W Grecji przegoniliśmy już zimę! Nie trzeba sprawdzać w kalendarzu by poczuć, że wiosna już tu jest… piątek, 3 marca 2017

Jani skończył pracę trochę później niż planowaliśmy i niestety, na samą paradę  nie zdążyliśmy. Jednak i w tym roku byliśmy na alevropolemos, czyli bitwie na mąkę w niewielkim miasteczku Galaksidi (wszystko o tym wydarzeniu przeczytasz TUTAJ!). Przynajmniej częściowo nam się udało!

Kathara Deftera to według mnie najciekawsze greckie święto. Dlaczego? Bo wszystko tego dnia się miesza i jest przez to niesłychanie kolorowo. Kathara Deftera, czyli Czysty Poniedziałek, to święto kościelne. Według tradycji Greckiego Kościoła Prawosławnego, właśnie tego dnia rozpoczyna się Wielki Post. Jednak między innymi w Galaksidi, zachowanie ludzi bynajmniej nie jest  jak „Bóg przykazał”. Każdy z winem, albo puszką piwa  w ręku. Ludzie rzucają się mąką i kolorowymi barwnikami. Śpiewają przy tym zbereźne ludowe przyśpiewki, świetnie się bawiąc.  Co chwilę gdzieś przewija się motyw penisa, bo wątki erotyczne są tu na każdym kroku. Skojarzenie ze starożytnymi świętami ku czci Dionizosa, nasuwa się samo. Tak! Tak! Tradycja starożytna – ona wciąż w Elladzie ma się dobrze! W Galaksidi urządza się alevropolemos, w Tirnavos obchodzi się bourani (kliknij TU!), a w Distomo ludzie tańczą przebrani w koźle skóry (kliknij TUTAJ!). To jak obchodzi się Kathara Deftera wypływa więc z tradycji lokalnej. Tego dnia, co region, miasto, miasteczko – zupełnie inne zwyczaje.

Tradycja Grecji jest niezwykle bogata. Myślę, że życia mi nie starczy, żeby poznać wszystkie zwyczaje wszystkich regionów i wysp Grecji. Niedawno stuknęło pięć lat, od momentu, kiedy do Ellady przyjechałam mieszkać na stałe. Po tych pięciu latach, czuje że coś o Grecji wiem. Do wielu rzeczy już się przyzwyczaiłam, ale wiele  jeszcze mam do odkrycia.

Kilka dni temu przy jednym z wpisów na Facebooku mieliśmy bardzo ciekawą dyskusję na temat stosunku Greków do mięsa. Tego, że w sklepach mięsnych zwierzęta wiszą całe obdarte ze skóry i nikogo to ani nie dziwi, ani nie brzydzi. Ktoś napisał niezwykle trafny komentarz, który długo siedział mi w głowie. Grecy żyją bliżej natury.  Żyją też zgodnie z jej prawami. Dokładnie tak jest. Mięso tu jest mięsem. Domy pachną  czystością i domowym ciastem. Ludzie znacznie częściej niż w ekrany telefonów,  gapią się w morze, godzinami będąc ze sobą, gadając o niczym, sączą swoją kawę. Nie udają, że nie mają popędów, są grzeczni i święci, tylko śmiejąc się wykrzykują zbereźne przyśpiewki. Potrafią bawić się zapominając o wszystkim. Jak dzieci smarują twarze niebieskim, zielonym, żółtym proszkiem i mają z tego dziecinną radochę. Nikt przed nikim nie udaje, że jest poważny czy też grzeczny. W ten poniedziałek, kiedy byliśmy w Galaksidi na mącznej bitwie, kolejny raz przypomniałam sobie, że proste przyjemności są najprzyjemniejsze. A najbardziej dziecinne zabawy – najfajniejsze.

W ten poniedziałek przegoniono z Grecji zimę. Ludzie przebrani w koźlie skóry, dzwonami przyczepionymi do pasów, dzwonili  by powitać wiosnę najgłośniej jak się dało.  Okładali ziemię brzozowymi witkami, żeby ta obudziła się jak najszybciej. Natura obudzona! Koniec tej zimy! Kochani… Jest już wiosna!!!

Nasze video z alevropolemos w Galaksidi

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – 10 największych dziwactw Greków… poniedziałek, 27 lutego 2017

Szok!

Każdy człowiek, każda rodzina i każda większa grupa społeczna, jaką jest na przykład naród,  ma swoje dziwactwa. Jest to zupełnie normalne. Czasami śmieszne, czasem zaskakujące, a czasem wręcz szokujące, albo denerwujące. Dziś będzie o największych dziwactwach Greków! 10 wg mnie najciekawszych. Jeśli wyhaczyliście jeszcze jakieś – napiszcie o nich w komentarzach. Jestem bardzo ciekawa Waszego zdania. Zaczynamy!

 –

1. PAPIER TOALETOWY NIE WRZUCA SIĘ DO KLOZETU! Tu chyba nikogo swoim zdziwieniem nie zaskocze. Jednak najdziwniejszą rzeczą jest to, że Grecy ten swój zwyczaj uznają za zupełną normę. W Grecji papier toaletowy wrzuca się nie do klozetu, a do specjalnych koszy. Grecy się do tego przyzwyczaili i ani im w głowie, by to zmienić! Często konsternację innych komentują, mówiąc: „Ale… Tak było w Grecji zawsze! To już taka swoista  tradycja i po co ją zmieniać?!”. Więcej na temat greckich toalet przeczytacie TUTAJ!

2. KAWA Z LODEM… ZIMĄ! Tak! Moim zdaniem to niesamowite… W Grecji zimą  potrafi być naprawdę zimno, ale nawet wtedy  wielu Greków  pije kawę z lodem! Grecy są absolutnymi maniakami kaw na zimno. I potrafią robić je genialnie! Lubią je tak mocno, że pijają je nawet i zimą! O najpyszniejszej greckiej kawie na zimno, przeczytacie  TU!

