To jest naprawdę wielka radość dla wszystkich, którzy interesują się starożytnością. Po siedmiu latach generalnego remontu, zostało ponownie otwarte Muzeum Archeologiczne na Korfu. I jest naprawdę rewelacyjne!
Najcenniejsze pozostałości starożytnej architektury Korfu, znajdują się na terenie tzw. paliapoli (starożytne miasto), które jest na terenie parku Mon Repo oraz Kanoni. Jednak takie przedmioty jak rzeźby, biżuteria, ceramika czy też przedmioty codziennego użytku, przez siedem lat nie były udostępnione do oglądania. Teraz, po siedmiu latach, znajdują się w nowoczesnym, odnowionym budynku Muzeum Archeologicznego, pod należytą opieką.
Muzeum Archeologiczne jest w mieście Korfu, w regionie Garitsa, który znajduje się w drodze do Kanoni. Połączenie zwiedzania muzeum razem ze spacerem po parku Mon Repo, gdzie znajdują się ruiny starożytnych budowli, jest świetnym pomysłem dla osób, które interesują się starożytnością.
Budynek muzeum ma dwa piętra. Na pierwszym piętrze znajdują się artefakty, które pochodzą z najróżniejszych części wyspy, od czasów prehistorycznych, aż do czasów rzymskich. Są to najczęściej dobrze zachowane fragmenty ceramiki, biżuteria, czy też elementy architektury.
To co dla starożytności Korfu najcenniejsze, znajduje się na pierwszym piętrze. W jednej z sal bocznych, jest przepiękna rzeźba przedstawiające scenę z obchodów święta Dionizosa. Scena jest częścią frontonu starożytnej świątyni ( z około 500 r. p.n.e.) Przedstawia najpewniej Dionizosa, który leży w łóżku z nagim młodzieńcem. Rzeźba jest świetnie zachowana i kiedy podejdzie się bliżej, rzeczywiście robi wrażenie.
Przedstawienie najprawdopodobniej Dionizosa (około 500 r. p.n.e.)
Najważniejszy obiekt muzeum, znajduje się w samym środku największej sali. Jest to fronton świątyni Artemidy (590 – 570 p.n.e.) i znajdujące się w jego środku płaskorzeźby, które są uznawane za jedne z najpiękniejszych rzeźb archaicznych. Środkową część frontonu wypełnia postać Gorgony. Wg greckiej mitologii, Perseusz odcina Gorgonie głowę. Z jej krwi rodzą się dwaj synowie: Pegaz oraz Chrysaor. Oryginalnie postacie obu synów znajdowały się po obu stronach Gorgony. Do dziś przetrwała jedynie postać Chrysaora. Obok, po obu stronach, znajdują się przedstawienia dwóch hybrydycznych bestii o głowach lwów i ciałach panter. W najwęższych częściach frontonu pozostały niewielkie postacie. Te zachowane, przedstawiają najpewniej postać Matki Ziemi czyli Gai, przebijanej włócznią. W drugiej części frontonu przedstawiona jest scena walki Tytanów.
Fronton świątyni Artemidy (590 – 570 p.n.e.)
Gorgona (zbliżenie frontonu)
Z całej kompozycji, najbardziej rzuca się w oczy głowa Gorgony, środkowej części frontonu. Dziś Gorgona z przerażającymi oczami i wężami oplatającymi głowę, stanowi symbol starożytności Korfu. Aż trudno uwierzyć, że ta rzeźba ma już ponad 2 500 lat…
O pozostałych muzeach w mieście Korfu, przeczytasz TU!
Jak na Korfu wygląda jesień? Jaka jest wtedy pogoda? Jak jesienią wygląda miasto Korfu? Co takiego robię, kiedy zakończy się już turystyczny sezon na Korfu? O tym wszystkim w tym filmiku…
Powoli mija moja pierwsza jesień na Korfu, która niepostrzeżenie przechodzi już w zimę. Na Korfu mieszka mi się genialnie i wciąż, nadal, niezmiennie, czuję się tutaj jak ryba w wodzie. Wiedziałam jednak, że nie wprowadzam się do raju. Prędzej czy później, pojawią się rzeczy, które będą mi przeszkadzać. Jeśliby przeanalizować grecką i wyspiarską rzeczywistość, mogłabym spisać ich całą listę. Byłaby tak długa, że powinnam ją zapisać na papierze toaletowym, który chwilę później powinien znaleźć się tam gdzie jego miejsce, czyli w ściekach. Bo właśnie tam jest miejsce dla wszelakiego typu narzekań.
A propos TU! przeczytacie o tym, dlaczego papieru toaletowego nie wrzuca się w Grecji do klozetu.
Moim zdaniem narzekać można tylko na rzeczy, które chwile później chce się zmienić. A jeśli czegoś zmienić nie można, trzeba to zaakceptować. Pewnie zastanawiacie się, co takiego mnie na Korfu denerwuje? Za żadne skarby nie zgadniecie. Wcale nie chodzi o stan dróg, jak prowadzą tu swoje auta kierowcy, że jest za dużo bezdomnych zwierząt, czy że szwankuje organizacja. Ja osobiście, wszystko to jestem w stanie zaakceptować. Serio. Aż tak bardzo mi to nie przeszkadza.
