Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – KLEFTIKO! Idealny grecki obiad na jesień i zimę… poniedziałek, 19 listopada 2018

KLEFTIKO

 

Na początku o tym jak zrobić kleftiko miałam nakręcić filmik. Ale kiedy przyszło co do czego, stwierdziłam że nie ma to większego sensu, bo filmik nie trwałby dłużej niż 1 minutę! Kleftiko, to chyba jedna z najszybszych i najłatwiejszych typowo greckich potraw, idealnych właśnie na teraz! Ale od początku… Czym jest dokładnie ta potrawa???

 

Klewo, oznacza po grecku „kraść”.  W wolnym tłumaczeniu nazwę tej potrawy, możemy przetłumaczyć jako „kradzione”. Podobno, że pomysłodawcami tej potrawy byli biedni złodziejaszkowie, którzy kiedy nie mieli co jeść, kradli co popadło. Wszystko co ukradziono, wkładano do jednego glinianego garnka. Cięto na kawałki, mieszano, doprawiano i pieczono na ogniu. Tak właśnie powstało kleftiko.

TU! przeczytasz wszystko na temat kuchni KORFU.

 

 

Dziś to potrawa idealna! Jest jednogarnkowa. Mało po niej zmywania. I robi się dosłownie w 10 minut. Jak ją zrobić? I co jest potrzebne?

Ja kleftiko robię z tego co aktualnie mam w lodówce. Podstawą jest mięso. Może być każdy rodzaj. Takie jakie akurat macie. Dla mnie idealne jest mięso z indyka. Kroimy je na drobne kawałki i wkładamy do glinianego naczynia, które można przykryć. Następnie w niewielkie kawałki kroimy warzywa. Takie jakie mamy! Idealne są: ziemniaki, marchew, brokuły, jarmuż, grzyby, cukinia, papryka. Wszystko pocięte na kawałki, wkładamy do naczynia z mięsem. Następnie polewamy oliwą  z oliwek, dodajemy kilka kropli cytryny oraz przyprawy. Ja lubię całość pokruszyć jeszcze fetą. Wtedy ta potrawa jest jeszcze bardziej grecka. Całość przykrywamy i wkładamy na jakąś godzinkę do dobrze rozgrzanego piekarnika.

 

TUTAJ! przeczytasz o tym jak Jani zamordował Elwirę.

TU! zobaczysz nasz przewodnik po Korfu – odc. 1 KANONI.

 

Przydatna sztuczka! Kleftiko warto zacząć robić jak najwcześniej. Pokroić wszystko na kawałki, włożyć do glinianego garnka i zostawić w piekarniku nawet na półtorej godziny, żeby wszystko spokojnie dochodziło do siebie. W tym czasie można zabrać się za cokolwiek innego! A cały dom wypełnia przepiękny zapach domowego, zdrowego jedzenia!

Z czym podawać? Z ryżem, makaronem, kaszą. Czym chcecie! Jeśli do kleftiko dodacie więcej ziemniaków, wtedy staje się już całym daniem.

Czy już próbowaliście?

Koniecznie dajcie znać w komentarzach!

 

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Grecka szkoła prania dywanów… poniedziałek, 5 listopada 2018

 

 

Kiedy kilka lat temu Jani pierwszy raz przyjechał do Polski, bardzo zdziwił się, jak zobaczył jedno urządzenie. Był nim trzepak, wmontowany w beton tuż przy koszu na śmieci.

-Co to jest? – spytał zdumiony.

-To jest trzepak! Służy do trzepania dywanów! Mam z nim wiele wspomnień. Kiedy byłam mała, często bawiliśmy się na nim po szkole…

-Ale jak to… Do trzepania dywanów??? – spytał jeszcze bardziej zdumiony.

-No, normalnie. Jakieś dwa razy w roku, trzeba wynieść z domu wszystkie dywany i porządnie je wytrzepać.

-Matko… Naprawdę…

-Co cię tak bardzo dziwi???

-Przepraszam cię, ale to jest obrzydliwe…

-Jakie obrzydliwe??? O czym ty mówisz? Co jest obrzydliwego w trzepaniu dywanów?

-Przecież to jest niehigieniczne! To wy nie pierzecie swoich dywanów???

Tym razem to ja byłam zbita z tropu. Ale o co chodzi z całym systemem prania dywanów w Grecji, przyszło mi zrozumieć kilka lat później. A dokładnie rzecz ujmując – teraz. Kiedy po prawie sześciu miesiącach pracy na Korfu, wróciłam na ląd i dywany w domu mamy nie wyprane. I pierwszy raz, bardzo mi to przeszkadza.  Nie było mnie, nie było teściowej, a Jani takie rzeczy ma w nosie. Więc dywany są brudne, śmierdzące i jak gąbka nasiąknięte kurzem z roztoczami i Bóg wie czym jeszcze.

 

TUTAJ! przeczytasz o moim sposobie na grecką teściową.

 

Wiem, że jeśli ktoś pierwszy raz przyjeżdża  do Ellady, to czasem nie może uwierzyć, w to że Grecy są niesłychanie czystym narodem. Na drogach widać śmieci, w ogródkach często południowy bałagan. A na dodatek w tym roku problem z wywozem śmieci na KORFU. Ale typowy turysta raczej nie wchodzi do typowego greckiego domu, więc skąd może wiedzieć, że typowy grecki dom to prawdziwa świątynia czystości. Jedną z absolutnych podstaw utrzymywania czystości w Grecji, jest dokładne pranie dywanów. Jeden z fundamentów prowadzenia domu w Grecji. Są dwa sposoby na pranie dywanów.

Oto pierwszy!

