Podsumowanie 2018! Moje trzy największe sukcesy… sobota, 5 stycznia 2019

 

Nasze biuro w DASSIA! To największy mój sukces ubiegłego roku…

 

Moment, kiedy zamieszkałam w Grecji na stałe, stanowi w moim życiu ważną granicę. Nie zmieniłam jedynie miejsca zamieszkania. Kiedy w 2011 roku postanowiliśmy zacząć życie w Grecji, był sam środek kryzysu. Wiedziałam, że żeby mi się tu powiodło, muszę konkretnie wziąć życie za rogi. Na 1000%. Wóz, albo przewóz. Nie będzie ani drugiego podejścia, ani drugiej szansy. Zaczęłam interesować się najróżniejszymi dziedzinami życia. Żyć świadomie.  Szukać swojej drogi. Pierwszy raz zadałam sobie bardzo ważne pytania, na które wcześniej nie miałam czasu. Momentami, było bardzo ciężko. Nie jeden raz, czułam się jakbym szła w ciemnym tunelu, nie widząc przez długi czas zupełnie niczego. Aż tu nagle, pojawiało się światełko, które było jak trop za którym mogłam iść. Jeśli kilka razy w życiu przejdzie się przez taki „ciemny tunel” i pokona się siebie, człowiek uczy się jak z życiem sobie radzić. Czasami jest znów trochę ciężko, ale później każdą życiową trudność pokonuje się i szybciej i łatwiej.

 

TU! przeczytasz mój pierwszy post na Sałatce…

TU! przeczytasz o moim greckim kryzysie.

 

Teraz wszystko w moim życiu idzie do przodu, a ja uwielbiam pracować nad tym by było jeszcze lepiej. Z każdym rokiem, czuje jakbym przechodziła do następnego poziomu lepszego życia. W tym roku bardzo cieszę się z trzech różnych sukcesów, w trzech różnych dziedzinach życia.

 

Tak wygląda nasze biuro w Dassia na Korfu!

 

OTWORZYLIŚMY PIERWSZE BIURO NA KORFU! DASSIA! DASSIA!! DASSIA!!!

Najpierw długo o tym marzyłam, a kiedy już to się stało, trochę nie mogłam uwierzyć, że my już naprawdę mamy swoje biuro. Było z tym na początku trochę stresu i nawet nie wiecie od ilu osób słuchałam, że to zła decyzja, złe miejsce, że nie damy rady. Kolejna ważna życiowa lekcja. Jak coś się czuje w sercu, to nikogo nie wolno słuchać. Nasze pierwsze lokalne biuro, okazało się bardzo dobrą decyzją. Dzięki temu w tym roku  firma (kliknij TUTAJ! by sprawdzić naszą ofertę) poszła o kilka kroków do przodu. Posiadanie biura otworzyło dużo innych możliwości. Dodatkowo, ja zwyczajnie bardzo lubię to miejsce. Lubię w tym biurze przebywać i tam pracować. Nawet nie wyobrażacie sobie, jak bardzo nas cieszyło, kiedy tego lata biuro wypełniali turyści, którzy właśnie z nami chcieli zwiedzać wyspę.

 

Piję to każdego ranka! 😀

 

ZROBIŁAM BADANIA KRWI. JESTEM OKAZEM ZDROWIA!

Mniej więcej po drugim sezonie pracy na Korfu, zapaliła mi się czerwona lampka. Okazało się, że jestem na granicy anemii i ogólnie, fizycznie czuje się słabo. Jeśli rozwój mojej firmy ma iść w parze z tym, że niszczę swoje zdrowie, to jest to bez sensu. Zaczęłam od wizyty u dietetyka i krok po kroku, zmieniłam większość nawyków żywieniowych. Te aktualne wyniki badań dużo dla mnie znaczą, bo moje zdrowie jest dla mnie bardzo ważne. Po trzech latach naprawdę zdrowego odżywiania, czuje się o niebo lepiej. Wszystkiego mi się chce. Inaczej mi się myśli i funkcjonuje w mojej codzienności. Stan mojej kondycji fizycznej, przekłada się również na to że zwyczajnie, jestem w bardzo dobrym nastroju.

 

TU! przeczytasz o smoothie z pietruszki.

 

A po pracy… Często bazujemy w Gouvia!

 

OTACZAJĄ MNIE FANTASTYCZNI LUDZIE

Ten rok był dla mnie również przełomowy jeśli chodzi o… moje życie prywatne. Kiedy firma szła już do przodu, a ja fizycznie czułam się bardzo dobrze, stwierdziłam, że w moim życiu brakuje jeszcze jednego, szalenie istotnego elementu. A mianowicie prawdziwych przyjaciół na Korfu obok mnie. Fajnych ludzi, z którymi będę świetnie się bawić, śmiać i super spędzać czas. Jakoś tak przestawiło mi się w głowie i nawet w ogromie pracy zorganizowałam trochę czasu, żeby wyjść na kawę, fajne jedzenie, czy zwyczajnie spędzić czas ze znajomymi. Bardzo mi brakowało kontaktu z ludźmi poza pracą. Ten rok to dla mnie prócz ogromu pracy, wiele świetnych chwil z fantastycznymi ludźmi, z gronem prawdziwych przyjaciół.

