Są w życiu pewne stałości. Rejsy w Paleokastritsy, sternicy i święto sardynki… środa, 22 kwietnia, 2020

 

No i w drogę! Szczęśliwie płyniemy w rejs…

 

Na całej Korfu mówi się, że Paleokastritsa to jest zupełnie inny świat. Tak między nami – nie tylko z powodu rajskich widoków, chociaż przez to również. Ale przede wszystkim, dlatego że w tej niewielkiej wiosce, panuje bardzo specyficzny klimat pracy. Paleokastritsa, to jedna z najpiękniejszych wiosek na Korfu, znajduje się w północno – zachodniej części wyspy. Jest tam tak pięknie, że kiedy jedzie się tam pierwszy raz, dosłownie nogi się pod człowiekiem uginają. Atrakcją numer jeden w tej wiosce, są słynne rejsy po wybrzeżu i okolicznych grotach.  Żeby wziąć udział w tych rejsach, czy też by wypłynąć do Rajskiej Plaży, do Paleokastritsy zjeżdżają się ludzie z każdej części świata.

Dla większości osób, które pracują w turystyce, na hasło „Paleokastritsa” ciśnienie od razu się podnosi. W Paleokastritsy zawsze wszyscy się kłócą. Kiedy jest szczyt sezonu to nie bata, że przyjedzie się z grupą i wszystko pójdzie gładko. W starciu ze sternikami, zawsze trzeba się postawić, przekrzyczeć, nie da się uniknąć kłótni. Jeden sternik strajkuje. Drugi chce płynąć jako pierwszy. Trzeci popłynie tu, ale już nie tam. Czwarty ma teraz przerwę  i w tej chwili musi koniecznie wypić kawę. Biorąc pod uwagę ilość turystów, gdzie każdy jest przedstawicielem innej mentalności, kultury i mówi w innym języku – zawsze panuje tam turystyczna Sodoma i Gomora.

TU! zobaczysz filmik o rejsach w Paleokastritrsa.

TUTAJ! przeczytasz więcej o Rajskiej Plaży na Korfu.

 

*

 

Było to albo pod koniec ubiegłego sezonu, albo jakoś dwa lata temu. Powoli kończyło się już gorące, greckie lato. I nagle lunął deszcz. Raz silniej, raz lżej padało na Korfu przez kilka dni prawie bez przerwy na słońce. Tak czasem dzieje się na wyspie i jest to oznaka, że zbliża się jesień. Podczas jednego z tych dni jechaliśmy z grupą na wycieczkę. Pamiętam, że kiedy już wjeżdżaliśmy do Paleokastritsa pomyślałam, że co prawda z rejsu to raczej będą nici, ale przynajmniej dziś będzie spokojnie. W spokoju wypiję kawę i choć raz w życiu miło z chłopakami sobie pogadamy.

Kiedy sezon trwa w pełni, dla każdego nawet dzień, dwa przerwy w pracy stanowią zwyczajnie stres. W trakcie dość krótkiego sezonu, każdy dzień który minął, już przecież nie wróci. Mnie osobiście stresuje to zawsze, kiedy dzieje się coś, co uniemożliwia mi plany związane z pracą. Kiedy więc już wjeżdżaliśmy do Paleokastritsy byłam przekonana, że sternicy będą w stresie.

Chwila czasu wolnego, więc siadam obok grupy sterników i zamawiam kawę. Rzeczywiście, dziś co prawda ulewy nie ma, ale są bardzo wysokie fale. Morze jest wściekłe. Nikt nigdzie nie popłynie. Niewielkie molo bezwładnie buja się na wysokich falach. Dwóch sterników, którzy siedzą obok mnie ubrani w jesienne swetry, grają w tawli. Jeden wali kostkami o tablicę, mocniej od drugiego. Trochę tak jakby ta gra polegała na tym, kto uderzy kostkami mocniej. Obydwaj klną przy tym jak szewcy! Cała uwaga i wszystkie zmysły, skoncentrowane na grze. Siedzę i się uśmiecham. Do mojego stolika dosiada się trzeci sternik. Rozchodzone buty wysuwają mu się ze stóp, rozczochrane włosy, kurtka wyjęta jak psu z gardła. Siada i od razu się śmieje. Zastanawiam się, co mu tak wesoło. Niby piję ciepłą herbatę, ale ja czuje zapach Metaxy.

