10 greckich marek, na które warto zwrócić uwagę… poniedziałek, 15 marca 2021

 

Jeśli z całej tej dziesiątki miałabym wybrać jedynie trzy rzeczy, to wybrałabym te! Biała koszulka marki Minerva, notatnik od AD Book i lakier w kolorze fuksji od Korres.

 

O tym, że Grecy mają rewelacyjną oliwę, fetę czy też oliwki, wiemy wszyscy. Do tego zestawienia można jeszcze dodać wina, miody i przyprawy. Przyjeżdżając do Grecji warto jednak zwrócić uwagę na kilka greckich marek, których produkty dostępne są przede wszystkim lub jedynie w Grecji. Możecie je znaleźć we wszystkich zwykłych greckich sklepach, marketach, czy też aptekach.

Na dziś przygotowałam 10 greckich marek, które uważam za dobre, bardzo dobre lub wybitne. Dwie ważne uwagi! Jest to moja lista subiektywna! Jeśli chcielibyście, którąś markę dodać, koniecznie napiszcie w komentarzu. Uwaga numer dwa. Kilka z wymienionych przeze mnie marek, nie jest już w greckich rękach. Jednak ważne jest dla mnie to, że zostały stworzone przez Greków i w Grecji rozwinięte, nadal kontynuują swoją tradycję.

Jestem bardzo ciekawa Waszych typów!

Tymczasem, jeśli chodzi o moją dziesiątkę… Zaczynamy! P.S. Kolejność nie ma w moim zestawieniu znaczenia.

 

***

 

KORRES – od dobrych kilku lat jest to najbardziej rozpoznawalna grecka marka kosmetyczna. Produkuje kosmetyki do ciała, jak również kosmetyki kolorowe do makijażu. Kosmetyki od Korres można dostać również w Polsce, ale dopiero wchodząc do greckiej apteki (można je dostać jedynie w aptekach), można dostać korresowego oczopląsu. Kosmetyki tej marki są dobre, ale uczciwie przyznam, że kilka lat wstecz były o niebo lepsze! Spadła i to znacznie jakość kosmetyków do pielęgnacji. Na wspomnienie o dawnej jakości, aż robi się żal. Natomiast Korres ma wg mnie nadal bardzo dobrej jakości kolorówkę. Szminki, błyszczyki, lakiery do paznokci, pudry, cienie do powiek, etc. nadal są świetne! Marka Korres należy obecnie do USA. Archiwalne posty na temat Korres są TU! i TUTAJ!

 

ION – nie jestem wielkim łasuchem, ale potrafię docenić dobrej jakości czekoladę. Marka Ion ma świetne słodkości, czekolady, ciastka i tym podobne. Produkty od Iona znajdziecie w każdym greckim domu. Dobra, solidna marka, która ma za sobą bardzo długą tradycję.

PAPAGALOS – czyli po polsku „papuga”. Jeśli lubicie dobrą kawę, koniecznie kupcie paczkę kawy tej greckiej marki. „Papagalos” to przede wszystkim typowa kawa po grecku. Zazwyczaj jest tak, że jeśli w Grecji pije się kawę po grecku, to na 95% będzie to kawa marki „Papagalos”. O tym jak zrobić kawę po grecku przeczytasz TU!

 

APIVITA – druga obok Korres najbardziej rozpoznawalna grecka marka kosmetyczna. Moim zdaniem kosmetyki do pielęgnacji od Apivita, są lepsze i to sporo niż od Korres. Apivita produkuje jedynie kosmetyki do pielęgnacji, również można je kupić jedynie w aptekach. Są dość drogie, ale mają dobre składy, fajnie działają i zawsze przepięknie pachną. Marka Apivita obecnie jest w rękach Hiszpanii.

 

MINERVA – myślę że niewiele osób, które mieszkają na stałe w Grecji zwróciło uwagę na tę raczej nie rzucającą się w oczy markę. Minerva jest grecką firmą, która produkuje przede wszystkim bieliznę. Nie znajdziecie w jej ofercie ubrań, które powalą projektami. Minerva szyje bieliznę, która jest bardzo klasyczna, prosta, ale która rzuca na kolana dobrą, solidną jakością.  Przed każdym sezonem pracy na Korfu przechodzę to samo. Poszukuję zwykłych, bardzo prostych, dobrej jakości białych koszulek, które wyglądają tak samo na początku jak po trzecim, piątym i dziesiątym praniu. Kiedy przez przypadek trafiłam na koszulkę tej firmy, to miałam ochotę znaleźć właściciela, by mu podziękować! Ta firma produkuje zwykłą bieliznę, zwykłe ubrania, które mają bardzo proste kroje i są świetnej jakości. W koszulkach od Minervy chodzę po kilka lat i nawet po latach trudno jest mi się z nimi rozstać.

CORFU BEER – wiem, że wśród czytelników znajdzie się ogromna liczba fanów piwa Mythos (obecnie Mythos należy do koncernu Carlsberg), ale moim zdaniem korfiańskie piwo przebija wszystkie inne greckie piwa. Jeśli wybieracie się na Korfu, koniecznie spróbujcie tutejszego piwa. Jest rewelacyjnej jakości i jest jedną z najważniejszych marek, które powstały na Korfu. Więcej na temat Corfu Beer przeczytasz TU!

