WIELCY GRECY. Dimitris Mitropanos. Czyli o tym, że Grecy prócz śmiać się, kochają również płakać… niedziela, 26 marca 2017

Dimitris Mitropanos

Dimitris Mitropanos

Siedzieliśmy z przyjaciółmi, którzy w te wakacje byli w Grecji i zakochali się w niej po uszy. Siedzieliśmy, gadaliśmy i piliśmy czerwone wino.

-A posłuchaj tego! To jest po prostu genialne…

I w jednym z polskich mieszkań rozbrzmiał głos Dimitrisa Mitropanosa. Mimo, że był sam środek szarej, polskiej zimy, daleko od Ellady ten specyficzny głos, śpiewający w zupełnie innym języku, ponownie zrobił na kimś potężne wrażenie.

Prawdziwa muzyka, nie ma  granic. Nie trzeba znać ani nut, ani rozumieć  słów, żeby ją prawdziwie czuć. Muzyka Mitropanosa jest idealnym tego przykładem.

Miałam wielkie szczęście, dotknąć już właściwie historii. Zdążyłam być na jego koncercie (przeczytasz o tym TUTAJ!). Kilka miesięcy później Mitropanos zmarł. Grecja pożegnała jednego ze swoich największych piosenkarzy.

Dimitris Mitropanos (1948 – 2012)  był, jest i z pewnością zawsze w Grecji będzie uwielbiany. Jest przedstawicielem tzw. muzyki ludu, nazywanej w Grecji laika (gr. laos = lud).  Urodził się w Trikali. Wychowany był przez matkę, bez ojca. Śpiewał od najmłodszych lat.  Jego pierwszym największym  hitem była piosenka opisująca Saloniki (kliknij TU!).

Śpiewał od małego, przez całe życie, z najlepszymi muzykami, dla najlepszych kompozytorów, najlepszych autorów tekstów. Był również zaangażowany politycznie, zdecydowanie opowiadając się za komunistami. Plotki mówią, że był uzależniony od alkoholu. Kiedy słucha się jego wypowiedzi w wywiadach robi wrażenie spokojnego, zwykłego człowieka. Jak większość Greków był podobno bardzo rodzinny. Przez całe życie niezwykle mocno związany był ze swoją siostrą.

Fenomen Dimitrisa Mitropanosa wcale nie tkwi w fantastycznym głosie. Również  nie w świetnym wyglądzie. Ani nie w super promocji. Jego głos według  krytyków pozostawiał wiele do życzenia. Wyglądał  trochę jak dozorca w nieco lepszej kamienicy. A o promocji w jego czasach, szkoda nawet gadać. Kluczem do niebywałej kariery muzycznej był niezwykły ładunek emocjonalny, który Mitropanos przekazywał w każdej swojej piosence. Słuchając jego muzyki, do dzisiejszego dnia Grecy umierają tysiąc razy. Na jego koncertach ludzie potrafili ryczeć.  Byłam i widziałam. To było coś niesamowitego.

Nie jest do końca prawdą, że Grecy są narodem niezwykle uśmiechniętym. Z pewnością nie jest prawdą, że są zawsze weseli. Grecy żyją zgodnie z naturą, zgodnie ze swoimi emocjami, zgodnie z tym co czują. Piosenki typu laika, to utwory w których śpiewa się o najsmutniejszych wydarzeniach, jakie dotykają ludzi. O tym, że ktoś odszedł. O tym, że ktoś przeżywa rozstanie. O tym, że ktoś cierpi z miłości. Ktoś umiera. Ktoś jest zdradzany. O tym, że zachodzi słońce i coś się kończy. O tym, że widok morza jest tak nostalgicznie piękny, że to aż boli.  W piosenkach laika śpiewa się o wszystkim, co przynosi ludziom cierpienie.

