią zupełnie inaczej niż w Polsce, a odpowiednio podane mogą być również traktowane jako danie główne. W wersji greckiej zapieka się je w piekarniku w mieszance wody, oliwy oraz… koniecznie soku z cytryny. Do tego dla przykładu rozmaryn oraz sól morska i pyszne danie gotowe! Dokładny przepis jak zrobić takie ziemniaki, znajdziesz TU!

 

  1. Feta w cieście filo z polewą miodową. Co za smak!

To jest dopiero kulinarny hit! Słona feta w chrupiącym cieście filo lub w panierce z mąki, do tego polewa miodowa i jeszcze sezam. Bardzo ciekawe smakowo danie, które z pewnością urozmaici każdy posiłek. Smak głównych składników niby się wyklucza, ale paradoksalnie idealnie pasuje. Koniecznie spróbujcie będąc w Grecji. Nasz filmik z tym przepisem jest TU!

 

  1. Proszę o briam!

Briam to kolejne ciekawe danie, które stanowi rewelacyjną propozycję na pyszny obiad również dla wegan. Jest to rodzaj warzywnego gulaszu, w którego skład wchodzą dla przykładu ziemniaki, cukinia, bakłażan, czy też pomidory. Zestawienie warzyw może być tu oczywiście bardzo różne. Dokładny przepis na typowy grecki briam, jest TUTAJ!

 

  1. Grecja to również… fasolowy raj!

Tak jest! Szczególnie w dni postne Grecy uwielbiają najróżniejsze potrawy z fasoli. W najpopularniejszej wersji, jako danie obiadowe podaje się dużych rozmiarów białą fasolę w sosie pomidorowym. Bardzo często w pomidorowym sosie podaje się również fasolę szparagową, która w tej wersji też jest rewelacyjna. Niby znane, banalne składniki, ale w wydaniu greckim potrafią smakować zupełnie inaczej!

 

  1. Paksimadi, dla przykładu… pomarańczowe.

Paksimadi to rodzaj słodkiego sucharka. W jego składzie nie ma nabiału. Jest kilka różnych wersji smakowych tej słodkości, dlatego podczas robienia można testować różne smakowe połączenia. Ja najbardziej lubię paksimadi w wersji pomarańczowej. Świetna przekąska do kawy lub na drugie śniadanie. Nasz przykładowy przepis sprzed wielu lat na pomarańczowe paksimadi, jest TU!

 

Tak jak widzicie dań, które są rewelacyjne dla osób, które nie jedzą mięsa czy też nabiału jest w Grecji naprawdę sporo. Tu znajduje się tylko kilka przykładów moim zdaniem tych najciekawszych, najpyszniejszych i najbardziej zdrowych.

Czy będąc w Grecji jedliście ciekawe danie wegańskie czy też wegetariańskie? Jeśli tak, napiszcie w komentarzu!

 

 

 

Po co morsować?… poniedziałek, 6 grudnia 2021

 

Asia i ja, na chwilkę przed wejściem do Bałtyku

 

I jestem… Początek grudnia, przepiękne Trójmiasto. Nigdy bym nie przypuszczałam, że moja pierwsza listopadowa kąpiel w chłodniejszym już morzu na Korfu, doprowadzi mnie po roku, do kąpieli w grudniowym Bałtyku, przy jednej z pokrytych już śniegiem sopockich plaż. Nigdy bym nie przypuszczała, bo przecież w głowie całe życie miałam, że jestem typowym zmarzluchem, który po prostu nie znosi zimna. Ale to akurat zimno, to zupełnie coś innego…

 

W tym roku na nasze zimowe wakacje wybraliśmy Trójmiasto. Powodów było kilka. Jednym z nich było to, że po dwóch latach pandemii i praktycznie odcięcia od możliwości podróżowania, brakowało mi bardzo Polski. I tak się jakoś złożyło, że właśnie Trójmiasto. W głowie miałam, że może by tak… Albo nie… A może jednak… A może… Spróbować jak to jest wejść do Bałtyku zimą.

Z Asią poznałyśmy się pięć lat temu na Korfu, na naszych wycieczkach. Później tak się złożyło, że kontakt był wciąż żywy, a już od dłuższego czasu oglądałam zdjęcia Asi z codziennych wejść do morza, przy jednej z sopockich plaż, zawsze o wschodzie słońca.

I tak się stało. Że nie tyle myśląc, ale bardziej to właśnie czując, miałam tę decyzję w głowie.  To ona determinuje później wszystko.

Kiedy w sobotni poranek, chwilę po siódmej rano, znalazłam się w Sopocie na plaży przy wejściu nr 29, było jeszcze ciemno, zimno, a na plaży leżał śnieg. To były te najtrudniejsze momenty, bo wszystko w mojej głowie krzyczało, by wracać, by tego nie robić, bo na pewno będzie strasznie.

Było. Częściowo było to straszne. Temperatura około jednego stopnia powyżej zera. Na całe szczęście ani nie wiało, ani nie padało. Zimno, kiedy ściągnęłam ubrania i przeraźliwe, lodowate zimno, kiedy wchodziłam do morza.

 

Sopot, 4 grudnia 2021, około 7.30 rano

 

-A teraz… oddychaj! – powiedziała Asia, trzymając mnie za rękę i patrząc błękitnymi oczami w moje. Nigdy tego momentu nie zapomnę. To poczucie, że mogę. Zanurzenie aż do głowy, a później uczucie, że mogę jeszcze trochę. Więc chwilę później czuję, że już płynę, unoszę się na wodzie, która mnie otula, głaszcze swoim przeraźliwym chłodem, który paradoksalnie jest dla mnie czymś dobrym.