 

AD BOOK – jest to  firma, która produkuje zeszyty, notatniki, kalendarze i materiały papiernicze. Mają  często skrajnie proste, niemal ascetyczne projekty, jak ten na zdjęciu i najlepszą jakość, jaką można sobie wymarzyć. Pisanie w notatniku ze zdjęcia jest dla mnie wielką przyjemnością! Tę jakość czuje się pod długopisem.

 

METAXA – tej marki nie trzeba nikomu przedstawiać. Musiała się tu znaleźć! Metaxa to jest już historia! Jeden z najsłynniejszych i najbardziej cenionych koniaków na świecie, pochodzi właśnie z Grecji. Lubię od czasu do czasu usiąść ze szklanką Metaxy do dobrego filmu, albo z książką w ręku.

BODY TALK – jest to marka, która produkuje ubrania sportowe. Świetnie wyglądają, są zazwyczaj bardzo kolorowe i mają bardzo dobrą jakość. Większość Greków ma w swojej szafie coś w czym uprawia sport, właśnie z Body Talk.

DODONI – o tym, że grecka kuchnia jest najwyższej jakości, wszyscy wiemy dobrze. Podczas gotowania Grecy używają bardzo wysokiej jakości produktów. Dlatego bardzo cenioną przez Greków firmą jest Dodoni. Ich produkty typu feta, mleko, żółty ser, masło można dostać w każdym greckim sklepie. Jeśli macie ochotę przywieźć z Grecji dla przykładu dobrą fetę, niech będzie to właśnie Dodoni!

 

TU! przeczytasz post o tym co warto przywieźć z wakacji na Korfu.

TU! znajduje się filmik o tym jak wygląda nasza wycieczka Kuchnia Korfu.

TU! jest post o Sanotrini.

 

 

 

 

 

Dlaczego Grecy nie odnoszą wielu sukcesów, nie są bogaci, nie jeżdżą pięknymi samochodami, nie mieszkają w drogich domach, a są tak szczęśliwi?… poniedziałek, 8 marca 2021

 

Korfu, kawiarnie na ulicy Liston

 

 

Jak to jest możliwe, że tu na Korfu ludzie jeżdżą tak rozklekotanymi samochodami? Tu nie ma dobrych aut! Greków nie stać na dobre samochody?

 

Ta tawerna ma takie wzięcie! Dlaczego jej szef nie otworzy drugiej? Nie chce mu się?

 

Oni technologicznie są tu sto lat za Murzynami! Przecież ta cała Grecja to technologiczny zaścianek! W tylu miejscach nie można nawet zapłacić kartą!

 

Przesiadują w kawiarniach godzinami! Ile można tak siedzieć przy jednej kawie? I skąd oni mają na to tyle czasu? Czy ci ludzie nie muszą pracować?

 

Przecież oni w ogóle się nie rozwijają! Siedzą w tawernach i wszystko tam przejadają!

 

***

 

Kiedy jest sezon turystyczny, tego typu wypowiedzi słyszę minimum raz dziennie. Dla wielu osób, które przylatują do Grecji na wakacje Grecy to lenie, którzy całymi dniami, na wiecznym luzie przesiadują przy kawie, albo godzinami jedzą w tawernach. Stereotyp Greka – lenia przywarł do Greków na podobnej zasadzie, że jak Polak, to albo pijak, albo złodziej. „Jedź na wakacje do Polski! Twój samochód już tam jest!”. Podobno taki żart o Polakach krążył, a może jeszcze krąży w Niemczech. Co czujecie, kiedy coś takiego słyszycie? Mi nie jest przyjemnie. I uważam, że tego typu żarty są niesprawiedliwe.

Jak to jest z tym stereotypem Greka – lenia? Czy rzeczywiście tak jest, że Grecy nic innego nie robią prócz siedzenia w tawernach?

Odpowiedź na to pytanie kryje się w piramidzie wartości, która jest podstawą tego, jak kształtujemy nasze życie. Trzy najważniejsze wartości dla Greków (rzecz jasna, że nie wszystkich, ale ogromnej większości), to:

 

miejsce 1 – rodzina, przyjaciele

miejsce 2 – czas wolny, życiowe przyjemności

miejsce 3 – praca, pieniądze, sukces

 

Że jak? Rodzina? Czas wolny? A dopiero po czasie wolnym i przyjemnościach stoi praca??? Już słyszę oburzenie wielu osób. A właśnie tak! Dlaczego nie? Co złego jest w tym, że praca jest dopiero na miejscu trzecim? A przed nią znajduje się czas wolny i życiowe przyjemności? Co właśnie w tej kolejności jest złego?

Kiedy ktoś mnie pyta, dlaczego Grecy jeżdżą starymi samochodami często w tak złym stanie, to odpowiadam, że: „dlatego, że to jakim jeżdżą autem, nie jest dla nich ważne”. Kiedy ktoś mnie pyta, dlaczego nie rozwijają swoich biznesów, odpowiadam nieco podobnie: „bo pieniądze, sukces, praca i kariera nie są dla nich aż tak istotne”. A kiedy pytają, dlaczego tyle czasu przesiadują w kawiarniach, moja odpowiedź nie jest zbyt skomplikowana. Mówię wtedy, że: „ czas wolny i życiowe przyjemności, są dla Greków bardzo ważne!”. Zazwyczaj wtedy osoba, która chwilę wcześniej zadała takie pytanie jest dosłownie o-bu-rzo-na! Że jak tak można?! I złości się często na mnie, że również nie widzę w tym nic złego, nie podzielam oburzenia i nie jest mi nawet odrobiny wstyd, że mieszkam w takim kraju! Ci ludzie najczęściej uważają, że każdy człowiek powinien mieć taki system wartości, jaki oni mają! Bo tylko ich system wartości jest koniecznie tym najlepszym. No cóż… Mało kiedy się uśmiechają i nigdy nie wyglądają na szczęśliwych lub nawet chwilowo zadowolonych.

