Gdzie znajduje się Campiello? I co to jest “kandounia”? Przewodnik po KORFU, cz. 32… niedziela, 18 maja 2020

 

Miasto Korfu, Campiello

 

Piękno tego mikro – świata, potrafi być nieco abstrakcyjne. Często kryje się w odpadającym tynku i przypadkowym zestawieniu barw warstw, które się pod nim odsłaniają. Zbyt jaskrawym kolorze okiennic, które na wpół już wiszą, jakby przy następnym powiewie wiatru miały odpaść. Roślinach, które wyrastają wszędzie, którym do szczęścia potrzeba tylko kilka ziaren ziemi i kropla wody. Słońce robi tu przecież swoje. W wiszącym między budynkami praniu, które faluje na wietrze. Zgarbionej postaci, która cicho się przemieszcza. Jeszcze tu jest, ale za chwilę już zniknie za zakrętem, w następnej uliczce. I już nigdy jej nie będzie.

 

*

 

Campiello, to najstarsza część miasta Korfu, która właściwie w całości została zbudowana jeszcze przez Wenecjan. Dlatego jej zabudowania, to idealny przykład architektury typowo włoskiej. Domy są wysokie, zazwyczaj kilkupiętrowe, bo tak można było wykorzystać dla większej ilości mieszkań, cenną tu przestrzeń. Są zbudowane bardzo blisko siebie. Każdy budynek ma inny kolor, dlatego w Campiello wszędzie jest kolorowo. Najstarsze budynki powstały jeszcze w XVI wieku.

Kiedy spaceruje się po Campiello, jest się jakby w innym świecie. Nigdy nie ma tam zbyt wielu osób, bo przecież wszyscy zwiedzają centrum. Ale to właśnie w tej części cicho toczy się to prawdziwe życie. W labiryncie wąskich uliczek, czyli z języka włoskiego – kandounii. Tu nie działają już żadne nawigacje. Nie sprawdzają się żadne mapy. A jedynym wyjściem, jest się tu zgubić…

 

 

TUTAJ! przeczytasz więcej o najważniejszych zabytkach miasta Korfu.

TU! zobaczysz filmik o mieście Korfu.

TUTAJ! przeczytasz o historii wyspy Korfu.

 

 

 

 

Są w życiu pewne stałości. Rejsy w Paleokastritsy, sternicy i święto sardynki… środa, 22 kwietnia, 2020

 

No i w drogę! Szczęśliwie płyniemy w rejs…

 

Na całej Korfu mówi się, że Paleokastritsa to jest zupełnie inny świat. Tak między nami – nie tylko z powodu rajskich widoków, chociaż przez to również. Ale przede wszystkim, dlatego że w tej niewielkiej wiosce, panuje bardzo specyficzny klimat pracy. Paleokastritsa, to jedna z najpiękniejszych wiosek na Korfu, znajduje się w północno – zachodniej części wyspy. Jest tam tak pięknie, że kiedy jedzie się tam pierwszy raz, dosłownie nogi się pod człowiekiem uginają. Atrakcją numer jeden w tej wiosce, są słynne rejsy po wybrzeżu i okolicznych grotach.  Żeby wziąć udział w tych rejsach, czy też by wypłynąć do Rajskiej Plaży, do Paleokastritsy zjeżdżają się ludzie z każdej części świata.

Dla większości osób, które pracują w turystyce, na hasło „Paleokastritsa” ciśnienie od razu się podnosi. W Paleokastritsy zawsze wszyscy się kłócą. Kiedy jest szczyt sezonu to nie bata, że przyjedzie się z grupą i wszystko pójdzie gładko. W starciu ze sternikami, zawsze trzeba się postawić, przekrzyczeć, nie da się uniknąć kłótni. Jeden sternik strajkuje. Drugi chce płynąć jako pierwszy. Trzeci popłynie tu, ale już nie tam. Czwarty ma teraz przerwę  i w tej chwili musi koniecznie wypić kawę. Biorąc pod uwagę ilość turystów, gdzie każdy jest przedstawicielem innej mentalności, kultury i mówi w innym języku – zawsze panuje tam turystyczna Sodoma i Gomora.

TU! zobaczysz filmik o rejsach w Paleokastritrsa.

TUTAJ! przeczytasz więcej o Rajskiej Plaży na Korfu.

 

*

 

Było to albo pod koniec ubiegłego sezonu, albo jakoś dwa lata temu. Powoli kończyło się już gorące, greckie lato. I nagle lunął deszcz. Raz silniej, raz lżej padało na Korfu przez kilka dni prawie bez przerwy na słońce. Tak czasem dzieje się na wyspie i jest to oznaka, że zbliża się jesień. Podczas jednego z tych dni jechaliśmy z grupą na wycieczkę. Pamiętam, że kiedy już wjeżdżaliśmy do Paleokastritsa pomyślałam, że co prawda z rejsu to raczej będą nici, ale przynajmniej dziś będzie spokojnie. W spokoju wypiję kawę i choć raz w życiu miło z chłopakami sobie pogadamy.

Kiedy sezon trwa w pełni, dla każdego nawet dzień, dwa przerwy w pracy stanowią zwyczajnie stres. W trakcie dość krótkiego sezonu, każdy dzień który minął, już przecież nie wróci. Mnie osobiście stresuje to zawsze, kiedy dzieje się coś, co uniemożliwia mi plany związane z pracą. Kiedy więc już wjeżdżaliśmy do Paleokastritsy byłam przekonana, że sternicy będą w stresie.