 

A jaki jest główny cel na 2019…??? Rok 2019 będzie dla nas prawdziwym przełomem. Zostawiamy nasze życie na kontynencie i na stałe przeprowadzamy się już tam, gdzie jest nasze miejsce, na Korfu! Trzymajcie kciuki i życzcie nam powodzenia!!!

 

TUTAJ! zobaczysz nasz filmik z Korfu.

 

 

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Wyobraź sobie… siebie!… poniedziałek, 2 stycznia 2017

Ten rytuał zakorzenił się u mnie już tak mocno, że nie potrafię wyobrazić sobie bez niego wieczora. Stał się on dla mnie automatyczny, jak wymycie zębów przed pójściem spać. Kiedy już skończę wszystko co mam  danego dnia do zrobienia i mogę spokojnie kłaść się do snu, wyjmuje długopis i kartkę.  Obmyślam i rozpisuje rozkład następnego dnia. O której mam wstać, co mam zrobić, po co dokładnie wyjść, co załatwić, w co się ubrać i co zjeść. Trwa to chwilę ponad kwadrans. Dlaczego planuję zawsze przed snem? Kiedy już wstanę i  dojdę do siebie, zazwyczaj działam jak maszyna. Program dnia jest już wdrukowany w mojej głowie i wszystko idzie raz, dwa, trzy. Nie przestrzegam dokładnego rozkładu czasowego, bo lubię kiedy dzień ma trochę przyjemnego i potrzebnego mu luzu. Zawsze też planuje czas na  przyjemności. Wypad na kawę. Obejrzenie serialu. Spacer czy też chwila na poszwędanie się w necie. Myślę, że taki sposób planowania dnia, to pewnie dla Was nic nowego. Ale gdzieś tak od połowy tego lata zaczęłam stosować coś jeszcze…

We właściwie wszystkich poradnikach dotyczących rozwoju osobistego, jest podkreślane jak ważne jest wizualizowanie sobie celów, tego co chce się osiągnąć. Jednak cele zazwyczaj są bardziej lub mniej odległe. A gigantyczną siłę ma jeden dzień.

Na ten sprytny trik, wpadłam gdzieś w połowie sezonu, kiedy czułam że jestem przemęczona  pracą i zaczyman chodzić na rzęsach. Zmęczenie mieszało się ze stresem, bo za dokładnie wszystko odpowiedzialna byłam sama. Kiedy kończyłam planować dzień, często patrząc na kartkę byłam  przerażona, że pracy jest tak dużo. Strasznie bałam się, że o czymś zapomnę, coś zawale i prozaicznie  nie dam rady. Najtrudniejsze były dni, kiedy rano zbieraliśmy ludzi z właściwie całej wyspy, a przecież Korfu jest rozciągnięta i przy tym całkiem spora. Trzech kierowców, w różnych stronach wyspy i ja jadąc z zupełnie innej części, cały czas na telefonie by koordynować akcję. W czasie dnia wycieczka. A tuż po niej… Nie, wcale nie sen, a planowanie kolejnej, telefony do turystów, ustalanie rozkładów odbiorów na następne trasy, itp. Najtrudniejsze były jednak  poranki. Bo kiedy skopie się coś rano, trochę jak domino – zawala się dzień.

Kiedy więc  kończyłam planowanie, na kilka chwil zamykałam oczy. Wyobrażałam sobie siebie następnego dnia. Że wstaję trochę wcześniej. Ze spokojem jem zdrowe śniadanie. Ubieram się maluje i mam jeszcze  przyjemnych kilka chwil, by wpaść do kawiarenki obok i wziąć na wynos kawę. Jadę do pracy, słucham  porannej audycji w radiu, a w aucie przyjemnie pachnie kawą. Wszystko idzie sprawnie. Jeśli któryś z kierowców dzwoni bo nie może znaleźć naszych turystów,  spokojnie mu pomagam. Trafiam tam gdzie mam trafić. Jeśli są korki, mam na tyle dużo czasu by czekając pić sobie kawę. Wszystko idzie zgodnie z planem. A my z całą grupą spotykamy się w uzgodnionym miejscu jeszcze przed czasem. Następnie zabieram plecak z auta, wchodzę do mojego busa i z uśmiechem na twarzy mówię naszym turystom „dzień dobry!”. Wszyscy są na swoich miejscach. Uśmiechnięci i gotowi by jechać w trasę. Bus po brzegi wypełniony  jest super energią do pracy.

Ta metoda zdziałała u mnie cuda. Różnica przed i po jej zastosowaniu stała się dia-me-tra-lna. Działo się dokładnie tak, jak sobie wyobrażałam. Często wprost nie mogłam dać wiary, za każdym razem kiedy podczas takiego trudnego początku dnia, wchodziłam do busa i z wielkim uśmiechem na ustach mówiłam „dzień dobry”, bo wszystko wcześniej działo się dokładnie tak jak sobie to wyobrażałam. Początek dnia jest super ważny. Później zazwyczaj szło już jak z płatka.

Tę właśnie metodę zaczęłam stosować właściwie codziennie. Do teraz, po każdym skończeniu planowania, wyobrażam sobie siebie następnego dnia. Jak świetnie radzę sobie w trudnych, stresujących mnie sytuacjach, jak rozkoszuje się życiowymi przyjemnościami, jak osiągam drobne codzienne cele, jak spędzam czas z moimi bliskimi, jak spędzam czas ze sobą.

Podpisuje się pod tym obiema rękami: największą sztuką jest być najlepszą wersją samej siebie.