O Kefalonii z perspektywy niezapowiedzianego mieszkańca… niedziela, 16 sierpień 2020

 

Assos

 

Tym razem na Sałatce post gościnny…

Agata Biedna mieszka na Kefalonii  i zna tę wyspę jak własną kieszeń. Razem ze swoim mężem Arisem są właścicielami biura, które organizuje wycieczki po Kefalonii. Koniecznie wpadnijcie na ich stronę, jeśli w swoich wakacyjnych planach macie właśnie tę wyspę! Dziś o Kefalonii – pisze Agata!

 

ecotravel-kefaloniaitaka.com

 

***

 

Widok na okolicę Lassi

 

Czasem zastanawiam się, czy to możliwe, że miejsce wybiera człowieka… Może jestem dziwakiem, ale uważam się za idealny tego przykład. Tak, miejsce może wybrać człowieka.

Do dziś nie mogę wyjść z podziwu, jak dynamicznie potoczyła się moja historia. Zostawiłam całe dotychczasowe życie i zamieszkałam na jednej z najpiękniejszych wysp greckich – Kefalonii. Nigdy o tym nie marzyłam, nigdy nie przeszło mi to nawet przez myśl. Można powiedzieć, że znalazłam się tutaj zupełnie przez przypadek. Niekiedy nieśmiało myślę, że może było to moje przeznaczenie, odnaleziona karta z życia, którą los kiedyś zagubił, lecz odnalazł i to, co na niej napisane zaczęło się uparcie wypełniać.

 

Jedna z najpiękniejszych i najbardziej strzeżonych greckich wysp

Kefalonia jest wyspą wyjętą z zupełnie innego wymiaru. Zatrzymała się gdzieś na osi czasu, zbuntowała przeciw masowej turystyce, rosła w siłę z każdym dniem, gdy inne greckie wyspy oblegane przez turystów, zatracały swą dziewiczość. Ona, wyspa sponiewierana przez trzęsienia ziemi i liczne najazdy, nie poddała się i odbudowała swoje królestwo. Wyszła naprzeciw ludziom o wrażliwych sercach, przepełnionych emocjami nakreślonymi od nowa za każdym razem, gdy wkraczają w tajemniczy świat Kefalonii. Mimo kilku ładnych i kompletnie różnych lat tutaj, moje oczy nie przywykły do blasku, jaki zsyłany jest z nieba. Tak jak napisał Louise de Bernieres w swojej powieści “Mandolina kapitana Corellego”: (…) Światło jest tu tak jasne i tak czyste, że oślepia na moment i poraża, choć nie czuje się bólu (…). Wyspa kradnie serca, potwierdzam to ja i pewnie wiele innych osób, które powracają tu co roku lub nawet porzucają miejsce urodzenia, by móc usłyszeć dźwięk mandoliny, cicho nastrajającej i kojącej najbardziej skołatane myśli.

Na Kefalonii mamy jedne z najpiękniejszych plaż — pojawiającą się na szczycie rankingów plażę Myrtos, która usadowiła się pomiędzy dwoma górami, w pięknej zatoce i błyszczy niczym perła. Piękne plaże to tylko dodatek, akcent, niewielka dekoracja, która spowija antyczną ziemię. To, co ją jednak ukształtowało to niezliczone miejsca historyczne, pierwsze miasta założycielskie z ruinami akropoli, klasztory, których legendy to opowieści na miarę niejednej baśni, przyciągające tysiące osób. To moje ukochane i bardzo sentymentalne wioski tzw. ghost towns, czyli wioski zniszczone przez trzęsienia ziemi, gdzie można dostrzec, że życie ludzi zostało przerwane w pewnym, niespodziewanym momencie, ale nadal czuć tam ich obecność, żal i smutek, łzy wylane na spadające zewsząd mury domów… Ta wyspa jest kopalnią zagadek, których pewnie nigdy nie rozwiążemy. Są tu szczególne obszary, gdzie jaskinie połączone są ze sobą siecią podziemnych korytarzy. To raj dla osób kochających adrenalinę.