Grecy uwielbiają te piosenki. Dlaczego? Dlatego, że słuchając ich doznają swoistego oczyszczenia. To właśnie wtedy mogą usłyszeć, przypomnieć sobie, raz jeszcze przeżyć, a przede wszystkim oczyścić się ze wszystkiego co złe, bolesne czy trudne.  Wyśpiewać to, wytańczyć, wypłakać. Wszystko to raz jeszcze przeżyć, a później poczuć przyjemną ulgę oczyszczenia. Grecy jak nikt inny potrafią się śmiać, ale potrafią też płakać. Niezwykłe jest w nich to, że nie boją się, ani nie wstydzą  okazywać prawdziwych emocji.  Być może również i dlatego żyją podobno  dłużej i zdrowiej.

ROZA – tłumaczenie tekstu na język polski

Ładunek emocjonalny w głosie Mitropanosa jest gigantyczny. Myśląc o nim, do dziś większość Greków ma w głowie  zupełnie przeciętnego faceta, który jest taki jak oni. Który kiedy śpiewa zawsze zamyka oczy i podnosi głowę do góry. Zabiera w bolesną  podróż, po ciemnych sferach życia. Po to by je raz jeszcze dotknąć, przeżyć, rozliczyć się z nimi. A na koniec się oczyścić.  Posłuchaj dla przykładu tego… Nie musisz wcale znać greckiego, by poczuć jak ten głos delikatnie nacina Twoje serce…

                                                                   

https://www.youtube.com/watch?v=tCvqvHLwpa4

 

Jeśli interesuje Cię temat greckiej muzyki, tu przeczytasz więcej…

TANIEC ZORBY

ZEIBEKIKO EVDOKII

PANDELIS PANDELIDIS

SAKIS ROUVAS

 

Do przygotowania tekstu korzystałam z informacji na stronach:

 

https://www.madata.gr/diafora/showbiz/187944.html

http://www.fimes.gr/2012/04/dimitris-mitropanos-viografia/#axzz4c66vUGOC

 

Dimitris Mitropanos „Roza”… środa, 22 marca 2017

Dimitris Mitropanos „Roza”

Moje usta są suche i spragnione

W asfalcie szukają wody

Obok mnie przejeżdżają pojazdy

A ty mi mówisz, że czeka nas burza

I wciągasz mnie do zwilgotniałego  kabaretu

 

Idziemy razem  tą samą drogą

Ale nasze więzienne cele są osobne

Włóczymy się po  magicznym mieście

Nawet nie chcę wiedzieć, czego szukamy

Wystarczy mi, że   ofiarujesz dwa pocałunki

 

Obstawiasz mnie w ruletce i mnie przegrywasz

W koszmarnej opowieści

Mój głos jest teraz  głosem owada

Moje życie jest pnącą się rośliną

A ty mnie wycinasz  i wyrzucasz w  otchłań

 

Jak to się dzieje, że pragnienie staje się historią

Jak to się dzieje, że historia staje się ciszą

Dlaczego Roza, patrzysz na mnie tak odrętwiale

Przepraszam, ale  nie rozumiem

Co mówią komputery i liczby

 

Moja miłość jest z węgla i siarki

Czas zmienił cię tak bardzo

Przejeżdżają przez nas pojazdy

A ja stoję we mgle i burzy

Głodny, śpię obok ciebie

 

Jak to się dzieje, że pragnienie staje się historią

Jak to się dzieje, że historia staje się ciszą

Dlaczego Roza, patrzysz na mnie tak odrętwiale

Przepraszam, ale  nie rozumiem

Co mówią komputery i liczby

 

 

Śpiewa: Dimitris Mitropanos

Tekst: Alkis Alkaios

Muzyka: Thanos Mikroutsikos

Tłumaczenie: Evagelia Galbeni, Dorota Kamińska

 

Jeśli nie byłabym z Janim, to byłabym z… Pandeli Pandelidisem! Kim jest ten gość?… czwartek, 15 października 2015

To była misja niemożliwa. Tego dnia kończąc wycieczkę, zaliczyliśmy opóźnienie sezonu. Dzień był intensywny, a na dodatek koleżanka, z którą miałam na ten koncert iść, w ostatnim momencie z akcji zrezygnowała.

