I jest! Zgodnie z obietnicą zrobiliśmy z Janim filmik o tym jak wyglądała nasza Wielkanoc. W tym roku było bardzo tradycyjnie. Naszą Wielkanoc spędziliśmy z całą Sałatką i było fantastycznie. No cóż… Nie będę ukrywać… Do dań serwowanych podczas greckiej Wielkanocy raczej się nie przekonam. Brrr… Ale sama Wielkanoc to przepiękny rodzinny okres wypoczynku i świętowania. Zobaczcie sami 😉 Miłego oglądania!
Archiwa tagu: Grecja
Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Co w ludziach zmienia Grecja?… poniedziałek, 10 kwietnia 2017
Dwa lata temu, mniej więcej w połowie letniego sezonu poczułam, że jak powietrza potrzebna jest mi odskocznia od pracy. Praca zajmowała mi całą dobę, bo w dzień pracowałam, a w nocy o niej myślałam. I tak… Samo przyszło!
Od bardzo dawna marzyło mi się, żeby jeździć konno. Pewnego lipcowego dnia, po prostu wstałam zza biurka, zabrałam co było mi najpotrzebniejsze i pojechałam do stadniny koni. Była to jedna z moich najlepszych decyzji. Tak właśnie zaczęłam jeździć konno.
Najbliższy sezon na Korfu, to dla mnie kolejny sezon z końmi. Zazwyczaj w środy, pakuję torbę, zakładam bryczesy i jadę do Silvalandu. Kiedy tylko skręcam do wioski Viro i jadę nieco dalej, mój telefon traci zasięg. Są to jedyne dwie godziny w całym tygodniu, kiedy nawet Sakis Rouvas [kliknij TU!] się do mnie nie dodzwoni. Jeżdże sobie na koniu, gadam z ludźmi, później piję kawę. Jednym słowem – ładuje baterie. Te dwie godziny działają na mnie tak cudownie, że kiedy wracam czuję się jak po dwugodzinnej medytacji.
Pod koniec ubiegłego sezonu, do Silvalandu przyjechał angielski trener, który prowadził pokaz jazdy konno. Miałam też być, ale tego dnia mieliśmy naszą wycieczkę:
-Ally i jak udał się pokaz? Jak było? – spytałam moją nauczycielkę, która mieszka na Korfu już ładnych parę lat, a pochodzi z Anglii.
Ally, w tym co robi jest fenomenalna. To dla tej stadniny największy skarb. Jest mała, drobna i zupełnie niepozorna. Pracując jeszcze w Anglii, zajmowała się ujeżdżaniem dzikich koni. Na co dzień, Ally to ostoja spokoju. Zawsze zastanawiałam się jak to możliwe, że ta drobna kobieta ujeżdża dzikie konie? Wszystko stało się jasne, kiedy pierwszy raz zobaczyłam Ally w akcji.
Z grupą kilku jeźdźców na koniach, udaliśmy się do lasu. Jedna z klaczy w pewnym momencie jakby ogłupiała. Zrzuciła z siodła dziewczynę, która na niej siedziała i za nic w świecie nie dała się uspokoić. Nie mam pojęcia jak Ally zdołała na tę klacz samodzielnie wsiąść. Później zaczęła coś wrzeszczeć i uderzać nogami. Po trzech minutach koń wrócił do siebie. Zupełnie się uspokoił.
-Wszystko szło zgodnie z planem. Było naprawdę super. Tylko, że… – kontynuowała Ally.
-Co się stało?
-Ten gość mnie tak zmęczył… – powiedziała.
-Co takiego zrobił?
-No, niby nic… Ale był tak wszystkim zestresowany… Te ciągłe pytania: o której, czy już wszystko gotowe? A za ile? A już? A kiedy? W pewnym momencie myślałam, że wyjdę z siebie. Nawet nie dopiliśmy kawy, a on już był zestresowany. I ten ciągły wyraz napięcia na twarzy… Jakby w głowie miał same najgorsze scenariusze.
-Haha! To mieliście wesoło… Taki zestresowany Anglik w Grecji.
-Ale gdyby jeszcze był jakiś powód… Przypomniało mi się, że kilka lat temu ja też taka byłam. Jeszcze przed przeprowadzeniem się na Korfu. Wszystko musiało być na pięć minut przed czasem. Wszystko pod kontrolą. Zapięte na ostatni guzik. I ten ciągły stres, mimo że nie było nawet powodów. Teraz zupełnie sobie nie wyobrażam, że naprawdę mogłam tak funkcjonować… I czym ja się tak stresowałam?
-Skąd ja to znam, Ally… Jakbyś mówiła o mnie… Myślę, że jeszcze kilka osób mogłoby się pod tym podpisać…
-Najfajniejszy jest moment, kiedy człowiek zaczyna odpuszczać. I widzi, że jak nie ma tego napięcia, tego całego trzymania się planu, ciągłej kontroli wszystkiego, to wtedy wszystko zaczyna się samo układać… U mnie tak właśnie się stało po jakimś roku mieszkania w Grecji.
Pogadałyśmy jeszcze chwilę i zaczęłyśmy lekcje. Ally uczy mnie, że jeżdżąc konno muszę być w całkowitym relaksie, a jednocześnie w stuprocentowym skupieniu. Wiele z tego, czego uczę się podczas jazdy konno, sprawdza się w mojej pracy i codziennym życiu. Jazda konno, to znacznie więcej niż tylko sport.
