Dzień dobry po grecku… poniedziałek, 14 lutego 2022

 

 

Kalimera (czyli: dzień dobry)! – powiedziałam radośnie, wchodząc do zaprzyjaźnionej tawerny. W odpowiedzi kelner spojrzał na mnie jakbym właśnie oznajmiła, że chcę zamówić sofrito z jednorożca. Ten wzrok zbił mnie z tropu.

Kalimera??? Jakie kalimera?! Kalispera (czyli: dobry wieczór, dobrego wieczoru)! Obudź się i spójrz na zegarek. Przecież dochodzi już trzynasta!

No tak… Zreflektowałam się i jednocześnie przypomniało mi się ilu Greków i jak często zwraca mi uwagę, że po godzinie dwunastej w południe w Grecji nie mówi się „dzień dobry”, a „dobry wieczór”. Teoretycznie dobrze o tym wiedziałam, ale jakoś tak nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Wzrok kelnera i ta jego uszczypliwość… Postanowiłam się odgryźć. Niech już nie będzie taki mądrala!

-No dobra, zgodzę się z tym, że tak tu jest, taka jest tradycja, że już chwilę po dwunastej mówi się kalispera. Ale przecież to jest zupełnie nielogiczne! Zobacz! Świeci słońce, a przed nami jeszcze cały długi dzień. Więc gdzie tu jest logika, że nawet nie zjadłam jeszcze obiadu, a już mam ci życzyć dobrego wieczoru? Ta wasza zasada jest zupełnie bez sensu!

-A właśnie, że nie! To jest bardzo, ale to bardzo logiczne i sensowne… Już ci tłumaczę dlaczego…

 

*

 

Grecy bardzo zwracają uwagę, aby odpowiedniego powitania używać o odpowiedniej porze. Niech no ktoś powie „dzień dobry” dajmy na to około godziny szesnastej. Nie ma takiej możliwości, żeby tak przywitał się Grek.  Wtedy już tylko i wyłącznie „dobry wieczór”. A kto zwraca na to uwagę na przykład w Polsce? Pal licho! Dzień dobry, dobry wieczór. Kto by zwracał na to uwagę? Kto ma na takie drobiazgi czas? Przecież to nie jest istotne!

Odpowiednie używanie słówek kalimera i kalisera, to jest dopiero wierzchołek góry lodowej. Tu się dopiero zaczyna… W okresie, kiedy obchodzimy Wielkanoc, Boże Narodzenie czy też inne ważne święta, powitaniom towarzyszą słowa kales giortes (czyli: dobrego świętowania) lub hronia polla (czyli: wielu lat). Przez większą część stycznia, każdej pierwszy raz spotkanej w nowym roku osobie mówi się kali hronia (czyli: dobrego roku) i może być uznane za brak manier, jeśli tak właśnie się nie powie osobie, którą znamy i spotykamy w nowym roku pierwszy raz. Jeśli w Grecji obchodzicie imieniny, najpewniej telefon nie przestanie dzwonić od rana do wieczora! Przecież koniecznie trzeba życzyć osobie, która je obchodzi wszystkiego co najlepsze. To jeszcze nie koniec… Dajmy na to, że w waszej rodzinie urodziło się dziecko. Wtedy mówimy na sas zisei (czyli: niech wam żyje). Kiedy zaczynamy nowy miesiąc mówimy kalo mina (czyli: dobrego miesiąca). Kiedy jest poniedziałek kali evdomada (czyli: dobrego tygodnia). Kiedy kończy się zima, mówimy kalo kalokieri (czyli: dobrego lata). A kiedy kończy się lato, życzymy kalo himona (czyli: dobrej zimy). To zdaje się tyle, ale myślę że gdybym jeszcze poszperała w głowie, znalazłabym jeszcze kilka przykładów.

