Kilka lat temu, kiedy oboje jeszcze studiowaliśmy, Jani dorabiał dorywczo pracując na stacji benzynowej. Taka dodatkowa praca była nam obojgu bardzo potrzebna. Ja mieszkałam wtedy w Polsce, Jani w Grecji, a związki na odległość do najtańszych nie należą. Żeby spotkać się raz na kwartał, oboje musieliśmy solidnie pracować. Bilety lotnicze do Grecji wciąż niestety są dość drogie.
Na owej stacji benzynowej Jani pracował przez dobrych kilka miesięcy. Mimo, że jego praca nie należała do zbyt skomplikowanych, wiele się z niej nauczył. Tę życiową lekcję Janiego, można zamknąć w kilku słowach: jeśli Grek – szef mówi „dziś nie mam pieniędzy, ale na bank… bez dwóch zdań… już teraz na 100%… na pewno… możesz mi obciąć obie ręce… zapłacę ci w przyszłym tygodniu!” – oznacza to, że równie „na bank… na 100%… na pewno…” nawet w przypadku obcięcia wszystkich kończyn – wypłaty nigdy nie będzie…
Swoją niezmienną kwestię szef Janiego recytował co tydzień. W momencie rzucania tej pracy, Jani wyzbył się charakterystycznej dla wieku młodzieńczego naiwności. Od tego momentu wiedział, że życie wcale nie jest sprawiedliwe. Były szef nie zapłacił mu ani jednego euro i tym samym Jani założył mu sprawę w sądzie.
Już od pięciu lat, bardzo systematycznie bo dwa razy w roku, nawet jeśli jesteśmy na drugim końcu świata, przyjeżdżamy do domu „Sałatki” żeby wziąć udział w rozprawie. Kilka tygodni temu dostaliśmy wezwanie na rozprawę nr 10. Za każdym razem coś jest nie tak i rozprawa nie może dojść do skutku. Najczęściej nie przychodzi były szef. Zdarza się jednak, że w sekretariacie zapominają jakiegoś papieru i wszystko w ostatnim momencie zostaje odwołane. Do tych odbywających się co pół roku rozpraw przyzwyczailiśmy się tak bardzo, że tak jak Boże Narodzenie czy też Wielkanoc, weszły już na stałe do naszego kalendarza. Rozprawy toczą się gdzieś na życiowym marginesie, bo i tak zazwyczaj zupełnie nic z nich nie wynika. Zawsze są jednak doskonałym pretekstem na kilkudniowe wakacje i spotkanie się z całą sałatkową rodzinką. Tak też było i w tym przypadku.
Z domu „Sałatki” wróciliśmy już jakiś czas temu. Również i ta rozprawa się nie odbyła. Jaki powód był tym razem? W podejściu nr 10 sekretariat zapomniał wysłać zawiadomienia do byłego szefa. Kto by się jednak przejmował? Następny termin – już jesienią…
W domu „Sałatki” spędziliśmy cały tydzień. Te siedem dni było bardzo aktywne, bo rodzinka jest liczna, a my chcieliśmy się spotkać ze wszystkimi. Gdyby chodziła za nami ukryta kamera, myślę że wyszłaby całkiem niezła komedia. Ujmując krótko – było fantastycznie!
Już więc od następnego tygodnia zapraszam na początek serii o tym co aktualnie słychać u każdego z sałatkowych składników.
Co takiego stało się Fecie, że zaakceptowała mnie jako panią domu? I jakim nowym, zmyślnym torturom zostałam ostatnio poddana?
Dlaczego obecnie wszystkie oczy zwrócone są na Pomidora?
Jak ma się Olivka na swojej nowej wyspie? I jak wygląda komunistyczna kariera jej chłopaka Pieprza?
Dlaczego Oregano, czyli dziadek, jest oburzony faktem, że idę do pracy?
Jak zareagowała Oliwa z oliwek widząc swoje zdjęcie w polskiej gazecie?
Kim jest prześladowca Ogórka i z jakiego powodu kuzyn musiał udać się na pielgrzymkę?
Jak rozstają się Grecy, czyli pierwszy rozwód w historii rodziny.
Ilu kolegów Ogórka pracuje obecnie? I co robi typowy Grek, jeśli jest na bezrobociu?
To tylko wybrane z tematów. Uff… doprawdy nie wiem od czego zacząć… Może więc od pewnego bardzo mądrego kawału, który przyświecał naszej wizycie. Ale o tym – już w najbliższy poniedziałek!
Przeczytaj więcej…




