Co działo się u mnie w listopadzie?… piątek, 4 grudnia 2020

 

Za nami już miesiąc drugiego lockdownu. Kawa… Teraz tylko w takiej wersji! Ale to najmniejszy problem.

 

Po tak szalonym sezonie, który wszystkich nas kosztował ogromną ilość nerwów, ostatnie na co chciałam poświęcać moją uwagę w listopadzie, to śledzenie koronawirusowych doniesień. O tym, że czeka nas kolejny, bardzo restrykcyjny lockdown dowiedziałam się od koleżanek, z którymi właśnie umawiałyśmy się na kawę. Ustalałyśmy dzień spotkania i wtedy jedna z nich powiedziała, że raczej już spotkać się na kawę nie zdążymy.

 

Na dzień przed lockdownem. Wszędzie były ogromne ilości ludzi. Trochę jak przed świętami.

Moja ostatnia normalna kawa. I nie ma co ukrywać – smuteczek.

 

Dosłownie dwa, trzy dni później, Grecję czekał drugi lockdown i powtórka z „rozrywki”. Już prawie jeden miesiąc poza sklepami spożywczymi pozamykane jest w Grecji wszystko! Na zewnątrz możemy wychodzić, tak jak poprzednio – tylko załatwiając niezbędne rzeczy i  wysyłając na policję smsa. Można więc wychodzić po niezbędne zakupy, do lekarza, apteki, czy też uprawiać sport. Po godzinie 21.00 na terenie całej Grecji obowiązuje godzina policyjna i w ogóle nie można już wychodzić. Ulice miasta Korfu, ponownie całkowicie zamarły. Nikt nie potrafi określić konkretnie, kiedy rzeczywistość w Grecji będzie wracała do swojego naturalnego rytmu. Wszyscy z wypiekami na twarzy czekamy na doniesienia o szczepionce.

 

Przyznaję, że kolejne tak restrykcyjne zamknięcie Grecji jest dla mnie bardzo dużym zaskoczeniem. Wiem, że tego wymaga sytuacja, ale wiem również że finansowa pomoc greckiego rządu jest praktycznie żadna. W dość abstrakcyjnej logice obecnego prawa trudno jest się połapać. Do którego momentu jest w stanie wytrzymywać tę sytuację ekonomia? Jak długo ludzie będą mogli żyć jedynie ze swoich oszczędności, bez pomocy ze strony greckiego państwa?

 

Kawiarenki na Liston pozamykane.

Miasto Korfu jak zawsze piękne. Ale… martwe.

Nawet Kapodistrias nie ma pomysłu jak teraz to wszystko poukładać…

 

Jak powietrza brakuje mi podróżowania. Na Korfu bez wyjeżdżania na ląd jestem już prawie rok. Teraz nawet zwykła podróż pociągiem, byłaby dla mnie nie lada atrakcją… Psychicznie momentami jest ciężko. Ale mimo wszystko każdego dnia doceniam fakt, że byliśmy w stanie przetrwać tak niesamowicie trudny sezon. Jeszcze wiosną i w pierwszej połowie lata, wszystko wisiało u nas na włosku. Ta niepewność jutra, była dla mnie często najtrudniejsza. Czy będziemy mogli pracować? Nie byłam pewna, czy zimą finansowo będziemy w stanie zostać na Korfu. Czy będziemy  w stanie się utrzymać?  I czy rok później nie będziemy musieli wielu rzeczy zaczynać zupełnie od zera.

Każdego ranka, kiedy wstaję rano jestem podwójnie wdzięczna, że się udało, i że mamy nasz dom. Że jest w nim ciepło. Że mamy w co się ubrać i co zjeść. Co prawda dużo skromniej niż zazwyczaj, ale jesteśmy w stanie przetrwać zimę. Jesteśmy zdrowi. A resztę – nadrobimy.

 

TUTAJ! przeczytasz o tym co działo się u nas podczas pierwszego lockdownu.

 

Teraz szczególnie bardzo dużo u nas, bardzo zdrowego jedzenia.

 

Normalność, możliwość kontaktu z ludźmi, aktywne życie i podróżowanie wróci do nas w stosownym czasie. Choć już tak bardzo nie mogę się tego doczekać. Na teraz znów przyszedł czas, żeby zająć się sobą. Tym razem, podczas tego zamknięcia, nie mam już stresu o prace. Teraz głowę mam spokojną i mogę skoncentrować się na sobie. W listopadzie stały się u mnie dwie szalenie ważne dla mnie rzeczy.

 

TU! przeczytasz o kilku sposobach na trudne okresy w życiu.

 

Od zawsze byłam strasznym zmarzluchem. Zimno do teraz jest jedną z najbardziej nieprzyjemnych dla mnie rzeczy. W listopadzie również z okazji kolejnego zamknięcia postanowiłam spróbować czegoś zupełnie nowego, czego zawsze bardzo się obawiałam. Dla wielu osób, nie będzie to żaden wyczyn, bo listopad w Grecji potrafi być bardzo ciepły i słoneczny. Jednak dla mnie kąpiele w morzu w listopadzie były ogromnym wyzwaniem! Przełamałam się i kilka razy wskoczyłam w tym miesiącu do morza. To było niezwykłe uczucie, takie doznanie przebudzenia całego ciała. Tak jakby dostać od morza zastrzyk pełen życiowej energii. Co będzie z moimi posezonowymi kąpielami dalej? Na teraz czekam na zamówiony specjalny strój do pływania zimą i myślę, że kolejne zimowe kąpiele są teraz przede mną!

 

Pierwsza kąpiel w morzu już w jesienno – zimowym sezonie.

 

TU! propozycja greckiego śniadania na jesień i zimę.

