Jazda samochodem na Korfu… niedziela, 1 marca 2020

 

Zdjęcie autorstwa Angeliki Żelaznej

 

Jeśli ktoś chciałby sprawdzić, czy rzeczywiście jest dobrym kierowcą – powinien wpaść na Korfu. I wypróbować swoich sił na tutejszych drogach.

Jazda samochodem na Korfu, to jest dramat. Wszystko w domu, w którym teraz mieszkamy jest dla mnie idealne, oprócz drogi dojazdowej. Żeby dojechać do naszego domu, trzeba przejechać przez wąskie uliczki niewielkiej, starej wioski. Kiedy wyjeżdżam z domu, nigdy nie wiem, co mnie spotka. Zazwyczaj zawsze czeka mnie jakaś drogowa przygoda.

Strategiczna ulica jest przy szkole podstawowej. Teoretycznie jest to typowa droga o ruchu dwukierunkowym. Jednak zawsze po  jednej stronie zaparkowany jest ciąg aut. Więc w praktyce mieści się jedno i pół auta… I najciekawiej jest, kiedy rodzice przyjeżdżają po swoje dzieciaki. Przy bramie szkolnej co chwilę zatrzymuje się samochód, by odebrać pociechę, która skończyła lekcje. Pociechy mają to do siebie,  że nigdy nie są na czas, wiec rodzice tak stoją i stoją. Około 13.45 robi się gigantyczny korek, od samego początku do końca tej ulicy. Ludzie trąbią. Wychodzą z samochodów. Kilka razy widziałam, że już prawie dochodziło do pobicia. Podnosi się ciśnienie, więc przynajmniej nie trzeba pić kawy. Następnie jak już cała uliczka się odkorkuje, trzeba mijać się na tzw. żyletkę. Mimo tego, że na Korfu prowadzę samochód już siódmy rok, ciągle od razu robię się cała blada, kiedy widzę jak ktoś przejeżdża obok mnie dosłownie ocierając się o lusterko. Na tej trasie dodatkowymi atrakcjami są wybiegające po lekcjach na ulicę dzieciaki. Część z nich jeździ na rowerach i czasem przychodzi im do głowy, żeby wypróbować jeździć tylko na tylnym kole. Do tego co chwilę podkłada się pod koła raz to bezpański pies, a innym razem kot. I tak jest codziennie od poniedziałku, do piątku około 13.45. Choć poza tą konkretną godziną, atrakcji też jest sporo…

 

*

 

Kiedy pierwszy raz jechałam samochodem na Korfu, nie byłam w stanie uwierzyć, że tu naprawdę jeździ się samochodami. Ale takie są wyspiarskie realia. Wiele dróg biegnie przez wąskie zabudowania starych wiosek. Czasami mocno pod górę, czasem w dół. Lokalsi potrafią przy tym jeździć jak szaleni. A na samych drogach czekają kolejne utrudnienia w postaci dziur.

Jest więc często bardzo wąsko. W wielu miejscach wydaje się to aż niemożliwe, że tędy przejeżdżają samochody. Ulice są pokręcone. Ludzie często jeżdżą jakby droga należała tylko do nich.  Można być w niezłym szoku, kiedy pierwszy raz jedzie się samochodem na Korfu.

Tak wyglądają realia.

Nie można się jednak zniechęcać. Jeżdżenie po Korfu autem, to jeden z najczęstszych sposobów na zwiedzanie wyspy. Jeśli decydujecie się jeździć na Korfu samochodem, powinniście mieć zwyczajnie świadomość, że warunki są trudne i koniecznie zachowajcie maksymalną ostrożność. W tym poście kilka rad, które mam nadzieję ułatwią wam jazdę na Korfu samochodem.

Oto one…

 

WIĘKSZY MA ZAWSZE PIERWSZEŃSTWO

Może nie brzmieć poważnie, ale ja to pisze zupełnie serio. Wiem to z perspektywy pilota wycieczek, który siedzi w dużym autobusie na pierwszym siedzeniu i widzi co dzieje się na trasie. Często jest tak, że jadąc autobusem nie jesteśmy w stanie wycofać pojazdu. I jedynym wyjściem z sytuacji, jest wycofanie o wiele mniejszego samochodu osobowego. Tak jest szybciej i łatwiej. Zazwyczaj kierowca autobusu widzi dobrze jak wycofać, czy też gdzie może zjechać  małe auto i to pokazuje. Najlepiej zaufać i robić tak jak sugeruje kierowca. Obojętnie co mówią znaki, większy ma tu pierwszeństwo!