Chwila czasu wolnego, więc siadam obok grupy sterników i zamawiam kawę. Rzeczywiście, dziś co prawda ulewy nie ma, ale są bardzo wysokie fale. Morze jest wściekłe. Nikt nigdzie nie popłynie. Niewielkie molo bezwładnie buja się na wysokich falach. Dwóch sterników, którzy siedzą obok mnie ubrani w jesienne swetry, grają w tawli. Jeden wali kostkami o tablicę, mocniej od drugiego. Trochę tak jakby ta gra polegała na tym, kto uderzy kostkami mocniej. Obydwaj klną przy tym jak szewcy! Cała uwaga i wszystkie zmysły, skoncentrowane na grze. Siedzę i się uśmiecham. Do mojego stolika dosiada się trzeci sternik. Rozchodzone buty wysuwają mu się ze stóp, rozczochrane włosy, kurtka wyjęta jak psu z gardła. Siada i od razu się śmieje. Zastanawiam się, co mu tak wesoło. Niby piję ciepłą herbatę, ale ja czuje zapach Metaxy.

-Jorgo!

-No co… Wolne dziś! Herbatki nie można się napić? Chcesz, to ci też naleje! Ta najlepsza, zobacz, z pięcioma gwiazdkami.

-Daj mi spokój! Ja nie mogę…

-Oj, tam nie mogę, nie mogę… – siedzi, pije, śmieje się i patrzy w morze, a ja czuje, że chyba nikomu dziś nie w głowie już praca. Próbuje nieco zmienić temat, więc pytam, bo to akurat pierwsze co mi na myśl wpada:

-A wiesz, że dziś w Ipssos jest święto sardynek? Jak skończymy wcześniej, to jadę zobaczyć, spróbować… Ciekawe jak będzie?

-Taaak! To może ja też pojadę! Spiro! – woła do przechodzącego obok kolejnego sternika. Swoją drogą to ciekawe, że mają dzień wolny, a widzę, że wszyscy na stanowiskach pracy. Podchodzi Spiro. Idzie z paczką chipsów i beztrosko sobie je podjada. – Spiro, słyszałeś że dziś w Ipssos jest święto sardynek? Może podjedziemy?

-Ach, tak… No, a w jakiej cenie będą te sardynki? – pyta Spiro.

-Ja nie wiem, ale jak święto, no to chyba będą za darmo! – mówi Jorgo.

Jeden ze sterników, co gra z drugim w tawli, woła:

-Jakie za darmo! Nic za darmo nie masz! Na pewno trzeba płacić!

-Ale jak święto, to święto! Za darmo powinni dawać te sardynki, no bo to święto!– krzyczy Spiro jedząc chipsy.

-Wiesz coś o tym? – dopytuje Jorgo i patrzy mi głęboko w oczy. Zanim jeszcze zdążyłam otworzyć usta, jedne ze sterników, ten co gra w tawli, woła:

-A jak jest festiwal piwa Sipro, ten w Arillas, to piwo dostajesz za darmo? Jakby było za darmo, to przecież by zbankrutowali!

 

TU! przeczytasz o festiwalu piwa w Arillas.

 

-Ale piwo, to piwo. A sardynka, to sardynka! Ja nie jadę nigdzie, jak nie ma za darmo.

Nie minęło dziesięć minut, a zebrało się ich grubo ponad dziesięciu. Skąd ich tam tylu, sama nie wiem. Tych dwóch co grało w tawli, to nawet o tawli już zapomnieli i jeden krzyczy przez drugiego: że te sardynki to powinny być za darmo, bo jak nie to jest głupota, drugi że trzeba płacić, a jeszcze inny, że one to na pewno będą nawet droższe i to ze dwa razy.

-Co, ale to jest już nonsens! Poczekaj, czekaj… To ja mam jechać z Liapades do Ipssos, wydawać na benzynę, płacić piwo, które będę sobie chciał kupić i jeszcze mam płacić za sardynki??? To jaki jest cel tego święta? My mamy świętować, czy rybakom trzeba dać więcej zarobić?

-No… Co ja mam ci powiedzieć? Tak to w tym Ipssos działa. Z tego co słyszałem za sardynki na święto sardynek w Ipssos, trzeba będzie płacić!

-To ja zrobię tak! Ja na  jutro uchwalam święto sternika, tutaj w Paleokastritsy i  niech przyjadą wszyscy i rejs po grotach będzie kosztować nie dziesięć euro, a dwadzieścia! No bo jak święto sternika, to święto! Więc będzie to polegać na tym, że tego dnia będziemy zarabiać podwójnie!

-Co ty opowiadasz! Spiro! Zidiociałeś! Słońce ci mózg chyba przypaliło!

-Co? Ja… Nie mów tak do mnie! Tak do mnie nie mów! Chcesz, żebym  ci przywalił?

I się zaczyna… Jeden krzyczy przez drugiego. Wyzwiska i przekleństwa. Zebrali się już wszyscy i jest wielka dyskusja: czy sardynka podczas święta sardynki w Ipssos ma być za darmo, po normalnej cenie, czy ma kosztować podwójnie…

Na szczęście widzę, że wraca moja grupa. Podnoszę się z krzesła, ale nawet nikt nie widzi, że wstaje. Więc mówię właściwie sama do siebie:

-Do widzenia, do jutra! To ja panom dziękuję!

Idę do autobusu, a raczej już się ewakuuję.

Po co ja  o tym w ogóle mówiłam? O tym święcie. Ipssos i sardynkach… Nawet jak mają wolne, kłócą się jak zawsze! A może to i dobrze, że są w tym życiu jakieś stałości?

 

Kiedy jest szczyt sezonu, kolejka na na rejs po grotach potrafi być taka…

…albo nawet taka!

 

 

Koronawirus w Grecji. Sytuacja na teraz. Prognozy na nadchodzący sezon na Korfu… środa, 15 kwietnia 2020

 

 

 

W ostatnim czasie żadne inne pytanie nie powracało tak często, jak pytanie o koronawirusa w Grecji i wakacje na Korfu. Stąd dzisiejszy post. Ważna uwaga. Wszystkie zawarte tu informacje, aktualne są na teraz, bo cała sytuacja zmienia się dynamicznie. Jednak kwarantanna w Grecji trwa już miesiąc. I po tym czasie można stwierdzić na czym stoimy. Myślę również, że przyszedł czas na pierwsze prognozy jak może kształtować się nadchodzący sezon na Korfu i w Grecji.

