Prosta przyjemność robienia prania… poniedziałek, 12 kwietnia 2021

 

 

 

To jest jedna z najprzyjemniejszych rzeczy w życiu. Kiedy kładziesz się do łóżka, a pościel jest świeżo wyprana i wyprasowana. I czujesz pod palcami stóp, że jest jeszcze nieco sztywna od świeżości i gorąca żelazka. Nie ma niczego przyjemniejszego, niż pójście spać w świeżo wypranej i wyprasowanej pościeli.

Tak zawsze mówi moja teściowa Feta.

Kiedy pierwszy raz to usłyszałam stwierdziłam, że z moją teściową w pewnych kwestiach jest coś nie tak. Jak można tak zachwycać się zwykłą pościelą? Machnęłam ręką, udając trochę że nie słyszę i przeszłam nad tym do porządku dziennego. W duchu myślałam sobie, że to jakieś brednie.

 

*

 

Od tego czasu minęło około dziesięciu lat. Tak jest! Już niedługo mojej Sałatce stuka pełna dziesiątka! I po dziesięciu latach mieszkania w Grecji, prowadząc moje polsko – greckie życie, zrozumiałam o co chodziło Fecie. Coś przestawiło mi się w głowie i stwierdziłam, że Feta ma racje. Nie ma nic przyjemniejszego niż pójście spać w świeżo wypranej i wyprasowanej pościeli. Nie ma nic przyjemniejszego niż to, kiedy rano człowiek nakłada na siebie pachnącą świeżością koszulkę, która jest nieco sztywna i delikatnie sklejona gorącem żelazka. To uczucie, kiedy wkładasz rękę w zaprasowany rękaw i rozdzielasz palcami sklejone dwie warstwy. To uczucie, że ktoś o te rzeczy zadbał. Drobna, bezcenna przyjemność. Darmowy luksus, który sami możemy sobie dać.

Z perspektywy myślenia zachodniego Greczynki wręcz maniakalnie dbają o ubrania, pościel, ręczniki, prześcieradła. Ich manią jest pranie i prasowanie. Z greckiego punktu widzenia – jest to norma. Co kraj to obyczaj. I nie nam osądzać. Myślę, że najważniejsze jest przeszczepianie do naszego życia rzeczy, które będą dobrze służyć nam.

Wystarczy wejść do greckiego supermarketu  i zobaczyć niekończące się półki z proszkami do prania i przede wszystkim – płynami do płukania tkanin. Istne królestwo! Wystarczy przejść się typowym greckim osiedlem, by zobaczyć jak rankiem na świeżym powietrzu wywieszane jest pranie, które często pachnie aż z daleka.

Dlaczego mieszkańcy miasta Korfu wywieszają  swoje pranie na sznurach zawieszonych między budynkami, w oknach czy też na małych balkonach? Jeśli dzień jest słoneczny, to aż się prosi, alby wysuszyć pranie na świeżym, rozgrzanym słońcem powietrzu.

Lubię, kiedy moje codzienne czynności, dostrojone są do rytmu doby. Wtedy wszystko w dniu składa się razem harmonijnie, jakby się układało prozaicznie proste, od razu pasujące do siebie puzzle. W greckich domach pralka najczęściej działa bardzo wczesnym rankiem. Ideałem jest jeśli można ją zaprogramować tak, by pranie było gotowe, na chwilę przed wybudzeniem. Szczególnie jesienią i zimą, trzeba koniecznie sprawdzić pogodę i dostosować się do tego, kiedy będzie piękne słońce. Jak najwcześniej rankiem, pranie ląduje na sznurach balkonów czy też tarasów, tak by mogło wisieć i powiewać na wietrze jak najwyżej, do momentu, kiedy słońce zacznie się chować, a powietrze stanie się wilgotne. Latem wystarczy jedynie kilka godzin. A kiedy dzień jest wietrzny, dosłownie dwie, trzy godziny. Kiedy pranie jest już dobrze wysuszone, wychłostane przez wiatr, wtedy pachnie słońcem, świeżym powietrzem, morzem, solą. Wystarczy nawet delikatnie przejechać żelazkiem i złożyć. A kiedy człowiek śpi w takiej właśnie pościeli, to jest magia!

W Grecji dużo łatwiej dostrajam się do rytmu natury, otaczającej mnie przyrody. Lubię jak najwcześniej rano wstać i rozwiesić pranie na balkonie. Zazwyczaj jeszcze przez tych kilka chwil muszę pogapić się na to jak delikatnie powiewa nim wiatr, na to że niebo jest bezchmurne, na to, że słońce jest już coraz wyżej i na całą okolicę, w której im bliżej południa, tym więcej jest życia.  Zawsze staram się zdjąć je przed zachodem słońca.  I spojrzeć jak zmieniła się cała okolica, jak wszystko powoli szykuje się do snu. A później przykładając głowę do świeżej poszewki poduszki znów czuję słońce, morze i jego słony zapach.  Nawet najzwyklejsza rzecz, staje się zupełnie niezwykła, jeśli się o nią odpowiednio zadba, podarowując jej  swoją troskę.

 

TU! przeczytasz o greckim sposobie na teściową.

TUTAJ! przeczytasz o najstarszej dzielnicy miasta Korfu.

TU! przeczytasz o tym, jak to się dzieje, że Grecy często piją, a alkoholizm jest w Grecji rzadkością?

 

 

 

10 greckich marek, na które warto zwrócić uwagę… poniedziałek, 15 marca 2021

 

Jeśli z całej tej dziesiątki miałabym wybrać jedynie trzy rzeczy, to wybrałabym te! Biała koszulka marki Minerva, notatnik od AD Book i lakier w kolorze fuksji od Korres.

 

O tym, że Grecy mają rewelacyjną oliwę, fetę czy też oliwki, wiemy wszyscy. Do tego zestawienia można jeszcze dodać wina, miody i przyprawy. Przyjeżdżając do Grecji warto jednak zwrócić uwagę na kilka greckich marek, których produkty dostępne są przede wszystkim lub jedynie w Grecji. Możecie je znaleźć we wszystkich zwykłych greckich sklepach, marketach, czy też aptekach.

Na dziś przygotowałam 10 greckich marek, które uważam za dobre, bardzo dobre lub wybitne. Dwie ważne uwagi! Jest to moja lista subiektywna! Jeśli chcielibyście, którąś markę dodać, koniecznie napiszcie w komentarzu. Uwaga numer dwa. Kilka z wymienionych przeze mnie marek, nie jest już w greckich rękach. Jednak ważne jest dla mnie to, że zostały stworzone przez Greków i w Grecji rozwinięte, nadal kontynuują swoją tradycję.