3. BARDZO OSOBISTE PYTANIA SĄ NA PORZĄDKU DZIENNYM. Kiedyś mnie to szokowało, ale teraz się już do tego przyzwyczaiłam. Grecy potrafią prosto z mostu, nawet kogoś dobrze nie znając, zadawać bardzo osobiste pytania. Ile zarabiasz? A twoi rodzice to gdzie pracują? Jakim samochodem jeździsz? Kiedy planujesz wziąć ślub? Norma! Mistrzynią takich pytań jest, na moje nieszczęście, jedna z moich sąsiadek. Czasami gadamy sobie wieszając pranie na balkonach. Nic w tym dziwnego. Może tylko poza tym, że za każdym razem moja sąsiadka krzycząc na całą uliczkę pyta się mnie, kiedy w końcu zajdę  w ciążę:PP

4. INNE RUCHY GŁOWĄ NA “TAK” I “NIE”. To jest jednak naprawdę dziwne… Jak wyglądają ruchy głową na “tak” i “nie” w Grecji – możecie zobaczyć TUTAJ! Skąd to się wzięło – nie wiem. Jest to jednak  jedna z rzeczy, której nadal nie potrafię się nadziwić…

5. GENERALNIE MOŻNA SIĘ SPÓŹNIAĆ, ALE NIECH NO KTOŚ TYLKO SPÓŹNI SIĘ NA… OBIAD!  Spóźnienia jak i samo pojęcie „czasu” w Grecji traktuje się z lekkim  przymrużeniem oka. Ale niech no ktoś tylko spóźni się na obiad! Nawet tego nie próbujcie… Nie chciałabym być wtedy w Waszej skórze!

6. MÓWIENIE O JEDZENIU.  Jeśli kiedyś przysłuchacie  się greckim rozmowom, okaże się, że 75%  rozmów Greków dotyczy jedzenia i wszystkich aspektów z nim związanych. Gadanie o jedzeniu i jedzenie samo w sobie, to taka grecka mini obsesja. Całkiem sympatyczna, bo jedzenie w Grecji jest rewelacyjne, ale jednak… obsesja:D

7. KWESTIA CHLORU… Co prawda czasem po Grekach tego nie widać, ale mimo wszystko są niesamowitymi czyściochami. Uwielbiają przy tym używać ogromnych ilości chloru! Chlor idealny jest na wszystko! I tak na 200% zabije bakterie. Stosuje się go więc z uwielbieniem do czyszczenia wszystkiego. Ja raczej chloru nie używam, ale mimo tego zawsze mam w zapasie dwie butle, w które systematycznie zaopatruje mnie moja teściowa:DD  O tym jak Greczynki dbają o swoje domy, przeczytacie w TYM! poście.

8. MINI KUCHENKA GAZOWA. Grecy potrafią mieć lekką rękę do wydawania pieniędzy. Raczej rzadko kto tu oszczędza i myśli o czarnej godzinie. Za to jest jedna rzecz, na której oszczędza każdy Grek! W absolutnie każdym greckim domu jest  tycich rozmiarów kuchenka gazowa, na której najczęściej przygotowuje się wodę na herbatę lub robi  grecką kawę. Żaden Grek nie wyobraża sobie postawić mały garnek na większym palniku, by nie zmarnować prądu czy też gazu. W sumie jest to bardzo racjonalne. Tylko, że kontrast z tym ile pieniędzy wydają Grecy na zbędne rzeczy tak na co dzień, z tą w sumie niewielką oszczędnością prądu, czy gazu, jest zwyczajnie niedorzeczny!

9. PALENIE W MIEJSCACH GDZIE JEST TO KATEGORYCZNIE ZABRONIONE. Grecy uwielbiają palić  papierosy. Zgodnie z prawem UE w wielu miejscach publicznych jest surowy zakaz palenia. Co prawda generalnie się go przestrzega, ale wiecie jak to w Grecji  bywa… Dałabym wszystko, żeby móc zrobić zdjęcie naszego urzędnika pocztowego. Z wiadomych względów tego zrobić nie mogę… Wyobraźcie sobie jednak, że przychodzicie na pocztę. Chcecie wysłać paczkę, albo kupić znaczek. A urzędnik, z którym załatwiacie sprawę ani na chwile nie wyjmuje papierosa z ust!  Najfajniejsze jest to, że każdy podchodzi do tego z zupełnym luzem:D  Więcej o paleniu papierosow w Elladzie przeczytacie TU!

10. BEZ TV SIĘ NIE OBEJDZIE. Telewizory w Grecji są wszędzie. I nie mówię tu o domach prywatnych, ale sklepach, kioskach ruchu (w wersji mini mini), stacjach benzynowych,  u fryzjera, must have każdej kosmetyczki. Najbardziej zdziwiło mnie to, że  przy mojej pierwszej wizycie u  greckiego lekarza… Tak, tak… Wypisując mi receptę, lekarz non stop zerkał co dzieje sie w jego telewizorze:DDD

Co kraj to obyczaj… Ale przyznacie, że te rzeczy są jednak dość dziwne! Jakie są Wasze spostrzeżenia – piszcie w komentarzach!

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Grecy alkohol piją często. Ale jak to się dzieje, że alkoholizm w Grecji to prawdziwa rzadkość?… poniedziałek, 13 lutego 2017

 

Jeden z najsłynniejszych koniaków, czyli Metaxa – pochodzi właśnie z Grecji. Nawet jeśli ouzo [kliknij TU!] nie ma w Polsce zbyt wielu zwolenników, to o tej anyżowej wódce słyszeli wszyscy. Każdy kto przyjeżdża na wakacje do Ellady powinien koniecznie spróbować greckiego bimbru z winogron, czyli tzipouro [kliknij TU!]. Na Krecie pija się fantastyczne w smaku rakomelo [kliknij TUTAJ!], za to dla przykładu Korfu słynie z kum-kwatowych likierów [kliknij TU!]. A to jeszcze nie wszystko… Temat greckich win, to studnia bez dna. Każda grecka wyspa, każdy region Ellady ma swoje wino, o charakterystycznym smaku. Ujmując więc krótko. W temacie alkoholi Grecja ma do zaoferowania naprawdę wiele. A co się przez to rozumie – Grecy alkohol piją bardzo często. Dlaczego  mimo tego, alkoholizm jest w Elladzie prawdziwą rzadkością?

