Jesteśmy obecnie w Sałatkowym domu. Zdaje się, że od czasu kiedy byliśmy tu tak długo ostatni raz, o ile dobrze liczę, minęły już dwa lata. Po dwóch latach i zmianach, które zadziały się w naszym życiu, wiele rzeczy odbieram teraz trochę inaczej. Wcześniej bym nie uwierzyła, że z moją teściową będę chodzić na zakupy, do fryzjera i na kawę… W około mnie nic właściwie się nie zmieniło, ale tyle zmian zaszło we mnie. Obecna wizyta u Sałatki, ma jednak trochę inny motyw główny. Jest nim Oliwa z Oliwek i jej relacja z Fetą, czyli jej synową. Oliwa z Oliwek ma już 102 lata. Nagle, kilka dni temu poczuła się znacznie gorzej…
*
Przez kilka dni pod rząd, schemat był ten sam. Feta wstawała rano by już od godziny dziesiątej, spokojnie zacząć przygotowywać obiad. Mniej więcej o jedenastej, dzwoniła Oliwa z informacją, że czuje się bardzo źle, nie może oddychać i że trzeba do niej przyjechać. Podczas każdej rozmowy, prawie nie można było jej zrozumieć, bo babcia dostawała okropnej zadyszki. Blada jak ściana Feta, jak stała, rzucała wszystko i razem z Pomidorem jechali do Oliwy. Kiedy już byli u babci, Oliwa nagle zaczynała czuć się lepiej. Regulował się jej oddech i wracała do siebie. Zaczynała mówić, mówić, a opowieściom co tam dzieje się we wsi, nie było końca. Cierpliwość Fety w końcu się wyczerpała, bo jeśli przez kilka dni nie była w stanie ukończyć jednej mussaki [TUTAJ! znajdziesz przepis], to coś tu było nie tak, jak być powinno.
Oliwa zabrana została więc do szpitala, z którego po jednej nocy ją wypisano. Wg diagnozy lekarzy, ciało babci funkcjonuje jak należy. Można tylko odstawić już tlen, bo krew jest aż nadto dotleniona.
Po wypisaniu ze szpitala, Oliwa z Oliwek mimo wzbraniania się rękami i nogami, zamieszkała na kilka dni w Sałatkowym domu. Teoretycznie atmosfera powinna być dość ciężka. Schorowana, ponad stuletnia babcia, która z trudem już chodzi i skarży się właściwie na wszystko. Mimo tego, były to jedne z weselszych dni naszego pobytu.
Dlaczego Oliwa z Oliwek tak bardzo nie chciała zamieszkać ze swoim synem i synową? Jak mówią – starych drzew się już nie przesadza, bo wiekowe osoby po prostu najlepiej czują się w swoich domach. Co prawda babcia czuła się gorzej, ale ani na trochę nie zamykały się jej usta…
-Mamo… – pyta Feta – Chcesz cytryny do zupy?
-Cytryna w zupie mi przeszkadza!
-Chyba odwrotnie… Ja bym powiedział, że mama bardziej przeszkadza tej biednej cytrynie, niż cytryna mamie… – szepnął pod nosem Pomidor.
-Co tam mówisz synku?! Jak mówisz do mnie, to mów głośniej, bo słabo ostatnio słyszę… Ach… Jak źle się czuje… Na dniach, najlepiej jutro chcę wracać już do siebie…
-Mamo, co tam będziesz robić sama? Zostań z nami trochę dłużej… – mówi Feta.
-A kto kwiatki mi podleje? Zresztą, nie ma się co dłużej oszukiwać. Ja mam już sto dwa lata! Czas na mnie… W tamtym miesiącu, umarły mi aż trzy koleżanki. Kostucha we wsi chodzi! Lada dzień mnie też zabierze. Ach… Muszę pamiętać, żeby być dla innych miła… A w tym szpitalu tooo…
-Mamo, jak tak się źle czujesz, to jutro podjedziemy jeszcze do tego szpitala, niech cię zbadają – zasugerował Pomidor.