Jestem bardzo ciekawa Waszych typów!

Tymczasem, jeśli chodzi o moją dziesiątkę… Zaczynamy! P.S. Kolejność nie ma w moim zestawieniu znaczenia.

 

***

 

KORRES – od dobrych kilku lat jest to najbardziej rozpoznawalna grecka marka kosmetyczna. Produkuje kosmetyki do ciała, jak również kosmetyki kolorowe do makijażu. Kosmetyki od Korres można dostać również w Polsce, ale dopiero wchodząc do greckiej apteki (można je dostać jedynie w aptekach), można dostać korresowego oczopląsu. Kosmetyki tej marki są dobre, ale uczciwie przyznam, że kilka lat wstecz były o niebo lepsze! Spadła i to znacznie jakość kosmetyków do pielęgnacji. Na wspomnienie o dawnej jakości, aż robi się żal. Natomiast Korres ma wg mnie nadal bardzo dobrej jakości kolorówkę. Szminki, błyszczyki, lakiery do paznokci, pudry, cienie do powiek, etc. nadal są świetne! Marka Korres należy obecnie do USA. Archiwalne posty na temat Korres są TU! i TUTAJ!

 

ION – nie jestem wielkim łasuchem, ale potrafię docenić dobrej jakości czekoladę. Marka Ion ma świetne słodkości, czekolady, ciastka i tym podobne. Produkty od Iona znajdziecie w każdym greckim domu. Dobra, solidna marka, która ma za sobą bardzo długą tradycję.

PAPAGALOS – czyli po polsku „papuga”. Jeśli lubicie dobrą kawę, koniecznie kupcie paczkę kawy tej greckiej marki. „Papagalos” to przede wszystkim typowa kawa po grecku. Zazwyczaj jest tak, że jeśli w Grecji pije się kawę po grecku, to na 95% będzie to kawa marki „Papagalos”. O tym jak zrobić kawę po grecku przeczytasz TU!

 

APIVITA – druga obok Korres najbardziej rozpoznawalna grecka marka kosmetyczna. Moim zdaniem kosmetyki do pielęgnacji od Apivita, są lepsze i to sporo niż od Korres. Apivita produkuje jedynie kosmetyki do pielęgnacji, również można je kupić jedynie w aptekach. Są dość drogie, ale mają dobre składy, fajnie działają i zawsze przepięknie pachną. Marka Apivita obecnie jest w rękach Hiszpanii.

 

MINERVA – myślę że niewiele osób, które mieszkają na stałe w Grecji zwróciło uwagę na tę raczej nie rzucającą się w oczy markę. Minerva jest grecką firmą, która produkuje przede wszystkim bieliznę. Nie znajdziecie w jej ofercie ubrań, które powalą projektami. Minerva szyje bieliznę, która jest bardzo klasyczna, prosta, ale która rzuca na kolana dobrą, solidną jakością.  Przed każdym sezonem pracy na Korfu przechodzę to samo. Poszukuję zwykłych, bardzo prostych, dobrej jakości białych koszulek, które wyglądają tak samo na początku jak po trzecim, piątym i dziesiątym praniu. Kiedy przez przypadek trafiłam na koszulkę tej firmy, to miałam ochotę znaleźć właściciela, by mu podziękować! Ta firma produkuje zwykłą bieliznę, zwykłe ubrania, które mają bardzo proste kroje i są świetnej jakości. W koszulkach od Minervy chodzę po kilka lat i nawet po latach trudno jest mi się z nimi rozstać.

CORFU BEER – wiem, że wśród czytelników znajdzie się ogromna liczba fanów piwa Mythos (obecnie Mythos należy do koncernu Carlsberg), ale moim zdaniem korfiańskie piwo przebija wszystkie inne greckie piwa. Jeśli wybieracie się na Korfu, koniecznie spróbujcie tutejszego piwa. Jest rewelacyjnej jakości i jest jedną z najważniejszych marek, które powstały na Korfu. Więcej na temat Corfu Beer przeczytasz TU!

 

AD BOOK – jest to  firma, która produkuje zeszyty, notatniki, kalendarze i materiały papiernicze. Mają  często skrajnie proste, niemal ascetyczne projekty, jak ten na zdjęciu i najlepszą jakość, jaką można sobie wymarzyć. Pisanie w notatniku ze zdjęcia jest dla mnie wielką przyjemnością! Tę jakość czuje się pod długopisem.

 

METAXA – tej marki nie trzeba nikomu przedstawiać. Musiała się tu znaleźć! Metaxa to jest już historia! Jeden z najsłynniejszych i najbardziej cenionych koniaków na świecie, pochodzi właśnie z Grecji. Lubię od czasu do czasu usiąść ze szklanką Metaxy do dobrego filmu, albo z książką w ręku.

BODY TALK – jest to marka, która produkuje ubrania sportowe. Świetnie wyglądają, są zazwyczaj bardzo kolorowe i mają bardzo dobrą jakość. Większość Greków ma w swojej szafie coś w czym uprawia sport, właśnie z Body Talk.

DODONI – o tym, że grecka kuchnia jest najwyższej jakości, wszyscy wiemy dobrze. Podczas gotowania Grecy używają bardzo wysokiej jakości produktów. Dlatego bardzo cenioną przez Greków firmą jest Dodoni. Ich produkty typu feta, mleko, żółty ser, masło można dostać w każdym greckim sklepie. Jeśli macie ochotę przywieźć z Grecji dla przykładu dobrą fetę, niech będzie to właśnie Dodoni!

 

TU! przeczytasz post o tym co warto przywieźć z wakacji na Korfu.

TU! znajduje się filmik o tym jak wygląda nasza wycieczka Kuchnia Korfu.

TU! jest post o Sanotrini.

 

 

 

 

 

Dlaczego Grecy nie odnoszą wielu sukcesów, nie są bogaci, nie jeżdżą pięknymi samochodami, nie mieszkają w drogich domach, a są tak szczęśliwi?… poniedziałek, 8 marca 2021

 

Korfu, kawiarnie na ulicy Liston

 

 

Jak to jest możliwe, że tu na Korfu ludzie jeżdżą tak rozklekotanymi samochodami? Tu nie ma dobrych aut! Greków nie stać na dobre samochody?

 

Ta tawerna ma takie wzięcie! Dlaczego jej szef nie otworzy drugiej? Nie chce mu się?

 

Oni technologicznie są tu sto lat za Murzynami! Przecież ta cała Grecja to technologiczny zaścianek! W tylu miejscach nie można nawet zapłacić kartą!

 

Przesiadują w kawiarniach godzinami! Ile można tak siedzieć przy jednej kawie? I skąd oni mają na to tyle czasu? Czy ci ludzie nie muszą pracować?