To bardzo ciekawe, że Grecy którzy często z pozoru wydają się mieć głowę w chmurach, żyć na wiecznym luzie i w południowym chaosie, do tych wszystkich zwrotów przykładają ogromną uwagę. Skąd to wynika? Z tego, że dużo bardziej niż nacje z Europy zachodniej są zakorzenieni w magicznym tu i teraz. Żyją bardzo mocno połączeni z rytmem natury i zwracają uwagę na…

 

*

 

Słońce! – wykrzyknął uradowany kelner z miną na twarzy, która mówiła „i tu cię mam”.

-Hmmm? Nie rozumiem, o co ci chodzi?

-Zwróć uwagę na pozycję słońca. O dwunastej, w południe jest w najwyższej pozycji. A minuta po dwunastej jest już coraz niżej. Więc zgodnie z pozycją słońca, które chwilę po dwunastej jest już niżej i bardzo powoli już zachodzi, zgodnie z tym chwilę po południu mówimy „dobrego wieczoru”! To jest bardzo, ale to bardzo logiczne i mądre!

Nie pozostało mi nic innego, jak przyznać mu rację. I tak już się stało, że po tej z pozoru banalnej rozmowie zaczęłam mocno zwracać uwagę na pozycję słońca. Uwielbiam być obudzona jeszcze przed wschodem. Do południa mieć zrobione najważniejsze rzeczy dnia, a kiedy już zacznie zachodzić, spowalniać mój rytm i szykować się spać. Zgodnie z pozycją słońca.

 

TU! przeczytasz o greckich imionach.

TUTAJ! przeczytasz o tym jak Grecy obchodzą Wielkanoc.

TU! jest post o zachodzie słońca w Ia na Santorini.

 

 

 

Mój styczeń… środa, 5 lutego 2020

 

Grecja w styczniowym wydaniu…

 

Po tym co działo się w styczniu, z nieopisaną przyjemnością rozpakowałam walizkę, schowałam ją na samo dno szafy i w głębi siebie pomyślałam, że przez najbliższych kilka chwil nigdzie się nie wybieram. Z przyjemnością zakrywam się pod ciepłym kocem i z herbatą w rękach piszę, czytam, pracuję.

Mój styczeń wypełniło dużo wyjazdów, trochę podróży, które uwielbiam. Jednak zmęczenie jest tu niewątpliwie drugą stroną medalu. Tak zwyczajnie, poczułam zmęczenie i potrzebę bycia przez pewien czas w jednym miejscu.

 

*

 

Pierwszy tydzień stycznia spędziliśmy w sałatkowym domu, gdzie nie było nas na dłużej przez prawie rok. Z sentymentem wracam teraz do tego samego pokoju, w którym rozpoczęła się moja grecka przygoda. Do całego domu, w którym tak wiele się dla mnie zaczęło. Czułam się jakbym wchodziła do tych samych pomieszczeń, ale jako zupełnie inna osoba…

Korzystając z tego, że byliśmy w Grecji północnej, na jeden dzień pojechaliśmy do Salonik. Miasto, w którym co prawda nie odnajdziecie zabytków na skalę Akropolu, ale które można pokochać za niezwykłą atmosferę, wspaniałą kuchnię oraz elegancję. Ja Saloniki uwielbiam! Nasz filmik o tym mieście, możecie zobaczyć TUTAJ!

 

Biała Wieża – symbol Salonik

Promenada w Salonikach ze słynnymi “parasolkami”

BOUGHATSA (więcej TU!), czyli śniadanie typowe dla Grecji północnej

 

Jeszcze przed powrotem na Korfu, jak za starych, dawnych czasów, razem z Fetą i Pomidorem oraz Janim, wybraliśmy się do tawerny, do której zawsze chodzimy, kiedy trzeba coś uczcić. Co prawda teraz nie było żadnego powodu, ale czy do cieszenia się życiem trzeba mieć racjonalny  powód? Przyznacie, że już od samego patrzenia na te zdjęcia, człowiek robi się głodny.

 

Idealna sałatka po grecku – przepis znajdziesz TU!

Chipsy z cukini – przepis jest TU!