-O której mam być w 54 [najsłynniejszy klub na Kerkirze – przypis mój;)], żeby być na czas? – pytam Christosa, naszego kierowcy, który w 54 bywa co weekend, od momentu kiedy tylko na Korfu kończy się sezon. Christos, z czeluści schowka w drzwiach swojego autokaru, wyjął obgryziony jak przez królika długopis,  wziął moją rękę i powoli, skrupulatnie napisał na jej środku, jakby był to największy sekret: 00.00.

-Wcześniej nie ma sensu. Dopiero po 24 rozkręca się impreza. Ale daj spokój! Co tam będziesz robić… sama…?

No właśnie… Kończę w myślach: „sama…??? Przecież to głupio. Tak jakoś dziwnie. To nie… wypada!”.

Do domu wróciłam gruuubo po 22. W przelocie zamówiłam wielką pizzę. Zjadłam, wzięłam prysznic, spojrzałam na łóżko. Na jednej części leżała moja pidżama. A na drugiej świeży t-shirt, który przygotowałam sobie już dzień wcześniej.

Minuta na podjęcie decyzji. Wypada? Czy też nie? A jakie właściwie to ma znaczenie?! Wkładam t-shit, jakieś jeansy. Maluje usta szminką. To pierwszy koncert Pandelisa na Kerkirze. Tej nocy wszystko inne mam w głębokim poważaniu.

Zanim jednak wyszłam z domu, dojechałam i znalazłam miejsce do parkowania, dobiła pierwsza w nocy. Stanęłam w długiej kolejce, która kończyła się gdzieś na jezdni. „Nic z tego…” – mówił mi głos w głowie. Ale coś w jego tle podpowiadało, by się jednak nie poddawać. Do 54  weszłam o 1.40 w nocy.

-O której wchodzi na scenę Pandelis? – pytam myśląc, że może już skończył.

-2.00.

-Idealnie!

To był absolutnie najpiękniejszy koncert, na jakim byłam w życiu. Wychodząc, cała w skowronkach, przysięgłam sobie, że w życiu już nigdy więcej nie wyrządzę sobie krzywdy, myśląc w kategoriach: „wypada mi / nie wypada”.

 *

Ale… Zaczynając od początku. Kim jest Pandelis Pandelidis? I dlaczego jestem w nim po prostu  zakochana?

Jego pierwszy krążek ukazał się 2012 roku, tak więc jedynie trzy lata temu. Pierwsza płyta została podwójną platyną. Nie wiem czy jest w Grecji drugi taki artysta, który serca Greków podbił w tak spektakularny sposób, cały czas nagrywając przebój za przebojem,  piosenki, które obecnie w Elladzie zna każdy.

Pandelidis jest swoistym zaprzeczeniem typowego, greckiego artysty estradowego, więc jego osoba jest swoistym fenomenem. Jest lekko przy kości. Jeśliby zdjąć modne ciuchy, to wygląda „tak sobie”. Nie manipuluje sercami nastolatek. W tabloidach raczej brak informacji na jego temat. Nie skandalizuje, nie jeździ żadnym porsche. Na scenie stoi spokojnie, porusza jedynie trochę głową i ręką. Kiedy śpiewa zamyka oczy. A w jego głosie jest takie coś… co porusza wszystkie uczucia.

Piosenki Pandelisa to często melodyjne ballady, w których tle słychać buzuki, przywodzące na myśl typowe greckie pieśni, albo przepiękne skrzypce. Chyba wszystkie utwory Pandelisa, podobnie jak wszystkie inne greckie piosenki, mówią o miłości. Ale teksty, które śpiewa  to  prześliczne liryczne utwory, które potrafią przekroić serce na pół.

Dobra muzyka mówi sama za siebie. Nie trzeba jej tłumaczyć. Niżej trzy z moich ulubionych piosenek. Posłuchajcie…

 

Skiladika. Czyli jak brzmi grecki odpowiednik disco polo?… czwartek, 2 kwietnia 2015

      O disco polo jest ostatnio bardzo głośno. Co chwile słyszę o jakimś nowym hicie. Film Macieja Bochniaka zdaje się, że nie wyszedł jeszcze z polskich kin. A przy tym całkiem niedawno zauważyłam, że w mojej kablówce jest nawet discopolowy kanał!

