Jak zabrać kawałek Grecji wracając z wakacji do domu… poniedziałek, 6 lutego 2023

Uwielbiamy wyjeżdżać do Grecji na wakacje dla greckiego morza, niesamowitych widoków, słońca i pysznego jedzenia. Dla wielu osób, które kochają wracać do Grecji, przyciągającym ich magnesem jest coś jeszcze… Jest to grecki luz, grecki uśmiech, grecka lekkość bytu. Ludzie jeżdżą do Grecji żeby zaznać tej właśnie lekkości. Później wracają do domów i do niej tęsknią. Bo w codzienności, w której wszystko tak morderczo pędzi, trudno złapać oddech. A przecież można inaczej! Właśnie o tym zdaje się przypominać symboliczny magnes z wakacji, przyczepiony na lodówkę.

Atmosfera wakacyjnego wyluzowania znika znacznie szybciej niż opalenizna ze skóry. Choć tak bardzo nie chcemy, znów zaczynamy się spinać, stajemy się śmiertelnie poważni. Wiele osób marzy, żeby tak rzucić wszystko i przeprowadzić się do Grecji na stałe. A to wcale nie jest rozwiązanie. Bo zmiana miejsca zamieszkania nie jest lekarstwem na problemy, które mamy w sobie.

Zmiany naszej rzeczywistości możemy zacząć jedynie od zmiany siebie małymi krokami. Nie możemy wpłynąć na to, że pogoda za oknem jest szara, że ludzie w tramwaju są naburmuszeni. Możemy jednak świadomie wpuścić do swojego życia trochę greckiego luzu.

Dziś trzy pomysły na to, jak swojej codzienności dodać nieco greckiego słońca…

ŚWIADOMIE RÓB NIC

Łatwo to zaobserwować w Grecji. Wiele momentów, podczas których ludzie robią nic. Siedzą na ławce gapiąc się w morze. Piją przez godzinę miniaturową filiżankę kawy. Robią nic, albo wykonują coś co może wydawać się zupełnie nieistotne. W naszym cywilizowanym, zachodnim świecie na takie momenty nie ma miejsca. Dzień zapełniony zadaniami, które uwielbiamy odhaczać. Codzienność skoncentrowana na tym, żeby w niedalekiej przyszłości odnieść sukces. Przecież czas to pieniądz, więc należy robić rzeczy, które się opłacają. Dobre życie powinno być wypełnione skreślonymi zadaniami i najlepiej spektakularnymi sukcesami. Tylko, że czasem… Są takie chwile, które nie przynoszą nam spektakularnych sukcesów. Nic tak wielkiego nie dzieje się wtedy na zewnątrz. Są to chwile, w których w ciszy i spokoju – jesteśmy sami ze sobą. Polegają one właśnie na zewnętrznym robieniu „niczego”.

A gdyby tak… Usiąść na przykład w jakiejś kawiarni z ładnym widokiem, albo z widokiem na ciekawy fragment ulicy. Wyłączyć telefon, nie brać ze sobą żadnej gazety, ani książki i nawet tak jedynie przez kwadrans pijąc kawę, zanurzyć się w siebie. I sprawdzić co tam w naszym wnętrzu siedzi.  Nie rozmawiać z nikim, niczego nie notować. Znaleźć największą wartość w tym, że się „jest”.