 

Wróciliśmy na Korfu. Jak po każdym przyjeździe zrobiłam wielkie pranie. I po prawie miesięcznej nieobecności, miałam ochotę zwyczajnie pobyć na Korfu, w domu. Za mną kolejne lekcje jazdy konno. Tylko czekam, kiedy znów będzie niedziela, żeby znów móc trochę pojeździć.

 

 

Na tych zdjęciach możecie zobaczyć miasto Korfu w odsłonie, której pewnie je nie znacie – kiedy zimą na wyspie nie ma żadnych turystów.

 

Miasto Korfu zimą

 

Jednak wydarzeniem, które przyćmiło wszystko inne, było pojawienie się na świecie nowego członka rodziny. W styczniu moja szwagierka Olivka urodziła pięknego, zdrowego chłopca. Cała Sałatka przeżywa  teraz prawdziwą rewolucję. Temat – na zupełnie oddzielny post, który będzie na blogu już w lutym, więc jeszcze w tej chwili trzymam język za zębami…

Zdradzę tylko, że na tę okazję wylecieliśmy na kilka dni z Korfu prosto do Aten. Przy okazji wizyty u Olivki, razem z dziewczynami które prowadzą blogi na temat Grecji zorganizowałyśmy wspólne spotkanie. Zobaczcie! Czy może rozpoznajecie te dziewczyny?

 

Spotkanie autorek blogów o Grecji! W środku Ania, po prawej Konstancja, u góry po prawej Asia, u góry po lewej Żaneta. Po lewej stronie, ja 😀

Widok na Ateny

Ateny, okolice Monastiraki

 

No i jestem! Ufff… Znów na Korfu! Trochę podziębiona tymi wszystkimi wypadami, ostatniego dnia stycznia obchodziłam moje 35 urodziny. Ta fotka zrobiona następnego dnia, kiedy odzyskałam już siły. To jestem ja. Lat 35. Szczęśliwa z tego kim jestem i z tego co mam.

 

 

A tymczasem na Korfu, pojawiły się pierwsze truskawki…

 

Jak Wam minął styczeń?

Co ciekawego przeżyliście? Gdzie byliście? Co obejrzeliście lub przeczytaliście???

 

 

 

Z CYKLU: Inny punkt widzenia – 10 rzeczy, które koniecznie musisz zrobić / zobaczyć na Paros… piątek, 21 grudnia 2018

 

PAROS

 

Paros to jedna z najpiękniejszych wysp archipelagu Cyklad. Czy ktoś z Was na niej był??? Jeśli tak, z pewnością podpiszecie się pod stwierdzeniem, że warto tę wyspę odwiedzić. W dzisiejszym poście o 10 najważniejszych rzeczach, które powinniście zobaczyć lub zrobić na Paros, pisze Konstancja, która tę wyspę zna jak własną kieszeń! Przeczytajcie koniecznie i wpadajcie na bloga Konstancji – KOCHAJĄC GRECJĘ!

 

***

 

Pewnie każdy z Was słysząc o Grecji ma w głowie pocztówkowe zdjęcia niewielkich, białych kościołów z niebieskimi okiennicami i kopułami. Większość  łączy je z Santorini. Zabieram Was dziś w miejsce o podobnym klimacie, na magiczną Paros. To jedna z wysp cykladzkich, która jest pierwszym przystankiem promu płynącego z Pireusu. Niewielu Polaków o niej słyszało. A  ja chcę Was do niej przekonać… Pokażę Wam 10 rzeczy, które koniecznie trzeba zrobić lub zobaczyć na Paros. Zaczynamy!

 

  • Parikia. Pierwsze miejsce, które zobaczycie wychodząc ze statku, bo to właśnie tutaj znajduje się port. Jest to stolica wyspy. Już w tym momencie wiele osób zakochuje się w Paros. Niewysokie domki, które wyglądają jakby były ułożone z klocków Lego – najwyższe mają może dwa piętra. Labirynt wąskich uliczek, wypełnionych sklepikami i tawernami. Uwaga, tutaj naprawdę można się zgubić! Polecam odwiedzić ruiny weneckiego zamku „Castro”, który został wybudowany w najwyższym punkcie miasta.