 

Plaża Myrtos

Plaża Lefka

Plaża Vouti

Plaża Dafnoudi

Plaża Avithos

 

Poszukuj, a znajdziesz i już nigdy nie zadowoli cię żadna komercja 

Mówi się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. I ja zgadzam się z tym w stu procentach. Im więcej na Kefalonii widziałam, im więcej ukrytych miejsc, gdzie ludzka stopa rzadko stąpa, tym mniej zachwycają mnie typowe atrakcje turystyczne i miejsca znane każdemu. Chcę czegoś więcej i nie liczę przy tym na łatwe rozwiązania. Nie oczekuję, że na wyciągnięcie ręki znajdę nowe plaże, nowe szlaki. Wiem, że jest to proces, który składa się z wielu etapów. Dlatego szukam, nieustannie szukam miejsc, o których wielu ludzi nie wie, zapomniało lub nigdy się nie dowie, bo już na samym starcie przekreśla je z uwagi na pewne trudności.

 

Mój nowy dom – chcę by każdy go szanował

Kefalonia jest teraz moim domem, miejscem, dla którego chcę jak najlepiej. Miejscem, które żyje w sezonie i poza nim. Pragnę więc, by ludzie dostrzegli lub chociaż spróbowali dostrzec, jaka jest na co dzień, jakie emocje towarzyszą osobie, która mieszka tutaj na stałe. Chcę, aby wiedzieli, że w najbardziej upalne dni w ciągu roku, gdy opowiadamy o Kefalonii, na naszej skórze mimowolnie pojawia się gęsia skórka. Chcę, aby wiedzieli, że czasem nie starcza czasu, by przekazać wszystkie informacje, które przewodnik powinien powiedzieć, bo tak bardzo skupiliśmy się na uczuciach płynących prosto z serca oraz opisem najróżniejszych, codziennych sytuacji, które nas spotkały. Życzę Kefalonii, by była zawsze miejscem, gdzie ludzie przeżywają swą pierwszą miłość do Grecji, żeby nie była miejscem dla przyjezdnych na kilka godzin, by poganiani z miejsca do miejsca, nie potrafili dostrzec jej czaru.

 

Farsa

Okolice Farsy

 

Jaka jest Moja Kefalonia?

Często sama zadaje sobie pytanie: jaka jest moja Kefalonia? Pierwsze co zawsze przychodzi mi na myśl to słowo zwariowana. Tak, to szalona wyspa, która śmie za każdym rogiem chować przed ludźmi, to o czym nie marzą w najśmielszych myślach. Każdego dnia jednak odpowiedź jest inna. Nigdy nie powtórzy się, bo kieruje nią to, co aktualnie dzieje się w moim życiu. Dzisiaj powiem Wam, że moja Kefalonia to wysokie, majestatyczne góry, obsiane przez skały wyrzeźbione przez wietrzne nożyce. To szlaki pokryte czerwoną ziemią, przez którą prześwitują stróżujące głazy. To plaże, do których schodzisz z uśmiechem i werwą, a wracasz przeklinając swe irracjonalne pomysły. To drogi na skróty, przez stado owiec czy byczków, zastanawiając się sto razy czy w razie potrzeby wygrasz z nimi bitwę. To wzgórza, gdzie jest się władcą widoków z owej minuty, która się nigdy już nie powtórzy. To miejsce, w którym możesz być sam, bez najbliższej rodziny, ale nigdy nie doświadczysz samotności – bo jesteś otoczony dobrem, energią i miłością, dzięki którym nawet największa tęsknota mija szybciej niż mrugnięcie oka. To miejsca, gdzie komercja nie zawitała ze strachu nad brakiem podręcznikowego wytłumaczenia emocjonalnych cudów. To miejsca z punktami, do których nie ma wyrysowanej mapy, gdzie czasem na drodze jest się zupełnie samemu, i ma się przeczucie, że w gęstych zaroślach tysiące kozich oczu obserwuje każdy krok, a drzewa kładą swe gałęzie we wskazującym kierunku. Tutaj wszystko ma miejsce, zwyczajnie — bo może. Nie ma przymusu, przyroda rządzi, czasem z poczuciem humoru a czasem ze złością, ludzie są tylko gośćmi, niezdarnie przeskakującymi strumień co z gór płynie, tworząc błotną barierę, w której utkwi nie jedna stopa… Słońce w tych miejscach zachodzi jakby wolniej, zmieniając barwy i grając światłem na zielonych liściach drzew, gdzie gdzieniegdzie szeleści usypiające życie… Całe te krajobrazy niczym z fikcji wyjęte są rzeczywistością dla tych, co wyobraźni dają upust, patrzą oczami duszy, nie boją się zanurzyć swych stóp w morzu życia… Są realne dla tych, co potrafią odnaleźć w sobie dziecięcą radość i poszukują, bo wiedzą, że w tym jest sens podróżowania. Kefalonia to w końcu miejsce, za którym tęsknota jest niewyrażalna, przeszywa duszę i serce na wskroś i drążyć będzie, dopóki nie wrócisz do tej ziemi spokojem i ciszą usłanej…