 

Przecież oni w ogóle się nie rozwijają! Siedzą w tawernach i wszystko tam przejadają!

 

***

 

Kiedy jest sezon turystyczny, tego typu wypowiedzi słyszę minimum raz dziennie. Dla wielu osób, które przylatują do Grecji na wakacje Grecy to lenie, którzy całymi dniami, na wiecznym luzie przesiadują przy kawie, albo godzinami jedzą w tawernach. Stereotyp Greka – lenia przywarł do Greków na podobnej zasadzie, że jak Polak, to albo pijak, albo złodziej. „Jedź na wakacje do Polski! Twój samochód już tam jest!”. Podobno taki żart o Polakach krążył, a może jeszcze krąży w Niemczech. Co czujecie, kiedy coś takiego słyszycie? Mi nie jest przyjemnie. I uważam, że tego typu żarty są niesprawiedliwe.

Jak to jest z tym stereotypem Greka – lenia? Czy rzeczywiście tak jest, że Grecy nic innego nie robią prócz siedzenia w tawernach?

Odpowiedź na to pytanie kryje się w piramidzie wartości, która jest podstawą tego, jak kształtujemy nasze życie. Trzy najważniejsze wartości dla Greków (rzecz jasna, że nie wszystkich, ale ogromnej większości), to:

 

miejsce 1 – rodzina, przyjaciele

miejsce 2 – czas wolny, życiowe przyjemności

miejsce 3 – praca, pieniądze, sukces

 

Że jak? Rodzina? Czas wolny? A dopiero po czasie wolnym i przyjemnościach stoi praca??? Już słyszę oburzenie wielu osób. A właśnie tak! Dlaczego nie? Co złego jest w tym, że praca jest dopiero na miejscu trzecim? A przed nią znajduje się czas wolny i życiowe przyjemności? Co właśnie w tej kolejności jest złego?

Kiedy ktoś mnie pyta, dlaczego Grecy jeżdżą starymi samochodami często w tak złym stanie, to odpowiadam, że: „dlatego, że to jakim jeżdżą autem, nie jest dla nich ważne”. Kiedy ktoś mnie pyta, dlaczego nie rozwijają swoich biznesów, odpowiadam nieco podobnie: „bo pieniądze, sukces, praca i kariera nie są dla nich aż tak istotne”. A kiedy pytają, dlaczego tyle czasu przesiadują w kawiarniach, moja odpowiedź nie jest zbyt skomplikowana. Mówię wtedy, że: „ czas wolny i życiowe przyjemności, są dla Greków bardzo ważne!”. Zazwyczaj wtedy osoba, która chwilę wcześniej zadała takie pytanie jest dosłownie o-bu-rzo-na! Że jak tak można?! I złości się często na mnie, że również nie widzę w tym nic złego, nie podzielam oburzenia i nie jest mi nawet odrobiny wstyd, że mieszkam w takim kraju! Ci ludzie najczęściej uważają, że każdy człowiek powinien mieć taki system wartości, jaki oni mają! Bo tylko ich system wartości jest koniecznie tym najlepszym. No cóż… Mało kiedy się uśmiechają i nigdy nie wyglądają na szczęśliwych lub nawet chwilowo zadowolonych.

Wśród moich greckich przyjaciół i znajomych, nie ma ludzi którzy jeżdżą super samochodami, mają świetnie urządzone mieszkania i kilka zer na koncie. Większość ma średnie prace, zarabia średnią krajową, jeżdżą bardzo średnimi autami. Dlaczego? No właśnie… Dlatego, że TO NIE JEST DLA NICH WAŻNE.

Między Grekami żyje się też zupełnie inaczej. W potocznym języku greckim nie ma wyrażenia w typie „piątek, piąteczek, piątunio”. Tu nawet nikt nie zrozumie, o co w takim wyrażeniu chodzi… Nikt za bardzo nie wyczekuje weekendu, bo każdego innego dnia, też dobrze się ludziom tu żyje. Na kawę wychodzi się każdego dnia, by często nie robić przy niej nic ważnego, albo rozmawiać o niczym ważnym ze swoimi przyjaciółmi. W piątek wieczorem po brzegi wypełnione są tawerny, ale czy w tawernach, czy też w nocnych klubach jak ze świecą szukać ludzi, którzy są pijani. Grecy się nie upijają, bo stan ducha, który mają w sobie jest na tyle przyjemny, że nie ma potrzeby by sztucznie wprowadzać się w stan zapomnienia, czy też alkoholowego szczęścia. Większość moich znajomych czas wolny spędza na plaży. Ogromną ilość czasu (naprawdę ogromną!) spędzają ze swoją bliższą i dalszą rodziną. Na Korfu nie mamy ani jednej galerii handlowej. Nie ma ich również wiele bardzo dużych greckich miast. Ludzie raczej nie spędzają czasu na zakupach, albo oglądaniu tego co można kupić, bo… nie czują takiej potrzeby.

Czy Grecy są leniami? W ich oczach rytm życia, który dominuje w Europie zachodniej, nie jest życiem, a bardziej wegetacją. I swojego czasu, który dla przybyszów z zachodu wydaje się być przelanym przez palce na wielogodzinnych kawach czy biesiadach w tawernach, typowy Grek nie zamieniliby na nawet trzy dodatkowe zera na koncie. To jak żyją, daje im codzienne poczucie szczęścia, które nie jest warunkowane przez dobra materialne.

Pamiętam, że kiedy już  prawie dziesięć lat temu przyjechała mieszkać w Grecji na stałe, nie potrafiłam tego zrozumieć. Podróżowanie i mieszkanie w innym kraju daje nam jedyną w swoim rodzaju, niepowtarzalną możliwość poznania świata z często skrajnie innej perspektywy. Dlatego nic nie rozwija nas tak bardzo jak podróżowanie. Teraz po 10 latach mieszkania w Grecji, czuje że jestem między: europejskim pędem, a greckim wyhamowaniem. I dokładnie tu, czyli w punkcie między jest mi najlepiej!

 

TUTAJ! przeczytasz o greckim DNA.

TU! przeczytasz o rodzinnym wypadzie do greckiej tawerny.

TU! zobaczysz nasz mini przewodnik po Salonikach.

 

 

 

Rejsy na Paxos/Antypaxos. Jak wyglądają?… wtorek, 23 lutego 2021

 

Paxos i Antypaxos to dwie niewielkie wyspy, które znajdują się na południe od Korfu. Rejsy do nich są najpopularniejszą wycieczką rejsową na Korfu! Dlaczego? Scenerie są naprawdę jak w raju… Zobaczcie ten krótki filmik, a wtedy wszystko stanie się jase!

