z cyklu: JADĘ DO GRECJI NA WAKACJE – Jak przetrwać w greckiej łazience?… środa, 25 lipca 2012

      To w jaki sposób korzysta się z greckiej łazienki, często zaskakuje turystów. Wbrew pozorom, sprawa nie jest taka prosta. Zacznę jednak od samego początku w sprawach łazienkowych…
       Przed moim pierwszym wyjazdem do Grecji, byłam przekonana że tzw. „babcia klozetowa”, jest zawodem który funkcjonuje tylko w Polsce, ewentualnie jeszcze w krajach leżących bardziej na wschodzie. Byłam pewna, że turyści z zachodu, którzy do nas przyjeżdżają nie mogą się temu nadziwić. A tu spore zaskoczenie – tak bowiem nie jest. Zdarza się, że przed wejściem do greckiej toalety publicznej siedzi osoba, która przydzieli nam należny  kawałek papieru toaletowego. Zwyczaj już nieczęsty, ale jednak… 
     Drugim ewenementem, jaki można tutaj spotkać jest  pewien typ klozetu, a właściwie jego brak – czyli ubikacja, w której jest jedynie otwór i miejsce, gdzie należy postawić stopy. Na szczęście takie toalety należą już do rzadkości. Nie bądźcie jednak zdziwieni, jeśli taką ubikację uda się Wam spotkać. Każdy dobrze o tym wie – już sam widok zapowiada swoistą przygodę…
     Kwestią, która turystów najbardziej jednak dziwi i przysparza najwięcej kłopotów na samym początku, jest to że w Grecji papier toaletowy nie wrzuca się do klozetu, a do specjalnego kosza, który stoi obok. Każdy, kto pierwszy raz o tym słyszy się oburza, a później pyta – a właściwie dlaczego? Przyczyną tego nietypowego zwyczaju są niedrożne, cieńkie rury, które ścieki odprowadzają. Taka jest przynajmniej powszechna wersja oficjalna.
        Przy pierwszym wejściu do ubikacji, każdy cudzoziemiec boi się otworzyć kosz na zużyty papier, spodziewając się widoku co najmniej makabrycznego. Tak jednak wcale nie jest. Po pierwsze zazwyczaj kosze są bardzo często opróżniane, a po drugie zabrudzony papier wrzuca się dość uważnie i bardzo dyskretnie, tak żeby żadnych zabrudzeń nie było widać. Do tego zwyczaju wbrew pozorom można się szybko przyzwyczaić, a po wyjeździe z Grecji, nawet w polskiej ubikacji odruchowo szuka się kosza na papier.
     Tak się zastanawiam i dochodzę to wniosku, że to rozwiązanie jest ponadto całkiem ekologiczne.
Włącznik do nagrzewania wody oraz thermosifono
       
       Kolejną dość niecodzienną sprawą jest system ogrzewania wody w większości greckich domów. Jeśli postanowicie wziąć gorący prysznic czy też kąpiel, warto zaplanować ją co najmniej 20 minut przed. Woda w greckich kranach leci zimna i jeśli chcemy mieć gorącą, trzeba ją nagrzać przez specjalne urządzenie, nazywane  po grecku thermosifono. Zazwyczaj gdzieś w domu jest na ścianie skrzynka z bezpiecznikami. Do podgrzania wody w łazience służy pstryczek podpisany thermosifonas. Włączamy  go na kilkanaście minut i gotowe. Ale uwaga! To wielkie urządzenie nagrzewające wodę, najprawdopodobniej  znajduje się  tuż nad wanną/prysznicem, często gdzieś za ścianą (nawet jeśli go nie widać). A nie jest  najbezpieczniej brać prysznic mając nad głową wielkie, często przestarzałe urządzenie elektryczne, które działa.  Prąd + woda = śmierć! Trzeba więc pamiętać, żeby thermosifono wyłączyć kiedy idziemy się kąpać.
     To jednak jeszcze nie koniec niespodzianek. Jeśli po skończeniu prysznica przeżyliście – pewnie chcecie wysuszyć włosy czy też je wyprostować? Szukanie gniazdka elektrycznego w greckiej łazience nie ma sensu. Najczęściej go tam nie ma! Ktoś znając przywołane przeze mnie, przydatne w życiu  równanie, zadbał o nasze bezpieczeństwo i elektrycznego gniazdka  po prostu nie zamontował. Podłoga w greckich łazienkach często jest zalana wodą. To również jeden ze sposobów na jej mycie. Zawsze również gdzieś w podłodze jest rura odprowadzająca wodę. Tak więc, wszelkie czynności, do których potrzebny jest prąd – wykonuje się w Grecji  poza łazienką.
   To byłoby na tyle z takich nietypowych łazienkowych zwyczajów. Chyba, że jeszcze komuś coś ciekawego się przypomni – czekam jak zawsze na Wasze komentarze!