Kryzys. Jak ma się Grecja kilka lat po jego wybuchu?… czwartek, 6 kwietnia 2017
Z postanowieniem zamieszkania na stałe, do Grecji przyjechaliśmy z Janim ponad pięć lat temu. Dokładnie wtedy ogłoszono wielki… grecki… kryzys! Kiedy pakowaliśmy walizki i wylatywaliśmy z Polski, w mediach trwało prawdziwe zatrzęsienie. Słysząc o naszej decyzji, wszyscy chwytali się za głowy:
-To jest skok na główkę na płytką wodę! Powariowaliście? Z Grecji trzeba teraz uciekać! A wy się tu wprowadzacie?
Tych słów autorstwa „wujków dobra rada”, zupełnie nie brałam do siebie. Wlatywało jednym uchem, a wylatywało drugim. Dlaczego? Wiedziałam dokładnie jak wyglądała Grecja przed kryzysem. I że cały ten kryzys nie jest taki, jak go media malują.
-Zobaczysz… Zobaczysz… Po roku opadnie ten twój entuzjazm i zejdziesz na ziemię – tysiąc razy słyszałam taką ripostę.
Lekcja dla mnie jest z tego jedna. Nigdy w życiu nie rezygnujcie ze swoich marzeń, tylko dlatego, że inni w nie nie wierzą. Co stało się u nas po tych pięciu latach? Mamy się lepiej niż świetnie. I to pod każdym względem. Oboje pracujemy. Realizujemy się. Prowadzimy własną firmę [sprawdź naszą ofertę wycieczek po Korfu!]. Sporo podróżujemy. Robimy mnóstwo fajnych rzeczy. Mamy czas dla siebie.
*
Kiedy pierwszy raz znalazłam się w Grecji był rok 2006. Przyjechałam na wyspę Lesbos jako stypendysta Sokratesa. Po roku studiowania w Mitilini, przylatywałam do Grecji, kiedy tylko mogłam, żeby spotykać się z Janim. Przez cały ten okres nie mogłam się nadziwić jak? na Boga… Na jakich właściwie zasadach ten kraj funkcjonuje? Mało kto naprawdę rzeczowo pracował, a pensje były przy tym całkiem pokaźne. Do tego dodatki, czternastki, renty na każde życzenie. Wyjścia do tawern i kolacje takie, że dosłownie uginają się stoły. Drogie prezenty na każdą możliwą okazję. Wystawne wesela, chrzty, takie że głowa boli. Nowe samochody. Pięknie i drogo urządzane mieszkania. Podróże. Markowe ubrania. Życie jest piękne! Kto by tak nie chciał? A przy tym wszystkim… Wieczne strajki, strajki i raz jeszcze strajki. Mistrzostwo świata w kombinatorskim niepłaceniu podatków. Łapówkarstwo i przekupstwo. Każdy medal ma dwie strony.
W realnym świecie, na dłuższą metę tak to nie działa. Prawo ekonomii jest dość jasne. Wydaje się tyle ile się zarobiło, a najlepiej jeszcze trochę mniej, by zaoszczędzić. Nigdy nie odwrotnie.
Grecja sprzed tych kilku lat, była jak mydlana bańka, która niebawem musiała pęknąć. To było oczywiste, że tak się stanie.
Za kryzys nie ma co obwiniać statystycznego Jorgosa. A cała medialna nagonka na „Greka – lenia” była niesprawiedliwa, bo wcale nie była obrazem całej Grecji. Człowiek tak jednak już ma, że jak dają to bierze. Nie ma się więc co dziwić Grekom, którzy w momencie kiedy dawano, to brali! Czy ktoś z was nie przyjąłby czternastej pensji? Albo płacił podatki, kiedy nikt nie płaci i wszyscy przymykają na to oczy? Fakt, nikt nie oszczędzał. Ale taka tu jest mentalność, że przecież żyje się TERAZ. Skoro więc teraz ma się pieniądze, to teraz się je wydaje. Kogo więc można obwinić za kryzys? Nieudolnych polityków, którzy do tej sytuacji doprowadzili.
Kiedy w Grecji ogłoszono kryzys i jednocześnie ucięto rzekę płynącą banknotami euro, dla większości Greków to było jak lodowaty prysznic. Ludzie potracili prace. Ucięto im pensje, dodatki i dofinansowania. Zasiała panika. Zakończyła się era wypadów do tawern na wielkie biesiady. Kupowania najdroższych mebli. Samochodów prosto z salonu. I tak dalej… I tak dalej… Możnaby wyliczać jeszcze długo.
Ale chwilka… Zaraz! Pamiętacie co działo się w Polsce jeszcze choćby w latach 80-tych? Urodziłam się w 1985 roku. I sprzed przełomu trochę jeszcze pamiętam. Kiedy opowiadam o tym Janiemu, to widzę jak nie może się nadziwić. Szare sklepy, w których autentycznie NIC nie ma. Pomarszczona, sucha, żałosna pomarańcza na Boże Narodzenie, która była symbolem tego „lepszego” świata. Szary, szorstki papier toaletowy. Śmierdzące, tanie papierosy i zimny, wilgotny zapach biedy. Kiedy miałam trzy lata wyjechaliśmy do Jugosławi. Do dziś pamiętam, że kiedy ja i moja starsza siostra weszłyśmy do supermarketu byłyśmy przekonane, że jesteśmy w wesołym miasteczku. Wszystko dla nas było tak wesołe i kolorowe.
