Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Co słychać u nas?… poniedziałek, 30 kwietnia

 

Praca wre!

 

Lubię, kiedy wczesnym rankiem pierwsze co słyszę po przebudzeniu, to śmiech naszej sąsiadki Kateriny. Głęboki i doniosły. Kiedy Katerina się śmieje, to dudni cały nasz dom. Już od początku kwietnia, w domu naszych sąsiadów dopiero się działo. Przycinanie drzew i krzewów. Sadzenie kwiatów. Malowanie na biało krawężników. Pranie i wietrzenie wszystkiego, a przede wszystkim zakurzonych zimą dywanów. Kiedy cały proces czyszczenia domu po zimie się zakończył, na drzwiach wejściowych Katerina zawiesiła ozdobę w postaci łódki na falach, z wielkim napisem „lato!”, czyli kalokieri. Tak, tak! Sezon wiosenno – letni, trwa już w Grecji na całego. Również dla mnie prawie cały kwiecień był okresem przygotowań do lata.

 

Marzec zdominowała choroba Janiego, dlatego kwiecień był dla mnie szalenie pracowity. Ale… Ale… Nie dajmy się zwariować! Jak co roku, na chwilę przed rozpoczęciem sezonu na Korfu, wybraliśmy się na małe wakacje. Tym razem padło na Hydrę! To właśnie tam ładowaliśmy baterie przed sezonem. Chwilę po powrocie, przykułam się do biurka i zaczęłam pracować jak szalona. To już piąty rok prowadzenia własnej firmy. Na samym początku było to mało możliwe. Ale teraz nawet pracując bardzo intensywnie nauczyłam się znajdować czas na rzeczy, które lubię i czas dla siebie.

Kiedy patrzyłam z jakim zacięciem moja sąsiadka przygotowuje swój dom na lato, pomyślałam, że z taką samą intensywnością ja przygotowuje się do sezonu. Na lato warto przygotować wszystko, ale koniecznie pamiętać trzeba również o sobie. Z wielkich pudeł, które mam głęboko w szafie, wyciągnęłam swoje letnie ubrania. Wszystkie beże i biele, zwiewne spódnice i sukienki, moje ukochane motywy marynarskie. Zrobiłam gigantyczne pranie i pomyślałam, co by na lato dokupić sobie jeszcze. Kiedy zaczęły nadchodzić paczki z białymi espadrylami i koszulkami na lato, które zamówiłam w internecie, w międzyczasie wybrałam się do kosmetyczki na pierwszy tego lata niepoważnie różowy pedicure. Ta radość, kiedy pięknie pomalowane paznokcie wystają z przepięknych letnich sandałków, zna każda kobieta. Wtedy też poczułam – tak, ja już mam w sobie lato!

Znajdowanie czasu dla siebie, udaje mi się coraz sprytniej. Wszystko dzięki… dobrej organizacji! Już od bardzo długiego czasu praktykuję zwyczaj, że w każdy czwartek oglądam klasyki kina, a w każdą niedzielę – lekką komedię, które dobrze nastrajają mnie na tydzień. Co dwa tygodnie koniecznie – wypad do kina! Od jakiegoś czasu ubolewałam nad tym, że nie mam zbyt wiele czasu na czytanie książek i gazet. Ale już znalazłam swój sposób. Wprowadziłam dwa nowe zwyczaje. Co noc, przed zaśnięciem, przez pół godziny czytam. Zawsze też przed rozpoczęciem pracy,  przed dotknięciem się czegokolwiek, czytam jeden cały artykuł prasowy. Dzięki temu jestem na bieżąco i z książkami i z gazetami. Nie wyobrażam już sobie funkcjonowania bez tych dwóch zwyczajów! Małe rzeczy, a potrafią podnieść jakość życia.

 

Wakacje na Hydrze

Hydra

 

Tymczasem… Przyznaje się bez bicia… Wypad na Hydrę, nie był takim do końca beztroskim wypoczynkiem. Dokładnie 11 kwietnia, kiedy byliśmy na wyspie, zdalnie koordynowałam przebieg naszej pierwszej w tym sezonie wycieczki po Korfu. Tak! W tym roku wystartowaliśmy 11 kwietnia! Pozdrowienia dla naszych pierwszych w tym sezonie turystów!

