Rzeczy, za które kocham Polskę… poniedziałek, 10 stycznia 2022

 

 

Ta grudniowa podróż po Polsce była dla mnie szczególnie ważna. W kraju nie było mnie aż dwa lata, przez co tak naprawdę pierwszy raz poczułam co oznacza zatęsknić za swoim krajem. W Polsce byliśmy równy miesiąc odwiedzając kilka różnych miejsc rozsianych na mapie. Był to dla mnie bardzo intensywny czas, bo chciałam wycisnąć z tej podróży jak najwięcej.

Za czym najbardziej tęskniłam i czym jednocześnie cieszyłam się najbardziej?

 

BLISCY

Kontaktu w świecie rzeczywistym nie zastąpi tak do końca żadna video rozmowa, nawet z najlepszym sprzętem. Tak bardzo brakowało mi spotkań w normalnym świecie z bliskimi mi osobami i robienia wspólnych rzeczy. Przyjaciół i znajomych w dorosłym życiu można mieć wielu. Ale kontakt, z ludźmi z którymi się wychowaliśmy i z którymi dojrzewaliśmy, zawsze jest szczególny. Tak jakby tylko ci ludzie, wiedzieli kim tak naprawdę jesteśmy… Możemy nie widzieć się latami, a później rozumiemy się bez słów.

 

BAŁTYK

Podczas każdego sezonu bardzo często słyszę zachwyty nad morzem, które oblewa całą Korfu. Zachwyty i jednocześnie porównanie, że „…nie to co… nasz Bałtyk!”. Za każdym razem, kiedy podczas letnich sezonów, ktoś wspominał o polskim morzu, czułam taką silną tęsknotę za polskim Bałtykiem. I tak narodziła się we mnie potrzeba, że żeby znów zobaczyć polskie morze. To właśnie dlatego tydzień spędziliśmy w Trójmieście. Polskie morze ma w sobie takie „coś”. Taką romantyczną nostalgię kryjącą się w długich, piaszczystych plażach i kolorze wypłowiałego błękitu. Słony zapach, szum fal i budzące do życia zimno. Nad polskim morzem, właśnie zimą podobało mi się tak bardzo, że… znów tęsknię!

Morze Bałtyckie w grudniu

 

TRÓJMIASTO

Ostatni raz w Trójmieście byłam… Jakieś dwadzieścia lat temu! Gdańsk, Gdynia i Sopot skradły moje serce. Trójmiasto i połączenie w nim tego co dawne, stare z nowoczesnością, zrobiły na mnie gigantyczne wrażenie. Unikatowa architektura i ciągnące się przestrzenie z pięknymi widokami, spowodowały że wpadła mi do głowy myśl, że „Tak jest! Mogłabym tutaj mieszkać!”. Napomknę tylko, że taka myśl, zdarza mi się niezwykle rzadko…

Stare Miasto Gdańska

 

JABŁKA

A jeszcze jeśli mam to szczęście, że uda mi się trafić na takie zwykłe, małe, niekształtne jabłka z jakiegoś małego targowiska, to wtedy jestem w siódmym niebie. Daję wam słowo! Nigdzie na świecie jabłka nie smakują mi tak dobrze, jak te Polskie! Ten niepowtarzalny zapach i te cieszące oko kolory! Czy też tak macie? Że im bardziej niepozornie wygląda jabłko, tym smakuje lepiej?

 

ŚNIEG

Podczas tego wyjazdu mieliśmy ogromne szczęście z pogodą w Polsce. Śniegu na Boże Narodzenie nie widziałam w kraju już jakieś dziesięć lat! Ten, który spadł w grudniu, spowodował że Polska wyglądała jak baśń ze snu. Miękki, biały puch, który iskrzył w promieniach słońca w ciągu dnia. Ten prawie niesłyszalny odgłos spadającego śniegu w cichą noc… Spacery po lesie, które urządzaliśmy sobie z rodziną w tym śnieżnym okresie, były baśniowym wydarzeniem. Nawet nie myślałam, że znów aż tak spodoba mi się śnieg!

Podczas jednego z zimowych spacerów…

 

WIDOKI

Podczas całego miesiąca w Polsce dużo podróżowaliśmy pociągami, przemierzając nimi setki kilometrów. Przez dłuższą część tego pobytu zrobiłam sobie detoks od social mediów (bardzo gorąco polecam robić taki detoks systematycznie) i tym razem, podczas podróży pociągami, zamiast patrzeć w ekran telefonu, dużo…. Gapiłam się na to, co dzieje się za oknem. Na nowo odkryłam urok widoków na ośnieżone lasy, pola, typowe polskie brzozy i topole. Kilka razy udało mi się wypatrzeć wybiegające sarny, albo przelatującego jastrzębia. Tak podróżować mogłabym godzinami. Pusta głowa, dźwięk kół pędzących po torach i te właśnie zmieniające się za oknem widoki.