Kiedy kończy się lato i wszyscy Grecy pozdrawiają się słowami „dobrej zimy!”, Greczynki wyjmują równo zrulowane dywany. Dywany w Grecji zawsze, ale to zawsze chowa się na lato! Podłogi są nimi przykryte tylko i wyłącznie jesienią i zimą. Tuż przed położeniem ich na podłogę wszystkie dywany wietrzą się na balkonach. Są czyste, bo przed schowaniem, najpierw wszystkie dokładnie się czyści. To bardzo ciężki i pracochłonny proces. Każdy dywan z osobna trzeba wynieść na podwórko i wyszorować porządnie grubą szczotą. Najlepszym, niezastąpionym detergentem jest najzwyklejsze mydło oliwkowe. Po dokładnym wyszorowaniu, detergent jest spłukiwany, a dywany suszą się na gorącym, greckim słońcu. Dopiero później, kiedy są czyste i zupełnie suche, mogą być schowane na lato.

Sposób drugi!

Nie każdy ma czas i siłę na dokładne pranie dywanów, więc na szczęście są tu firmy, które w tym się specjalizują. Pod koniec lata przez wiele wiosek, przejeżdżają samochody, które zbierają wszystkie dywany. Zawozi się je do specjalnej pralni, gdzie są prane, suszone, a następnie przechowywane przez całe lato. Kiedy przychodzi jesień, wszystkie dywany są dostarczane znów do domu!

Grecy w ogromnej większości nie tolerują zwierząt domowych: kotów, czy też psów. Dlaczego? Powodem jest między innymi sierść, która osiada właśnie na dywanach!

 

TU! znajdziesz kilka greckich trików na sprzątanie w domu.

 

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Oprócz błękitnego nieba… poniedziałek, 22 października 2018

Gdzieś na Morzu Jońskim

 

Druga połowa października, to zawsze bardzo szczególny dla mnie czas. Kiedy tylko zaczynamy sezon na Korfu, potrafi być tak że przez dłuższy okres pracuję codziennie przez około 15 godzin. Mój tryb funkcjonowania w zasadzie opiera się praktycznie na pracy. To jest prawdziwy roller coaster! Jazda na piątym biegu. Całkowite szaleństwo.

A kiedy przychodzi połowa października… Nagle wszystko spokojnieje. Wraz z odlotem ostatnich samolotów, milknie mój telefon, który jeszcze kilka dni wcześniej nie przestaje dzwonić. Przychodzi cudowna satysfakcja z przepracowanego sezonu, kolejnych sukcesów i… taki jeden wielki spokój.

Mam taką radochę, kiedy są  dni kiedy w ogóle nie nastawiam budzika. Czas spędzam na spotykaniu się z przyjaciółmi, spacerach, zdrowym jedzeniu i wysypianiu się. Czasami, co jest normalnie bardzo dla mnie rzadkie, nie robić nic.

 

Zastanawiasz się, którą część Korfu wybrać na wakacje? Wejdź TU!

 

W drodze na Paxos

Parga

Paulina i ja

 

Sezon 2018 dobiegł już właściwie końca, ale jednocześnie płynnie przechodzi w następny. Już trochę temu zaczęliśmy przygotowania do lata 2019. Razem z Pauliną przetestowałyśmy kilka nowych wycieczek, które wprowadzamy już od maja. Testowanie nowych wycieczek, to jest przyjemna praca! Popłynęłyśmy do Pargi, byłyśmy na rejsie Madaleną (przeczytaj TU!), a ja sama raz jeszcze byłam w Albanii oraz na Paxos.

 

Co kupić na wakacjach na Korfu? Przeczytasz TUTAJ!

 

Taki totalny luz, podczas którego wiele ciekawego się dzieje. Całkowity spokój, podczas którego przychodzi wiele nowych pomysłów, inspiracji, chęci co by tu jeszcze… W dzisiejszym poście, nic właściwie konkretnego. Tak po prostu sobie… JESTEM…

Popatrzcie na kilka zdjęć, z tego co działo się ostatnio u nas. Kilka fotek z naszych podróży. Przyznaję, że jestem niesamowitą szczęściarą. Grecja i Korfu, to jedne z najpiękniejszych rzeczy, jakie przytrafiły mi się w życiu…

 

TU! przeczytaj opowieść o greckiej teściowej.

 

Antypaxos

Morze przy Antypaxos

Greckie tańce podczas rejsu na Paxos

W drogę!

Dopływamy na Paxos!

Gaios, stolica Paxos

Gaios

Widok na miasto Korfu

 

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Jak wywinąć się kontroli policji drogowej… poniedziałek, 8 października 2018

 

 

Jest taki typ. Prosty człowiek, który pochodzi ze wsi. Dużo w życiu widział, dużo przeżył. A żeby na tym świecie przetrwać, musiał sobie poradzić w każdej sytuacji. Taki człowiek, który mimo wszystko nie przestaje się uśmiechać. I nawet, kiedy pada, wieje i jest bardzo niskie ciśnienie, nawet wtedy ma dobry dzień.

Babis jest grubo po sześćdziesiątce. Ma pomarszczoną jak pergamin twarz. Jest chudy, tak że każde ubranie zawsze na nim wisi. Kierowcą wielkiego autobusu jest od zawsze. Na Korfu zna każdą drogę, każdy zakręt, wie nawet w którym miejscu jest większa dziura i gdzie dokładnie skręcić, żeby sprytnie ją ominąć.

W swoim domu, gdzieś na korfiańskiej wsi, Babis ma niewielki ogródek. A że do wszystkiego ma dobrą rękę, wszystko w tym ogródku rośnie. Szczególnie smaczne są jego pomidory. Wcale niewielkie, wcale niekształtne. Ale soczyste, miękkie i nieziemsko pachnące.  Babis obdarowuje nimi wszystkich w pracy, w szczególności jeśli kogoś lubi. W swojej pokaźnych rozmiarów autobusowej lodówce, też zawsze znajduje się ich spory zapas. Poza tym, jest tam wszystko co może przydać się w czasie wycieczki. Ogórki, trochę chleba, ugotowane na twardo jajka, zapas schłodzonej wody, trochę tzipouro (TU! przeczytasz wszystko o tym czym jest tzipouro, czyli grecki bimber).

