KORFU! Nasz najpiękniejszy filmik… piątek, 2 czerwca 2017

Przyznaje się bez bicia. W temacie Korfu często nie potrafię być obiektywna. Kilka dni temu nakręciliśmy z Janim nasz najnowszy filmik z Korfu w roli głównej. I moim zdaniem jest najpiękniejszy ze wszystkch, jakie razem zrobiliśmy. Zobaczcie sami! Korfu naszymi oczami…

Owoce granatu… sobota, 11 października 2014

    W Grecji trwa właśnie sezon na owoce granatu. Żeby je dostać, wcale nie trzeba wybierać się do sklepu. Wystarczy wyjść za miasto na spacer. Właśnie między innymi za to uwielbiam Grecję – tutaj nie można być  głodnym! Smakowite jedzonko czeka na każdym kroku…

    Najsmaczniejsze owoce granatu, to rzecz jasna – te zebrane samodzielnie. Są zazwyczaj mniejsze, niż te które kupić można w sklepie. Często wyglądają zupełnie  niepozornie. To jednak te najmniejsze, są najbardziej soczyste i najsłodsze.

 

     Jak jeść owoc granatu? Przyznam się bez bicia, że zastosowanie wielu greckich owoców i warzyw, nadal odkrywam. Pestki granatu najczęściej dodaje do śniadaniowego jogurtu z musli. Są również  intrygującym składnikiem sałatek.

    Nie można jednak zapominać, że owoc granatu to znakomity element dekoracji wnętrz domów. Wszystko z powodu kształtu i koloru, ale również przez to, że podobno owoc granatu przynosi domownikom szczęście! Dlatego u nas zawsze jest ich pełno o tej właśnie porze roku.

    A jakie Wy znajdujecie zastosowanie dla owoców  granatów? Piszcie koniecznie w komentarzach!

  e f g

 

To nie bajka…

Jest to bajka biorąca udział w „Wielkim Konkursie Blogowych Bajek”.

    -Mamusiu… A dlaczego wszystkie bajki kończą się zdaniem: „i żyli długo i szczęśliwie…”? – spytała mała koza, o bardzo wdzięcznym imieniu  – Tosia.

   -Córeczko… – zaczęła Kozia Mama. –Skąd ty wynajdujesz takie trudne pytania?

   -Nie wiem… Chyba same do mnie przychodzą. – odpowiedziała skromnie Tosia.

    Była godzina za dwadzieścia ósma. I tak jak codziennie, dokładnie o tej samej porannej porze, Kozia Mama czesała swoją córkę. Na zewnątrz mogło wiać, padać, śnieżyć czy też mogło nawet być i trzęsienie ziemi. Ale bródka Tosi… Ta zawsze musiała być ładnie uczesana. Zawsze również był to warkoczyk, koniecznie dobierany.

     Czekając, aż mama zaparzy sobie kawę, z dodatkiem mleka – koziego rzecz jasna, koza Tosia przysiadała spokojnie. I kiedy powietrze wypełniał zapach świeżo parzonej kawy, oznaczało to, że Kozia Mama jest już gotowa do swojej pracy. Nie śpiesząc się nigdzie, Mama zaczynała pleść Tosi warkoczyk. Obie niezwykle lubiły tę poranną chwilę.

     Mimo, że codziennie był to dobierany, za każdym razem warkoczyk wyglądał zupełnie inaczej. I ani Tosia, ani jej mama nie miały pojęcia,  co na ten wygląd wpływało. Raz był cieńszy, za drugim razem grubszy, czasem wywijał się do przodu, a czasem z niewiadomych przyczyn sam się rozplątywał. Tak jakby ten niewielki, dobierany warkoczyk  miał swój charakter i swoje własne nastroje. Jedno było jednak pewne i sprawdzało się zawsze. Jeśli warkoczyk wychodził ładnie (a nie zdarzało się to zbyt często –  mniej więcej raz na dwa tygodnie) znaczyło to, że dzień będzie bardzo udany.

       Tosia uwielbiała patrzeć na skupione oczy swojej Koziej Mamy, kiedy ta koncentrowała się na pracy. I właśnie w tym to momencie, do głowy wpadały jej najróżniejsze pytania. To  wtedy,  oczy Koziej Mamy wydawały się wszystko, dosłownie wszystko wiedzieć.

   -Mamusiu… Chciałabym cię jeszcze o coś spytać.

   -Tak, słucham cię córeczko.

   -No bo… Dlatego że… Bo jeśli tak pięknie kończą  się wszystkie bajki, to w takim razie… Mamo… Gdzie podział się  twój książę?

   -Jaki książę? Tosiu, co też przyszło ci do głowy?

   -No ten…! Tak jak z tej wczorajszej bajki… Ten z wczorajszej też był taki przystojny, tak jak i z tej przed i przed przedwczorajszej… I tej z ubiegłego tygodnia. Oni zawsze przyjeżdżają na białym koniu, a później to już się z nimi tylko żyje  „długo i szczęśliwie”. Nie musi być już tak  koniecznie na białym koniu, ale mamusiu… Gdzie właściwie podział się mój tatuś?