A denerwuje mnie piekielnie… Wściekam się już na sam widok… PLASTIKOWEJ BUTELKI! Jest tak z dwóch powodów…
Nie jest tajemnicą, że mieszkańcy Korfu często nie radzą sobie z wywozem śmieci. W Polsce problem segregacji śmieci jest super rozwiązany. I za każdym razem, kiedy jestem w Polsce naprawdę doceniam fakt, że mam taką szczególnie fajną możliwość wywalić plastikową butelkę do odpowiedniego kosza, gdzie moja plastikowa butelka znajdzie się w jednym pojemniku z jej licznymi koleżankami. Na Korfu – aż takich luksusów nie mamy. Plastikowe butelki wywala się do niebieskich pojemników, gdzie są najróżniejsze inne odpady nadające się do recyklingu. Bóg jeden raczy wiedzieć, czy moja plastikowa butelka, którą tam wrzucam, rzeczywiście będzie miała później zapewnioną odpowiednią opiekę. Realistyczne podejście do świata, podpowiada mi, że niestety ale nie. Nic z tych rzeczy. Trochę się naszukałam, ale ostatecznie nie znalazłam na wyspie żadnego pojemnika, do którego można wrzucać jedynie plastikowe butelki. Co prawda teoretycznie jest jeden. Przy dużym markecie popularnej w Grecji sieci AB. Ten jednak zawsze, ale to zawsze jest niestety pełny. Logiczne. Jeden taki pojemnik na 35-cio tysięczne miasto Korfu. Kropla w oceanie potrzeb.
Ostatecznie, wiem, że to nie jest koniec świata. I plastikowe odpady wrzucamy do niebieskich pojemników na śmieci, które nadają się do recyklingu. Jednak problem z plastikowymi butelkami, jest znacznie większy niż jedynie ich recykling. Woda, którą pijemy z plastikowych butelek, przechodzi tym właśnie plastikiem.
Jakiś czas temu, moja siostra podesłała mi link do filmiku Kasi Bosackiej o plastiku, z jej kanału na You Tube. Uważam, że każda osoba, której nie jest obojętne jej zdrowie, powinna teraz kliknąć w ten filmik i posłuchać co Kasia Bosacka ma do powiedzenia w temacie:
No i właśnie… Tu pojawia się dla mnie największy problem… Czy mieszkając na Korfu, jestem skazana na picie tego cholernego plastiku? Woda z kranu na Korfu nie nadaje się do picia. Nie tyle, że w wielu miejscach jest słona, co ma w sobie trujące dla człowieka składniki. Wiele osób nie gotuje nawet w wodzie kranowej ziemniaków, czy też ryżu. Nie pije się jej, nie można robić ani kawy, ani herbaty. Nie wskazane jest nawet gotowanie na niej zup. Nie nadaje się do picia również po przegotowaniu. Służy jedynie właściwie do mycia. Picie wody kranowej, co jest standardem w Grecji kontynentalnej, więc odpada. Nasze mieszkanie wynajmujemy, więc nie chcemy zakładać drogich i nie wiem na ile skutecznych filtrów. Co pozostaje??? Jani wpadł na pomysł, żeby poszukać jakiegoś źródła i od czasu do czasu, pobierać stamtąd wodę. Pomysł dobry, ale gdzie mielibyśmy trzymać tę wodę? Drewnianych beczek nie mamy, więc znów zostają butelki plastikowe. I tu koło się zamyka. Na chwilę obecną jestem skazana na picie razem z wodą plastiku…
Żaden inny pomysł nie wpada mi do głowy. Ale mam mądrych Czytelników. Czy macie może jakiś pomysł??? Jakieś rozwiązanie??? Skąd na Korfu możemy brać wodę do picia, jeśli nie z plastikowych butelek?
TU! możecie przeczytać wszystko o “mati”, czyli o tym dlaczego Greków boli głowa…
Nawet jesienią Korfu cała jest zielona. Tylko gdzieniegdzie, od drugiej połowy września żółkną nieliczne drzewa. Wyjechaliśmy z Paleokastritsy i kierowaliśmy się do Kanoni. Wjechaliśmy do krętej uliczki jednej z niewielkich, typowych dla wyspy wiosek. Pomiędzy oliwkami i drzewami cyprysowymi, widać było kilka drzew z pożółkłymi liśćmi, które częściowo spadły na soczyście zieloną trawę.
-Jesień… – pomyślałam i mówiąc prędzej, niż się zastanawiając, spytałam mojego kierowcę, bo naprawdę byłam bardzo ciekawa:
-Niko… A jak skończymy pracę i przyjdzie jesień, a później zima, to ci się nie ludzi?
-Mnie? A skądże! – odpowiedział i jednocześnie bardzo się ożywił.
-Co robisz jesienią i zimą, kiedy nie pracujesz?
-Mam się bardzo dobrze!
-Acha… – ciekawa odpowiedź, ale mnie nie satysfakcjonowała -No, ale tak dokładnie… Jak wygląda twój dzień, zimą, jesienią jak nie musisz już pracować?
-Jak wygląda mój dzień…? Już ci mówię… Zimą nigdy nie nastawiam budzika i zawsze(!) sam wstaję równo o piątej.
-CO??? O piątej? Na Boga? A po co? Dlaczego?
-Bo jesienią i zimą, nie mam żadnych zmartwień! Nikt z pracy do mnie nie dzwoni, nikt niczego ode mnie nie chce. Kasę mam i mogę robić, co mi się podoba. Więc jak w nocy śpię, to śpię tak mocno i jestem tak zrelaksowany, że nie potrzeba mi wielu godzin snu. Wstaję wypoczęty jak nowo narodzony! Zawsze o piątej! Za nic nie mogę dłużej spać! Wstaję, tak żeby nie obudzić żony i pierwsze co robię, to idę napalić w kominku. Ach! Jak ja to lubię! Ten zapach drewna, lasu i skwierczenie jak się pali. Ciepło z komina jest zupełnie inne niż z kaloryfera. I kiedy już jest napalone, idę zrobić sobie kawę, a później jem śniadanie.