 

PARIKIA

 

  • Kościół Panagia Ekatontapillani w Parikia. Tak zwany „kościół stu drzwi”. Choć tak naprawdę ma ich 99. Legenda głosi, że setne są szczelnie zamknięte i ukryte. Zostaną odnalezione, gdy Konstantynopol ponownie powróci do Grecji. To jedna z najważniejszych budowli sakralnych z czasów bizantyjskich w całej Grecji. Co roku przybywa tutaj tysiące pielgrzymów z prośbą o uzdrowienie, bądź w podziękowaniu za cud. Jest to jeden z najstarszych kościołów na wyspie, jego czasy sięgają IV wieku. Mówi się, że został wybudowany przez świętą Helenę, matkę Konstantyna Wielkiego.

 

Kościół Panagia Ekatontapillani w Parikia

 

TUTAJ! zobaczysz nasz filmik z Amorgos.

 

  • Plaża Kolimbithres. Jedna z najpiękniejszych plaż na Paros.  Pomimo że skalna, to ma swój urok. Dlaczego? Wiatr w tych skałach wytworzył własne wzory, dzięki czemu jest ona jedyna w swoim rodzaju. Moim zdaniem jest to idealne miejsce na sesję zdjęciową. Co ciekawe, to właśnie w tym miejscu morze jest najcieplejsze. Kolejny powód, by ją odwiedzić.

 

Plaża Kolimbithres

 

  • Plaża Kalogeros. Darmowe SPA? Na Paros jak najbardziej! Jedyne co musisz zabrać ze sobą, to wiaderko! Potrzeba trochę wody morskiej, żeby piach zamienił się w glinę. Wysmaruj nim całe ciało, poczekaj aż wyschnie. Porób zdjęcia, bo wyglądasz jak z filmu since fiction, a później… skok do wody! Nawet najdroższy kosmetyk nie daje takich efektów jak terapia tą gliną.

 

SPA na plaży Kalogeros 🙂

 

  • Wioska Lefkes. Jeśli zapytacie mnie, która miejscowość na Paros jest najładniejsza, bez wahania odpowiem, że Lefkes. Nieduża wioska, pierwsza stolica wyspy, ukryta w górach, w obawie przed piratami. Od strony morza nie da się jej zobaczyć. Skuter, czy też samochód musisz zostawić na parkingu, a na zwiedzanie wybierasz się piechotą. Uliczki są wąskie, w przeszłości mieścił się tam tylko osiołek z tobołkami. Pospaceruj po wiosce i postaraj się dotrzeć do centrum, gdzie znajduje się największy kościół w miejscowości – Agia Triada.

 

Lefkes

 

TU! przeczytasz o 10 powodach, dla których warto spędzić wakacje na Korfu.

 

  • Miejscowość Naoussa. Lubisz imprezować? Naousa to idealne miejsce dla Ciebie! W sezonie, na głównym placu pustoszeje dopiero koło 5 – 6 rano. Ale Naousa to również wspaniałe miejsce na spacer. Zatrzymaj się w uroczym porcie rybackim, odwiedź wenecką twierdzę z XIII wieku. Uważaj, bo silne fale mogą Cię delikatnie zmoczyć. Miasteczko warto odwiedzić 23 sierpnia, kiedy to odbywa się festiwal upamiętniający atak piratów na wyspę.

 

Naousa

 

  • Zachód słońca przy kościele Agiou Konstantinou w Parikia. Jedno z najbardziej romantycznych miejsc na wyspie. Warto wspiąć się po schodach na niewielki plac przed kościołem i obejrzeć  stąd zachód słońca. Butelka wina, ukochana osoba i przepiękny krajobraz wokół… Czego chcieć więcej podczas wakacji?