Wśród moich greckich przyjaciół i znajomych, nie ma ludzi którzy jeżdżą super samochodami, mają świetnie urządzone mieszkania i kilka zer na koncie. Większość ma średnie prace, zarabia średnią krajową, jeżdżą bardzo średnimi autami. Dlaczego? No właśnie… Dlatego, że TO NIE JEST DLA NICH WAŻNE.

Między Grekami żyje się też zupełnie inaczej. W potocznym języku greckim nie ma wyrażenia w typie „piątek, piąteczek, piątunio”. Tu nawet nikt nie zrozumie, o co w takim wyrażeniu chodzi… Nikt za bardzo nie wyczekuje weekendu, bo każdego innego dnia, też dobrze się ludziom tu żyje. Na kawę wychodzi się każdego dnia, by często nie robić przy niej nic ważnego, albo rozmawiać o niczym ważnym ze swoimi przyjaciółmi. W piątek wieczorem po brzegi wypełnione są tawerny, ale czy w tawernach, czy też w nocnych klubach jak ze świecą szukać ludzi, którzy są pijani. Grecy się nie upijają, bo stan ducha, który mają w sobie jest na tyle przyjemny, że nie ma potrzeby by sztucznie wprowadzać się w stan zapomnienia, czy też alkoholowego szczęścia. Większość moich znajomych czas wolny spędza na plaży. Ogromną ilość czasu (naprawdę ogromną!) spędzają ze swoją bliższą i dalszą rodziną. Na Korfu nie mamy ani jednej galerii handlowej. Nie ma ich również wiele bardzo dużych greckich miast. Ludzie raczej nie spędzają czasu na zakupach, albo oglądaniu tego co można kupić, bo… nie czują takiej potrzeby.

Czy Grecy są leniami? W ich oczach rytm życia, który dominuje w Europie zachodniej, nie jest życiem, a bardziej wegetacją. I swojego czasu, który dla przybyszów z zachodu wydaje się być przelanym przez palce na wielogodzinnych kawach czy biesiadach w tawernach, typowy Grek nie zamieniliby na nawet trzy dodatkowe zera na koncie. To jak żyją, daje im codzienne poczucie szczęścia, które nie jest warunkowane przez dobra materialne.

Pamiętam, że kiedy już  prawie dziesięć lat temu przyjechała mieszkać w Grecji na stałe, nie potrafiłam tego zrozumieć. Podróżowanie i mieszkanie w innym kraju daje nam jedyną w swoim rodzaju, niepowtarzalną możliwość poznania świata z często skrajnie innej perspektywy. Dlatego nic nie rozwija nas tak bardzo jak podróżowanie. Teraz po 10 latach mieszkania w Grecji, czuje że jestem między: europejskim pędem, a greckim wyhamowaniem. I dokładnie tu, czyli w punkcie między jest mi najlepiej!

 

TUTAJ! przeczytasz o greckim DNA.

TU! przeczytasz o rodzinnym wypadzie do greckiej tawerny.

TU! zobaczysz nasz mini przewodnik po Salonikach.

 

 

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Olivka i jej podejście do zdrady… poniedziałek, 15 kwietnia 2019

 

 

Jakoś zdaje się na samym początku kwietnia, do naszego domu wpadli: Olivka ze swoim mężem Pieprzem. Postanowili odwiedzić nas na kilka dni, korzystając z tego, że jeszcze się nie przeprowadziliśmy i jeszcze chwilę jesteśmy dość blisko Aten.

U Olivki i Pieprza, wszystko ukłda się dość dobrze i spokojnie. Bardzo lubię ich wizyty, bo po pierwsze są niezwykle barwną parą, a po drugie – nadajemy na podobnych falach.

 

Ostatniego dnia, przed ich wyjazdem, postanowiliśmy iść na obiad do rybnej tawerny. Jani musiał pracować, więc tym razem udaliśmy się we trójkę. Olivka, Pieprz i ja.

 

To w Grecji przekonałam się, że jedzenie może być jedną z największych życiowych przyjemności. To, że można się nim rozkoszować, odkryłam naprawdę dopiero w Elladzie. Był przepiękny, słoneczny dzień, jeden z tych zwiastujących długo oczekiwaną wiosnę. Słońce świeciło z taką siłą i odbijając się od tafli morza, dodawało całemu światu intensywności i blasku. Usiedliśmy przy stoliku blisko morza. Spokojny szum fal i delikatny zapach soli. Po chwili zjawił się kelner i zamówiliśmy wszystko na co mieliśmy ochotę od rana. Smażone krążki kalmar. Krewetki. Sardynki. Ośmiorniczkę. Porcję frytek, sałatkę po grecku, tzatziki i tzipouro, czyli grecki bimber. Olivka składała całe zamówienie, wbijając ciemne oczy w kenera i brzmiało to, jakby recytowała poezję.