Dokładny opis jak krok po kroku przebiega taki rejs, przeczytacie TU!

Pod linkiem niżej możecie zarezerwować z nami ten właśnie rejs!

https://salatkapogreckuwpodrozy.pl/pl/wycieczki-rejsowe/

 

 

 

Oh! Styczeń już za nami?! Moje 36!… poniedziałek, 1 lutego 2021

 

 

Większość z nas jest teraz w takim właśnie stanie. Chcąc, czy też (bardziej) nie, musieliśmy przyzwyczaić się do nowych zasad życia, w tej innej rzeczywistości. Nikt tu nikogo nie pyta się przecież o zdanie. Trochę już przyzwyczailiśmy się do tego, że jest bardzo ciężko.

Pierwszy raz w moim dorosłym życiu, jestem tak długo w jednym miejscu, na dodatek na wyspie. Z Korfu nie wyjechałam ani raz przez okrągłe już 12 miesięcy. I nie mam pojęcia kiedy uda mi się wyjechać. Spotkania z ludźmi oraz różne aktywności, wszyscy mamy teraz ograniczone do minimum. Ratunkiem jest internet i choć internetowa łączność ze światem. Im dłużej trwa jednak ten lockdown, coraz trudniej jest mi usiedzieć w domu i coraz mniej chętnie patrzę na ekran komputera i telefonu. Jak powietrza brak mi podróży, spotkań z ludźmi. Normalności. No, ale przecież nie mi samej…

Jest to jedno z moich noworocznym postanowień. I urodziło się najwyraźniej z potrzeby tej chwili. Kiedy obmyślałam moje plany na rok 2021 pomyślałam, że chcę być w nim jeszcze bardziej zdrowa, jeszcze bardziej wysportowana, chcę tryskać dobrą energią i chcę być zadowolona z kondycji i wyglądu mojego ciała. Najpierw była ta myśl, taka właśnie chęć, takie wyobrażenie. A później… Później należało już tylko podjąć to wyzwanie!

To co zamarzyłam i czego tak bardzo zapragnęłam, okazało się że daje mi pływanie zimą. Przez cały styczeń pływałam dwa razy w każdym tygodniu. Nigdy nie lubiłam zimna i zawsze byłam strasznych zmarzluchem. Dla wielu osób wchodzenie do wody, kiedy na zewnątrz jest jakieś 12 stopni nie jest wielkim wyczynem, ale każdy ma swój własny szczyt. Dla mnie przełamanie się i wejście do zimnej wody, w środku greckiej zimy, za każdym razem wymagało przełamania się. Zwłaszcza na samym początku. Za każdym razem na kilka chwil przed wejściem, w mojej głowie pojawiało się tysiąc argumentów, dlaczego tego dnia tego nie robić, że może jutro, czyli zapewne nigdy. Ale radość, jaka pojawiała się we mnie po przełamaniu mojej słabości połączona z ruchem i zimnem wody, stała się jak wewnętrzna bomba dobrej energii, która wybucha i promieniuje na co najmniej kilka następnych dni, aż do kolejnej kąpieli. Dzięki pływaniu zimą, mimo całego zamieszania na świecie i mimo nadal trwającego zamknięcia, z ręką na sercu – mój styczeń był dla mnie jednym z najfajniejszych miesięcy jakie od dłuższego czasu pamiętam! Ja zwyczajnie czułam się fenomenalnie razem ze sobą!

 

 

Podobno nie ma zbiegów okoliczności. I pewnie nie był nim mail, który dostałam od mojej czytelniczki. Kiedyś pisałam, że jedną z osób, które bardzo mnie inspirują jest już niestety świętej pamięci Antoni Huczyński, czyli słynny Dziarski Dziadek. Jeśli ktoś z was go nie zna, koniecznie wyszukajcie w internecie. Ten post znajduje się tu, niżej.

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Co fajnego w Polsce?… poniedziałek, 9 lutego 2015

 

Weronika, która do mnie napisała przez długi czas mailowała z panem Antonim. Przesłała mi ostatni mail, który dostała od Dziadka, przed jego śmiercią. Razem z Weroniką chcemy się  z wami tym mailem podzielić… Tutaj jest jego treść. Ma on dla mnie niezwykle cenne przesłanie. Wklejam treść maila, bez nanoszenia żadnych zmian. Tak jak pan Antoni napisał w oryginale.

 

(…) Pani Weroniko, nasz świat niczego za darmo nam nie serwuje, na wszystko musimy sobie sami zapracować. Każdy człowiek w swoim żyiu szuka zdrowia, długowiecznośći, szczęścia i jak pokonać swój krąg niemożliwości. Każdy z nas chce żyć bez bólu, zmartwień, trosk i cierpień . I ten upływający czas, żłobi w duszy złowieka wiele refleksji, nadziei i zwątpień i tą tęsknotę, jaką jest idealna miłość. Trzeba cieszyć się, radować, uśmiechać, bo to doskonały wynalazek natury. Ja dodam od siebie, że ruch musi być twoją codziennością, tak, jak oddychanie. Gimnastyka, biegi, spacery, to rywalizacja samego z sobą, to sposób na zdrowie i radość, to filozofia i mądrość. to szacunek dla własnego zdrowia, , tutaj nie trzeba nikogo pokonać, nikogo zwyciężyć, to walka ze swoim lenistwem, próżniactwem i wygodnictwem. Pani Weroniko, proszę pamiętać, cały nasz przeogromny Wszechświat jest w nieustannym ruchu. Serdecznie Panią pozdrawia, wiekowy 98 latek, jeszcze w całkiem dobrym zdrowiu, Antoni Huczyński

 

Pan Antoni jak zwykle ma rację. Te słowa przeczytałam przed moim kolejnym wyjściem, żeby popływać, kiedy znów czułam, że wszystkie głosy w mojej głowie, przekonują żeby tego nie robić. Właśnie wtedy bardzo potrzebowałam to przeczytać.

Szczęście.

Dobre samopoczucie.

Zadowolenie ze swojego ciała.

To wszystko wymaga od nas pracy. Nic nie przychodzi samo, od tak z siebie. Nikt nie da nam dobrej kondycji, dobrego samopoczucia. Nie możemy tego kupić. Na to wszystko sami  musimy ciężko zapracować. Wypracowując nowe nawyki. Przełamując siebie. Pokonując własne słabości. Wyznaczając sobie nowe cele. Zachowując konsekwencję i samodyscyplinę. A życiowe poczucie szczęścia, moim zdaniem jest wynikiem włożonej przez nas pracy, naszego samozaparcia.