 

Jaskinia Melissani

Jaskinia z jeziorkiem

 

Odkrywaj Kefalonię bez pośpiechu razem z nami!

Zapraszamy Was serdecznie, byście otworzyli się na nowe doświadczenia, na coś, co z góry już przekreśliliście, podejmując decyzję o  zwiedzaniu Kefalonii na własną rękę. Zapraszamy Was, byście przyjęli od nas prezent, jakim jest nasza wiedza i uczucia, które wydrążyliśmy sami, nie oglądając się na innych, nie usiłując nigdy być kopią zastępczą, jakich dziś wiele. Cokolwiek uczynicie, wybierajcie mądrze, budujcie swoją świadomość i dojrzewajcie na prawdziwych podróżnych. Odkrywajcie, bądźcie dociekliwi i nigdy nie rezygnujcie ze swoich marzeń!

 

 

 

 

Przewodnik po KORFU, cz. 25 – Historia Korfu – ZARYS. Co turysta powinien wiedzieć o przeszłości wyspy?… 24 lutego 2018

Widok na Starą Fortecę, miasto Korfu

 

Przed przejściem do sedna, dwie sprawy. Po pierwsze, turysta na wakacjach o historii wyspy nie „powinien”, ani tym bardziej nie „musi” nic wiedzieć. Wakacje, to wakacje! Więc słowa typu „muszę”, „powinienem”, „trzeba”, można wykasować ze słownika. Ale  taki właśnie tytuł jakoś tak pasował mi do tego postu, więc mam nadzieję, że to określenie wybaczycie…;))) Po drugie… Teoretycznie, zarys historii wyspy, powinien być pierwszym postem z PRZEWODNIKA PO KORFU. A jest dopiero 25-ty. Dlaczego? Uznałam, że żeby dobrze napisać taki post, potrzebne mi będzie trochę doświadczenia. Dopiero teraz, z ręką na sercu czuje się na siłach, żeby taki post napisać, zawierając to co naprawdę najważniejsze i jednocześnie nie zanudzając. Mam nadzieję, że mi się udało! Miłego czytania! Zaczynamy…

***

Pierwsze, zupełnie pierwsze ślady cywilizacji na Korfu, przypadają na epokę Paleolitu. To właśnie wtedy na terenie południowo – zachodnim, gdzie dziś znajduje się zamek Gardiki (niestety nieudostępniony do zwiedzania), odnaleziono pierwsze artefakty, czyli proste przedmioty świadczące, że na tym terenie mieszkali ludzie. Mówimy o okresie 150 tyś. – 100  tyś. p.n.e. Taka data naprawdę robi wrażenie. Jednak cywilizację w pełnym tego słowa znaczeniu wprowadzili na Korfu  Feakowie, którzy bardzo często pojawiają się w podaniach mitologicznych. Z Feakami mamy mały problem, bo tak naprawdę nie do końca jest pewne co zostało zafałszowane przez mitologię, a co jest historyczną prawdą. Jest jednak pewne, że w okresie starożytnym to właśnie oni rozwijali na wyspie cywilizację, dlatego też Korfu często jest nazywana Wyspą Feaków. Feakowie byli wspaniałymi żeglarzami i podobno uwielbiali cieszyć się życiem. Dobrze zjeść, tańczyć, bawić się, śpiewać. Prawdopodobnie z powodu ogromnej gościnności Feaków, Odyseusz rozciągnął swój pobyt na Korfu, czy też inaczej Scherii, która była jego ostatnią przystanią przed powrotem do rodzinnej Itaki.