-A co jesz na śniadanie? – wiem, wiem… potrafię być wścibska. Ale Nikos odpowiada z widoczną satysfakcją.
-Kawę, a do tego jakieś ciasto. Zawsze jakieś jest w domu. Pomarańczowe, albo czekoladowe. Więc odkrajam gruby kawał i jem popijając kawą. I później… Spodnie moro, kalosze, strzelba i idę po psy. Mam dwa dorodne, tylko trochę skundlone charty. Idę je wybiegać i każdego dnia przy tym poluje! Tym głównie zajmuje się jesienią i zimą. Kocham naturę, a szczególnie moje polowania!
-Każdego dnia polujesz? Oj…
-Nie chodzi w tym o samo polowanie… Zabijanie… Wiesz… Szczególnie, kiedy zimą jest słoneczny dzień, to w tych zielonych gajach jest tak pięknie. Rankiem, kiedy wstaje dzień. Są takie miejsca, gdzie widzisz pół wyspy, morze, a dalej Albanię. Czasem przy tym ustrzelę zająca, czasem kuropatwę, a czasem nic – kończy, łapie się za lekko wystający brzuch i dodaje: – O! Nie myśl sobie, że ja tak wyglądam zimą! Zimą po tym nie będzie śladu! Wychodzę z pasami codziennie! Nawet jak pada deszcz… I później wracam w południe na obiad. Jemy całą rodziną. Gadamy i zazwyczaj kończy się tak, że kłócę się z moim ojcem.
-Twój ojciec jeszcze żyje? – spytałam, zanim ugryzłam się z język. Nikos jest grubo po sześćdziesiątce.
-No i ma się całkiem dobrze. Skurczybyk… Mój ojciec ma 98 lat! I całe życie się kłócimy! I jak już mi się znudzi to kłócenie, to idę spać! Później wstaję i na 18 idę do kafenijo (przeczytaj o tym, co to jest kafenijoTU!) do chłopaków. Siedzimy, pijemy, coś małego przegryziemy. I gadamy.
-A o czym…?
-Najczęściej to o trzech rzeczach: o pracy plus pieniądzach, polityce i kobietach.
-Acha… – padła konkretna odpowiedź, na tyle konkretna że więcej pytań już nie miałam.
-No i później wracam do domu i tak powoli szykuję się spać. Co jakiś czas wyjeżdżam z Korfu, na przykład do Salonik, gdzie pracują moje dwie córy! Widziałaś jakie piękne są moje córki! Pokazywałam ci na telefonie, weź zobacz… – dojeżdżamy do zakrętu, ale co tam – koniecznie w tej chwili muszę zobaczyć dwie piękne córy Nikosa. Patrzę… Rzeczywiście, greckie piękności, z czarnymi długimi włosami i lekko zgarbionymi nosami. Jedna pracuje w podstawówce, a druga jest nauczycielką angielskiego. I tak zaczyna się dłuższa wypowiedź, na temat córek, tego co dokładnie robią, ale już podjeżdżamy autobusem do Kanoni i za chwilę całą wycieczką będziemy wychodzić. Więc biorę mikrofon do ręki…
-Tylko ci jeszcze koniecznie coś dopowiem… Zimą, jedź z rana na kawę tutaj do Kanoni, jak będzie słoneczny dzień. Sama zobaczysz, jak tu jest pięknie jak nie ma już tylu ludzi. Pójdziesz, zobaczysz i przypomnisz sobie co ci powiedziałem…
Dojechaliśmy. Wychodzimy na punkt widokowy przeciskając się pomiędzy wielkimi autobusami i tłumami turystów z każdej części świata.
Tak, rzeczywiście. Przyznaję mu rację. Jesienią na Kanoni jest jeszcze piękniej.
W piątej części YT-bowego przewodnika po wyspie Korfu: największy zamek na Korfu i jeden z najważniejszych zamków całej Grecji. Zamek Angelokastro. To właśnie z tego zamku widać najpiękniejszy widok na Korfu.
Podczas nawszej wycieczki Widoki Korfu, na Rajskiej Plaży
Pada nieprzerwanie już całą dobę. Jutro też zanosi się na deszcz. Ale musi w końcu się wypadać, bo ostatni deszcz był zdaje się w czerwcu. Tak właśnie wygląda jesień i zima na Korfu. Pada, pada i pada. Ta niesamowita zieleń, w końcu z czegoś musi się wziąć!
Po sześciu miesiącach milczenia tu na blogu, z nieopisaną przyjemnością wracam do systematycznego pisania. Brakowało mi tego jak tlenu. Sześć miesięcy milczenia to absolutny dla mnie rekord. Nie mogło być jednak inaczej. Ten sezon na Korfu był dla nas pod znakiem być, albo nie być. Postawiliśmy przecież wszystko na jedną kartę. Jeśli macie ochotę przeczytać, co takiego działo się u mnie przez te sześć miesięcy – czytajcie dalej!
W połowie kwietnia Jani zostawił swoją poprzednią pracę. Zamówiliśmy transport wszystkiego co mieliśmy w jedną stronę z okolic Livadia, prosto na Korfu. Pół żartem, poł serio – do tej przeprowadzki szykowałam się od momentu, kiedy wprowadziliśmy się do naszego poprzedniego mieszkania (dlaczego? o tym przeczytasz TU!). A tak na poważnie, już miesiąc wcześniej większość rzeczy miałam przygotowane. Po spakowaniu wszystkiego, wyniesienie całości do niewielkiej furgonetki, trwało jedną godzinę. Oddaliśmy klucze do mieszkania i z każdym kilometrem, kiedy się od niego oddalaliśmy, czułam że zaczynam zupełnie nowe życie. Dokładnie takie, jakie chcę.