 

 

Wczoraj miałam moje 36 urodziny. Jak możecie się domyśleć, nie było dużej imprezy, obyło się bez wielu prezentów, nie było też wyjścia na fajne, dobre jedzenie. Przybył mi kolejny rok życia. Z tej okazji sama dałam sobie najlepszy prezent. Znów przełamałam siebie i weszłam do zimnego morza. Po zdrowie, po energie, po kondycje, po endorfiny. Po moje szczęście. 36 lat na karku, a ja w moim ciele tak dobrze nie czułam się jeszcze nigdy!

 

TU! przeczytasz o moim smoothie z pietruszki.

TUTAJ! przeczytasz o najstarszej dzielnicy miasta Korfu.

TU! sprawdzisz ofertę naszych wycieczek po Korfu.

 

 

 

 

 

Filmik kulinarny: ZIEMNIAKI NA SPOSÓB GRECKI… poniedziałek, 25 stycznia 2021

 

 

Ziemniaki raczej mocno nie kojarzą się z kuchnią grecką i nie wydaje się, że można ugotować z nich coś wielce ciekawego.

Pamiętam dobrze, że kiedy pierwszy raz spróbowałam ziemniaków zrobionych sposobem greckim, ja dosłownie byłam w szoku! Ich smak nie przypominał ani trochę typowych polskich ziemniaków, gotowanych w wodzie. Za pomocą kilku składników i dzięki zupełnie innemu sposobowi przyrządzania, ze zwykłych ziemniaków czaruje się w Grecji bardzo ciekawe danie lub też dodatek do obiadu.

Uwierzcie, że smak tak przygotowanych ziemniaków, bardzo was zaskoczy!

Robi się je bardzo prosto, a wszystkie potrzebne składniki dostaniecie również w Polsce. Sekretem zupełnie innego smaku są dwa składniki: sok z cytryny i musztarda. Ziemniaki przygotowywane w Grecji nie gotuje się, a piecze pod przykryciem w piekarniku. Jeśli będziecie je przygotowywać koniecznie zwróćcie uwagę, że te ziemniaki muszą piec się w piekarniku aż 1 godzinę 30 minut. A później… prawdziwy grecki smak, który z pewnością was zaskoczy!

 

Tutaj potrzebne składniki:

  • trzy, cztery ziemniaki
  • 100 ml oliwy
  • 50 ml soku z cytryny
  • łyżeczka musztardy
  • oregano
  • rozmaryn
  • suszony czosnek
  • sól + pieprz

A sam bardzo szybki przepis – w filmiku niżej! Smacznego!

 

 

 

 

TUTAJ! możesz zapoznać się z naszą ofertą wycieczek po wyspie Korfu.

TU! przeczytasz czym jest ouzo.

TU! znajduje się post o Zatoce Wraku na Zakintos.

TUTAJ! jest przepis na szybkie, jednogarnkowe greckie danie obiadowe – kleftiko.

 

 

 

Oliwa. Kompendium wiedzy… poniedziałek, 11 stycznia 2021

 

 

Oliwa to jeden z najważniejszych tematów, jakie dotyczą greckiej kuchni jak i samej Grecji. W tym poście głos w tej sprawie oddaję specjaliście! Ola, która  jest autorką dzisiejszego wpisu mieszka na Krecie. Żyjąc w Grecji pisze fantastycznego bloga o kreteńskiej i greckiej kuchni. Blog Oli nazywa się Poli Kala! Być może go czytacie. Jeśli nie, to koniecznie sprawdźcie! Ola z końcem poprzedniego roku stała się również właścicielką internetowego sklepu, w którym można kupić między innymi  kreteńską oliwę. TUTAJ! możecie wejść do tego sklepu! Tymczasem obie serdecznie zapraszamy do przeczytania wszystkiego co najważniejsze i o co tak często pytacie w temacie oliwy. Jeśli macie pytania – zapraszamy do zadawania ich niżej w komentarzach!

 

***

 

 

Mówimy o niej “płynne złoto”, bynajmniej nie ze względu na jej cenę, bo ta odbiega od złota horrendalnie, lecz ze względu na jej fenomenalne właściwości dla zdrowia i walory smakowe. Oliwa, olej z oliwek, duma Krety i każdego produkującego ją Kreteńczyka. Uważana za najlepszą wizytówkę kuchni kreteńskiej, ponieważ to właśnie tu, na Krecie, spożywa się jej na osobę najwięcej na całym świecie.

Każdy kto choć raz był na największej greckiej wyspie wie, że żaden kreteński posiłek nie obędzie się bez znacznej ilości oliwy. Choćby miał być to tylko chleb, gotowane warzywa czy prosty ryż lub makaron – olej z oliwek w zatrważającej wręcz ilości zawsze będzie grał tu pierwsze skrzypce.

W Polsce wciąż jednak o oliwie wiemy zbyt mało, począwszy od tego jak jej używać, aż po jej właściwości zdrowotne. Słyszeliśmy gdzieś, że jest bardzo zdrowa, ale nic lub niewiele więcej, wiemy, że warto dodawać jej do sałatek, ale o smażeniu już krążą sprzeczne opinie, gdzieś obiło nam się o uszy, że można jej używać też zewnętrznie, ale nie jak stosować jej jako kosmetyku.

Kiedy dobry los rzucił mnie w małą kreteńską wieś trudniącą się głównie produkcją oliwy, mało wtedy wiedziałam, że to właśnie olej z owoców tych niesamowitych drzew stanie się moją największą pasją i pracą. Z całego serca pragnę, aby sława kreteńskiej, najlepszej na świecie oliwy trafiała we wszystkie zakątki Ziemi, dlatego też postaram się opowiedzieć Wam o niej nieco więcej, może nie tyle o jej chemicznych właściwościach, składzie i rodzajach – od tego są dużo mądrzejsze głowy od mojej. Postaram się skupić na wiadomościach praktycznych, aby być może sprawić, że sięgniecie po dobrą kreteńską oliwę częściej, chętniej i świadomi wspaniałości, jakie może Wam ona zapewnić.

 

 

Dlaczego warto włączyć oliwę do swojej diety?

 

Oliwa jest zbawienna dla układu trawiennego! Działa żółciopędnie i powleka ściany przewodu pokarmowego, a także zmniejsza ilość wydzielanego kwasu solnego w żołądku. Zwłaszcza oliwa niefiltrowana, extra virgin zawiera największą ilość polifenoli, które w znacznej większości trafiają do jelita grubego i tworzą tam idealne środowisko dla rozwoju przyjaznej nam flory bakteryjnej. Oliwa zmniejsza też stany zapalne, dobroczynnie wpływa na zdrowie serca i naczyń krwionośnych, zapobiega powstawaniu kamicy żółciowej, a także przyspiesza gojenie wrzodów żołądka. Co z tego wynika? Codzienne stosowanie oliwy sprawia, że lepiej trawimy, mamy mocniejsze naczynia krwionośne i serce, a w dodatku dodawanie jej do surowych i gotowanych potraw pomaga nam wchłonąć więcej rozpuszczalnych w tłuszczach witamin.

