Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Po czym w Paleokastristsy poznać, że kończy się lato?… poniedziałek, 3 października 2016

Rejs łodzą w rejonie Paleokastritsy

Rejs łodzą w rejonie Paleokastritsy

Na Korfu zielono jest zawsze. Oliwki, strzeliście pnące się do góry cyprysy czy też drzewa cytrusowe, nigdy nie tracą swoich liści. Często jest tak, że nawet w październiku całe dnie, mimo że już znacznie krótsze, są jeszcze upalne i niezwykle słoneczne.

Daję słowo. Zawsze, kiedy jestem w Paleokastritsy czuje jakbym stawała się częścią jednego z rozdziałów książki Geralda Durrella. Mimo ogromnego rozwoju turystyki, mocno w środku, Korfu chyba nigdy się nie zmienia. Jest nadal taka, jak opisał ją Durrell.

Weszliśmy do Vrachosa. Nasi turyści usiedli w zawsze przeznaczonej tylko dla nas części tawerny, gdzie widok na most i całą plażę św. Spirydona jest zawsze najpiękniejszy. Jeden wielki błękit. Każdy dostał  już swój obiad, a ja mając tę chwilę dla siebie, chwyciłam lampkę wina i zawiesiłam się w myślach, gapiąc się na połyskujące w promieniach słońca morze.

Do Vrachosa wbił Kalikas. Jedyny sternik w całej Paleokastritsy, który nigdy, przenigdy nie chodzi w butach, jakby to było odgórnie zakazane. Daję słowo! Kalikas nawet, kiedy jeździ na swoim zmaltretowanym skuterku, również jest na boso.

-Cześć Maleńka! Co słychać?! Wyglądasz, jak zawsze kwitnąco… – nie można się nie uśmiechnąć. Typowe, greckie przywitanie.

-Wszystko dobrze! Ale Kalika…! Ty masz na sobie buty! Powiem wprost… Dziwnie to wygląda… Pierwszy raz widzę cię w butach!

-Baaa… Hola Hola! Przecież przyszła jesień! Niedługo będzie zima. Moje nogi muszą się przyzwyczaić do takiego zniewolenia.

-Nigdy cię o to nie pytałam… Dlaczego, ty zawsze chodzisz na boso?

-A daj spokój z tymi butami! Z nimi  są same problemy. Tego lata miałem aż dwie pary klapek. Najpierw dostałem od żony jedną. I codziennie rano prawie się spóźniałem, bo jeden but zawsze mi się gdzieś gubił. Po miesiącu szukania dałem sobie spokój. Moja żona kupiła mi drugą parę. Na całe szczęście po kilku dniach rozwalił się w nich pasek. Powiedziałem wtedy żonie, że na tym koniec i przynajmniej latem będę chodzić, tak jak mi najwygodniej – na boso! Musisz pewnego lata spróbować, mówię ci jaka wygoda!

-No dobrze. Ale przecież tutaj jest tyle ludzi. Co chwilę widzę szkło na ziemi, jakiś ostry kapsel. A co jak coś takiego wbiłoby ci się w stopę?!

-Ależ problem… A bo to raz coś mi się takiego zdarzyło. Jak wdepnę w szkło, to se je wyjmę  i idę dalej! No, ale teraz widzisz… Powoli kończy się lato, zaczyna jesień. Za jakiś czas będzie zima. Ciężko idzie, ale muszę zacząć nosić buty, bo stopy muszą mi się przyzwyczaić. Jezu, jak mi jest niewygodnie…

z cyklu: JADĘ DO GRECJI NA WAKACJE – Hej lato! Do zobaczenia już za kilka miesięcy…

    Z dnia na dzień robi się coraz chłodniej. Lekkie prześcieradło zamieniłam  na kołdrę. Dzieciaki chodzą już do szkoły, a ostatni turyści zdaje się, że właśnie  odlatują. Kończy się więc długie, gorące, greckie lato, wraz z żółknięciem liści przechodząc w jesień.  Ta zaś trwać będzie długo, by tylko na chwilę zamienić się w bezśnieżną, ale marudzącą deszczem i wiatrem   zimę. Pewnie już za kilka tygodni  wyciągnę wielką walizkę, gdzie trzymam zimowe ubrania. Moją szyję uszczypie wełniany szalik.
     Tymczasem dni szybko stają się coraz krótsze. Zmrok, który w Grecji maluje się różowo – błękitnymi pastelami, przychodzi szybciej i szybciej. Zdaje się, że nikt nie lubi braku słońca. Coraz wyraźniej zmieniają się również zapachy. Latem w powietrzu czuło się suche słońce. Teraz moje nozdrza coraz intensywniej wyczekują jednego z najbardziej charakterystycznych zapachów greckiej jesieni –  pieczonych na ulicach większych miast kasztanów. Żeby je  powąchać, gotowa jestem wybrać się do samych Aten!
    Jest to więc ostatni post z wakacyjnego cyklu. Ku mojej radości co roku wakacyjnych tematów przybywa. Tak więc cykl ten pojawi się ponownie, tym razem  wiosną, żeby pomóc Wam już w samych przygotowaniach do fenomenalnej przygody, jaką są wakacje w Grecji. Korzystając z okazji – ostatnia propozycja jak można wiązać pareo.
    Koniec pareo zaplatamy o dół  kostiumu kąpielowego na biodrach. Następnie całością się obwijamy. Drugi koniec zaplatamy gdzieś przy sznurkach od bikini. I w ten sposób  powstaje wersja maxi ;))) Do wypróbowania –  w następne wakacje!
     A już za tydzień, w  poniedziałek mam w planach wstać razem ze słońcem… Być może jeszcze nie o samym świcie, ale w następny  poniedziałkowy poranek, zapraszam na pierwszy powakacyjny post z cyklu  „Zacznij lekko poniedziałek”!
     Słonecznej jesieni!
Przeczytaj więcej…