 

WIDOKI KORFU, 11 kwiecień

 

A później były kolejne, mniejsze trasy. W kwietniu wystartowaliśmy z darmowym produktem w postaci nagrań video – „Trzy kroki: Jak przygotować wakacje na Korfu”, do których pobrania możecie zapisać się TU! na naszej stronie internetowej. Stworzyliśmy z Janim filmik, który pokazuje naszą wycieczkę MIEJSCA KORFU. A dosłownie na dniach, gotowe będą następne!  Na moim koncie Instagram, raz w tygodniu zaczęłam kilkumintowe serie Live na temat Grecji i Korfu. Bardzo spodobała mi się ta forma kontaktu z Wami, więc co tydzień będą kolejne Live! W międzyczasie również, podszkoliłam się w temacie kilku zagadnień z historii i Korfu. I… zebrałam i schowałam wszystkie materiały mojej książki. Na teraz – wywieszam białą flagę. Książka już jest… Ale znów nie jest to wersja, która mi się podoba. Dlaczego? Nie mam pojęcia… Na tym etapie, czuje że ta książka musi jeszcze poczekać. A może tak jest, że ona się jeszcze dzieje??? Wszystkie jej materiały schowane, na tę chwilę zamknięte. Również po to, żeby rozpocząć nowy projekt. Czuje, że już przyszła odpowiednia pora. Już zaczęłam… Pracę nad moim autorskim przewodnikiem po Korfu…!

Powoli czas pakować walizki. Kochani, jest to ostatni post  z cyklu: „Zacznij lekko poniedziałek”, przed sezonem letnim. Kolejny – będzie jesienią. Co prawda co roku obiecuję i sobie i Wam, że latem posty będą się pojawiać równie systematycznie jak jesienią i zimą. Teraz wiem, że zwyczajnie nie jestem w stanie dotrzymać tego słowa. W założeniu jest – jeden post na tydzień. Tyle jest super i tego się trzymam. A co będzie w praktyce??? Życzcie nam WSPANIAŁEGO SEZONU!!! To już nasz piąty sezon na KORFU!

 

 

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Co właśnie teraz słychać u mnie?… poniedziałek, 2 października 2017

Budzę się rano. Nawet nie słysząc dzwonka budzika. Na dworze jest jeszcze ciemno. Przez otwarte okno wdziera się jesienny chłód. A  ja wstaję, odkrywam kołdrę i już szykuję się, żeby wychodzić z łóżka. Zanim cokolwiek dochodzi do mojej głowy, mój wzrok ląduje na niewielkiej kartce przyklejonej do ściany obok łóżka. Jest na niej napisane:

Dziś nie masz wycieczki! Możesz spać ile ci się podoba.

Ufff… Znów śmieję się sama do siebie. Gdzieś od środka sezonu, rano działam już jak automat. Budzę się wcześnie  i od razu zbieram w trasę.  Ale tego dnia miałam wolne.

*

Dziś jest pierwszy poniedziałek października. Nasz sezon nadal trwa, ale jak zawsze pod koniec września, pracy jest mniej. Właśnie miałam kilka dni wolnych. Dokładnie posprzątałam całe mieszkanie, a na koniec wywaliłam trzy wielkie worki śmieci. Zrobiłam gigantyczne pranie i zmieniłam pościel na taką super czystą. W całym domu zapachniało świeżością, jeszcze świeższą, bo kontrastującą z bałaganem, który panował tu wcześniej. Tego dnia położyłam się wcześniej spać, z błogą świadomością, że kolejnego ranka nic nie muszę na czas. Daję słowo. Pierwszy raz od samego początku czerwca  obejrzałam cały odcinek serialu.  Zamknęłam oczy. Wszędzie panowała cisza i spokój. Za oknem chyba zaczął kropić deszcz. Z każdym ruchem stóp czułam, że wysuszona na słońcu pościel jest tak przyjemne twarda i szorstka.  Kiedy za oknem rozpadało się trochę mocniej poczułam, że piękne, gorące greckie lato, właśnie w tej chwili przechodzi w jesień. I cała Korfu z dnia na dzień będzie spokojnieć. Usnęłam, nie wiem kiedy. Padnięta. Szalenie zmęczona, ale jeszcze bardziej dumna i szczęśliwa z tego, co się tego lata działo. Dokładnie jakbym właśnie kończyła biec górski maraton.