 

W Paleokastritsy (kliknij TU!) jest wielki  parking, gdzie parkują wszystkie autobusy z wycieczkami. Miejsce idealne również logistycznie, bo grupa zawsze pamięta gdzie ten parking jest, a tuż obok mieści się niewielki port, z którego można popłynąć na rejs po okolicznych grotach (TUTAJ! przeczytasz wszystko o Rajskiej Plaży). Ten parking jest strategicznym miejscem, z jeszcze jednego względu. Jak na dłoni widać, które biuro, kto dokładnie, robi jaką wycieczkę. Kto dziś pracuje, a kto nie. Idealne miejsce również dla policji, na kontrolę wszelakiego typu dokumentów.

 

Kalimera! Czy pan jest kierowcą tego autobusu? – spytał pro forma policjant, który był w cywilnym ubraniu.

Kalimara… – odpowiedział Babis, który jeszcze przed chwilą najpewniej myślał, że będzie mieć zasłużoną przerwę na kawę.

-Proszę przygotować wszystkie dokumenty. Prawo jazdy, wszystkie pozwolenia. Będziemy teraz pana sprawdzać.

-Acha… Tak, nie ma sprawy… Ale… Synu… Jak ci jest na imię?

Policjant na chwilkę zamarł.

-A jakie ma to znaczenie! Proszę, dokumenty…

-No, ale jak ci na imię?

-Adonis.

-Adoni…  Ty dziś wyglądasz na bardzo zmęczonego. Musisz bardzo, bardzo dużo pracować. Wiesz co… Ja mam tutaj swoje pomidory. Z mojego ogródka! Bez żadnej chemii, sam je pieliłem! Zjedz sobie jednego pomidora! Jest jeszcze świeży! Zjedz sobie jak człowiek i  odpocznij trochę. Zobaczysz, jak zjesz jednego, to od razu wyluzujesz.

Policjanta zatkało. Więc nic nie odpowiedział.

-Mam jeszcze trochę świeżej wody! Napij się, usiądź, odpocznij. Tu masz tego pomidora, zobacz jak on pachnie!

Policjant sam pewnie nie wiedział kiedy,  a już zajadał się pomidorem. Wypił trochę świeżej wody, a kiedy Babis wyciągnął zdjęcia ze swojej młodości,  z dawnych czasów, kiedy miał jeszcze długie włosy i balował z turystkami na lewo i prawo, to już wtedy policjant zupełnie chyba zapomniał o kontroli papierów. Ta w końcu nigdy nie doszła do skutku.

 

*

 

Ale przecież Babis gotowy jest zawsze na wszystko… I również tego dnia, w schowanej teczce miał cały zestaw potrzebnych dokumentów, zezwoleń i pozwoleń. Tylko że ten policjant naprawdę wydał mu się bardzo zmęczony, a zerwane rankiem pomidory, były tego dnia szczególnie smaczne…

 

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Co słychać u nas?… poniedziałek, 30 kwietnia

 

Praca wre!

 

Lubię, kiedy wczesnym rankiem pierwsze co słyszę po przebudzeniu, to śmiech naszej sąsiadki Kateriny. Głęboki i doniosły. Kiedy Katerina się śmieje, to dudni cały nasz dom. Już od początku kwietnia, w domu naszych sąsiadów dopiero się działo. Przycinanie drzew i krzewów. Sadzenie kwiatów. Malowanie na biało krawężników. Pranie i wietrzenie wszystkiego, a przede wszystkim zakurzonych zimą dywanów. Kiedy cały proces czyszczenia domu po zimie się zakończył, na drzwiach wejściowych Katerina zawiesiła ozdobę w postaci łódki na falach, z wielkim napisem „lato!”, czyli kalokieri. Tak, tak! Sezon wiosenno – letni, trwa już w Grecji na całego. Również dla mnie prawie cały kwiecień był okresem przygotowań do lata.

 

Marzec zdominowała choroba Janiego, dlatego kwiecień był dla mnie szalenie pracowity. Ale… Ale… Nie dajmy się zwariować! Jak co roku, na chwilę przed rozpoczęciem sezonu na Korfu, wybraliśmy się na małe wakacje. Tym razem padło na Hydrę! To właśnie tam ładowaliśmy baterie przed sezonem. Chwilę po powrocie, przykułam się do biurka i zaczęłam pracować jak szalona. To już piąty rok prowadzenia własnej firmy. Na samym początku było to mało możliwe. Ale teraz nawet pracując bardzo intensywnie nauczyłam się znajdować czas na rzeczy, które lubię i czas dla siebie.

Kiedy patrzyłam z jakim zacięciem moja sąsiadka przygotowuje swój dom na lato, pomyślałam, że z taką samą intensywnością ja przygotowuje się do sezonu. Na lato warto przygotować wszystko, ale koniecznie pamiętać trzeba również o sobie. Z wielkich pudeł, które mam głęboko w szafie, wyciągnęłam swoje letnie ubrania. Wszystkie beże i biele, zwiewne spódnice i sukienki, moje ukochane motywy marynarskie. Zrobiłam gigantyczne pranie i pomyślałam, co by na lato dokupić sobie jeszcze. Kiedy zaczęły nadchodzić paczki z białymi espadrylami i koszulkami na lato, które zamówiłam w internecie, w międzyczasie wybrałam się do kosmetyczki na pierwszy tego lata niepoważnie różowy pedicure. Ta radość, kiedy pięknie pomalowane paznokcie wystają z przepięknych letnich sandałków, zna każda kobieta. Wtedy też poczułam – tak, ja już mam w sobie lato!

Znajdowanie czasu dla siebie, udaje mi się coraz sprytniej. Wszystko dzięki… dobrej organizacji! Już od bardzo długiego czasu praktykuję zwyczaj, że w każdy czwartek oglądam klasyki kina, a w każdą niedzielę – lekką komedię, które dobrze nastrajają mnie na tydzień. Co dwa tygodnie koniecznie – wypad do kina! Od jakiegoś czasu ubolewałam nad tym, że nie mam zbyt wiele czasu na czytanie książek i gazet. Ale już znalazłam swój sposób. Wprowadziłam dwa nowe zwyczaje. Co noc, przed zaśnięciem, przez pół godziny czytam. Zawsze też przed rozpoczęciem pracy,  przed dotknięciem się czegokolwiek, czytam jeden cały artykuł prasowy. Dzięki temu jestem na bieżąco i z książkami i z gazetami. Nie wyobrażam już sobie funkcjonowania bez tych dwóch zwyczajów! Małe rzeczy, a potrafią podnieść jakość życia.

