Odpoczywać? Ale czy to nam wypada?… poniedziałek, 2 stycznia 2023

Wschód słońca. Dla mnie – najpiękniejsza część dnia

Praca w turystyce daje niezwykłą możliwość poznania jak zachowują się ludzie, jakimi torami myślą, jak reagują i co siedzi im w głowach. Czy to nam się podoba, czy też zapewne bardziej – nie, wiele naszych zachowań jest determinowana przez to gdzie mieszkamy, w jakim środowisku żyjemy i tym jak zostaliśmy wychowani. Praca z dużą ilością osób, każdego letniego dnia pokazuje mi jak bardzo żyjemy w schematach.

Co najmniej raz dziennie, a bywa że nawet i do pięciu razy dziennie, w sezonie letnim odpowiadam na to samo pytanie: co robisz na Korfu zimą, kiedy nie ma tu turystów, kiedy nie organizujecie wycieczek? Moja odpowiedź jest zawsze identyczna i brzmi krótko: „odpoczywam”. W przygniatającej większość przypadków reakcja na twarzy pytającego jest TAKA SAMA. Jest nią zdziwienie często zmieszane z… niesmakiem. Tak jest – niesmakiem. Zapewne gdybym się tym choć trochę przejmowała, mogłabym czuć coś w rodzaju poczucia winy, że przecież przez pół roku odpoczywać, to po prostu nie wypada! Bardzo często pytający dopowiada: „no, ale jak to?!”, „nie nudzi ci się?”, „ja bym tak nie mógł / nie mogła”.

Czuję o co chodzi w tej reakcji, bo kiedyś myślałam dokładnie tak samo. Pytający na sto procent jest przekonany, że „odpoczywam” to znaczy, że pewnie śpię do południa, cały dzień chodzę w pidżamie, a jak się już rozbudzę to do końca dnia albo skroluję telefon, albo z czipsami w rękach oglądam seriale. Nawet jeśli tak pojmowałabym „odpoczywanie”, to przecież moje życie, więc moje wybory. Uśmiecham się tylko, bo moja wersja odpoczywania wygląda zupełnie inaczej. Świadomie rezygnuję z możliwości pracowania w miesiącach zimowych po to, by… cieszyć się moim życiem.

Jeszcze teraz zimą nie wstaję codziennie o piątej (tak jest! taki mam plan), ale najczęściej udaje mi się wstawać między szóstą, a siódmą rano. Bardzo dużo czasu spędzam na łonie natury. Co najmniej dwa razy w tygodniu pływam w zimnym morzu. Bardzo dużo czytam, piszę, medytuję, spędzam czas z ludźmi, oglądam dobre filmy. Sporo podróżuję. Zimą uwielbiam być też kurą domową. Zakupy robię  przeważnie na targu. Dużo sprzątam i gotuję. Każdej zimy udaje mi się wstawać jeszcze wcześniej i jeszcze wcześniej chodzić spać, coraz dłużej pływam w chłodnym morzu. Coraz mniej czasu spędzam z telefonem. Njusów nie słucham prawie w ogóle.

To żyjąc w Grecji, nauczyłam się jak szalenie ważna jest umiejętność odpoczynku. Piękne życie składa się w dobrych nawyków.  A szczęście kryje się w takich bardzo specyficznych chwilach… O jakie chwile chodzi? Takich właśnie jak ta…

*

-Niko… – spytałam mojego kierowcy, kiedy wracaliśmy już z wycieczki.

-Co jest duszko moja? – może was to zdziwi, ale tak często zwracają się do siebie Grecy.

-A co robisz po sezonie? Czym się zajmujesz? – nie ukrywam, że też lubię zadawać to pytanie innym osobom, które pracują w turystyce. Z ich odpowiedz czerpię często różne ciekawe inspiracje.

-Zimą… Hmmm… Zimą… Już nie mogę się doczekać jak znów wyspa będzie pusta i będziemy mogli odpocząć!

-No, ale co dokładnie robisz zimą? Jak wygląda wtedy twój dzień? Pewnie wstajesz po dziesiątej i cały dzień chodzisz w pidżamie, he? – spytałam nieco się drocząc.

-Po dziesiątej?! Czy ty oszalałaś? Po dziesiątej to ja już trzy razy zdążę pokłócić się z teściem! Po dziesiątej? Kto tak wstaje? Przecież to już połowa dnia!

-No, to co tak dokładnie robisz, kiedy jest zima? Powiedz…

-Po pierwsze… Zacznijmy od tego, że… Nie ma nic piękniejszego niż zima tu na Korfu! Lubię swoją pracę, ale tylko czekam na zimę. Ja zimą wstaję każdego dnia, chwilę po czwartej.

-Po czwartej?!

-Tak! Wstaję, idę do toalety, biorę chłodny prysznic, robię sobie kawę i jem na śniadanie to, co wcześniejszego dnia przygotowała moja żona, bo ona śpi aż do siódmej! Jest szalona!

-A jakie śniadanie przygotowuje ci żona? – przyznam, potrafię być wścibska.

-Zazwyczaj jakieś proste domowe ciasto. Do tego może być trochę miodu, jogurtu i gotowe. A jak już zjem to robi się chwila po piątej.  Wtedy jestem już gotowy. Wkładam buty trapery, moje spodnie moro i ciemną kurtkę. Na głowę czapka. A w rękach strzelba.

-Strzelba?!

-Tak jest! Strzelba! Później idę po Axa! Mojego charta. Idziemy do lasu na polowanie!

-Na polowanie?!

-Tak! A co cię tak dziwi? Nawet sobie nie wyobrażasz jak wtedy jest pięknie. Tuż obok mojego domu jest las. Najpierw zaczyna się gaj oliwny, który należy do tego bydlaka, czyli mojego teścia, a później zaczyna się jodłowy las. I tam mniej więcej w środku tego lasu, na wzgórzu, jest niewielka polana. Czasami mi się udaje, że zostajemy z Axem do wschodu słońca. Ax wie, że zawsze idziemy na tę polanę. Idzie pierwszy. Węszy i wszystko wącha. Przez gałęzie przeciskają się pierwsze promienie słońca. Wszędzie jest wtedy tak cicho i spokojnie. Czasami drzewa spowija mgła. Czuć zimną wilgoć powietrza. Po mchu idzie się nam tak miękko, a pod stopami trzaskają gałęzie. To jak wschodzi słońce nad górami Albanii, jak odbija się w morzu, jaki towarzyszy temu spokój i cisza… To najprawdziwszy cud. Wiem o tym tylko ja i mój najlepszy przyjaciel pies! A czasem zdarzy się tak, że spadnie trochę płatków śniegu. To są najpiękniejsze chwile… Nikt nie jest w stanie zrozumieć, jeśli tego nie przeżył…

Chwila pauzy, po czym Nikos sam dodaje…

-I tak najpóźniej siódma piętnaście jestem już gotowy w moim autobusie. Czasem zdążę się przebrać, a czasem już nie. Później rozwożę rozespane dzieciaki do szkoły. Trwa to maksymalnie do ósmej zero zero, bo wtedy już rozpoczynają się lekcje. Wracam do domu. Coś na ząb. Kłócę się z teściem, a później idziemy razem do kafenijonu (więcej przeczytasz TU!). Tam jesteśmy z chłopakami aż do obiadu. Obiad o godzinie pierwszej. No i później tak do drugiej, trzeciej znów trzeba rozwieść tym razem rozkrzyczane dzieciaki do ich domów. A później po pracy ucinam sobie krótką drzemkę.