-Jorgo!

-No co… Wolne dziś! Herbatki nie można się napić? Chcesz, to ci też naleje! Ta najlepsza, zobacz, z pięcioma gwiazdkami.

-Daj mi spokój! Ja nie mogę…

-Oj, tam nie mogę, nie mogę… – siedzi, pije, śmieje się i patrzy w morze, a ja czuje, że chyba nikomu dziś nie w głowie już praca. Próbuje nieco zmienić temat, więc pytam, bo to akurat pierwsze co mi na myśl wpada:

-A wiesz, że dziś w Ipssos jest święto sardynek? Jak skończymy wcześniej, to jadę zobaczyć, spróbować… Ciekawe jak będzie?

-Taaak! To może ja też pojadę! Spiro! – woła do przechodzącego obok kolejnego sternika. Swoją drogą to ciekawe, że mają dzień wolny, a widzę, że wszyscy na stanowiskach pracy. Podchodzi Spiro. Idzie z paczką chipsów i beztrosko sobie je podjada. – Spiro, słyszałeś że dziś w Ipssos jest święto sardynek? Może podjedziemy?

-Ach, tak… No, a w jakiej cenie będą te sardynki? – pyta Spiro.

-Ja nie wiem, ale jak święto, no to chyba będą za darmo! – mówi Jorgo.

Jeden ze sterników, co gra z drugim w tawli, woła:

-Jakie za darmo! Nic za darmo nie masz! Na pewno trzeba płacić!

-Ale jak święto, to święto! Za darmo powinni dawać te sardynki, no bo to święto!– krzyczy Spiro jedząc chipsy.

-Wiesz coś o tym? – dopytuje Jorgo i patrzy mi głęboko w oczy. Zanim jeszcze zdążyłam otworzyć usta, jedne ze sterników, ten co gra w tawli, woła:

-A jak jest festiwal piwa Sipro, ten w Arillas, to piwo dostajesz za darmo? Jakby było za darmo, to przecież by zbankrutowali!

 

TU! przeczytasz o festiwalu piwa w Arillas.

 

-Ale piwo, to piwo. A sardynka, to sardynka! Ja nie jadę nigdzie, jak nie ma za darmo.

Nie minęło dziesięć minut, a zebrało się ich grubo ponad dziesięciu. Skąd ich tam tylu, sama nie wiem. Tych dwóch co grało w tawli, to nawet o tawli już zapomnieli i jeden krzyczy przez drugiego: że te sardynki to powinny być za darmo, bo jak nie to jest głupota, drugi że trzeba płacić, a jeszcze inny, że one to na pewno będą nawet droższe i to ze dwa razy.

-Co, ale to jest już nonsens! Poczekaj, czekaj… To ja mam jechać z Liapades do Ipssos, wydawać na benzynę, płacić piwo, które będę sobie chciał kupić i jeszcze mam płacić za sardynki??? To jaki jest cel tego święta? My mamy świętować, czy rybakom trzeba dać więcej zarobić?

-No… Co ja mam ci powiedzieć? Tak to w tym Ipssos działa. Z tego co słyszałem za sardynki na święto sardynek w Ipssos, trzeba będzie płacić!

-To ja zrobię tak! Ja na  jutro uchwalam święto sternika, tutaj w Paleokastritsy i  niech przyjadą wszyscy i rejs po grotach będzie kosztować nie dziesięć euro, a dwadzieścia! No bo jak święto sternika, to święto! Więc będzie to polegać na tym, że tego dnia będziemy zarabiać podwójnie!

-Co ty opowiadasz! Spiro! Zidiociałeś! Słońce ci mózg chyba przypaliło!