Nasz sezon na Korfu jeszcze trwa. I będzie trwać do ostatniego samolotu, który odleci z tej wyspy. Ale wraz z jesienią wszystko spokojnieje. Nawet nie trzeba sprawdzać w kalendarzu. Jesień czuć już wszędzie.

Przyznaje się bez bicia. Co roku obiecuję sobie, że mimo nawału pracy nawet latem będę często pisać na blogu. Chyba muszę pogodzić się, że fizyczne jest to niemożliwe. Urok Sałatki  tkwi również w tym, że piszę na bieżąco, spontanicznie  o tym co właśnie teraz się dzieje.

Moi drodzy… Mądrzejsza i bardziej doświadczona o kolejne lato na Korfu donoszę, że mimo tego, że sezon jeszcze się nie skończył, to już wiem że był on dla nas fantastyczny. Co takiego się działo??? O tym będzie w swoim czasie.

Tymczasem wraz z pierwszymi dniami października, wracam do systematycznego pisania i poniedziałkowych postów, które jak co roku pojawiać się będą na blogu, w co drugi poniedziałek. Oj, tęskniło mi się za moją Sałatka. A tyle się tutaj działo…

O czym będzie kolejny post? Przyznaję, że mam zamiar strzelić sobie w kolano… Już w przyszłym tygodniu  przeczytacie o typie turysty, z którym zupełnie nie daję sobie rady.

Tymczasem! Lekkiego poniedziałku! Mam nadzieję, że macie się jak najlepiej!!!

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Co daje człowiekowi bezczynne gapienie się w morze?… poniedziałek, 27 marca 2017

Każdy coś takiego od czasu do czasu ma. Nie wiadomo kiedy,  nazbierało mi się kilka deadline’ów. Ze skrzynki mailowej wypełzły  nieodpowiedziane wiadomości, w typie „na wczoraj”. Na głowie szykowanie się do podróży, bookowanie wszystkiego, sprawdzanie godzin i połączeń. Niezapłacone rachunki, przyczepione do lodówki krzyczą żeby natychmiast coś z nimi zrobić. W domu bałagan. Niewywieszone pranie i następne już dopraszające się swojej kolejki. I jeszcze na dodatek przeciekająca  rura od kaloryfera. To nieznośne, terroryzująco monotonne kap! kap! kap! Nie wiadomo w co włożyć ręce. Z tego wszystkiego rozbolała mnie głowa. Pomyślałam, że jeśli nie uspokoje myśli, to zwariuje. I tym samym postanowiłam się przejść.

Od  dziecka, moim wielkim marzeniem było to, by mieszkać nad morzem. I mam teraz  to szczęście. Uwielbiam morze. Szum fal. Jego kolor, jego zapach. Kiedy wychodzę na spacer, to zazwyczaj idę przejść się nad morze. Podobno człowiekowi dobrze robi, kiedy będąc w otwartej przestrzeni może patrzeć daleko, daleko przed siebie.

Szłam powoli, a przez cały ten czas towarzyszył mi szum fal. Myśli kłębiły się w mojej głowie, tak że zwoje mózgu dosłownie aż bolały. Jeszcze to… Jeszcze tamto! Jak ja mam zdążyć z tym?! Kiedy załatwić tamto? A to?? A gdzie, a kiedy? Na ile, a za ile. To było na wczoraj. To trzeba na jutro. Prawda, że też „to” znacie…? Gdyby tylko istniał taki guzik, po którego  naciśnięciu, można wyłączyć ten rozbablany mózg. Taki „guzik” – on istnieje. Każdy ma gdzieś swój.

