Dlaczego cała Grecja płakała po… Kiełbasce?… sobota, 15 listopada 2014

     

     Wylegują się  nawet na  najbardziej zatłoczonych ulicach. Czasem śpiąc blokują wejścia do sklepów. Wygrzewają się na słońcu, czy też leniwie przechodzą z jednego miejsca do drugiego. Bezdomne psy na stałe wpisały się w krajobraz każdego większego miasta Grecji. Nieco żartobliwie wydają się oddawać charakter Greków. Przeważnie wyglądają na dość  zadowolonych. Nigdy nie widziałam, by któryś z nich przejawiał agresję.

 

     Od kilku lat najsłynniejszym greckim psem jest Loukanikos (w tłumaczeniu na polski: „kiełbasa”). Zna go każdy Grek, a jego sława przekroczyła  granice samej Ellady. Przez Timesa Loukanikos został uznany za jedną z największych osobowości roku 2011. Systematycznie pojawiał się w wiadomościach. Jest bohaterem kreskówki.  Kochali go wszyscy mieszkańcy Aten. W wieku 10 lat, spokojnie pod opieką nowego właściciela Loukanikos odszedł w październiku tego roku. Płakała po nim cała Grecja. Dlaczego?

LOUKANIKOS

LOUKANIKOS,  źródło:  thenewinquiry.com

     Bezpańskie psy błąkające się po ulicach Aten stały się popularne, kiedy w Elladzie rozpoczęły się serie strajków i protestów. Z niewiadomych, znanym tylko im  powodów, psy również zrywały się do akcji, zawsze stając po stronie protestujących. To zjawisko zostało zauważone przez zagraniczne media, a owe psy dorobiły się swojej nazwy  – tzw. Riot Dogs (od  riot police – czyli oddziałów policji odpowiedzialnych  za tłumienie  buntów, zamieszek, strajków).  Najsłynniejszym z nich był właśnie Loukanikos.

     Niepozorny,  bezpański pies, o beżowej,  krótkiej sierści. Ani  duży, ani  mały. Kłapiące  uszy. I przede wszystkim mądre, przenikliwe, psie spojrzenie. Pojawiał się zawsze tam gdzie toczyły się strajki i zawsze bardzo aktywnie stawał po stronie protestujących. Biegał po ulicach obszczekując  policjantów, jakby dokładnie rozumiał o co w tym wszystkim chodzi.

     Zwierzęta  w magiczny sposób potrafią rozładować  emocje. Wie o tym każdy, kto choć z jednym miał bliższą relację. I zdaje się, że właśnie w tym tkwi fenomen Loukanikosa i innych greckich  „riotów”, które towarzyszyły i wciąż towarzyszą Grekom podczas strajków i protestów.

Graffiti na pamiątkę Loukanikosa wykonane na jednej z ateńskich ulic, źródło: 9gag.com

Graffiti na pamiątkę Loukanikosa wykonane na jednej z ateńskich ulic,  źródło: 9gag.com

        Pod koniec życia Loukanikos znalazł dom i był pod bardzo dobrą opieką. Jego ostatni właściciel wspomina, że do końca swoich dni, mimo tego że miał dokąd wracać, Loukanikos uwielbiał szwendać się ulicami Aten…

 

Dlaczego cmentarze w Grecji są tak małe?… sobota, 1 listopada 2014

   

     Pamiętam moje ogromne zdziwienie, kiedy pierwszy raz znalazłam się na cmentarzu w Grecji. Dosłownie kilka  grobów, niewielki budynek gdzieś obok, kapliczka. Cały cmentarz. Tyle. Na początku pomyślałam, że z pewnością w okolicy  żyło poprostu niewielu mieszkańców. Ale kiedy odwiedziliśmy następny i jeszcze następny, doszło do mnie, że to taka reguła – cmentarze w Grecji są po prostu małe.

    -Nieee… Nasze cmentarze są normalne! Tylko wasze w Polsce, są przeogromne! – odpowiedział na moje pytanie Jani, poczym kontynuował: -Pamiętam,  jak nie mogłem się nadziwić, kiedy pierwszy raz byliśmy na polskim cmentarzu. Przecież on wyglądał  jak mini miasto! Można nawet powyznaczać ulice.  Te cmentarze wydają się nie mięć końca. Ciekawe jak będą wyglądać za kilkanaście lat, bo przecież ludzie cały czas umierają…

    -No dobrze, ale w takim razie jak wy w Grecji to robicie, że wasze cmentarze są tak małe? – dopytałam.

   -Jak to jak… Normalnie! Chowasz zmarłego, a po kilku latach wykopujesz kości, wkładasz je  do takiej skrzyneczki  i umieszczasz w cmentarnym budynku. I jest gotowe miejsce dla kogoś następnego!

    -Wykopujesz kości…? Po kilku latach…? To znaczy…?

   -Pięciu, siedmiu, a czasem nawet i dziesięciu! Może być i piętnastu.

    -Po pięciu latach!?