 

Wakacje na Hydrze

Hydra

 

Tymczasem… Przyznaje się bez bicia… Wypad na Hydrę, nie był takim do końca beztroskim wypoczynkiem. Dokładnie 11 kwietnia, kiedy byliśmy na wyspie, zdalnie koordynowałam przebieg naszej pierwszej w tym sezonie wycieczki po Korfu. Tak! W tym roku wystartowaliśmy 11 kwietnia! Pozdrowienia dla naszych pierwszych w tym sezonie turystów!

 

WIDOKI KORFU, 11 kwiecień

 

A później były kolejne, mniejsze trasy. W kwietniu wystartowaliśmy z darmowym produktem w postaci nagrań video – „Trzy kroki: Jak przygotować wakacje na Korfu”, do których pobrania możecie zapisać się TU! na naszej stronie internetowej. Stworzyliśmy z Janim filmik, który pokazuje naszą wycieczkę MIEJSCA KORFU. A dosłownie na dniach, gotowe będą następne!  Na moim koncie Instagram, raz w tygodniu zaczęłam kilkumintowe serie Live na temat Grecji i Korfu. Bardzo spodobała mi się ta forma kontaktu z Wami, więc co tydzień będą kolejne Live! W międzyczasie również, podszkoliłam się w temacie kilku zagadnień z historii i Korfu. I… zebrałam i schowałam wszystkie materiały mojej książki. Na teraz – wywieszam białą flagę. Książka już jest… Ale znów nie jest to wersja, która mi się podoba. Dlaczego? Nie mam pojęcia… Na tym etapie, czuje że ta książka musi jeszcze poczekać. A może tak jest, że ona się jeszcze dzieje??? Wszystkie jej materiały schowane, na tę chwilę zamknięte. Również po to, żeby rozpocząć nowy projekt. Czuje, że już przyszła odpowiednia pora. Już zaczęłam… Pracę nad moim autorskim przewodnikiem po Korfu…!

Powoli czas pakować walizki. Kochani, jest to ostatni post  z cyklu: „Zacznij lekko poniedziałek”, przed sezonem letnim. Kolejny – będzie jesienią. Co prawda co roku obiecuję i sobie i Wam, że latem posty będą się pojawiać równie systematycznie jak jesienią i zimą. Teraz wiem, że zwyczajnie nie jestem w stanie dotrzymać tego słowa. W założeniu jest – jeden post na tydzień. Tyle jest super i tego się trzymam. A co będzie w praktyce??? Życzcie nam WSPANIAŁEGO SEZONU!!! To już nasz piąty sezon na KORFU!

 

 

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Jak o problemach rozmawiają Grecy?… poniedziałek, 19 marca 2018

fot. Elżbieta Podrazka – Rybkowska

 

Działo się to podczas jednej z naszych wizyt w Sałatkowym domu. Wyszliśmy poszwendać się po mieście, a na obiad wróciliśmy do domu. Otworzyliśmy drzwi. Cała kuchnia przepełniona była fantastycznym zapachem domowej moussaki (kliknij TU!) autorstwa Fety. Usiedliśmy wszyscy do stołu. Pięć minut później pojawił się kuzyn Janiego, czyli Ogórek, który dosiadł się do obiadu.

Polała się Malamatina (kliknij TU!). Na wielkim talerzu rozsypały się domowej roboty frytki. A na samym środku stołu, pojawiła się idealnie zrobiona sałatka po grecku (kliknij TUTAJ!). O mój Boże… Jakie to było nieziemsko pyszne!

*

-Dobrze, że jesteście tu wszyscy, bo chciałbym się was czegoś doradzić – rozpoczął bardzo na serio Ogórek, zabierając się jednocześnie za swój gigantyczny kawałek moussaki. Znacie tę regułę??? Im lepiej jesz, tym bardziej szczerze  mówisz. Wszyscy zamienili się w słuch…

-Pokłóciłem się ze Stawrosem i już ze sobą nawet nie gadamy.

Jani aż opuścił widelec. Ogórek i Stawros, to przyjaciele od gimnazjum. Zawsze trzymali się razem.

-Co??? – szybko zareagowała Feta.

-Jak to? – dopowiedziała Olivka.

-A to ci dopiero… – jedynie Pomidor nie przerwał jedzenia.

-To było wtedy, jak miałem depresję. Czułem się, jak zwykły nieudacznik. Już rok minął jak nie miałem pracy i wróciłem do matki. Na dodatek, ten mój pomysł z firmą z grami komputerowymi, zupełnie nie wypalił. Stawros dobrze wiedział, że jest ze mną źle  i że paskudnie się czuje. I… Przespał się z Ianną!

-Przespał się z Ianną?! – powiedzieli wszyscy razem, przyznam, że również i ja! Dodam tylko, ze Ianna, to była dziewczyna Ogórka, z którą raz jest, a raz nie jest.

-Wiedziałam! Że ona jest taka! – powiedziała Olivka.

-Nie wierzę… W to nie uwierzę… Przecież przyjaźniliście się od dzieciaka. – dopowiedziała Feta.

-A czego wy się po niej spodziewaliście? To taki typ! – powiedział Pomidor, który zazwyczaj w swoich ocenach jest bardzo powściągliwy.

W kulminacyjnym momencie rozmowy, ktoś zastukał do drzwi. Zjawił się Ocet – brat Ogórka.

-A co wy tak siedzicie? Ktoś umarł? – spytał na wejściu.

-Rozmawiamy właśnie o Stawrosie. – poinformował brata Ogórek.

-A no… Ja jestem zdania, że komuś tu trzeba dać w ryj. Tylko komu…?  – mówił Ocet, ściągając jednocześnie kurtkę i wieszając ją na haczyk.