       Pewnego przedpołudnia puściłam go dość głośno, żeby zbadać reakcję Janiego. Co jakiś czas napada mnie myśl, żeby zrobić na Janim taki mały eksperyment. I włączam   najdziwaczniejszy polski program, jaki udaje mi się znaleźć. Udaje że go oglądam, a ukradkiem badam reakcje… Tak niestety spowodowałam, że Jani wciągnął się w „Ukrytą prawdę” – program, w którym  dość nieudolnie odtwarzane są różne niesamowite, pseudo życiowe historie. Leci chwilę  po Dzień Dobry TVN. Ostatnio nie dałam już rady i wyszłam. Jednak Jani siedział i oglądał  jak zahipnotyzowany dalej! Najgorsze  w tym jest to,  że później opowiada mi wszystkie te durne historie, dywagując przy tym nad nierozważnością bohaterów danego odcinka…

     W każdym razie… Kiedy włączyłam nasz kanał disco polo, to  po reakcji od razu wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Piosenki leciały jedna po drugiej. Jani – znów zahipnotyzowany. Dopiero po jakiś dziesięciu minutach, kiedy już miałam wychodzić, oderwał wzrok i spytał nieco otumaniony: „Ooo! A co to?!”.

     Disco polo odżyło! Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Chyba, że… Czy ten rodzaj muzyki tak naprawdę kiedykolwiek stracił na popularności? Wyznaje zasadę, że o gustach się nie dyskutuje. A ponadto tak długo nasz naród walczył o wolność, że zamiłowanie do jakiegokolwiek rodzaju muzyki, nie może być przecież zabronione. Kiedy słuchaliśmy tych piosenek w tv, zaczęłam się zastanawiać, czy  Grecy mają taki swój discopolowy odpowiednik?

     Jak się okazuje – tak! Niżej znajduje się przykładowy mix piosenek nazywanych w Grecji – skiladika. Wiem, wiem… Jeśli go posłuchacie pomyślicie, że przecież nie ma tu nic wspólnego. Nasze rodzime disco polo, a skiladika,  brzmią zupełnie inaczej. Rzeczywiście, w brzmieniu nie odnajdzie się żadnego podobieństwa. Bo kryje się ono gdzieindziej…

     Disco polo określa się jako muzykę „podwórkową”, czyli muzykę dla mas, dla ludu, taką którą gra się w remizach strażackich, na wiejskich potańcówkach, czy też weselach. I dokładnie wszystkie te określenia pasować będą do odmiany muzyki nazywanej w Grecji – skiladika. Skilos, to po grecku pies. Skiladika, to więc  muzyka „psia”, uznawana za tę najgorszego gatunku, przeznaczoną dla milionowych mas.

    Choć przyznacie – coś w sobie jednak ma. A ja przyznam się, że niektóre kawałki naprawdę bardzo lubię.  Klarnet, który tak często w tych piosenkach słychać, brzmi naprawdę świetnie. A śpiewający bardzo często obdarzeni są wspaniałymi głosami. Śpiewają tak, że człowiek nie jest w stanie długo sztywno  wysiedzieć i trudno się powstrzymać, żeby nie potańczyć.

    Wsłuchując się w te piosenki, można szybko odkryć  bardzo ważną rzecz. Nie bez przyczyny tak wiele utworów skiladika, przywodzą na myśl rytmy tureckie. Wiele z nich, to piosenki prosto z Turcji, w których na greckie zamieniono tylko i wyłącznie słowa. Jest to kolejny dowód na to, że związek Turcji i Grecji, to idealny przedstawiciel związku w typie „miłość i nienawiść”. I jednocześnie przykład na to, że o żywej kulturze danego kraju można dowiedzieć się naprawdę wiele, puszczając zwykłe, lokalne  radio.

A jak wam podobają  się piosenki skiladika? Jestem bardzo ciekawa! Piszcie koniecznie w komentarzach!