 

Dziś, czyli 15 kwietnia 2020 roku liczba osób, które zostały zarażone w Grecji koronawirusem wynosi około 2 200 osób, 102 osoby z tego powodu zmarły. Na Korfu wirusa stwierdzono u 4 osób. Porównując te liczby z innymi krajami Europy, sytuacja w Grecji jest bardzo dobra. Z tego wynika, że Grekom udaje się uniknąć włoskiego scenariusza.

W Grecji bardzo szybko została wprowadzona ostra kwarantanna. Z dnia na dzień Grecy pozamykali kawiarnie, restauracje, tawerny. Później zostały zamknięte sklepy odzieżowe, czy też kosmetyczne, czyli takie bez których można się na co dzień obejść. Wkrótce po tym został wprowadzony restrykcyjny zakaz wychodzenia bez powodu. Od dłuższego czasu wszystkie nasze wyjścia musimy zgłaszać za pomocą wysyłania smsa. Powodów jest tylko kilka, na przykład: wizyta u lekarza, apteka, niezbędne zakupy, sport. Przy sobie zawsze trzeba mieć potwierdzenie na przykład w postaci smsa zwrotnego oraz dowód osobisty. I to wcale nie jest zabawa. Wszędzie jest bardzo dużo policji, która wszystko kontroluje. Można dostać mandat, za to, że zakupy robi się nie w tym sklepie, który jest najbliżej naszego domu. Mi już nie udało się uniknąć mandatu za to, że nie miałam przy sobie dowodu osobistego. Najdroższy spacer mojego życia. Kosztował całe 150€ i nie ma przeproś. Wniosek o umorzenie – odrzucony.

Myślę, że to również dzięki temu sytuacja w Grecji jest naprawdę bardzo dobra. Grecy pokazują teraz swoją zupełnie inną twarz. Znacie ich pewnie jako wiecznie uśmiechniętych lekkoduchów, którzy prawo bardziej interpretują niż przestrzegają. W tym wypadku jest inaczej. Większość ludzi zwyczajnie się boi i zasady kwarantanny bierze naprawdę serio. I bardzo dobrze! Im bardziej będziemy się teraz pilnować, tym szybciej będzie lepiej.

 

My powoli przyzwyczailiśmy się do myśli, że nie możemy na sto procent przewidzieć co stanie się w sezonie letnim. Nic teraz nie jest pewne, z resztą jak na całym świecie. Jakieś dwa miesiące temu zakładałam, że już teraz będą odbywać się nasze pierwsze wycieczki. I zupełnym nonsensem wydawała mi się sytuacja, którą mamy teraz. Jednak w całym tym bałaganie, mamy już jakieś liczby, po miesiącu widzimy jak kształtuje się sytuacja i co się dzieje. Na chwilę obecną mówi się, że najpewniej ostra kwarantanna w Grecji trwać będzie do końca kwietnia. Szczególnie ma być pilnowana w okresie Wielkanocy, która  w Grecji zaczyna się w sobotę. Grecy obawiają się, że jeśli kwarantanna ściągnięta byłaby wcześniej, wtedy rodzinne spotkania i podróże, znacznie pogorszą sytuację. Dlatego dopiero po 27 kwietnia stopniowo kwarantanna będzie znikać, aż pewnie zupełnie po czasie zostanie ściągnięta.

Choć nie ma jeszcze oficjalnej informacji, na chwilę obecną wakacje w Grecji w maju będą raczej niemożliwe. Pod wielkim znakiem zapytania jest miesiąc czerwiec. Czas jeszcze pokaże, bo do czerwca mamy jeszcze półtora miesiąca, jednak czerwiec z pewnością nie będzie pracowitym miesiącem w Grecji. Coraz częściej powtarzaną informacją jest to, że turyści będą przylatywać do Grecji od lipca, aż do samego końca sezonu. To informacja, która pojawia się najczęściej i wydaje mi się, że na chwilę obecną jest ona najbardziej racjonalna.

W internecie, co jakiś czas pojawiają się informacje, że przyjazd do Grecji w tym roku będzie zupełnie niemożliwy. Z informacji które mamy, patrząc na statystyki i czytając greckie strony internetowe – te informacje są wyssane z palca. Zdajemy sobie sprawę, że to może nie być najlepszy sezon,  ale w żadnym wiarygodnym źródle nie ma informacji, że wyjazd w tym roku do Grecji będzie zupełnie niemożliwy. Grecja najprawdopodobniej będzie się otwierać dla turystów, ale w późniejszym terminie.

Maj pozostaje już raczej mało osiągalny. Czerwiec jest pod znakiem zapytania. Lipiec i dalsze miesiące to już terminy, kiedy będzie można przyjeżdżać. Być może nie wszyscy i być może dostosowując się do określonych zasad, ale jednak.

To jest moim zdaniem najbardziej racjonalna prognoza, o którą tak często teraz pytacie.

 

 

 

Wycieczki z Korfu do Albanii, a prawda. Książka „Błoto słodsze niż miód”… środa, 1 kwietnia 2020

 

Gdzieś na ulicach Sarandy, Albania

 

Gdyby nie kwarantanna, właśnie teraz pisałabym post na temat naszej podróży do Albanii. Pewnie zalałabym was informacjami, swoimi spostrzeżeniami i zdjęciami. Mieliśmy w planach dłuższy pobyt w Tiranie i głębsze poznanie Albanii. Nie teraz, to później. Życie. Przy najbliższej okazji jeszcze zrealizujemy tę podróż. A wszystko co zobaczymy, docenimy dziesięć razy bardziej.

 

Jeszcze kilka lat temu byłam chyba największym przeciwnikiem wycieczek z Korfu do Albanii, idąc za myślą, że jeśli ktoś przyjeżdża na wakacje na Korfu, to tę wyspę powinien przede wszystkim zwiedzać. Przed wprowadzeniem tej wycieczki do oferty wzbraniałam się rękami i nogami, a kiedy już miałam jechać do Albanii, to robiłam to z wielką niechęcią. Jak widać, często jest tak, że życie wie lepiej co jest dla nas lepsze. Stało się tak, że potrzeba żebym wpadała do Albanii co jakiś czas była coraz większa, a ja za każdym razem zaczynałam się interesować tym krajem więcej i więcej. I skończyło się na tym, że w najbliższym możliwym czasie jedziemy tam na jeszcze dłużej, poznać ten kraj znacznie lepiej.