Rozmowa o tym, co się stało, toczyła się całe dwie godziny! Bite 120 minut analiz. Najpierw skończyliśmy przepyszną moussakę. Później jeszcze polało się wino. A później pojawiła się kawa i coś słodkiego. W te dwie godziny poznaliśmy szczegóły całego zajścia. Co… Jak… Gdzie… Ogórek powiedział też wszystko o swojej depresji. O tym jak się czuł i że było z nim naprawdę źle. Każdy przy tym musiał powiedzieć, co na ten temat sądzi. Opinie były różne, każdy miał swoje zdanie. Ja sączyłam moją ulubioną Malamatinę i naprawdę nie mogłam w to uwierzyć. Nie chodziło wcale ani o zdradę, czy też depresję. Ale o to z jaką szczerością Ogórek mówi o swoich problemach i z jaką szczerością wszyscy mówią swoje opinie. Bo przecież teoretycznie takie tematy jak zdrada, czy depresja, są tematami tabu. Po raz kolejny doszłam do wniosku, że psychologowie muszą mieć w Grecji ciężko. Bo tu, najlepszą terapią jest wygadać się komuś bliskiemu…

Na koniec zawisło w powietrzu katharsis. Aż widać było po oczach, że Ogórkowi zwyczajnie jest lżej…

To wszystko miało miejsce jakiś rok temu. Kilka miesięcy później Ogórek znalazł pracę. Pogodził się ze Stawrosem. A z Ianną nadal na zmianę jest i nie jest… Wszystko inne, poszło już w niepamięć.

 

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Jak cieszyć się życiem?… poniedziałek, 5 marca 2018

 

Zawsze, kiedy kończy się zima i cały świat budzi się na wiosnę do życia, rytm mojego dnia się zmienia. Zaczynam przygotowywać się do letniego sezonu i pracować już na całego. Ten okres właśnie nadszedł.

Wiem, że raczej po mnie tego nie widać, a ludzie często mówią mi, że jestem oazą spokoju. Ale mimo wszystko moja praca jest stresująca i tak, ja się stresuję. Mimo tego, że mocno wierzę, że w rezultacie wszystko będzie ok, również systematycznie dopadają mnie zmartwienia. Co będzie jeśli…? A co gdy…?  Każdy rok na Korfu jest dla mnie lekcją i po każdym roku staje się odporniejsza i na zmartwienia i na stres. Jedna z metod, którą stosuję na zmartwienia jest TU! Genialna! Koniecznie przesłuchajcie ten materiał. W każdym razie… Jestem tylko człowiekiem i czasem również w moim życiu problemy potrafią się napiętrzyć.

Tak właśnie stało się ostatnio. W pewnym momencie poczułam się przygnieciona zwyczajnym życiem. Milion spraw do załatwienia, która mimo dużej ilości pracy, zamiast maleć, to jeszcze rosła. Na dodatek: Jani miał mały wypadek z nogą, popsuł nam się samochód, pokłóciłam się z koleżanką.

Co prawda świat się nie zawalił, ale po ludzku było mi ciężko. Czułam, że straciłam swoją energię. Na dodatek, na wczoraj potrzebna nam była pewna umowa, której za nic nie mogłam znaleźć. Przekopałam wszystkie teczki i znalazłam… Nie umowę, a rozwiązanie…

Pod koniec tego sezonu na Korfu naszła mnie taka myśl. Cholera jasna! Żeby nie napisać dosadniej… Uświadomiłam sobie, że tyle pięknych dni tu na Korfu za mną… Tyle fantastycznych momentów… Rozmów… Śmiesznych wydarzeń… Nowych relacji… Widoków… Sytuacji… A właściwie przez większość czasu miałam coś z tyłu głowy, co mnie gniotło. Takie typowe zmartwienia.  Że, a jeśli… Że, a co… Że, a być może… I gdybym wtedy wiedziała, że sezon pójdzie nam tak dobrze, to mogłabym się z tych dni cieszyć, zupełnie na całego. Szkoda, że te małe/większe zmartwienia były hamulcem mojego szczęścia.  Bo przecież takie myśli nic konstruktywnego nie wprowadzają. Właśnie wtedy wyjęłam kartkę i zapisałam myśl, która pojawiła się w mojej głowie. Przykleiłam ją do lustra i codziennie ją czytałam. Kiedy odjeżdżaliśmy z Korfu, wzięłam tę kartkę ze sobą i położyłam gdzieś w dokumentach. I właśnie w momencie, kiedy najbardziej potrzebowałam, przykleiła mi się do dłoni:

Po prostu zawsze coś będzie się dziać. I nigdy nie będzie spokoju. Sedno to znaleźć spokój w sobie. I na 100% cieszyć się WSZYSTKIM.

Zawsze jest coś, co nas życiowo gniecie. Życie ma to do siebie, że nigdy nie jest idealne. Jedyną z niewielu stałości, jest to że w życiu są problemy. Dni mijają i my często obiecujemy sobie, że tak naprawdę szczęśliwie będziemy żyć, kiedy:

-znajdę/zmienię pracę

-odchowam dzieci

-schudnę/przytyję

-skończę studia

-spłacę kredyt

-przeprowadzę się do innego domu

-kupię nowy samochód

-wezmę ślub/rozwiodę się

– zdam egzamin

Tak wyliczać można długo.

Tylko że nawet, kiedy te rzeczy się staną,  to i tak nic w nas aż tak bardzo się nie zmienia. Zmienia się tylko część życiowej oprawy, ale nasze dni, ich rytm i poziom szczęścia jest dokładnie taki sam.

Sedno w tym, żeby ZAAKCEPTOWAĆ, że problemy są nieodłączną częścią życia. Zawsze coś się dzieje, od czasu do czasu zawsze też coś się spieprzy i jest nie tak. Mimo wszystkiego co nas życiowo męczy, trzeba cieszyć się każdym dniem. Doceniać wszystko co jest dobre, piękne, wartościowe. Życie mija zatrważająco szybko. Jaka jest na to rada? Tyle razy już pewnie to słyszeliście… Ale jedyne co można, to carpe diem.