-Co? Ja… Nie mów tak do mnie! Tak do mnie nie mów! Chcesz, żebym  ci przywalił?

I się zaczyna… Jeden krzyczy przez drugiego. Wyzwiska i przekleństwa. Zebrali się już wszyscy i jest wielka dyskusja: czy sardynka podczas święta sardynki w Ipssos ma być za darmo, po normalnej cenie, czy ma kosztować podwójnie…

Na szczęście widzę, że wraca moja grupa. Podnoszę się z krzesła, ale nawet nikt nie widzi, że wstaje. Więc mówię właściwie sama do siebie:

-Do widzenia, do jutra! To ja panom dziękuję!

Idę do autobusu, a raczej już się ewakuuję.

Po co ja  o tym w ogóle mówiłam? O tym święcie. Ipssos i sardynkach… Nawet jak mają wolne, kłócą się jak zawsze! A może to i dobrze, że są w tym życiu jakieś stałości?

 

Kiedy jest szczyt sezonu, kolejka na na rejs po grotach potrafi być taka…

…albo nawet taka!

 

 

Czego nauczyłam się pracując z Grekami?… czwartek, 19 styczeń 2017

Podczas naszej wycieczki WIDOKI KORFU

Podczas naszej wycieczki WIDOKI KORFU

 

Przede mną już czwarty sezon pracy na Korfu. Trzy poprzednie były dla mnie sporą lekcją życia. Pamiętam, jak jeszcze chwilę przed ruszeniem naszej firmy z wycieczkami po Korfu w głowie miałam pełno przeświadczeń i stereotypów, które zostały całkowicie zweryfikowane w praktyce.

W moim przypadku nie sprawdziły się ani moje przeświadczenia, ani krążące stereotypy. Jak pracuje mi się z Grekami i jak dzięki tej pracy moje podejście zmieniło się na lepsze –  o tym za chwilę. Na początku jednak coś wyraźnie podkreślę…

Doskonale wiem, że wszyscy są bardzo różni i nie sposób włożyć  wszystkich do jednego worka. Zaznaczam tutaj, że opisuje mój, bardzo osobisty przypadek  i  ludzi, których sama wybrałam do współpracy. Jak pracują ogólnie rzecz biorąc wszyscy Grecy?  Z pewnością różnie. Mnie natomiast przyszło współpracować z ludźmi, którzy są najlepsi w tym co robią.

Czego więc nauczyłam się współpracując  z Grekami?

SKUP SIĘ NA TYM CO ROBISZ TERAZ!

Szczególnie na samym początku, moja praca naprawdę mnie stresowała. Często było tak, że zamartwiałam się tym co będzie jutro, pojutrze, za tydzień. To co było w tym najgorsze, to fakt, że traciłam przez to cenną do pracy energię. Grecy mają zupełnie inne nastawienie. Nie muszą czytać żadnych psychologicznych poradników, żeby wiedzieć i rzeczywiście być skupionym na chwili obecnej! Zawsze, kiedy podczas wycieczki mówiłam mojemu greckiemu kierowcy, że stresuje mnie coś co ma się stać jutro, reakcja zawsze była mniej więcej taka sama: „No ale przecież dziś wszystko jest ok! Ciesz się tym, co jest dzisiaj! Ten dzień się nie powtórzy. A jutro najpewniej zadba o siebie samo!”. Większość rzeczy działa w Grecji w jednym wielkim chaosie, w którym Grecy odnajdują się znakomicie. Wiedzą, że nie ma co zbytnio planować, bo życie nie ma w zwyczaju podążać za wyznaczonym planem. Więc podczas pracy, najmocniej jak jest to tylko możliwe trzeba skupiać się na tym co jest teraz!