-Powiem ci, że nie jestem zwolenniczką polowań, ale to o czym mówisz, jest naprawdę piękne… Piękne poranki… Piękne chwile. No i przynajmniej nie musicie kupować mięsa, bo jeśli na te polowania chodzisz praktycznie codziennie, od poniedziałku do piątku, to musicie mieć spore zapasy mięsa. Przynajmniej nie musicie kupować!

-No… Tak do końca nie jest. Zgadnij sama: w przeciągu ostatniej zimy ile razy chodząc pięć razy w tygodniu na polowanie, to ile razy udało mi się coś upolować?

-Domyślam się, że coś znajdzie się codziennie!

-Hahaha! Jedną! W ciągu całej(!) ostatniej zimy udało mi się upolować jedną kuropatwę. Ależ się wtedy z Axem cieszyliśmy. Wiesz, bo w tym wszystkim wcale nie chodzi mi o samo polowanie!

TU! przeczytasz o alkoholizmie w Grecji

TUTAJ! znajdziesz opis turystycznych miejscowości Korfu

Witaj w nowym rozdziale tego bloga… niedziela, 13 października 2019

 

 

Czasami budzę się rano i czuję, jakbym się obudziła z koszmaru sennego. A później biorę głęboki oddech i czuję ulgę, że to już jest za mną. Że ten rozdział jest już zamknięty, a ja zaczynam pisać zupełnie nową książkę…

 

Nigdy tu o tym nie pisałam, bo z założenia tu na blogu nigdy nie chciałam marudzić, ale momentami było ciężko. Każdego roku, tak jak teraz, w połowie października, pakowałam walizki i wracałam z Korfu, do… mojego piekiełka. Już wsiadając na statek łzy płynęły mi jak groch i za nic nie mogłam tego powstrzymać. Ostatnia kawa w papierowym kubku z portowej kawiarenki Sette Venti, który trzymałam jak najmocniej żeby jak najdłużej czuć palcami ciepło kawy  i ciepło Korfu. Ten ostatni papierowy kubek zawsze wiozłam ze sobą i za nic nie potrafiłam go wyrzucić. Nawet pogięty, zmęczony podróżą  do maleńkiej wioski, gdzie diabeł dosłownie mówił dobranoc, zostawał ze mną aż do następnej wiosny.

 

To już zamknięty rozdział i nigdy nie chcę do niego wracać. Zostały mi dwie wartościowe przyjaźnie i mnóstwo złych wspomnień.

W niewielkiej wiosce, której liczba mieszkańców nie przekraczała jednego tysiąca, nazywanej „Białe Domki” został nakręcony film w guście Giorgosa Lanthimosa. „Attenberg”, o którym teraz mowa, atmosferą bardzo przypomina słynnego i równie kontrowersyjnego „Kła”. Reżyserka „Attenberga” w jednym z wywiadów pisała, że  długo szukała miejsca, które dobrze oddaje atmosferę izolacji od świata. Ostatecznie idealną scenerią okazała się wioska, w której mieszkaliśmy przez tych kilka lat. A sam film był kręcony rzut beretem od naszego domu. Tak, przyznaje. Lepszej scenerii do tego filmu znaleźć nie mogła. Z jednej strony morze, z drugiej wysokie wzgórza, odcinające miejsce od reszty świata. Za każdym razem, kiedy wracaliśmy tam z Korfu, czułam jakby ktoś wysysał ze mnie życiową energię. W tej miejscowości nie było niczego co mogłabym choć trochę polubić. Białe domki bez dachów, bo tak wybudować było taniej. Połowa z nich opuszczona, zarośnięta, okraszona śmieciami. Dwa sklepy i dwie kawiarnie. Relacje z ludźmi, które bardziej niż dodawać otuchy, dołowały. Jeszcze nigdy wcześniej w życiu nie czułam takiej izolacji. Od świata. Od ludzi. Od wszystkiego co kocham.

Każdy poranek był walką, żeby mimo wszystko wstać i iść do przodu. Ale każdy dzień był dla mnie jednocześnie szansą, żeby wykonać kolejny krok, by się stamtąd wyrwać. Nie dać się marazmowi, lenistwu, narzekaniu. Zrobić z dniem i swoim życiem coś dobrego.

 

Wygrałam. Sama ze sobą.

Możecie pomyśleć, że się przechwalam. Ale tak właśnie się czuje – jak królowa mojego świata. Najpierw zaczęłam marzyć, a później marzenia zamieniłam w cel. Cel zamienił się w konkretny plan rozpisany na białej kartce. Później całe tysiące godzin ciężkiej pracy. Zarwane noce, mnóstwo codziennych wyrzeczeń. I teraz mam dokładnie, czego tak mocno chciałam. Nic nie smakuje tak wspaniale jak  osiągnięty ciężką pracą cel.

 

Budzę się teraz każdego dnia z przyjemnym poczuciem spełnienia. Mieszkam w domu, który wymarzyłam. Zajmuję się dokładnie tym, czym chce. A moje życie jest takie jak chciałam by było.

 

Powoli kończymy kolejny sezon na Korfu. Ten szósty był dla nas najważniejszy, bo najbardziej przełomowy. Pod koniec kwietnia tego roku Jani złożył wypowiedzenie ze swojej starej pracy. Zamówiliśmy transport mebli i najpotrzebniejszych rzeczy, z założeniem, że zaczynamy nowe życie na Korfu.

Na początku było trochę stresu, ale później wszystko poszło jak tornado. Znów i tego roku na naszych wycieczkach po wyspie było was tak dużo! Nowością w tym sezonie były wycieczki rejsowe, o które często pytaliście każdego poprzedniego lata. Wprowadzenie ich okazało się być strzałem w dziesiątkę. To również w tym roku Jani postawił pierwsze małe, ale stabilne kroki w swoich lotach na paralotni. Powoli kończymy bardzo intensywny, piękny sezon.