W Grecji alkohol pija się zupełnie na co dzień, zaczynając właściwie od samego rana. Wystarczy przejść się rankiem po typowej greckiej wioseczce. Kafenijony [kliknij TU!] są wypełnione po same brzegi. Starsi panowie, którzy nie muszą  martwić się by być gdzieś na czas, dosłownie godzinami potrafią siedzieć nad jedną szklanką ouzo. Naturalne jest, że do każdego obiadu pojawia  się wino. A wieczorne spotkanie z przyjaciółmi najmilej upływać będzie ze szklanką Metaxy lub tzipouro w dłoni.

Próbuje odszukać w głowie, ale naprawdę nie znam żadnego Greka, który  byłby alkoholikiem.  Alkoholizm jest w Grecji rzadkością. Mało tego… Kiedy przypominam sobie greckie wesela czy też najróżniejsze imprezy, to że ktoś jest pijany jest również sytuacją sporadyczną. Grecy  piją, ale się nie upijają.

*

To był już praktycznie sam koniec tego sezonu. Następnego dnia mieliśmy z Janim odpływać z Korfu i żeby się z wyspą  pożegnać, wpadliśmy do Starej Perytii na obiad. Za każdym razem, kiedy jestem tam z grupą, naszą lekcję gotowania zaczynamy od tego że Thomas częstuje wszystkich swoim tziporo. Ja z wiadomych powodów zawsze muszę odmówić.

Usiedliśmy z Janim przy stoliku i zamówiliśmy to co akurat było najświeższe. Thomas jak zwykle postawił na stoliku kieliszki wypełnione tziporo.

-Thoma… Byłam tu tyle razy! W końcu pierwszy raz spróbuje twojego słynnego tzipoiro. No! Przez cały sezon słyszałam o tym tyle dobrego! – powiedziałam.

-Mówią, że jest jednym z najlepszych… Ale na tym akurat to ja się w ogóle nie znam… – odpowiedział Thomas.

-Jak to? Nie pijesz swojego tzipouro?

-Raz spróbowałem. Ale ja  w ogóle nie lubię alkoholu.

-Co??? Nawat odrobina wina do obiadu? Albo, żeby tak przyjemnie zaszumiało w głowie…

-Nie… Nie mam takiej potrzeby. Tak właśnie jak jest teraz, jest mi po prostu bardzo dobrze! Nie potrzebny jest mi żaden szum. Mi jest po prostu  dobrze…

Kiedy tak patrzyłam na wiecznie zrelaksowaną twarz Thomasa, łagodny uśmiech i oczy, w których zawsze widać całe pokłady spokoju, połączyłam wszystkie fakty i poczułam, jak właśnie uświadamiam sobie o Grekach coś nowego. Coś o czym wiedziałam, ale nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiałam.

Thomas ma w Starej Perytii tawernę Foros, w której gotujemy podczas naszej wycieczki KUCHNIA KORFU [sprawdź trasę tej wycieczki klikając TUTAJ!].  Właściwie od pierwszego spotkania niesamowicie polubiłam tego  człowieka. Uwielbiam jego spokój, to że nigdy nigdzie się nie śpieszy i godzinami potrafi dyskutować o pierdołach. Że w wolnych chwilach robi miód. Że ma kilka kóz, które  ma – bo je lubi. Tacy ludzie, to najprawdziwsze skarby w naszych wiecznie spóźnionych czasach, w naszym ciągłym niedosycie czegoś i  nieustannym dorobku. Ludzie, którzy żyją tak, jakby wszystko co jest wokół było dla nich przyjemnością. Dla których spokój ducha jest dużo ważniejszy od tego, by nad czymś się martwić, czymś się denerwować. Taki właśnie jest między innymi Thomas i takie „coś” w sobie ma wielu Greków. Myślę, że ta cecha jest jedną z najpiękniejszych cech w Grekach i jedną z najbardziej wartościowych rzeczy w całej Grecji. Życie w zgodzie ze światem. Bez pośpiechu. Bez jakiejkolwiek spiny. Tak jakby każda mała rzecz, była największą życiową przyjemnością.

Dlaczego więc Grecy piją dużo alkoholu, a mimo tego alkoholizm jest w Grecji rzadkością? Alkohol w Grecji pije się dla samego smaku. Stąd też jego różnorodność. Grecki styl życia to nieustanny relaks. Nie ma więc potrzeby by się odstresowywać. Kiedy człowieka wypełnia spokój i poczucie szczęścia, nie ma on ochoty na szum w głowie. Rzeczywistość jest na tyle piękna, że nie trzeba jej zmieniać…

Thomas podczas rysowania swoich wizytówek. Tak, wszystkie wizytówki robi ręcznie ;D

Thomas podczas rysowania swoich wizytówek. Tak, wszystkie wizytówki robi ręcznie ;D

 

Pożegnanie… piątek, 10 lutego 2017

Tak naprawdę stało się to już trochę temu. Ale żeby napisać o tym tutaj, potrzebowałam  nabrać dystansu. Na takie wiadomości, nigdy nie ma tego „właściwego” momentu…

Oliwa z Oliwek do końca swoich dni była zupełnie świadoma tego co się dzieje. Przez kilka ostatnich tygodni już co chwilę odwiedzała szpital. Ponad stuletnie ciało  zaczęło odmawiać posłuszeństwa, ale umysł do samego końca pozostał nadzwyczaj obecny. Kiedy czuła się coraz gorzej, Feta z Pomidorem chcieli zabrać babcię do sałatkowego domu. Ale tak to jest ze starszymi ludźmi. Po prostu nie chciała. Do babci trzy razy dziennie zaglądała Roula – jedna z krewniaczek, która mieszkała blisko. Cała rodzina miała rozpisane dyżury, tak by Oliwa właściwie nie była nigdy sama. Pewnej nocy, już prawie nad ranem, zadzwoniła do swojej wnuczki – Olivki:

-Olivko, przyjeżdżajcie. Czuje, że wychodzi ze mnie moja dusza…

W niewielkim domku babci zjawiła się prawie cała rodzina. W pierwszej reakcji, chciano zabrać Oliwę do najbliższego szpitala.