Chwilę po tym, na naszym stole zjawiły się wszystkie cuda, wyłowione z głębin greckiego morza. Niebo, albo raczej morze w gębie…

 

-Dorotaaaa… – spytała Olivka, żując jeszcze frytki – Muszę cię o coś zapytać…

-Słucham! – odpowiedziałam i napiłam się tzipouro.

-A gdyby tak… Gdybyś się dowiedziała, że mój brat, że Jani cię zdradza… To co byś zrobiła?

-Co ja bym zrobiła? – dolałam do szklanki jeszcze trochę bimbru i zamoczyłam świeży, chrupiący chleb posypany sezamem, w sosie tzatziki. Boże, jak to możliwe, że w Grecji to zupełnie najprostsze jedzenie jest tak pyszne…

-Wiesz co Olivka… To zależy… Uważam, że nic w życiu nie jest czarno – białe i wiele zależy od kontekstu. Jak? Z kim? Dlaczego? Inaczej jest, jeśli facet ma, dajmy na to… podwójne życie. A inaczej, jak… Powiedzmy upije się, straci kontrolę i zdradzi. Nie, nie potrafię ci odpowiedzieć. Wszystko zależy od sytuacji…

W międzyczasie domówiliśmy jeszcze więcej frytek, bo były przepyszne! Robione domowo, z niezwykle smacznych ziemniaków. Pieprz, niby słuchał, ale bardziej zajmował się swoimi kalmarami, które też przyżądzone były popisowo.

-Też tak uważam! Wszystko zależy od kontekstu i od sytuacji. Bo dajmy na to, że jest tak… No zdarzyło mu się! Raz… Po pijaku. Stracił nad sobą kontrolę i mnie zdradził! I wtedy… I wtedy to ja w przeciągu jednego dnia spakowałabym wszystkie jego rzeczy i wystawiła, za drzwi. Koniec. Do widzenia! Fajnie było, przykro mi, takie jest życie… Ale, jak jest dajmy na to taka sytuacja…

Pieprz w tym momencie zaczął żuć kalmarę jakby nieco bardziej powoli, uważnie…

-Że prowadzi podwójne życie. Ma drugą kobietę, z którą jest jakiś czas i z nią sypia… To wtedy… Ja już to sobie wszystko przemyślałam w razie takiej sytuacji… Wraca do domu… A ty nic nie tłumaczysz i o nic nie pytasz… Wyciągasz z szuflady zaostrzony tasak, ściągasz spodnie i zanim spyta o co chodzi – nie ma już penisa!

Pieprz w tym momencie zrobił się czerwony, zaczął kaszleć i wypluł kalmarę, którą żuł, a nie mógł przełknąć od dłuższego czasu. Z jego gardła wydobył się głośny dźwięk krztuszenia. Głośny chark i o mały włos, a Pieprz prawieby się udusił!

-No i jak jest już po sprawie, to dalej postępujesz tak jak w przypadku pierwszym. Weź powiedz Dorota… Czy myślisz, że dobrze sobie to obmyśliłam???

Zabrakło mi języka. Zawołałam więc kelnera i poprosiłam o jeszcze jedną szklaneczkę z tzupouro. Przyznać trzeba, że Olivka ma dość kategoryczne podejście do zdrady.

 

TU i TUTAJ przeczytasz jeszcze więcej o Olivce.

 

 

 

Pij wodę! Jeden z najmądrzejszych nawyków żywieniowych Greków… poniedziałek, 1 kwietnia 2019

 

Mądry nawyk – picia wody!

 

Za każdym razem, kiedy jestem w Polsce, czy to w rozmowach, czy to w mediach często słyszę, jak ludzie motywują się do picia wody. Moja siostra ma nawet taką aplikacje w telefonie, która ma za zadanie przypominać o tym, żeby co jakiś czas pić wodę.

Siedem lat tamu, kiedy właśnie przeprowadzałam się do Grecji, piłam góra dwie szklanki wody dziennie. Dziś jest to minimum półtora  litra, nie licząc herbat, kaw i soków. Czyli, minimum(!) jedna duża butelka wody dziennie. Na moje gabaryty (50 kg), to całkiem sporo.

Jak to się stało, że zupełnie podświadomie zaczęłam pić tak dużo wody?

 

Na początku gdzieś przeczytałam, że to bardzo zdrowe wypijać szklankę wody po obudzeniu się i przed zaśnięciem. Tak mi się to utrwaliło, że dziś nie wyobrażam sobie zacząć dnia i go skończyć bez szklanki zwykłej wody. Jednak to dopiero w Grecji, ten bardzo zdrowy nawyk rozwinął się na całego.

 

JAK TO SIĘ DZIEJE, ŻE W GRECJI PIJE SIĘ DUŻO WODY?

 

>>> Picie wody to podstawa greckiego odżywiania. Zawsze kiedy siądzie się w kawiarni, tawernie, restauracji, pierwsze co ląduje na stole to duże szklanki wypełnione wodą, albo cała karafka wody. Ta woda w każdym miejscu jest za darmo! Od napicia się szklanki wody zaczynacie picie kawy, herbaty, czy też składania zamówienia w tawernie.

 

>>> Kiedy przychodzicie do kogoś w gości, również zanim padnie jakakolwiek propozycja, zanim zdołacie powiedzieć „kalimera!”, na stole pojawi się woda, albo usłyszycie propozycje jej wypicia.