Od teraz mieszkamy na Korfu już na stałe. A ja każdym zmysłem czuje, że to zupełnie nowy rozdział mojego życia. Za nami całe sześć lat bardzo ciężkiej pracy. Ale satysfakcja jest nie do opisania.

Witaj w zupełnie nowym rozdziale tego bloga. Sama jestem bardzo ciekawa, o czym teraz tu będzie…

 

Nasza wycieczka w mieście Korfu

 

 

10 trików, jak dać radę w czasie tajfunu pracy… sobota, 3 listopada 2018

 

Pamiętam… Matko! Jak tego dnia byłam zmęczona… Krótka drzemka na Rajskiej Plaży 🙂

 

Moja praca pilota wycieczek i jednocześnie właściciela firmy, jest bardzo specyficzna. Kiedy na Korfu mamy szczyt sezonu, pracuję na trzy zmiany. Telefon przestaje dzwonić grubo po 23 w nocy, a zaczyna już od siódmej rano. I tak cały dzień. Pięć godzin snu, to jest prawdziwy luksus. Cały czas coś się dzieje, cały czas coś jest do załatwienia. I tak od rozwiązania jednego problemu, do następnego. Ciągle w drodze, ciągle w biegu. A kiedy jest już dzień wolny, to w dużej jego części trzeba nadrobić tak cenny w sezonie sen. Praca w turystyce jest czasem niemożliwie intensywna, ale to dlatego, że trwa tylko kilka miesięcy. Pojęcie doby, czy też weekendu – nie istnieje!

Jest ciężko. Ale po kilku latach pracy w turystyce wyrobiłam sobie kilka nawyków, które pozwalają mi pracować zachowując choć częściową równowagę. Oto one! A czy Wy macie swoje sposoby, na przetrwanie tajfunu pracy??? Koniecznie podzielcie się nimi w komentarzach!

 

SMOOTHIE  Z PIETRUSZKI

Bez niego nie wyobrażam sobie poranka! Jest to mój pierwszy posiłek każdego dnia, który dostarcza energii, witamin, wszystkiego co zdrowe. Robi się szybko, a wypija jeszcze szybciej. Czasem to smoothie wypijam czekając na czerwonym świetle w drodze na wycieczkę. Nawet po sezonie, pije je każdego dnia, przez cały rok!

Łyżka miodu rozpuszczona w szklance wody (przygotowana wcześniej w nocy), sok z połówki cytryny, natka pietruszki, banan, czasem imbir. Całość bardzo dobrze zblendować i wypić jak najszybciej!

TU! przeczytasz jak zrobić smoothie z pokrzywy!

 

KRÓTKIE DRZEMKI

Praca w turystyce nauczyła mnie zapadać w krótkie drzemki dosłownie wszędzie. Jest to bardzo przydatna umiejętność. Nawet kwadrans zamknięcia oczu, uspokojenia się, wyłączenia ze środowiska, pomaga naładować baterie.

 

ZESTAWY UBRAŃ

Kiedy wstaje rano, ostatnie na co mam czas, to myślenie w co się ubrać. Nad zestawami ubrań do pracy, myślę już zimą! Dobieram wszystkie elementy letniej garderoby z wielką przyjemnością. Koszulki, szorty, czy też sukienki, wygodne i zdrowe dla moich stóp buty. Wszystko jak najprostsze i jak najlepszej jakości. Latem mam kilka zestawów ubrań, podzielonych tematycznie na typ wycieczki i pogodę. Wieczorem wystarczy wyprasować, a rano wkładać niemal automatycznie.

TU! zobaczysz naszą ofertę wycieczek po KORFU!

 

BLUETOOTH

Nie odkrywam tutaj Ameryki, ale bluetooth, to szalenie przydatne narzędzie. Kiedy mam chwilę wolnego i chcę gdzieś zadzwonić, mam wolne ręce. Mogę więc robić cokolwiek innego gadając przy tym spokojnie. Nie muszę też przerywać pracy jeśli wykonuje ją mechanicznie, kiedy ktoś do mnie dzwoni. A w sezonie ktoś dzwoni non stop!

 

FRYZJER, KOSMETYCZKA, ZAKUPY

Na kobiety działa cuda! Wizyta u fryzjera, kosmetyczki, nawet małe zakupy. Godzina u fryzjera, czy też kosmetyczki jest dla mnie jak mała terapia. Temat pracy znika i przez kilka chwil zajmuję się sobą! A dobry wygląd też poprawia samopoczucie! Czy nie mam racji?

 

NIEKTÓRE RZECZY MAM W NOSIE

W tym roku głównym problemem na Korfu, był wywóz śmieci. Fakt, śmieci częściowo zalały wyspę. Tak racja, był to bardzo duży problem. Ale hej! Przecież te śmieci wcale nie przysłaniały pięknych widoków wyspy! Te nadal były zniewalające… Wiele razy było mi naprawdę przykro, kiedy kończyliśmy wycieczkę, pokazując wszystkie najpiękniejsze miejsca na Korfu, a na koniec turyści powracali do tematu śmieci i mielili go bez końca. Było mi przykro, bo tak sobie myślałam:  „na co był cały ten dzień, cała ta wycieczka, skoro na koniec ktoś wspomina nadal tylko śmieci!”. To nauczyło mnie mieć pewne rzeczy w nosie. Nie mam wpływu na wszystko i nie mogę się wszystkim przejmować. Autentycznie! Zdrowo jest mieć zdrowy zwis na rzeczy, których nie można zmienić…

TU! zobaczysz nasz filmik z Delf!

 

BIAŁA I CZARNA  KOSZULKA

Dwa elementy mojej szafy, bez których nie mogę funkcjonować. Biała i czarna koszulka. Ale taka super biała i super czarna! Kiedy jestem nawet bardzo zmęczona, zakładając na siebie super białą, albo super czarną koszulkę ekstra jakości, nawet po nieprzespanej nocy, wygląda się świeżo! Magiczna moc prostej białej i czarnej koszulki!

 

OTACZAM SIĘ FAJNYMI LUDŹMI

Od dawna to praktykuję i działa cuda! Odcinam się od ludzi, którzy narzekają, obgadują, gadają cały czas o problemach. Wokół siebie mam zaufanych ludzi, z którymi przede wszystkim lubię pracować. Śmiejemy się, opowiadamy głupoty, non stop robimy żarty! Obecność takich osób dodaje mi energii!

 

KILKA CHWIL RELAKSU PRZED SNEM

Choćbym miała spać tylko trzy godziny, na kilka chwil przed snem, biorę książkę i czytam. Nie ważne, jedna, dwie, trzy strony. Nawet jeden akapit. Chodzi o to, żeby uspokoić myśli. Oderwać je od pracy. Przygotować mózg do relaksu. Zawsze na chwilkę przed snem!