-Zostawcie ją. Potrzebuje teraz spokoju. Oliwa umiera… – powiedziała Roula.

Oliwa leżała zupełnie spokojnie. Niewielki domek wypełniony był najbliższymi. Zamknęła oczy. Wzięła  kilka płytkich oddechów. Później wydech… I z ciała wyleciało życie. Pięknie stare ciało, przez ponad wiek karbowane już do granic możliwości. Kości palców dłoni lekko powyginane od  pracy. Zmarszczki wokół oczu, które wyrył i czas i uśmiech. Pewnie w tym właśnie momencie, na chwilkę stanął czas i zrobiło się  zupełnie cicho.

    *

Kiedy ostatni raz widziałam Oliwę, dała mi swój rodzinny album. Są tam wszystkie najważniejsze zdjęcia rodziny, niektóre z  początku XX wieku. Poprosiła mnie, żebym się nim zaopiekowała. Razem z Oliwą odszedł niezwykły świat. Jakby cała epoka. Miałam wielkie szczęście mieć możliwość zapytać ją o tyle rzeczy. Dowiedzieć się tylu prostych, życiowych prawd. Na całe moje szczęście, zdążyłam zapytać o wszystko, być naprawdę obecna w każdej rozmowie i tej zawsze szczególnej relacji: człowiek – człowiek.

Sofija odeszła wiosną. Miała  prawie 102 lata.

Moje wywiady radiowe… środa, 25 stycznia 2017

 

Ze studia w radiowej "Czwórce"

Ze studia w radiowej “Czwórce”

Mój zimowy pobyt w Polsce okazał się być dość intensywny. Właśnie wróciłam z Warszawy, gdzie miałam wielką przyjemność udzielić dwóch wywiadów radiowych o Grecji i o Korfu. Nie sądziłam, że bycie w radiu i mówienie o Grecji, będzie dla mnie taką frajdą! Było naprawdę świetnie, a zobaczenie jak takie audycje powstają było szalenie interesującym doświadczeniem. Mam nadzieję, że nie jest to moja ostatnia wizyta w radiowym studio, bo ta przygoda niesamowicie mi się spodobała!

Klikając na link niżej, możecie przesłuchać mojego wywiadu dla “Radia dla Ciebie”, gdzie w audycji KOBIECY WIECZÓR opowiadam, jak mieszka mi się w Grecji i jak pracuje się na Korfu:

http://www.rdc.pl/podcast/zawsze-bardzo-mocno-podkreslam-ze-dla-grekow-pieniadze-nie-sa-najwazniejsze-posluchaj/

A tutaj możecie przesłuchać wywiadu dla radiowej “Czwórki”, gdzie w audycji DAJESZ RADĘ, rozmawiałyśmy przede wszystkim o tym jak rozkręca się własną firmę na Korfu:

http://www.polskieradio.pl/10/4339/Artykul/1719103,Dajesz-rade-23012017-1403

 

Miłego słuchania! ;D

 

Czego nauczyłam się pracując z Grekami?… czwartek, 19 styczeń 2017

Podczas naszej wycieczki WIDOKI KORFU

Podczas naszej wycieczki WIDOKI KORFU

 

Przede mną już czwarty sezon pracy na Korfu. Trzy poprzednie były dla mnie sporą lekcją życia. Pamiętam, jak jeszcze chwilę przed ruszeniem naszej firmy z wycieczkami po Korfu w głowie miałam pełno przeświadczeń i stereotypów, które zostały całkowicie zweryfikowane w praktyce.

W moim przypadku nie sprawdziły się ani moje przeświadczenia, ani krążące stereotypy. Jak pracuje mi się z Grekami i jak dzięki tej pracy moje podejście zmieniło się na lepsze –  o tym za chwilę. Na początku jednak coś wyraźnie podkreślę…

Doskonale wiem, że wszyscy są bardzo różni i nie sposób włożyć  wszystkich do jednego worka. Zaznaczam tutaj, że opisuje mój, bardzo osobisty przypadek  i  ludzi, których sama wybrałam do współpracy. Jak pracują ogólnie rzecz biorąc wszyscy Grecy?  Z pewnością różnie. Mnie natomiast przyszło współpracować z ludźmi, którzy są najlepsi w tym co robią.

Czego więc nauczyłam się współpracując  z Grekami?

SKUP SIĘ NA TYM CO ROBISZ TERAZ!

Szczególnie na samym początku, moja praca naprawdę mnie stresowała. Często było tak, że zamartwiałam się tym co będzie jutro, pojutrze, za tydzień. To co było w tym najgorsze, to fakt, że traciłam przez to cenną do pracy energię. Grecy mają zupełnie inne nastawienie. Nie muszą czytać żadnych psychologicznych poradników, żeby wiedzieć i rzeczywiście być skupionym na chwili obecnej! Zawsze, kiedy podczas wycieczki mówiłam mojemu greckiemu kierowcy, że stresuje mnie coś co ma się stać jutro, reakcja zawsze była mniej więcej taka sama: „No ale przecież dziś wszystko jest ok! Ciesz się tym, co jest dzisiaj! Ten dzień się nie powtórzy. A jutro najpewniej zadba o siebie samo!”. Większość rzeczy działa w Grecji w jednym wielkim chaosie, w którym Grecy odnajdują się znakomicie. Wiedzą, że nie ma co zbytnio planować, bo życie nie ma w zwyczaju podążać za wyznaczonym planem. Więc podczas pracy, najmocniej jak jest to tylko możliwe trzeba skupiać się na tym co jest teraz!