Już od czasów starożytnych Korfu stanowiła scenę militarnych starć, systematycznie toczyły się tu liczne walki. Od III w. p.n.e. do końcówki IV w. n.e. była w rękach Rzymian, stanowiąc jedną z najważniejszych rzymskich baz morskich. W tym czasie Korfu odwiedził Neron, Juliusz Cezar, Cyceron. Od samej końcówki IV w. n.e. do połowy wieku XIII Korfu należeć będzie do Cesarstwa Bizantyjskiego. Jest to okres, kiedy na Korfu przelewa się krew. Wyspę nawiedzają Wandale, Goci, Saraceni. Korfu przez cały ten okres przeżywa również najazdy piratów. W celach obronnych zostają wybudowane największe budowle fortyfikacyjne wyspy – Stara Forteca i Zamek Angelocastro (więcej o zamku przeczytasz TUTAJ!). Na ponad wiek (1267 – 1386) wyspa przechodzi w ręce Andegawenów, a następnie rozpoczyna się długi okres panowania Wenecjan.

Wenecjanie rządzili na Korfu ponad cztery wieki (1386 – 1797) i to właśnie ich wpływ najmocniej odczuwalny jest do dzisiejszego dnia. Nic nie jest czarno – białe i pomimo, że Korfu, podobnie jak pozostałe Wyspy Jońskie (TUTAJ! znajdziesz przewodnik po wyspie Zakinthos) była pod dominacją wenecką, Wenecjanie zrobili dla wyspy dużo dobrego. Do dzisiejszego dnia Korfu porasta około 4 mln drzew oliwnych, co w praktyce oznacza, że oliwki rosną właściwie wszędzie. To Wenecjanie wpadli na pomysł, żeby posadzić drzewka oliwne i tym samym zmonopolizować rynek oliwny. Do dzisiejszego dnia wiele drzew na Korfu, doskonale pamięta czasy Wenecjan (TU! przeczytasz więcej o oliwkach na Korfu). Cała architektura miasta Korfu, czy też licznych wiosek, jest również typowo wenecka. Dlatego przechadzając się po mieście Korfu, często można mieć wrażenie, że nie jest się w Grecji, a spaceruje się po miniaturze Wenecji. Kolorowe kamienice, wąskie, poplątane uliczki, dzwonnice świątyń które wychodzą poza korpusy brył budynków – to wszystko cechy architektury  weneckiej.

Wenecjanie strzegli Korfu jak oka w głowie. Stąd do dziś wyspa jest uznawana, że jeden z najlepiej fortyfikowanych obszarów Europy. Dlaczego Wenecjanie tak bardzo strzegli wyspy? Chodziło o Turków. Jeśli Turcy zdobyliby Korfu, przeszliby dalej na zachód. Mimo licznych najazdów tureckich, Korfu szczyci się tym, że Turcy nigdy wyspy nie zajęli. Biorąc pod uwagę ich liczebność i siłę, to jest naprawdę niesłychane osiągnięcie.

Po czterech wiekach panowania weneckiego, wyspa na trzy lata przechodzi w ręce Francji. Jest to okres przypadający na panowanie Napoleona Bonaparte, który podobno w Korfu się zakochał. Następnie (1799 – 1807), trwa krótki okres okupacji rosyjsko – tureckiej, po którym wyspa znów przechodzi do rąk francuskich (1807 – 1814). W tym okresie powstaje Akademia Jońska, która w przyszłości stanie się pierwszym greckim uniwersytetem, a Uniwersytet Joński prężnie działa do dziś. Francja – elegancja! Kiedy Francuzi posiadali Korfu w swoich rękach, postanowili nieco upiększyć miasto Korfu. Wtedy powstaje reprezentacyjna ulica Liston (więcej przeczytasz TU!) i wtedy zostaje zagospodarowany Plac Spianada, który jeszcze w okresie weneckim był również polem bitewnym.