 

Zachód słońca przy kościele Agiou Konstantinou

 

  • Starożytne Kopalnie Marmuru. Kojarzycie Wenus z Milo czy Nike z Samotraki? Rzeźby te pochodzą z marmuru, którego kopalnie znajdują się właśnie na Paros. Ukryte wewnątrz gór, dziś można je zwiedzić. Kopalnie były tak duże, że niektóre z nich zasypano, ponieważ ludzie wchodzili do środka i nie potrafili się wydostać, zostając tam na zawsze…

 

Kopalnie marmuru

 

  • Smaki wyspy – ślimaki i souma. Lefkes, górska wioska słynie z nietypowego przysmaku jakim są ślimaki! Mieszkańcy tak bardzo lubią to danie, że pozostali wyspiarze przezywają ich Ślimakożercami! Jeśli ktoś lubi kulinarne wyzwania, to jak najbardziej zachęcam do spróbowania. Do tego kieliszek soumy, czyli lokalnej odmiany tsipouro (kliknij TU!) i poczujecie się jak rdzenni mieszkańcy wyspy.

 

Ślimaki z Paros!

 

TU! przeczytasz o Firze – stolicy Santorini.

 

  • Piękne widoki ze szczytów.  Moją propozycją jest wzgórze Kefalos i kościół Agios Antonios. Paros jako górzysta wyspa gwarantuje niezapomniane widoki. Wystarczy tylko trochę chęci. Na Kefalos można wjechać samochodem, quadem lub dotrzeć na piechotę. Jeśli należycie do rannych ptaszków, będziecie mieli okazję wejść do znajdującego się na szczycie kościoła. W środku możecie zobaczyć złoto – drewniany ikonostas, a także malowidła ścienne, które są przykładem tradycyjnej sztuki ludowej. Warto choć raz podczas wakacji wstać trochę wcześniej i tam dotrzeć.

 

Widok z Agios Antonios

 

 

Piękne widoki, pyszne jedzenie, błękitna woda oraz piaszczyste plaże, to tylko niektóre rzeczy, które przyciągają turystów na Paros. Ja  zakochałam się w niej od początku i zachęcam rodaków do jej odwiedzenia. Dlaczego? Wiem, że jeśli ktoś już tutaj dotrze, nie będzie chciał stąd wracać…

 

Tekst i zdjęcia są autorstwa:

Konstancja Szutta, blog KOCHAJĄC GRECJĘ

 

 

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Co działo się u mnie w listopadzie?… poniedziałek, 3 grudnia 2018

 

Dobra kawa, to idealny wstęp do planowania!

 

Teoretycznie listopad nie kojarzy mi się dobrze. Ciemno robi się jak z bicza strzelił. Nagle spada temperatura i jest szaro, buro i ponuro. Ale po tak intensywnej pracy latem, w praktyce listopad okazuje się być dla mnie zbawieniem!

 

TU! przeczytasz o tym jak chronić się przed listopadową chandrą.

 

Początek listopada spędziliśmy na kilkudniowym wypadzie do Platamonas, czyli niewielkim miasteczku, które należy do Riwiery Olimpijskiej. Jani miał tam kurs latania na paralotni dwójkami. Nie było go zazwyczaj całymi dniami. A ja nie miałam ani auta, ani internetu. Co robiłam? Przez te kilka dni wynudziłam się jak mops! W normalnych warunkach byłoby to dla mnie niemożliwe. Ale takie przymusowe nudzenie się – zadziałało na mnie dobrze…

Po powrocie zakasałam rękawy i zamieniłam się w perfekcyjną kurę domową. Od czasu do czasu bardzo to lubię. Doprowadzanie mieszkania do czystości, po prawie 6 miesiącach samotnego urzędowania Janiego, trwało pełny tydzień. W ruch poszło wszystko! Nie było przestrzeni, czy też rzeczy, która nie zostałaby wyczyszczona, ułożona, albo… wyrzucona!

Kiedy mieszkanie przeszło całkowitą transformację, poszłam na manicure i zapisałam się na masaż całego ciała! Niebo! Następnego dnia, kiedy obudziłam się rano, całkowicie zrelaksowana w przepięknie posprzątanym, pachnącym czystością mieszkaniu, zaczęłam planować, co chcę w całym listopadzie.