Jeśli porównać mój obraz kryzysu z czasów dzieciństwa, z opisem kryzysu w Grecji, co zostaje? Spory problem… Okazuje się, że słowo „kryzys” każdy może zdefiniować zupełnie inaczej. Dla mnie grecki „kryzys” był unormowaniem sytuacji, sprowadzeniem Greków na ziemię. Trzeba pracować i się w tej pracy starać. Czasem zostawać po godzinach, albo gdzieś dorabiać. Czy się tego chce, czy nie, podatki trzeba płacić. Na wielu rzeczach można też oszczędzać. Dlatego też te ponad pięć lat temu, kiedy przeprowadzaliśmy się do Grecji wiedziałam, że media nie pokazują całej prawdy. Nigdzie się nie mówiło choćby o tym, jak Grecja wyglądała jeszcze trochę wcześniej. Ten obraz nie był więc przedstawiany na tyle obiektywnie i rzetelnie, by się nim przejmować.
Co dzieje się w Grecji teraz? Tak jak obowiała się większość Greków, niestety kryzys to nie był tylko zły sen, po którym człowiek się budzi i jest tak jak było przed zaśnięciem. Tak jak „dawniej” w Grecji już nie będzie. Sytuacja się stabilizuje. Grecy przyzwyczajają się do innego stylu życia. Co jest bardzo ciekawe, powoli zmienia się też ich mentalność.
Ci którzy naprawdę szukali, znaleźli w końcu jakąś pracę. Tak jest przynajmniej w kręgu moich greckich znajomych. Ci, którzy jeszcze pracy nie znaleźli, w większości przypadków narzekają, że to „wszystko przez kryzys!”. Widać jednak, że Grecy autentycznie zaczęli oszczędzać. W sklepach czasem widzę, jak ktoś chodzi z kalkulatorem, co kiedyś było uznawane za zniewagę. Okazało się, że dom niekoniecznie trzeba wyposażać w najdroższych sklepach. A i bez torebki Louis Vuitton na osiemnastkę, jakoś się obejdzie. Jeśli samochód jest dwuletni, też można go kupić i nawet nim jeździć. W Grecji pojawiły się również pierwsze portale, gdzie można sprzedać / kupić coś używanego. Powstają też greckie second handy. Obiektywnie. To wszystko, to zmiany na dobre.
Grecja nigdy nie pogrąży się w żadnym kryzysie, ani w żadnej depresji, jak swojego czasu sensacyjnie głosiły media. Bo to jest sprzeczne z mentalnością Greków. Piękne w Grekach jest to, że naprawdę potrafią cieszyć się życiem i w swojej codzienności zachowywać taką prostą radość. Obiad, nawet jeśli zrobiony z nieco tańszych składników, smakować będzie zawsze, bo je się go razem. Te kilka euro na kawę z przyjaciółmi znajdzie się zawsze. Całodzienne wylegiwanie się na plaży, jest zupełnie za darmo. Tak samo jak zupełnie za darmo można zachwycić się morzem, tym jak różowo zachodzi za nim słońce. Czasem jest tak, że świat się wali i ma się wrażenie, że wszystko się rozpada. Ale życie samo w sobie, ono i tak jest w Grecji zwyczajnie piękne.
Sałatka po grecku TV – odc. 19: Jak zrobić sałatkę po grecku?… sobota, 1 kwietnia 2017
I jest! Nasz pierwszy filmik nowym aparatem! Nie możemy się z Janim jeszcze nim nacieszyć. W końcu mamy dokładnie taką jakość o jaką nam chodziło:D
Od teraz nasze filmiki pojawiać się będą jeszcze częściej. Czego będą dotyczyć? Grecji rzecz jasna! Jak zawsze będziemy w nich dużo gotować i podróżować po Elladzie. Kiedy tylko przypłyniemy znów na Korfu, pojawiać się będzie coraz więcej filmów o Kerkirze. Nowością, która może bardzo się Wam spodobać będą filmiki lifestylowe.
Jeśli macie jakieś propozycje, jest coś co bardzo chcielibyście zobaczyć – koniecznie napiszcie o tym w komentarzu.
Nasz pierwszy filmik po technicznym liftingu dotyczy rzeczy najważniejszej! Raz jeszcze…
Jak zrobić sałatkę po grecku?
Składniki, których będziecie potrzebować to:
ogórek
pomidor
papryka
cebula biała lub czerwona
kilka oliwek
gruby plaster fety
ocet winny
oliwa z oliwek
szczypta soli
oregano
Jak taką sałatkę zrobić? Na spore kawałki kroicie pomidora i ogórka. Kawałki najperw pomidora, a później ogórka kładziecie na talerzu. Następnie kładziecie kilka krążków papryki i cebuli oraz kilka oliwek (mogą być z pestkami). Całość skraplacie kilkoma kroplami octu winnego. Niczego nie mieszacie! Nakładacie jeden (sic!), gruby plaster fety. Całość polewacie oliwą z oliwek, posypujecie solą i oregano. I już gotowe!:D
Jeśli szukacie promocji na produkty, które zostały użyte w tym przepisie, sprawdźcie stronę – https://www.qpony.pl/lidl gdzie znajduje się gazetka Lidla.
W tym momencie warto też przypomnieć, kto kim jest tu na blogu. O tym przeczytać możecie TUTAJ!
Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – 10 największych dziwactw Greków… poniedziałek, 27 lutego 2017
Każdy człowiek, każda rodzina i każda większa grupa społeczna, jaką jest na przykład naród, ma swoje dziwactwa. Jest to zupełnie normalne. Czasami śmieszne, czasem zaskakujące, a czasem wręcz szokujące, albo denerwujące. Dziś będzie o największych dziwactwach Greków! 10 wg mnie najciekawszych. Jeśli wyhaczyliście jeszcze jakieś – napiszcie o nich w komentarzach. Jestem bardzo ciekawa Waszego zdania. Zaczynamy!