Przewodnik po KORFU, cz. 11 – Największa gwiazda Korfu, od ponad dwudziestu już lat, świeci nad całą Grecją. Czyli kim jest Sakis Rouvas?… środa, 11 marca 2015

  

źródło:  www.ilovestyle.com

źródło: www.ilovestyle.com

    

        Jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób w całej Grecji. Ma wszystko by być największą  gwiazdą muzyki rozrywkowej w Elladzie. Fantastyczny głos, świetny wygląd i wielką charyzmę. Jego piosenki zna tu każdy. Jednak, jak to zazwyczaj z wielkimi gwiazdami bywa, jedni go kochają, a drudzy nienawidzą. Jedno jest pewne. Cała Kerkira jest niesamowicie dumna, że to właśnie na niej przyszedł na świat i  wychował się Sakis Rouvas.

       Kiedy rozmawia się z mieszkańcami Korfu na temat Sakiego, okazuje się, że co druga osoba jest jego kuzynem, chodziła z nim do szkoły, albo bawiła się z nim na podwórku. To całkiem możliwe, bo Korfu to wciąż nie aż tak duża wyspa i wszyscy są tu właściwie jedną wielką rodziną.

      -Pamiętam go, kiedy  jeszcze miał mleko pod nosem. Bawił się czasami z moimi dzieciakami. Taki zwyczajny chłopak. Później wyjechał, ale co jakiś czas tu wraca. Nie zapomnę jego pierwszego koncertu tu na Korfu, w Starej Fortecy. Po koncercie poszłam zobaczyć się z nim za sceną. Pamiętał mnie dobrze i serdecznie się przywitał. Ale w oczach miał coś takiego… To był początek jego kariery, lata 90te. Już wtedy było widać, że to będzie wielka gwiazda… – rozmawiałyśmy o Sakim z jedną z przewodniczek w przerwie na obiad w tawernie. Kielly zamyśliła się i chwilę potem dodała:

     -Ale ty…  Ty chyba jesteś rouvitza?

      Rouvitza, to określenie na typ dziewczyn, zwłaszcza nastolatek, które są największymi fankami Rouvasa. Pokoje obklejone jego plakatami. W kolekcji wszystkie płyty. Na koncertach przeważnie piszczą i płaczą.

    -Ja rouvitza? No chyba tak troszeczkę. – przyznałam zupełnie szczerze. Mimo, iż żadnego plakatu z Sakim nie mam, to jego piosenki mnie też chwytają za serce.

źródło: http://www.tlife.gr

źródło: www.tlife.gr

       Na Rouvasa zazwyczaj negatywnie reagują faceci. Żaden  nie przyzna, że słucha jego piosenek. Szczerze czy też nie,  ale typowy Grek będzie przejawiał wszelakie objawy uczulenia na Rouvasa. Mówi się, że zazwyczaj faceci zwyczajnie mu zazdroszczą, między innymi fantastycznego wyglądu i tego, że od lat wciąż jest na topie. Inni się z niego podśmiewają, bo Saki znany jest z tego, że na koncertach często uwodzicielsko kręci biodrami, czy też od czasu do czasu zdejmie koszulkę prezentując idealne, umięśnione ciało.  Rzeczywiście czasem można mieć dość, bo jak to często w takich przypadkach bywa, muzykę otoczyła tandetna  komercja. Seria lalek marki Barbie przypominających Sakiego. Reklamy chipsów. Gum do żucia.

       Fenomen Rouvasa jest jednak niezaprzeczalny.  Tkwi również i w tym, że od sławy nie przewróciło się mu w głowie, jak również ani na chwilę nie spoczywa na laurach.  W Grecji znany jest ze swojej działalności charytatywnej. W prasie kolorowej trudno szukać informacji o romansach i skandalach. Prywatnie wiedzie spokojne życie u boku prześlicznej Kati, byłej modelki. Jeśli już pojawia się w kolorowych gazetach, to zazwyczaj u boku pięknej żony, z trójką dzieci.