 

ŚLEDŹ

Świeży śledź w oleju z cebulą, z ciemnym razowym chlebem… Chodź wielu to dziwi, ale ja bardzo lubię jeść na śniadanie. Tak jest – śledź! Rarytas, który nie jest niestety dostępny w Grecji. Bardzo zatęskniłam za śledziem!

 

KOSMETYKI

Polska to prawdziwy raj kosmetyczny. W Grecji jest dostępne może jakieś 25% z kosmetyków, które sprzedawane są w Polsce. Nie ukrywam, że możliwość tak szerokiego wyboru w kosmetykach, w tak przystępnych cenach, daje mi zawsze dużo radości. Dlatego prawie zawsze, kiedy wyjeżdżam z Polski, na lotnisku cierpię na kosmetyczny nadbagaż!

 

MOŻLIWOŚĆ MORSOWANIA

Na Korfu pływam przez całą zimę. Dlatego ważnym wyzwaniem było dla mnie to, żeby wejść do Bałtyku zimą. Niesamowite, niezapomniane doświadczenie (więcej przeczytasz TU!)… Podczas tego wyjazdu udało mi się również wejść do jeziora. Pływanie zimą w Morzu Jońskim daje dużo niesamowitej energii. Potrafię sobie więc jedynie wyobrazić,  jaką energię potrafi dawać morsowanie w Polsce. Tak jest! Są momenty, kiedy zazdroszczę niskich temperatur w Polsce!

Moje pierwsze wejście do Bałtyku. 4 grudzień, około godziny 7.45.

 

ROZWÓJ

Widzę to za każdym razem, kiedy jestem w kraju. Polska się bardzo rozwija! Widzę to jeszcze wyraźniej po dwóch latach nieobecności. Wszystko tak dynamicznie idzie do przodu. Podczas mojej grudniowej podróży miałam nieodparte wrażenie, że Polska to obecnie zupełnie inny kraj, niż ten z którego wyjeżdżałam te dziesięć lat temu. Serce rośnie!

 

TU! przeczytasz o tym, jak spakować całe życie w 20 kg.

TUTAJ! przeczytasz post o wyspie Hydra.

TU! przeczytasz o pogodzie na Korfu.

 

 

 

Moje najważniejsze postanowienia na Nowy Rok!… poniedziałek, 3 stycznia 2022

 

Dziś, wschód słońca 7.45. To zdjęcie nawet w połowie nie oddaje piękna tego widoku w rzeczywistości…

 

Tak! Tak! Tak! I raz jeszcze – tak! Jak najbardziej warto robić postanowienia noworoczne. Choć z tego co czytam i słucham mają taką samą liczbę zwolenników, jak i przeciwników. Nie chodzi wcale o to by na wprowadzenie życiowych zmian czekać aż do „poniedziałku”, nowego miesiąca, czy też Nowego Roku. Chodzi o to, że ta szczególna data i moment, kiedy otwieramy pierwszą dziewiczo czystą kartkę nowego kalendarza, jest najlepszą chwilą na prześwietlenie swojego życia. Wszystkich jego części.

Postanowienia noworoczne i tym samym bardzo dokładne prześwietlenie całego mojego życia, wszystkich jego sfer, robię od kiedy na stałe przeprowadziliśmy się do Grecji. Czyli już od dziesięciu lat. Jestem przekonana, że gdyby nie ten zwyczaj, nie byłabym w miejscu, w którym jestem teraz.

Właśnie w okresie noworocznym biorę kartkę i piszę na niej wszystkie zmiany jakie będę wprowadzać. Mam dokładnie rozpisane co chcę zmienić w sferze praca, pasja, moje zdrowie / kondycja, wygląd, relacje z innymi ludźmi. Z całej dość sporej listy wybieram trzy punkty, które w danym roku będą dla mnie najważniejsze, takie które będą dla mnie numerem jeden i to przede wszystkim na nich koncentruje się przez następne dwanaście miesięcy.

Nad czym będę się koncentrować w tym roku??? Oto moja ścisła trójka!

 

ZIMNO!