–
1. PAPIER TOALETOWY NIE WRZUCA SIĘ DO KLOZETU! Tu chyba nikogo swoim zdziwieniem nie zaskocze. Jednak najdziwniejszą rzeczą jest to, że Grecy ten swój zwyczaj uznają za zupełną normę. W Grecji papier toaletowy wrzuca się nie do klozetu, a do specjalnych koszy. Grecy się do tego przyzwyczaili i ani im w głowie, by to zmienić! Często konsternację innych komentują, mówiąc: „Ale… Tak było w Grecji zawsze! To już taka swoista tradycja i po co ją zmieniać?!”. Więcej na temat greckich toalet przeczytacie TUTAJ!
2. KAWA Z LODEM… ZIMĄ! Tak! Moim zdaniem to niesamowite… W Grecji zimą potrafi być naprawdę zimno, ale nawet wtedy wielu Greków pije kawę z lodem! Grecy są absolutnymi maniakami kaw na zimno. I potrafią robić je genialnie! Lubią je tak mocno, że pijają je nawet i zimą! O najpyszniejszej greckiej kawie na zimno, przeczytacie TU!
3. BARDZO OSOBISTE PYTANIA SĄ NA PORZĄDKU DZIENNYM. Kiedyś mnie to szokowało, ale teraz się już do tego przyzwyczaiłam. Grecy potrafią prosto z mostu, nawet kogoś dobrze nie znając, zadawać bardzo osobiste pytania. Ile zarabiasz? A twoi rodzice to gdzie pracują? Jakim samochodem jeździsz? Kiedy planujesz wziąć ślub? Norma! Mistrzynią takich pytań jest, na moje nieszczęście, jedna z moich sąsiadek. Czasami gadamy sobie wieszając pranie na balkonach. Nic w tym dziwnego. Może tylko poza tym, że za każdym razem moja sąsiadka krzycząc na całą uliczkę pyta się mnie, kiedy w końcu zajdę w ciążę:PP
4. INNE RUCHY GŁOWĄ NA “TAK” I “NIE”. To jest jednak naprawdę dziwne… Jak wyglądają ruchy głową na “tak” i “nie” w Grecji – możecie zobaczyć TUTAJ! Skąd to się wzięło – nie wiem. Jest to jednak jedna z rzeczy, której nadal nie potrafię się nadziwić…
5. GENERALNIE MOŻNA SIĘ SPÓŹNIAĆ, ALE NIECH NO KTOŚ TYLKO SPÓŹNI SIĘ NA… OBIAD! Spóźnienia jak i samo pojęcie „czasu” w Grecji traktuje się z lekkim przymrużeniem oka. Ale niech no ktoś tylko spóźni się na obiad! Nawet tego nie próbujcie… Nie chciałabym być wtedy w Waszej skórze!
6. MÓWIENIE O JEDZENIU. Jeśli kiedyś przysłuchacie się greckim rozmowom, okaże się, że 75% rozmów Greków dotyczy jedzenia i wszystkich aspektów z nim związanych. Gadanie o jedzeniu i jedzenie samo w sobie, to taka grecka mini obsesja. Całkiem sympatyczna, bo jedzenie w Grecji jest rewelacyjne, ale jednak… obsesja:D
7. KWESTIA CHLORU… Co prawda czasem po Grekach tego nie widać, ale mimo wszystko są niesamowitymi czyściochami. Uwielbiają przy tym używać ogromnych ilości chloru! Chlor idealny jest na wszystko! I tak na 200% zabije bakterie. Stosuje się go więc z uwielbieniem do czyszczenia wszystkiego. Ja raczej chloru nie używam, ale mimo tego zawsze mam w zapasie dwie butle, w które systematycznie zaopatruje mnie moja teściowa:DD O tym jak Greczynki dbają o swoje domy, przeczytacie w TYM! poście.
8. MINI KUCHENKA GAZOWA. Grecy potrafią mieć lekką rękę do wydawania pieniędzy. Raczej rzadko kto tu oszczędza i myśli o czarnej godzinie. Za to jest jedna rzecz, na której oszczędza każdy Grek! W absolutnie każdym greckim domu jest tycich rozmiarów kuchenka gazowa, na której najczęściej przygotowuje się wodę na herbatę lub robi grecką kawę. Żaden Grek nie wyobraża sobie postawić mały garnek na większym palniku, by nie zmarnować prądu czy też gazu. W sumie jest to bardzo racjonalne. Tylko, że kontrast z tym ile pieniędzy wydają Grecy na zbędne rzeczy tak na co dzień, z tą w sumie niewielką oszczędnością prądu, czy gazu, jest zwyczajnie niedorzeczny!
9. PALENIE W MIEJSCACH GDZIE JEST TO KATEGORYCZNIE ZABRONIONE. Grecy uwielbiają palić papierosy. Zgodnie z prawem UE w wielu miejscach publicznych jest surowy zakaz palenia. Co prawda generalnie się go przestrzega, ale wiecie jak to w Grecji bywa… Dałabym wszystko, żeby móc zrobić zdjęcie naszego urzędnika pocztowego. Z wiadomych względów tego zrobić nie mogę… Wyobraźcie sobie jednak, że przychodzicie na pocztę. Chcecie wysłać paczkę, albo kupić znaczek. A urzędnik, z którym załatwiacie sprawę ani na chwile nie wyjmuje papierosa z ust! Najfajniejsze jest to, że każdy podchodzi do tego z zupełnym luzem:D Więcej o paleniu papierosow w Elladzie przeczytacie TU!