Z rąk francuskich, Korfu przechodzi do rąk brytyjskich (1816 – 1864). Brytyjczycy porządkują układ administracyjny wyspy, doprowadzają wodę pitną do miasta Korfu. Tuż obok ulicy Liston, stawiają wielki pałac św. Michała i św. Jerzego oraz pałac Mon Repo, w którym przyszedł na świat mąż królowej Elżbiety – Filip II. Jeden z najbardziej charakterystycznych dla Korfu owoców – kumkwat (przeczytaj TU!), został wprowadzony na wyspę również przez Brytyjczyków.

Rok 1864, to jedna z najważniejszych dat dla Wysp Jońskich. To właśnie w tym roku 21 maja, Wyspy Jońskie razem z Korfu, są znów włączone do Grecji. Wielka radość dla Korfu! Ale trzeba przyznać uczciwie, że wieki panowania najpierw Wenecjan, następnie Francji, a później Wielkiej Brytanii, pozostawiły na wyspie wiele dobrego. Przechodząc do Grecji, Korfu stała mocno jeśli chodzi o ekonomię, gospodarkę, rolnictwo. Edukacja również miała się świetnie. Korfu była przy tym wyspą bardzo otwartą na świat.

Pierwsza i druga wojna światowa, to podobnie jak w innych częściach Europy, okres wielu zniszczeń. Do dziś Korfu cieszy się wielką sympatią wśród Serbów, ponieważ w czasie I wojny światowej, na Korfu schroniło się 150 tyś.  serbskich żołnierzy i serbski rząd.  W okresie drugiej wojny, pojawia się smutny akcent polski. Wszyscy Żydzi, którzy w mieście Korfu mieli swoją dzielnicę, zostali przetransportowani i zgładzeni przez nazistów w Oświęcimiu. Do dziś, obok Nowej Fortecy znajduje się ich pomnik.

Na Korfu mówi się, że jest to wyspa szczęścia. Wiele osób wierzy, że to również za sprawą opieki patrona wyspy – św. Spirydona (więcej przeczytasz TU!) wyspę ominęło potężne trzęsienie ziemi, które w 1953 roku zrównało z ziemią Kefalonię, Zakinthos, Itakę.  Do dziś Korfu jest jedyną wyspą, gdzie tak wspaniale zachowała się architektura wenecka. Poza zniszczeniami z II wojny światowej – ocalało wszystko. Między innymi dlatego Korfu była pierwszą wyspą, która odkryła swój potencjał dla turystów.

Kiedy inne Wyspy Jońskie zmagały się ze zniszczeniami po katastrofalnym trzęsieniu ziemi, na Korfu przylatywały pierwsze samoloty zapełnione turystami z Francji. Jest sam początek lat 50-tych.  Wtedy to turyści ponownie odkrywają wyspę. Ponownie, bo pierwsze wzmianki, że jest to „raj na ziemi” pojawiają się w listach i pamiętnikach żeglarzy z XVIII wieku. Wyspa jest piękna, więc pojawiają się kolejni i kolejni, którzy to właśnie tutaj chcą odpoczywać.

Lepszej reklamy nie można było sobie wymarzyć. W 1981 na Korfu zostaje nakręcony James Bond „Tylko dla Twoich Oczu” (wszystko o tym filmie przeczytasz TU!). O Korfu dowiaduje się cały świat i wtedy też ma miejsce prawdziwy turystyczny boom. W 2007 stara część miasta Korfu, zostaje wpisana na listę UNESCO.  Do dzisiejszego dnia, jest to jedna z najbardziej turystycznych wysp Grecji. Ale skarbem Korfu jest to, że oddalając się nieco od utartych turystycznych szlaków, wciąż zobaczyć można typową, oddaloną od komercji Grecję.