Jeszcze dwa lata temu, nie uwierzyłabym gdyby ktoś mi powiedział, że będę pływać zimą! Zimowe kąpiele w morzu to moje odkrycie z ubiegłego roku. Jest to jedna z rzeczy, którą zawdzięczam greckiemu lockdownowi (więcej przeczytasz TU!). Jak to się stało? Kiedy ogłoszono drugi lockdown w Grecji i zamknięto wszystko, wpadłam na pomysł, żeby spróbować przepłynąć się w zimnym morzu. I tak się stało, że udało mi się systematycznie pływać dwa razy w tygodniu całą poprzednią zimę. W tym roku idę o krok dalej. Rezygnuję z ocieplającej pianki, tak żeby moje ciało miało jeszcze więcej kontaktu z wbijającymi się w skórę szponami zimna.

 

Chwilę po pierwszym w 2022 pływaniu. W tym roku już bez pianki 😀

 

Po co ja to sobie robię? Nic wcześniej w życiu nie dało mi takiego zastrzyku do życia jak zimne morze. Takie poczucie szczęścia, które powstaje w ciele zgodnie z prawami natury. Poczucie szczęścia, które trwa przez kilka kolejnych dni. Poczucie obudzenia się do życia i niezwykłej życiowej energii. To również kontakt z zimnem, którego tak naprawdę wcale nie lubię, jest dla mnie wyzwaniem i jednocześnie sposobem na hartowanie nie tylko ciała, ale również charakteru. To zawsze jest trudne, żeby podjąć tę decyzję: wyjść z ciepłej pierzyny i wejść do lodowatego morza. Wzmacniają nas przede wszystkim przeciwności. A największą moc mają te, które wyznaczamy sobie dobrowolnie sami.

 

 

WCZESNE WSTAWANIE

Kolejna rzecz, w którą trochę jeszcze nie wierzę. Piszę to ja. Osoba, która jeszcze kilka miesięcy temu była skrajnym nocnym markiem. W okresie jesienno – zimowym, kiedy nie działamy z naszymi wycieczkami, potrafiłam chodzić spać o godzinie trzeciej w nocy, wstając przed południem.

Wiedziałam, że na dłuższą metę, to nie jest dobre. Przestawiona doba i wieczne poczucie, że jestem z czymś spóźniona. W mojej głowie długo rodziła się potrzeba na zmianę tego przyzwyczajenia. Na blogu Agnieszki Maciąg, w poście który poświęconym był właśnie tematowi snu, przeczytałam jedno zdanie, które bardzo mocno na mnie podziałało. Po przeczytaniu tego zdania poczułam, że zmieniam ten nawyk i kropka.

„Wszelka praca, którą wykonujemy nocą, niszczy nas”.

Mniej więcej tak brzmiało to właśnie zdanie. W mojej głowie nie znalazłam żadnego argumentu, który by temu zaprzeczył i gdzieś mocno w środku wiedziałam, że jest to prawda. Że na dłuższą metę, pracując nocą, niszczę się.

Dokładnie w dniu, kiedy zamknęliśmy ten sezon i każdego następnego dnia o godzinie 20.00 ucinałam wszystkie czynności i punktualnie o godzinie 21.00 szłam spać, budząc się o godzinie 6.00 rano. Minął pierwszy tydzień, a ja czułam się dobrze jak nigdy wcześniej. Do tego siup do chłodnej wody, kolejne wczesne pójście spać i kolejna wczesna pobudka. Po miesiącu… Byłam jak najlepsza wersja siebie!

Chwilę później wpadła mi w ręce książka „Klub 5 rano” Robina Sharma’y, którą właśnie kończę. Nie mogła do mnie trafić w lepszym momencie. W moim przypadku naprawdę skrajnego nocnego marka, z długoletnim stażem, potraktowałam tę książkę jak biblię.

 

 

Moim celem w tym roku jest codzienna pobudka o 6 rano i sen o godzinie 22.00. Te właśnie godziny są idealne na tę chwilę mojego życia. Kto wie… Może od przyszłego roku będę codziennie wstawać o piątej. To pewnie nic nadzwyczajnego dla osób, które mają malutkie dzieci lub osób, które pracują na porannych zmianach. Ale! Doskonale zrozumieją mnie osoby, które tak jak ja zimą, pracują w systemie freelancera, czyli kiedy godziny pracy dyktujemy sobie sami.