   -Teraz właśnie odkopali kości jednej takiej mojej ciotki. Dokładnie po pięciu latach.  I przełożono je do tej specjalnej skrzyneczki. Zaraz, chwilkę… To wy tak nie robicie?

   -Nie… Pierwszy raz o czymś takim słyszę.

  -To przecież wasze cmentarze będą rozrastać się w nieskończoność! Poza tym w Grecji, nikt nie ma  na przechowywanie  zmarłych w grobach pieniędzy…

   -Co…??? To ile to w Grecji kosztuje?

   -100, 200, 300 może i nawet 500 euro za rok. Zależy od miejsca, widoku i nagrobka. Ale po pierwsze, cmentarz nie może  być wielki! Przecież to zupełnie nielogiczne…

   Ta rozmowa odbyła się już jakiś czas temu, ale mój szok pamiętam do dziś. Rzeczywiście, cmentarze w Grecji tak właśnie funkcjonują. Zmarłych chowa się w grobach, ale tam ciało spoczywa około pięciu,  dziesięciu lat, za co dość sporo się płaci. Po danym okresie,  wykopuje się kości, które przekładane  są do specjalnej skrzynki, a następnie przechowywane w cmentarnym budynku.   W Grecji co prawda istnieje Święto Zmarłych, ale nie jest to “czerwony dzień” w kalendarzu, a obchody wyglądają zupełnie inaczej niż w Polsce.  O Halloween natomiast mało kto pamięta.

  3 4

     Uwielbiam patrzeć na zdjęcia ludzi pochowanych na greckich cmentarzach. Te również zupełnie inaczej wyglądają. Nie ma typowych portretowych fotografii, jak z dokumentu tożsamości. Najczęściej widać najzwyczajniejsze zdjęcia przedstawiające ludzi w radosnych chwilach swojego życia, albo z tym czym zajmowali się na co dzień. Przypomina mi się teraz niewielki cmentarz w Fiskardo, na Kefalonii. Tuż obok głównego, miejskiego kościoła. Fiskardo to miasteczko rybaków. Tak więc na nagrobnych fotografiach prawie każdy mężczyzna, wygląda jak z książki Hemingway’a. Stoi przy swojej łodzi, łowi ryby, albo patrzy się gdzieś w morze. Bez garniturów. Krawatów i białych koszul. Zbędnego patosu czy też  retuszu. Tak po prostu – życie.

  7 8 9 10

Na wszystkich zdjęciach widać jeden z cmentarzy na Santorini

 

Vangelis. 1492. Wyprawa do raju… środa, 23 lipca 2014

     Tych kilka rytmicznych dźwięków rozpoczynających jedną z najbardziej rozpoznawalnych melodii świata, kojarzy  każdy. Charakterystyczne „mruczenie” męskiego chóru. I genialna melodia, która zawiera w sobie przestrzeń niekończącego się ogromu.

     Tą melodią trudno jest się nie zachwycić. Jej autor jest na tyle znany, że każdy używa jedynie jego imienia. Słynny Vangelis. Nie wszyscy zapewne wiedzą, że Vangelis ma na nazwisko Papatanasiu i jest jednym z najbardziej cenionych, obecnie  żyjących Greków.

Vangelis Papatanasiu, źródło: hellenica.de

Vangelis Papatanasiu,   źródło: hellenica.de

     Owa słynna melodia  pochodzi z filmu „1492. Wyprawa do raju”, opisującego historię odkrycia Ameryki przez Krzysztofa  Kolumba. Muzyka  to tego filmu, to najsłynniejsze dzieło Vangelisa. Lista jego  utworów jest jednak imponująco długa.

    W 1982 Vangelis zdobył statuetkę Oscara za muzykę do  filmu „Rydwany ognia”. Podobnie jak w przypadku „1492. Wyprawa do raju”, tak samo i w „Łowcy androidów” współpracował z Ridleyem Scottem. Tworzył również muzykę do filmów „El Greco” czy też „Aleksander”. Jego „Mythodea” została użyta przez NASA jako motyw misji kosmicznych na  Marsa. Dokonania  Vangelisa wyliczać można jeszcze długo.

    Co istotne, Vangelis już jako dziecko był w dużej części samoukiem. Od początku szedł  własną, niezależną drogą, w ciągu swojej kariery uparcie pomijając naukę w zakresie notacji muzycznej. Tak zdaje się mają – prawdziwi geniusze…

 

Tę melodię słyszeliście pewnie setki razy. Dziś zapraszam do wysłuchania jej ponownie…

Vangelis. 1492. Wyprawa do raju

 

Jak dawniej wyglądał tradycyjny, grecki ślub?… niedziela, 15 czerwca 2014

     Drążąc temat tradycyjnych ślubów, jakie odbywały się w Grecji dawniej, doszukałam się tylu najróżniejszych obrzędów, zmieniających się w zależności od regionu, że całość to zdaje się temat   na   książkę. Obrzędy obrzędami!  Mnie najbardziej zastanawiał  jednak fakt, dlaczego Feta otwarcie zazdrości mi tego, że ślub biorę w XXI wieku. Tak więc… Co kryje się za niektórymi z tych obrzędów  i jakie jest ich znaczenie?