UŚMIECHAJ SIĘ DO LUDZI

Wiem, że na początku mieszkania w Grecji, przez innych najpewniej uznawana byłam za gbura. Wchodziłam na przykład do piekarni i z poważną miną bezosobowo żądałam: „Proszę kilogram chleba!”. Dopiero później zauważyłam, że ludzie wchodząc do sklepów tak się nie zwracają. Właściwie każdy kto wchodzi najpierw się uśmiecha, następnie mówi „dzień dobry”, a dopiero później spokojnie, bez pośpiechu  prosi o to co jest mu potrzebne. To taka kwestia delikatności i pokazanie światu, że osoba która nas obsługuje jest ważna i ją szanujemy. Dopiero po latach zauważyłam, że dzięki temu robi się tak przyjemnie. Tak jakby ten uśmiech zostawał, tak jakbyśmy uśmiechali się do siebie.  Łatwo zauważyć, że Grecy uśmiechają się bardzo często. Ten ich luz wymalowuje się na twarzach. Warto więcej uśmiechu wprowadzać do naszej codzienności świadomie, nawet jeśli czasem nie będzie on odwzajemniony.

CZERP RADOŚĆ Z CODZIENNOŚCI

Typowy Grek nie wyczekuje z niecierpliwością na końcówkę tygodnia. Nie szuka rozluźnienia wewnętrznego napięcia w alkoholu, bo tego napięcia nie ma.  Aby prawdziwie odpocząć nikt nie czeka na wakacje. Dlaczego tak jest? Grecka codzienność jest tak skomponowana, że w tygodniu pracy, w zwykłej codzienności jest sporo luzu. To szalenie ważne. Czas na spokojny obiad, najlepiej z rodziną jest tu świętością. W tygodniu jest czas, aby wyjść na kawę z przyjaciółmi i czas żeby pogadać o niczym. Jak wszędzie momenty stresu się zdarzają, ale Grecy w swojej codzienności żyją bez spiny. Nawet podczas pracy co chwilę a to ktoś kogoś zaczepi, a to zrobi jakiś żart albo powie coś miłego, a to na przykład ktoś od tak bez powodu zacznie sobie śpiewać. Grecka codzienność wypełniona jest momentami, podczas których człowiek delektuje się codziennością. Chodzi o zwykłe momenty, z których składa się całe nasze życie.  A „pierwszy milion”, piękny dom z basenem, upragniony samochód…? Hmmm… To wszystko przestaje być aż tak ważne, bo przecież życie toczy się jedynie teraz, a nie po uskładaniu odpowiedniej ilości zer na koncie. Sukces, dobra materialne też nie są wyznacznikiem wartości człowieka. Największą twoją wartością, jest to, że „jesteś”. I to zupełnie wystarcza.

TU! przeczytasz o tym co to jest sjesta

TUTAJ! przeczytasz o kuchni Korfu

Co to jest sjesta? I do czego Grekom jest potrzebna?… poniedziałek, 22 listopada 2021

 

Co prawda nawet w Polsce na poobiednią drzemkę często mówimy „sjesta”, ale tak naprawdę w Grecji ten wyraz raczej nie jest używany. Na sjestę mówi się mesimeriano eipno, czyli po prostu „popołudniowy sen”. Jakkolwiek nazywać odpoczynek po obiedzie, jest on jedną z żelaznych części dnia nie tylko w Grecji, ale w większości krajów południowych. Tak na południu Europy jest, że po obiedzie jest czas… No właśnie… Na co dokładnie?

Obserwując rytm życia Greków, widzę że mimo wszystko raczej mało kto po obiedzie, przebiera się w pidżamy i idzie spać. Dotyczy to raczej Greków starszego pokolenia, którzy rzeczywiście nie wyobrażają sobie dnia bez momentu, kiedy po obiedzie w swoich sypialniach zamkną okiennice, przebiorą się w pidżamy i pójdą spać. Starsi Grecy często nie wyobrażają sobie dnia bez popołudniowego snu.

Nie dosłownie sen, ale bardziej przerwa w samym środku dnia, jest naturalną częścią funkcjonowania całej Grecji. Mniej więcej od godziny 14.30 do 17.30 cała Ellada mocno zwalnia swoje tempo. Zamiera życie w wioskach, miasteczkach. Pustoszeją nawet centralne ulice dużych miast. W tych godzinach obowiązuje odpowiednik nocnej ciszy. Nie można w tym czasie odkurzać, wiercić dziur w ścianie, czy też nawet bardzo głośno rozmawiać. Nie powinno się  również do nikogo w tych godzinach dzwonić. Jeśli na przykład o 15.30 ktoś będzie wbijał w ścianę gwoździe, sąsiad takiej osoby ma prawo wezwać policję, ponieważ ktoś zaburza popołudniową ciszę.