Jest wiele rodzajów podróżowania. Jedni lecą na drugi koniec świata, żeby zobaczyć cuda natury, cywilizacji, to co najpiękniejsze. Inni jadą, żeby odpocząć. Inni by pobyć trochę ze sobą, odcinając się od świata. Moim zdaniem w podróżowaniu do Albanii chodzi o coś zupełnie innego. Kiedy jedziecie do Albanii, macie możliwość zrozumieć zupełnie inny świat, który przecież jest tak blisko nas, bo nadal w Europie. Możecie poznać zupełnie inną perspektywę, a dzięki temu poszerzyć swój horyzont. To jest według mnie – najcenniejsze.

Albania jest jednym z najbiedniejszych krajów Europy. Zmaga się z niesamowitą ilością problemów. W wielu miejscach ludzie żyją tam na skraju nędzy. To co jest jej przeogromnym atutem, to przepiękna natura. Ogromne połacie przyrody, które nie zniszczyła ani komercja, ani cywilizacja. Dopiero od całkiem niedawna kraj zaczyna otwierać się na turystykę  i Albania staje się coraz bardziej promowana.

Aż do lat 90-tych kraj obejmował najbardziej krwawy z reżimów komunizmu pod dyktaturą Envera Hoxhy, potwora który niczym mitologiczny Kronos pożerał swoje dzieci. Szaleniec, który odciął kraj od reszty świata, chcąc realizować utopię, że Albania będzie samowystarczalnym rajem. W rzeczywistości Albańczycy pozbawieni byli całkowicie swojej wolności. Musieli robić, mówić, myśleć dokładnie to, co nakazywała partia. Nawet najmniejsze odstępstwo od ideologii karane było latami więzienia, które można było porównać do obozów pracy. Mówimy tu o posiadaniu zakazanej książki, powiedzeniu czegoś złego na kraj, czy odmówieniu współpracy. W więzieniach torturowano, katowano najbardziej podłymi i bolesnymi sposobami. O tym właśnie pisze w swojej książce „Błoto słodsze niż miód” Małgorzata Rejmer. Książka jest fenomenalna. Przede wszystkim  dlatego, że otwiera oczy na zupełnie inny świat.

Małgorzata Rejmer w swoim reportażu o komunistycznej Albanii dopuszcza do głosu ludzi, którzy przeszli komunistyczną gehennę. Tę porównuje się często do reżimu nazistowskiego.  Różnica między nazistami polegała jednak na tym, że ich metody miały na celu wyniszczenie wrogów. W Albanii naród wyniszczał sam siebie.

Za każdym razem, kiedy płynęliśmy z Korfu do Albanii, miałam założenie żeby dowiedzieć się czegoś więcej, coś nowego zrozumieć. Na całe szczęście przy każdej wycieczce poznawałam coraz to nowych przewodników albańskich. Jak głęboka była propaganda komunistyczna obrazuje fakt, że większość albańskich przewodników, którzy oprowadzają po  regionie Sarandy, z którymi pracowałam, wypowiadała się pozytywnie o dyktaturze Hoxhy. To samo znajduje potwierdzenie w książce Rejmer, w której jest napisane, że wg badań OBWE z 2016 roku, aż 45% Albańczyków „(…) widzi w Enverze Hoxhy wybitnego polityka i dobrego gospodarza” (str. 17). Podczas jednej z naszych wycieczek wywołał się konflikt pomiędzy turystą z Wielkiej Brytanii, a albańską przewodniczką. Turysta zwrócił uwagę przewodniczce, że Hoxha jest uznawany za zbrodniarza i że nie może zrozumieć tego, że ta wypowiada się o nim raczej dobrze. Przewodniczka odpierała argumenty mówiąc, że sama żyła w komunistycznej Albanii i jej oraz jej rodzinie żyło się wtedy lepiej, bo Hoxha wprowadził w kraju porządek i pracę dla wszystkich. Przyznacie, że zrozumieć świat, to bardzo ciężkie zadanie.

Kraj bunkrów, które są żywym dowodem obsesji oddzielania się i chronienia przed abstrakcyjnym wrogiem. Kraj ludzi, których większość mieszka w najróżniejszych częściach świata. Kraj, który zmaga się z wieloma niepojętymi dla nas problemami. Jednocześnie dla mnie osobiście, kraj w którym zwyczajnie czuje się dobrze. Kraj ludzi serdecznych, którym dobrze patrzy z oczu i którzy żeby przeżyć, musieli mocno walczyć. Kraj przepięknej przyrody, przepysznej kawy i prostoty.

Jeśli w swoich planach macie podróż do Albanii, nawet krótki pobyt, koniecznie sięgnijcie po książkę Małgorzaty Rejmer, która wyjaśni wam wiele. Ta książka jest również idealna właśnie na teraz. Uświadamia, że nawet jeśli teraz w trudnych dniach kwarantanny jest nam ciężko, wciąż mamy wiele. Wciąż mamy domy, w których możemy bezpiecznie mieszkać. Wciąż chodzimy najedzeni i wciąż jest nam ciepło. Przede wszystkim, mentalnie – wciąż jesteśmy wolni.

Teraz jeszcze bardziej. Nie mogę opisać mojego pragnienia, żeby znów popłynąć statkiem i dopłynąć do lądu Albanii.

 

Błoto słodsze niż miód. Głosy komunistycznej Albanii, Małgorzata Rejmer, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec, 2018

 

TUTAJ! znajdziesz opis naszej wycieczki z Korfu do Albanii.

TU! przeczytasz o Albanii jeszcze więcej.