ODDZIEL PRACĘ OD RELAKSU

Grecy mają fantastyczną umiejętność rozdzielania pracy i czasu wolnego. Kiedy Grek pracuje, to nie istnieje dla niego wtedy nic poza wykonywaną w danej chwili pracą. Grecy pracują zazwyczaj  intensywnie i przez to krócej. Kiedy się pracuje, robi się to na 100%. Natomiast podczas odpoczynku, jest relaks na całego i nic związanego z pracą wtedy  nie istnieje. Praca to praca, a odpoczynek to odpoczynek i tych dwóch rzeczy nie wolno mieszać. Już przyzwyczaiłam się do tego, że kiedy podczas wycieczki mamy przerwę na obiad, to kiedy dzwoni mój telefon, zazwyczaj znajdzie się ktoś kto wyrwie mi go z ręki, żebym mogła spokojnie zjeść. Przyznam, że jest to przeurocze!

ZAWSZE MUSISZ MIEĆ  CZAS DLA SIEBIE

Nawet jeśli jest szczyt sezonu,  wielu Greków dba o to, żeby mieć taki „święty” skrawek czasu dla siebie. Wolny dzień. Popołudnie spędzone na plaży. Zarwana noc w tawernie. Jest to świetne, bo przywraca trzeźwość umysłu i świadomość, że człowiek nie żyje jedynie pracą.

PRACA JEST BARDZO WAŻNA. PIENIĄDZE RÓWNIEŻ. ALE JEST SZEREG RZECZY ZNACZNIE WAŻNIEJSZYCH…

To moja  ulubiona i według mnie najważniejsza cecha Greków, z którymi pracuję. Praca i pieniądze są w życiu szalenie ważne. Ale jest szereg rzeczy, które są znacznie ważniejsze. Czas dla drugiej połówki. Czas dla rodziny i przyjaciół. Czas na spokojne zjedzenie obiadu. Na poleżenie na plaży. To jest naprawdę piękne. Rzadko kto w Grecji goni za pozycją czy też  zerami na koncie. Autentycznie. To co najpiękniejsze w Grekach i ich sposobie pracowania,  to to że na pierwszym miejscu stawiają siebie i swoją rodzinę oraz proste, codzienne życiowe przyjemności. I to jest moim zdaniem bardzo zdrowe podejście.

WYWAL EMOCJE I JEŚLI JEST PROBLEM WYKRZYCZ TO WPROST!

Grecy są niezwykle emocjonalni. Kiedy dochodzi do spięć, nikt nie owija w bawełnę, a wywala kawę na ławę. Krzyczą, walą pięściami w stół, zdarzały się sytuacje, że ktoś lądował w morzu… Może poza tym ostatnim, takie podejście uważam za bardzo zdrowe. Po prostu, kiedy coś się dzieje, nie przebiera się w słowach, tylko wywala wszystko jak kawę na ławę.

ŻYCIE TO JEDNA WIELKA PRZYJEMNOŚĆ. WIĘC I PRACA POWINNA BYĆ PRZYJEMNA

Wielu Greków posiada umiejętność wytwarzania niesamowicie przyjemnej atmosfery w pracy. Wiele razy miałam wrażenie, że pracując po prostu spędzam czas ze swoimi dobrymi znajomymi. Ciągle się śmieją. Robią sobie żarty. Niejednokrotnie kiedy pojawił się jakiś problem, pięć minut później stawał się idealnym powodem do dowcipów, z których można było leżeć ze śmiechu. Chodzi o stworzenie lekkiej atmosfery, takiej w której człowiek pracując dobrze się bawi. Powiem szczerze, że pierwszy raz właśnie z taką atmosferą w pracy miałam do czynienia  w Grecji!

Czego więc nauczyłam się podczas pracy  z Grekami? Po pierwsze, że stereotypy można schować sobie głęboko do kieszeni. Że jeśli jest się wobec człowieka uczciwym, podchodzi do niego i jego pracy  z prawdziwym szacunkiem, to każdy odpłaci się dokładnie tym samym. Trzeba zawsze rozdzielać pracę,  z czasem dla siebie. I koniecznie dbać o siebie, rodzinę i  codzienne, życiowe przyjemności. I po pierwsze!!! Że praca i kasa są ważne, ale jest w życiu długi szereg rzeczy znacznie ważniejszych…