 

Choć moje założenie było takie, że całość zakończę w góra dwa miesiące, tak się nie stało. Prace nad pisaniem i wydawaniem mojego przewodnika po Korfu, przerosły moje najśmielsze wyobrażenia. Nigdy nie sądziłam, że z napisaniem całości będzie tyle pracy. Całość przedłużyła się strasznie, ale kiedy widzę końcowy efekt wiem, że warto było się mimo wszystko nie śpieszyć. Mój przewodnik po Korfu już prawie jest. Obecnie jesteśmy w trakcie końcowego dopinania całości w przepiękną graficzną całość. Za mną sporo zarwanych nocy, ogromna ilość godzin ślęczenia nad tekstem, prawie dziesięć poprawek całego tekstu i praca nad nim z korektorką. Ale już jest! Ponad 235 stron i ponad 160 fotografii. Dokładnie taki jak chciałam – mój autorski przewodnik po Korfu. Koniec listopada to dla mnie przede wszystkim koniec prac nad moją pierwszą książką. Kiedy będzie dostępny? Dosłownie już na dniach. Wszystkie szczegóły na temat kupna mojego przewodnika w formie e-booka – już w następnym poście! Trzymajcie kicuuuki!!!

 

Mała próbka mojego przewodnika po Korfu. O szczegółach – już w następnym poście!

 

 

 

O Kefalonii z perspektywy niezapowiedzianego mieszkańca… niedziela, 16 sierpień 2020

 

Assos

 

Tym razem na Sałatce post gościnny…

Agata Biedna mieszka na Kefalonii  i zna tę wyspę jak własną kieszeń. Razem ze swoim mężem Arisem są właścicielami biura, które organizuje wycieczki po Kefalonii. Koniecznie wpadnijcie na ich stronę, jeśli w swoich wakacyjnych planach macie właśnie tę wyspę! Dziś o Kefalonii – pisze Agata!

 

ecotravel-kefaloniaitaka.com

 

***

 

Widok na okolicę Lassi

 

Czasem zastanawiam się, czy to możliwe, że miejsce wybiera człowieka… Może jestem dziwakiem, ale uważam się za idealny tego przykład. Tak, miejsce może wybrać człowieka.

Do dziś nie mogę wyjść z podziwu, jak dynamicznie potoczyła się moja historia. Zostawiłam całe dotychczasowe życie i zamieszkałam na jednej z najpiękniejszych wysp greckich – Kefalonii. Nigdy o tym nie marzyłam, nigdy nie przeszło mi to nawet przez myśl. Można powiedzieć, że znalazłam się tutaj zupełnie przez przypadek. Niekiedy nieśmiało myślę, że może było to moje przeznaczenie, odnaleziona karta z życia, którą los kiedyś zagubił, lecz odnalazł i to, co na niej napisane zaczęło się uparcie wypełniać.

 

Jedna z najpiękniejszych i najbardziej strzeżonych greckich wysp

Kefalonia jest wyspą wyjętą z zupełnie innego wymiaru. Zatrzymała się gdzieś na osi czasu, zbuntowała przeciw masowej turystyce, rosła w siłę z każdym dniem, gdy inne greckie wyspy oblegane przez turystów, zatracały swą dziewiczość. Ona, wyspa sponiewierana przez trzęsienia ziemi i liczne najazdy, nie poddała się i odbudowała swoje królestwo. Wyszła naprzeciw ludziom o wrażliwych sercach, przepełnionych emocjami nakreślonymi od nowa za każdym razem, gdy wkraczają w tajemniczy świat Kefalonii. Mimo kilku ładnych i kompletnie różnych lat tutaj, moje oczy nie przywykły do blasku, jaki zsyłany jest z nieba. Tak jak napisał Louise de Bernieres w swojej powieści “Mandolina kapitana Corellego”: (…) Światło jest tu tak jasne i tak czyste, że oślepia na moment i poraża, choć nie czuje się bólu (…). Wyspa kradnie serca, potwierdzam to ja i pewnie wiele innych osób, które powracają tu co roku lub nawet porzucają miejsce urodzenia, by móc usłyszeć dźwięk mandoliny, cicho nastrajającej i kojącej najbardziej skołatane myśli.

Na Kefalonii mamy jedne z najpiękniejszych plaż — pojawiającą się na szczycie rankingów plażę Myrtos, która usadowiła się pomiędzy dwoma górami, w pięknej zatoce i błyszczy niczym perła. Piękne plaże to tylko dodatek, akcent, niewielka dekoracja, która spowija antyczną ziemię. To, co ją jednak ukształtowało to niezliczone miejsca historyczne, pierwsze miasta założycielskie z ruinami akropoli, klasztory, których legendy to opowieści na miarę niejednej baśni, przyciągające tysiące osób. To moje ukochane i bardzo sentymentalne wioski tzw. ghost towns, czyli wioski zniszczone przez trzęsienia ziemi, gdzie można dostrzec, że życie ludzi zostało przerwane w pewnym, niespodziewanym momencie, ale nadal czuć tam ich obecność, żal i smutek, łzy wylane na spadające zewsząd mury domów… Ta wyspa jest kopalnią zagadek, których pewnie nigdy nie rozwiążemy. Są tu szczególne obszary, gdzie jaskinie połączone są ze sobą siecią podziemnych korytarzy. To raj dla osób kochających adrenalinę.

 

Plaża Myrtos

Plaża Lefka

Plaża Vouti

Plaża Dafnoudi

Plaża Avithos

 

Poszukuj, a znajdziesz i już nigdy nie zadowoli cię żadna komercja 

Mówi się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. I ja zgadzam się z tym w stu procentach. Im więcej na Kefalonii widziałam, im więcej ukrytych miejsc, gdzie ludzka stopa rzadko stąpa, tym mniej zachwycają mnie typowe atrakcje turystyczne i miejsca znane każdemu. Chcę czegoś więcej i nie liczę przy tym na łatwe rozwiązania. Nie oczekuję, że na wyciągnięcie ręki znajdę nowe plaże, nowe szlaki. Wiem, że jest to proces, który składa się z wielu etapów. Dlatego szukam, nieustannie szukam miejsc, o których wielu ludzi nie wie, zapomniało lub nigdy się nie dowie, bo już na samym starcie przekreśla je z uwagi na pewne trudności.