10. BEZ TV SIĘ NIE OBEJDZIE. Telewizory w Grecji są wszędzie. I nie mówię tu o domach prywatnych, ale sklepach, kioskach ruchu (w wersji mini mini), stacjach benzynowych, u fryzjera, must have każdej kosmetyczki. Najbardziej zdziwiło mnie to, że przy mojej pierwszej wizycie u greckiego lekarza… Tak, tak… Wypisując mi receptę, lekarz non stop zerkał co dzieje sie w jego telewizorze:DDD
Co kraj to obyczaj… Ale przyznacie, że te rzeczy są jednak dość dziwne! Jakie są Wasze spostrzeżenia – piszcie w komentarzach!
My mamy Tłusty Czwartek, a Grecy mają TSIKNOPEMPTI… czwartek, 23 lutego 2017
Dziś w Polsce obchodzimy Tłusty Czwartek, więc do syta zajadamy się słodyczami. Co prawda Grecy słodkości w nadprogramowych ilościach dziś nie jedzą, ale dokładnie tydzień temu w Elladzie obchodzono nieco podobny zwyczaj.
W ubiegły czwartek w Grecji był tzw. Tsiknopempti, czyli w wolnym tłumaczeniu na język polski „czwartek pachnący mięsem”. W ten dzień je się w Elladzie naprawdę ogromne ilości mięsa. Przyznam się szczerze… Zupełnie zapomniałam o tym dniu, ale przypomniały mi o nim wystawy na witrynach w sklepach mięsnych, które tego dnia dosłownie – ociekały krwią…
Taki mięsny czwartek jest w Grecji dniem ruchomym i wiąże się z obchodami Wielkanocy. A ta… Z każdym dniem jest coraz bliżej! W najbliższy poniedziałek obchodzi się w Grecji „Kathara Deftera”, czyli „Czysty Poniedziałek”. Co to jest za święto? Możecie o nim przeczytać TU! TU! i TUTAJ! W wielkim skrócie – „Kathara Deftera” to pierwszy dzień Wielkiego Postu, przepełniony najróżniejszymi zwyczajami. Jednak Grecy pościć zaczynają już wcześniej. Na co dzień nie jedzą mięsa w każdą środę i piątek. Ubiegły czwartek był więc już ostatnim dniem, w którym mięsa można było się najeść naprawdę do syta! Później przestrzegający zasad religii Grecy, chcą czy też nie – muszą stać się wegetarianami.
Pamiętam mój prawdziwy szok, kiedy w obchodach Tsiknopempti uczestniczyłam pierwszy raz. Naprawdę nie wiedziałam co się dzieje! To było dokładnie 10 lat temu, kiedy do Ellady przyjechałam pierwszy raz na stypendium Sokratesa. Właśnie poznaliśmy się z Janim, który zaprosił mnie na obchody tego święta do mieszkania kolegi. Tsiknopempti w wykonaniu kilku greckich studentów… To było coś!:DDD Po całej imprezie, która trwała do późnych godzin nocnych, byłam przekonana że mięsa nie zjem przez najbliższy rok! Dokopaliśmy się tych zdjęć z tego właśnie dnia… Ja na Lesbos 10 lat temu:DDD I stół zawalony mięsem podczasm imprezy studenckiej z okazji Tsiknopempti…
W Grecji coraz bliżej Wielkiego Postu. Jednocześnie, coraz bliżej Wielkanocy i tym samym wiosny…!:DDD
Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Grecy alkohol piją często. Ale jak to się dzieje, że alkoholizm w Grecji to prawdziwa rzadkość?… poniedziałek, 13 lutego 2017
Jeden z najsłynniejszych koniaków, czyli Metaxa – pochodzi właśnie z Grecji. Nawet jeśli ouzo [kliknij TU!] nie ma w Polsce zbyt wielu zwolenników, to o tej anyżowej wódce słyszeli wszyscy. Każdy kto przyjeżdża na wakacje do Ellady powinien koniecznie spróbować greckiego bimbru z winogron, czyli tzipouro [kliknij TU!]. Na Krecie pija się fantastyczne w smaku rakomelo [kliknij TUTAJ!], za to dla przykładu Korfu słynie z kum-kwatowych likierów [kliknij TU!]. A to jeszcze nie wszystko… Temat greckich win, to studnia bez dna. Każda grecka wyspa, każdy region Ellady ma swoje wino, o charakterystycznym smaku. Ujmując więc krótko. W temacie alkoholi Grecja ma do zaoferowania naprawdę wiele. A co się przez to rozumie – Grecy alkohol piją bardzo często. Dlaczego mimo tego, alkoholizm jest w Elladzie prawdziwą rzadkością?
W Grecji alkohol pija się zupełnie na co dzień, zaczynając właściwie od samego rana. Wystarczy przejść się rankiem po typowej greckiej wioseczce. Kafenijony [kliknij TU!] są wypełnione po same brzegi. Starsi panowie, którzy nie muszą martwić się by być gdzieś na czas, dosłownie godzinami potrafią siedzieć nad jedną szklanką ouzo. Naturalne jest, że do każdego obiadu pojawia się wino. A wieczorne spotkanie z przyjaciółmi najmilej upływać będzie ze szklanką Metaxy lub tzipouro w dłoni.