Do dzisiejszego dnia spacerując po mieście Korfu widać barwną mozaikę najróżniejszych wpływów. Uliczki miasta, wciąż kryją w sobie typowo wenecką atmosferę. Ulica Liston, od wieków swoim szykiem, przypomina Paryż.  Pałac św. Michała i św. Jerzego, jest wspomnieniem po czasach brytyjskich. A wielka Stara Forteca to znakomity dowód świetności wyspy w czasach bizantyjskich. Cała ta barwna mozaika, pomimo upływu wieków, błyszczy do dziś.

TUTAJ! przeczytasz o tym co wiąże cesarzową Sisi z Korfu.

TU! przeczytasz o pałacu Achillion.

TUTAJ! przeczytasz co warto kupić na Korfu.

TU! przeczytasz o atrakcjach Korfu.

 

BIBLIOGRAFIA

  • Corfu. A Complete Toursit Guide, Maria Mavromataki, Haitakis Pubilcations, Ateny, 1998
  • A Brief History of Corfu, Dim. Chr. Lappas, X.P. Kosmos Publications, Ateny, 2015
  • Essential Corfu, Aliki Katsarou, Fileni Lorandou, Corfu Port Authority SA, 2017

 

Dlaczego cmentarze w Grecji są tak małe?… sobota, 1 listopada 2014

   

     Pamiętam moje ogromne zdziwienie, kiedy pierwszy raz znalazłam się na cmentarzu w Grecji. Dosłownie kilka  grobów, niewielki budynek gdzieś obok, kapliczka. Cały cmentarz. Tyle. Na początku pomyślałam, że z pewnością w okolicy  żyło poprostu niewielu mieszkańców. Ale kiedy odwiedziliśmy następny i jeszcze następny, doszło do mnie, że to taka reguła – cmentarze w Grecji są po prostu małe.

    -Nieee… Nasze cmentarze są normalne! Tylko wasze w Polsce, są przeogromne! – odpowiedział na moje pytanie Jani, poczym kontynuował: -Pamiętam,  jak nie mogłem się nadziwić, kiedy pierwszy raz byliśmy na polskim cmentarzu. Przecież on wyglądał  jak mini miasto! Można nawet powyznaczać ulice.  Te cmentarze wydają się nie mięć końca. Ciekawe jak będą wyglądać za kilkanaście lat, bo przecież ludzie cały czas umierają…

    -No dobrze, ale w takim razie jak wy w Grecji to robicie, że wasze cmentarze są tak małe? – dopytałam.

   -Jak to jak… Normalnie! Chowasz zmarłego, a po kilku latach wykopujesz kości, wkładasz je  do takiej skrzyneczki  i umieszczasz w cmentarnym budynku. I jest gotowe miejsce dla kogoś następnego!

    -Wykopujesz kości…? Po kilku latach…? To znaczy…?

   -Pięciu, siedmiu, a czasem nawet i dziesięciu! Może być i piętnastu.

    -Po pięciu latach!?

   -Teraz właśnie odkopali kości jednej takiej mojej ciotki. Dokładnie po pięciu latach.  I przełożono je do tej specjalnej skrzyneczki. Zaraz, chwilkę… To wy tak nie robicie?

   -Nie… Pierwszy raz o czymś takim słyszę.

  -To przecież wasze cmentarze będą rozrastać się w nieskończoność! Poza tym w Grecji, nikt nie ma  na przechowywanie  zmarłych w grobach pieniędzy…

   -Co…??? To ile to w Grecji kosztuje?

   -100, 200, 300 może i nawet 500 euro za rok. Zależy od miejsca, widoku i nagrobka. Ale po pierwsze, cmentarz nie może  być wielki! Przecież to zupełnie nielogiczne…

   Ta rozmowa odbyła się już jakiś czas temu, ale mój szok pamiętam do dziś. Rzeczywiście, cmentarze w Grecji tak właśnie funkcjonują. Zmarłych chowa się w grobach, ale tam ciało spoczywa około pięciu,  dziesięciu lat, za co dość sporo się płaci. Po danym okresie,  wykopuje się kości, które przekładane  są do specjalnej skrzynki, a następnie przechowywane w cmentarnym budynku.   W Grecji co prawda istnieje Święto Zmarłych, ale nie jest to “czerwony dzień” w kalendarzu, a obchody wyglądają zupełnie inaczej niż w Polsce.  O Halloween natomiast mało kto pamięta.