 

Mój nowy dom – chcę by każdy go szanował

Kefalonia jest teraz moim domem, miejscem, dla którego chcę jak najlepiej. Miejscem, które żyje w sezonie i poza nim. Pragnę więc, by ludzie dostrzegli lub chociaż spróbowali dostrzec, jaka jest na co dzień, jakie emocje towarzyszą osobie, która mieszka tutaj na stałe. Chcę, aby wiedzieli, że w najbardziej upalne dni w ciągu roku, gdy opowiadamy o Kefalonii, na naszej skórze mimowolnie pojawia się gęsia skórka. Chcę, aby wiedzieli, że czasem nie starcza czasu, by przekazać wszystkie informacje, które przewodnik powinien powiedzieć, bo tak bardzo skupiliśmy się na uczuciach płynących prosto z serca oraz opisem najróżniejszych, codziennych sytuacji, które nas spotkały. Życzę Kefalonii, by była zawsze miejscem, gdzie ludzie przeżywają swą pierwszą miłość do Grecji, żeby nie była miejscem dla przyjezdnych na kilka godzin, by poganiani z miejsca do miejsca, nie potrafili dostrzec jej czaru.

 

Farsa

Okolice Farsy

 

Jaka jest Moja Kefalonia?

Często sama zadaje sobie pytanie: jaka jest moja Kefalonia? Pierwsze co zawsze przychodzi mi na myśl to słowo zwariowana. Tak, to szalona wyspa, która śmie za każdym rogiem chować przed ludźmi, to o czym nie marzą w najśmielszych myślach. Każdego dnia jednak odpowiedź jest inna. Nigdy nie powtórzy się, bo kieruje nią to, co aktualnie dzieje się w moim życiu. Dzisiaj powiem Wam, że moja Kefalonia to wysokie, majestatyczne góry, obsiane przez skały wyrzeźbione przez wietrzne nożyce. To szlaki pokryte czerwoną ziemią, przez którą prześwitują stróżujące głazy. To plaże, do których schodzisz z uśmiechem i werwą, a wracasz przeklinając swe irracjonalne pomysły. To drogi na skróty, przez stado owiec czy byczków, zastanawiając się sto razy czy w razie potrzeby wygrasz z nimi bitwę. To wzgórza, gdzie jest się władcą widoków z owej minuty, która się nigdy już nie powtórzy. To miejsce, w którym możesz być sam, bez najbliższej rodziny, ale nigdy nie doświadczysz samotności – bo jesteś otoczony dobrem, energią i miłością, dzięki którym nawet największa tęsknota mija szybciej niż mrugnięcie oka. To miejsca, gdzie komercja nie zawitała ze strachu nad brakiem podręcznikowego wytłumaczenia emocjonalnych cudów. To miejsca z punktami, do których nie ma wyrysowanej mapy, gdzie czasem na drodze jest się zupełnie samemu, i ma się przeczucie, że w gęstych zaroślach tysiące kozich oczu obserwuje każdy krok, a drzewa kładą swe gałęzie we wskazującym kierunku. Tutaj wszystko ma miejsce, zwyczajnie — bo może. Nie ma przymusu, przyroda rządzi, czasem z poczuciem humoru a czasem ze złością, ludzie są tylko gośćmi, niezdarnie przeskakującymi strumień co z gór płynie, tworząc błotną barierę, w której utkwi nie jedna stopa… Słońce w tych miejscach zachodzi jakby wolniej, zmieniając barwy i grając światłem na zielonych liściach drzew, gdzie gdzieniegdzie szeleści usypiające życie… Całe te krajobrazy niczym z fikcji wyjęte są rzeczywistością dla tych, co wyobraźni dają upust, patrzą oczami duszy, nie boją się zanurzyć swych stóp w morzu życia… Są realne dla tych, co potrafią odnaleźć w sobie dziecięcą radość i poszukują, bo wiedzą, że w tym jest sens podróżowania. Kefalonia to w końcu miejsce, za którym tęsknota jest niewyrażalna, przeszywa duszę i serce na wskroś i drążyć będzie, dopóki nie wrócisz do tej ziemi spokojem i ciszą usłanej…

 

Jaskinia Melissani

Jaskinia z jeziorkiem

 

Odkrywaj Kefalonię bez pośpiechu razem z nami!

Zapraszamy Was serdecznie, byście otworzyli się na nowe doświadczenia, na coś, co z góry już przekreśliliście, podejmując decyzję o  zwiedzaniu Kefalonii na własną rękę. Zapraszamy Was, byście przyjęli od nas prezent, jakim jest nasza wiedza i uczucia, które wydrążyliśmy sami, nie oglądając się na innych, nie usiłując nigdy być kopią zastępczą, jakich dziś wiele. Cokolwiek uczynicie, wybierajcie mądrze, budujcie swoją świadomość i dojrzewajcie na prawdziwych podróżnych. Odkrywajcie, bądźcie dociekliwi i nigdy nie rezygnujcie ze swoich marzeń!

 

 

 

 

Z CYKLU: Inny punkt widzenia – 10 rzeczy, które koniecznie musisz zrobić / zobaczyć na Paros… piątek, 21 grudnia 2018

 

PAROS

 

Paros to jedna z najpiękniejszych wysp archipelagu Cyklad. Czy ktoś z Was na niej był??? Jeśli tak, z pewnością podpiszecie się pod stwierdzeniem, że warto tę wyspę odwiedzić. W dzisiejszym poście o 10 najważniejszych rzeczach, które powinniście zobaczyć lub zrobić na Paros, pisze Konstancja, która tę wyspę zna jak własną kieszeń! Przeczytajcie koniecznie i wpadajcie na bloga Konstancji – KOCHAJĄC GRECJĘ!