23 myśli nt. „z cyklu: JADĘ DO GRECJI NA WAKACJE – Jak przetrwać w greckiej łazience?… środa, 25 lipca 2012

  1. Czesc Dorotko, to znow ja, Marzena. Wydaje mi sie, ze w kazdej greckiej lazience znajduje sie za to okno (co w Polsce nie jest standardem, zwlaszcza w blokach), prawda? Wydaje mi sie, ze to bardzo duzy plus, ja osobiscie uwielbiam jak w lazience jest okno! A thermosifono to chyba bojler, ktory w Polsce tez mozna czasami (bylo?) spotkac.

    • Też lubię okna w łazience:)))I na szczęście je mamy:)))Tak – to chyba chodzi o boijler. Nie byłam pewna, bo nie jestem biegła w tego typu sprawach, ale pewnie to to samo. Różnica tkwi w tym, że w Gr nadal jest to ustrojstwo jest standartem.Poza tym… okazało się co się stało z paczką z olejkiem. Mogłam się domyślić – POMYLILI ADRES! Dziś przyszedł specjalny list z tradycyjnej poczty, żeby ustalić, że ja to ja i jaki jest właściwy adres. W każdym razie paczka już jest w Atenach i w okolicach poniedziałku ma się zjawić. Nie mogę się doczekać! I oczywiście dam znać! Ściski!!!

  2. Ojj z tym organizowaniem sobie prysznica na 20 minut wcześniej to ja bym nie żyła w zgodzie… szczególnie, że zwykle rano zwlekam się z łózka na jakieś 30 min przed wyjściem 😀

    • Do wszystkiego można się przyzwyczaić, szczególnie jeśli nie ma innego wyjścia.Może ten prysznicowy system jest jednym z powodów, dlaczego wszystko jest tutaj tak spowolnione:))

  3. Życzę dalej takiego pozytywnego stosunku do Grecji…ja odkładałam sikanie na ostatnią chwilę kiedy już nie mogłam wytrzymać, żeby tylko nie wejść do greckiej ubikacji gdzie od progu powalał smród kup z kosza. Byłam w różnych w Atenach to było-dla mnie nie do przebrnięcia..po powrocie mówiłam że to Arabowie- takie miałam skojarzenie haha

    • Zupełnie się z tym nie zgodzę. Pewnie są miejsca, gdzie śmierdzi i wc jest brudne, ale takie przypadki znajdą się wszędzie. Myślę, że standart czystości w greckich toaletach dostępnych publicznie może być porównany do warunków polskich. Czyli bez przesady w jedną i drugą stronę.

  4. Ja do papierow sie przyzwyczailam chociaz dalej uwazam ze jest to obrzydliwe i maz zajmuje sie wyrzucaniem i sprzataniem kosza lazionkowego. W mojej greckiej lazience tez jest gniazdko:) moja lazienka niestety jest tak mala ze pralke musze trzymac na jednym z balkonow (co jest tez czesto spotykane w Grecji-podobno)…a jesli chodzi o bojler to w Polsce tez jest ich sporo zwlaszcza w domach prywatnych chociaz sa na pewno nowoczesniejsze. Ja jako mieszkanka bloku ze stalym dostepem do cieplej wody zapominam o wylaczeniu pstryczka po kilku minutach wiec u mnie woda sie nagrzewa nawet godzine 😉 na szczescie maz sie bardzo nie zlosci:)

    • U nas to niestety ja na wszystkich krzyczę, jak zapomniają wyłączyć tego pstryczka. Ostatnio obserwowałam jak szybko nalicza się prąd, jak to ustrojstwo pracuję. Więc krzyczę “kryzys! i zamykamy”:))Oczywiście z przmrózeniem oka:)Teraz jest za to tak upalnie, że w ogóle nie nagrzewam wody. Zimny prysznic stawia mnie na nogi:))

  5. Ja też mam gniazdko w mojej greckiej łazience. W poprzednim mieszkaniu też było. Co do kosza, to kwestia przyzwyczajenia lecz zapewniam, że odpowiednio często opróżniany nie śmierdzi. Pozdrawiam

    • Trochę osób już pisało, że mają gniazdka – więc tekst trochę zmieniłam. Jak widać, jednak nie jest to stała zasada. Dzięki za uwagę!Też uwżam, że jak często się opróżnia to naprawdę nie śmiejdzi. Węch mam dość czuły na takie różne zapachy.