Wiele sklepów w tych godzinach jest zamykana. Co prawda nie wszystkie, ale większość mniejszych sklepików w tych godzinach nie działa. Co się w tym czasie dzieje? Mniej więcej o godzinie 14.30 ludzie udają się do domów na obiad, który jest bardzo ważnym elementem greckiego dnia. A po obiedzie? Jest czas na odpoczynek. Jakkolwiek dana osoba ma ochotę ten czas interpretować lub też go spędzać. Drzemka, oglądnie telewizji, czytanie, wyście na kawę, spacer, robienie nic. Dla mnie to jest bardzo cenne, że naturalną i ważną częścią dnia w Grecji, prócz pracowania, jest właśnie odpoczynek. Mam wrażenie, że im bardziej cywilizowani się stajemy, tym częściej pomijamy ten element dnia.

Czy taka przerwa podczas dnia jest w Grecji spowodowana bardzo wysokimi temperaturami latem? Nie do końca tak jest. Fakt, w takich miesiącach jak czerwiec, lipiec, sierpień czy wrzesień, w tych właśnie godzinach potrafi być piekielnie gorąco i wtedy, jeśli jest taka możliwość, dobrze jest zostać w domu. Ale miesiące, kiedy w Grecji jest naprawdę upalnie są tylko cztery. Co z pozostałymi ośmioma miesiącami? Wtedy wcale nie jest gorąco. Według mnie taki czas na popołudniowy odpoczynek, to w Grecji zwyczajnie naturalny element rytmu dnia, związany raczej z samym stylem życia niż klimatem. Pogoda jak i klimat na pewno mają tu wpływ, ale nie są najważniejsze.

A wy? Czy w środku dnia robicie sobie taką przerwę na odpoczynek?

 

TUTAJ! przeczytasz o godzinach pracy sklepów oraz urzędów w Grecji.

TU! przeczytasz o pogodzie w Grecji.

TUTAJ! znajduje się przepis na sałatkę z buraków w wersji greckiej.

 

 

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Mój rytm greckiego dnia. Po co właściwie Grekom potrzebna jest sjesta?… poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Każda osoba, która zetknęła się z tym tematem, to potwierdzi. Praca w domu, to naprawdę ciężkie zadanie. Nikt nie kontroluje, nie mobilizuje. Nie ma nikogo, kto ustali godziny pracy. Na wykonanie swoich zadań jest niby cały dzień i najgorsze jest to, że w niezwykle zdradliwym  „międzyczasie” można to, tamto i owamto. W rezultacie czas pracy zupełnie miesza się z czasem na odpoczynek, hobby, czasem dla rodziny, przyjaciół, czasem dla siebie.  Człowiek ma przy tym męczące wrażenie, że pracuje cały czas.

Z organizacją mojej pracy w domu zmagałam się bardzo długo. I tak naprawdę dopiero teraz, czyli po kilku latach, wypracowałam system, który u mnie działa. Jak powiedział Leonardo da Vinci: „dyscyplina jest matką wolności”. Dopiero teraz przekonałam się, że tak naprawdę praca w domu to nie żaden  luz-blus, szwędanie się po domu w dresie  i czas na wszystko, tylko wielka lekcja samodyscypliny –  jednego z elementarnych czynników, które gwarantują sukces w pracy.

Co prawda wcale tego nie planowałam, a nawet więcej – początkowo wydawało mi się to zupełnie niemożliwe, ale rytm mojego dnia niemal idealnie zestroił się z rytmem doby, jaki dominuje w Grecji.