 

***

 

Pewnie każdy z Was słysząc o Grecji ma w głowie pocztówkowe zdjęcia niewielkich, białych kościołów z niebieskimi okiennicami i kopułami. Większość  łączy je z Santorini. Zabieram Was dziś w miejsce o podobnym klimacie, na magiczną Paros. To jedna z wysp cykladzkich, która jest pierwszym przystankiem promu płynącego z Pireusu. Niewielu Polaków o niej słyszało. A  ja chcę Was do niej przekonać… Pokażę Wam 10 rzeczy, które koniecznie trzeba zrobić lub zobaczyć na Paros. Zaczynamy!

 

  • Parikia. Pierwsze miejsce, które zobaczycie wychodząc ze statku, bo to właśnie tutaj znajduje się port. Jest to stolica wyspy. Już w tym momencie wiele osób zakochuje się w Paros. Niewysokie domki, które wyglądają jakby były ułożone z klocków Lego – najwyższe mają może dwa piętra. Labirynt wąskich uliczek, wypełnionych sklepikami i tawernami. Uwaga, tutaj naprawdę można się zgubić! Polecam odwiedzić ruiny weneckiego zamku „Castro”, który został wybudowany w najwyższym punkcie miasta.

 

PARIKIA

 

  • Kościół Panagia Ekatontapillani w Parikia. Tak zwany „kościół stu drzwi”. Choć tak naprawdę ma ich 99. Legenda głosi, że setne są szczelnie zamknięte i ukryte. Zostaną odnalezione, gdy Konstantynopol ponownie powróci do Grecji. To jedna z najważniejszych budowli sakralnych z czasów bizantyjskich w całej Grecji. Co roku przybywa tutaj tysiące pielgrzymów z prośbą o uzdrowienie, bądź w podziękowaniu za cud. Jest to jeden z najstarszych kościołów na wyspie, jego czasy sięgają IV wieku. Mówi się, że został wybudowany przez świętą Helenę, matkę Konstantyna Wielkiego.

 

Kościół Panagia Ekatontapillani w Parikia

 

TUTAJ! zobaczysz nasz filmik z Amorgos.

 

  • Plaża Kolimbithres. Jedna z najpiękniejszych plaż na Paros.  Pomimo że skalna, to ma swój urok. Dlaczego? Wiatr w tych skałach wytworzył własne wzory, dzięki czemu jest ona jedyna w swoim rodzaju. Moim zdaniem jest to idealne miejsce na sesję zdjęciową. Co ciekawe, to właśnie w tym miejscu morze jest najcieplejsze. Kolejny powód, by ją odwiedzić.

 

Plaża Kolimbithres

 

  • Plaża Kalogeros. Darmowe SPA? Na Paros jak najbardziej! Jedyne co musisz zabrać ze sobą, to wiaderko! Potrzeba trochę wody morskiej, żeby piach zamienił się w glinę. Wysmaruj nim całe ciało, poczekaj aż wyschnie. Porób zdjęcia, bo wyglądasz jak z filmu since fiction, a później… skok do wody! Nawet najdroższy kosmetyk nie daje takich efektów jak terapia tą gliną.

 

SPA na plaży Kalogeros 🙂

 

  • Wioska Lefkes. Jeśli zapytacie mnie, która miejscowość na Paros jest najładniejsza, bez wahania odpowiem, że Lefkes. Nieduża wioska, pierwsza stolica wyspy, ukryta w górach, w obawie przed piratami. Od strony morza nie da się jej zobaczyć. Skuter, czy też samochód musisz zostawić na parkingu, a na zwiedzanie wybierasz się piechotą. Uliczki są wąskie, w przeszłości mieścił się tam tylko osiołek z tobołkami. Pospaceruj po wiosce i postaraj się dotrzeć do centrum, gdzie znajduje się największy kościół w miejscowości – Agia Triada.

 

Lefkes

 

TU! przeczytasz o 10 powodach, dla których warto spędzić wakacje na Korfu.

 

  • Miejscowość Naoussa. Lubisz imprezować? Naousa to idealne miejsce dla Ciebie! W sezonie, na głównym placu pustoszeje dopiero koło 5 – 6 rano. Ale Naousa to również wspaniałe miejsce na spacer. Zatrzymaj się w uroczym porcie rybackim, odwiedź wenecką twierdzę z XIII wieku. Uważaj, bo silne fale mogą Cię delikatnie zmoczyć. Miasteczko warto odwiedzić 23 sierpnia, kiedy to odbywa się festiwal upamiętniający atak piratów na wyspę.

 

Naousa

 

  • Zachód słońca przy kościele Agiou Konstantinou w Parikia. Jedno z najbardziej romantycznych miejsc na wyspie. Warto wspiąć się po schodach na niewielki plac przed kościołem i obejrzeć  stąd zachód słońca. Butelka wina, ukochana osoba i przepiękny krajobraz wokół… Czego chcieć więcej podczas wakacji?

 

Zachód słońca przy kościele Agiou Konstantinou

 

  • Starożytne Kopalnie Marmuru. Kojarzycie Wenus z Milo czy Nike z Samotraki? Rzeźby te pochodzą z marmuru, którego kopalnie znajdują się właśnie na Paros. Ukryte wewnątrz gór, dziś można je zwiedzić. Kopalnie były tak duże, że niektóre z nich zasypano, ponieważ ludzie wchodzili do środka i nie potrafili się wydostać, zostając tam na zawsze…

 

Kopalnie marmuru

 

  • Smaki wyspy – ślimaki i souma. Lefkes, górska wioska słynie z nietypowego przysmaku jakim są ślimaki! Mieszkańcy tak bardzo lubią to danie, że pozostali wyspiarze przezywają ich Ślimakożercami! Jeśli ktoś lubi kulinarne wyzwania, to jak najbardziej zachęcam do spróbowania. Do tego kieliszek soumy, czyli lokalnej odmiany tsipouro (kliknij TU!) i poczujecie się jak rdzenni mieszkańcy wyspy.