Próbuje odszukać w głowie, ale naprawdę nie znam żadnego Greka, który byłby alkoholikiem. Alkoholizm jest w Grecji rzadkością. Mało tego… Kiedy przypominam sobie greckie wesela czy też najróżniejsze imprezy, to że ktoś jest pijany jest również sytuacją sporadyczną. Grecy piją, ale się nie upijają.
*
To był już praktycznie sam koniec tego sezonu. Następnego dnia mieliśmy z Janim odpływać z Korfu i żeby się z wyspą pożegnać, wpadliśmy do Starej Perytii na obiad. Za każdym razem, kiedy jestem tam z grupą, naszą lekcję gotowania zaczynamy od tego że Thomas częstuje wszystkich swoim tziporo. Ja z wiadomych powodów zawsze muszę odmówić.
Usiedliśmy z Janim przy stoliku i zamówiliśmy to co akurat było najświeższe. Thomas jak zwykle postawił na stoliku kieliszki wypełnione tziporo.
-Thoma… Byłam tu tyle razy! W końcu pierwszy raz spróbuje twojego słynnego tzipoiro. No! Przez cały sezon słyszałam o tym tyle dobrego! – powiedziałam.
-Mówią, że jest jednym z najlepszych… Ale na tym akurat to ja się w ogóle nie znam… – odpowiedział Thomas.
-Jak to? Nie pijesz swojego tzipouro?
-Raz spróbowałem. Ale ja w ogóle nie lubię alkoholu.
-Co??? Nawat odrobina wina do obiadu? Albo, żeby tak przyjemnie zaszumiało w głowie…
-Nie… Nie mam takiej potrzeby. Tak właśnie jak jest teraz, jest mi po prostu bardzo dobrze! Nie potrzebny jest mi żaden szum. Mi jest po prostu dobrze…
Kiedy tak patrzyłam na wiecznie zrelaksowaną twarz Thomasa, łagodny uśmiech i oczy, w których zawsze widać całe pokłady spokoju, połączyłam wszystkie fakty i poczułam, jak właśnie uświadamiam sobie o Grekach coś nowego. Coś o czym wiedziałam, ale nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiałam.
Thomas ma w Starej Perytii tawernę Foros, w której gotujemy podczas naszej wycieczki KUCHNIA KORFU [sprawdź trasę tej wycieczki klikając TUTAJ!]. Właściwie od pierwszego spotkania niesamowicie polubiłam tego człowieka. Uwielbiam jego spokój, to że nigdy nigdzie się nie śpieszy i godzinami potrafi dyskutować o pierdołach. Że w wolnych chwilach robi miód. Że ma kilka kóz, które ma – bo je lubi. Tacy ludzie, to najprawdziwsze skarby w naszych wiecznie spóźnionych czasach, w naszym ciągłym niedosycie czegoś i nieustannym dorobku. Ludzie, którzy żyją tak, jakby wszystko co jest wokół było dla nich przyjemnością. Dla których spokój ducha jest dużo ważniejszy od tego, by nad czymś się martwić, czymś się denerwować. Taki właśnie jest między innymi Thomas i takie „coś” w sobie ma wielu Greków. Myślę, że ta cecha jest jedną z najpiękniejszych cech w Grekach i jedną z najbardziej wartościowych rzeczy w całej Grecji. Życie w zgodzie ze światem. Bez pośpiechu. Bez jakiejkolwiek spiny. Tak jakby każda mała rzecz, była największą życiową przyjemnością.
Dlaczego więc Grecy piją dużo alkoholu, a mimo tego alkoholizm jest w Grecji rzadkością? Alkohol w Grecji pije się dla samego smaku. Stąd też jego różnorodność. Grecki styl życia to nieustanny relaks. Nie ma więc potrzeby by się odstresowywać. Kiedy człowieka wypełnia spokój i poczucie szczęścia, nie ma on ochoty na szum w głowie. Rzeczywistość jest na tyle piękna, że nie trzeba jej zmieniać…
Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Zima w Grecji… poniedziałek, 16 stycznia 2017
Przy każdej mojej wizycie w kraju, najczęstsze zdanie które słysze po tym, jak powiem że na stałe mieszkam w Grecji, brzmi mniej więcej tak:
Boooże… Jak ja ci zazdroszczę! Nie znoszę polskiej zimy… Tu jest zimno, szaro – buro i w ogóle nie ma słońca. Na dodatek ciemno robi się już chwilę po 16. Zrobiłbym wszystko by właśnie teraz być w słonecznej Grecji!
Istnieją trzy największe stereotypy na temat Grecji i Greków. Stereotyp nr 1: Grecy to lenie. Stereotyp nr 2: wszyscy Grecy zdradzają. I stereotyp nr 3: grecka zima jest super!
Do pierwszych dwóch jeszcze wrócimy. Natomiast skąd wziął się stereotyp nr 3? Już wyjaśniam! Wystarczy włączyć radio: (…) Dziś najcieplejszą stolicą Europy są Ateny! Pomimo że mamy styczeń, dziś jest tam aż 5 stopni na plusie. Czy też obejrzeć prognozę pogody, gdzie widać że w Grecji zimą temperatury rzadko spadają poniżej zera. Czy też zerknąć na średnie temperatur w Grecji opisane w przewodnikach czy też necie. Wszędzie powtarzają się te same informacje.
Liczby i statystyki to jedno. A praktyka, to często zupełnie inna para kaloszy. W rzeczywistości grecka zima potrafi być naprawdę paskudna, a ja zawsze bardzo się cieszę, że pewną jej część mogę spędzić w Polsce.