Zdjęcie tuż po ślubie - dawniej….

Zdjęcie tuż po ślubie – dawniej…

     Po dość długiej rozmowie z Fetą i zagłębieniu się w temacie ślubu, wniosek nasunął się sam: pozycja kobiety w Grecji  jeszcze za czasów matki Fety, czyli pokolenia naszych babć, a kobiety współczesnej, to dwie zupełnie różne bajki. Pokoleniem przejściowym, które wywalczyło zupełną już niezależność kobiet współczesnych, było pokolenie obecnych 50, 60-latek, których przedstawicielką jest moja teściowa, czyli Feta.

     Oto kilka przykładów typowych greckich tradycji związanych ze ślubem, które funkcjonowały w Grecji dawniej…

Wybór przyszłego męża…

Jak można się domyślić, wybór przyszłego męża nie wyglądał zbyt romantycznie. Zazwyczaj to rodzice wybierali męża swojej córce. Co zdaje się, jest to dość zbieżne z  tradycją w dawnej Polsce, to kim będzie przyszły mąż, zależało w dużym stopniu od posagu panny młodej. Tak więc im większy posag, tym i lepszy chłop!

Przed ślubem…

Przed ślubem panna młoda nie powinna nawet rozmawiać ze swoimi przyszłymi teściami. Powinna wykazywać się skrajną skromnością i nigdy, broń Boże nie odzywać się jako pierwsza. Najlepiej jeśli unikałaby całkowicie  spotkań z przyszłymi teściami. Jeśli rodzice pana młodego, chcieliby  z nią porozmawiać najpierw wręczali dziewczynie miętę. Dopiero po takim podarunku, następowała  rozmowa.

    Dość powszechnym zwyczajem przed samym ślubem było rozkładanie na łóżku prześcieradeł, obrusów, poszewek, jakie panna młoda dostawała w posagu. Do domu  schodzili się sąsiedzi i na tak zasłane łóżko, rzucali pieniądze. Na koniec na łóżko kładło się również niemowlaka, co miało przyśpieszyć narodzenie się nowego potomstwa.

     „-Zastanawiałam się nawet czy by nie zrobić czegoś takiego jak Olivka kiedyś będzie wychodzić za mąż.  – wtrąciła Feta, a po chwilce dodała: – Ale wiem, że by mnie… zabiła! Lepiej więc nie ryzykować… W każdym razie prześcieradła, zasłony, firanki, obrusy  mam już gotowe. No i przez cały czas Oliwa haftuje Olivce  nowe. Trochę się tego nazbierało i już nie wiem, gdzie mam to wszystko chować.. .”

Po ślubie…

W typowym greckim małżeństwie, teściowa zawsze ma wiele do powiedzenia. I to od samego początku. Zgodnie z tradycją, rankiem po nocy poślubnej, wchodziła do pokoju nowożeńców by na własne oczy sprawdzić, czy na prześcieradle jest plamka krwi, by przekonać się czy oby na pewno panna młoda  była dziewicą.

      Po ślubie w typowym Greckim domu, kobieta prawie nigdy nie pracowała. Utrzymanie całej rodziny  miał na głowie mężczyzna. Kobieta zajmowała się prowadzeniem domu i dbaniem o dzieci.

     Bardzo ciekawego zwyczaju dotyczącego życia zamężnych kobiet, doczytałam się  w jednym z przewodników po Wyspach Jońskich. Za czasów  panowania na tych wyspach Wenecjan, kobiety które jeśli już wychodziły z domów (co nie było zbyt częste…), nie tylko musiały mieć zakryte całe ciało. Również i na twarzach nosiły  ciemne maski, tak żeby zupełnie nic nie było widoczne.

      Jak jest dzisiaj? Na szczęście czasy się zmieniają, ale pozostałości układu patriarchalnego  wciąż dość ciężko wiszą w greckim powietrzu. Wystarczy wejść do  pierwszego lepszego kafenijo, czyli typowej kawiarenki   dla starszego pokolenia Greków. Przy  kawie, szklaneczce ouzo, czy też drobnej przekąsce – sami mężczyźni. A gdzie kobiety? Jak to gdzie… W domu!

 

Zdjęcie tuż po ślubie - dziś…

Zdjęcie tuż po ślubie – dziś!

Więcej na temat tego, czym jest greckie kafenijo – już w przyszłym miesiącu!

 

 

Dlaczego zestawienie feta + oliwa, nie zawsze sprawdza się w życiu?… sobota, 7 czerwca 2014

     Jechaliśmy do urzędu stanu cywilnego, który był  od nas nieco oddalony. Feta siedziała z tyłu, a ja z przodu. Ta kwestia nurtowała mnie od dłuższego czasu, ale jakoś nigdy o to sama nie zapytałam. Rozmowa nie pamiętam już jak – nawiązała się sama. A kiedy Feta zaczęła mówić, nie mogła skończyć. Chyba potrzebowała się trochę wygadać…

       To, że  miałam  przejścia z moją grecką teściową, z perspektywy czasu wydaje mi się zupełnie normalne. Zastanawiało mnie jednak, jak ze swoimi zaborczymi teściowymi radzą sobie same Greczynki? Czy mają swoje sposoby?