ODDZIEL PRACĘ OD RELAKSU

Grecy mają fantastyczną umiejętność rozdzielania pracy i czasu wolnego. Kiedy Grek pracuje, to nie istnieje dla niego wtedy nic poza wykonywaną w danej chwili pracą. Grecy pracują zazwyczaj  intensywnie i przez to krócej. Kiedy się pracuje, robi się to na 100%. Natomiast podczas odpoczynku, jest relaks na całego i nic związanego z pracą wtedy  nie istnieje. Praca to praca, a odpoczynek to odpoczynek i tych dwóch rzeczy nie wolno mieszać. Już przyzwyczaiłam się do tego, że kiedy podczas wycieczki mamy przerwę na obiad, to kiedy dzwoni mój telefon, zazwyczaj znajdzie się ktoś kto wyrwie mi go z ręki, żebym mogła spokojnie zjeść. Przyznam, że jest to przeurocze!

ZAWSZE MUSISZ MIEĆ  CZAS DLA SIEBIE

Nawet jeśli jest szczyt sezonu,  wielu Greków dba o to, żeby mieć taki „święty” skrawek czasu dla siebie. Wolny dzień. Popołudnie spędzone na plaży. Zarwana noc w tawernie. Jest to świetne, bo przywraca trzeźwość umysłu i świadomość, że człowiek nie żyje jedynie pracą.

PRACA JEST BARDZO WAŻNA. PIENIĄDZE RÓWNIEŻ. ALE JEST SZEREG RZECZY ZNACZNIE WAŻNIEJSZYCH…

To moja  ulubiona i według mnie najważniejsza cecha Greków, z którymi pracuję. Praca i pieniądze są w życiu szalenie ważne. Ale jest szereg rzeczy, które są znacznie ważniejsze. Czas dla drugiej połówki. Czas dla rodziny i przyjaciół. Czas na spokojne zjedzenie obiadu. Na poleżenie na plaży. To jest naprawdę piękne. Rzadko kto w Grecji goni za pozycją czy też  zerami na koncie. Autentycznie. To co najpiękniejsze w Grekach i ich sposobie pracowania,  to to że na pierwszym miejscu stawiają siebie i swoją rodzinę oraz proste, codzienne życiowe przyjemności. I to jest moim zdaniem bardzo zdrowe podejście.

WYWAL EMOCJE I JEŚLI JEST PROBLEM WYKRZYCZ TO WPROST!

Grecy są niezwykle emocjonalni. Kiedy dochodzi do spięć, nikt nie owija w bawełnę, a wywala kawę na ławę. Krzyczą, walą pięściami w stół, zdarzały się sytuacje, że ktoś lądował w morzu… Może poza tym ostatnim, takie podejście uważam za bardzo zdrowe. Po prostu, kiedy coś się dzieje, nie przebiera się w słowach, tylko wywala wszystko jak kawę na ławę.

ŻYCIE TO JEDNA WIELKA PRZYJEMNOŚĆ. WIĘC I PRACA POWINNA BYĆ PRZYJEMNA

Wielu Greków posiada umiejętność wytwarzania niesamowicie przyjemnej atmosfery w pracy. Wiele razy miałam wrażenie, że pracując po prostu spędzam czas ze swoimi dobrymi znajomymi. Ciągle się śmieją. Robią sobie żarty. Niejednokrotnie kiedy pojawił się jakiś problem, pięć minut później stawał się idealnym powodem do dowcipów, z których można było leżeć ze śmiechu. Chodzi o stworzenie lekkiej atmosfery, takiej w której człowiek pracując dobrze się bawi. Powiem szczerze, że pierwszy raz właśnie z taką atmosferą w pracy miałam do czynienia  w Grecji!

Czego więc nauczyłam się podczas pracy  z Grekami? Po pierwsze, że stereotypy można schować sobie głęboko do kieszeni. Że jeśli jest się wobec człowieka uczciwym, podchodzi do niego i jego pracy  z prawdziwym szacunkiem, to każdy odpłaci się dokładnie tym samym. Trzeba zawsze rozdzielać pracę,  z czasem dla siebie. I koniecznie dbać o siebie, rodzinę i  codzienne, życiowe przyjemności. I po pierwsze!!! Że praca i kasa są ważne, ale jest w życiu długi szereg rzeczy znacznie ważniejszych…

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Zima w Grecji… poniedziałek, 16 stycznia 2017

 

Autorka zdjęcia: http://memody.weebly.com/

Blog autorki zdjęcia: http://memody.weebly.com/

Przy każdej mojej wizycie w kraju, najczęstsze zdanie które słysze po tym, jak powiem że na stałe mieszkam w Grecji, brzmi mniej więcej tak:

Boooże…  Jak ja ci zazdroszczę! Nie znoszę polskiej zimy… Tu jest zimno, szaro – buro i w ogóle nie ma słońca. Na dodatek ciemno robi się już chwilę po 16. Zrobiłbym wszystko by właśnie teraz być w słonecznej Grecji!

Istnieją trzy największe stereotypy na temat Grecji i Greków. Stereotyp  nr 1: Grecy to lenie. Stereotyp nr 2: wszyscy Grecy zdradzają. I stereotyp nr 3: grecka zima jest super!

Do pierwszych dwóch jeszcze wrócimy. Natomiast skąd wziął się stereotyp nr 3? Już wyjaśniam! Wystarczy włączyć radio:  (…) Dziś najcieplejszą stolicą Europy są Ateny! Pomimo że mamy styczeń, dziś  jest tam aż 5 stopni na plusie. Czy też obejrzeć prognozę pogody, gdzie widać że w Grecji zimą temperatury rzadko  spadają poniżej zera. Czy też zerknąć na średnie temperatur w Grecji opisane  w przewodnikach czy też necie. Wszędzie powtarzają się te same informacje.

Liczby i statystyki to jedno. A praktyka, to często zupełnie inna para kaloszy. W rzeczywistości grecka zima potrafi być naprawdę paskudna, a ja zawsze bardzo się cieszę, że pewną jej część mogę spędzić w Polsce.