 

;P

Prostota jest szczytem wyrafinowania. Z wystawy “Leonardo da Vinci” w Atenach

Człowiek idealny. Z wystawy Leonarda da Vinci w Atenach.

 

Jestem maniakiem planowania. Zwłaszcza, kiedy jesienią i zimą pracuję jako typowy freelancer. Powtarzając za Leonardo da Vinci, uważam że „dyscyplina jest matką wolności”. W okresie kiedy nie mam typowej pracy od do, nie mam też „szefa”, który czegoś ode mnie wymaga, codzienność potrafi się nieźle rozmemłać. Ranek staje się południem, poniedziałek niedzielą i we wszystkim panuje jeden wielki chaos. Dlatego kiedy przychodzi listopad moją codziennością rządzą plany i mądre, przemyślane nawyki. W weekend staram się nie pracować, a cały tydzień pracuje ile się da. W niedzielę zazwyczaj nie otwieram nawet komputera, nie zaglądam co tam w telefonie. Na każdy dzień wyznaczam sobie jeden duży cel związany z pracą i kilka mniejszych. Jem zawsze pięć posiłków dziennie i co najmniej raz w tygodniu testuję nowy przepis. Zawsze, raz w tygodniu jest u nas w domu domowe ciasto. W każdy czwartek oglądam fim z górnej półki. Jest to coś z klasyki kina, albo coś ważnego dla kinematografii. Niedzielnymi wieczorami oglądam babskie komedie. Mimo tego, że nie jestem bardzo związana ze sportem, codziennie się ruszam. Codziennie czytam, książkę albo gazetę. Ponieważ pracuję w domu, kilka razy w tygodniu wychodzę na kawę. Raz w miesiącu gdzieś jedziemy. Dzięki tym regułom i nawykom, w mojej codzienności naprawdę wiele się dzieje, a między wszystkim panuje względna równowaga.

 

Metro w Atenach

Ateny, ulica Ermou

Typowy widok dla dużych greckich miast. Psiak spokojnie śpi w wejściu do dużego sklepu…

Ateny na przełomie listopada i grudnia

 

Kiedy tylko posprzątałam mieszkanie, przykułam tyłek do krzesła przy biurku i zaczęłam intensywnie pracować. Już teraz wprowadzamy do naszej oferty aż pięć nowych wycieczek, które będziemy sprzedawać on line. Trzeba więc pozmieniać stronę, przygotować ofertę i cały system rezerwacji on line.

 

TUTAJ! przeczytasz o 10 rzeczach, które trzeba zrobić będąc na Korfu.

 

Po dość intensywnych tygodniach pracy przy biurku, nasz wypad do Aten w ten weekend był dla mnie jak zbawienie. W dużym mieście nie byłam jakieś pół roku. I jak tylko wysiadłam z metra, poczułam się jak u siebie. Strasznie brakuje mi dużego miasta, które jest moim naturalnym środowiskiem. Więc czerpałam z tego wypadu garściami. Razem z Anią (a bloga Nie Udawaj Greka) oraz Konstancją (z bloga Kochająca Grecję) byłyśmy na kawie. Dużo czasu spędziliśmy spacerując po mieście i na typowych zakupach. Razem z Olivką i jej mężem Pieprzem byliśmy na fajnym jedzeniu. Wpadliśmy również na wystawę Leonarda na Vinci, a na koniec Jani wziął udział w biegu na 10 km.

 

My, chwilę przed rozpoczęciem biegu

Ateny, 2 grudnia, bieg na 10 km

Na fotce ja, Konstancja i Ania

 

TU! przeczytasz o tym, dlaczego Olivka nie znosi feministek.

 

Dziś poniedziałek! Początek tygodnia i początek miesiąca. Jak zwykle za chwilę zrobię dobrą kawę i pomyślę, jaki chce by był dla mnie grudzień i nowy… 2019 rok!

A jakie wy macie plany na grudzień? Myślicie o czymś fajnym??? Koniecznie piszcie w komentarzach!