 

TUTAJ! możesz przeczytać wywiad ze mną na blogu Ania Maluje.

 

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Co na starość robią Grecy?… poniedziałek, 5 lutego 2018

 

Chwilę po tym, jak wróciliśmy z naszych krótkich wakacji w Paryżu, wybrałam najlepsze zdjęcia i poszliśmy z Janim do fotografa, żeby je wywołać. Zawsze chodzimy do tego samego, również dlatego, że Dymitris jest przesympatyczny. Zazwyczaj w jego zakładzie, przy biurku, które znajduje się przy głównym oknie wychodzącym na ruchliwą ulicę, siedzi jego starszy ojciec. Dymitris czasem daje mu jakieś proste zajęcie. Jego tata przybija pieczątki, zakleja, albo rozkleja koperty. A jak nie ma już zupełnie nic do robienia, to wyjmuje taki wielki słownik języka greckiego, grzebie w nim  i później wszystkich poprawia. Tym razem siedziała jego mama. Starsza pani grubo po siedemdziesiątce, z zakręconymi w loki siwymi włosami. Siadłam na krześle przy jej biurku, czekając na wywołane zdjęcia. Starsza pani rozmawiała przez telefon:

-Nic zupełnie nic nie złapałeś… Aż tak dziś wieje…?! Ach, to maestro… Dobrze, to trzeba będzie coś innego ugotować. Jak mówisz, że tak wieje, to ryby dziś nie będzie. A o której będziesz w domu?(…)

Kiedy skończyła rozmawiać ze swoim mężem, nie mogłam się powstrzymać. Zadałam pytanie:

-Czyli ten porywisty wiatr, który wieje dziś od morza, to jest właśnie maestro? Wie pani, a ja  myślałam, że ten wiatr jest tylko na wyspach i tylko latem?

-Nie, zimą też wieje. I na lądzie jak najbardziej… Pojechał dziś Adonis do Agios Sideros i miał złowić rybę na obiad. No, ale jak tak wieje, to nie może głęboko wypłynąć i nic dziś nie złapał. A taka ryba, wyłowiona prosto z morza… Jak raz taką spróbujesz, to już nigdy nie włożysz do ust ryby ze sklepu. Nawet najlepszego!

-Tak… Jest aż taka różnica?

-No, różnica jest ogromna. Taka ryba smakuje morzem! Zazwyczaj prawie nic z nią już nie robię. Jak Adonis porządnie wypatroszy, trochę soli i to najlepiej morskiej, trochę cytryny, oliwy i ewentualnie tymianku i w ustach czujesz całe morze. Uwielbiam! Ryby, owoce morza. Mogłabym je jeść codziennie!

-Ja też! – przyznaję starszej pani rację – No może nie codziennie, bo by mi się znudziło. Ale mój najlepszy obiad… Owoce morza, sałatka po grecku i lampka białego wina. Najlepsze jedzenie pod słońcem. A tak w ogóle, to ja też uwielbiam wszystko co jest związane z morzem… Widok, jedzenie, nawet jego zapach… Mogę się gapić na morze godzinami…

TUTAJ! zobaczysz nasze video jak zrobić oryginalną sałatkę po grecku.

-Haha! Mam tak samo! Jak jest lato to co drugi dzień zjeżdżamy do Agios Sideros. Tam jest spokojna plaża, taka jedna kawiarenka i niewielki port. I to właśnie tam mój Adonis cumuje swoją łódkę. Ja zazwyczaj idę na plażę. Trochę popływam, trochę poleżę i sobie popatrzę. A Adonis w tym czasie płynie w morze i łowi ryby. Czasem coś tam złapie, a czasem jest tam cały dzień i nic nie złowi. Jak ja się z niego wtedy ubawię! Pół dnia siedzi i nic nie złowi, a tak lubi iść na ryby. I jak już się robi trochę później, to najpierw po mnie podpływa, zabiera mnie z plaży i cumujemy jego łódź. Zazwyczaj jestem jeszcze w moim pareo. A mam najróżniejsze! Chyba z dziesięć. Bardzo wszystkie lubię! I jak już jedziemy do domu, to po drodze zazwyczaj się pyta: „ A może byśmy tak jeszcze skoczyli sobie na piwo?”. Zawsze jestem za! A co ja będę siedzieć w czterech ścianach! Idziemy sobie jeszcze na piwo. I tak wracamy często  już wieczorem.

TUTAJ! przeczytasz o tym, jak Greczynki wiążą pareo, czyli letnie chusty.

TUTAJ! zobaczysz jak z pareo zrobić plażową torbę.

-To przyjemnie sobie żyjecie!

-A nie narzekam! Mój Dymitris – bardzo dobry chłopak! Zobacz jaki odchowany! Tak sobie spokojnie żyjemy. Dzieciom się układa. Wnuki piękne, dorodne, zdrowe. Co nam więcej do szczęścia potrzeba. Jak tylko jest pogoda, to nad morze jedziemy.

Pogadałyśmy jeszcze trochę. Powymieniałyśmy zdania, myśli i opinie. O wszystkim i o niczym. Dymitris wcale się ze zdjęciami tym razem nie śpieszył. Chyba czuł, że nam się dobrze gada. A później się przyłączył i powiedział, że nawet z tego maestro się cieszy. Bo dziś miał ochotę na stek, to może mamę ubłaga. Ja zaczęłam się śmiać. Tak rozbawiło mnie stwierdzenie, że w Grecji trudno jest coś zaplanować. Bo jak na przykład zawieje maestro, to na obiad nie ma ryby, bo nie można jej złowić. I trzeba wymyślać coś innego.

Zapłaciliśmy za zdjęcia i wyszliśmy. Ruszyliśmy załatwiać setki innych przyziemnych spraw. Miło jest tak sobie pogadać. O wszystkim i o niczym.