Zimą w Grecji, tak samo jak w Polsce ciemno robi się tuż po 16.00. Słońce chowa się przy tym ekspresowo szybko, tak że często w 20 minut robi się zupełnie ciemno. Zimą w Polsce pada śnieg i z perspektywy Greków, potwierdzę: padający śnieg i to jak po tym wygląda świat,  to jedno  najbardziej magicznych zjawisk jakie dzieją się w przyrodzie.  W Grecji śnieg jest czymś zupełnie wyjątkowym. Przez całą zimę, w wielu regionach Ellady, panuje więc jedna wielka szarość. Słońce, rzecz jasna pojawia się częściej niż w północnej części Europy, ale zdecydowanie przez większą część zimy, dni są również pochmurne.  Szczęście jeśli nie pada i nie wieje. Bo w szczególności na wyspach potrafi wiać tak, że spacerując po ulicach można z łatwością przelecieć się  do krainy Oz!

To prawda. Temperatury w Grecji zimą są znacznie wyższe. Ale! Ponieważ Grecja jest krajem nadmorskim, ogromna ilość miast, miasteczek i wiosek jest przy morzu. Co z tego wynika? Niesamowita wilgotność powietrza. Wilgoć + niska temperatura = takie zimno, że mrozi aż po sam szpik kości. Choć temperatura potrafi wahać się w okolicy 5 stopni na plusie, można mieć wrażenie, że jest nawet i minus dziesięć. Daje słowo! Kiedy jeszcze mieszkaliśmy z Janim w Polsce na stałe, gdy  zjawialiśmy się zimą w Grecji, miliśmy wrażenie, że w Grecji jest znacznie zimniej niż w Polsce.

Jednak najgorszą rzeczą jest to… że wiele domów w Elladzie jest ogrzewana na olej opałowy, a ten jest bardzo drogi. Mało kto może pozwolić sobie na kaloryfer, który działa całą dobę. Standardem jest więc, że mieszkania ogrzewa się trzy godziny rano i trzy godziny wieczorem. Jaki jest rezultat? W mieszkaniach potrafi być przeraźliwie zimno!

Nie dajcie się więc zwieść informacjom w programach z prognozą pogody! Polska zima jest naprawdę super! Wystarczy po prostu cieplej się ubrać i aktywniej korzystać ze słonecznych dni, kiedy takie już się pojawiają, jak najwięcej przebywając wtedy na zewnątrz.

A jeśli macie ochotę poczuć się zimą jak w Grecji – proszę bardzo:D Nic prostszego…  Kiedy temperatura na zewnątrz wynosi mniej więcej zero, wyłączcie na jakieś sześć godzin kaloryfer i nie wychodźcie wtedy z domu! Rezultat jest rewelacyjny… Od razu docenicie polską zimę i to jakim luksusem jest ciepło😀

www.salatkapogreckuwpodrozy.pl

www.salatkapogreckuwpodrozy.pl

 

Vasilopita. Czyli kto w tym roku będzie mieć szczęście?… piątek, 6 stycznia 2017

 

Według greckiej tradycji, w Nowy Rok chwilę po wybiciu północy, w greckich domach kroi się ciasto nazywane „vasilopitą”. Każdy musi dostać swój kawałek. Noc podczas której kończy się stary rok i wita ten nowy, jest dla Greków bardzo rodzinny. Trochę inaczej niż w naszej tradycji, wszyscy gromadzą się w domach. I dopiero po współnym zjedzeniu kolacji, a później vasilopity, grubo po północy Grecy wychodzą na noworoczne imprezy.  Przy jedzeniu tego ciasta, jest zawsze bardzo dużo emocji. Dlaczego?

Podczas wyrabiania ciasta, do każdej vasilopity wkłada  się monetę. Kiedy w noworoczną noc dzieli się ciasto na  kawałki, osoba której część zawiera monetę – przez kolejnych 12 miesięcy będzie  mieć najwięcej szczęścia.  Zwyczaj jak zwyczaj. Ale wszystkie swoje tradycje Grecy zawsze biorą bardzo na serio! Dodatkowo,  domownicy na stół kładą pieniądze. Zwycięsca – zgarnia wszystko. Emocje przy jedzeniu vasilopity potrafią więc sięgać zenitu!

W tym roku Jani na Boże Narodzenie i Sylwestra był w domu. Boże Narodzenie nie ma dla Greków aż tak wielkiej wagi, więc Jani został sam. Natomiast na Nowy Rok, do naszego domu przyjechali Feta z Pomidorem.

Kiedy w Grecji było już po północy, połączyliśmy się z Janim na Skype.  W naszym domu Pomidor właśnie kroił  vasilopitę.

-O! Dorota! – krzyknął Pomidor, kiedy zobaczył mnie na ekranie – Ten kawałek jest dla ciebie!! Ten dla mnie, ten dla mamy, ten dla Janiego, ten dla Olivki, a ten dla Pieprza. A ten jest „dla domu”. No to sprawdzamy…

Można by oczekiwać, że każdy zacznie zwyczajnie swój kawałek jeść. Nic jednak bardziej mylnego. Pomidor nawet nie położył kawałków na talerzyki. Chwycił nóż jeszcze mocniej i zaczął dziobać w cieście, rozpoczynając poszukiwania szczęśliwej monety. Po kilku chwilach krzyknął z najprawdziwszym przerażeniem:

-Nie ma! Tu nie ma monety!

-Sprawdź dokładnie! – powiedziała Feta – Chyba, że… to nowe rozporządzenie Ciprasa i zaczyna oszczędzać nawet na  monetach w vasilopicie!

-Nie żartuj Feta! To ciasto jest oszukane! Naprawdę, tu nie ma monety… Jak nie znajdę, to jutro rano idę z tym bublem do cukierni!

Pomidor, zawziął się w sobie, jak to prawdziwi Grecy mają w zwyczaju.  Wstał z krzesła. Stanął pewnie, rozchylając przy tym ramiona. Zaczął dziobać nożem kawałek  po kawałeczku.

W międzyczasie rozanielona Feta zdała mi sprawozdanie z porządków, które właśnie robi w naszym domu. Pranie. Podłogi. Okna. Dokładne czyszczenie piekarnika. Wiem… Wiem… Kiedyś ze złości, byłabym cała czerwona. Natomiast teraz słuchałam tego wzdychając, że życie jest jednak piękne. Feta znalazła kolejny sposób, by pranie było jeszcze bielsze, a są nim specjalne, super nowoczesne kapsułki, które zamiast proszku wrzuca się do pralki:

-Mówię ci Dorota! Rewelacja! Koszule Janiego jeszcze  nigdy wcześniej nie były tak białe!