 

>>> Woda z kranu jest w Grecji bardzo dobrej jakości (no, poza wyspami!). Woda pitna jest dostępna w większości dużych budynków użyteczności publicznej, w postaci zamontowanych w strategicznych punktach kraników.

 

>>> Obojętnie, gdzie jesteście: czy jest to lotnisko, czy duży market, prawo w Grecji nie pozwala, żeby mała butelka wody kosztowała więcej niż 0,50 €, a duża 1€. W Grecji woda jeste zawsze w miarę tania!

 

>>> Szczególnie latem, z uporem maniaka wszędzie słyszę: „napij się wody!”. I na każdym kroku, ktoś wręcza mi butelkę z wodą.

 

To może Was zaskoczyć! Co prawda Grecy piją bardzo duże ilości wody, ale wody mineralne (z odpowiednią ilością składników minaralnych) są bardzo rzadkie. Natomiast wody z dodatkami smakowymi (cytrynowa, pomarańczowa, truskawkowa) – w ogóle tutaj nie istnieją!

 

Czy grecki klimat przyczynia się do picia większej ilości wody? Na pewno częściowo. Ale trzeba koniecznie podkreślić, że duże ilości wody, pija się w Grecji przez 12 miesięcy w roku! Więc również – kiedy jest zimno.

 

 

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Co tam się u mnie działo w styczniu?… poniedziałek, 4 lutego 2019

 

Cały styczeń był dla mnie taki jak chciałam żeby był. Dużo działo się i w pracy i dużo fajnego działo się w moim czasie wolnym. Cały pierwszy tydzień stycznia spędziliśmy w domu Sałatki, gdzie nie było mnie całe dwa lata! Chyba nigdzie nie odpoczywa mi się tak dobrze jak właśnie tam. Nie muszę zajmować się gotowaniem, sprzątaniem, itp. Mogę więc cały czas poświęcić na pracę i odpoczywanie na przemian. I to właśnie na samym początku stycznia stało się dla nas coś bardzo ważnego. Jani odbył pierwszy lot w parze na swojej nowej paralotni. Choć czekaliśmy naprawdę długo na dobry wiatr, całość wyszła po prostu pięknie! To było naprawdę coś… Taki jeden lot i bardzo duży krok do przodu…

 

I polecieli!

 

Jednym z moich postanowień noworocznych jest jeszcze bardziej dbać o swoje zdrowie. Moje badania wykazały, że mam niedobór witaminy D, więc zaczęłam się suplementować. Nie wiem czy to od tej witaminy, czy potężnej ilości warzyw i owoców, które codziennie jem, ale prawie każdego dnia czułam taki przypływ energii, że działałam jak królik z reklamy baterii Duracell. Co prawda jeszcze tego nie widać, ale już już niedługo dostępna będzie nowa oferta naszych aż pięciu wycieczek rejsowych. Bardzo cieszę się, że będziemy je mieć, bo są świetne i wiem, że bardzo się Wam spodobają. Pracujemy, pracujemy, pracujemy cały czas nad ofertą i możliwością ich kupowania on line! W styczniu zaczęły się pojawiać również moje LIVE INSTA, które dotyczą różnych ciekawych codziennych spraw związanych z Grecją i rzecz jasna – Korfu! Wpadajcie na nie na moje konto Instagram w każdą środę pod wieczór!  Poza tym, kilka dni temu pojawiła się nasza nowa grupa na Facebooku, która nazywa się zwyczajnie: KORFU (kliknij TU!). Wasze zainteresowanie tą grupą dyskusyjną przeszło moje oczekiwania. Liczba członków rośnie. Ale przede wszystkim w tej grupie aż dudni! Rozmawiacie tam między sobą o wszystkim związanym z Korfu. Wpadajcie, jeśli interesuje Was ta tematyka. Chcecie zadać pytanie, czy też podzielić się czymś związanym z Korfu – grupa będzie idealna dla Was!

 

Nasza nowa Facebookowa grupa KORFU!

 

 

TUTAJ! przeczytasz o tym, dlaczego wakacje w Grecji są dla nas zdrowe.

 

 

W roku 2018 nie udała mi się jedna szalenie ważna dla mnie rzecz. Ale rozumiem, że takie jest życie i nie zawsze od razu mamy to, czego tak bardzo chcemy. Już dwa lata pracowałam nad moją książkę o Grecji. Dokończyłam. Postawiłam ostatnią kropkę. I stwierdziłam, że to co stworzyłam zupełnie nie trzyma się poziomu. Książka o której tak wiele ode mnie słyszeliście – jest. Ona istnieje. Ale zupełnie mnie nie zadawala. Dlatego na chwilę obecną, trzymam ją w szufladzie. Zamknęłam na teraz ten rozdział i stwierdziłam, że nie jest to jeszcze właściwy etap. Czasem warto zamknąć pewien rozdział i postawić sprawę jasno, po to, żeby zrobić miejsce na coś innego. Przewodnik o Korfu, który właśnie teraz piszę ma już całe 8 stron. Czyli jest takim niemowlakiem. Ale z dnia na dzień rośnie…

 

Prace nad moim pierwszym przewodnikiem po Korfu…

 

 

 TU! przeczytasz o greckich strajkach.

TUTAJ! możesz zobaczyć nasz odcinek „Pokaż nam Świat” Jakuba Porady.