      -Czy miałam kiedyś problemy z Oliwą… – Feta zaczęła retorycznie  –Paaa… Dorota! Co ja z Oliwą  przeszłam!

        Oliwa z Oliwek (która dla przypomnienia – tego lata będzie obchodzić swoje setne urodziny!) wygląda jak anioł w ludzkiej skórze i zupełnie nie mogę sobie wyobrazić, jak  z Oliwą można się pokłócić. Co prawda, co jakiś czas słyszę, że babcię nazywają  „komando”… ale… zawsze brałam to za taki żart.

     -Kiedy ja wychodziłam za mąż, miałam tylko 18 lat. Przecież byłam jeszcze prawie dzieckiem… Co ja wtedy mogłam wiedzieć o tym świecie? Teraz nie dałabym się już tak traktować. No, ale to było kiedyś! Zaczęło się od tego, że Oliwa wyznaczyła  miejsce, gdzie miał  odbyć się nasz ślub. Bo w tym właśnie kościele, śluby brała cała rodzina, od trzech pokoleń wstecz! Zgodziłam się, nie mrugnęłam okiem. Chciałam być miła. Następnie przyszedł na świat Jani. Co prawda byłam już  trochę starsza, ale nie mogłam sprzeciwić się tradycji i wybrać imię inne niż wybrała babcia. Jani musiał zostać nazwany dokładnie tak jak mąż Oliwy. Dobra, ok.! Tradycja, tradycją więc tak  musiało  zostać. Ale kiedy Oliwa wyznaczyła kościół, gdzie Jani miał być ochrzczony, oczywiście w tym samym kościele gdzie odbył się nasz ślub (przypomnę: „w tym kościele chrzczeni byli od nas wszyscy i to od trzech pokoleń wstecz!”) już nie było mi tak wesoło. Oliwa naciskała tak mocno, że nie było innego wyjścia. Zgodziłam się, ale przysięgłam sobie, że był to ostatni raz! Kiedy przyszła na świat moja Olivka, babcia kazała nazwać ją swoim imieniem! Jak to usłyszałam, myślałam że albo sama padnę, albo ją zabiję! Kłótnia trwała kilka miesięcy, właściwie od narodzenia Olivki, aż do jej chrztu. Chociaż wg tradycji drugie dziecko powinno być nazwane imieniem rodzica matki, Oliwa była tak wściekła, że jej się sprzeciwiłam, że po chrzcie nie odzywała się do mnie przez rok! Przez rok! Rozumiesz co to znaczy…?  Na szczęście, po czasie wszystko się zmienia i tak jakoś po roku, czy też trochę dłużej, wróciliśmy do względnie normalnych stosunków. Teraz jest już ok, ale wejdź na ten temat, spytaj się jej o imię  mojej Olivki… Zobaczysz jak znów się zacietrzewi. A przecież od tego czasu minęło już prawie trzydzieści lat! Ta kobieta jest naprawdę kochana, ale niech no coś stanie się nie po jej myśli… Taki nasz rodzinny komando.

       Tego bym nie przypuszczała… Oliwa z Oliwek zawsze wydawała mi się łagodna jak baranek. Chwilę po ślubie, podjechaliśmy po babcię, bo ta ze względu na swój  wiek, nie może wychodzić i w samej uroczystości nie mogła uczestniczyć. Co działo się, kiedy tylko otworzyliśmy drzwi i do Oliwnego domu weszła moja rodzina… Jak pewnie już się domyślacie, temat greckiego ślubu nie skończy się zbyt szybko…

    W każdym razie, podróż do urzędu była szalenie interesująca. Takich kilka kwadransów, podczas których dowiedzieć można się naprawdę wiele… Feta skończyła temat swojej teściowej, chwilę odsapnęła, poczym zaczęła…

    -Jednego wam bardzo zazdroszczę…

    -Czego? – spytałam.

    -Tego, że żyjecie w XXI wieku. Ja i Pomidor należymy do takiego pokolenia, które przełamało  restrykcyjne przestrzeganie tradycji, jakie panowało kiedyś.

    -Aaaa… – nie wiedziałam co powiedzieć  – Teraz to nie jest restrykcyjne?

    -Dziecko! Co ty opowiadasz! Ty wiesz jak  było w Grecji kiedyś?…

    -Nie mam pojęcia… – zapowiadało się naprawdę ciekawie.

    -Siedzisz wygodnie? – spytała Feta.

    -Siedzę! I mało tego! Już zdążyłam zamienić się w słuch!

    -Według naprawdę restrykcyjnej tradycji był wyprawiany ślub mojej matki… A wyglądało to tak…

     „Jak dawniej  wyglądał tradycyjny grecki ślub?” –  o tym już w przyszłym tygodniu!