Zimą w Grecji, tak samo jak w Polsce ciemno robi się tuż po 16.00. Słońce chowa się przy tym ekspresowo szybko, tak że często w 20 minut robi się zupełnie ciemno. Zimą w Polsce pada śnieg i z perspektywy Greków, potwierdzę: padający śnieg i to jak po tym wygląda świat, to jedno najbardziej magicznych zjawisk jakie dzieją się w przyrodzie. W Grecji śnieg jest czymś zupełnie wyjątkowym. Przez całą zimę, w wielu regionach Ellady, panuje więc jedna wielka szarość. Słońce, rzecz jasna pojawia się częściej niż w północnej części Europy, ale zdecydowanie przez większą część zimy, dni są również pochmurne. Szczęście jeśli nie pada i nie wieje. Bo w szczególności na wyspach potrafi wiać tak, że spacerując po ulicach można z łatwością przelecieć się do krainy Oz!
To prawda. Temperatury w Grecji zimą są znacznie wyższe. Ale! Ponieważ Grecja jest krajem nadmorskim, ogromna ilość miast, miasteczek i wiosek jest przy morzu. Co z tego wynika? Niesamowita wilgotność powietrza. Wilgoć + niska temperatura = takie zimno, że mrozi aż po sam szpik kości. Choć temperatura potrafi wahać się w okolicy 5 stopni na plusie, można mieć wrażenie, że jest nawet i minus dziesięć. Daje słowo! Kiedy jeszcze mieszkaliśmy z Janim w Polsce na stałe, gdy zjawialiśmy się zimą w Grecji, miliśmy wrażenie, że w Grecji jest znacznie zimniej niż w Polsce.
Jednak najgorszą rzeczą jest to… że wiele domów w Elladzie jest ogrzewana na olej opałowy, a ten jest bardzo drogi. Mało kto może pozwolić sobie na kaloryfer, który działa całą dobę. Standardem jest więc, że mieszkania ogrzewa się trzy godziny rano i trzy godziny wieczorem. Jaki jest rezultat? W mieszkaniach potrafi być przeraźliwie zimno!
Nie dajcie się więc zwieść informacjom w programach z prognozą pogody! Polska zima jest naprawdę super! Wystarczy po prostu cieplej się ubrać i aktywniej korzystać ze słonecznych dni, kiedy takie już się pojawiają, jak najwięcej przebywając wtedy na zewnątrz.
A jeśli macie ochotę poczuć się zimą jak w Grecji – proszę bardzo:D Nic prostszego… Kiedy temperatura na zewnątrz wynosi mniej więcej zero, wyłączcie na jakieś sześć godzin kaloryfer i nie wychodźcie wtedy z domu! Rezultat jest rewelacyjny… Od razu docenicie polską zimę i to jakim luksusem jest ciepło😀
Przedświąteczny wypad do Arachowy… środa, 21 grudnia 2016
Na chwilę przed moim wylotem na święta do Polski, czmychnęliśmy z Janim do Arachowy. Do tego niezwykle klimatycznego miasteczka mamy dosłownie rzut beretem. I to właśnie przed Bożym Narodzeniem, Arachowa prezentuje się najciekawiej.
Arachowa jest niewielkim miasteczkiem, które leży u stóp jednego z najsłynniejszych ośrodków narciarstwa w Grecji. O samym centrum narciarstwa Parnas, możecie przeczytać w poście TUTAJ! Przed Bożym Narodzeniem w Arachowie jest najpiękniej, bo całe miasteczko przebiera się na święta. To właśnie w tym okresie jest też najwięcej ludzi, którzy często przyjeżdżają z samych Aten. Arachowa jest uwielbiana przez greckie sławy i celebrytów. Czasami jest to dość zabawne. Z jednej strony Arachowa to naprawdę małe miasteczko, ale z drugiej – wszystko jest tu super modne i na czasie. Zobaczcie nasz nowy filmik z naszego wypadu!