Tak jak u większości mieszkańców Ellady, również i mój dzień podzielony jest na dwie części. Ranek i popołudnie to czas załatwiania najróżniejszych spraw i zajmowania się domem. To co trzeba załatwić w banku, czy na poczcie. Zakupy, wizyta u księgowej, dentysty czy fryzjera,  czas na gotowanie zazwyczaj przy akompaniamęcie tłuczącej się pralki. Prasowanie, odkurzanie. Jest to czas, kiedy biegam z jednego miejsca, do drugiego. Wtedy też w każdej greckiej wiosce, czy mieście,  najwięcej się dzieje. Korki na ulicach, zabiegani ludzie, uliczne bazary, młoty pneumatyczne, klaksony i tym  podobne.  Trzeba uważać, by nikt nie rozjechał, czy nie rozdeptał.

Zazwyczaj jest wtedy kilkanaście minut przed grecką godziną „0”, czyli strategiczną czternastą. Słońce świeci w najlepsze, a pranie właśnie się skończyło. Wychodzę na balkon i rozwieszam mokre ubrania. Czasami zajmuje mi to dobrze ponad kwadrans, bo w tym samym czasie moja sąsiadka Katerina robi zazwyczaj dokładnie to samo. Ewentualnie dla urozmaicenia polewa swój chodnik, sprawdza jak mają się jej kwiatki, albo prezentując dorodny dekold, bezczynnie opiera się o balustradę swojego balkonu i zaczyna:

-Haha!  Dorota i znowu to pranie… Pranie, prasowanie, pranie… Najświętsza Panienko! Idzie zwariować. Ileż można… – wturuję w marudzeniu tak pro forma, bo wiem, że Katerina musi się wygadać i za chwilę zrobi jej się lepiej. Jakieś pięć minut później, pada fundamentalne pytanie:

-A co dziś u was na obiad?

-To i tamto… – tłumaczę, a bywa że kłamię, bo chcę uniknąc szoku mówiąc, że odgrzewam coś z wczoraj. Czasami też muszę się podroczyć:

-Przecież jedliśmy przedwczoraj, wczoraj… Dwa dni temu też jedliśmy obiad. A daj spokój Katerina… Ileż można jeść!

-Hahahahahaaa! – śmiech Kateriny jest jak epidemia i trudno się jest nim nie zarazić. Opowiadam co tam u nas i słucham najróżniejszych plotek, politycznych informacji z dziesiątej ręki i wiem, że w  tym momencie nadsłuchuje nas cała ulica. Przede wszystkim jednak cieszę się, że przełamanie bariery językowej są już lata świetlne za mną i mogę czerpać radość z użwania tego bardzo trudnego języka.

Nie muszę patrzeć na zegarek. Katarina też nie, bo w takim rytmie dnia się wychowała. Tak jakoś samo wychodzi, że kończymy naszą rozmowę. Nagle milkną kosiarki i pralki, ludzie przestają wbijać gwoździe, a matki do krzyczących w domach  dzieci mówią: „szzzzz!!!”. Wiem już, że właśnie wybija godzina czternasta. Przez cztery następne godziny jest cisza jak makiem zasiał, nikt nie wykonuje nawet telefonów. Dla Greków jest to czas święty. Trwa tzw. mesimeriano ipno (tłumacząc na polski – popołudniowy sen), potocznie zwany sjestą. Grecy przebierają się w pidżamy. Śpią. Leżą. Odpoczywają. Ujmując krótko: cieszą się faktem, że przez parę godzin mogą nie istnieć dla świata.  My z Janim w tym czasie jemy obiad, idziemy na spacer, pijemy kawę, albo czasem ja ucinam sobie drzemkę.