 

 

 

Jazda samochodem na Korfu… niedziela, 1 marca 2020

 

Zdjęcie autorstwa Angeliki Żelaznej

 

Jeśli ktoś chciałby sprawdzić, czy rzeczywiście jest dobrym kierowcą – powinien wpaść na Korfu. I wypróbować swoich sił na tutejszych drogach.

Jazda samochodem na Korfu, to jest dramat. Wszystko w domu, w którym teraz mieszkamy jest dla mnie idealne, oprócz drogi dojazdowej. Żeby dojechać do naszego domu, trzeba przejechać przez wąskie uliczki niewielkiej, starej wioski. Kiedy wyjeżdżam z domu, nigdy nie wiem, co mnie spotka. Zazwyczaj zawsze czeka mnie jakaś drogowa przygoda.

Strategiczna ulica jest przy szkole podstawowej. Teoretycznie jest to typowa droga o ruchu dwukierunkowym. Jednak zawsze po  jednej stronie zaparkowany jest ciąg aut. Więc w praktyce mieści się jedno i pół auta… I najciekawiej jest, kiedy rodzice przyjeżdżają po swoje dzieciaki. Przy bramie szkolnej co chwilę zatrzymuje się samochód, by odebrać pociechę, która skończyła lekcje. Pociechy mają to do siebie,  że nigdy nie są na czas, wiec rodzice tak stoją i stoją. Około 13.45 robi się gigantyczny korek, od samego początku do końca tej ulicy. Ludzie trąbią. Wychodzą z samochodów. Kilka razy widziałam, że już prawie dochodziło do pobicia. Podnosi się ciśnienie, więc przynajmniej nie trzeba pić kawy. Następnie jak już cała uliczka się odkorkuje, trzeba mijać się na tzw. żyletkę. Mimo tego, że na Korfu prowadzę samochód już siódmy rok, ciągle od razu robię się cała blada, kiedy widzę jak ktoś przejeżdża obok mnie dosłownie ocierając się o lusterko. Na tej trasie dodatkowymi atrakcjami są wybiegające po lekcjach na ulicę dzieciaki. Część z nich jeździ na rowerach i czasem przychodzi im do głowy, żeby wypróbować jeździć tylko na tylnym kole. Do tego co chwilę podkłada się pod koła raz to bezpański pies, a innym razem kot. I tak jest codziennie od poniedziałku, do piątku około 13.45. Choć poza tą konkretną godziną, atrakcji też jest sporo…

 

*

 

Kiedy pierwszy raz jechałam samochodem na Korfu, nie byłam w stanie uwierzyć, że tu naprawdę jeździ się samochodami. Ale takie są wyspiarskie realia. Wiele dróg biegnie przez wąskie zabudowania starych wiosek. Czasami mocno pod górę, czasem w dół. Lokalsi potrafią przy tym jeździć jak szaleni. A na samych drogach czekają kolejne utrudnienia w postaci dziur.

Jest więc często bardzo wąsko. W wielu miejscach wydaje się to aż niemożliwe, że tędy przejeżdżają samochody. Ulice są pokręcone. Ludzie często jeżdżą jakby droga należała tylko do nich.  Można być w niezłym szoku, kiedy pierwszy raz jedzie się samochodem na Korfu.

Tak wyglądają realia.

Nie można się jednak zniechęcać. Jeżdżenie po Korfu autem, to jeden z najczęstszych sposobów na zwiedzanie wyspy. Jeśli decydujecie się jeździć na Korfu samochodem, powinniście mieć zwyczajnie świadomość, że warunki są trudne i koniecznie zachowajcie maksymalną ostrożność. W tym poście kilka rad, które mam nadzieję ułatwią wam jazdę na Korfu samochodem.

Oto one…

 

WIĘKSZY MA ZAWSZE PIERWSZEŃSTWO

Może nie brzmieć poważnie, ale ja to pisze zupełnie serio. Wiem to z perspektywy pilota wycieczek, który siedzi w dużym autobusie na pierwszym siedzeniu i widzi co dzieje się na trasie. Często jest tak, że jadąc autobusem nie jesteśmy w stanie wycofać pojazdu. I jedynym wyjściem z sytuacji, jest wycofanie o wiele mniejszego samochodu osobowego. Tak jest szybciej i łatwiej. Zazwyczaj kierowca autobusu widzi dobrze jak wycofać, czy też gdzie może zjechać  małe auto i to pokazuje. Najlepiej zaufać i robić tak jak sugeruje kierowca. Obojętnie co mówią znaki, większy ma tu pierwszeństwo!

 

ZNAKI DROGOWE TO TYLKO SUGESTIA

Teraz znów pewnie się śmiejecie, a ja znów piszę na poważnie. Najlepiej widać to prowadząc samochód w samym mieście Korfu. Znaki są taką jakby sugestią. A jeżdżąc po mieście przede wszystkim trzeba reagować na to, co się dzieje. Sprawdzać i przewidywać reakcję innych kierowców, przewidywać co może się wydarzyć  i dostosowywać swoje działania na gorąco do sytuacji. W wielu miejscach miasta Korfu, co prawda jest sygnalizacja świetlna, ale jest wyłączona. Dlaczego? Znacznie sprawniej jeździ się po mieście, kiedy światła jednak nie działają…

 

KLAKSON

Klaksony na Korfu najczęściej używane są po to, żeby kogoś pozdrowić. A pozdrawia się na każdym kroku, więc kiedy na Korfu słyszycie klakson, wcale nie oznacza to niebezpieczeństwa. Po prostu tutaj ciągle ktoś kogoś spotyka. Krótkie bipnięcie, oznacza sympatyczne „cześć!”. Klaksony przydają się również bardzo, kiedy wjeżdża się w wąskie uliczki i kiedy wchodząc w zakręt nie widać, czy ktoś z drugiej strony nadjedzie. Wtedy warto użyć klaksonu, żeby zakomunikować że jedziemy. Nie ma innego sposobu na danie znaku, że nadjeżdżamy.