Warto oliwą zastąpić tłuszcze odzwierzęce, takie jak masło czy smalec, a już na pewno sztucznie utwardzane margaryny. Oliwa jest fantastycznym nośnikiem smaku, ale dobrej jakości niefiltrowana oliwa ma charakterystyczny smak sama w sobie – dlatego też dodawanie jej w tak dużych ilościach w kuchni greckiej, nadaje potrawom charakterystyczny smak, którego nie da się odtworzyć stosując oliwę jedynie zdawkowo. Dobrej jakości oliwa niefiltrowana jest fantastyczną przyprawą.

 

Czy oliwa może być lekarstwem?

 

Olej z oliwek od zawsze uznawany był w fitoterapii za lek i figurował w większości lekospisów. Trzeba jednak zaznaczyć, że oliwa niefiltrowana, zawierająca chlorofil, a także inne składniki balastowe ma większe właściwości lecznicze i odżywcze, niż oliwa filtrowana. Istnieją również oliwy polifenolowe, w których wysokie stężenie polifenoli zakwalifikowało je do uznawanych przez Unię Europejską naturalnych produktów leczniczych i z dużym skutkiem stosowane są w leczeniu wielu chorób.

 

 

Jak używać oliwy w kuchni?

 

W kuchni kreteńskiej, gdzie jak już wspomniałam używa się najwięcej oliwy per capita, per annum, istnieje kilka głównych sposobów, w których oliwa jest stosowana:

 

  • Warzywa, strączki, dziką zieleninę gotuje się krótko w osolonym wrzątku, odcedza, następnie polewa dużą ilością świeżej oliwy i skrapia octem lub sokiem z cytryny.
  • Smażenie. Na oliwie smaży się tu wszystko, począwszy od jajek, warzyw, placków, na frytkach skończywszy.
  • Ryby, mięsa, warzywa, a nawet i słodkie wypieki zanim trafią do pieca, koniecznie okraszane są znaczną ilością oliwy, lub zawierają ją wewnątrz (np. ciasta).
  • Duszenie w oliwie. Ma ono nawet swoją nazwę ladera od greckiego słowa ladi czyli olej. Długo duszone warzywa, ryby oraz mięso nabierają charakterystycznego oliwnego smaku i miękkości.
  • Na świeżo. Do moczenia chleba, do sałatek, do dodatkowego polania potrawy, aby nadać jej charakterystycznego, świeżego smaku.

 

W kuchni Krety używa się oliwy zatrważająco dużo, ale naprawdę warto odtwarzać kreteńskie przepisy dokładnie takie, jakie są, ponieważ to właśnie oliwa nadaje im charakterystycznego smaku, którego nie da się odtworzyć, gdy użyjemy jej znacznie mniej.

 

Czy na oliwie można smażyć?

 

TAK! Do niedawna krążyło przekonanie, że oliwa nie nadaje się do smażenia, ponieważ ma zbyt niską temperaturę dymienia. Prawda jest taka, iż dzięki odpowiedniemu skłądowi kwasów tłuszczowych oliwa nadaje się do smażenia i jest o wiele zdrowsza niż olej rzepakowy, czy smalec. Sugerowana temperatura smażenia na oliwie wynosi 180 stopni Celsjusza, podczas gdy temperatura jej dymienia to około 200-210 stopni Celsjusza – wystarczy, żeby usmażyć sobie frytki! Należy jednak pamiętać, że oliwa zawiera dużo najzdrowszych nienasyconych kwasów tłuszczowych – nie należy więc na niej smażyć zbyt długo (czyli odgrzewać tego samego oleju w nieskończoność). Wraz z podnoszeniem jej temperatury zmniejszamy też zawartość polifenoli i składników odżywczych, jak zresztą we wszystkich roślinach, które podgrzewamy.

 

 

Jak używać oliwy jako kosmetyku?

 

Jak najczęściej! Oliwa jest fantastycznym środkiem do demakijażu, także kosmetyków wodoodpornych, doskonale ściąga makijaż i dodatkowo nawilża i odżywia skórę. Jest świetnym olejem bazowym do olejków do masażu, wystarczy zmieszać szklankę oliwy i 2-3 krople olejku eterycznego, aby otrzymać mieszankę do wcierania w skórę. Nadaje się do płukania jamy ustnej, ponieważ jej antybakteryjne właściwości wspomagają zdrową higienę jamy ustnej. W tym celu należy wziąć do ust kilka mililitrów oliwy i płukać nią jamę ustną przez minimum kilkanaście minut po czym wypluć (ten olej z tymi bakteriami to nie to, co tygryski lubią najbardziej). Oliwa świetnie łagodzi wszelkie podrażnienia, nadaje się jako balsam na delikatne oparzenia i podrażnienia, a także paradoksalnie pomaga przy leczeniu trądziku, pomimo faktu, że ten jest często na podłożu łojotokowym.

Ważnym jest jednak aby pamiętać, że oliwa należy do tak zwanych olejów nieschnących. Oznacza to, iż bardzo długo utrzymuje się na skórze i może w niektórych przypadkach zamiast jej nawilżać – wysuszać. To więc istotne, aby używać jej bezpośrednio na skórę rozsądnie, najpierw aplikując na przykład hydrolat, tonik lub nawet napar (np. z zielonej herbaty), dopiero na tę warstwę nałożyć cienką warstwę oliwy.

Oliwa jest też doskonałą odżywką dla skóry głowy i włosów. Raz na jakiś czas warto wetrzeć ją we włosy i skórę głowy, delikatnie wmasować, zawinąć ręcznikiem i potrzymać około 30 minut. UWAGA! Aby zmyć później tę maseczkę najpierw na głowę i włosy nakładamy szampon! Szampon, może być delikatnie rozrobiony z wodą jeśli jest za gęsty, dokładnie wmasowujemy w całą powierzchnię pokrytą olejem, następnie spłukujemy, koniecznie ciepłą wodą (oliwa zawiera woski, zmycie jej ciepłą wodą pomoże lepiej się ich pozbyć). W innym przypadku powstanie nam na głowie wielka skorupa i będziemy wyglądać jak zmokła kaczka. Nikt nie chce wyglądać jak zmokła kaczka.

 

Jak przechowywać oliwę?