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – 10 greckich sposobów na szczęście… poniedziałek, 22 stycznia 2018

Widok z wyspy Amorgos

Po przedostatnim wpisie na temat kieratu pracy i niedoczasu (kliknij TU!), na blogu jak i na sałatkowym Facebooku, wywiązała się burzliwa dyskusja na temat czasu, pieniędzy, stylu życia i zwyczajnie… szczęścia. Dla jednych grecki styl życia, jest idealną alternatywą wiecznego zagonienia i jednocześnie czymś, czego można Grekom pozazdrościć. Dla innych, jest czymś zupełnie niemożliwym do zrealizowania w dzisiejszych wiecznie zagonionych za bytem, czasach.

Nic w życiu nie jest ani czarne, ani białe. I prawda zazwyczaj jest gdzieś pośrodku. Nie ważne, za którą stroną się opowiadacie. Z pewnością Grecy, wypracowali sobie kilka fantastycznych patentów na życiowe wyluzowanie, cieszenie się wszystkim, na rozsmakowywanie się w codzienności. Wszystkim tym, co zwyczajowo nazywamy szczęściem. W dzisiejszym poście – 10 greckich sposobów na szczęście!

1: W RODZINIE SIŁA

Grecy ogromną ilość czasu autentycznie spędzają ze swoimi rodzinami i gronem przyjaciół. Co mam na myśli pisząc „autentycznie”? Nie są to kontakty tylko w święta i rodzinne okoliczności. Ale żywy kontakt i aktywne uczestniczenie w swoim życiu. Każdy, kto kiedyś miał do czynienia z typową grecką rodziną wie, że potrafią w tym również przesadzać, ale to temat na inny post. Tutaj naprawdę każdy ma ze sobą świetny kontakt, a rodziny są silne niczym gangi. Każdy każdemu pomaga. A kiedy ktoś ma problem – jak kawę na ławę wykłada się wszystko podczas zwykłego, codziennego obiadu. Psychoterapeuci muszą mieć w Grecji spory problem ze znalezieniem potencjalnych klientów… Nikt przecież nie pomoże tak skutecznie jak najbliższa rodzina i przyjaciele.

2: DELEKTOWANIE SIĘ JEDZENIEM

Jedzenie jest w Grecji najprawdziwszą manią. Grecy kochają jeść i trudno im się dziwić, bo kuchnię mają rewelacyjną! Na jedzeniu spędzają ogromną ilość czasu. Wieczorne wyjście do tawerny, jest traktowane na równi z wyjściem do teatru. Każdy ubiera się odświętnie i na takie wyjście lepiej zarezerowować kilka bitych godzin. Z pokaźną ilością współbiesiadników wszyscy dosłownie rozsmakowują się w jedzeniu, dyskutując o nim całymi godzinami. Ja też, właściwie po pierwszej wizycie w tradycyjnej greckiej tawernie, odkryłam że to jedznie potrafi być źródłem szczęścia.

TUTAJ! przeczytasz o tym jak wygląda biesiada w tradycyjnej greckiej tawernie.

3: SEKS

Nie jest to nawet tajemnicą poliszynela, że Grecy kochają się kochać i potrafią bez  ogródek o tym rozmawiać. Jeśli ktoś jest smutny, grymasi, marudzi, ogólnie rzecz ujmując – trudno jest z tą osobą wytrzymać, pół żartem, ale bardziej serio, mówi się w Grecji, że tej osobie brakuje seksu. I wiecie… Chyba coś w tym jest! Seks to przecież samo szczęście!

4: ROBIENIE WIELKIEGO NIC

Mam skłonność do pracoholizmu. Uwielbiam przy tym moją pracę i bywają momenty, że potrafię się w niej zatracić. Idealną dla mnie równowagą są kontakty z moimi greckimi przyjaciółmi i znajomymi. Często robimy jedno wielkie nic. Leżymy bykiem na kanapie, śmiejemy się i gadamy o totalnych głupotach. Albo godzinami siedzimy przy kawie. Takie robienie niczego jest dla mnie jak ładowanie baterii i od czasu do czasu jest naprawdę potrzebne do życiowej równowagi.

5: KONTAKT Z NATURĄ

Nigdy nie należałam do wielkich fanów natury. Nie widziałam niczego szczegółnego w spacerach po lesie, wspinaczcne po górach  czy też wędrowaniu na łonie natury. To się zmieniło po przeprowadzce do Grecji. Po pierwsze, Grecja ma całą masę przepięknych miejsc, gdzie człowiek jest blisko natury, a po drugie Grecy kochają kontakt z przyrodą. I to właśnie w Grecji pierwszy raz odkryłam przyjemność z kontaktu z naturą.

TU! przeczytasz na temat punktu widokowego na Korfu, nazywanego Cape Drastis.

6: PRAKTYKOWANIE RUTYNY

Grecy raczej nie kojarzą się Wam z ludźmi zorganizowanymi. Ten stereotyp nie jest tak do końca prawdziwy. W Grecji obiad zawsze jest punkt 14.00, kiedy też (zawsze punktualnie!) zamykane są sklepy. W czasie sjesty sąsiad jest w stanie zadzwonić na policję, kiedy słyszy że ktoś wbija w ścianie gwoździe. W niedzielę nie robi się nic i pozamykane są nawet stacje benzynowe. Grecy żyją zgodnie ze swoją rutyną. Wiadomo tu: co, kiedy i o której godzinie. Moim zdaniem – jest  to kolejny element greckiego szczęścia.

TU! przeczytasz wszystko o greckiej sjeście.

7: AKCEPTOWANIE SWOICH SŁABOŚCI

Każdy ma coś za uszami. Nikt nie jest idealny. Ja dla przykładu mam momenty, kiedy strasznie się guzdram i przez to (czego sama nie lubię) czasem się spóźniam. W naszej Sałatkowej rodzinie wszysty o tym wiedzą i jest to częsty powód do żartów, które mnie samą bawią aż do ataku śmiechu. Najróżniejsze ludzkie słabości, przywary, wady często są tu powodem do śmiechu. Nie robi się z nich problemu.  Ok, trzeba nad sobą pracować, ale w końcu też jesteśmy tylko ludźmi. Fajne w Grekach jest to, że swoje wady potrafią po pierwsze oswoić, a po drugie – nawet i je polubić.