 

KIEDY JUŻ WPAKUJECIE SIĘ W KŁOPOTY

Kilka razy mi się to już zdarzyło. Wjechałam w tak wąska ulicę, że nie mogłam wycofać. Było tak mało miejsca, że nie mogłam nakręcić, albo  wyjechać. Co prawda głupio będzie to  wyglądać u faceta, ale ja nie mam z tym oporów. Zazwyczaj wtedy wychodzę z samochodu. Znajduje pierwszego lepszego przystojniaka, oddaje mu kluczyki i proszę o wyciągnięcie mnie z tarapatów. Działa! Myślę, że to również między innymi dzięki temu  moje auto jest jeszcze w całości!

 

TU! przeczytasz o Pony, czyli najlepszym greckim samochodzie

TU! przeczytasz o tym jak wg Greków naprawić auto

TUTAJ! przeczytasz o greckiej interpretacji przepisów ruchu drogowego

TU! zobaczysz stare greckie auta

 

Niżej zdjęcia różnych sytuacji na drogach Korfu, które zostały udostępnione przez ich autorów na moim Facebooku.

Dajcie koniecznie znać w komentarzu, czy jeździliście na Korfu? Jakie są wasze doświadczenia? Może uzupełnicie ten post swoimi poradami?

 

Zdjęcie autorstwa Konrada Matulańca

 

 

Zdjęcia autorstwa Katarzyny Popiel i opis – koniecznie przeczytajcie!!!

 

W drodze do kanału D’Amour  (możliwe, że to było w miejscowości Αχαράβη albo Ρόδα) w jednej z głównych uliczek przelotowych (które swoją szerokością by na ten status nie wskazywały) nagle stanęły wszystkie auta. Co się okazało? Samochód ciężarowy nie mógł się zmieścić z jadącym z na przeciwka samochodem osobowym. Wywiązała się dyskusja między kierowcami tychże pojazdów jak i wszystkimi innymi kierowcami oraz pieszymi na temat pierwszeństwa przejazdu. I nagle hyc, kierowca osobówki w mgnieniu oka znalazł się na dachu swojego samochodu. Dodam, że wyszedł przez okno, bo nie było tyle miejsca aby otworzyć drzwi. Teraz dopiero oboje kierowcy byli w komfortowej sytuacji aby na dobre kontynuować dyskusję.  I co? W momencie gdy normalnie w Polsce weszły by w grę już jakieś rękoczyny oni jak najlepsi przyjaciele obściskali się i w ewidentnie szczerej sympatii wrócili do jazdy. Kochamy Greków!

 

 

Zdjęcia autorstwa Bartłomieja Brzezińskiego

 

 

Zdjęcia autorstwa Kamili Baryła 

 

 

Zdjęcie autorstwa Katarzyny Barlik

 

 

 

Loty na paralotni Korfu… piątek, 14 lutego 2020

 

Już jest gotowy! To nasz nowy filmik, który już w najbliższych tygodniach będzie reklamował loty Janiego na paralotni. Zobaczcie sami, jak wyglądają!

Więcej informacji, niebawem na naszej stronie. Tymczasem, jeśli już teraz chcecie dowiedzieć się więcej lub zarezerwować taki lot, piszcie na nasz adres: kontakt@salatkapogrecku.pl

 

 

 

 

 

 

Mój styczeń… środa, 5 lutego 2020

 

Grecja w styczniowym wydaniu…

 

Po tym co działo się w styczniu, z nieopisaną przyjemnością rozpakowałam walizkę, schowałam ją na samo dno szafy i w głębi siebie pomyślałam, że przez najbliższych kilka chwil nigdzie się nie wybieram. Z przyjemnością zakrywam się pod ciepłym kocem i z herbatą w rękach piszę, czytam, pracuję.

Mój styczeń wypełniło dużo wyjazdów, trochę podróży, które uwielbiam. Jednak zmęczenie jest tu niewątpliwie drugą stroną medalu. Tak zwyczajnie, poczułam zmęczenie i potrzebę bycia przez pewien czas w jednym miejscu.

 

*

 

Pierwszy tydzień stycznia spędziliśmy w sałatkowym domu, gdzie nie było nas na dłużej przez prawie rok. Z sentymentem wracam teraz do tego samego pokoju, w którym rozpoczęła się moja grecka przygoda. Do całego domu, w którym tak wiele się dla mnie zaczęło. Czułam się jakbym wchodziła do tych samych pomieszczeń, ale jako zupełnie inna osoba…

Korzystając z tego, że byliśmy w Grecji północnej, na jeden dzień pojechaliśmy do Salonik. Miasto, w którym co prawda nie odnajdziecie zabytków na skalę Akropolu, ale które można pokochać za niezwykłą atmosferę, wspaniałą kuchnię oraz elegancję. Ja Saloniki uwielbiam! Nasz filmik o tym mieście, możecie zobaczyć TUTAJ!

 

Biała Wieża – symbol Salonik

Promenada w Salonikach ze słynnymi “parasolkami”

BOUGHATSA (więcej TU!), czyli śniadanie typowe dla Grecji północnej

 

Jeszcze przed powrotem na Korfu, jak za starych, dawnych czasów, razem z Fetą i Pomidorem oraz Janim, wybraliśmy się do tawerny, do której zawsze chodzimy, kiedy trzeba coś uczcić. Co prawda teraz nie było żadnego powodu, ale czy do cieszenia się życiem trzeba mieć racjonalny  powód? Przyznacie, że już od samego patrzenia na te zdjęcia, człowiek robi się głodny.

 

Idealna sałatka po grecku – przepis znajdziesz TU!

Chipsy z cukini – przepis jest TU!

 

Wróciliśmy na Korfu. Jak po każdym przyjeździe zrobiłam wielkie pranie. I po prawie miesięcznej nieobecności, miałam ochotę zwyczajnie pobyć na Korfu, w domu. Za mną kolejne lekcje jazdy konno. Tylko czekam, kiedy znów będzie niedziela, żeby znów móc trochę pojeździć.