 

Ślimaki z Paros!

 

TU! przeczytasz o Firze – stolicy Santorini.

 

  • Piękne widoki ze szczytów.  Moją propozycją jest wzgórze Kefalos i kościół Agios Antonios. Paros jako górzysta wyspa gwarantuje niezapomniane widoki. Wystarczy tylko trochę chęci. Na Kefalos można wjechać samochodem, quadem lub dotrzeć na piechotę. Jeśli należycie do rannych ptaszków, będziecie mieli okazję wejść do znajdującego się na szczycie kościoła. W środku możecie zobaczyć złoto – drewniany ikonostas, a także malowidła ścienne, które są przykładem tradycyjnej sztuki ludowej. Warto choć raz podczas wakacji wstać trochę wcześniej i tam dotrzeć.

 

Widok z Agios Antonios

 

 

Piękne widoki, pyszne jedzenie, błękitna woda oraz piaszczyste plaże, to tylko niektóre rzeczy, które przyciągają turystów na Paros. Ja  zakochałam się w niej od początku i zachęcam rodaków do jej odwiedzenia. Dlaczego? Wiem, że jeśli ktoś już tutaj dotrze, nie będzie chciał stąd wracać…

 

Tekst i zdjęcia są autorstwa:

Konstancja Szutta, blog KOCHAJĄC GRECJĘ

 

 

 

Co warto na AMORGOS?… niedziela, 14 maja 2017

 

AMORGOS, czyli jeden wielki błękit

 

Kiedy na chwilę przed naszą podróżą na Amorgos otworzyłam mój przewodnik, żeby o wyspie poczytać, od razu zbladłam. Informacji było tyle co kot napłakał. Ale z drugiej strony… Pomyślałam, że to super, bo to miejsce będziemy odkrywać dla siebie. A to w podróżowaniu jedna z najfajniejszych rzeczy.

Amorgos to jeden wielki błękit. Jesteśmy już ponad tydzień po powrocie, a mój zachwyt tą wyspą ani trochę nie maleje. Chyba znalazłam takie kolejne „moje” miejsce na ziemi. Na pewno będę tam wracać.

Dziś trzy miejsca, które warto zobaczyć, jeśli będziecie udawać się na Amorgos.

 

CHORA –  stolica wyspy

Stolica Amorgos, to właściwie nieco większa wioska. Jest książkowym przykładem tego czym jest architektura cykladzka. Wszystkie budynki są tam białe. Mają skrajnie proste, kubistyczne kształty i nie mają prawie żadnych ozdób. Na Cykladach funkcjonuje prawny zapis zakazujący stawiania  budynków, które nie pasują do całej zabudowy. I co więcej, jest on bardzo restrykcyjnie przestrzegany!

Architektura cykladzka jest fenomenem na skalę światową i nigdzie na świecie nie znajduje swojego odpowiednika. Najciekawsze jest to, że ten bardzo jednorodny styl, powstał zupełnie  naturalnie, jakby sam z siebie. Jest wynikiem dostosowania się do klimatu i warunków przyrodniczych. Dlaczego wszystkie budynki na  Cykladach są białe? Na tych wyspach nie ma drzew, więc bardzo mało jest cienia. Latem, na zewnątrz jest jak na patelni. Dzięki temu, że wszystkie budynki są białe, jest nie tyle chłodniej, co… nie jest bardziej gorąco 😉

Chora w Amorgos, jest przeurocza. Co krok, to miejsce jak z pocztówki. Nie jest tak zatłoczona przez turystów jak inne miasteczka na Cykladach, dzięki czemu można zobaczyć, jak mieszkają tam Grecy. Spacerując uliczkami chory, jedząc w tawernie i ciesząc się grecką kawą,  można spokojnie spędzić tam cały dzień!

Interesuje cię Santorini? Zerknij więc na te posty. Kliknij TU! TU! TUTAJ! i jeszcze TUTAJ!

CHORA, czyli stolica Amorgos

Jeden z typowych domów na Cykladach

Uliczki Chory na Amorgos

 

Klasztor  CHOZOVIOTISSA

Jest to absolutnie najpiękniejszy budynek klasztoru jaki widziałam w Grecji. A widziałam ich już trochę! Jest idealnym przykładem tego, że kiedy człowiek dopasowuje to co tworzy do warunków naturalnych, to mogą powstać prawdziwe cuda. Całe piękno wyłania się stopniowo, kiedy do tego klasztoru się dochodzi. Po prawej stronie roztacza się jeden z najpiękniejszych widoków na Amorgos, na bezkresne, ciemno granatowe morze. Gdzieś w skałach zaczyna być widoczna biała plama, która krok po kroku staje się coraz bardziej wyraźna. Wertykalne pasy fasady klasztoru pną się do góry, stapiając ze skałami. Właściwie  trudno powiedzieć, gdzie kończą się mury budowli, a gdzie zaczyna skała. Całość ramuje niezwykła linia brzegowa morza, które w tym miejscu ma najróżniejsze odcienie niebieskiego. Jest to z pewnością jeden z najciekawszych klasztorów w Grecji.

Planujesz odwiedzić  Korfu? Zobacz jak wygląda najsłynniejszy klasztor na Korfu. Kliknij TUTAJ!

CHOZOVIOTISSA, najbardziej rozpoznawalna budowla Amorgos

 

WRAK STATKU  przy plaży

Co prawda odradzono nam, by udawać się w to miejsce, bo podobno to „nic ciekawego”. Taki tam wrak… Na szczęście jednak pojechaliśmy. Już około trzydzieści lat ten wrak stoi  na wybrzeżu w południowej części wyspy. Warto tam pojechać już choćby dla niezwykłych widoków tej części Amorgos. I tak jadąc przed siebie, z dość jednolitego widoku na morze, wyłania się wrak statku, który wygląda jakby ktoś celowo go tam wstawił, żeby widok był jeszcze ciekawszy. Przełamany na pół, znajduje się tuż przy plaży w niewielkiej zatoce. Rozbił się o wybrzeże i tak już tam stoi.  Zobaczcie na zdjęcia. Wygląda to obłędnie!