 

Szłam jakieś piętnaście minut. W miejscu gdzie kończy się asfaltowa droga i stoi niewielki, ostatni na tej uliczce domek, rosną trzy dorodne sosny. Między nimi jest niewielka ławka i  trochę  prowizoryczny stolik. Już z daleka widziałam że ktoś tam siedzi. Dwaj typowi greccy dziadkowie przynieśli nawet ogrodowe krzesła, żeby siedziało się im wygodniej. W małych filiżankach mieli grecką kawę [jak robi się grecką kawę – przeczytasz TU!] i małą butelkę ouzo [wszystko o ouzo przeczytasz TU!]. Siedzieli razem w milczeniu i popijając raz ouzo, raz  kawę, gapili się w morze.

Morze tego dnia było zupełnie spokojne. Pogoda piękniejsza być nie mogła. Ciepłe marcowe słońce, zero wiatru. Możnaby tak siedzieć, czy spacerować godzinami.

Kiedy przechodziłam obok nich spowolniłam krok do granic możliwości, a kiedy już przeszłam nie mogłam się powstrzymać by się obrócić i spojrzeć na nich raz  jeszcze. Wszystko to razem wyglądało tak cudownie łagodnie i spokojnie. Jakby nigdzie im się nie śpieszyło. Jakby żaden życiowy problem, głębiej ich nie dotykał.  A promienie marcowego słońca na twarzy, widok i zapach morza, oraz smak ouzo i kawy, były największymi przyjemnościami życia, które dają najprawdziwszą rozkosz.

Grecy mają w sobie coś takiego.  Że potrafią największą przyjemność czerpać ze skrajnie prostych rzeczy. Wyjąć z głowy wszystkie problemy, tak by było w niej miejsce na cieszenie się życiem.  To jest w nich najpiękniejsze.

Odeszłam nieco dalej. I kiedy byłam już sama usiadłam na wielkim kamieniu, z boskim widokiem na morze. Gapiłam się tak bezczynnie, nie licząc czasu. Do domu wróciłam inna. Zabrałam się za to co miałam zrobić ze spokojem. Zrobiłam co mogłam. Na jutro zostawiłam tego co nie dałam rady już zrobić. Spać poszłam trochę później, ale jeszcze w łóżku poczytałam  książkę. Pod koniec dnia wiedziałam, że wszystko po prostu jest ok.

Kiedy mózg zaczyna bezsensownie beblać, istnieje przycisk, którym można go wyłączyć. Każdy ma swój. U mnie jest nim gapienie się w morze…

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – BURANI – najbardziej szokujące święto Grecji… poniedziałek, 21 marca 2016

Obchody burani w Tirnavos

Obchody burani w Tirnavos

W tym roku Wielkanoc obchodzona jest w Grecji wyjątkowo późno – Wielka Niedziela przypada na 1-go maja. Tydzień temu zakończył się hucznie obchodzony w Elladzie karnawał i tym  samym rozpoczął się Wielki Post. Natomiast w ubiegły poniedziałek obchodzono święto zwane Kathara Deftera (czyli „Czysty Poniedziałek”). Podczas typowych obchodów tego święta, Grecy całymi rodzinami udają się na łono natury. Jedzą postne potrawy i puszczają latawce. Ten uroczy zwyczaj puszczania latawców w zwiastujący wiosnę poniedziałek, jest najbardziej charakterystycznym elementem Kathara Deftera. Jednak w zależności od regionu, obchody tego szczególnego dnia mogą znacznie się różnić.