 

 

 

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Boughatsa w Serres… poniedziałek, 21 stycznia 2019

 

Na początku stycznia wybraliśmy się do Serres! To właśnie tam podobno robią najlepsze boughatse w całej Grecji. Czy to prawda? Pojechaliśmy, żeby to sprawdzić. Zobaczcie, co się okazało…

TUTAJ! przeczytasz więcej na temat boughatsy.

 

 

 

 

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – 6 stycznia w Grecji… 7 styczeń 2019

 

 

Mnie już na samą myśl robi się słabo. Zimno, to jedna z rzeczy, która najbardziej mnie męczy. Dobrze znoszę bardzo wysokie temperatury, natomiast jeśli jest zimno, czuje się źle. Na morsa raczej się więc nie nadaje. Tym bardziej, to co dziś działo się w Grecji, zrobiło na mnie gigantyczne wrażenie.

 

Grecy również świętują 6 stycznia. Rankiem, tuż po mszy gromadzą się przy morzu. Tego dnia święcone jest całe morze. Jak? Papas rzuca do morza krzyż. I wtedy się zaczyna! Krzyż jest wyławiany przez śmiałków, którzy rzecz jasna wcześniej muszą do wody skoczyć. Trzeba mieć naprawdę niesamowitą odporność żeby tego dokonać, bo w Grecji zimą też jest bardzo zimno. Dziś temperatura wynosiła -1 stopień, ale przy takiej wilgotności powietrza, czułam się jakby było -10…

 

 

TU! przeczytasz jak wygląda zima w Grecji.

TUTAJ! jest filmik jak zrobić typowe danie z Korfu – pastitsadę.

 

Brrr… Krzyż wyłowiony! A osoba, która tego dokonuje podobno będzie miała szczęście przez cały rok!

Czy odważylibyście się na coś takiego???

 

 

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Jak przestać się martwić?… poniedziałek, 31 grudnia

 

W podróży!

 

Jest chwila przed końcem roku. Sam środek nocy, którą spędzam na lotnisku. Dopiero rano mam lot do Grecji i nie pamiętam kiedy ostatnio moja podróż trwała tak długo. Najpierw przeprawa do Berlina, później cała noc na lotnisku i lot do Salonik nad ranem.

Może to dziwne, ale lubię takie długie podróże. Spędzone w pociągach, autobusach, na czekaniu. Wtedy najlepiej zawsze mi się myśli. Najlepiej marzy. Taki bezczas, na którego nie mam czasu w codziennym pędzie, w zwyczajności. Ponad godzinę przeglądałam zdjęcia z ubiegłego sezonu na Korfu. A później zaczęłam planować, jak chcę żeby wyglądał mój następny rok. Zawsze tak robię. Nie przejmuje się bardzo, jeśli części postanowień nie uda mi się spełnić. Ale to, że je robię, jest dla mnie bardzo ważne. To tak jakbym obierała kierunek, w którym będę iść. Już od samego początku stycznia wiem dokładnie na czym mam się koncentrować.

 

TUTAJ! przeczytasz o tym, po co nam Nowy Rok!

 

Kiedy jechałam autobusem trzy godziny do Berlina, przez całą podróż gapiłam się przez okno. Na zewnątrz była tylko ciemność. Autobus sunął jednostajnie po prostej autostradzie. Na zewnątrz nieźle padało i krople cicho odbijały się o szyby.

Zaczęłam sobie myśleć, zadałam sobie pytanie, czy jest w życiu coś czego bardzo żałuję. Coś co w życiu chciałabym zrobić inaczej. Odpowiedź w mojej głowie pojawiła się od razu. Tak. Tyle czasu mojego życia, tyle pięknych dni, cudownych chwil, bezcennej życiowej energii zmarnowałam na martwieniu się.

Grecja jest jednym z najpiękniejszych prezentów jakie przyniosło mi życie, bo kiedy te kilka lat temu przyjechałam tu pierwszy raz, stopniowo, bardzo powoli zaczęłam oduczać się martwienia. W Grecji pierwszy raz zobaczyłam, jak  można żyć lekko i zwyczajnie cieszyć się, tym co przynosi życie.

 

TU! przeczytasz o tym jak spakować swoje życie w 20 kg.

 

Czy nie macie czasem takiego wrażenia, że żyjemy w środowisku, w którym martwienie się jest nam kodowane w głowie. Wystarczy włączyć telewizję, njusy w radio, przejrzeć portale internetowe. Ilość negatywnych informacji, tragedii, katastrof, którymi jesteśmy bombardowani jest porażająca. Zaszczuwamy siebie sami słuchając  i czytając. A później egzystujemy, bardziej niż żyjemy paraliżowani strachem o wszystko. Stabilizacja przeradza się w stagnacje. Marzenia stają się coraz bardziej odległe, a później  zupełnie abstrakcyjne. I tak z dnia na dzień. Bojąc się zmienić pracę. Szukać nowej drogi. Wyjechać. Zostać. Zmienić coś. Albo zaryzykować. Powiedzieć to co się naprawdę myśli, bo inni uważają inaczej. Zacząć coś nowego. Iść swoją drogą. Wyróżnić się. Wystąpić z szeregu. Albo tak najprościej, zapytać się siebie, czego tak naprawdę się chce. Bo się nie uda. Bo to jest nierozsądne. Bo ryzykowne. Bo jest to coś, czego nie robią inni.