 

 

Złoty Świt. Co dzieje się z partią kilka miesięcy po głośnym aresztowaniu?… piątek, 23 maja 2014

Przekreślony symbol Złotego Świtu

Przekreślony symbol Złotego Świtu

    Od polityki trzymam się  z daleka. Politycy kłamią, a media manipulują. Kiedy więc słyszę w radio, że lecą wiadomości często je   ściszam. Jeśli  w telewizji pojawiają się newsy, przełączam na inny kanał. Bacznie jednak obserwuje co dzieje się w otaczającej mnie rzeczywistości. Słucham co mówią inni ludzie. Porównuje to z moimi  poglądami. Obserwuje nastroje w społeczeństwie. Staram się  czytać między wierszami.  Rozglądam się właściwie wszędzie. Patrzę również na to, co znajduje się  pod moimi stopami…

    No właśnie… Polityka jest wszędzie. Spotyka się ją dosłownie – na każdym kroku. Niecały miesiąc temu nadepnęłam  na ulotkę partii Hrisi Awji, czyli Złotego Świtu. W przeciągu tego samego miesiąca, zerwałam kolejną  ulotkę z ulicznej latarni, a nieco później pod stopy  przyfrunęła mi następna. Patrząc, słuchając  i czytając, zaciekawiło mnie: co po słynnym aresztowaniu, jakie miało miejsce we wrześniu ubiegłego roku, dzieje się z tą partią?


      Przypomnienie czym jest Złoty Świt i co stało się kilka miesięcy temu, znajdziecie tutaj:

Złoty Świt. W Grecji coraz częściej słychać słowo „faszyzm”

 

      Czyżby jednak 28 września 2013 kropla w szklance  wody wcale się jeszcze nie przelała? Na to wygląda. Owe spektakularne aresztowanie, z perspektywy czasu wydaje się być medialną zagrywką. Co prawda lider partii – Nikos Mihaloliakos,  wciąż jest w więzieniu. Ale ulotka, którą zerwałam z miejskiej latarni, nawoływała do „uwolnienia patrioty”.

       To co jest najbardziej zatrważające to fakt, że jeden z członków partii, słynny w Grecji Ilias Kasidiaris, który dwa lata temu uderzył na wizji kobietę, obecnie startuje w wyborach na burmistrza  (dimarhos) Aten. Jeszcze dwa lata temu, ta bójka na wizji wydawała mi się dość zabawna (post na ten temat przeczytacie TUTAJ!). Jednak przez pryzmat tego, co dzieje się obecnie, patrzę na to zupełnie inaczej.

    Kasidiaris, jako przedstawiciel Złotego Świtu, startuje w wyborach do objęcia władzy nad Atenami… Najgorsze jest jednak to, że ma dość silne poparcie. Według sondaży jest bowiem na 4 miejscu (16,12% poparcia). Przy czym w czterech regionach Aten, uzyskał miejsce pierwsze. Tylko dla podkreślenia  piszę, że Złoty Świt coraz częściej określana jest jako partia faszystowska, a Ateny to przecież miasto, gdzie narodziła się demokracja.

    Aresztowanie między innymi Kasidiarisa wyglądało naprawdę groźnie. I co z tego, jeśli już kilka miesięcy później ten sam Kasidiaris startuje do objęcia władzy nad Atenami…

Napisy „Złoty Świt” na ulicach  pojawiają się coraz częściej. Tutaj ten sam napis został poprawiony na Hrisa Awha, czyli „Złote Jaja”. Korekta wykonana przez anarchistów.

Napisy „Złoty Świt” na ulicach pojawiają się coraz częściej. Tutaj ten sam napis został poprawiony na Hrisa Awha, czyli „Złote Jaja”. Korekta wykonana przez anarchistów.

Ilias Kasidiaris podczas głosowania:

Do przygotowania tekstu korzystałam z wiadomości na stronach:

http://www.newsbomb.gr/ekloges-2014/story/447808/apotelesmata-eklogon-2014-proto-komma-i-hrysi-aygi-se-kolono-kai-sepolia

http://www.newsbomb.gr/politikh/story/449249/ha-i-paradikastiki-klika-athanasioy-apagoreyse-tin-synenteyxi-toy-mihaloliakoy

Dlaczego Grecy noszą tylko typowo greckie imiona?… wtorek, 13 maja 2014

    Jeszcze nigdy nie spotkałam Greka czy też Greczynkę, której imię nie byłoby typowo greckie. Od tej reguły raczej nie ma wyjątku, bo wszyscy obywatele Ellady noszą tylko i wyłącznie greckie imiona. Nie ma mowy, żeby nowo narodzone dziecko zostało nazwane imieniem pochodzenia francuskiego, włoskiego, czy też (bój się Boga!) amerykańskiego. Dlaczego tak właśnie jest?