To dla mnie symboliczne, że okres kiedy na stałe wprowadziliśmy się na Korfu, przypadał na grecką Wielkanoc. Odradzało się wszystko. Wielkanoc. Wokoło wiosna. A u nas nowy rozdział życia.
Co roku, każdy sezon na Korfu, zaczynamy coraz wcześniej. Zdążyliśmy ustawić mniej więcej rzeczy w tymczasowym mieszkaniu i w samym biurze. Ale większość rzeczy, do samego końca i do ostatecznej przeprowadzki do stałego już domu, pozostała w kartonach.
Początek maja. Jako pierwsza grupa w sezonie 2019 wpływamy na Rajską Plażę…
A tu już zdaje się koniec maja… Nasi turyści jeszcze w kurtkach, płaszczach… Taka była pogoda i tak dopływaliśmy do Rajskiej Plaży. Nie wiedziałam: śmiać się, czy płakać?
Początek czerwca. Co prawda już słońce, ale nadal chłodno. Ja nadal w letniej kurtce!
Ten sezon dla całej Korfu, był dość trudny. Zaczął się ciężko, bo do samego początku czerwca, co chwilę padało i jak na Grecję, było bardzo chłodno. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło, ale jeszcze kilka wycieczek z początku czerwca prowadziłam w wiosennych kozakach i w kurtce!
W porównaniu do poprzednich sezonów, tego lata na Korfu przyleciało nawet do 40% mniej turystów. Szczególnie w pierwszej połowie sezonu, wiele hoteli w połowie była pusta. Jeśli byliście w tym roku na Korfu i zdziwiło was, że nawet w najbardziej turystycznych miejscowościach jest raczej cicho i spokojnie, to skutek dużo mniejszej ilości turystów, która w tym roku wybrała Korfu na wakacje. W turystyce to jednak nic nadzwyczajnego i do tego trzeba po prostu się i przyzwyczaić i przygotować. Wiele rzeczy jest tu zupełnie nieprzewidywalna i rządzi się czystym przypadkiem.
I w końcu jest TA pogoda! Rajska Plaża na KORFU – więcej przeczytasz TU!
Ja sama w łódce. A sternik – na plaży! Tak o mnie dbają 😛 Spiro sznurek trzyma dosłownie na jednym placu! 😀
Na całe szczęście… Mimo tych problemów, dla nas ten sezon był rewelacyjny. Na naszych trasach firmowych jak zawsze było was bardzo dużo. Ogromna ilość was, trafia do nas z polecenia – co jest największą dumą. W tym roku już oficjalnie zaczęliśmy organizować kilka różnych wycieczek rejsowych: Albanię, Paxos i Antypaxos, Pargę, Błękitną Lagunę oraz kameralny rejs statkiem „Madalena”. Wprowadzenie tych wycieczek właśnie teraz, kiedy znaleźliśmy odpowiednich współpracowników, było strzałem w dziesiątkę. Wasze zainteresowanie tymi wycieczkami, już w pierwszym sezonie ich organizowania, przerosło nasze oczekiwania. I to sporo…
Cały sezon, bite sześć miesięcy, pracowaliśmy jak opętani. Czyli typowy dla turystyki roller coaster. Telefon nie przestawał dzwonić. A wraz z poprawieniem się pogody na Korfu, turystów było coraz więcej. Tego lata wielkim sukcesem jest to, że nie popełniliśmy ani jednego logistycznego błędu. Informacje o datach wycieczek, godzinach i miejscach zbiórek, trafiały do was z dokładnością szwajcarskiego zegarka. Patrząc wstecz i analizując ilość turystów i ilość rodzajów naszych wycieczek, teraz wydaje mi się to aż niemożliwe. Ale ja, Paulina i Jani, to idealnie zgrany zespół!
TUTAJ! przeczytasz wszystko w temacie pogody na Korfu.
Z ekipą PROSTO O PODRÓŻACH. TU! zobaczycie nasz wspólny filmik o Korfu! Jest mega!
W temacie “kuchnia Korfu”, mam po tym sezonie naprawdę dużo do powiedzenia… Mam nadzieję, że nikt nie jest tu na żadnej diecie!!! 😛
Tu z ekipą naszych albańskich przewodniczek po Albani. Wprowadzenie tej wycieczki do oferty kończy się również i tym, że na wiosnę sami jedziemy do Albanii!
A tak prezentuje się słynna Błękitna Laguna
To piękna, ale niesamowicie wymagająca praca. Kiedy jest sam szczyt sezonu, mam wrażenie że moim domem jest autobus. Nie śpię więcej niż cztery godziny na dobę i tak czasem po kilka nocy z rzędu. Ale nawet kiedy jest ten moment kryzysowy, zazwyczaj właśnie wtedy, pojawia się… Pozytywny komentarz gdzieś w internecie, ciepła opinia, czy też zwykły uśmiech, który wypełnia radość człowieka, który świetnie spędził z nami dzień.