Kiedy byliśmy w Arachowie spotkało nas również coś przesympatycznego… Natknęliśmy się na nasz bus, który wozi nasze wycieczki na Korfu! Spora część busów, które latem wożą turystów na Korfu, zimą jeździ na kontynencie. Ale mój bus z Korfu, kiedy akurat byłam w Arachowie… Co za zbieg okoliczności! Zobaczcie sami:DD
Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – 10 faktów o mnie… poniedziałek, 12 grudnia 2016
Co prawda Sałatka po grecku, jest blogiem o Grecji. Ale w pewnej części jest to również blog o mnie. Kiedy czytam najróżniejsze blogi, uwielbiam właśnie taki typ posta, w którym autor opisuje siebie. Dzięki temu mogę bliżej poznać osobę, której teksty czytam. Wpadłam na pomysł, żeby również napisać taki właśnie post. Być może macie ochotę dowiedzieć się o mnie czegoś więcej. Śledząc bloga dłużej, o pewnych rzeczach wiecie. Kilka faktów z pewnością będzie dla Was sporym zaskoczeniem. Tak jak na przykład to, że…
W LICEUM STWIERDZONO U MNIE DYSORTOGRAFIE… Kwestia papierów „dys”często jest dyskusyjna. Natomiast u mnie jest coś na rzeczy. Dużo czytam, naprawdę dużo piszę, a mimo tego, czasem czytając bloga mogliście natknąć się na bardzo dziwne i zupełnie elementarne błędy. Dawniej było z tym naprawdę źle. Wypracowanie takiego poziomu pisania, żeby nikt się nie kapnął, że coś w tym temacie może być nie halo, kosztowało mnie i często nadal kosztuje wiele godzin ślęczenia nad tekstami. Jeszcze od czasu do czasu coś dziwacznego może czasami na bloga wpaść, natomiast więlkim sukcesem jest dla mnie to, że takich błędów jest naprawdę mało… Pomaga mi również mama:D Tak już trochę dmuchając na zimne, moja mama sprawdza każdy tekst na blogu i dzwoni natychmiast jeśli wyłapie najdrobniejszy nawet błąd!:D
DZIEŃ BEZ PODWÓJNEGO ESPRESSO JEST DLA MNIE DNIEM STRACONYM… Jestem absolutnym maniakiem kawy. Picie kawy celebruje. Piję zawsze jedną i tę samą, która jest moim ideałem – podwójne espresso macchiato. Uwielbiam smak kawy. Jej zapach, a nawet widok. Dlatego naprawdę bardzo powstrzymuje się przed tym by na moim Instagramie kawy nie było zbyt dużo:D
W DZIECIŃSTWIE BYŁAM PRZYLEPĄ I NIGDY NIE LUBIŁAM JEŹDZIĆ NA KOLONIE… Kiedy byłam mała, moi rodzice kilka razy próbowali wysyłać mnie na kolonie. Zawsze kończyło się tak samo. Najpierw płacz, a później przyśpieszony powrót. Jako dziecko byłam niesłychaną przylepą. Gdyby jakiś czas temu, ktoś powiedział moim rodzicom, że będę mieszkać z dala od domu w innym kraju, to chyba umarli by ze śmiechu. No cóż. Jestem idealnym dowodem na to, że ludzie się jednak zmieniają.
MAM KOTA I NIE POTRAFIĘ ŻYĆ BEZ ZWIERZAKA U BOKU… Mam kotkę, która nazywa się Fivi i zawsze, od kiedy byłam małym dzieckiem, zawsze miałam jakiegoś zwierzaka. Moja kotka jest absolutnie moim oczkiem w głowie. Nie ma jej nigdy na blogu, bo w sumie… tak jakoś wyszło. Fivi z nami podróżuje. Zwiedziła już sporą część greckich wysp i była w dużej części Europy.
JESTEM PEDANTKĄ… Nie potrafię funkcjonować, kiedy obok mnie jest bałagan. Wszystko w moim otoczeniu ma swój porządek. Po prostu kocham i czerpię prawdziwą przyjemność, z faktu, kiedy obok mnie jest czysto. Na warunki greckie mój przypadek to raczej norma, natomiast moje pedantyczne zapędy zawsze były i są powodem do żartów, kiedy tylko jestem w Polsce:DD
UWIELBIAM ARTYKUŁY PAPIERNICZE… W sklepie papierniczym mogłabym spokojnie zamieszkać. Uwielbiam notesy, zeszyty, najróżniejsze długopisy i ołówki. Kalendarze wybieram z wypiekami na twarzy. Kiedyś myślałam, że pewnie z tego wyrosnę i mi przejdzie. Ale niezmiennie mam taką… papierniczą manię:D
JESTEM CIEKAWĄ MIESZANKĄ WRAŻLIWOŚCI I SIŁY… Płaczę nałogowo. Kto bliżej mnie zna, to już się przyzwyczaił. Jestem bardzo wrażliwa i wiele rzeczy bardzo mnie albo wzrusza, albo boli. Mam jednak silny charakter. W mojej głowie nie ma takiego czasownika jak „poddawać się”. Wiele osób, która ze mną pracuje jest początkowo tym zdziwiona, bo czasami zdarza się, że rycząc walę z całej siły w stół pięściami.
MOIM GURU W PISANIU JEST FREDERICK FORSYTH… To trochę dziwne, bo polityką w ogóle się nie zajmuje. Natomiast moim guru jeśli chodzi o pisanie, jest Frederick Forsyth, którego powieści zawsze oparte są o wydarzenia polityczne. Jego styl pisania to dla mnie niedościgniony ideał. To co cenię u Forsytha najbardziej to maksimum wyrazu, przy minimalnej ilości słów. Jak garnitur gentelmena w latach sześciesiątych: elegancki i mistrzowsko skrojony.
RELAKSUJE MNIE OGLĄDANIE FILMÓW I CHODZENIE DO KINA… Był czas, kiedy zastanawiałam się nad tym czy nie iść na filmoznawstwo. Do teraz uwielbiam chodzić do kina. Wizyta w kinie raz na dwa tygodnie jest mi potrzebna jak powietrze. Zawsze mam w planach obejrzenie jakiegoś filmu. Oglądam klasyki, na przemian z nowościami. Ja po prostu… Kocham kino:D
JESTEM NIEPOPRAWNYM NOCNYM MARKIEM… Kiedyś próbowałam to zmienić, ale każda próba kończyła się porażką. W końcu zaakceptowałam fakt, że lepiej funkcjonuje mi się wieczorami i w nocy. W dzień załatwiam najróżniejsze sprawy, natomiast do biurka zasiadam zawsze po godzinie 18.00. Właśnie po tej godzinie nabieram rozpędu i pracuje jak burza. Kiedy muszę rano wstać, to wstaję. Ale kiedy nie muszę, to z tego korzystam pracując właśnie wieczorami i w nocy. Rozkoszą jest dla mnie cisza i spokój, który panuje po zapadnięciu zmroku. Nie potrafię też zasnąć bez czytania w łóżku.