 

MEDYTACJA

Tyle dobrego słyszałam o systematycznym medytowaniu, ale jakoś tak… Nie potrafiłam się w sobie zebrać. Przez kilka dni udało mi się medytować w okresie Bożego Narodzenia, również dzięki temu, że trafiłam na kanał You Toube „Chodź na słówko” (koniecznie sprawdźcie, jeśli interesuje was medytacja). To właśnie na tym kanale znajdują się krótkie, różnorodne medytacje prowadzone. TUTAJ! znajduje się moja ukochana! Zawsze, kiedy ją kończę czuję jak zalewa  mnie fala spokoju. Jeśli tak działa medytacja, która nie trwa dłużej niż 6 minut, co będzie dziać się jeśli medytować będę codziennie nawet jedynie kwadrans?

 

Czy macie swoje postanowienia, plany, marzenia na ten Nowy Rok? Podzielcie się nimi w komentarzu!

Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! Jaki będzie??? To zależy przecież od nas!

 

TU! znajduje się mój przepis na bardzo proste ciasto cytrynowe.

TUTAJ! przeczytasz jak Nowy Rok obchodzą Grecy.

 

 

 

Po co morsować?… poniedziałek, 6 grudnia 2021

 

Asia i ja, na chwilkę przed wejściem do Bałtyku

 

I jestem… Początek grudnia, przepiękne Trójmiasto. Nigdy bym nie przypuszczałam, że moja pierwsza listopadowa kąpiel w chłodniejszym już morzu na Korfu, doprowadzi mnie po roku, do kąpieli w grudniowym Bałtyku, przy jednej z pokrytych już śniegiem sopockich plaż. Nigdy bym nie przypuszczała, bo przecież w głowie całe życie miałam, że jestem typowym zmarzluchem, który po prostu nie znosi zimna. Ale to akurat zimno, to zupełnie coś innego…

 

W tym roku na nasze zimowe wakacje wybraliśmy Trójmiasto. Powodów było kilka. Jednym z nich było to, że po dwóch latach pandemii i praktycznie odcięcia od możliwości podróżowania, brakowało mi bardzo Polski. I tak się jakoś złożyło, że właśnie Trójmiasto. W głowie miałam, że może by tak… Albo nie… A może jednak… A może… Spróbować jak to jest wejść do Bałtyku zimą.

Z Asią poznałyśmy się pięć lat temu na Korfu, na naszych wycieczkach. Później tak się złożyło, że kontakt był wciąż żywy, a już od dłuższego czasu oglądałam zdjęcia Asi z codziennych wejść do morza, przy jednej z sopockich plaż, zawsze o wschodzie słońca.

I tak się stało. Że nie tyle myśląc, ale bardziej to właśnie czując, miałam tę decyzję w głowie.  To ona determinuje później wszystko.

Kiedy w sobotni poranek, chwilę po siódmej rano, znalazłam się w Sopocie na plaży przy wejściu nr 29, było jeszcze ciemno, zimno, a na plaży leżał śnieg. To były te najtrudniejsze momenty, bo wszystko w mojej głowie krzyczało, by wracać, by tego nie robić, bo na pewno będzie strasznie.

Było. Częściowo było to straszne. Temperatura około jednego stopnia powyżej zera. Na całe szczęście ani nie wiało, ani nie padało. Zimno, kiedy ściągnęłam ubrania i przeraźliwe, lodowate zimno, kiedy wchodziłam do morza.

 

Sopot, 4 grudnia 2021, około 7.30 rano

 

-A teraz… oddychaj! – powiedziała Asia, trzymając mnie za rękę i patrząc błękitnymi oczami w moje. Nigdy tego momentu nie zapomnę. To poczucie, że mogę. Zanurzenie aż do głowy, a później uczucie, że mogę jeszcze trochę. Więc chwilę później czuję, że już płynę, unoszę się na wodzie, która mnie otula, głaszcze swoim przeraźliwym chłodem, który paradoksalnie jest dla mnie czymś dobrym.

Chwilę później czuję, że chcę już wyjść, że ciało mówi mi, że tu jest już jego zdrowa granica. Więc wychodzę. Po wyjściu moje ciało nie czuje niczego, jest jak zamrożone. Zaczyna drżeć, więc zgodnie z tym co czuje ciało, pozwalam mu drżeć tyle ile potrzebuje. Szybko wkładam na siebie ubrania. I zaczynam czuć, że czuje już to zimno. Jakiś kwadrans później wracam zupełnie do siebie. Zaczynam czuć spokojne szczęście. Jest naturalne, takie prawdziwe, bo powstało w moim ciele zgodnie z prawem natury.

 

fot. Joanna S. Grzybowska

fot. Joanna S. Grzybowska

 

Ale po co ja to zrobiłam? Do czego potrzebne jest mi to przeraźliwe zimno?