Tak jak lubię najbardziej. Bez wielkich zapowiedzi i fanfarów, ale spokojnie wykonując jeden pewny krok, za krokiem, w tym roku wprowadziliśmy coś jeszcze. Żeby wystartować w tym roku, Jani przygotowywał się kilka poprzednich lat. Ale w końcu się udało. Oficjalna informacja o lotach Janiego na paralotni, pojawi się na naszej stronie już po Nowym Roku. Kolejne marzenie zostało spełnione. Już w tym roku organizowaliśmy pierwsze loty na Korfu paralotniami. To jest dopiero cud… Jedno z największych osiągnięć naszego sezonu…
Jani z Andrzejem. Najdłuższy lot telgo sezonu. Trwał ponad pół godziny…
Grupo po północy. Ja sprawdzam, czy wszystko gra na jutrzejszą wycieczką. Następnego dnia zegarek nastawiony na 6.30… A pracy jeszcze trochę przede mną. Ciamna strona bycia szefową…
Limit moich przeprowadzek na najbliższe 100 lat się wkończył. Początek października. Wprowadziliśmy się do naszego obecnego domu… Kocham ten dom… Na całe szczęście już tak nie wygląda!
Z Janisem – właścicielem najlepszej restauracji na Korfu “Wenecka Studnia”. To był dla mnie zaszczyt. Tak kończyliśmy ten sezon… Niesamowita osoba…
Wy na naszych MIEJSCACH KORFU
Marzenia wcale się nie spełniają – SAME. Spełnić może je jedynie sam człowiek. Wiarą. Upartością. Odwagą. Pracą nad celem i nad samym sobą. A później dzieje się magia. I marzenie przeistacza się w materię. Jestem teraz w naszym domu na Korfu. Zbudowanym z naszych marzeń, celów, ogromnej ilości wyrzeczeń i ciężkiej pracy. Nigdzie się stąd nie ruszam. Kotwica już na stałe zarzucona na Korfu.
Podczas spaceru na Kanoni. Nigdzie się stąd nie ruszam…
Miejsca takie jak Stara Perythia (Palia Perythia), to jeden z największych skarbów Korfu. Czy wiecie, że każdego lata wyspa odwiedzana jest przez nawet milion turystów z każdej części świata? Niewielka nadmorska wioska jaką jest Paleokastritsa, w sierpniu to dosłownie Wieża Babel. Jest tu wiele najróżniejszych nacji, które mówią różnymi językami. W mieście Korfu latem nie można wbić szpilki. A w strategicznych godzinach przez pałac cesarzowej Sisi, czyli Achillion, nie można przejść. Mimo tak gigantycznego zainteresowania Korfu ze strony turystów, na wyspie wciąż są miejsca, w których jest cicho, spokojnie i gdzie można się poczuć jakby się je odkrywało. Jednym z takich miejsc jest właśnie Stara Perythia.
TU! zobaczysz jak wyglądają rejsy w Paleokastritsa.
TUTAJ! przeczytasz o najważniejszych zabytkach miasta Korfu.
TU! znajduje się mini przewodnik po pałacu cesarzowej Sisi – Achillion.
W Starej Petythi jest spokojnie i zawsze tam tak będzie. Co daje mi pewność? Droga dojazdowa jest cieńka i poplątana, więc nie przejedzie przez nią duży autokar, dlatego nie docierają tam komercyjne wycieczki. Za każdym razem kiedy tam jadę, za każdym kilometrem, który pnie się w górę, czuje jak zostawiam za sobą zabiegany świat, tkwiący w wiecznym niedoczasie. Stopniowo droga staje się jeszcze węższa i jeszcze cieńsza, a widoki – jeszcze piękniejsze. Widać ciemno – granatowe Morze Jońskie i wspaniały widok na sporą część Albanii. Tuż przy samej Perythii, która znajduje się na wysokości 400 m n.p.m. krajobraz się zmienia. Czuć, że jest się dość wysoko.
Stara Perythia jest jedną z najstarszych wiosek Korfu. Powstała w XIV wieku.Jej zabudowa jest uznawana za najlepiej zachowaną tradycyjną wioskę na całej wyspie. Tak niedostępne położenie Perythii było celowe. Po pierwsze XIV wiek, to czas częstych najazdów piratów. Dzięki trudno dostępnemu położeniu wioska sprytnie chowała się u stóp najwyższej góry na Korfu – Pantokratora (ok. 900 m n.p.m.). Po drugie, ziemie w tej części Korfu były bardzo żyzne, a cały teren idealnie nadawał się do wypasania owiec. Dzięki temu w czasach swojej świetności, Perythia była jedną z najbogatszych wiosek na całej Korfu. Ziemie, które znajdowały się tuż przy morzu, uznawano za najgorsze. Tym samym były najtańsze. Czy to nie zabawne, że czasy zmieniły się tak bardzo, że dziś jest zupełnie odwrotnie?
Do dziś wioska jest prawie zupełnie opuszczona. Podobno, że na stałe zamieszkane są jedynie dwa domy, podczas gdy dawniej mieszkało w niej około 1 200 osób. Ze względu na bardzo trudną drogę dojazdową i rozwój turystyki, w latach 60-tych mieszkańcy wioski przenieśli się dużo bliżej głównej drogi prowadzącej do Kassiopi i tam założono Nową Perythię.
Kiedy wchodzi się do wioski widać niewielkie, kamienne domy, które wspaniale wpisują się w zieleń krajobrazu Korfu. Tam gdzie kończy się wioska, widać szczyt Pantokratora. A po wschodzniej stronie wspaniały widok na Albanię. Kiedy jest się już w wiosce, zazwyczaj telefon traci sygnał i człowiek czuje się jakby w nieco innym świecie. Zawsze jest cicho i spokojnie. Tu nigdy nie ma tłumów.
Część starych domów zostawiona sobie, z upływem czasu się rozpada. W ich środku rośnie trawa, a mury porastają mchy i bluszcze. Wszędzie coś rośnie i jakby o każdej porze wiosny, jesieni, lata coś tu kwitnie. Z każdej strony widać wieże kościołów, które są charakterystyczne dla architektury Wenecjan. Do dziś zachowało się około 130 domów, w różnym stanie. Mimo, że wioska jest i była niewielka, znajduje się w niej aż 8 kościołów!