  6. Mi jednak nie udało się przyzwyczaić do tego kosza i go nie mam. Wrzucamy papier do toalety i nigdy nic się nie zapchało – wypróbowane w trzech różnych domach. Kłopoty zaczynają się kiedy przychodzą znajomi Grecy i korzystając z toalety zawsze pytaja się gdzie jest kosz. Pozdrawiam.

    • Ja też się przyznam, że czasem przymykam na to oko, wcześniej w ogóle tego nie stosowałam i nic się nie stało. Dlatego nie za bardzo ufam tej teorii, że w Grecji są takie cieńkie rury odprowadzające… Niby dlaczego w całej Europie są normalne, a tylko w Grecji takie? Tym bardziej mnie ciekawi dlaczego tak właśnie jest?? Może kiedyś dojdę prawdy:))

      • Dorotko, na hiszpańskiej wsi jest to samo! 🙂
        Przynajmniej w starych domach… Ktoś mi kiedyś tłumaczył, że te rury muszą być cieńsze dlatego, że grube trzeba by było głębiej wkopać, a na skalistym podłożu nie zawsze jest to możliwe / opłacalne. Do tego, jak się płytko położona rura czymś zatka, to wprawdzie z jednej strony łatwiej się do niej dobrać, ale z drugiej strony w tym klimacie łatwiej pęknie (gazy fermentacyjne), no i wtedy nie jest ciekawie…
        W Hiszpanii istnieją gniazdka w łazienkach (daleko od kranów), za to pralki też nie uświadczysz, bo rdzewiałaby z szybkością światła. Albo w kuchni, albo na balkonie. Boiler gazowy też raczej na balkonie ze względów bezpieczeństwa, elektryczny przeważnie w kuchni. Ale takiego boilera elektrycznego, który nagrzewa wodę w 20 minut, to jeszcze nie widziałam, chociaż pół życia spędziłam w towarzystwie bojlerów różnorodnych… Albo ze 2-3 h, albo przepływowy i momentalnie. Te 20 min to jakiś grecki wynalazek. 🙂
        I tablicę elektryczną macie inną niż hiszpańskie – tutaj wszystkie urządzenia mają takie małe pstryczki, jak u Ciebie w górnym rzędzie.

  7. No tak, a ja zarówno na Rodos jak i na Korfu zachodziłem w głowę i powtarzałem w kółko jak Obelix “Ale głupi Ci Grecy” szukając kontaktu w łazience, gdzie chciałem użyć elektrycznej maszynki do golenia.Vikinger

  8. Należy jeszcze uzupełnić, przyczynę zalanej łazienki. Przydatne dla potencjalnych turystów. Otóż, zamykana kabina prysznicowa w Grecji to rzadkość. Często można spotkać klejące się do ciała, obrzydliwe plasikowe zasłonki, a nawet ich brak. Dlatego też, woda jest wszędzie. Nie mieszkam w Grecji, ale od kilku lat tam spędzam wakacje. Mój TŻ jest z pochodzenia Grekiem, jednak urodzonym w innym kraju Europy, gdzie żyjemy. Będąc w Grecji, odwiedzamy jego rodzinę, przyjaciół, a także zwiedzamy różne regiony tego kraju.
    Co do toalet, pierwszym razem byłam zbulwersowana, kiedy powiedziano, że mam wyrzucać papier toaletowy do stojącego obok kosza. Nigdy do tego nie przywyknę i zawsze napawa mnie to obrzydzeniem.
    Gratuluję ciekawego blogu☺, odkryłam około tydzień temu.

  9. Porażka z tymi łazienkami. Zawsze jak bywam w Grecji to olewam ten nakaz wrzucania papieru do kosza. Obrzydliwe. Nie dość, że kupa to jeszcze czasem inne ustrojstwa. Myślę, że przez mój tygodniowy pobyt rury im się od razu nie zatkają 😉 Pralki na balkonie to już w ogóle nie moge sobie wyobrazić. W kuchni zresztą też kiepski pomysł. Brudne gary, jedzenie i jeszcze brudne gacie – istny rozp..iel 😉 Kolejna porażka z tym bojlerem – muszę mieć zawsze ciepłą wodę kiedy tylko chcę, a nie że musze czekać. I jeszcze pamiętać żeby wyłączyć pstryczek. I gdzie mam suszyć i układać włosy jak nie przed lustrem w łazience? Polskie łazienki górą!

  10. W hoteliku na Korfu, który zresztą uwielbiam (nie jest drogi, a wspaniale położony i ma zjawiskowy basen) w Benitses, mają taki wynalazek, że po spuszczeniu wody z papierem itd., słychać dziwne buczenie 🙂 . Okazuje się, że to młynek podobny do używanych w USA do mielenia resztek spływających ze zlewów. I sprawa rozwiązana 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.