  3 4

     Uwielbiam patrzeć na zdjęcia ludzi pochowanych na greckich cmentarzach. Te również zupełnie inaczej wyglądają. Nie ma typowych portretowych fotografii, jak z dokumentu tożsamości. Najczęściej widać najzwyczajniejsze zdjęcia przedstawiające ludzi w radosnych chwilach swojego życia, albo z tym czym zajmowali się na co dzień. Przypomina mi się teraz niewielki cmentarz w Fiskardo, na Kefalonii. Tuż obok głównego, miejskiego kościoła. Fiskardo to miasteczko rybaków. Tak więc na nagrobnych fotografiach prawie każdy mężczyzna, wygląda jak z książki Hemingway’a. Stoi przy swojej łodzi, łowi ryby, albo patrzy się gdzieś w morze. Bez garniturów. Krawatów i białych koszul. Zbędnego patosu czy też  retuszu. Tak po prostu – życie.

  7 8 9 10

Na wszystkich zdjęciach widać jeden z cmentarzy na Santorini

 

Kiedy człowiek zapuszcza korzenie?

 

       Właśnie pakuje walizkę. Zapuszczone lekko korzonki, znów trzeba będzie przesadzić. Najważniejsze jednak, że jest gdzie wracać. Pomieszkiwać mogę wszędzie, ale Cytrynowy Dom jest tylko jeden! Przez najbliższe cztery, letnie, gorące  miesiące zakorzeniam się na Zakinthos. Tam czeka na mnie wyczekiwana praca.

    Do miejscowości, w której obecnie mieszkamy, nadal nie pałam  sympatią. Fakt, że to właśnie tutaj znajduje się mój adres, musiałam po prostu zaakceptować. Korzonki małe, cienkie, ale zawsze… wrosły chyba trochę mimowolnie. Jak się o tym przekonałam?…

 

 

    Pewnego słonecznego dnia, Jani wybrał się do sąsiedniego miasteczka, kupić chleb w naszej ulubionej piekarni. Wsiadł do samochodu i ruszył powoli. Dochodziło południe. Nagle, z małej, bocznej uliczki wyjechał facet na motorze. Zaczął jechać za Janim. Wyprzedził go i kiedy był już przed nim,  zaczął naciskać na klakson. Z całej siły machał ręką, żeby Jani zjechał  na pobocze. Co na Boga się stało??!! Jani  zatrzymał się  i otworzył okno. Z motoru cały zziajany, zsiadł młody chłopak. Był to nasz listonosz.

     -Co się stało? – spytał Jani.

     -Przyszła paczka z Polski dla Doroty! Trzymaj! – powiedział i sekundę później już go nie było.

 

     Dodam, że z naszym listonoszem nigdy nie zamieniłam pełnego zdania. Zawsze tylko mówimy sobie dzień dobry.

     Mój proces zapuszczania korzeni następuje chyba trochę bezwiednie. Tymczasem pora ruszyć w drogę!

    Wszystkim, którzy właśnie jadą na  swoje urlopy, życzę miłych wakacji! Tymczasem ja…  zabieram się do pracy! ;))))

Przesyłka, którą dostarczył nasz listonosz. „Mandolina Kapitana Corelli” to książka, której akcja rozgrywa się na Kefalonii, czyli w jednym z moich miejsc pracy. To właśnie na postawie tej książki powstał słynny film z Penelope Cruz  i Nicolasem Cage  w rolach głównych.

 Przeczytaj więcej…

https://salatkapogreckuwpodrozy.pl/blog/2012/05/12/swiatowy-dzien-ptakow-wedrownych-sobota-12-maja-2012/

 

Kefalonia – pierwsze zetknięcie

 

     Nierozpakowana  walizka  z mojej pierwszej greckiej  biznesowej 😉  podróży, stoi jeszcze w kącie. Za chwilę zrobię wielkie pranie. Niesamowite, że podczas zaledwie kilku dni udało nam się zobaczyć aż tyle. Ale… zacznę  od początku…

    Bezowocnie wysyłając kolejne CV, w głowie miałam jedno zdanie: „w życiu nie można się poddawać!”. Nigdy przecież nie wiadomo, co przyniesie następny dzień. Mój pracodawca napisał do mnie sam. Nie sądziłam, że może być to jeden z czytelników Sałatki. Przyznacie – życie potrafi zaskakiwać.

