Jest taki typ. Prosty człowiek, który pochodzi ze wsi. Dużo w życiu widział, dużo przeżył. A żeby na tym świecie przetrwać, musiał sobie poradzić w każdej sytuacji. Taki człowiek, który mimo wszystko nie przestaje się uśmiechać. I nawet, kiedy pada, wieje i jest bardzo niskie ciśnienie, nawet wtedy ma dobry dzień.
Babis jest grubo po sześćdziesiątce. Ma pomarszczoną jak pergamin twarz. Jest chudy, tak że każde ubranie zawsze na nim wisi. Kierowcą wielkiego autobusu jest od zawsze. Na Korfu zna każdą drogę, każdy zakręt, wie nawet w którym miejscu jest większa dziura i gdzie dokładnie skręcić, żeby sprytnie ją ominąć.
W swoim domu, gdzieś na korfiańskiej wsi, Babis ma niewielki ogródek. A że do wszystkiego ma dobrą rękę, wszystko w tym ogródku rośnie. Szczególnie smaczne są jego pomidory. Wcale niewielkie, wcale niekształtne. Ale soczyste, miękkie i nieziemsko pachnące. Babis obdarowuje nimi wszystkich w pracy, w szczególności jeśli kogoś lubi. W swojej pokaźnych rozmiarów autobusowej lodówce, też zawsze znajduje się ich spory zapas. Poza tym, jest tam wszystko co może przydać się w czasie wycieczki. Ogórki, trochę chleba, ugotowane na twardo jajka, zapas schłodzonej wody, trochę tzipouro (TU! przeczytasz wszystko o tym czym jest tzipouro, czyli grecki bimber).
W Paleokastritsy (kliknij TU!) jest wielki parking, gdzie parkują wszystkie autobusy z wycieczkami. Miejsce idealne również logistycznie, bo grupa zawsze pamięta gdzie ten parking jest, a tuż obok mieści się niewielki port, z którego można popłynąć na rejs po okolicznych grotach (TUTAJ! przeczytasz wszystko o Rajskiej Plaży). Ten parking jest strategicznym miejscem, z jeszcze jednego względu. Jak na dłoni widać, które biuro, kto dokładnie, robi jaką wycieczkę. Kto dziś pracuje, a kto nie. Idealne miejsce również dla policji, na kontrolę wszelakiego typu dokumentów.
–Kalimera! Czy pan jest kierowcą tego autobusu? – spytał pro forma policjant, który był w cywilnym ubraniu.
–Kalimara… – odpowiedział Babis, który jeszcze przed chwilą najpewniej myślał, że będzie mieć zasłużoną przerwę na kawę.
-Proszę przygotować wszystkie dokumenty. Prawo jazdy, wszystkie pozwolenia. Będziemy teraz pana sprawdzać.
-Acha… Tak, nie ma sprawy… Ale… Synu… Jak ci jest na imię?
Policjant na chwilkę zamarł.
-A jakie ma to znaczenie! Proszę, dokumenty…
-No, ale jak ci na imię?
-Adonis.
-Adoni… Ty dziś wyglądasz na bardzo zmęczonego. Musisz bardzo, bardzo dużo pracować. Wiesz co… Ja mam tutaj swoje pomidory. Z mojego ogródka! Bez żadnej chemii, sam je pieliłem! Zjedz sobie jednego pomidora! Jest jeszcze świeży! Zjedz sobie jak człowiek i odpocznij trochę. Zobaczysz, jak zjesz jednego, to od razu wyluzujesz.
Policjanta zatkało. Więc nic nie odpowiedział.
-Mam jeszcze trochę świeżej wody! Napij się, usiądź, odpocznij. Tu masz tego pomidora, zobacz jak on pachnie!
Policjant sam pewnie nie wiedział kiedy, a już zajadał się pomidorem. Wypił trochę świeżej wody, a kiedy Babis wyciągnął zdjęcia ze swojej młodości, z dawnych czasów, kiedy miał jeszcze długie włosy i balował z turystkami na lewo i prawo, to już wtedy policjant zupełnie chyba zapomniał o kontroli papierów. Ta w końcu nigdy nie doszła do skutku.
*
Ale przecież Babis gotowy jest zawsze na wszystko… I również tego dnia, w schowanej teczce miał cały zestaw potrzebnych dokumentów, zezwoleń i pozwoleń. Tylko że ten policjant naprawdę wydał mu się bardzo zmęczony, a zerwane rankiem pomidory, były tego dnia szczególnie smaczne…