 

Chronić przed światłem. Największym wrogiem dobroczynnych składników oliwy jest promieniowanie UV i zbyt wysoka temperatura. Wystarczy, że przechowujemy naszą oliwę w ciemnym, suchym i niezbyt zimnym (a i niezbyt gorącym) miejscu. Oliwy nie należy przechowywać w lodówce.

 

Czy oliwy się od siebie różnią?

 

Oczywiście. Oliwa klasyfikowana jest na wiele sposobów, o których możecie przeczytać w normach handlowych Unii Europejskiej dotyczących oleju z oliwek (link w stopce). W praktyce moglibyśmy poważnie rozszerzyć gamę klasyfikacji, biorąc pod uwagę wiele innych czynników.

Od kiedy zamieszkałam na kreteńskiej wsi, przekonałam się, że właściwości organoleptyczne oliwy mogą różnić się z wielu powodów. Oliwa od pana Michalisa ze sklepu ma całkiem inny smak, jak oliwa od mieszkającego dwa domy dalej Janisa. Na smak oliwy wpływa gleba, na której rosną drzewa, pogoda jaka była w ciągu roku, towarzystwo drzew, z których zbierane są oliwki – słowem mnóstwo, mnóstwo dodatkowych czynników. Smak i kolor niefiltrowanej oliwy zmienia się wraz z czasem – osad opada, oliwa delikatnie się klaruje i z jaskrawej zieleni przechodzi w oliwkową zielono-brązową barwę.

Dlatego też sugerując się wyborem oliwy, polecam kierować się głównie smakiem. Przecież bez względu na właściwości zdobytego przez Was oleju, najważniejszym jest, aby Wam przede wszystkim smakował i abyście chętnie korzystali z oliwy w Waszej kuchni.

 

Aleksandra Brudzinska

 

 

 

Bibliografia:

  1. https://rozanski.li/1139/olej-z-oliwek-oleum-olivae-jak-lek-pokarm-i-kosmetyk/
  2. https://www.fsis.usda.gov/wps/portal/fsis/topics/food-safety-education/get-answers/food-safety-fact-sheets/safe-food-handling/deep-fat-frying-and-food-safety/ct_index
  3. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4375245/
  4. https://ec.europa.eu/info/food-farming-fisheries/plants-and-plant-products/plant-products/olive-oil_pl
  5. https://pl.wikipedia.org/wiki/Oleje_nieschn%C4%85ce

 

TU! przeczytasz moją relację z podróży po Krecie.

TUTAJ! przeczytasz o kreteńskim  mieście Rethymno.

TU! przeczytasz o książce na temat Rethymno (“Kronika pewnego miasta” P. Prevelakis).

TU! przeczytasz o kreteńskim trunku – rakomelo.

 

 

 

Zacznij dzień od „kalimera”!… poniedziałek, 4 stycznia 2021

 

Ja w autobusie, czyli tam gdzie jest moje miejsce! 😀

 

Było to dobrych kilka lat temu, kiedy byłam jeszcze na początku mojej pracy na Korfu. Był wczesny ranek, stałam na drodze i czekałam na autobus, który zbierał naszych turystów mieszkających na północy wyspy. Zgodnie z planem, miałam wejść do  autobusu i podjechać z połową naszej grupy do Kanoni (przeczytaj więcej TU!), gdzie miała do nas dołączyć druga połowa turystów, mieszkająca na południu Korfu. Wtedy mogliśmy rozpocząć już wycieczkę  (TU! zapoznasz się z ofertą naszych wycieczek po Korfu).

Kierowcą autobusu, który miał mnie odebrać był Marko. Bardzo drobnej postury, zawsze lekko zgarbiony, z wielkimi zębami każdy w inną stronę. Najpewniej przez swój nietypowy wygląd, Marko był częstym tematem żartów innych kierowców. Dla mnie natomiast był przede wszystkim nieomylnym mistrzem w układaniu planów zbiórek z rozsianych po całej północnej części Korfu hoteli. Niezliczoną ilość razy,  późnymi wieczorami Marko odbierał każdy mój telefon, żeby ułożyć godziny zbiórek dla naszych turystów. Robił to z dokładnością, co do minuty! Tak po prostu, zawsze bardzo lubiłam tego człowieka. Z wzajemnością.

– Kalimera! [Czyli „dzień dobry” po grecku] Marko! Jak tam? Co tam? – powiedziałam i przepytałam, kiedy tylko otworzyły się drzwi autobusu, a przy kierownicy zobaczyłam wielki uśmiech z wielkimi, powykrzywianymi zębami.

– No cześć, cześć! Wsiadaj mała! Ruszamy, bo za chwilę jest zielone!

Usiadłam na fotelu pilota i jak zawsze pod przednią szybę położyłam moją torebkę. Na kolanach trzymałam listę uczestników. Nie zdążył mi odpowiedzieć, kiedy zabrzęczał jego telefon. Marko odebrał. Odpowiadał jedynie: „tak, tak, ok, za  trzy do pięciu minut”. Po drugiej stronie słuchawki słuchać było jeden wielki bezkształtny wrzask, arogancki bełkot.  Dzwonił kierowca, którzy właśnie wiózł naszą grupę z południa i najwidoczniej chciał ustalić co i jak.

Marko wyłączył telefon. Wyjął słuchawkę z ucha, z ulgą – najwyraźniej miał nieco nadwyrężone bębenki słuchowe. Popatrzył chwilę przed siebie, jakby po to by się nieco otrząsnąć po tej niemiłej rozmowie. Po chwili odwrócił się i powiedział do mnie, spokojnym i wyraźnym głosem:

– Wiesz, w mojej wsi jest taka zasada, że kiedy zobaczysz, albo usłyszysz kogoś pierwszy raz rano, to mówisz do niego kali – mera! To taka stara, grecka zasada. Zresztą chyba obowiązuje na całym świecie. Ładna zasada. Warto jej przestrzegać, nie sądzisz?

Nie wiedziałam jak to skomentować. Powściągliwa klasa tego co powiedział ten prosty  człowiek, zbiła mnie z tropu. Potrzebowałam kilku chwil, żeby całość raz jeszcze przetrawić. Później zaczęliśmy rozmawiać o głupotach i zaczął się naprawdę świetny dzień.

 

Minęło kilka dni, a to drobne wydarzenie mocno zakorzeniło mi się w głowie. W Grecji żadne spotkanie nie może się obyć bez „small talk”, ale zaczęłam zwracać uwagę na to, jak tutaj ludzie mówią sobie „dzień dobry”, jak się witają i jak się do siebie zwracają. Od tego momentu za każdym razem, kiedy kogoś spotykałam zwracałam jeszcze większą uwagę, jak wypowiadam te słowa. Mimo, że przecież komentarz Marko wcale nie był skierowany do mnie, od tego incydentu za każdym razem starałam się żeby naprawdę, z głębi serca życzyć drugiej osobie: dobrego dnia. Zaczęłam myśleć o tych dwóch prostych słowach i traktować je jako zaklęcie, żeby osobie, do której je wypowiadam naprawdę tego dnia się szczęściło. Słowa mają potężną moc. A jeszcze większą to, w jaki sposób je wypowiadamy.