    Kozia Mama już prawie  kończyła zaplatanie warkoczyka, kiedy nagle ten sam wypadł jej z dłoni. Delikatne włosy Tosi rozplątały się na wszystkie strony. Mama odwróciła się i znów sięgnęła po swoją kawę. Nastała dłuższa chwila ciszy.

   -Tosiu! Jak będziesz tyle gadać, to się dziś na pewno spóźnisz  do koziej szkółki. A dziś przecież macie sprawdzian ze skoków przez płotki! Jest już za piętnaście ósma!!!

   -Ojej… Ale ja tylko pytałam… Nie wiedziałam, że nie można… – powiedziała Tosia i schyliła swoją kozią bródkę.

   -A mamusiu…

   -Co!!!??? – krzyknęła Kozia Mama.

   -Chciałam jeszcze wiedzieć… A dlaczego na tych wszystkich bajkowych obrazkach każda księżniczka ma takie piękne, długie, kręcone i zawsze jasne włosy? Pamiętam, jak mówiłaś kiedyś że ja też jestem twoją księżniczką… Ale… Bo… Ja takich włosów wcale nie mam… Czy to znaczy, że kłamałaś? Oh… Jak ja bym chciała mieć właśnie takie… piękne… długie… kręcone… żeby były jasne i najlepiej jeszcze takie  świecące…

    -Twoje włosy są bardzo ładne! – mówiąc to Kozia Mama odłożyła swoją kawę i znów spokojnie zabrała się za plecenie  warkoczyka.

    -Wcale nie są… Powiedzmy sobie prawdę… Są proste jak druty i jest ich za mało. Mój warkoczyk jest cieńszy niż mój własny ogonek. Coś mi się wydaje, że księżniczki to tak wcale nie wyglądają. Przecież oglądałyśmy razem w tych bajkowych książkach.

    -A tak w ogóle… – Tosia mówiła dalej. – Jak  mi już zrobisz  ten warkoczyk, to zawsze jak  przyjdę z  koziej szkoły,   prawie nic z niego nie zostaje.

   -Bo twoje włosy Tosiu… One są po prostu frywolne! – odpowiedziała Kozia Mama.

   –Frywolne? Fajnie brzmi. Ale co to znaczy?

   -Że są wesołe, robią sobie co chcą, bo tak właśnie  im się podoba!

   -Oooo!!! To one są dokładnie takie jak ty mamusiu? –Tosia nie miała pojęcia, co takiego powiedziała, ale na twarzy mamy pojawił się ogromny uśmiech. Jej wargi rozchyliły się tak mocno, że widać było wszystkie zęby. A przyznać trzeba, że uzębienie Kozia Mama miała wspaniałe.

   -Dokładnie… One są takie jak ja… – powiedziała mama na dłuższą chwilę przymykając oczy, po czym znów się zapomniała i wypuściła z rąk warkoczyk.

    -Oj mamusiu! Znów ci się nie udało! W takim tempie, to ja na pewno  spóźnię się do  koziej szkoły i obleje test ze skoków przez płotki. Mamusiu, co się dzisiaj z tobą dzieje! Zobacz! Już za siedem minut dochodzi  ósma.

    -Masz racje, musimy się pośpieszyć… Ale poczekaj chwilkę. Jeszcze tylko jeden łyk kawy.  – odpowiedziała mama.

     Kozia Mama znów odwróciła się w stronę okna i chwyciła za swój kubek z kawą. Na zewnątrz świeciło słońce, a na niebie nie było ani jednej chmury. Dzień zapowiadał się na przepiękny. Liście na drzewach poruszał delikatny wiatr, w którym czuło się zwiastun gorącego lata. Wszystkie kwiaty już rozkwitły, a była to dopiero zapowiedź tego jak piękne będą za  kilka następnych dni. Przedzierające się przez liście promienie słońca, ganiały za sobą, jakby grając w sobie tylko znaną wesołą grę.

    -Mamusiu! Jest za pięć ósma… Teraz to jestem już pewna, że  spóźnię się do tej szkoły.

    Kozia Mama jak gdyby nigdy nic, nadal trzymała kubek  z kawą i spokojnie wypiła kilka następnych łyków. Patrząc w okno i delektując się aromatem, przez cały czas myślała nad pytaniem swojej córki: gdzie podział się  jej tata? Tosia już właściwie zapomniała  o zadanym chwilę wcześniej pytaniu. Jednak Kozia Mama wiedziała dobrze, że jeszcze kiedyś ono Tosi się przypomni. Jeśli nie jutro, to pojutrze, za trzy dni, na pewno  kiedyś.