     Podobnie jest w przypadku całej rodziny Rouvas, która jest bardzo znana na Korfu. Mimo ogromnej kariery Sakiego, nikt z rodziny nie zadziera nosa, przez co na wyspie są bardzo lubiani. Mama Sakiego posiada swoją restauracje i podobno robi świetne souvlaki. Restauracja „Rouvas” znajduje się również przy centrum miasta, w starej dzielnicy żydowskiej, tuż obok synagogi. Można wejść, zjeść i pogadać.

     Jeśli przeszukać YouTube, znajdzie się tam nieskończoną ilość piosenek Sakiego, na bardzo różnych poziomach, które przyznając szczerze, często ocierają się o granicę kiczu. Dla mnie jednak Rouvas jest wciąż jednym z greckich numerów jeden, jeśli chodzi o świat muzyki. Bo jeśli zdjąć całą otoczkę komercji, estradowe stroje, to zostanie dla przykładu coś takiego…

       Dowód na to, że Sakis Rouvas to wciąż przede wszystkim fenomenalny głos, piękny człowiek i to coś w oczach, co robi z niego niekwestionowaną gwiazdę.

 

Vangelis. 1492. Wyprawa do raju… środa, 23 lipca 2014

     Tych kilka rytmicznych dźwięków rozpoczynających jedną z najbardziej rozpoznawalnych melodii świata, kojarzy  każdy. Charakterystyczne „mruczenie” męskiego chóru. I genialna melodia, która zawiera w sobie przestrzeń niekończącego się ogromu.

     Tą melodią trudno jest się nie zachwycić. Jej autor jest na tyle znany, że każdy używa jedynie jego imienia. Słynny Vangelis. Nie wszyscy zapewne wiedzą, że Vangelis ma na nazwisko Papatanasiu i jest jednym z najbardziej cenionych, obecnie  żyjących Greków.

Vangelis Papatanasiu, źródło: hellenica.de

Vangelis Papatanasiu,   źródło: hellenica.de

     Owa słynna melodia  pochodzi z filmu „1492. Wyprawa do raju”, opisującego historię odkrycia Ameryki przez Krzysztofa  Kolumba. Muzyka  to tego filmu, to najsłynniejsze dzieło Vangelisa. Lista jego  utworów jest jednak imponująco długa.

    W 1982 Vangelis zdobył statuetkę Oscara za muzykę do  filmu „Rydwany ognia”. Podobnie jak w przypadku „1492. Wyprawa do raju”, tak samo i w „Łowcy androidów” współpracował z Ridleyem Scottem. Tworzył również muzykę do filmów „El Greco” czy też „Aleksander”. Jego „Mythodea” została użyta przez NASA jako motyw misji kosmicznych na  Marsa. Dokonania  Vangelisa wyliczać można jeszcze długo.

    Co istotne, Vangelis już jako dziecko był w dużej części samoukiem. Od początku szedł  własną, niezależną drogą, w ciągu swojej kariery uparcie pomijając naukę w zakresie notacji muzycznej. Tak zdaje się mają – prawdziwi geniusze…

 

Tę melodię słyszeliście pewnie setki razy. Dziś zapraszam do wysłuchania jej ponownie…

Vangelis. 1492. Wyprawa do raju

 