     W Grecji istnieje jedna (z wielu… wielu…) Tradycji  (przypominam, że ta w Elladzie musi być pisana przez wielkie „T”;))) ), że dziecko powinno nosić imię po swoich dziadkach. Tak jest między innymi w naszej Sałatkowej rodzinie. Jani – nosi imię swojego zmarłego już dziadka. Oliwka natomiast imię odziedziczyła po Oliwie z Oliwek. W taką zasadę nie może więc „wbić się” imię, które nie jest greckie, oczywiście z  wyjątkiem jeśli jeden z rodziców nie jest Grekiem.

    Wszystko brzmi bardzo sympatycznie. Problem jednak w tym, że w jednej rodzinie powtarzają się nie tylko imiona, ale imiona i nazwiska w tym samym zestawieniu. Doskonałym przykładem jest przypadek Janiego. W naszej Sałatce jest już 4 Janich z tym samym nazwiskiem. I jak rozróżnić jednego od drugiego?

 

    Tradycja, jak to zwykle ona. Czasem może  być trochę jednak uciążliwa. W każdym razie, greckie imiona potrafią być naprawdę niesamowicie ciekawe. Wśród nich wszystkich odznaczają się dwie grupy. Po pierwsze są to imiona, które żywcem wyjęte są z greckiej mitologii. Tak, funkcjonują tu zupełnie zwyczajnie. Choć po czasie człowiek całkowicie  się do nich przyzwyczaja, to  do dziś pamiętam jak nie mogłam się nadziwić, kiedy pierwszy raz spotkałam  Atenę, Afrodytę lub Despinę. Czy też kiedy przedstawiano mi Odyseusza, Achillesa i Adonisa. Prawda, że brzmi bajecznie?

    Drugą grupą imion, które są niezwykle urokliwe, są  imiona które funkcjonują bardzo podobnie do imion indiańskich. Te imiona, to po prostu konkretne słowa. I tak dla przykładu: Elpida, to inaczej Nadzieja; Sofija czyli Mądrość; Argiro to Srebrna; a popularna nawet na zachodzie Zoi, znaczy po grecku Życie. Ach! Jest jeszcze Agapi, czyli po prostu Miłość. I kilka męskich przykładów: Thimios, czyli Wesoły; Argiris to inaczej Srebrny; Fotis to Świetlny;  a Nikiforos   to Przynoszący zwycięstwo.  Nie ukrywam, że bardzo cieszę się z faktu, że moje imię tak naprawdę pochodzi z Grecji. Imię Dorothea tłumaczy się jako Dar Boga.

Dorothea...........5/6

Dorothea………..5/6

     Wiele z greckich imion jest czasem trudnych do zapamiętania dla osób, które nie mówią po grecku. Dlatego nie zdziwcie się, kiedy Grek przedstawi się Wam  angielskim  odpowiednikiem  swojego imienia. I tak dla przykładu Jani (czyli Ioannis), często przedstawi się jako John. Czy też Jorgos, jako George.

     Nigdy  nie zapomnę, kiedy będąc w Grecji jeszcze na stypendium Sokratesa, na jednej z typowych studenckich imprez zaprzyjaźniliśmy się z sympatycznym Grekiem, który przedstawił  się nam właśnie jako George. I tak też mówiliśmy do niego przez całą noc.

   -George, ale  jak tak naprawdę masz na imię? Bo jak rozumiem George  to angielski odpowiednik twojego greckiego imienia. – spytał ktoś. Owy George uśmiechnął się od ucha do ucha i odpowiedział:

    -Tak naprawdę, to  mam na imię Ksenofon!

  Chyba nigdy w życiu nie zapomnę wybuchu śmiechu chwilę potem, ale przede wszystkim tego unikatowego imienia – Ksenofon…

salatkapogreckuwpodrozy.pl

salatkapogreckuwpodrozy.pl

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Wielkanocne jagniątka… poniedziałek, 21 kwietnia 2014

      Dziś w Grecji trwa drugi dzień Świąt Wielkanocnych. Wczoraj, wczesnym rankiem większość greckich rodzin spędzała  całe przedpołudnie na przygotowywaniu, a następnie biesiadowaniu przy jagnięciu z rożna. Typowy mieszkaniec Ellady uwielbia ten element Świąt i mocno go wyczekuje, szczególnie jeśli przestrzega zasad Wielkiego Postu.

     Do widoku obracającego się na rożnie  jagniątka Grecy przywykli tak bardzo, że nikt nie widzi iż obiektywnie widok całego zwierzęcia obdartego ze skóry, łącznie z głową i wszystkimi jej elementami, jest dość przerażający. Wczoraj ścianka na Facebooku  Janiego wypełniona została  zdjęciami dumnie prezentującymi owe jagniątka. Kto jakie jagniątko miał i ile jagniątek zostało zjedzonych przez daną rodzinę.