Z roku na rok, im jestem starsza, bardziej świadoma życia i siebie, martwię się coraz mniej. Zwyczajnie, zostawiam zmartwienia gdzieś z boku i robię swoje.  Realizuje marzenia, cele i plany, mimo strachu i zmartwień. Niech rozum mówi co tam sobie chce. Słucham siebie, mojego serca, intuicji. Robię to co czuje.

 

ZOBACZ! nasz filmik z Korfu.

 

Gdybym tylko tak umiała wcześniej. Gdybym wiedziała, że martwienie się zupełnie niczego nie daje. Wtedy mogłabym żyć jeszcze pełniej. Dużo jeszcze mam do przerobienia. Ale jest mi coraz i coraz to łatwiej. Jak to robię? Zwyczajnie. Po prostu zostawiam zmartwienia gdzieś tam w głowie. One tam są, ale ja nie koncentruję się na nich, nawet nie zwracam na nie uwagi. I  po prostu żyję. Najlepiej jak potrafię. Każdego dnia.

 

 

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Poranny zastrzyk dobrej energii. Smoothie z pietruszki… poniedziałek, 17 grudnia 2018

 

 

Strategiczne są poranki. Kiedy mamy sezon na Korfu, to rano zawsze najwięcej się dzieje. Szczególnie kiedy grupy są liczne, a turystów zbieramy z różnych miejsc na wyspie. Dajmy na to, że turystów jest 50… Czy wiecie jak wtedy wyglądają moje poranki??? Myślę, że poziom emocji w moim mieszkaniu  spokojnie dorównuje temu co dzieje się na Wall Street, kiedy giełda wariuje!

Jeden turysta się spóźnił, drugi pomylił miejsce zbiórki,  trzeciego za żadne skarby nie może odnaleźć nasz kierowca.  A czwarty pomylił autobus i wszedł do innego… I do kogo dzwonią wszyscy??? BINGO! Do mnie!!! Próbuje wyjść, żeby być na czas, ale telefon nie przestaje dzwonić. Wiadomo, że za wszystko odpowiadam ostatecznie ja, więc żołądek podskakuje mi do gardła.

TUTAJ! zobaczysz jak wygląda nasza wycieczka Miejsca Korfu.

Mniej więcej w środku sezonu, wiedziałam że muszę zmienić coś w moich porankach, bo któryś raz z rzędu nie mogę machnąć ręką na śniadanie i rano znów nie jeść. Później nie mam energii, jestem zmęczona, zwyczajnie jest to niezdrowe. I tak wpadłam na pomysł, żeby ranek zaczynać od jednej z najzdrowszych rzeczy na tym świecie – zastrzyka energii, czyli smoothie z pietruszki. Zaczęłam mniej więcej w połowie sezonu i nie przestaje do teraz!

 

 

Wieczorem, przed pójściem spać w ciepłej wodzie rozpuszczam solidną łyżkę miodu. Tak zostawiam na całą noc. Rano dodaję sok z połówki cytryny, porządny pęczek pietruszki, kilka plasterków imbiru. I koniecznie 1 banan. Do całości dodaję wody i całość dobrze blenduję. Matko! Jakie to jest pyszne!

Jeśli rano jest naprawdę dużo spraw i tej mikstury nie uda mi się wypić w domu, przelewam do kubka, wkładam słomkę i wypijam całość już na pierwszych czerwonych światłach. Co się później dzieje???

TU! przeczytasz post na temat mojego teścia – Pomidora.

Mojemu organizmowi dostarczona jest bomba energii. Dosłownie czuje, jak w moich żyłach krążą witaminki. Same podnoszą mi się powieki i jak po dobrym espresso mija senność. Dosłownie jakby ktoś dodał mi jakiejś super energii.

Od takiego właśnie smoothie zaczynam prawie każdy dzień. Czuje się świetnie. W ogóle nie choruje. Poprawiła mi się cera, mam bardzo grube paznokcie, które nigdy się nie łamią. Nie mówiąc o włosach… Właśnie w ubiegłym tygodniu odwiedziłam mojego fryzjera, u którego byłam przed sezonem:

-Czy ty wcześniej byłaś na coś chora? Wyszłaś z jakiejś choroby? – spytał przy czesaniu fryzjer.

-Co? Nie! A dlaczego?

-Na całej głowie wyrastają ci takie małe włoski… Myślałem, że są tylko przy czole, ale teraz widzę, że są na całej głowie! Te małe włoski są wszędzie! Zazwyczaj pojawiają się,  jak człowiek zdrowieje…

TUTAJ! przeczytasz na temat najpiękniejszej plaży Grecji – Zatoki Wraku na Zakinthos.

Jeśli nie macie energii, cierpicie na niedobór witamin, ogólnie Wam się nie chce… Spróbujcie  stosować to smoothie najpierw przez tydzień, każdego ranka! Jestem przekonana, że się uzależnicie! Najlepsza rzecz, jaką możecie dać swojemu organizmowi na sam początek dnia!

 

 

A jakie są Wasze zdrowotne triki??? Jeśli jakieś macie – koniecznie podzielcie się w komentarzach!!!

 

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Co działo się u mnie w listopadzie?… poniedziałek, 3 grudnia 2018

 

Dobra kawa, to idealny wstęp do planowania!

 

Teoretycznie listopad nie kojarzy mi się dobrze. Ciemno robi się jak z bicza strzelił. Nagle spada temperatura i jest szaro, buro i ponuro. Ale po tak intensywnej pracy latem, w praktyce listopad okazuje się być dla mnie zbawieniem!