Po kilku tygodniach chyba weszło mi to w krew, stało się zwyczajem. Że cokolwiek by się nie działo i do kogokolwiek to mówię, zawsze mówiąc kalimera, głęboko patrzę w oczy, szeroko się uśmiecham, mówię życzliwie, głośno i wyraźnie.

Nie wiem co w tym jest, ale energia która wtedy się rodzi, najwidoczniej powoduje, że znacznie przyjemniejsza robi się każda rozmowa. Że to co dobrego daje, wraca do mnie z podwójnie.

Do dziś w pracy konflikty zdarzają się mi bardzo rzadko. I mam poczucie, że ludzie mi sprzyjają. Mam wrażenie, że słówko kalimera i to jak je wypowiadam otworzyło mi już wiele różnych drzwi i ułatwiło budowanie wielu dobrych relacji. Nie działa to oczywiście na wszystkich, bo od każdej reguły są wyjątki. Ale większość osób zmienia do nas nastawienie, jeśli się do nich uśmiechnie i głęboko, ze zdrową ciekawością drugiego człowieka, spojrzy w oczy.

 

***

 

Był parny, upalny dzień, już końcówki sezonu. Wszyscy z załogi również psychicznie byli bardzo zmęczeni. Weszłam na statek. Za kilka chwil mieliśmy płynąć na Paksos (TU! przeczytasz więcej).

– Spirooo! Kaaalimeraaa!!! Jak się masz? – spytałam jednego z dwóch barmanów na statku – Mam do ciebie wielką prośbę. Czy możesz zrobić mi kawę?

– Wiesz co ci powiem… Na statek weszło dziś tyle osób. Ale dziś jesteś pierwszą, która powiedziała kalimera. To miłe. Dzień dobry! Dziękuję! Mam się dobrze! A ty? Tak, już robię ci kawę! Na jaką tylko masz ochotę!

 

 

 

Sałatka z granatem… poniedziałek, 26 października 2020

 

Sałatka z granatem

 

Wyglądają tak pięknie, że naprawdę trudno się im oprzeć! Jakiś czas temu zalały nasze miejskie targowisko na Korfu. Czasem kupuje ich kilka, kładę na zwykłym białym talerzu i traktuję jako dekorację stołu.

Owoc granatu już od wieków, uznawany był za symboliczny owoc życia. Eliksir młodości, czy też symbol długowieczności. Dla starożytnych Greków był owocem Demeter, bogini płodności i urodzaju. Dlaczego? Rzecz jasna przez wzgląd na szalenie pozytywne właściwości dla naszego zdrowia. Granat mocno opóźnia procesy starzenia. Bardzo wzmacnia organizm. Świetnie wpływa między innymi na… płodność!

 

 

Dziś propozycja jak wykorzystać pestki owocu granatu. Co można z nimi zrobić?

Ta sałatka jest moim jesiennym odkryciem. Zasmakuje wam bez dwóch zdań. Smakuje jeszcze lepiej, niż wygląda na zdjęciach… To bardzo ciekawe zestawienie kilku różnych smaków. Cierpko – słodkiego smaku granatu i jabłka. Słonego parmezanu. I kwaskowatego sosu. Kto ma ochotę – do dzieła! Robi się ją bardzo szybko!

 

Składniki sałatki…

mieszanka liści sałaty lub najzwyklejsza sałata

solidna garść pestek granatu

kilka plasterków jabłka

orzechy włoskie (mogą być wcześniej uprażone)

kilka cienkich plastrów parmezanu

 

Sos do tej sałatki…

oliwa z oliwek 2 łyżki

ocet balsamiczny 1 i 1/2 łyżki

musztarda 1 łyżeczka

miód 1/2 łyżeczki

 

Składniki sosu trzeba bardzo dobrze razem rozmieszać i następnie polać powstałym sosem sałatkę.

To wszystko! Smacznego, już gotowe!

 

TU! przeczytasz na temat kuchni Korfu.

TUTAJ! zobaczysz jak wygląda nasza wycieczka kulinarna “Kuchnia Korfu”.

 

 

 

 

Gdzie znajduje się Campiello? I co to jest “kandounia”? Przewodnik po KORFU, cz. 32… niedziela, 18 maja 2020

 

Miasto Korfu, Campiello

 

Piękno tego mikro – świata, potrafi być nieco abstrakcyjne. Często kryje się w odpadającym tynku i przypadkowym zestawieniu barw warstw, które się pod nim odsłaniają. Zbyt jaskrawym kolorze okiennic, które na wpół już wiszą, jakby przy następnym powiewie wiatru miały odpaść. Roślinach, które wyrastają wszędzie, którym do szczęścia potrzeba tylko kilka ziaren ziemi i kropla wody. Słońce robi tu przecież swoje. W wiszącym między budynkami praniu, które faluje na wietrze. Zgarbionej postaci, która cicho się przemieszcza. Jeszcze tu jest, ale za chwilę już zniknie za zakrętem, w następnej uliczce. I już nigdy jej nie będzie.

 

*

 

Campiello, to najstarsza część miasta Korfu, która właściwie w całości została zbudowana jeszcze przez Wenecjan. Dlatego jej zabudowania, to idealny przykład architektury typowo włoskiej. Domy są wysokie, zazwyczaj kilkupiętrowe, bo tak można było wykorzystać dla większej ilości mieszkań, cenną tu przestrzeń. Są zbudowane bardzo blisko siebie. Każdy budynek ma inny kolor, dlatego w Campiello wszędzie jest kolorowo. Najstarsze budynki powstały jeszcze w XVI wieku.

Kiedy spaceruje się po Campiello, jest się jakby w innym świecie. Nigdy nie ma tam zbyt wielu osób, bo przecież wszyscy zwiedzają centrum. Ale to właśnie w tej części cicho toczy się to prawdziwe życie. W labiryncie wąskich uliczek, czyli z języka włoskiego – kandounii. Tu nie działają już żadne nawigacje. Nie sprawdzają się żadne mapy. A jedynym wyjściem, jest się tu zgubić…

 

 

TUTAJ! przeczytasz więcej o najważniejszych zabytkach miasta Korfu.

TU! zobaczysz filmik o mieście Korfu.

TUTAJ! przeczytasz o historii wyspy Korfu.