-Jeeeeeest! Feta! Znalazłem!!! Znalazłem tę cholerną monetę!

Wszyscy zamarli i spojrzeli na Pomidora, by dowiedzieć się  w czyim kawałku była w tym roku moneta.

-I co? – spytała Feta.

-No… Teraz to już trudno powiedzieć… – odpowiedział  Pomidor patrząc na jedną wielką podziobaną nożem górę okruchów, która jeszcze kilka chwil wcześniej nazywana była vasilopitą. Ciasto wyglądało jakby ktoś właśnie dokładnie zmielił je niemalże na pyłek.

-Teraz to już nie mam pojęcia, czyj był to kawałek… Ale… że tak długo nie mogłem jej znaleźć… To dopiero!

Jak mniej więcej udało się nam określić, moneta była w części „dla domu”. Moja interpretacja jest taka:  szczęście będzie nam sprzyjać i dzięki temu szybko przeprowadzimy się na Korfu!:***

Co jest jednak w tym wszystkim najśmieszniejsze… Z ręką na sercu, ani Feta, ani Pomidor ani Jani, nikt nawet nie spróbował swojego kawałka, czy też raczej okruchów  noworocznej  vasilopity…

Nasza vasilopita. Na chwilę przed ostatecznym poszukiwaniem monety…

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Wyobraź sobie… siebie!… poniedziałek, 2 stycznia 2017

Ten rytuał zakorzenił się u mnie już tak mocno, że nie potrafię wyobrazić sobie bez niego wieczora. Stał się on dla mnie automatyczny, jak wymycie zębów przed pójściem spać. Kiedy już skończę wszystko co mam  danego dnia do zrobienia i mogę spokojnie kłaść się do snu, wyjmuje długopis i kartkę.  Obmyślam i rozpisuje rozkład następnego dnia. O której mam wstać, co mam zrobić, po co dokładnie wyjść, co załatwić, w co się ubrać i co zjeść. Trwa to chwilę ponad kwadrans. Dlaczego planuję zawsze przed snem? Kiedy już wstanę i  dojdę do siebie, zazwyczaj działam jak maszyna. Program dnia jest już wdrukowany w mojej głowie i wszystko idzie raz, dwa, trzy. Nie przestrzegam dokładnego rozkładu czasowego, bo lubię kiedy dzień ma trochę przyjemnego i potrzebnego mu luzu. Zawsze też planuje czas na  przyjemności. Wypad na kawę. Obejrzenie serialu. Spacer czy też chwila na poszwędanie się w necie. Myślę, że taki sposób planowania dnia, to pewnie dla Was nic nowego. Ale gdzieś tak od połowy tego lata zaczęłam stosować coś jeszcze…

We właściwie wszystkich poradnikach dotyczących rozwoju osobistego, jest podkreślane jak ważne jest wizualizowanie sobie celów, tego co chce się osiągnąć. Jednak cele zazwyczaj są bardziej lub mniej odległe. A gigantyczną siłę ma jeden dzień.

Na ten sprytny trik, wpadłam gdzieś w połowie sezonu, kiedy czułam że jestem przemęczona  pracą i zaczyman chodzić na rzęsach. Zmęczenie mieszało się ze stresem, bo za dokładnie wszystko odpowiedzialna byłam sama. Kiedy kończyłam planować dzień, często patrząc na kartkę byłam  przerażona, że pracy jest tak dużo. Strasznie bałam się, że o czymś zapomnę, coś zawale i prozaicznie  nie dam rady. Najtrudniejsze były dni, kiedy rano zbieraliśmy ludzi z właściwie całej wyspy, a przecież Korfu jest rozciągnięta i przy tym całkiem spora. Trzech kierowców, w różnych stronach wyspy i ja jadąc z zupełnie innej części, cały czas na telefonie by koordynować akcję. W czasie dnia wycieczka. A tuż po niej… Nie, wcale nie sen, a planowanie kolejnej, telefony do turystów, ustalanie rozkładów odbiorów na następne trasy, itp. Najtrudniejsze były jednak  poranki. Bo kiedy skopie się coś rano, trochę jak domino – zawala się dzień.

Kiedy więc  kończyłam planowanie, na kilka chwil zamykałam oczy. Wyobrażałam sobie siebie następnego dnia. Że wstaję trochę wcześniej. Ze spokojem jem zdrowe śniadanie. Ubieram się maluje i mam jeszcze  przyjemnych kilka chwil, by wpaść do kawiarenki obok i wziąć na wynos kawę. Jadę do pracy, słucham  porannej audycji w radiu, a w aucie przyjemnie pachnie kawą. Wszystko idzie sprawnie. Jeśli któryś z kierowców dzwoni bo nie może znaleźć naszych turystów,  spokojnie mu pomagam. Trafiam tam gdzie mam trafić. Jeśli są korki, mam na tyle dużo czasu by czekając pić sobie kawę. Wszystko idzie zgodnie z planem. A my z całą grupą spotykamy się w uzgodnionym miejscu jeszcze przed czasem. Następnie zabieram plecak z auta, wchodzę do mojego busa i z uśmiechem na twarzy mówię naszym turystom „dzień dobry!”. Wszyscy są na swoich miejscach. Uśmiechnięci i gotowi by jechać w trasę. Bus po brzegi wypełniony  jest super energią do pracy.

Ta metoda zdziałała u mnie cuda. Różnica przed i po jej zastosowaniu stała się dia-me-tra-lna. Działo się dokładnie tak, jak sobie wyobrażałam. Często wprost nie mogłam dać wiary, za każdym razem kiedy podczas takiego trudnego początku dnia, wchodziłam do busa i z wielkim uśmiechem na ustach mówiłam „dzień dobry”, bo wszystko wcześniej działo się dokładnie tak jak sobie to wyobrażałam. Początek dnia jest super ważny. Później zazwyczaj szło już jak z płatka.