W czym jeszcze tkwi urok tego miejsca? Mimo, że właściwie nikt na stałe tam już nie mieszka, latem czuć życie. W kilku starych domach, otworzono typowe greckie tawerny z tradycyjnym korfiańskim jedzeniem. To również i do nich latem przyjeżdżają turyści, ale i sami Grecy z całej Korfu. Jeśli ktoś chce posmakować kuchni Korfu w najlepszym wydaniu – Stara Parythia jest idealnym miejscem.Pastitsada, sofrito, bourdetto, serwowane są tu w popisowym wydaniu. Warto posmakować również takich najzwyklejszych produktów: tutejszego sera fety, greckiego bimbru czyli tzipouro, czy też miodu oraz lokalnych owoców i warzyw, nie zapominając o oliwkach i oliwie.
Kiedy siada się w jednej z tawern w Perythii i skończy już przepyszne jedzenie, nikomu nie chce się wracać. Nikt nie dzwoni, bo nie może, nie działa też internet. A czas płynie sobie, nieśpiesznie, jakby nic pilnego nigdy się nie działo. Z daleka od tłumów, z daleka od hałasu. To jest niezwykły skarb, że nawet w szczycie sezonu, gdzieś u stóp Pantokratora, na Korfu nadal jest takie miejsce.
Stara Perythia jest gwoździem programu naszej wycieczki kulinarnej KUCHNIA KORFU, połączonej z lekcją gotowania w tawernie Foros w Starej Perythii. Zobacz jak krok po kroku wygląda ta wycieczka:
Durrellowie z Korfu, nowa książka wydawnictwa Noir sur Blanc
Kiedy mam chwilę wolnego i chcę dobrze zjeść, najczęściej idę do Hrissomalidis, znanej, starej tawerny, która znajduje się w samym mieście Korfu, rzut beretem od Liston. Uwielbiam siąść na zewnątrz, na jednym z zawsze chwiejących się krzeseł, stojącym na nierównym bruku, który pamięta jeszcze czasy Wenecjan. W środku tawerny zawsze pachnie domowym jedzeniem, czasem i czystością. Przestrzeń zajmuje część kuchni, kilka stolików i krzeseł oraz wielki piec. Na ścianie po prawej stronie, wiszą stare zdjęcia. Moją uwagę zawsze zwracało jedno. Trzech wesołych facetów. Jeden przykrywa uszy, drugi usta, a trzeci oczy.
-Spiro, kim oni są? – spytałam pewnego dnia właściciela, kiedy czekałam na rachunek.
-Ten z prawej to jeden z męży Reny Vlahopoulou, ten w środku, to jest kuzyn mojego ojca. A ten z lewej, to jest Durrell. Gerald Durrell. Czasem u nas jadał.
I już wiem dlaczego zawsze tak ciągnęło mnie do tego miejsca. Kto wie… Być może za chwilę zjem z talerza, na którym kiedyś jadł Gerald Durrell.
Egzotyczne Indie, zamglona Anglia. Skąd Durrellowie wzięli się na Korfu?
Lawrence, Gerald, Leslie i Margo to dzieci wdowy Louisy Durrell. Dzieci wychowały się w Indiach, gdzie pracował ich ojciec, który niespodziewanie zmarł. Gdyby nie jego śmierć, zapewne życie całej piątki wyglądałoby zupełnie inaczej i pewnie nigdy nie związałyby się z Korfu. Lawrence Durrell, głowa rodziny, był wspaniałym człowiekiem, a jego śmierć była tragedią. Ale nawet z tragedii, czasem rodzi się coś pięknego. Po nagłej śmierci ukochanego ojca rodziny, Louisa z dziećmi wraca do Anglii. Żyjąca w egzotycznych, barwnych i pachnących aromatycznymi przyprawami Indiach, rodzina nie umie znaleźć miejsca w wiecznie zamglonej i nazbyt poukładanej Anglii. Dzieci w Anglii się męczą, Louisa jest samotna i często zagląda do butelki. Na pomysł, żeby przenieść się na Korfu, wpada Lawrence – najstarszy z całej czwórki. Podobno jest tam pięknie jak w raju, a przy tym na angielskie warunki jest bardzo tanio. Tak właśnie Durrellowie przenoszą się na grecką wyspę Korfu.
Korfu. Zastrzyk życia
Początki nie były łatwe. Ale krok po kroku, każdy na wyspie odnajduje swoje miejsce. Lawrence zajmuje się pisaniem, konsekwentnie dążąc do celu zostania wielkim pisarzem. Bujna przyroda Korfu rozbudza w małym Geraldzie niewiarygodne na tak małego chłopca, zainteresowanie światem zwierząt. Leslie wstępuje do miejscowej policji, a Margo dorasta ciesząć się na wyspie wolnością i życiem.
W środowisku Brytyjczyków, którzy mieszkają na wyspie, rodzina Durrellów, wzbudza zgorszenie. Według angielskich wyspiarzy Lawrence ma zbyt przyjacielskie stosunki z miejscowymi wieśniakami („poklepuje ich po ramieniu”). Razem ze swoją żoną Nancy – pływają w morzu nago! A Margo opala się w bieliźnie na skale. Na dodatek dom Durrellów jest również mieszkaniem dla najróżniejszych zwierząt, ptaków i owadów Geralda, które pomieszkują między innymi w wannie. Są głośni, często się kłócą i nie przestrzegają zasad panujących w tamtych czasach. Mówi się, że charakterem bardziej przypominają Greków, niż Anglików. I tak w jest. Durrellowie nie potrafili odnaleźć się w Anglii, za to na Korfu czują się świetnie. Co ważnego dzieje się dla rodziny na wyspie? Każde z członków najpewniej staje się wolnym i w tej wolności odnajduje swoje szczęście.