Chwilę później czuję, że chcę już wyjść, że ciało mówi mi, że tu jest już jego zdrowa granica. Więc wychodzę. Po wyjściu moje ciało nie czuje niczego, jest jak zamrożone. Zaczyna drżeć, więc zgodnie z tym co czuje ciało, pozwalam mu drżeć tyle ile potrzebuje. Szybko wkładam na siebie ubrania. I zaczynam czuć, że czuje już to zimno. Jakiś kwadrans później wracam zupełnie do siebie. Zaczynam czuć spokojne szczęście. Jest naturalne, takie prawdziwe, bo powstało w moim ciele zgodnie z prawem natury.

 

fot. Joanna S. Grzybowska

fot. Joanna S. Grzybowska

 

Ale po co ja to zrobiłam? Do czego potrzebne jest mi to przeraźliwe zimno?

Wszystko zaczęło się od pierwszego zamknięcia podczas pandemii, o której wszyscy już pewnie chcemy zapomnieć. Pierwsze pływanie w chłodnym morzu na Korfu i to poczucie, że właśnie ten chłód budzi mnie do życia. To chwilę po takiej kąpieli zaczynam czuć się inaczej. Jak dużo lepsza wersja siebie. Mam tę dobrą energię. Chce mi się różnych fajnych rzeczy. Dokładnie tak jakby moja głowa była pokojem, który wypełniony był stęchłym powietrzem. Taka kąpiel to jak otworzenie okna i wywietrzenie świeżym, rześkim  powietrzem mojej głowy.

Nie dają tego żadne współczesne przyjemności. Zakupy w centrum handlowym. Kupienie nowego gadżetu. Kolejna kawa i coś słodkiego na mieście. Komedia na Netflixie. Czy też impreza z drinkiem w ręce. Nie twierdzę, że te przyjemności są złe. Ale tak na dłuższą metę, niczego nam nie dają. Są chwilowe. Bo kilka chwil później, nic już po nich nie zostaje. Nawet o nich nie pamiętamy.

Konsumpcjonizm. Wygodnictwo. Nadmiar. Te trzy rzeczy powoli gaszą w nas tę dobrą życiową energię. Uzależnienie od mediów społecznościach i błędne przeświadczenie, że tamtejszy modny, ładny, kolorowy świat, w którym nikt nie ma ani pryszczy, ani zmarszczek, a włosy zawsze ułożone są w idealne loki, to ideał naszego życia. Łatwe, bezpieczne życie, pozbawione wyzwań i trudności, powoli gasi naszą życiową energię. Powoli zabija w nas życie. I później tak jakoś… Przestaje nam się chcieć. I szczęścia w wersji na szybko, na teraz, szukamy w kolejnych zakupach w promocyjnej cenie, kolejnym lukrowanym ciastku, kolejnym niepozornym drinku. I tak tworzy się w nas pustka, którą trudno czasem nazwać, a jeszcze trudniej czymś wypełnić.

Ta chwila, kiedy wchodzisz do morza, które wbija w całe ciało swoje drobne szpilki zimna, budzi do życia tak naprawdę, zdrowo i na długo. Jesteś ty, zimna woda i nic więcej. W tej właśnie chwili jest się tu i teraz naprawdę. Nie ma znaczenia co było wcześniej i co za chwilę się stanie. Czasem boli, czasem jest naprawdę strasznie. Bo takie jest właśnie prawdziwe życie, bez współczesnego lukru wygody.

A później… Wyostrzają się zmysły. Widzisz wodę, niebo, słońce, czy też chmury. Czujesz świeże powietrze. Słyszysz szum fal, śpiewające ptaki. Czujesz szybkie bicie swojego serca. Gorącą krew, która krąży w twoich żyłach. Wszystko staje się proste. Zaczynasz czuć szczęście, ale takie w którym wcale nie masz ochoty na więcej i więcej. Nie ma w tym fajerwerków. Jest ci zwyczajnie dobrze. Tu i teraz.

Właśnie dlatego pływam w zimnej wodzie.

Tak właśnie budzę się do życia. Tak właśnie odnajduje prawdziwe szczęście.

 

Za moje pierwsze bezpieczne i świadome wprowadzenie do zimnego Bałtyku, dziękuję Asi S. Grzybowskiej. Asia wchodzi do Bałtyku przy jednej z sopockich plaż codziennie o wschodzie słońca. Fotografuje wszystkie wejścia. Jest twórcą „Morza aniołów”, czyli grupy ludzi, którzy wchodzą razem z nią i w ten sposób między innymi stawiają czoła różnym życiowym problemom. Tak jest… Zimna woda leczy.

Jeśli macie potrzebę takiego wejścia, ten pierwszy raz trzeba to zrobić bezpiecznie z osobą z doświadczeniem. Nie róbcie tego sami. Możecie znaleźć Asię na Facebooku, dołączyć do niej i wejść do morza z całą grupą jej aniołów.

Asia właśnie wydała swój kalendarz z najpiękniejszymi zimowymi wejściami do morza. Jeden z najpiękniejszych kalendarzy jakie widziałam. Zobaczycie go tu!

https://allegrolokalnie.pl/oferta/kalendarz-scienny-dobry-rok-2022-photography-love

Autorką zdjęć umieszczonych w tym poście jest również Asia.

 

Już prawie gotowe do wyjścia! Z moją przyjaciółką Anią, która przyjechała o wschodzie słońca, żeby wejść razem ze mną :*