Tę właśnie metodę zaczęłam stosować właściwie codziennie. Do teraz, po każdym skończeniu planowania, wyobrażam sobie siebie następnego dnia. Jak świetnie radzę sobie w trudnych, stresujących mnie sytuacjach, jak rozkoszuje się życiowymi przyjemnościami, jak osiągam drobne codzienne cele, jak spędzam czas z moimi bliskimi, jak spędzam czas ze sobą.

Podpisuje się pod tym obiema rękami: największą sztuką jest być najlepszą wersją samej siebie.

 

Po co nam Nowy Rok?… sobota, 31 grudnia 2016

Co prawda jest wiele osób, które uważają,  że to nie ma większego sensu. Jednak  ja nie wyobrażam sobie Nowego Roku bez noworocznych postanowień. Robię je co rok już od dobrych czterech lat. Spisuje na kartce, później robię wizualizacyjną tablicę. Fakt, raczej nigdy nie udaje mi się zrealizować wszystkiego tak na 100%, ale to wcale nie o to w tym chodzi. Chodzi o to, by każdego dnia zbliżać się coraz bardziej do swoich celów i marzeń. I dlatego  uwielbiam obchodzić Nowy Rok. Dzięki tej  umownej przecież dacie, czuje że dana jest mi kolejna szansa, by znów zmienić coś na lepsze. Uwielbiam ten moment, kiedy pierwszego stycznia budzę się rano, w świeżej pościeli. Czuję, że cały świat jeszcze śpi. Wstaje nowy dzień. Jest Nowy Rok. Mój kalendarz jest jeszcze zupełnie czysty. Nie ma w nim nawet jednego zdania. Wszystko jest jak tabula rasa. Zaczynam od początku! Po to właśnie potrzebny  jest nam Nowy Rok…

 W ubiegłym roku na miejscu pierwszym stała dla mnie nasza firma. Właściwie całą moją energię poświęcałam na jej rozwój. Było warto, bo rezultaty są rewelacyjne. Jednak w nadchodzącym roku mam w planach bardziej zadbać o jeszcze inne rzeczy…

Rozwój naszej firmy z wycieczkami po Korfu nabrał rozpędu. Kiedy jednak ma się własny biznes, nie można stać w miejscu. Stanie w miejscu, oznacza że firma się cofa. Jedyny z możliwych kierunków – iść do przodu!  Dlatego u nas praca wre. I od nowego sezonu będziemy  poszerzać naszą działalność na Korfu. Co pojawi się nowego?  W sezonie 2017 stawiamy pierwszych kilka kroków do tego, żeby pomagać Wam organizować wakacje na Korfu w prawie całym pakiecie. Wiele osób rezygnując z ofert dużych biur podróży, decyduje się organizować wakacje zupełnie na własną rękę. Ostatnio byłam zasypywana mailami z pytaniami: jaki hotel wybrać, gdzie wypożyczyć auto, jak dostać się z lotniska do swojego hotelu? Dlatego już na przełomie stycznia / lutego na naszej stronie pojawi się informacja o sprawdzonych noclegach, godnej polecenia wypożyczalni samochodów, transferach z lotniska i portu oraz motorówkach w Paleokastritsy. Wszystko byście w naprawdę łatwy sposób wakacje na Korfu w sprawdzonych, pewnych  miejscach mogli przygotować sobie właściwie sami. Już teraz kończymy nieco przekształcać naszą stronę. Jeszcze w styczniu pojawi się nowa podstrona  z najważniejszymi informacjami, gdzie w pigułce przeczytacie wszystko co z perspektywy turysty na Korfu będzie dla Was ważne.

Moja książka o Grecji jest już prawie gotowa. Jednak „prawie”, a „gotowa”, to diametralna  różnica. Tę książkę piszę już ponad dwa lata i czuje w sobie, że przyszedł  czas najwyższy by ją  dokończyć. Wie o tym każdy, kto kiedykolwiek zabierał się do pisania, że czasami pojawia się trochę niezrozumiała bariera przed ukończeniem. Trzeba to przełamać! Rok 2017 to dla mnie rok zakończenia pracy nad moją pierwszą książką. Żeby  tak rzeczywiście się stało, do współpracy zaprosiłam specjalistę. I razem z osobą, która naprawdę się na tym zna, całość  kończymy 31 marca. Później materiał trafia do wydawnictw… Trzymajcie mocno kciuki by się udało! O czym jest ta książka? Chyba pora, żeby trochę więcej Wam wyjawić. Nawet osoby, które czytają bloga od początku nie wiedzą, jak właściwie w Grecji się znalazłam i jakie były tu moje początki jeszcze przed pojawieniem się pierwszego posta na blogu.  Będzie więc sporo  o tym, o czym  nigdy  nie pisałam na Sałatce.  Jak bardzo zmieniłam się mieszkając w Elladzie i przebywając z Grekami na co dzień. Książka jest połączeniem mojej osobistej historii, drogi od samego początku aż do założenia własnej firmy i zakorzenienia się w Elladzie. Wątki mojej historii przeplatają opowieści o tym co interesuje Was najbardziej – greckiej codzienności. O tym co dla Greków jest najważniejsze? O tym jak ich tradycja i kultura wpływają na ich mentalność? I o tym czego dobrego można nauczyć się od mieszkańców Ellady?

Choć wszystko w moim życiu idzie do przodu, w kierunku, który sama sobie wyznaczam, nie ukrywam… Dochodzenie do swoich celów nie jest proste i często związane jest z  prozaicznym… stresem. Dlatego  w nadchodzącym roku, chcę wypracować  w sobie nieco inne nastawienie do problemów. Przestać martwić się małostkami i zamartwiać o przyszłość. Tak, mnie niestety też dotyczy ten dość popularny problem. Wygląda na to, że od Nowego Roku coraz więcej będzie na blogu postów o równowadze życiowej, o tym jak się relaksować, walczyć ze stresem, jak zmieniać swoje nastawienie do problemów. Pierwszy z nich – już w najbliższy poniedziałek!:D

A jak Wasze postanowienia noworoczne? Zdradzicie tu jakieś? Za co będziecie trzymać kciuki, kiedy dziś w nocy wybije 12? SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU KOCHANI!!!