W dzisiejszych czasach nie każdy  w Grecji ma pracę, która pozwala mu na sjestę w środku dnia. Ludzie pracujący w dużych sklepach, najróżniejszych firmach, pracują często cały dzień. Rytm mojego letniedo dnia też ulega całkowitej zmianie, bo przecież najczęściej cały dzień jestem w trasie. Jednak kiedy tylko mogę, jeśli tylko jest taka możliwość – wprowadzam do mojego dnia sjestę. Po kilku latach mieszkania w Grecji, mogę stwierdzić, że sjesta to fenomenalny wynalazek. Regeneruje siły, wprowadza do codzienności zdrową równowagę między pracą, a czasem dla siebie. Istnienie sjesty z pewnością jest uzależnione od klimatu. Jednak tak naprawdę w Grecji upalnie jest tylko latem, więc chodzi bardziej o wypracowany latami rytm dnia, sposób życia w którym najlepiej odnajdują się Grecy i również między innymi ja.

Ten „święty” czas sjesty, podczas którego nie powinno się nawet do nikogo dzwonić, trwa do godziny osiemnastej. Chwile po jej wybiciu, uśpione wcześniej greckie wsie i miasta, ze zdwojoną siłą ponownie wracają do życia. Zapełniają się centra. Znów trudno znaleźć miejsce parkingowe. Pękają w szwach kawiarnie i tawerny. Wszędzie znów wiele się dzieje.

Ja natomiast jakieś  pół godziny przed osiemnastą, robię sobie pyszną kawę i siadam do biurka. Wszystko co w domu potrzebne jest do prawidłowego funkcjonowania jest już zrobione i w mojej głowie jest miejsce na najważniejsze dla mnie rzeczy. Siadam i zaczynam… Pisać, redagować, obrabiać zdjęcia, zatwierdzać rezerwacje na wycieczki, opracowywać trasy, odpowiadać na maile, ulepszać stronę i bloga, odpowiadać na komentarze, wymyślać i planować. I tak czasami do późnej nocy, bo wiele rzeczy po prostu musi być zrobione. Zazwyczaj mniej więcej w okolicach północy, zamykam komputer i idę zaparzyć sobie jakąś mieszankę ziół. Myśląc co by tu sobie poczytać, patrzę na okno Kateriny i uśmiecham się na samą myśl, że jutro też mam zrobić pranie. Prawdziwa magia tych zwykłych, codziennych rytuałów.

Akurat w temacie:D Niżej znajduje się odcinek  porgramu „Halo Polonia”, w którym łącząc się przez Skype, rozmawialiśmy na żywo na temat greckiej sjesty. Moja wypowiedź w około 20 minucie!

http://halopolonia.tvp.pl/23464793/26012016-2235

   A  jak wygląda rytm Waszego dnia? Jakie są Wasze codzienne rytuały? Piszcie koniecznie w komentarzach:D

 

W jakich godzinach pracują Grecy?… piątek, 1 maja 2015

Godziny pracy poczty

Godziny otwarcia  poczty

      Kiedy pierwszy raz będąc w Grecji się o tym dowiedziałam, trwałam w ciężkim szoku. Ale najpierw byłam przekonana, że na wywieszce na poczcie musi być błąd! Jednak to przecież niemożliwe by taki sam błąd był na wywieszce na drugiej poczcie, na drzwiach kilku banków i większości urzędów. Tak jest! Poczta, banki i wszystkie urzędy są w Grecji otwarte od poniedziałku do piątku, mniej więcej od 8 do 14 w porywach 14.30. Koniec! Chwila po 14 każdy urzędnik nakłada na siebie płaszcz, a potem idzie na obiad do domu.  Tyle! I Greków nikt nie musi już  instruować jak zachować w życiu zasadę: Life – Work – Balance ;D

       Żeby przyzwyczaić się do tego w jakich godzinach otwarte są w Grecji sklepy, też trochę czasu mi to zabrało. Poza  dużymi supermarketami oraz sklepami sieciowymi, wszystkie inne sklepy i sklepiki czynne są od około 9 do około 14 i aż! ;P  trzy dni w tygodniu otwiera się je również na wieczór, czyli od 18 do 21.00. W niedzielę nic nie działa. Żadne sklepy, żadne markety, większość aptek oraz stacje benzynowe. Nie wspominając o galeriach handlowych, bo tych ostatnich i tak  za wiele w Grecji nie ma [kliknij TU!].