Kilka lat później to właśnie Korfu stanie się inspiracją książek Lawrenca (m.in. Jaskinia Prospera), który w dorosłym życiu dostanie nomimację do Nagrody Nobla w dziedzinie literatury. I to właśnie na Korfu, z daleka od sztywnego systemu edukacji, Gerald zostawiony nieco sam sobie, rozwija ogromną pasję do świata zwierząt, by w przyszłości otworzyć swój ogród zoologiczny i pisać książki. Po trudnych latach rodzina Durrellów odżywa. Korfu swoją magiczną atmosferą rozpala w nich życie.
II wojna światowa. Ucieczka z płonącego raju
Durrellowie na Korfu kilka razy zmieniają swoje miejsca zamieszkania. Na początku mieszkają w mieście Korfu. Później wynajmują willę w Peramie, przenoszą się do innej w okolicach Kondokali. Lawrence z Nancy mieszkali w domu nad samym morzem w Kalami. Te kilka idyllicznych lat przerwała II wojna światowa. Rodzina ucieka z Korfu, jest w rozsypce, częściowo później mieszka w Anglii. Jednak Korfu do końca, zajmować będzie w ich pamięci ważne miejsce – miejsce, gdzie spędzili kilka lat życia jak w raju. Okres magicznego dzieciństwa najmocniej odcisnął się na życiu Geralda, którego postać dziś najmocniej wiązana jest z Korfu.
Książki Gerrego. Sława, która razem ze słowami spada z pióra
Gerry od 9 roku życia przestaje chodzić do szkoły. Miał prywatnych nauczycieli, ale jego starszy brat Lawrence: „(…) upierał się, by pozwolić Geraldowi żyć po swojemu. Nie chciał by go zepsuto.” Na Korfu Gerry miał rewelacyjne warunki, by rozwinąć swoją pasję. W ukierunkowaniu zainteresowań chłopca ogromnie pomógł Theodore Stephanides, który staje się dla Geralda mentorem świata przyrody i przyjacielem. W dorosłym życiu Gerald pozbawiony przecież standardowego oprogramowania: stablilna praca, zarabianie pieniędzy, ustatkowanie; zaczyna podróżować po świecie. Wynajduje rzadkie gatunki zwierząt, które zamiast sprzedawać angielskim ogrodom zoologicznym, zwyczajnie je im oddaje. Zawsze bowiem chodzi mu o dobro samych zwierząt. Jednak z czegoś żyć trzeba i dlatego Gerald zaczyna pisać zabawne opowieści o swoich przygodach, w których zawsze ważnym elementem są zwierzęta. We wspomnieniach wraca do idyllicznych lat na Korfu i opisuje barwne przygody swojej rodziny. Książki zdobywają serca ludzi, co przekłada się na sławę i konkretne sumy pieniędzy. W przeciwieństwie do swojego brata – Lawrenca, Gerald stwierdza, że: „(…) on [Lawrence] lubi pisać, a ja nie. Dla mnie to tylko sposób, by móc zajmować się zwierzętami, nic więcej.”
Czy tego chce, czy też nie, książki Gerremu z pióra spadają same i to dzięki nim może dalej podróżować i niedługo później otworzyć swoje własne zoo, które nie tyle dostarcza ludziom rozrywki, co przede wszystkim opiekuje się i chroni rzadkie gatunki.
Lawrecne zdobędzie rangę jednego z najbardziej uznanych angielskich pisarzy. Ma za sobą lata pracy, pisarski warsztat. Ale to Gerry szybko staje się sławny. Kiedy Lawrecne musi szukać najróżniejszych dodatkowych prac by móc poświęcić się pisaniu, Gerry zarabia na pisaniu by móc zajmować się zwierzętami. Przyznacie, że to całkiem zabawne.
Korfu. Najpiękniejsze wspomnienia z życia
Życie poplątało losy wszystkich członków rodziny. Lawrence, nad czym pracował całe życie – stał się wielkim pisarzem, w międzyczasie zmienia żony. Gerry stracił swoją towarzyszkę życia, która uznała że zwierzęta są dla niego ważniejsze niż ona. Ale jako starszy mężczyzna znajdzie miłość w kobiecie, z którą dzieli swoją pasję. Do końca swoich dni, pozostaje z nim również jego matka – Louisa. Margo w Anglii będzie prowadzić swój pensjonat. A Leslie zostaje strażnikiem kamienicy. Tych kilka lat spędzonych na Korfu, chyba dla każdego z Durrellów będzie najlepszym okresem życia.
Magia Korfu. Wyspa ludzi świata artystycznego
Korfu od zawsze przyciągała do siebie ludzi ze świata artystycznego. Za zaproszeniem Lawrenca, przybył tutaj Henry Miller, który również rozkochał się w wyspie i pisał o niej w Kolosie z Maroussi. Na Korfu przebywał Zbigniew Herbert. Ukojenia po śmierci syna szukała tutaj cesarzowa Sisi. W dalekiej przeszłości Korfu odwiedziła Kleoparta i sam Neron. Zawsze chętnie pomieszkiwała tutaj również arystokracja.