TU! przeczytasz o moich 10-ciu sposobach na listopadową chandrę!

 

WIECZORNE WYJŚCIE – MIMO WSZYSTKO

Mimo wszystko… Często mimo potwornego zmęczenia, kiedy wiem że następnego dnia nie muszę rano wstać, idę w tango! Na imprezę, na drinka. Nic tak dobrze nie działa, jak oderwanie się od pracy, przebywanie w innym środowisku i zwyczajnie dobra zabawa!

 

 

Dziękujemy!… poniedziałek, 29 października 2018

 

Sezon nr 5 na Korfu – zakończony… DZIĘKUJEMY!!!

 

Wczoraj przyjechaliśmy z Korfu na ląd. I wcale mi się to nie uśmiecha… Bo znów nie chciałam odpływać… Nasz dom wygląda jak po przejściu huraganu. Będzie trochę roboty, żeby to wszystko uporządkować.

 

Oficjalnie skończyliśmy już nasz piąty sezon na Korfu. Był to najlepszy sezon ze wszystkich! Pierwszy rok działało nasze pierwsze lokalne biuro w Dassia. Na naszych trasach było Was jeszcze więcej. Przyznam, że na początku było dla mnie szokiem, kiedy w naszych autobusach na pięćdziesiąt osób, nie było już wolnych miejsc. Nie ukrywam, chodziłam dumna jak paw! W tym roku nasi pierwsi turyści płynęli również na Paxos, Antypaxos, Pargę oraz do Albanii.

 

Dla mnie osobiście ten sezon, był szczególny jeszcze z kilku innych względów. Był pełen nowych przyjaźni, spotkań, takich zwykłych chwil spędzonych na gadaniu o niczym, dobrym jedzeniu i piciu wina. Ten sezon wypełniają przepiękne wspomnienia, do których będę wracać i wracać, pewnie całe życie.

 

Teraz czeka mnie jedno wielkie porządkowanie mieszkania. Pralka najpewniej będzie  dudnić codziennie przez kilka najbliższych dni. Wraz z porządkowaniem moich rzeczy, znów uporządkuję moje myśli i na koniec będę wiedzieć, jak ma wyglądać moja wymarzona jesień i zima.

 

Na koniec, chcę Wam podziękować. Wielkie DZIĘKUJĘ!!! To dzięki temu, że w tym roku na naszych trasach było Was tak dużo, spełniliśmy z Janim nasze marzenie. Jest to ostatnia zima, którą spędzamy poza Korfu. Tak jest! Już od maja przeprowadzamy się na stałe(!!!) na Korfu, razem! Jest to największy sukces tego sezonu! Dziękuję Wam! Bo jesteście jego częścią…

 

TUTAJ! ZAPOZNASZ SIĘ Z NASZĄ OFERTĄ WYCIECZEK PO KORFU!

 

WY na naszych wycieczkach po KORFU 😀

 

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Oprócz błękitnego nieba… poniedziałek, 22 października 2018

Gdzieś na Morzu Jońskim

 

Druga połowa października, to zawsze bardzo szczególny dla mnie czas. Kiedy tylko zaczynamy sezon na Korfu, potrafi być tak że przez dłuższy okres pracuję codziennie przez około 15 godzin. Mój tryb funkcjonowania w zasadzie opiera się praktycznie na pracy. To jest prawdziwy roller coaster! Jazda na piątym biegu. Całkowite szaleństwo.

A kiedy przychodzi połowa października… Nagle wszystko spokojnieje. Wraz z odlotem ostatnich samolotów, milknie mój telefon, który jeszcze kilka dni wcześniej nie przestaje dzwonić. Przychodzi cudowna satysfakcja z przepracowanego sezonu, kolejnych sukcesów i… taki jeden wielki spokój.

Mam taką radochę, kiedy są  dni kiedy w ogóle nie nastawiam budzika. Czas spędzam na spotykaniu się z przyjaciółmi, spacerach, zdrowym jedzeniu i wysypianiu się. Czasami, co jest normalnie bardzo dla mnie rzadkie, nie robić nic.

 

Zastanawiasz się, którą część Korfu wybrać na wakacje? Wejdź TU!

 

W drodze na Paxos

Parga

Paulina i ja

 

Sezon 2018 dobiegł już właściwie końca, ale jednocześnie płynnie przechodzi w następny. Już trochę temu zaczęliśmy przygotowania do lata 2019. Razem z Pauliną przetestowałyśmy kilka nowych wycieczek, które wprowadzamy już od maja. Testowanie nowych wycieczek, to jest przyjemna praca! Popłynęłyśmy do Pargi, byłyśmy na rejsie Madaleną (przeczytaj TU!), a ja sama raz jeszcze byłam w Albanii oraz na Paxos.

 

Co kupić na wakacjach na Korfu? Przeczytasz TUTAJ!

 

Taki totalny luz, podczas którego wiele ciekawego się dzieje. Całkowity spokój, podczas którego przychodzi wiele nowych pomysłów, inspiracji, chęci co by tu jeszcze… W dzisiejszym poście, nic właściwie konkretnego. Tak po prostu sobie… JESTEM…

Popatrzcie na kilka zdjęć, z tego co działo się ostatnio u nas. Kilka fotek z naszych podróży. Przyznaję, że jestem niesamowitą szczęściarą. Grecja i Korfu, to jedne z najpiękniejszych rzeczy, jakie przytrafiły mi się w życiu…

 

TU! przeczytaj opowieść o greckiej teściowej.

 

Antypaxos

Morze przy Antypaxos

Greckie tańce podczas rejsu na Paxos

W drogę!

Dopływamy na Paxos!

Gaios, stolica Paxos

Gaios

Widok na miasto Korfu

 

 

10 rzeczy, których nauczył mnie ten sezon na Korfu… środa, 3 października 2018

 

Sezon 2018 jeszcze trwa, a ja piszę ten post z naszego biura w Dassia. Więc nie jest to podsumowanie. Na zewnątrz lekko pada i nagle bardzo szybko robi się ciemno. Nie ma się co oszukiwać. Czy mi się to podoba, czy też nie, lato 2018 powoli dobiega końca. Było dla mnie niesamowite. Nie tylko dlatego, że w tym roku otworzyliśmy nasze pierwsze lokalne biuro w Dassia i tak ładnie poszliśmy w tym sezonie do przodu. Choć to oczywiście gigantyczny powód do dumy. Ale ten sezon był dla mnie wielką szkołą życia. W życiu prywatnym i zawodowym. Dziś 10 rzeczy,  których nauczyłam się tego lata…

 

1 WDZIĘCZNOŚĆ. DOCENIAJ WSZYSTKO(!!!) CO MASZ

Autentycznie. Doceniam wszystko, co mam. Wszystko co dotyczy rzeczy materialnych i niematerialnych. Staram się nigdy nie narzekać. Dlaczego? Docenianie tego co się ma i wdzięczność, za każdą dobrą rzecz, którą daje świat, przyciąga jeszcze więcej dobrego.