 

ZNAKI DROGOWE TO TYLKO SUGESTIA

Teraz znów pewnie się śmiejecie, a ja znów piszę na poważnie. Najlepiej widać to prowadząc samochód w samym mieście Korfu. Znaki są taką jakby sugestią. A jeżdżąc po mieście przede wszystkim trzeba reagować na to, co się dzieje. Sprawdzać i przewidywać reakcję innych kierowców, przewidywać co może się wydarzyć  i dostosowywać swoje działania na gorąco do sytuacji. W wielu miejscach miasta Korfu, co prawda jest sygnalizacja świetlna, ale jest wyłączona. Dlaczego? Znacznie sprawniej jeździ się po mieście, kiedy światła jednak nie działają…

 

KLAKSON

Klaksony na Korfu najczęściej używane są po to, żeby kogoś pozdrowić. A pozdrawia się na każdym kroku, więc kiedy na Korfu słyszycie klakson, wcale nie oznacza to niebezpieczeństwa. Po prostu tutaj ciągle ktoś kogoś spotyka. Krótkie bipnięcie, oznacza sympatyczne „cześć!”. Klaksony przydają się również bardzo, kiedy wjeżdża się w wąskie uliczki i kiedy wchodząc w zakręt nie widać, czy ktoś z drugiej strony nadjedzie. Wtedy warto użyć klaksonu, żeby zakomunikować że jedziemy. Nie ma innego sposobu na danie znaku, że nadjeżdżamy.

 

KIEDY JUŻ WPAKUJECIE SIĘ W KŁOPOTY

Kilka razy mi się to już zdarzyło. Wjechałam w tak wąska ulicę, że nie mogłam wycofać. Było tak mało miejsca, że nie mogłam nakręcić, albo  wyjechać. Co prawda głupio będzie to  wyglądać u faceta, ale ja nie mam z tym oporów. Zazwyczaj wtedy wychodzę z samochodu. Znajduje pierwszego lepszego przystojniaka, oddaje mu kluczyki i proszę o wyciągnięcie mnie z tarapatów. Działa! Myślę, że to również między innymi dzięki temu  moje auto jest jeszcze w całości!

 

TU! przeczytasz o Pony, czyli najlepszym greckim samochodzie

TU! przeczytasz o tym jak wg Greków naprawić auto

TUTAJ! przeczytasz o greckiej interpretacji przepisów ruchu drogowego

TU! zobaczysz stare greckie auta

 

Niżej zdjęcia różnych sytuacji na drogach Korfu, które zostały udostępnione przez ich autorów na moim Facebooku.

Dajcie koniecznie znać w komentarzu, czy jeździliście na Korfu? Jakie są wasze doświadczenia? Może uzupełnicie ten post swoimi poradami?

 

Zdjęcie autorstwa Konrada Matulańca

 

 

Zdjęcia autorstwa Katarzyny Popiel i opis – koniecznie przeczytajcie!!!

 

W drodze do kanału D’Amour  (możliwe, że to było w miejscowości Αχαράβη albo Ρόδα) w jednej z głównych uliczek przelotowych (które swoją szerokością by na ten status nie wskazywały) nagle stanęły wszystkie auta. Co się okazało? Samochód ciężarowy nie mógł się zmieścić z jadącym z na przeciwka samochodem osobowym. Wywiązała się dyskusja między kierowcami tychże pojazdów jak i wszystkimi innymi kierowcami oraz pieszymi na temat pierwszeństwa przejazdu. I nagle hyc, kierowca osobówki w mgnieniu oka znalazł się na dachu swojego samochodu. Dodam, że wyszedł przez okno, bo nie było tyle miejsca aby otworzyć drzwi. Teraz dopiero oboje kierowcy byli w komfortowej sytuacji aby na dobre kontynuować dyskusję.  I co? W momencie gdy normalnie w Polsce weszły by w grę już jakieś rękoczyny oni jak najlepsi przyjaciele obściskali się i w ewidentnie szczerej sympatii wrócili do jazdy. Kochamy Greków!

 

 

Zdjęcia autorstwa Bartłomieja Brzezińskiego

 

 

Zdjęcia autorstwa Kamili Baryła 

 

 

Zdjęcie autorstwa Katarzyny Barlik

 

 

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Jak bezstresowo zaparkować samochód?… poniedziałek, 16 listopada 2015

Pamiętam, że moje pierwsze podróże samochodem po Grecji okupione były wielkim stresem. Kiedy sama miałam gdzieś pojechać, noc wcześniej nie mogłam spać. W głowie miałam taką barierę, że przecież jestem w innym kraju, że przecież tu się inaczej jeździ, że są inne drogi. I tego typu inne… bzdury! Na szczęście trening czyni mistrza, a mieszkanie w innym kraju uczy przełamywać swoje wewnętrzne bariery. Teraz po Grecji śmigam niczym Struś Pędziwiatr. A prowadzenie samochodu w Elladzie sprawia mi wielką przyjemność. Świetnymi autostradami można pruć do większości większych miast. Do tego te fenomenalne widoki. Góry… Lasy… Albo bezkresne, mieniące się w słońcu morze.

Moją piętą Achillesową do teraz jest jednak… PARKOWANIE! Kiedy widzę słynny w Grecji przykład parkowania w stylu “na lakier” [kliknij TU!], dosłownie ciarka mnie przechodzi… Choć w sumie nie wiem czym, aż tak się stresuję. Jest przecież jeszcze inny styl… A mianowicie… parkowanie “bezstresowe” :DDD Idealny przykład – na zdjęciu niżej!

Lekkiego poniedziałku Kochani!!!:D

Styl parkowania: bezstresowy :PPrzeczytaj w temacie więcej:

Jak wg Greków naprawić swój samochód?

Grecka interpretacja przepisów ruchu drogowego

Stare greckie auta