Jeśli wybierasz się na Zakinthos, zaciekawi cię post na temat tamtejszej Zatoki Wraku. Kliknij TU!

 

ZATOKA WRAKU na Amorgos. To między innymi tutaj kręcony był film “Wielki Błękit”

 

Jeśli będziecie wybierać się na Amorgos, koniecznie przed wyjazdem zobaczcie film „Wielki Błękit”. Pierwsze i końcowe sceny tego niezwykłego filmu, kręcone były właśnie  na Amorgos. Nie można było nakręcić piękniejszego wstępu i zakończenia do opowieści o miłości do świata morza.

A jak dostać się na Amorgos? I tu zaczynają się schody… Amorgos nie ma lotniska, więc żeby się tam dostać trzeba być nieco zdeterminowanym. Ale by odkryć coś niezwykłego, czasem trzeba się natrudzić. Najprostsza droga, to samolot do Aten. Z lotniska metrem można dostać się do portu w Pireusie i stamtąd wsiąść do promu, który płynie na Amorgos. Prom płynie osiem godzin. Ale już sama przeprawa jest przygodą, bo podczas jej trwania mija się prześliczne wyspy Cyklad.

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Amorgos. Podróż w głąb siebie… poniedziałek, 8 maja 2017

Do niewielkiego portu na północy Amorgos, nasz prom dobił po drugiej w nocy. Plan był prosty. Wysiadamy i idziemy prosto do pierwszego, lepszego hotelu. Tylko, że… No właśnie… Wszystkie hotele były pozamykane, a wokół ani żywej duszy. Poszwędaliśmy się w wąskich uliczkach i zobaczyliśmy, że jeden z hoteli wygląda na otwarty.  Drzwi do recepcji uchylone, w środku pali się światło, tylko że nie ma tam nikogo. W tawernie obok jakiś mężczyzna właśnie sprzątał po gościach.

-Hej! Czy nie wiesz, czy w tym hotelu są wolne pokoje?

-Jasne… Poczekajcie, za chwilę dam wam klucze.

Wszedł z nami do recepcji. Drapiąc się po brodzie szukał wzrokiem odpowiedniego klucza. Po chwili powiedział:

-Ten pokój powinien być gotowy. Chodźcie, sprawdzimy!

Weszliśmy po schodach. Odtworzyliśmy drzwi. W środku wszystko było jak trzeba, więc położyliśmy walizki. Z ulgą, że wszystko jest ok, spytałam:

-To ile kosztuje ten pokój? Czy jutro będzie śniadanie?

-Hmmm… Nie mam zielonego pojęcia. Ja tu tak naprawdę nawet nie pracuje… Idźcie spać, bo jest już późno. Jutro przyjdzie Dimitris to wszystko sobie uzgodnicie. Dobrej nocy!

 

Amorgos to niewielka wyspa należąca do archipelagu Cyklad. Mieszka na niej nie wiele ponad  2 tysiące osób. Nie ma na niej lotniska. I raczej mało tu typowo turystycznych atrakcji. Sezon turystyczny zaczyna się później i kończy nieco wcześniej niż na innych greckich wyspach. Nie znajdzie się tu opcji wakacji w typie all inclusive, więc turystów jest po prostu mniej. Zazwyczaj są to emeryci z Francji lub Wielkiej Brytanii, czy też wiele młodych osób, które z plecakiem trochę na dziko, zwiedzają cały świat.

Podobnie jak wszystkie inne Wyspy Cykladzkie, na Amorgos właściwie nie ma drzew i bardzo mało jest zieleni. Górzyste, skaliste tereny porośnięte są najróżniejszymi krzakami. Kiedy byliśmy teraz, cała Amorgos kwitła. To co w tej wyspie jest najpiękniejsze, to niekończące się widoki na ciemno granatowe morze. Kiedy dzień jest słoneczny, promienie nieustannie delikatnie pobłyskują, odbijając się od granatowej powierzchni falującego morza. Ta wyspa to rzeczywiście jeden wielki, kojący błękit. Francuski film „Wielki Błękit” [Le grand bleu, reż. Luc Besson, 1988 rok], który był na niej kręcony, nie mógł mieć trafniejszego tytułu.

Kiedy spaceruje się po Chorze, czyli stolicy wyspy i kilku innych małych wioskach, czasem można mieć wrażenie, że ktoś zatrudnił tu architekta o bardzo wysublimowanym stylu. Tak jak wszędzie na Cykladach, wszystkie budynki są tu skrajnie proste i zawsze białe. Okiennice i drzwi  malowane są na granatowo. Tu jakaś ciekawa roślina. Tam jakaś ozdoba z muszli, gąbek i wysuszonych na słońcu gałęzi drzew, o ciekawych kształtach. Kiedy wśród wąskich, białych uliczek, schodów których stopnie zawsze maluje się na biało,  przemknie gdzieś zgarbiona, ubrana na czarno wdowa, ma się nieodparte wrażenie, że to scena z jakiegoś odrealnionego filmu. Magia  Cyklad, magia Amorgos polega na tym, że ta spójna architektura i styl dekorowania powstał sam z siebie. Wytworzył się z klimatu, prostego stylu życia, warunków, które daje natura.