Wszystko zaczęło się od pierwszego zamknięcia podczas pandemii, o której wszyscy już pewnie chcemy zapomnieć. Pierwsze pływanie w chłodnym morzu na Korfu i to poczucie, że właśnie ten chłód budzi mnie do życia. To chwilę po takiej kąpieli zaczynam czuć się inaczej. Jak dużo lepsza wersja siebie. Mam tę dobrą energię. Chce mi się różnych fajnych rzeczy. Dokładnie tak jakby moja głowa była pokojem, który wypełniony był stęchłym powietrzem. Taka kąpiel to jak otworzenie okna i wywietrzenie świeżym, rześkim  powietrzem mojej głowy.

Nie dają tego żadne współczesne przyjemności. Zakupy w centrum handlowym. Kupienie nowego gadżetu. Kolejna kawa i coś słodkiego na mieście. Komedia na Netflixie. Czy też impreza z drinkiem w ręce. Nie twierdzę, że te przyjemności są złe. Ale tak na dłuższą metę, niczego nam nie dają. Są chwilowe. Bo kilka chwil później, nic już po nich nie zostaje. Nawet o nich nie pamiętamy.

Konsumpcjonizm. Wygodnictwo. Nadmiar. Te trzy rzeczy powoli gaszą w nas tę dobrą życiową energię. Uzależnienie od mediów społecznościach i błędne przeświadczenie, że tamtejszy modny, ładny, kolorowy świat, w którym nikt nie ma ani pryszczy, ani zmarszczek, a włosy zawsze ułożone są w idealne loki, to ideał naszego życia. Łatwe, bezpieczne życie, pozbawione wyzwań i trudności, powoli gasi naszą życiową energię. Powoli zabija w nas życie. I później tak jakoś… Przestaje nam się chcieć. I szczęścia w wersji na szybko, na teraz, szukamy w kolejnych zakupach w promocyjnej cenie, kolejnym lukrowanym ciastku, kolejnym niepozornym drinku. I tak tworzy się w nas pustka, którą trudno czasem nazwać, a jeszcze trudniej czymś wypełnić.

Ta chwila, kiedy wchodzisz do morza, które wbija w całe ciało swoje drobne szpilki zimna, budzi do życia tak naprawdę, zdrowo i na długo. Jesteś ty, zimna woda i nic więcej. W tej właśnie chwili jest się tu i teraz naprawdę. Nie ma znaczenia co było wcześniej i co za chwilę się stanie. Czasem boli, czasem jest naprawdę strasznie. Bo takie jest właśnie prawdziwe życie, bez współczesnego lukru wygody.

A później… Wyostrzają się zmysły. Widzisz wodę, niebo, słońce, czy też chmury. Czujesz świeże powietrze. Słyszysz szum fal, śpiewające ptaki. Czujesz szybkie bicie swojego serca. Gorącą krew, która krąży w twoich żyłach. Wszystko staje się proste. Zaczynasz czuć szczęście, ale takie w którym wcale nie masz ochoty na więcej i więcej. Nie ma w tym fajerwerków. Jest ci zwyczajnie dobrze. Tu i teraz.

Właśnie dlatego pływam w zimnej wodzie.

Tak właśnie budzę się do życia. Tak właśnie odnajduje prawdziwe szczęście.

 

Za moje pierwsze bezpieczne i świadome wprowadzenie do zimnego Bałtyku, dziękuję Asi S. Grzybowskiej. Asia wchodzi do Bałtyku przy jednej z sopockich plaż codziennie o wschodzie słońca. Fotografuje wszystkie wejścia. Jest twórcą „Morza aniołów”, czyli grupy ludzi, którzy wchodzą razem z nią i w ten sposób między innymi stawiają czoła różnym życiowym problemom. Tak jest… Zimna woda leczy.

Jeśli macie potrzebę takiego wejścia, ten pierwszy raz trzeba to zrobić bezpiecznie z osobą z doświadczeniem. Nie róbcie tego sami. Możecie znaleźć Asię na Facebooku, dołączyć do niej i wejść do morza z całą grupą jej aniołów.

Asia właśnie wydała swój kalendarz z najpiękniejszymi zimowymi wejściami do morza. Jeden z najpiękniejszych kalendarzy jakie widziałam. Zobaczycie go tu!

https://allegrolokalnie.pl/oferta/kalendarz-scienny-dobry-rok-2022-photography-love

Autorką zdjęć umieszczonych w tym poście jest również Asia.

 

Już prawie gotowe do wyjścia! Z moją przyjaciółką Anią, która przyjechała o wschodzie słońca, żeby wejść razem ze mną :*