 

2 SPOKÓJ. ZACHOWUJ GO ZAWSZE

Tak jest! Nie ma co szarpać swoich nerwów. Martwić się na zapas, przejmować. Nawet w trudnych sytuacjach, zawsze zachowywać trzeba spokój, bo to właśnie on pozwala nam prawidłowo reagować.

 

3 BAW SIĘ ŻYCIEM. NIE BIERZ ŻYCIA NA SERIO

To stało się całkiem niedawno. Zauważyłam jedną życiową prawidłowość. Problemy są ZAWSZE! Są nieodłączną częścią życia. Znacznie lepiej chodzi mi się po tej planecie, od kiedy przestałam życie brać tak bardzo na serio i zaczęłam się nim zwyczajnie bawić. Tak jest – życie traktuję nieco jako zabawę!

 

4 DAJ SIĘ ŻYCIU PONIEŚĆ!

Często na upór staramy się brnąć wyznaczoną sobie ścieżką pomimo, że wszystko staje nam na drodze. Skłonność do kończenia zadań i osiągania wyznaczonych przez siebie celów jest dobra. Ale! To życie samo pokazuje najlepszą drogę… Często najlepsze ścieżki, najlepsze rozwiązania pojawiają się same! Nie można się zacietrzewiać w wyznaczonych przez siebie planach. Trzeba mieć oczy i uszy szeroko otwarte na to co niesie życie.

 

5 INTUICJA. SŁUCHAJ JEJ ZAWSZE

Pierwsze wrażenie, pierwsza myśl, to pierwsze uczucie. Zawsze, to właśnie intuicja jest pierwszym głosem, którego słucham w życiu prywatnym i zawodowym. I zawsze jest moim najlepszym doradcą.

 

6 PRZYJACIELE. TO ONI LICZĄ SIĘ NAJBARDZIEJ

Pieniądze są super ważne, ale naprawdę nie są w życiu najważniejsze. Kiedy myślę o tym sezonie i wspominam najfajniejsze chwile, wcale nie są nimi momenty kiedy zarobiłam większe pieniądze, albo kiedy większa ilość gotówki właśnie wpłynęła na moje konto. To są takie zwykłe momenty z przyjaciółmi przy dobrym jedzeniu i winie. Chwila wytchnienia i dużo śmiechu z bliskimi mi ludźmi. Bo właśnie oni liczą się najbardziej.

 

7 UFAJ LUDZIOM

Kiedy zaczynałam pracę na Korfu, co chwilę ktoś podpowiadał mi, żeby uważać tu i tam. Nie ufać nikomu, nie mówić nic, przed nikim się nie otwierać. Jestem ostrożna, ale ufam ludziom i nigdy na rozsądnym zaufaniu się nie przejechałam.

 

8 NICZEGO NIE OCZEKUJ

Nigdy nie zawodzę się na ludziach z prostego powodu. Nie oczekuję od nikogo niczego. We wszystkim, co robię jestem niezależna. Jeśli robię komuś przyjemność, albo przysługę, nie oczekuję niczego w zamian. Dzięki temu, jeśli ktoś robi coś dla mnie, nigdy nie jest to spełnianie moich oczekiwań, bo na nich zawsze najłatwiej jest się przejechać. Kiedy ktoś robi coś dla mnie, zawsze traktuję to jako miłą niespodziankę.

 

9 SZACUNEK. DLA KAŻDEGO

Bez udawanej skromności mogę stwierdzić, że jestem na Korfu bardzo lubiana. Trudno jest znaleźć osobę, z którą mam jakiś problem. Dobre stosunki z ludźmi na Korfu, bazują na tym, że szanuję tu każdego. Od ludzi, którzy pracują na najniższych stanowiskach, po właścicieli firm. Równo szanuję i odnoszę się do wszystkich. W zamian otrzymuję dokładnie to samo.

 

10 ODPUSZCZAJ. NIGDY SIĘ NIE ZACIETRZEWIAJ

Zapominam o kłótniach, o tym że ktoś mi coś przykrego zrobił, albo powiedział. Wykasowuje z głowy przykre momenty. Odpuszczam. Nigdy się nie zacietrzewiam. W każdej sferze życia, idę do przodu!

 

 

Co po sezonie turystycznym robią mieszkańcy Korfu? Co po sezonie robię ja?… niedziela, 22 października 2017

IMG_20171022_122528

Na naszych wycieczkach pojawia się coraz więcej czytelników mojego bloga. Ludzie najpierw czytają Sałatkę, a później postanawiają lecieć na Korfu. Albo szukają wiadomości o Korfu, trafiają na bloga i już na długo na nim zostają. Nie zależnie od kolejności, coraz częściej jest tak, że nasze wycieczki są dla mnie świetną okazją do poznawania moich czytelników. Tak w realu. Twarzą w twarz, na żywo. Dzięki temu wiem dokładnie, co was najbardziej interesuje. Jaki chcecie zgłębić temat. Co was najbardziej ciekawi.

Jedno z pytań, które podczas tras powraca jak boomerang, brzmi:

Skoro większość mieszkańców Korfu, zajmuje się turystyką, to czym zajmują się po skończeniu sezonu? No i co takiego jesienią i zimą robisz ty, Dorota?

Sezon turystyczny na Korfu trwa mniej więcej od połowy maja do połowy października. Korfu ma 600 km2 i rośnie na niej około 4 milionów drzew oliwnych. Sezon na zbiór oliwek zaczyna się w październiku i potrafi trwać nawet i całą zimę. Idealnie! Bo po skończeniu pracy w turystyce, wiele osób może zająć się zbieraniem oliwek. Ludzie mają różne inne dorywcze, dodatkowe prace w zależności od ich zawodu, umiejętności czy potrzeb. Często z Korfu wyjeżdżają. Albo  przygotowują się do następnego sezonu.