      Tosia miała 6 lat  i właśnie w tym roku kończyła pierwszą kozią klasę. Nawet przez bardzo wysokie  płotki skakała wyjątkowo sprawnie. Była niesamowicie żywotna i miała całą gromadę kozich koleżanek. Wszyscy ją lubili, a wraz ze swoją mamą wiodła przyjemne, wesołe i spokojne  życie. Pewnie nigdy by jej niczego nie brakowało, gdyby nie fakt, że wszystkie inne kózki  ze szkoły odbierali rodzice. Mama z tatą. Tata z mamą.  Albo razem, albo na przemian. Kiedy urosła na tyle, żeby zauważyć, że jej sytuacja jest wyjątkowa, zaczęła się zastanawiać gdzie podział się  jej tata.

    Tosia nawet nie wiedziała, jak to jest mieć oboje  rodziców, więc taty jej zbytnio nie brakowało. Tylko, kiedy widziała jak do szkoły przychodzą inni tatusiowie,  robiło się jej trochę smutno. „Fajnie by było gdybyśmy czasem mogli poskakać  gdzieś we trójkę.” – myślała od czasu do czasu. „Szkoda…”. Ale życie przecież toczyło się dalej.

     -Mamusiu! – krzyknęła do Koziej Mamy Tosia. – Jest już za dwie, a warkoczyk jeszcze nie gotowy! Nie mam pojęcia, co takiego się z tobą dzieje, ale na sprawdzian dziś już nie zdążymy! Pośpiesz się trochę, to być może  zdążę na drugą lekcję. Będziemy mieć przyrodę.

   -Wiesz co Tosiu… Chciałam ci coś powiedzieć… – zaczęła Kozia Mama.

   -Mamo, nie teraz! Teraz dokończ ten  warkoczyk!

    Mama odłożyła swoją  kawę i wróciła do zaplatania. Robiła to  spokojnie i nieśpiesznie, jakby czas na chwilę stanął.

    -Wiesz, wpadłam na pomysł, że może nie pójdziesz dziś do szkoły?

    -A to niby dlaczego?!

    -Tak po prostu, bez większego powodu. Nie będzie żadnej katastrofy, jeśli obie zrobimy sobie dzień wolnego. Jak myślisz?  Skoki nadrobisz jutro, a lekcje przyrody nadgonimy  już razem. Możemy najpierw iść do kina, albo może na jakąś pizzę? Marzy mi się… Taka pizza pełna świeżej trawy.

   -A może w takim razie, zrobimy jedno i drugie. Najpierw do kina, a później na pizzę? Albo odwrotnie…? Mamusiu! Jestem za! Co za pomysł!

   -Tosiu, wiem że czasem może  być ci smutno, bo brakuje ci taty. Tak to jednak w życiu bywa, że nie wszystko układa się tak jak byśmy tego chcieli. Powiem ci coś ważnego Tosiu… Życie… Ono rzadko kiedy bywa bajkowe i idealne.  Królewicze na białych koniach, ich tak naprawdę nie ma… A księżniczki i królewny… Wiesz, nikt nie ma aż takich pięknych włosów. Czy widziałaś kiedyś, żeby włosy którejkolwiek kozy, pokryte były brokatem?

   -Jak to! Ale widziałam przecież na obrazkach! Czasami też widać takie w telewizji!

   -Te na obrazkach są tylko namalowane. Mam również poważne podejrzenia, że i te w telewizji nie są prawdziwe. Zdaje się, że są doczepiane, o ile to nie peruki.

   -Ojej… Naprawdę…?

   -Tak kochanie. Prawdziwe życie to nie bajka. Ale  mimo tego może być po prostu wspaniale! Zobacz jaka piękna jest dziś pogoda.  Za kilka dni będzie pierwszy dzień lata.  A za chwilę czeka nas kino i pizza z podwójną porcją trawy. Albo wiesz co… Może skoczymy też na jakieś lody? Zobacz jak  ślicznie udał się dziś twój warkoczyk!

Konkurs na Blog Roku 2012… wtorek, 29 stycznia 2013

 
   Żeby sałatka smakowała dobrze – trzeba ją wymieszać! Dlatego w „Sałatce po grecku” panuje wieczne zamieszanie. Te greckie opowieści z życia wzięte przeplatają greckie smaki, zapachy, zwyczaje, miejsca i codzienne inspiracje.
 
 
 
 
   Ten blog bierze udział w konkursie Onetu „Blog Roku 2012”.  Jeśli jesteś jego czytelnikiem i masz ochotę – zagłosuj! Głosowanie trwa do 31 stycznia, do godziny  12.00.
 
 
   Aby zagłosować na „Sałatkę” pod numer 7122należy wysłać smsa o treści  A00723(znaki w środku oznaczają cyfry „zero”).
 
   Koszt smsa wynosi 1,23 zł, a jego dochód przeznaczony jest na cele charytatywne.
 
   Dziękuję za każdy oddany na “Sałatkę”  głos!
 
 
 
 
 
 
 
 
Przeczytaj więcej…