    

     Jak zrobić grecką kawę, żeby smakowała prawdziwie? Na czym polega tutejszy kryzys? Jak uwieźć przystojnego  Greka? Dołączając do drużyny, z wielką radością już od pierwszego czerwca, również i ja opowiem.

     Tymczasem, korzystając z ciszy przed turystyczną burzą, której pierwsze zwiastuny już są  widoczne, cały weekend spędziliśmy na Kefalonii. Jakie są moje pierwsze wrażenia? Ujmę to krótko… Ta wyspa jest bajeczna! Trudno powstrzymywać ekscytację na myśl, że wszystkie przedstawione na zdjęciach miejsca będą moim codziennym „biurem”.

     Kefalonia ma opinię wyspy przeznaczonej dla nieco spokojniejszych turystów. Trudno szukać tu głośnych klubów czy też dyskotek. Zamiast tego  można  zaznać „prawdziwej Grecji”.

     Plaże są jeszcze prawie puste. Podobnie jak kawiarenki i tawerny. Jednak już gdzieniegdzie widać zahipnotyzowanych błękitem morza starszych Anglików, w błogim spokoju sączących piwo.

     Wyspa słynie z niesamowitych plaż. Tak też jest w rzeczywistości. Jadąc jej krętymi drogami musieliśmy zatrzymywać się co chwilę. Co kilka metrów pojawiał się niesamowity widok i właściwie każdy z nich mógłby zdobić śliczną pocztówkę, albo stanowić relaksującą fototapetę.

     Patrząc na zdjęcia, które znajdują się poniżej z pewnością będziecie się zastanawiać, czy aby na pewno nie są podkolorowane? Nie! I to ani trochę! Kefalonia to szał  błękitu. Morze przybiera tu wszystkie jego odcienie. Granat zmienia się w szafir, a ten przekształca się w szmaragd.  Jakby w twórczym amoku malarz wylał kilka beczek barwnika.

    Jakie miejsca warto na tej wyspie odwiedzić? Jaka znana książka tu powstała? I które ze słynnych hollywoodzkich gwiazd opalały się na  najpiękniejszej tutejszej plaży – Myrtos? O tym już latem…

    Wyspę pożegnaliśmy popijając białym winem, równie wielkie co i pyszne krewetki. Zakinthos – to był plan na nasz dzień następny. Płynąc promem zastanawiałam się, czy Zatoka Wraku, czyli główna atrakcja tej wyspy, nie jest aby trochę przereklamowana? Czy aby kolory większości zdjęć z jej widokiem nie były poprawione? Na to pytanie miałam okazję odpowiedzieć sobie już następnego dnia. Ale o tym – niebawem!  C.d.n.

 ZOBACZ ZE MNĄ WYSPĘ KORFU!

Mając przed sobą taki widok, żałować można tylko jednego… Szkoda, że człowiek nie potrafi latać.

Myślę, że to jest najlepsze miejsce na moje nowe biurko ;)))

Mniam…

Robola – pierwsza degustacja najsłynniejszego  wina Kefalonii

Najpiękniejsza  plaża wyspy  – Myrtos

Ze względu na znakomitą  akustykę, w jaskini Drogarati śpiewała sama Maria Callas.

Jaskinia Melissani odkryta po trzęsieniu ziemi z 1953

W miasteczkach jest jeszcze spokojnie – to cisza przed turystyczną burzą.

Przeczytaj więcej…

https://salatkapogreckuwpodrozy.pl/blog/2012/09/21/z-cyklu-jade-do-grecji-na-wakacje-jezyk-grecki-bez-uzycia-slow-piatek-21-wrzesnia-2012/