Na Amorgos nie lądują samoloty. Promem z Aten płynie się ponad osiem godzin, a promy i tak nie  pływają tam zbyt często. Jeśli więc ktoś chce odwiedzić tę wyspę, to musi być zdecydowany, dlatego że droga do niej, nie jest zbyt prosta. Ale mieszkanie na Amorgos na stałe, to dopiero jest wyzwanie. Mimo tego, że w ogromnej części mieszkańcy zajmują się rolnictwem, hodują zwierzęta, na całej wyspie nie ma ani jednego weterynarza. Jest problem z wodą. Na całej wyspie są tylko dwie stacje benzynowe. Jedna na północy, druga na południu. Nie ma  ani jednego większego sklepu. A małe sklepiki, które tam są, mają bardzo zawyżone ceny. Jak więc mieszkańcy robią takie najzwyczajniejsze, codzienne  zakupy:

-Teraz jest to już proste. O wiele trudniej było jeszcze kilkanaście lat temu. Raz na tydzień zamawiam wszystko przez internet z supermarketu na wyspie Naxos. I raz na tydzień mój mąż jedzie do portu, gdzie przypływa prom między innymi z naszymi zakupami –  wyjaśniła mi właścicielka jednej z większych tawern w stolicy wyspy. Po chwili dodała:

-Tu żyje się zupełnie inaczej. Jeśli jest ci coś potrzebne, coś ci się stało, albo coś stało się twojej kozie, pierwsze co robisz – idziesz po pomoc do sąsiada. Zawsze pomoże ci tu drugi człowiek. Wszyscy się tu znają i wszyscy muszą sobie pomagać.

 I rzeczywiście. Fakt, że mentalność ludzi jest tu zupełnie inna przejawia się dosłownie na każdym kroku. Każdy mieszkaniec, którego mijaliśmy mówił do nas „dzień dobry”. Jeśli o coś się kogoś spytaliśmy, przystawał, odpowiadał spokojnie, po czym zaczynaliśmy rozmawiać co najmniej kwadrans. Każdy niezwykle miły i przyjazny. Czuć wszystkimi zmysłami, że ludzie żyją tu razem.

Porównywanie do siebie greckich wysp nie ma najmniejszego sensu. Ta jest taka. A ta inna. Ta lepsza. A ta gorsza. Ta jest numerem jeden, a ta numerem dwa. Każda grecka wyspa, jest zupełnie innym, bardzo specyficznym, ale zawsze tak samo cennym światem. Każda grecka wyspa ma też swoją bardzo specyficzną atmosferę. Amorgos raczej nie spodoba się osobom, które chcą intensywnie zwiedzać, aktywnie wypełnić swój czas po brzegi czy też zobaczyć coś w typie „Top 1”. Ta wyspa ma zupełnie inną energię.

Pierwszy raz od bardzo dawna już po jednym dniu na Amorgos, poczułam w głowie taką fantastyczną pustkę. Z daleka od cywilizacji. Setki kilometrów od tego co teraz jest hitem, co właśnie jest modne, co trzeba wiedzieć, albo trzeba kupić i koniecznie mieć. Patrzenie w ten wielki błękit, dało mi błogie poczucie, że nic nie muszę, a najfajniejsze jest to, że jestem. I po jakimś czasie tę pustkę w głowie zaczęły wypełniać nowe pomysły, nowe marzenia, nowe inspiracje. Poczucie, że świat jest super. A życie przecież tak proste. Kiedy poczułam, że otacza mnie nieograniczona niczym przestrzeń, wielki błękit, delikatnie muskany promieniami  słońca, poczułam że na tej wyspie zaczyna się najpiękniejsza z możliwych podróży. Ta najciekawsza. Podróż w głąb siebie.

Pozdrawiamy z Korfu! Sezon nr 3 już rozpoczęty!!!:DDD… sobota, 28 maja 2016

Ufff… Jesteśmy na Korfu już dokładnie tydzień, a mi dopiero wczoraj udało się rozpakować walizkę. Pierwszy tydzień po przeprawie, zawsze jest zwariowany. Wciąż nie mogę uwierzyć, że to już nasz trzeci sezon! Czas leci niesamowicie szybko… O ile łatwiej się jednak wraca, niż zaczyna zupełnie od początku.

Dziś będzie krótko. Piszę przede wszystkim po to, by zameldować że pomimo chwilowego milczenia tu na blogu, mamy się świetnie;D Dobijając do portu znów poczułam się jak w domu. Za nami już pierwsze wycieczki. Teraz kilka dni oddechu na prawdziwe wprowadzenie się do nowego  mieszkania. Później znów ruszamy intensywnie w trasy, czego nie mogę się doczekać, bo sama wycieczka to tak naprawdę moja ukochana część całej tej ogromnej pracy. Kiedy wiem, że wszystko jest już zapięte na ostatni guzik i możemy jechać.

Kochani… Zapraszamy na nasze wycieczki! Sezon numer 3 jest już rozpoczęty i czekamy na Was na naszych trasach!! Tu jest naprawdę nieziemsko pięknie, a cudowne, greckie lato trwa już na całego:DD

 

 

Z CYKLU: Inny punkt widzenia – 10 rzeczy, które TRZEBA! będąc na Kos… środa, 5 sierpnia 2015

    Dziś, coś trochę z innej beczki. Tym razem gościnny post na temat  wyspy Kos, autorstwa Gosi Trościankowskiej, która na tej wyspie pracuje już kolejny sezon i wie o niej więcej niż niejeden przewodnik. Serdecznie zapraszam do czytania! Z pewnością zachęci Was do wybrania się na wycieczkę na  Kos!

1. MIASTO KOS

No dobrze… miasteczko! Ale jest za to niezwykle urocze. Dojechać do niego można praktycznie z każdego zakątka wyspy autobusem. Tuż obok przystanku znajduje się cukiernia. To właśnie tam najlepiej rozpocząć zwiedzanie, bo mają tam najlepsze lody na całej wyspie.   Łatwo ją rozpoznać po charakterystycznych trzech krzesłach w kształcie rożków z lodami. Na lewo  jest sklep, gdzie  można kupić zioła, suszone pomidory oraz miód z Kos. Wychodząc z placu, gdzie jest sklep przechodzi się na centralny plac miasta. A tam muzeum archeologiczne i jeden z dwóch meczetów.