ALE! Uwaga…

Praca w turystyce jest szalenie specyficzna. W pięć miesięcy musimy często zapracować na cały rok! Co oznacza to w praktyce? Że podczas tych pięciu miesięcy pracuje się co najmniej ze zdwojoną siłą. Często jest tak, że ludzie w turystyce pracują przez kilka miesięcy, bez dnia przerwy, często nawet po 15 godzin dziennie. Powtórzę to jeszcze raz… Przez kilka miesięcy, bez żadnego dnia przerwy, nawet po 15 godzin dziennie! Kto przepracował w turystyce choć jeden sezon, ten wie z czym to się je. Organizm przechodzi wtedy prawdziwy Sajgon. Bo dodatkowo szczególnie w strategicznych miesiącach, takich jak czerwiec, lipiec, sierpień, praca jest często morderczo intensywna.

U mnie standardem jest, że telefon zaczyna dzwonić od ósmej rano, a milknie dopiero po północy.  Śniadanie jem najczęściej albo w samochodzie, albo gdzieś w trasie i niestety, ale zawsze pod koniec sezonu tracę cenne dla mnie kilogramy. Prawdziwym luksusem jest to, że mogę w nocy spać więcej niż 4 godziny. A kiedy  mam dzień wolny, to zazwyczaj nie robię wiele więcej niż nadrabianie szalenie cennego latem snu.

Organizm każdego ma swoje granice. I nawet super człowiek, nie jest w stanie wytrzymać w takim rytmie dłużej. Dlatego po pierwsze każdy, kto pracuje w turystyce, w sezonie jesienno – zimowym:

  • zwalnia
  • odpoczywa
  • regeneruje organizm

No dobra… Ale czy ludziom, którzy tak intensywnie pracują latem, nie nudzi się jesienią i zimą???

Nie wiem jak dokładnie jest u innych, ale mnie bynajmniej NIE! Bardzo lubię zmiany i to, że mój rytm letni jest tak zupełnie inny od zimowego, bo moje życie zimą zmienia się o 180o. Jednocześnie bardzo lubię to jak wygląda moje lato i to jak wygląda moja zima. Zawsze jest super, tylko że zupełnie inaczej.

Co takiego robię właśnie teraz, czyli w sezonie jesienno – zimowym?

  1. Dbam o siebie i moje zdrowie.  Nadrabiam stracone kilogramy, czyli bardzo dużo i bardzo zdrowo jem. Robię badania krwi, żeby dowiedzieć się czego ewentualnie w moim organizmie brakuje. Zazwyczaj jest to żelazo. Dlatego tak komponuje moje posiłki, żeby było go najwięcej. Co roku… Odrobaczam organizm! Dlaczego??? Ponieważ jest ogromne prawdopodobieństwo, że jedząc codziennie w najróżniejszych  miejscach publicznych, nawet dbając o higienę, to złapałam jakiegoś pasożyta. Robienie badań, czy i  jaki dokładnie pasożyt  może to być, trwałoby wieki. Dlatego idę do lekarza i proszę o przepisanie tabletek na odrobaczanie, tłumacząc dlaczego. Więcej o tym dlaczego jest to tak ważne, przeczytacie na blogu ANI! Poza tym dbam o dobry i długi sen. Zapisuje się na zajęcia sportowe. I tak zwyczajnie po babsku, mam czas by zadbać o swój wygląd.
  2. Jestem spełnioną kurą domową! Zawsze po skończeniu sezonu, przez tydzień sprzątam, odgracam, porządkuje mieszkanie. Organizuje wszystko tak jak lubię. Dokupuje nowe dekoracje i tworzę dom, w którym kocham przebywać.  Uwielbiam gotować, więc testujemy z Janim bardzo dużo nowych przepisów. Wymyślam nowe dania i piekę domowe ciasta. Prasuję, czyszczę, sprzątam, układam. Ujmując krótko, zimą staję się typową, bardzo spełniającą się kurą domową.
  3. Pracuję nad następnym sezonem. To, że nasza firma z roku na rok się rozwija, nie jest przypadkiem i samo się nie dzieje. Jest to zawsze wynikiem bardzo intensywnej pracy nad nowym sezonem jesienią i zimą. Co roku coś trzeba zmienić, ulepszyć, poprawić. Firma, która nie idzie do przodu, tak naprawdę się cofa!
  4. Bloguję, kręcę  filmiki na YouTube, piszę do gazet. I to bardzo konkretnie. Głównie na tym upływają mi całe dnie. Jest to praca po kilka godzin dziennie. Niby zawód wolny, ale w moim przypadku dyscyplina jest wojskowa. Kilka typowych wymówek i łatwo sobie odpuścić, albo wyjść z rytmu. A to przecież nie wchodzi w grę!
  5. Piszę moją książkę. O to też często pytacie! Co z książką? Czy już jest??? Tak, książka już jest. Brakuje jeszcze ostatniego rozdziału, ostatecznej redakcji i zdjęć. Wracam do niej właśnie teraz. A co po napisaniu? Trzymajcie mocno kciuki!
  6. Dbam o moje przyjaźnie. W sezonie prawie zupełnie nie ma na to czasu. Tak jakby znikam z życia towarzyskiego. Wraz z październikiem, zaczynam nadrabiać zaległości. Dzwonie do przyjaciół. Odpowiadam na tonę zaległych maili. Ciągle się z kimś spotykam.
  7. Nałogowo oglądam filmy. Co najmniej raz na dwa tygodnie idę  do kina. Wciągam się w jakiś fajny serial i oglądam co najmniej jeden porządny film tygodniowo. Co rozumiem pod nazwą „porządny”? Chodzi o klasyki kina, filmy które z jakiegoś powodu są ważne, albo dobre filmy które pojawiły się ostatnio, a które przegapiłam w kinie.
  8. Czytam. Książki. Gazety. Moje ukochane blogi. Zawsze przed snem, z kubkiem  kojących ziół. Właśnie teraz wybieram jedną z książek Hemingway’a, bo ostatnio brakuje mi dobrej klasyki.
  9. Podróżuje. Zazwyczaj na chwilę przed i chwilę po sezonie wybieramy z Janim jakieś ciekawe miejsce do odwiedzenia. Kiedy tylko jeszcze trochę odsapnę, będziemy bookować bilety i zdaje się, że padnie na Portugalię. Natomiast jeśli nic się nie zmieni, to wiosną odwiedzimy pierwszy raz Rodos. Nie potrafię usiedzieć dłużej w jednym miejscu – ten świat jest na to stanowczo za ciekawy. Więc nawet w naszej okolicy, ciągle odwiedzamy jakieś nowe miejsca.
  10. Nie robię nic. Chodzę na długie spacery. Godzinami piję kawę. Przeglądam plotkarskie gazety. Albo gadam z kimś o niczym. Koncentruje się na tym, żeby zwolnić. Mieć czas by docenić najzwyklejsze, codzienne, proste życie.

 

 

Pewien typ turysty, z którym jest mi trudno… sobota, 14 października 2017

 

 

SYTUACJA 1

-Byliśmy już na Krecie, dwa razy na Rodos, Kos i na Zakinthos.