      Jak to możliwe, żeby tak funkcjonować? – zastanawiałam się bardzo długo. A no tak! Było, jest i tak w Grecji z pewnością będzie. Kryzys, czy też nie – nie ma to większego znaczenia. A jedną z właściwości każdego homo sapiens  jest to, że chcąc a nawet nie chcąc, zawsze dostosuje się do każdej sytuacji. Zupełnie nie wiem, kiedy przestawiło mi się w głowie i stało się dla mnie naturalne, że wszelakiego typu sprawy urzędowe, zawsze załatwiam rano i to jak najwcześniej. Że po 12 w piekarni chleba już pewnie nie będzie. Że nawet naderwanego znaczka pocztowego nie kupię w sobotę. A jeśli chcę wybrać się na typowe babskie zakupy, to muszę wcześniej zaplanować kiedy to zrobię.

Przyznajcie się... Kto z Was nie lubi kończyć pracę w piątek o 14.00? ;DDD

Przyznajcie się… Kto z Was nie lubi kończyć pracy w piątek o 14.00? ;DDD

     Właściwie każde greckie miasto ma swój rytm, taki swój czas kiedy wszystko działa lub odpoczywa. Wszyscy, chyba nawet trochę podświadomie dostosowują plan swojego dnia to takiego rytmu miasta. Czasem będąc w nawet bardzo dużym mieście, można mieć nieodparte wrażenie, że wszystko wymarło. Ale to najpewniej dlatego, że właśnie trwa popołudniowa przerwa, albo danego wieczoru wszystko jest nieczynne. Za to w godzinach, kiedy sklepy są pootwierane, greckie miasta dosłownie wybuchają ze zdwojoną energią. Wygląda to tak, jakby nagle wszyscy wyszli na ulice.

      Wiele miast, miasteczek swój rytm dostosowuje do potrzeb mieszkańców. Znakomitym tego  przykładem jest to, jak działają sklepy  w miasteczku Raches na wyspie  Ikaria. Ponieważ właściwie wszyscy mieszkańcy zajmują się tam rolnictwem, sklepy otwierane są po zachodzie słońca. Działają więc od 19 do pierwszej, drugiej w nocy.[1] Inne rozkłady otwarcia  sklepów mogą zupełnie inaczej wyglądać w każdym innym mieście, w zależności od tego jakie są potrzeby jego mieszkańców.

     Po ponad trzech latach mieszkania w Grecji, mój początkowy szok, następnie sprzeciw, że „jak tak można!?”,  „a to lenie!”, stopniowo zmienił się w  zrozumienie, że co kraj to obyczaj, a popołudniowe przerwy w greckim klimacie są po prostu niezwykle dla człowieka  zdrowe. Obecnie z ręką na sercu przyznaje, że taki rozkład dnia bardzo mi się podoba. Teraz nie mogę sobie już wyobrazić, że zakupy robię w niedzielę. Że na pocztę idę wieczorem. I jakoś tak spodobało mi się, że na przyjemność jaką jest chodzenie po sklepach, jak to z przyjemnościami być powinno – nie mogę sobie  pozwolić każdego dnia, o każdej porze. Rytm mojego dnia stopniowo zestroił się więc z rytmem społeczności, w której żyję.

Przykładowe godziny otwarcia sklepów

Przykładowe godziny otwarcia sklepów

 


1 Grecja. Gorzkie pomarańcze, Dionisos  Sturis, Terra Incognita, Wydawnictwo WAB, Wa-Wa, 2013, ss. 70 -71