Powoli przestaje mieć czas by odpowiadać na maile, w których jak boomerang powraca pytanie: czy to na pewno bezpieczne, by jechać do Grecji na wakacje? Czy bankomat wypłaci gotówkę? Czy na stacjach będzie benzyna? Artykuły spożywcze w sklepach i słodka woda do picia?
W tym miejscu po raz kolejny zaznaczę, że na polityce znam się jeszcze mniej niż na piłce nożnej. Od dobrych kilku lat nie oglądam wiadomości. Kiedy słyszę, że w radiu lecą newsy, od razu zmieniam na inną stację. Nie interesuje mnie: ile osób, gdzie i w jaki dokładnie sposób zginęło w wypadkach samochodowych. Kto został zgwałcony, a kogo porwano. I gdzie ostatnio było katastrofalne trzęsienie ziemi. Wiadomości lecące w tv i radio nie poprawiają mojej jakości życia, nie wzbogacają mnie i nie inspirują – wszystko wręcz przeciwnie. Nie widzę więc sensu by się na nich skupiać. Dokładnie tak samo jest w kwestii greckiego kryzysu.
O tym, że w Grecji jest nie halo, dowiaduje się głównie z mail, albo relacji naszych turystów. Gdyby nie to, niech Bóg będzie mi świadkiem, w ogóle nie zorientowałabym się, że w Elladzie sytuacja jest napięta. A przynajmniej będąc tu na Korfu. Choć Jani relacjonuje, że u niego też jest raczej spokojnie. No, czasem może ktoś z Greków chwilkę się przymartwi, trochę pomarudzi. Ale ponieważ ja nigdy nie drążę tematu, to w tej kwestii tyle.
Mówiąc wprost, słuchając relacji o tym co dzieje się w polskich mediach w sprawie kryzysu, wnioskuję że sytuacja przedstawiana w mediach jest nieźle podkręcona. Kryzys medialnie przecież bardzo się sprzedaje. Tu, na Korfu, życie toczy się jak zawsze swoim spokojnym, niezwykle radosnym rytmem. Wszystko funkcjonuje najzupełniej normalnie. Obserwując to co dzieje się dookoła mnie, mogłabym życzyć nam Polakom, tak uśmiechniętych i wiecznie zrelaksowanych twarzy jakie mają Grecy w obliczu swojego kryzysu.
No… Ale jeśli… A może… A co… Gdyby… A jeśli jednak… Tak można przecież w nieskończoność. Nikt tu nie ma kryształowej kuli i nikt nie wie co tak naprawdę będzie. Słyszałam gdzieś ostatnio, że około 85% – 90% rzeczy, o które się martwimy w ogóle się nie wydarza… Nie widzę więc najmniejszego powodu, żeby zamartwianiem się marnować choćby jeden z tych pięknych letnich dni, które spędzam tu na Korfu. Życie jest stanowczo za krótkie, żeby marnować je na głupie gdybanie.
Najbardziej mi się uśmiecha, kiedy podczas naszych tras, zbombardowani newsami, do swoich rodziców, którzy są tu na wakacjach, dzwonią ich starsze dzieci. Przez telefon podawana jest wtedy relacja z tego co widać w telewizorze. Tymczasem my jesteśmy wtedy zazwyczaj na rejsie, na plaży, na nieziemsko pysznym jedzeniu w tawernie, albo na kawie w takim miejscu, że nogi się uginają. Przyznam się, że podsłuchałam i przytoczę jedną z takich rozmów z przed kilku dni:
-Nie… Nic się nie dzieje! Napięta sytuacja? No, daj już spokój! Jesteśmy właśnie na rejsie! Mówię ci, jak tu pięknie! Za chwilę wpływamy na Rajską Plażę! Musicie z Łukaszem też tu przyjechać! Dobra… Muszę już kończyć!… Nie będzie benzyny? No nie wiem… A w sumie, to po co nam? Niebezpiecznie? Gosia, weź już przestań! Wyłącz ten telewizor! Że nie będzie wody pitnej? A po co nam ona! My tu i tak pijemy tylko białe wino! Hahaha!!!
P.S. Ostatnio przeszłam się po mieście, by zrobić zdjęcia „kilometrowym” kolejkom do bankomatów. Zdjęcia przedstawiają, to co widziałam. Możecie je skonfrontować z relacjami z mediów. Miasto Korfu. Piątek, 3 lipca. Godzina około 15.00.
Podsumowując. Drogi Turysto! Jeśli tego lata wybierasz się do Grecji na wakacje, wyłącz telewizor, a radio przestaw na letnią muzykę. Spokojnie się pakuj i planuj swój letni urlop. Jedź zupełnie spokojnie, bo Twoje greckie wakacje, z pewnością będą fenomenalne!