W miasteczku Galaksidi (o samym Galaksidi przeczytasz TU!) organizowane są bitwy na mąkę, nazywane alevropolemos. Moją relację z jednej z mącznych bitew znajdziesz TUTAJ! Natomiast klikając TU! możesz przeczytać mój artykuł dla „Poznaj Świat”, który jakiś czas temu znalazł się w internetowym archiwum.  A zaglądając TUTAJ! przeczytasz post, na temat obchodzenia Kathara Deftera w miejscowości Distomo, gdzie tego dnia również dzieje się wiele ciekawego. Przebrani w kozie skóry mieszkańcy, tańczą na rynku potrząsając przy tym wielkimi dzwonami. Jak widać obchody Kathara Deftera to szalenie ciekawy temat. Natomiast jest pewne miejsce w Grecji, gdzie obchody tego dnia są nie tyle nawet ciekawe, co wprost – szokujące…

Co prawda… Teoretycznie… Planowałam nawet i jechać, ale… Hmmm… Przyznam, że trochę się po prostu boje… Ale… Zacznijmy od samego początku…

W niewielkiej miejscowości o nazwie Tirnavos w środkowej Grecji, co roku od ponad dwustu lat organizowane jest święto nazywane  burani. Tego dnia gromadząc się w głównej części miasta, w wielkim kotle  mieszkańcy gotują postną,  szpinakową zupę, od której powstała nazwa tego święta. Przebrani w karnawałowe stroje tańczą, śpiewają, bawią się. Co w tym szokującego? W tym co prawda  jeszcze nic… Głównym motywem świętowania, nie jest jednak szpinakowa zupa, a… penis! Tego dnia wszystko, dosłownie wszystko przybiera w Tirnavos kształt penisa. Pączki, czekoladki, lizaki, butelki z uzo i tsipuro, breloczki, gwizdki i najróżniejsze gadżety. Kilku mężczyzn ze sztucznymi penisami o gigantycznych rozmiarach, wędruje po głównej części miasta, na każdym kroku pozwalając sobie na daleko idące żarty. Tego dnia do Tirnavos zjeżdżają się Grecy z całej Ellady. Jednak każdy, kto podczas Kathara Deftera znajdzie się w Tirnavos musi zdawać sobie sprawę, z tego co go tam spotka i powinien koniecznie  uzbroić się w solidną porcję dystansu do wszystkiego co się dzieje. Wszędzie słychać ludowe przyśpiewki o zbereźnych tekstach, co chwile ktoś wykrzykuje erotyczne wierszyki lub radośnie wymachuje sztucznym penisem. Co roku w greckiej telewizji pojawiają się relacje z obchodów świętowania, a ja za każdym razem kiedy je widzę, szczerze współczuje relacjonującym obchody burani dziennikarkom.

Skąd jednak wzięło się w Tirnavos takie szokujące święto? Dokładnych korzeni nie ustalono. Ale najbardziej prawdopodobna wersja mówi o tym, że święto ustanowił jeden z ówczesnych sułtanów (Grecja była wtedy pod panowaniem tureckim). Region, w którym znajduje się Tirnavos w XVIII wieku został zdziesiątkowany przez epidemie i żeby zwiększyć przyrost naturalny zostało wprowadzone święto płodności. Co prawda dawniej udział kobiet w tym świętowaniu był surowo wzbroniony, ale dziś o tym zakazie nikt już nawet nie pamięta.

Burani jest świętem  szokującym, ale przede wszystkim jest szczególnie ciekawym przykładem jak barwnie mieszają się w Grecji różne tradycje. Kathara Deftera, to z założenia święto kościelne. I choć kościół przymyka oko na to, co tego dnia dzieje się w Tirnavos, to wciąż głównym daniem jest postna zupa.  To jak dziś wyglądają obchody burani, to przykład ludowej, regionalnej tradycji. Co jednak najbardziej ciekawe to fakt, że wiele elementów które przewija się podczas obchodów nie tylko burani w Tirnavos,  ale również podczas alevropolemos w Galaksidi, czy też tańców  w kozich skórach w Distomo, to wciąż żywy wpływ starożytnych świąt ku czci Dionizosa. Gdzie kontretnie kryją się te wpływy? Podczas  świętowania ku czci Dionizosa lub też Pana, starożytni Grecy przebierali się właśnie w kozie skóry, a takie przebrania w obchodach tych trzech  świąt pojawiają się bardzo często. Wątki erotycznę są tu na każdym kroku. Wino leje się strumieniami  i jak podczas starożytnych świąt dionizyjskich wszyscy tańczą, bawią się i śpiewają na całego.