 

 

Na tych zdjęciach możecie zobaczyć miasto Korfu w odsłonie, której pewnie je nie znacie – kiedy zimą na wyspie nie ma żadnych turystów.

 

Miasto Korfu zimą

 

Jednak wydarzeniem, które przyćmiło wszystko inne, było pojawienie się na świecie nowego członka rodziny. W styczniu moja szwagierka Olivka urodziła pięknego, zdrowego chłopca. Cała Sałatka przeżywa  teraz prawdziwą rewolucję. Temat – na zupełnie oddzielny post, który będzie na blogu już w lutym, więc jeszcze w tej chwili trzymam język za zębami…

Zdradzę tylko, że na tę okazję wylecieliśmy na kilka dni z Korfu prosto do Aten. Przy okazji wizyty u Olivki, razem z dziewczynami które prowadzą blogi na temat Grecji zorganizowałyśmy wspólne spotkanie. Zobaczcie! Czy może rozpoznajecie te dziewczyny?

 

Spotkanie autorek blogów o Grecji! W środku Ania, po prawej Konstancja, u góry po prawej Asia, u góry po lewej Żaneta. Po lewej stronie, ja 😀

Widok na Ateny

Ateny, okolice Monastiraki

 

No i jestem! Ufff… Znów na Korfu! Trochę podziębiona tymi wszystkimi wypadami, ostatniego dnia stycznia obchodziłam moje 35 urodziny. Ta fotka zrobiona następnego dnia, kiedy odzyskałam już siły. To jestem ja. Lat 35. Szczęśliwa z tego kim jestem i z tego co mam.

 

 

A tymczasem na Korfu, pojawiły się pierwsze truskawki…

 

Jak Wam minął styczeń?

Co ciekawego przeżyliście? Gdzie byliście? Co obejrzeliście lub przeczytaliście???

 

 

 

Muzeum Archeologiczne – Przewodnik po KORFU, cz. 31… środa, 29 stycznia 2020

 

 

To jest naprawdę wielka radość dla wszystkich, którzy interesują się starożytnością. Po siedmiu latach generalnego remontu, zostało ponownie otwarte Muzeum Archeologiczne na Korfu.  I jest naprawdę rewelacyjne!

Najcenniejsze pozostałości starożytnej architektury Korfu, znajdują się na terenie tzw. paliapoli (starożytne miasto), które jest na terenie parku Mon Repo oraz Kanoni. Jednak takie przedmioty jak rzeźby, biżuteria, ceramika czy też przedmioty codziennego użytku, przez siedem lat nie były udostępnione do oglądania. Teraz, po siedmiu latach,  znajdują się w nowoczesnym, odnowionym budynku Muzeum Archeologicznego, pod należytą opieką.

Muzeum Archeologiczne jest w mieście Korfu, w regionie Garitsa, który znajduje się w drodze do Kanoni. Połączenie zwiedzania muzeum razem ze spacerem po parku Mon Repo, gdzie znajdują się ruiny starożytnych budowli, jest świetnym pomysłem dla osób, które interesują się starożytnością.

 

 

Budynek muzeum ma dwa piętra. Na pierwszym piętrze znajdują się artefakty, które pochodzą z najróżniejszych części wyspy, od czasów prehistorycznych, aż do czasów rzymskich. Są to najczęściej dobrze zachowane fragmenty ceramiki, biżuteria, czy też elementy architektury.

To co dla starożytności Korfu najcenniejsze, znajduje się na pierwszym piętrze. W jednej z sal bocznych, jest przepiękna rzeźba przedstawiające scenę z obchodów święta Dionizosa. Scena jest częścią frontonu starożytnej świątyni ( z około 500 r. p.n.e.) Przedstawia najpewniej  Dionizosa, który leży w łóżku z nagim młodzieńcem. Rzeźba jest świetnie zachowana i kiedy podejdzie się bliżej, rzeczywiście robi wrażenie.

 

Przedstawienie najprawdopodobniej Dionizosa (około 500 r. p.n.e.)

 

Najważniejszy obiekt muzeum, znajduje się w samym środku największej sali.  Jest to fronton świątyni Artemidy (590 – 570 p.n.e.) i znajdujące się w jego środku płaskorzeźby, które są uznawane za jedne z najpiękniejszych rzeźb archaicznych. Środkową część frontonu wypełnia postać Gorgony. Wg greckiej mitologii, Perseusz odcina Gorgonie głowę. Z jej krwi rodzą się dwaj synowie: Pegaz oraz Chrysaor. Oryginalnie postacie obu synów znajdowały się po obu stronach Gorgony. Do dziś przetrwała jedynie postać Chrysaora. Obok, po obu stronach, znajdują się przedstawienia dwóch hybrydycznych bestii o głowach lwów i ciałach panter. W najwęższych częściach frontonu pozostały niewielkie postacie. Te zachowane, przedstawiają najpewniej postać Matki Ziemi czyli Gai, przebijanej włócznią.  W drugiej części frontonu przedstawiona jest scena walki Tytanów.

 

Fronton świątyni Artemidy (590 – 570 p.n.e.)

Gorgona (zbliżenie frontonu)

 

Z całej kompozycji,  najbardziej rzuca się w oczy głowa Gorgony, środkowej części frontonu. Dziś Gorgona z przerażającymi oczami i wężami oplatającymi głowę, stanowi symbol starożytności Korfu. Aż trudno uwierzyć, że ta rzeźba ma już ponad 2 500 lat…

 

O pozostałych muzeach w mieście Korfu, przeczytasz TU!

O historii wyspy Korfu, przeczytasz TUTAJ!

Filmik o najważniejszych zabytkach miasta Korfu, zobaczysz TU!

 

 

Do napisania tekstu korzystałam z przewodnika:

Korfu. Achillion. Historia, zabytki, muzea, wycieczki po wyspie, S. Antonakos, wyd. Editions S. Toumbis, ss. 50 – 53.