Zeibekiko Evdokii

      Jechaliśmy samochodem. W jednej z typowych, greckich  stacji radiowych, rozbrzmiała  melodia. Na dwie minuty  jej trwania,  zupełnie wyrwała mnie z rzeczywistości. Kilka rytmicznych dźwięków. Prosta melodia. Charakterystyczne dla greckiej muzyki instrumenty. Kiedy piosenka dobiegała prawie  końca, rozbrzmiał radosny, kobiecy śmiech, poczym padły dwa  słowa: Panaia  mou! (czyli „Matko Boska moja!”).
    Ta melodia chodziła za mną z uporem maniaka, przez cały czas przypominając  pytanie:  dlaczego  ta kobieta tak się śmieje? Jaką historie kryje w sobie ta melodia?
    Dopiero później dowiedziałam się, że piosenka nazywa się  To Zeibekiko tis Evdokias i po „Tańcu Zorby” jest jedną z najpiękniejszych i najbardziej rozpoznawalnych melodii Grecji. Mogłabym słuchać jej na okrągło.
      Zeibekiko jest rodzajem  tańca, opartym na greckiej tradycji ludowej. W dawnych czasach ten bardzo luźno interpretowany taniec wykonywano w parach. W wersji współczesnej, uznawany jest za typowo męski. Mężczyzna powinien tańczyć go sam. Często na pobitych butelkach. Na stole, czy też krześle. Ważne, że podczas tańca, wykonującemu zeibekiko, nie można przeszkadzać, bo może być to uznane  za zniewagę.
       To Zeibekiko tis Evdokias  to melodia skomponowana w 1971 roku przez Manosa Loizosa.  Towarzyszy filmowi o tytule „Evdokia”. I to właśnie w pierwszym kwadransie tego filmu, kryje się odpowiedź na pytanie kim jest owa kobieta i dlaczego  tak się śmieje.
      Film jest  poruszający. Nie polecam go jednak na  miłe wieczory z miską popcornu, kiedy macie ochotę  jedynie się zrelaksować. Pokazuje on Grecję daleką od tego co widać na folderach reklamowych. W takiej Elladzie  nikt raczej nie zechciałby zamieszkać. Nawet białe domki czy też piaszczyste plaże, przepełnione są handryczną melancholią.
Ale kim jest główna bohaterka filmu, czyli Evdokia i co ciekawego się z nią dzieje?
    Evdokia to młoda, szalenie sympatyczna i urocza Greczynka, która  jest prostytutką, co  w filmie sugerowane jest bardzo subtelnie. Poznajemy ją kiedy wraz ze swoim opiekunem siedzi w tawernie. Senną atmosferę na wpół przepicia ożywia żołnierz, który nagle wstaje i zaczyna tańczyć  zeibekiko, patrząc na Evdokię. Dziewczyna  jest zauroczona. Zaczyna klaskać w ręce. Nie może powstrzymać śmiechu, a w przypływie radości wypowiada słowa  Panaia mou! (czyli „Matko Boska moja!”).
      Tym właśnie tańcem rozpoczyna się cała historia. Ale w owej początkowej scenie tańca skondensowany jest niemalże cały film, którego streszczanie w konkretnych słowach, nie miałoby większego sensu. To jeden z tych filmów, którego atmosfera jest dalece ważniejsza niż sama fabuła.
     Evdokia  zakochuje się w pięknie  tańczącym żołnierzu, a widz ma szanse zobaczyć  pewien okres jej  życia. Codzienność Evdokii nie wygląda bynajmniej przyjemnie. Dlaczego jednak postać głównej bohaterki  jest tak ujmująca?  Evdokia, której imię wzięło się od greckich słów „dobry nastrój”, przepełniona jest dziecięcą radością życia. Kiedy tylko nadarza się okazja śmieje się, tańczy, biega czy też uwodzi mężczyzn. Kiedy dzieje się coś złego,  płacze na granicy skomlenia, dogłębnie przeżywając wszelkie istniejące emocje.
     Cokolwiek jednak by się stało, cokolwiek przyniosłoby jej życie, Evdokia  podsumowuje wszystko swoim niepohamowanym śmiechem, śmiejąc się do wszystkiego co przynosi  jej los.
To Zeibekiko tis Evdokias (scena z filmu):
Tutaj znajduje się cały film:
Przeczytaj więcej…

„Ogień z ogniem”

     Nie zdążyłam postawić ostatniej kropki w poście o tym co obecnie słychać u Sałatki, kiedy sałatkowych przygód nastąpił ciąg dalszy. W Cytrynowym Domu właśnie miała miejsce wizyta Fety, Pomidora jak i Olivki we własnej osobie. Mieszanka wybuchowa – wszyscy w komplecie… Jednak  przyznam, że na samo wspomnienie przedostatniej wizyty naszej rodzinki, przez tydzień  bolał mnie żołądek. Na szczęście, ostatecznie przeżyli wszyscy. Również i ja przetrwałam. A nowych przygód i tym razem było bez liku.