8: CELEBROWANIE

Spróbuj no tylko zapomnieć o imieninach swojej teściowej, szwagierki, znajomego…! Grecy tak na 1000% obchodzą imieniny, urodziny, rocznice, święta, uroczystości, itp. Pamiętają o nich, odpowiednio się przygotowują i jak nikt inny – świętują na całego. I to jest super! Im więcej powodów do świętowania tym… więcej szczęścia!

TU! przeczytasz wszystko o greckich imionach.

9: ŚMIECH

Jeśli tylko znajdzie się najmniejszy powód do żartów, to typowy Grek wykorzysta go na całego. Ktoś coś powiedział, zrobił, pomylił się. Dowcipy, żarty, niezliczona ilość komedii, programów, parodii, reklam w tv, czy też najzwyklejszych rozmów. Grecy uwielbiają się śmiać i znajdą wszędzie powód, żeby śmiać się jak najwięcej.

10: MORZE

Na sam koniec pozwolę sobie na prywatę. Jedną z rzeczy, która przynosi mi codziennie poczucie szczęścia, jest gapienie się i kontakt z morzem. Nie mam pojęcia dlaczego tak jest… Ale podobnie ma wielu Greków. Odczuwam błogostan, kiedy patrzę na delikatnie falującą powierzchnię morza. To, jak pobłyskują na niej promienie słońca. Uwielbiam jednostajny szum fal, słony morski zapach i wszystkie morskie smakołyki. Dla mnie kontakt z morzem, jest jednym z elementów codziennego szczęścia.

A jakie są TWOJE? Twoje sposoby, by czuć jak najczęściej szczęście???

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Na ile swoją pracę wycenia grecka pani domu?… poniedziałek, 11 grudnia 2017

IMG_20171122_153616

Ostatnio dorobiłam się dwóch nowych koleżanek, z którymi kocham chodzić na kawę. Poznałyśmy się na zajęciach z aerobiku. I tak najczęściej już po, wyskakujemy na dwie chwilki do pobliskiej kawiarenki. Wtedy się zaczyna… Typowa babska paplanina, która dotyka wszystkich spraw tego świata.

Vasso jest tuż przed trzydziestką. Jest mężatką i ma dwóch malutkich chłopców. Z wykształcenia jest pielęgniarką, ale na tę chwilę jest w domu. Tęskni  do swojej pracy, ale też lubi bycie panią domu. Uwielbia dbać o swoje rozkoszne maluchy, zajmować się domem, sprzątać, gotować. Maniakalnie robi też na drutach. Tak na marginesie, czapka którą teraz tak często możecie zobaczyć w opcji Your Story na moim Instagramie (link TU!), jest właśnie autorstwa Vasso. Jest jedną z tych kobiet, które kipią energią, mają zawsze sto pomysłów co zrobić na obiad i jak na zdrowy rozum rozwiązać życiowy problem.

*

-No i wiecie… – Vasso zapala papierosa, a po chwili pije łyk kawy – Teoretycznie nie jestem nigdzie zatrudniona. Ale z dwójką szkrabów, nie ma takiej chwili, że siedzę i czytam spokojnie gazetę. Wczoraj przychodzi z pracy Niko, rozsiada się na kanapie i mi tu zrzędzi jak to on jest zmęczony. Ale przepraszam! Chwileczkę… Wiem że jest mu ciężko, ale przecież po ośmiu godzinach pracy, jedyne czym się zajmuje to zmiana kanałów w telewizorze. Ma wszystko pod nos podstawione. Więc mu mówię: „Weź tak nie narzekaj, bez przesady!”. I wiecie co mi odpowiedział?!?! Mówi, że jak coś, to mi nie da mojej pensji! Myślałam, że z miejsca zejdę. Tak powiedział niby żartem, ale to wcale nie było zabawne.  Wpieniłam się i mówię:

-Słuchaj no stary dziadzie! O której dziś był obiad? Jak w szwajcarskim zegarku – punkt trzecia. A smaczne było?

-Tak…

-I na dodatek… Zdro-we! Ale masz dziś ładnie uprasowaną koszulę? Kto to zrobił? Ty sam?

-Nie, no ty…

-To teraz spójrz na swoich dwóch synów. Najedzeni, czyści, grzeczni i zadowoleni! A myślisz, że wychowywanie ich jest proste? Teraz rozejrzyj się po swoim domu. Pokaż mi, gdzie tu widzisz bałagan? No,  gdzie?

-Jak zawsze… Czysto jak w kościele…

-A czym pachnie???  Co jest teraz w piekarniku?

-Pieczesz kourabiedes… [nasz przepis na greckie ciastka – kourabiedes,  jest TU!]

-Zjesz?

-No pewnie!

-I widzisz mój drogi, ta część tej twojej pensyjki, którą mi dajesz, jest zupełnie nie współmierna do mojej pracy. Jakbyśmy mieli być uczciwi, tak na sto procent, to należą mi się trzy całe twoje pensje! Co najmniej na takie pieniądze, wyceniam ci moją pracę! Dzień w dzień! I nigdy nie biorę zwolnienia od lekarza!

-Oj, nie przesadzaj… Przestań już…

-Nie podoba ci się??? To zaproponuje ci teraz fantastyczną wycieczkę. Punkt pierwszy. Idziesz szybko na górę. Wyciągasz walizkę i wkładasz do niej, co ci jest potrzebne. Punkt drugi! Wchodzisz do samochodu. I punkt trzeci  – wracasz do mamusi!

-Vasso, przestań już! Przecież ja sobie tak tylko zażartowałem!

-A no tak… To był tylko taki sympatyczny żarcik! No wiem… Wiem… Tak, tak! Wiesz… Ja też sobie teraz tylko tak żartowałam… No już, rozchmurz się! No chyba nie bierzesz sobie tego teraz tak na serio!

*

-I wiecie co dziewczyny… – kończy Vasso – Od tej pory nigdy nie narzeka jaki to on jest zmeczony. Jak ręką odjął! Zaczął nawet pomagać przy zmywaniu i prasowaniu. Niby nic wielkiego, ale zawsze coś!