 

TU! przeczytasz o tym jak chronić się przed listopadową chandrą.

 

Początek listopada spędziliśmy na kilkudniowym wypadzie do Platamonas, czyli niewielkim miasteczku, które należy do Riwiery Olimpijskiej. Jani miał tam kurs latania na paralotni dwójkami. Nie było go zazwyczaj całymi dniami. A ja nie miałam ani auta, ani internetu. Co robiłam? Przez te kilka dni wynudziłam się jak mops! W normalnych warunkach byłoby to dla mnie niemożliwe. Ale takie przymusowe nudzenie się – zadziałało na mnie dobrze…

Po powrocie zakasałam rękawy i zamieniłam się w perfekcyjną kurę domową. Od czasu do czasu bardzo to lubię. Doprowadzanie mieszkania do czystości, po prawie 6 miesiącach samotnego urzędowania Janiego, trwało pełny tydzień. W ruch poszło wszystko! Nie było przestrzeni, czy też rzeczy, która nie zostałaby wyczyszczona, ułożona, albo… wyrzucona!

Kiedy mieszkanie przeszło całkowitą transformację, poszłam na manicure i zapisałam się na masaż całego ciała! Niebo! Następnego dnia, kiedy obudziłam się rano, całkowicie zrelaksowana w przepięknie posprzątanym, pachnącym czystością mieszkaniu, zaczęłam planować, co chcę w całym listopadzie.

 

;P

Prostota jest szczytem wyrafinowania. Z wystawy “Leonardo da Vinci” w Atenach

Człowiek idealny. Z wystawy Leonarda da Vinci w Atenach.

 

Jestem maniakiem planowania. Zwłaszcza, kiedy jesienią i zimą pracuję jako typowy freelancer. Powtarzając za Leonardo da Vinci, uważam że „dyscyplina jest matką wolności”. W okresie kiedy nie mam typowej pracy od do, nie mam też „szefa”, który czegoś ode mnie wymaga, codzienność potrafi się nieźle rozmemłać. Ranek staje się południem, poniedziałek niedzielą i we wszystkim panuje jeden wielki chaos. Dlatego kiedy przychodzi listopad moją codziennością rządzą plany i mądre, przemyślane nawyki. W weekend staram się nie pracować, a cały tydzień pracuje ile się da. W niedzielę zazwyczaj nie otwieram nawet komputera, nie zaglądam co tam w telefonie. Na każdy dzień wyznaczam sobie jeden duży cel związany z pracą i kilka mniejszych. Jem zawsze pięć posiłków dziennie i co najmniej raz w tygodniu testuję nowy przepis. Zawsze, raz w tygodniu jest u nas w domu domowe ciasto. W każdy czwartek oglądam fim z górnej półki. Jest to coś z klasyki kina, albo coś ważnego dla kinematografii. Niedzielnymi wieczorami oglądam babskie komedie. Mimo tego, że nie jestem bardzo związana ze sportem, codziennie się ruszam. Codziennie czytam, książkę albo gazetę. Ponieważ pracuję w domu, kilka razy w tygodniu wychodzę na kawę. Raz w miesiącu gdzieś jedziemy. Dzięki tym regułom i nawykom, w mojej codzienności naprawdę wiele się dzieje, a między wszystkim panuje względna równowaga.

 

Metro w Atenach

Ateny, ulica Ermou

Typowy widok dla dużych greckich miast. Psiak spokojnie śpi w wejściu do dużego sklepu…

Ateny na przełomie listopada i grudnia

 

Kiedy tylko posprzątałam mieszkanie, przykułam tyłek do krzesła przy biurku i zaczęłam intensywnie pracować. Już teraz wprowadzamy do naszej oferty aż pięć nowych wycieczek, które będziemy sprzedawać on line. Trzeba więc pozmieniać stronę, przygotować ofertę i cały system rezerwacji on line.

 

TUTAJ! przeczytasz o 10 rzeczach, które trzeba zrobić będąc na Korfu.

 

Po dość intensywnych tygodniach pracy przy biurku, nasz wypad do Aten w ten weekend był dla mnie jak zbawienie. W dużym mieście nie byłam jakieś pół roku. I jak tylko wysiadłam z metra, poczułam się jak u siebie. Strasznie brakuje mi dużego miasta, które jest moim naturalnym środowiskiem. Więc czerpałam z tego wypadu garściami. Razem z Anią (a bloga Nie Udawaj Greka) oraz Konstancją (z bloga Kochająca Grecję) byłyśmy na kawie. Dużo czasu spędziliśmy spacerując po mieście i na typowych zakupach. Razem z Olivką i jej mężem Pieprzem byliśmy na fajnym jedzeniu. Wpadliśmy również na wystawę Leonarda na Vinci, a na koniec Jani wziął udział w biegu na 10 km.

 

My, chwilę przed rozpoczęciem biegu

Ateny, 2 grudnia, bieg na 10 km

Na fotce ja, Konstancja i Ania

 

TU! przeczytasz o tym, dlaczego Olivka nie znosi feministek.

 

Dziś poniedziałek! Początek tygodnia i początek miesiąca. Jak zwykle za chwilę zrobię dobrą kawę i pomyślę, jaki chce by był dla mnie grudzień i nowy… 2019 rok!

A jakie wy macie plany na grudzień? Myślicie o czymś fajnym??? Koniecznie piszcie w komentarzach!