-O! To chyba muszą państwo bardzo lubić Grecję? – pytam pewna jednoznacznej odpowiedzi.

-Lubić?!?! Proszę pani… Ja Grecji… Nie znoszę! – odpowiada turystka.

-No, ale jak to???  To dlaczego państwo tak często tu przylatujecie???

-Bo do Grecji się jeździ! Ale Greków – nienawidzę! Jezus Maria! Jak ten kraj funkcjonuje… Przecież oni nigdy się nie śpieszą. Na wszystko mają czas. Siedzą przy tych kawach i piją je godzinami. Nie to co u nas w Warszawie! My cały czas coś robimy, pracujemy, pędzimy. Wie Pani! Do przodu! Do przodu! A ta cała Grecja, to żenada…

 

SYTUACJA 2

-Niech pani powie: jak pani może tu mieszkać? Ja bym naprawdę nie mogła.

Gryzę się w język, ale w głowie sama pojawia się odpowiedź: „przecież nikt tu pani nie zaprasza…”

-Tu wszędzie jest jeden, wielki bałagan. Wszystko rozwalone. Wszędzie brudno. Śmierdzi ściekami. Syf, malaria! Żeby pani widziała te nierówne ściany w naszym hotelu. A te fugi! Kto tak to zrobił? Ręce opadają! Jak tak można… U nas w Polsce to by coś takiego nie przeszło! Wszystko ładnie, równo.  Tu w ogóle nikt nie dba o porządek. Czy tym Grekom to nie przeszkadza?

 

SYTUACJA 3

-Dzień dobry! Wie pani co… Tych Greków, to by trzeba rozstrzelać!

-Dzień dobry…  A co się stało?

-Nie, no wie pani… Jakaś masakra… Prosiłem o wymianę pokoju, bo w łazience jest grzyb!  Rano nie chcieli mi wydać lunch boxa. Już trzeci dzień proszę o wymianę ręczników. A recepcjonistka ogólnie ma wszystko w pompie…  Ja  pięć lat pracowałem w Niemczech. Tym Grekom, to się w głowie poprzewracało! Jakby zobaczyli jak pracuje się w Niemczech! Nie, no… Z nimi to nie da rady! Oni tylko sobie siedzą i nic nie robią! Jestem w tej Grecji pierwszy i ostatni raz! Już nigdy więcej moja noga tu nie postanie!

 

[Autentyczne wypowiedzi turystów podczas wycieczek.]

***

Jeszcze do pewnego momentu pracy w turystyce, przejmowałam się tym właśnie typem turysty. Można zabrać go do najpiękniejszego miejsca  w całej Grecji, a i tak znajdzie coś co mu się nie spodoba. Z sezonu na sezon naszych turystów przybywa. Co więc logiczne – przybywa również turystów trudnych. Co jednak łączy te trzy powyższe przypadki? Nawet nie to, że tym ludziom w Grecji się nie podoba. Chodzi o coś innego… A mianowicie:

Porównują Grecję i to jak tu się żyje, do środowiska w którym oni mieszkają.

Wstyd się przyznać. Ale jeszcze na samym początku mieszkania w Grecji, często robiłam mniej więcej to samo. W głowie cały czas pojawiały mi się tego typu pytania: dlaczego się tak spóźniła? dlaczego to nie jest odpowiednio zorganizowane? a ten, to się niczym nie przejmuje? ile godzin można siedzieć przy jednej kawie? ile pieniędzy można wydawać w tawernie? kiedy on dorośnie? jak można tak późno wstawać?

Dopiero po pewnym czasie, doszło do mojej głowy. EUREKA! Coś co zupełnie zmieniło moje nastawienie do Grecji i Greków. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że dopiero po tym odkryciu zaczęłam tu naprawdę mieszkać, zakorzeniać się na stałe.

To jak funkcjonuje dany kraj, to jaki styl życia w nim dominuje, jest kształtowane przez klimat, geografię, sąsiadów, przeszłość historyczną. I wiele innych większych/mniejszych czynników. Porównywanie jednego kraju, do tego w którym się wychowaliśmy i w którym żyjemy jest czystą głupotą. To  trochę tak, jakby wchodzić do domu sąsiada i wytykać co się nam nie podoba, tylko dlatego, że  w naszym domu działa to inaczej. A w każdym domu jest inaczej! Każdy kraj, każdy naród jest inny i w tym tkwi niezwykłość tego świata. Że wszystko jest tak wspaniale różnorodne. A czy przypadkiem porównywanie innych do siebie, nie jest wynikiem kompleksów? Bo przecież w takim wewnętrznym dialogu ze sobą, podczas takiego porównywania, zawsze przekonujemy samych siebie, że u nas jest tak znacznie lepiej…

Dzisiejsze nieograniczone możliwości podróżowania, to jeden z największych skarbów naszych czasów. A o  co tak naprawdę chodzi w podróżowaniu? Każda podróż może mieć inny cel. Dla mnie, podróże do idealna okoliczność na obserwowanie tego jak mieszkają inni ludzie.  Jak organizują swoje życie. Jak wygląda ich codzienność. Co jedzą. W co się ubierają. Jak i o czym rozmawiają. Jaka jest ich przeszłość. Jakie są ich plany. O czym marzą…

 

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Co właśnie teraz słychać u mnie?… poniedziałek, 2 października 2017

Budzę się rano. Nawet nie słysząc dzwonka budzika. Na dworze jest jeszcze ciemno. Przez otwarte okno wdziera się jesienny chłód. A  ja wstaję, odkrywam kołdrę i już szykuję się, żeby wychodzić z łóżka. Zanim cokolwiek dochodzi do mojej głowy, mój wzrok ląduje na niewielkiej kartce przyklejonej do ściany obok łóżka. Jest na niej napisane:

Dziś nie masz wycieczki! Możesz spać ile ci się podoba.

Ufff… Znów śmieję się sama do siebie. Gdzieś od środka sezonu, rano działam już jak automat. Budzę się wcześnie  i od razu zbieram w trasę.  Ale tego dnia miałam wolne.