     Jani ubolewa. Bo niestety, ale ten element greckich świąt wielkanocnych nie jest u nas kultywowany. Grecka tradycja jest przepiękna, ale nie ze wszystkimi jej elementami trzeba się zgadzać. Ponieważ widoku obracającego się na rożnie  jagnięcia nie jestem w stanie przeżyć, nie mówiąc już o zjadaniu owego biedaka, Jani musiał zadowolić się wielkanocnymi jajkami… Całego jagnięcia nie jest przecież w stanie zjeść samodzielnie! A jajko – to i owszem! Dla pokrzepienia jego greckiej duszy – wszystkie jaja dostosowując się do tradycji – były czerwone! Mimo starań, ubolewanie Janiego nie zostało jednak wynagrodzone…

       Grecy uwielbiają wielkanocną jagnięcinę i sam jej proces przyrządzania, ale nawet wśród nich samych udało mi się znaleźć przeciwników tej tradycji. Zdjęcia, które znajdują się w tym poście, wykonałam rok temu tuż po Świętach Wielkanocnych, będąc  w Atenach.  Widać  na nich wielki plakat, który wisiał  nad sklepem z artykułami ekologicznymi, blisko stacji metra przy uniwersytecie. „Jani je jagniątko” – tak napisane jest na pierwszej części plakatu. Ale co by było jeśli to samo jagniątko zjadłoby Janiego…? :)))

"Jani je jagniątko..."

“Jani je jagniątko…

"... a jagniątko Janiego."

… a jagniątko Janiego.”

     Post na temat jedzenia jagnięciny w czasie greckiej Wielkanocy jest TUTAJ!

     Co myślicie o tej tradycji? Czy należę do nielicznej grupy przeciwników? Piszcie w komentarzach!

 ZOBACZ ZE MNĄ WYSPĘ KORFU!

 

Grecka Wielkanoc ma kolor czerwony… czwartek, 17 kwietnia 2014

     Czy już pomalowaliście jajka na Wielkanoc? Malowanie pisanek w Grecji odbywa się właśnie dziś, czyli w czwartek rano. Co prawda obecnie ozdabiane  są najróżniejszymi kolorami, ale według greckiej tradycji, powinny być czerwone! I ten właśnie kolor wyraźnie dominuje w czasie Świąt Wielkanocnych  w Grecji.

     Dlaczego jajka powinny być malowane na czerwono? Jak to w Grecji – nie sposób dojść do jednej, konkretnej odpowiedzi. Co region, to inna historia. Istnieje między innymi opowieść, że to  jajka jako pierwsze usłyszały o Zmartwychwstaniu Chrystusa. Szczęśliwe, zaczęły biec by powiadomić o tym innych i… przez to stały się czerwone. Bardziej przekonywujące wytłumaczenie, nawiązuje do prostego skojarzenia. Krew Chrystusa była czerwona. Pokryte czerwoną farbą świąteczne jajka właśnie ją mają symbolizować.

      Najróżniejszych wielkanocnych tradycji można w Grecji doszukać się wiele. Jednym z przykładów jest wywieszanie czerwonych koców, dywanów, obrusów, ręczników czy też innych tkanin na zewnątrz domów w Wielki Czwartek. Czerwone tkaniny wywiesza się zawsze rano, w czasie kiedy w domach trwa malowanie jajek. Taki zwyczaj funkcjonuje w Grecji północno – zachodniej. Prócz tkanin, na zewnątrz można wystawić również inne przedmioty – ważne  by były czerwone. Tak  dla przykładu… parasolkę! Przyznacie, że wygląda to niezwykle urokliwie. Pomalowane na czerwono jaja, muszą doczekać do Wielkiej Soboty. Wtedy też urządzane są zabawy na stukanie jajkami. Wygrywa oczywiście osoba, której  jajko pozostaje całe. Ale ten akurat zwyczaj, z pewnością  znacie dobrze ze swoich domów ;)))

Wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Wielkanocnych!!!

 

Wszystkie zdjęcia do tego postu zostały wykonane w Metsowo (Epir).  Za pomoc w przygotowaniu postu oraz użyczenie zdjęć – serdeczne podziękowania dla Barbary Bitounis.

 ZOBACZ ZE MNĄ WYSPĘ KORFU!

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Przygotowania do greckiej Wielkanocy czas zacząć! Czym jest LAMPADA?… poniedziałek, 7 kwietnia 2014

     Wielkanoc w Grecji rozpocznie się już za niecałe dwa tygodnie! W Greckim Kościele Prawosławnym jest to czas najważniejszy w roku. I rzeczywiście, przebywając w tym okresie w Elladzie widać znaczną przewagę Świąt Wielkanocnych nad Bożym Narodzeniem.

     O greckiej Wielkanocy pisałam już kilka razy wcześniej. Posty związane z tym tematem znajdują się TU! TU!  i jeszcze TUTAJ!

    Zastanawiałam się o czym jeszcze mogłabym napisać i przyznam, że przez chwilkę pomyślałam, że wyczerpałam ten temat zupełnie. O naiwności!!! Moja zbytnia pewność siebie w tym temacie, szybko została poskromiona. Coraz częściej przekonuje się, że jeśli chodzi o Grecje, cytując za Sokratesem: „wiem, że nic nie wiem!”.