Co prawda mówią, że ciekawość, to pierwszy stopień do piekła. Ale pewnie, któregoś dnia wybiorę się do Tirnavos w czasie Kathara Deftera, bo muszę zobaczyć to na własne oczy.

Jak wygląda świętowanie burani w Tirnavos? Przymrużcie oczy, nabierzcie trochę dystansu i zobaczcie sami…

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Postanowiłam spełnić kolejne marzenie… poniedziałek, 20 października 2014

   Postanowiłam spełnić moje kolejne marzenie, bo lista tych oczekujących jest jeszcze spora. Dziś nie będzie zbyt długo, dlatego że właśnie się pakujemy. Mam jednak zamiar zabrać tylko kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Parę ubrań. Koniecznie aparat. Jedna książka. Jakaś  kolorowa gazeta. Już tak bardzo nie mogę się doczekać!!! Zawsze było „coś”  co stało na przeszkodzie, przez co  na tę podróż czekałam aż trzy lata! Sprawy tak bardzo się konkretyzują, kiedy ustali się dokładną datę…

     Już jutro wieczorem wsiadamy na statek, który obierze kierunek… SANTORINI!!!  Dalej, będzie już tylko –  bajecznie pięknie! Nie mamy żadnych planów, prócz po prostu – „być”. Jedynym przygotowaniem będzie dla mnie długa rozmowa z moją dobrą znajomą, przewodniczką po Santorini, z którą w każdy piątek pływałyśmy  z Kerkiry na Paxos. Na przypadkowej kartce wyrwanej z notesu, Michaela zapisała mi wszystko co na temat Santorini powinnam wiedzieć. Gdzie pójść. Co zobaczyć. Co zjeść. Kogo pozdrowić. To tyle na dziś… Muszę już uciekać! Mam nadzieję, że macie się dobrze! Lekkiego poniedziałku kochani!!! No, to ja zmykam!

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Również na Korfu, prawdziwy szewc nie pracuje w poniedziałki… poniedziałek, 6 października 2014

      Któregoś poniedziałku wybrałam się na spacer po mieście Korfu. Tak po prostu, żeby zgubić się chodząc bez celu i bez żadnego konkretnego powodu. Weszłam w najwęższą kantounie (tak w mieście Korfu nazywane są wąskie uliczki, starego weneckiego miasta) jaką udało mi się znaleźć. Przeszłam w prawo. Później w lewo. I rzeczywiście, chwilę potem zupełnie zgubiłam drogę. A o to w tym mieście wcale nietrudno.

      Rozejrzałam się wokoło.  Stare weneckie kamienice i suszące się na słońcu pranie. Samo południe. W mojej głowie myśl: „jak to dobrze, że akurat dziś mam wolne, nie muszę pracować”. O! ktoś jeszcze dzisiaj też nie poszedł do pracy…

     W jednej z kamieniczek, nad drzwiami napisane, że w środku jest zakład szewski. Zamknięty jednak dosłownie na wszystkie spusty.  No, tak… Widocznie tak samo jak w Polsce, również w Grecji, szanujący się szewc w poniedziałek nie pracuje. Wytłumaczenie polskie zapewne znacie (dla przypomnienia: w poniedziałek szewc nie chodzi do pracy, bo w niedziele pije!). Tutaj na Korfu, nie trzeba się jednak z niczego tłumaczyć…

    Obok dwóch wiszących na sznurku  butów, na niewielkiej tabliczce było  napisane:

 

Przyjdę jutro. Spiros

 

      Miłego poniedziałku kochani! Pamiętajcie, żeby dziś się zbytnio nie przemęczać. Przecież świat się od tego nie zawali…;)))

***

     Jest to pierwszy po wakacjach post z poniedziałkowego cyklu. Posty „Zacznij lekko poniedziałek” pojawiać się będą w co drugi poniedziałek rano. Przyjemnego czytania!