-Do szpitala?! A w żadnym wypadku! Już więcej tam nie chcę… Co za dziwna babcia leżała obok mnie ostatnim razem… Babcia…? Co ja mówię… Przecież ona nie mogła mieć nawet osiemdziesięciu lat! Spytałam się jej tylko ile ma wnuków, bo ja już mam czwórkę pra! I zaczęłam jej opowiadać jak każdy z nich ma na imię, ile ma lat i co tam u nich słychać. A ta mi odpowiada, żebym była cicho, bo jak mówię, to ją wszystko boli i że potrzebuje spokoju… Co za dziwna kobieta… – skończyła Oliwa i wprawnym, dziarskim ruchem, na drobne i równe kawałeczki zaczęła rozdrabniać łyżką ziemniaka w swojej zupie.
-Ale mamo, zrozum… My się o ciebie boimy, jak teraz jesteś sama. Do szpitala nie chcesz, u nas też nie. To może poprosić Rulę (pani, która trzy razy dziennie przychodzi do babci do opieki – przypis mój) by zostawała na noc?
-Ależ to kosztuje! – odparła sugestię Oliwa.
-O to niech się mama nie martwi. Zrobimy w rodzinie zrzutkę i się uzbiera.
-O nie… Nie… Jak Rula będzie przychodzić na noc, to umrę dużo wcześniej niż jest mi pisane! Słuchaj Feta… Tylko nie Rula! Po moim trupie!
-A dlaczego???
-Bo Rula w nocy chrapie!
-Przecież sama mówisz, że źle słyszysz!
-Już nie bądź taka drobiazgowa! Zostawcie mnie w spokoju i dajcie człowiekowi umrzeć…
-To może my u ciebie kilka dni pomieszkamy? – spytała Feta.
-O nie! Co to, to nie! – krzyknął z końca kuchni Pomidor -Nie pamiętasz Feta, jak było ostatnim razem? O 17 mama zamknęła wszystkie okiennice. A o 18 kazała nam spać… Nawet nie mogliśmy rozmawiać, bo i to jej przeszkadzało… A telewizor musiałem zgasić, bo mamie migał… Godzina 18.30… Ciemno, głucho wszędzie…
-O Jezu… Ale ty marudny… – powiedziała pod nosem babcia.
Po kilku dniach pobytu u Sałatki, Oliwa kategorycznie poprosiła, żeby zabrać ją do domu. Przy okazji wytknęła Fecie kilka kulinarnych błędów, ale kroplą która przelała szklankę była piątkowa ryba. Oliwa z Oliwek co prawda lubi ryby, ale nie toleruje ich zapachu w domu. Tego dnia na obiad przyszedł też ojciec Fety, czyli Oregano. Oliwa na przywitanie i jednoczesne pożegnanie postukała go swoją laską w łydkę, po czym została odwieziona do domu. Feta, która przez te kilka dni nieraz musiała gryźć się w język, trochę odetchnęła.
-Och… Tato… Dobrze, że wpadłeś… – nalała ojcu szklaneczkę tzipuro [kliknij TU!] i trochę się wygadała.
*
-Mamo… – spytałam Fetę, kiedy zobaczyłam ją w kuchni przed pójściem spać –Co będzie z babcią? Co jej właściwie jest…?
-Co jej jest?… A nic! Oliwa z Oliwek ma się dobrze! Nie słyszałaś co mówił lekarz? Po prostu trzeba będzie do niej częściej jeździć. I my i inni. Babci nic nie jest, prócz tego, że doskwiera jej samotność. Oliwie wcale nie potrzeba nowych leków. Jej teraz najbardziej potrzebne jest towarzystwo!
Ot! I cała diagnoza… A głowiło się na tym trzech różnych lakarzy…