      Jakieś dwa tygodnie temu byliśmy w Atenach. Przy okazji weszliśmy na chwilę do Jumbo. W Grecji Jumbo można znaleźć w każdym większym mieście. To typowy wielki sklep, w którym jest wszystko co tanie i chińskie. Rzeczy do domu, ubrania, akcesoria do ogrodu, szkoły, biura i tak dalej, i tak dalej. Ujmując krótko – wszystko co w życiu codziennym jest potrzebne, a nie wiąże się z jedzeniem.

     Żeby zbytnio nie marnować czasu, obraliśmy dwa konkretne cele. Kilka rzeczy biurowych potrzebnych do organizacji naszej firmy i jakieś fajne akcesoria do ogrodu, by upiększyć go na wiosnę. Pędzimy  czym prędzej, bo ostre światło  i wszechobecny zapach taniego plastiku nieraz w tym sklepie przyprawił mnie o typową migrenę. Na półkach jak zawsze pełno i kolorowo. Pędzimy przez dział z zabawkami. I nagle…

STOP!

     Do jasnej anielki! Co – to – jest? Przystaje na chwilę przed regałem, na którym powtarza się kombinacja zestawu: lalka Barbie + świeca, lalka i świeca, mini zestaw piękności i świeca. W dziale dla chłopców, mniej więcej to samo: piłka + świeca! Piłkarska koszulka + świeca, zestaw małego mechanika i świeca! O co chodzi z tymi świecami? Rozglądam się dookoła – dziwacznie ustrojone świece  z doczepionymi gadżetami, a raczej gadżety ze świecami są wszędzie.

Na każdym zdjęciu naprawdę(!) znajduje się świeca…

Na każdym zdjęciu naprawdę(!) znajduje się świeca…

   Zwracam się więc do mojej prywatnej greckiej „encyklopedii”.

    -Jani! Co to do licha jest?

    -LAMPADA [czytaj: labada]. – odpowiada Jani. Typowa odpowiedź w wydaniu męskim, czyli krótko i na temat. Trzeba drążyć  dalej.

    -To dlaczego ja jeszcze o niej nic nie wiem?

    -Bo nigdy nie pytałaś. – racja! Ale jak pytać o coś, jeśli o istnieniu tego czegoś się nie wie?

    -Mniejsza z tym. Powiedz mi dlaczego te świece tak wyglądają?

  -To taka Tradycja. – odpowiada Jani. Słowo „Tradycja” wielką literą piszę celowo. Dlaczego?  – zachęcam  do przeczytania bardzo ciekawych komentarzy na Sałatkowym Facebooku,  przy poście na temat wywieszania w Elladzie prania. Jani tym razem sam dopowiada:

    –Lampada to świeca, którą należy  mieć w Wielkanoc. Jest jednym z najbardziej charakterystycznych dla Wielkanocy  przedmiotów. Każdy przychodzi z nią do kościoła i zapala ogniem, który wg Tradycji powinien pochodzić z Jeruzalem. Czy ten ogień naprawdę pochodzi z Jeruzalem? Tego nie wiem. Ale… każda świeca ma być zapalona i z taką zapaloną świecą idzie się do domu. Później odpala się od niej świece, które są  w domu. Pamiętam, że jak byliśmy mali, to urządzaliśmy sobie wyścigi, kto pierwszy dobiegnie ze świecą  i kto pierwszy  odpali od niej świece w domu.

     Moja prywatna „encyklopedia”, jak zawsze niezawodna! Ale temat nie wydaje mi się być do końca wyczerpany. O co bowiem chodzi z tymi pakietami:  gadżet + świeca?

     Jak się okazało,  wręczając dziecku świece zazwyczaj dodaje się również i prezent. Co prawda dawniej, takie prezenty były małe i raczej symboliczne, ale obecnie… w  obliczu kryzysu… sprawy się nieco pokomplikowały ;))) Tematu kryzysu nie drążę, bo znów mi się dostanie ;)))

    

      Tradycja związana z wielkanocnymi świecami, ogniem z Jeruzalem i dzieleniem się nim jest bardzo ciekawa. Ale równie ciekawe jest to, jak owa Tradycja ewoluuje, jak się zmienia i stopniowo obrasta komercją, stojąc na półce  razem z lalką Barbie, w sklepie typu Jumbo. Na całe szczęście, komercyjnych gadżetów  na Wielkanoc do kościoła nikt nie przyniesie. Te zostaną za kościelnym progiem. Grecja jest bowiem krajem, gdzie komercja zawsze stać będzie  na drugim miejscu. A Tradycja – piękna, urocza, wzruszająca, ale czasem również taka która nie pozwala iść do przodu, obojętnie jak by ją oceniać, ta  zawsze pisana tu będzie przez wielkie „T”.

 ZOBACZ ZE MNĄ WYSPĘ KORFU!

Tak wygląda lampada w najprostszej wersji.

Tak wygląda lampada w najprostszej wersji.