*

Dziś jest pierwszy poniedziałek października. Nasz sezon nadal trwa, ale jak zawsze pod koniec września, pracy jest mniej. Właśnie miałam kilka dni wolnych. Dokładnie posprzątałam całe mieszkanie, a na koniec wywaliłam trzy wielkie worki śmieci. Zrobiłam gigantyczne pranie i zmieniłam pościel na taką super czystą. W całym domu zapachniało świeżością, jeszcze świeższą, bo kontrastującą z bałaganem, który panował tu wcześniej. Tego dnia położyłam się wcześniej spać, z błogą świadomością, że kolejnego ranka nic nie muszę na czas. Daję słowo. Pierwszy raz od samego początku czerwca  obejrzałam cały odcinek serialu.  Zamknęłam oczy. Wszędzie panowała cisza i spokój. Za oknem chyba zaczął kropić deszcz. Z każdym ruchem stóp czułam, że wysuszona na słońcu pościel jest tak przyjemne twarda i szorstka.  Kiedy za oknem rozpadało się trochę mocniej poczułam, że piękne, gorące greckie lato, właśnie w tej chwili przechodzi w jesień. I cała Korfu z dnia na dzień będzie spokojnieć. Usnęłam, nie wiem kiedy. Padnięta. Szalenie zmęczona, ale jeszcze bardziej dumna i szczęśliwa z tego, co się tego lata działo. Dokładnie jakbym właśnie kończyła biec górski maraton.

Nasz sezon na Korfu jeszcze trwa. I będzie trwać do ostatniego samolotu, który odleci z tej wyspy. Ale wraz z jesienią wszystko spokojnieje. Nawet nie trzeba sprawdzać w kalendarzu. Jesień czuć już wszędzie.

Przyznaje się bez bicia. Co roku obiecuję sobie, że mimo nawału pracy nawet latem będę często pisać na blogu. Chyba muszę pogodzić się, że fizyczne jest to niemożliwe. Urok Sałatki  tkwi również w tym, że piszę na bieżąco, spontanicznie  o tym co właśnie teraz się dzieje.

Moi drodzy… Mądrzejsza i bardziej doświadczona o kolejne lato na Korfu donoszę, że mimo tego, że sezon jeszcze się nie skończył, to już wiem że był on dla nas fantastyczny. Co takiego się działo??? O tym będzie w swoim czasie.

Tymczasem wraz z pierwszymi dniami października, wracam do systematycznego pisania i poniedziałkowych postów, które jak co roku pojawiać się będą na blogu, w co drugi poniedziałek. Oj, tęskniło mi się za moją Sałatka. A tyle się tutaj działo…

O czym będzie kolejny post? Przyznaję, że mam zamiar strzelić sobie w kolano… Już w przyszłym tygodniu  przeczytacie o typie turysty, z którym zupełnie nie daję sobie rady.

Tymczasem! Lekkiego poniedziałku! Mam nadzieję, że macie się jak najlepiej!!!

Z CYKLU: Jadę do Grecji na wakacje – Dlaczego pod koniec sierpnia kelner zabija turystę wzrokiem?… środa, 26 sierpnia 2015

    

      Na zamówienie czekałam dłużej niż 20 minut! Lód w mojej zimnej kawie już dawno stopniał. No i  dlaczego ten kelner ma taką minę! Jakby podawał mi  kawę z łaską. Jak mu się nie podoba, to przecież nie musi tu pracować!

 

     Również i mnie takie właśnie myśli chodziły po głowie, kiedy w okolicach drugiej połowy lata spędzałam wakacje w Grecji. Kiedy w kawiarniach, tawernach, restauracjach, hotelach obsługa była po prostu niemiła.  Zupełnie zmieniłam mój punkt widzenia, kiedy pracę w turystyce poznałam od kuchni.

    Jest druga połowa sierpnia. Jest to najtrudniejszy okres, dla każdego kto pracuje w turystyce. Lwia część pracy jest już za nami. Ale za chwilę zacznie się jeden z najbardziej intensywnych okresów pracy, czyli wrzesień. Za chwilę w wycieczkowych autobusach nie będzie już dzieci. Ich miejsca zajmą emeryci, którzy do Grecji wybierają się w nieco chłodniejszym okresie. A emeryt to czasem bardzo specyficzny rodzaj turysty.

     Kiedy pierwszy sezon zaczęłam pracować w turystyce, nie mogłam uwierzyć, że praca w sezonie tak właśnie funkcjonuje. Nie wierzyłam do momentu, kiedy zobaczyłam na własne oczy. Większość osób, które latem w Grecji pracuje w kawiarniach, tawernach czy też hotelach, pracuje od połowy maja do października często po 12 – 15 godzin dziennie… bez dnia przerwy! Codziennie wykonując te same i te same czynności.

    -Kiedy umówimy się na kawę? – pytam moją koleżankę, która pracuje w kawiarence, gdzie  zaglądamy podczas trasy.

    -Najwcześniej…  jakoś w połowie października.

    Jeśli już dzień wolny się dostanie, to zazwyczaj człowiek nie jest w stanie wstać z łóżka. Śpi całą noc i cały dzień, nie mogąc z sobą zrobić w zasadzie nic sensownego. Na szczęście organizm się do takiego rytmu przystosowuje, ale kiedy kończy się sezon potrzeba często kilku tygodni, żeby znów dojść do siebie.

     Znając sposób pracowania niektórych szefów, gdybym mogła to najchętniej bym ich oskalpowała. Niewiele osób jest zatrudniona legalnie i ma papiery. Z założenia praca w turystyce ma być bardzo intensywna, ale dzięki temu można utrzymać się z niej przez cały rok. Jednak wielu szefów, zbytnio to nie interesuje. Stawki, za często podwójną ilość godzin pracy bez dni przerwy, to często  30, w porywach 40 euro za dzień. I dodatkowy komentarz „szefa”, że i tak powinno się być wdzięcznym, bo przecież oferuje pracę w dobie kryzysu i tego typu podobne bzdury.

    Ludzie przysięgają sobie, że to już ostatni sezon, że w następnym roku znajdą coś lepszego. Ale to bardzo prawdopodobne, że i następny pracodawca będzie pracować na zasadzie: wycisnąć wszystkie poty, zajechać, a jeśli się nie podoba, to jest przecież kilku innych chętnych.

     Trwa właśnie najtrudniejszy okres, dla każdego kto pracuje w turystyce. W dzisiejszym poście, taki trochę apel. Drogi turysto… Jeśli kelner nie podał Ci kawy z uśmiechem na twarzy, kucharz nie przygotował posiłku w dwadzieścia minut, a kierowca autobusu coś tam odburknął – przymknij na to oko. Ten kelner, kucharz, czy też kierowca zrobiłby teraz naprawdę wszystko, by być na Twoim miejscu i siedzieć po tej drugiej stronie baru. Pewnie nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak zrozumienie po Twojej stronie,  zwykły uśmiech, pochwalenie dobrej kawy, potrawy czy faktu, że ktoś jest na czas, potrafi poprawić  cały dzień. Zwykłe słowo „dziękuję” wypowiedziane z głębi serca, jest często ważniejsze niż napiwek. Choć i ten… również zawsze mile widziany:DDD