      Podczas gdy  Feta z Pomidorem już wyjechali, Olivka postanowiła zostać trochę dłużej. W tym właśnie momencie szykuje się na plaże. Krzyków, śpiewu, śmiechu i wszelakiego typu hałasu nie ma końca. Ja tymczasem, dla chwili wytchnienia zabarykadowałam się w pokoju…
    Pewnie u części Czytelników w tym miejscu pojawia się pytanie: dlaczego nie jestem na wyspie w mojej pracy?  Niestety, ale ta piękna, życiowa przygoda musiała zakończyć się znacznie wcześniej niż planowałam. Olivka również jest obecnie bezrobotna i  wakacje  spędzamy razem. Ja zwolniłam się sama,  a Olivce nie przedłużono umowy.
    -I nie jest ci przykro? – spytałam moją przyszłą szwagierkę, na wieść że musiała wyjechać ze swojej wyspy.
    -A czym tu się przejmować? Nie ta, to inna! Jedna praca jest na świecie? – Olivka wzruszyła ramionami. –Ale widzę szwagiereczko, że ty masz do tego nieco cięższe podejście… – powiedziała do mnie, widząc że jednak jest mi smutno. –Dorota! Jeszcze zdążysz się w życiu napracować. A teraz… jest jeszcze  lato! Teraz życie jest zbyt piękne, żeby czymkolwiek się przejmować. Choć, puszcze ci taką jedną piosenkę.
     Olivka jest szalona. O tym nie muszę  przypominać. Chwilę później  cały dom przepełniała pewna  piosenka. Słuchałyśmy jej razem przez dobrą godzinę, puszczając non stop, jakieś dwadzieścia kilka razy.   Jani musiał zatkać sobie uszy watą. A po tym jak Olivka nauczyła mnie tańczyć grecką wersję bellydance, stwierdziłyśmy zgodnie, że w nocy koniecznie gdzieś wychodzimy. Resztę wieczoru spędziłyśmy na układaniu sobie włosów.
     Poprawiać  humor można na najróżniejsze sposoby, ale kobiecego poczucia szczęścia nie podnosi nic  tak bardzo   jak nowa fryzura…;))
      Nowym przygodom Sałatki daję trochę odsapnąć, bo właściwie jeszcze się toczą. Tymczasem, już na dniach zapraszam na cykl dotyczący  wyspy Zakinthos. Dowiecie się z niego absolutnie wszystkiego, co dotyczy tego pięknego zakątka świata.
    Dlaczego z wyspy wróciłam aż tak wcześnie? O tym jeszcze w tym tygodniu.
    -Olivka… O  czym właściwie jest ta piosenka?
    -Ach! ty zbożna katoliczko! Gramy ją od godziny, a ty jeszcze się nie kapnęłaś?…
Ogień z ogniem

Śpiewa: Panos Kiamos
Słowa: Nikos Vaksavanelis
Muzyka: Martin Biolchev
Morze jest miłością,  łóżko jest łodzią
W czasie miłości, teraz, teraz
Ogień jest  na prześcieradle, słowa zostały zapłacone
Chce je wszystkie, wszystkie, wszystkie…
 
Ogień z ogniem, ogień z ogniem
Ogień w pocałunkach, ogień w ciele
Ogień w sercu, ogień z ogniem
Chemia powoduje wypadki, ja cię rozpalam, ty rozpalasz mnie
Ja cię chce, ty mnie chcesz, znowu i znowu
 
Miłość jest piekłem, pasji nie ma końca
Pot  spada, spada, spada
Na poduszce  widać  czerwony księżyc
Wydaje się być pijanym
Wydaje się, wydaje się ach! Wydaje się
 
Ogień z ogniem, ogień z ogniem
Ogień w pocałunkach, ogień w ciele
Ogień w sercu, ogień z ogniem
Chemia powoduje wypadki, ja cię rozpalam, ty rozpalasz mnie
Ja cię chce, ty mnie chcesz, znowu i znowu.
 
 
Przeczytaj więcej…