Kos to wyspa  Hipokratesa. Koniecznie trzeba więc zobaczyć drzewo Hipokratesa, które znajduje się przy wejściu do Zamku Ioannitów. W  jego pobliżu jest drugi meczet, przerobiony obecnie na sklep z pamiątkami.

2. NOC NA BAR  STREET

W centrum miasta Kos, jedna z ulic na starym mieście przeistacza się w jedną, wielką dyskotekę. Lokale to czasami miniaturki dyskotek, bo wchodzi tam  maksymalnie 10 osób. Cała impreza  odbywa się na ulicy. Stoliki klubów są tak blisko siebie, że czasem nie wiadomo który należy do którego.  Jest barwnie, głośno i ciasno. Ale naprawdę warto tam być! W dzień ta ulica zupełnie pustoszeje.

3. ASKLEPION

Jest to miejsce szczególne dla zainteresowanych historią medycyny. Dodatkowo tamtejszy widok na miasto Kos jest obłędny! Zapach ziół i dźwięk cykad zapamiętacie na długo.

Asklepion, to taki pierwowzór szpitala. Miał aż trzy poziomy i wszystkie trzy są całkiem dobrze zachowane.

4. TERMY

Tutejsze źródło wód termalnych wybija tu ze skał tuż przy brzegu morza. Otoczony kamieniami „basen” odgradza źródło od morza, ale powoduje że woda termalna nie miesza się z morską. Dzięki temu można nawet regulować temperaturę. Im bliżej morza tym chłodniej. Uwaga na zapach! Ten może przeszkadzać, bo wszędzie czuć siarkę.

Termy najlepiej zwiedzać wcześnie rano, wieczorem lub nawet w nocy. Polecam zdecydowanie późne popołudnia lub noc. W nocy należy ze sobą zabrać latarki. Termy nie są zagospodarowane w jakikolwiek sposób. Nikt nie pobiera opłat, nie ma żadnego baru, choć i to nie przeszkadza, bo latem nie ma tam nocy bez imprezy.

 

5. OWOCE MORZA W TAWERNIE LIMIONAS

Polecam tam spróbować wszystkiego! Jak? Zamówcie zestaw przystawek, na które macie ochotę, a po chwili na stole nie będzie wolnego miejsca.  Szczególnie polecam krewetki z Symi. Malutkie, smażone na głębokim oleju, skropione sokiem z cytryny koniecznie w zestawie z białym winem.

Do Limionas najlepiej podjechać wracając ze zwiedzania Kefalos. Warto wybrać się do tej części wyspy, bo to właśnie tam spotkać można dzikiej, puste plaże, gdzie można spędzić dzień z daleka od tłumów turystów.

 

6. ZACHÓD SŁOŃCA W ZIA  I  PYLI

Zachód słońca z Zia reklamuje każde biuro podróży. Ale zachód słońca w najwyżej położonej tawernie w Pyli nie jest już  tak znany. Oba są jednak piękne. Jeśli lubicie sklepiki z pamiątkami wybierzcie Zia. Jeśli lubicie chodzić po górach i macie ze sobą dobre buty jedźcie do Pyli.  Wygodne buty absolutnie wymagane.

 

7. WYCIECZKA NA NISYROS

Mimo wszechobecnego zapachu siarki, wycieczka na Nisyros to coś absolutnie niepowtarzalnego. Wyspa wulkan.  Krajobraz jest więc jak z księżyca. Można nawet wejść do największego na wyspie krateru.  Stolica wyspy – Mandraki jest malutką mieściną, pełną białych domków i cudnych mozaik z kamieni.

Wizyta w największym kraterze to wyzwanie! Pod stopami czuć gorący wulkanu, z otworów wydobywa się dym. Kryte  buty są tam absolutnie niezbędne.  Po wizycie w wulkanie, można się udać do  najwyżej położonego miasteczka na Nisyros. Tam z jednej strony widać  granatowe wody Morza Egejskiego, a z drugiej na krater.

 

8. SŁONE JEZIORO W TIGAKI

Kiedy w lipcu i w czerwcu jest w nim jeszcze woda można spotkać tam flamingi i żółwie. W sierpniu woda zaś wysycha, pozostawiając po sobie pełno soli. Wygląda to tak, jakby przed chwilą spadł śnieg.  W pobliżu znajdują się stadniny koni. Jezioro objechać można więc konno.

9. TURECKIE JEDZENIE W SZERYFIE LUB KOS

Wyspa Kos leży zaledwie kilka kilometrów od Turcji. Nocą, na przeciwległym brzegu  widać światła z Bodrum. W mieście Kos są dwa meczety. W malutkiej miejscowości Platani mieszkają jeszcze Turcy. Warto tam spróbować kuchni grecko – tureckiej. Idealnym miejscem jest restauracja „Ali”. Tamtejsze faszerowane kwiaty cukinii skradły moje serce.

10. PLAŻE, PLAŻE I RAZ JESZCZE PLAŻE…

Jestem zwierzęciem plażowym. Uwielbiam leżeć na leżaku, sączyć freddo, czytać książkę i od czasu do czasu wskoczyć do wody. Dlatego można mnie uznać za specjalistkę jeśli chodzi o plaże Kos. Na północy są plaże przede wszystkim piaszczyste. Najdłuższa piaszczysta plaża znajduje się w Tilaki i aż ma 10 km. Warte odwiedzenia plaże to Marmari i Mastichari. Trzeba się jednak liczyć z tym, że w tej części wyspy bardzo wieje, szczególnie kiedy nadchodzi jesień.  Dla wielbicieli plażowych imprez polecam plaże w mieście Kos, w jego północnej części (na przykład beachbar Milos). Dzikie plaże w okolicach Kefalos, są niestety najczęściej kamieniste, ale są za to mniej wietrzne i  jest tam głębsza woda.  Paradise Beach to natomiast najbardziej znana plaża na wyspie. Jest szeroka i piaszczysta.

Gosia Trościankowska