 

 

JESIEŃ NA KORFU – filmik… piątek, 13 grudnia 2019

 

Jak na Korfu wygląda jesień? Jaka jest wtedy pogoda? Jak jesienią wygląda miasto Korfu? Co takiego robię, kiedy zakończy się już turystyczny sezon na Korfu? O tym wszystkim w tym filmiku…

 

 

Przewodnik po mieście Korfu jest TU!

TUTAJ! znajdziesz filmik o rejsach w Paleokastritsa.

A TU! jest nasz filmik z zamku Angelocastro.

 

 

 

Pierwsza jesień na Korfu. I pojawił się pierwszy problem… niedziela, 8 grudnia 2019

 

Mój wróg numer jeden…

 

Powoli mija moja pierwsza jesień na Korfu, która niepostrzeżenie przechodzi już w zimę. Na Korfu mieszka mi się genialnie i wciąż, nadal, niezmiennie, czuję się tutaj jak ryba w wodzie. Wiedziałam jednak, że nie wprowadzam się do raju. Prędzej czy później, pojawią się rzeczy, które będą mi przeszkadzać. Jeśliby przeanalizować grecką i wyspiarską rzeczywistość, mogłabym spisać ich całą listę. Byłaby tak długa, że powinnam ją zapisać na papierze toaletowym, który chwilę później powinien znaleźć się tam gdzie jego miejsce, czyli w ściekach. Bo właśnie tam jest miejsce dla wszelakiego typu narzekań.

A propos TU! przeczytacie o tym, dlaczego papieru toaletowego nie wrzuca się w Grecji do klozetu.

Moim zdaniem narzekać można tylko na rzeczy, które chwile później chce się zmienić. A jeśli czegoś zmienić nie można, trzeba to zaakceptować. Pewnie zastanawiacie się, co takiego mnie na Korfu denerwuje? Za żadne skarby nie zgadniecie. Wcale nie chodzi o stan dróg, jak prowadzą tu swoje auta kierowcy, że jest za dużo bezdomnych zwierząt, czy że szwankuje organizacja. Ja osobiście, wszystko to jestem w stanie zaakceptować. Serio. Aż tak bardzo mi to nie przeszkadza.

A denerwuje mnie piekielnie… Wściekam się już na sam widok… PLASTIKOWEJ BUTELKI! Jest tak z dwóch powodów…

Nie jest tajemnicą, że mieszkańcy Korfu często nie radzą sobie z wywozem śmieci. W Polsce problem segregacji śmieci jest super rozwiązany. I za każdym razem, kiedy jestem w Polsce naprawdę doceniam fakt, że mam taką szczególnie fajną możliwość wywalić plastikową butelkę do odpowiedniego kosza, gdzie moja plastikowa butelka znajdzie się w jednym pojemniku z jej licznymi koleżankami. Na Korfu – aż takich luksusów nie mamy. Plastikowe butelki wywala się do niebieskich pojemników, gdzie są najróżniejsze  inne odpady nadające się do recyklingu. Bóg jeden raczy wiedzieć, czy moja plastikowa butelka, którą tam wrzucam, rzeczywiście będzie miała później zapewnioną odpowiednią opiekę. Realistyczne podejście do świata, podpowiada mi, że niestety ale nie. Nic z tych rzeczy.  Trochę się naszukałam, ale ostatecznie nie znalazłam na wyspie żadnego pojemnika, do którego można wrzucać jedynie plastikowe butelki. Co prawda teoretycznie jest jeden. Przy dużym markecie popularnej w Grecji sieci AB. Ten jednak zawsze, ale to zawsze jest niestety pełny. Logiczne. Jeden taki pojemnik na 35-cio tysięczne miasto Korfu. Kropla w oceanie potrzeb.

Ostatecznie, wiem, że to nie jest koniec świata. I plastikowe odpady wrzucamy do niebieskich pojemników na śmieci, które nadają się do recyklingu. Jednak problem z plastikowymi butelkami, jest znacznie większy niż jedynie ich recykling. Woda, którą pijemy z plastikowych butelek, przechodzi tym właśnie plastikiem.

Jakiś czas temu, moja siostra podesłała mi link do filmiku Kasi Bosackiej o plastiku, z jej kanału na You Tube. Uważam, że każda osoba, której nie jest obojętne jej zdrowie, powinna teraz kliknąć w ten filmik i posłuchać co Kasia Bosacka ma do powiedzenia w temacie:

 

 

No i właśnie… Tu pojawia się dla mnie największy problem… Czy mieszkając na Korfu, jestem skazana na picie tego cholernego plastiku? Woda z kranu na Korfu nie nadaje się do picia. Nie tyle, że w wielu miejscach jest słona, co ma w sobie trujące dla człowieka składniki. Wiele osób nie gotuje nawet w wodzie kranowej ziemniaków, czy też ryżu. Nie pije się jej, nie można robić ani kawy, ani herbaty. Nie wskazane jest nawet gotowanie na  niej zup. Nie nadaje się do picia również po przegotowaniu. Służy jedynie właściwie do mycia.  Picie wody kranowej, co jest standardem w Grecji kontynentalnej, więc odpada. Nasze mieszkanie wynajmujemy, więc nie chcemy zakładać drogich i nie wiem na ile skutecznych filtrów. Co pozostaje??? Jani wpadł na pomysł, żeby poszukać jakiegoś źródła i od czasu do czasu, pobierać stamtąd wodę. Pomysł dobry, ale gdzie mielibyśmy trzymać tę wodę? Drewnianych beczek nie mamy, więc znów zostają butelki plastikowe. I tu koło się zamyka. Na chwilę obecną jestem skazana na picie razem z wodą plastiku…

Żaden inny pomysł nie wpada mi do głowy. Ale mam mądrych Czytelników. Czy macie może jakiś pomysł??? Jakieś rozwiązanie??? Skąd na Korfu możemy brać wodę do picia, jeśli nie z plastikowych butelek?

 

TU! możecie przeczytać wszystko o “mati”, czyli o tym dlaczego Greków boli głowa…