Co takiego ma w sobie wyspa, że przyciąga pisarzy, arystokrecję, ludzi wielkich? Prawdziwej magii, uroku, tej właściwiej sobie energii, nie da się ubrać w słowa. Nikt przecież tak konkretnie nie wie, dlaczego zakochani wybierają się do Wenecji. W czym tak dokładnie tkwi urok Paryża. Wszystkie zachody słońca są piękne, ale dlaczego to na Ia na Santorini, kiedy zachodzi słońce, ludzie biją brawo? Dlaczego więc to właśnie Korfu w Durrellach rozpaliła życie? Dla wielu Korfu, to wyspa szczęścia.
SPRAWDŹ PROGRAM NASZYCH WYCIECZEK PO WYSPIE KORFU:
Morze. Fantastyczne widoki i świetna plaża, a przy tym fajne jedzenie i relaks na całego. Właśnie o tym marzy przeważająca większość turystów, którzy latem przyjeżdżają na Korfu na wakacje. Żeby przebywając w przepięknym miejscu i wygrzewając się na słońcu, zwyczajnie odpocząć, korzystając przy tym z uroków lata. Wszystkie te potrzeby spełni idealnie nasza wycieczka Blue Lagoon i BBQ.
Jak przebiega ta wycieczka?
W godzinach porannych odbieramy cię spod samego hotelu i jedziemy prosto do miasta Korfu. Stamtąd odpływa nasz statek. Na samym początku płyniemy wolno, żeby zobaczyć wszystkie najważniejsze zabytki miasta Korfu z perspektywy morza: Starą Fortecę, pałac św. Michała i św. Jerzego, monastyr Vlacherna oraz Mysią Wyspę. Panorama na miasto Korfu z perspektywy morza zapiera dech w piersiach. Następnie wypływamy na głębokie morze i kierujemy się do słynnej Błękitnej Laguny.
Widok na miasto Korfu
Najciekawsze miejsca wybrzeża, które oglądamy przed wpłynięciem do Blue Lagoon
Co to jest Błękitna Laguna i gdzie się znajduje?
Błękitna Laguna (Blue Lagoon) jest uznawana za jedną z najpiękniejszych plaż tuż obok greckiego kontynentu. Dostępna jest jedynie od strony morza. Znajduje się na niewielkiej wyspie Murtos, tuż miasteczku Sivota, przy samym południowym krańcu Korfu. Sceneria tej plaży przypomina Karaiby, dlatego często zwykło się na nią mówić „greckie Karaiby”. Morze jest tam turkusowe, ramują je wysokie klify, porośnięte zielenią. Pływanie i nurkowanie w tym niewiarygodnym błękicie, jest niezwykłym doświadczeniem. Dodatkową atrakcją są rybki, które podpływają do człowieka. Podczas tej wycieczki, po opłynięciu najciekawszych fragmentów wybrzeża, to właśnie tam zatrzymujemy się na kąpiel.
Błękitna Laguna
TUTAJ!zobaczysz jak wygląda nasza autorska wycieczka WIDOKI KORFU.
BBQ
Fantastyczna plaża, przepiękne widoki i bbq. Czego chcieć więcej? Atrakcją tej wycieczki jest również BBQ, które organizowane jest podczas cumowania przy Błękitnej Lagunie.Souvlaki (TU!przeczytasz co to jest), czyli rodzaj typowo greckiego szaszłyka z grilla, chleb, sałatka i sos tzatziki. Podczas tej wycieczki BBQ wliczone jest w cenę! Nikt zatem nie może zostać głodnym!
Podczas kąpieli – bbq!
Tak właśnie wygląda lunch, który w tej wycieczce jest już w cenie.
Sivota
Sivota to niewielkie miasteczko, które znajduje się już na greckim kontynencie, tuż obok południowej części Korfu. Jest chętnie odwiedzanym przez turystów greckim kurortem. Mamy tu spokojny czas na spacer, kupienie pamiątek, wypicie kawy. Później znów ruszamy w drodę, ale to jeszcze nie koniec.
Widok na Sivotę
Uliczki Sivoty
Drugi przystanek na kąpiel
Podczas tej wycieczki najważniejsze jest morze! Dlatego na kąpiel cumujemy po raz drugi! Zatrzymujemy się na kolejnej niezwykle malowniczej plaży, która jest idealnym miejscem do pływania i nurkowania. Jest to kolejne miejsce, w którym można poczuć się jak w raju.
Po drugim przystanku kąpielowym, w godzinach wieczornych wracamy do portu w mieście Korfu.
Drugi przystanek na pływanie!
Wracamy pod wieczór…
Miasto Korfu o zachodzie słońca
INFORMACJE, KTÓRE MOGĄ CI SIĘ PRZYDAĆ
-koniecznie zabierz ze sobą wszystko do plażowania i pływania
-jeśli nie lubisz długich rejsów, możesz wziąć coś do czytania w czasie drogi
-jeśli masz chorobę morską, jeszcze przed podróżą weź odpowiednią tabletkę
-pamiętaj by dobrze nasmarować się kremem przeciwsłonecznym i mieć ze sobą okulary przeciwsłoneczne
-naładuj baterie w aparacie i zrób dużo miejsca na nowe zdjęcia – widoki będą fenomenalne!
CZAS TRWANIA WYCIECZKI
-start z portu miasta Korfu: godz. 9.00
-koniec w porcie miasta Korfu: godz. 19.00
Doliczyć trzeba również transfer z i do hotelu. Godzina odbioru autobusem z hotelu oraz powrotu, jest uzależniona od tego, w której dokładnie miejscowości znajduje się dany hotel.
Chcesz zarezerwować tę wycieczkę lub dowiedzieć się o niej czegoś więcej?