Jak przygotować wakacje na Korfu, cz. 1: Wybór miejscowości… sobota, 14 stycznia 2017

Kanoni, Korfu foto: Jolanta Gromek

 

Właściwie od samego początku prowadzenia naszej firmy z wycieczkami po Korfu, bardzo często dostaję maile z najróżniejszymi pytaniami, które dotyczą samej organizacji takich wakacji.  Pytania się powtarzają. Wpadłam więc na pomysł napisania cyklu postów, w którym znajdziecie odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące organizacji Waszych wakacji na wyspie. Jaką miejscowość wybrać? Jaka pogoda jest na Korfu w tym i tym miesiącu? Jaki hotel będzie najlepszy? I co na wyspie można robić z małym dzieckiem? Dziś pierwszy post z nowego cyklu, czyli: Jaką miejscowość na Korfu wybrać? Zaczynamy!

Korfu jest jak na Grecję całkiem sporą wyspą. Ma 600 km2. Jej kształt jest podłużny, więc północna część w porównaniu do południowej różni się sporo. Dzięki zróżnicowaniu wyglądu wyspy, każdy znajdzie tu miejscowość idealną dla siebie. Niżej jest lista wszystkich najważniejszych miejscowości i wiosek na Korfu, w których zazwyczaj mieszkają turyści: od najlepszych, po średnie i takich od których raczej trzeba trzymać się z daleka.  Choć wiadomo, że o gustach się nie dyskutuje i każdemu podobać się może co innego. Mając w głowie opinie naszych turystów, myślę że udało mi się stworzyć obiektywną listę i opisy.

Na początek, trzy najlepsze miejscowości na wakacje na Korfu. Oto one!

TOP 1 – KASSIOPI –  to bez dwóch zdań jedna z najlepszych miejscowości na spędzenie wakacji na Korfu. Zawsze polecam ją jako miejsce nr 1 i często dostaje maile z podziękowaniami za to polecenie. Jest to największa miejscowość na północnej części wyspy. Jest tam wszystko co typowy turysta potrzebuje do szczęścia. Świetne jedzenie, kawiarnie, sklepiki turystyczne. Co jest bardzo ważne… Mimo tak dużej ilości turystów, w Kassiopi nadal zachowany jest typowo grecki klimat. W centrum znajduje się uroczy porcik. A dziesięć minut spacerem od niego jest bajeczna plaża. Plusem Kassiopi jest również świetny widok. Na drugim brzegu morza widać już wybrzeża Albanii.

TOP 2 – PALEOKASTRITSA – zdecydowanie najpiękniejsza widokowo wioseczka na wyspie, z najpiękniejszą linią brzegową. To właśnie tam organizowane są słynne na całej wyspie rejsy po niewielkich grotach. Widoki są tam  jak z nieco podkolorowanych folderów reklamowych. Ale one naprawdę tak tam wyglądają! Plaże należą do najpiękniejszych na całej wyspie. Na dodatek są tam dobre tawerny.  Jaki jest minus? Temperatura wody w Paleokastritsy potrafi być niska! Wioska leży przy otwartym morzu, więc woda zazwyczaj jest tam chłodniejsza.

TOP 3 – MIASTO KORFU – wielu turystów zatrzymuje się również w mieście Korfu lub w Kanoni. To też jest rewelacyjne rozwiązanie, szczególnie dla osób które lubią w wakacje być w mieście i sobie pozwiedzać. Stara, wenecka część miasta jest na liście UNESCO, więc dodatkowa reklama jest tu zbędna. Jednak z wakacji w mieście  Korfu raczej nie będą zadowolone osoby, które chcą korzystać z morza. Co prawda miejsca, gdzie w mieście Korfu można się kąpać też są, ale nie należą do najlepszych.

 

***

 

DASSIA i GOUVIA – te mieszczące się blisko siebie miejscowości są dość do siebie podobne. Również i tam  znajdzie się wszystko co turystom do szczęścia jest potrzebne. Na wakacje z małymi dziećmi zdecydowanie lepsza będzie Dassia, ponieważ jest tam bardzo spokojnie, a woda  jest  ciepła. Gouvia spodoba się bardziej osobom nastawionym na życie nocne, bo tam można się wybawić. Plaże w obu miejscowościach raczej nie zachwycają. Jednak największym plusem Dassii i Gouvii jest świetne połączenie z miastem Korfu i dzięki temu z innymi miejscami na wyspie. Dlatego te miejscowości spodobają się najbardziej osobom, które lubią aktywnie spędzać czas, chcą podróżować i zwiedzać wyspę.  Mieszkając tam jest się przy morzu i  właściwie codziennie można miejskim autobusem udawać się na szwendanie się po mieście Korfu.

IPSSOS – całkiem fajna plaża i bajeczne wschody słońca. Jednak stanowczo nie, szczególnie od drugiej połowy czerwca, w lipcu i sierpniu. Dlaczego?  To właśnie wtedy ta niewielka miejscowości jest oblegana przez włoskich nastolatków. „Sex on the beach” to wtedy norma. Nie jedźcie tam wtedy z dzieciakami, bo może być również niebezpiecznie. Stanowczo odradzam osobom, które cenią sobie spokój. Tę miejscowość można brać pod uwagę jedynie na początek czerwca, wrzesień i październik. Wtedy  Ipssos robi się całkiem przyjazne.

BARBATI  i NISSAKI – te miejscowości również są obok siebie i ich charakter jest dość podobny. Co jest ich największym plusem? Położone są w najpiękniejszej widokowo części Korfu. Północno – wschodnia część po prostu tonie w mięsistej zieleni. Dodatkową atrakcją jest widok na wybrzeża Albanii. Woda jest ciepła, a plaże są w porządku. Osoby, które tam mieszkają powinny być więc naprawdę zadowolone. Minusem są bardzo wąskie i kręte drogi. Trudno się więc tam spaceruje, bo miejscowości położone są przy bardzo ruchliwej drodze!

SIDARI, RODA i ACHARAVI  oraz AGIOS SPIRYDONAS – plaże, choć kamienisto – żwirkowate są w miarę dobre, a po wschodniej części jest już śliczny widok na Albanię. Prócz Agios Spirydonas,  w którym nie ma absolutnie nic poza jednym hotelem, w pozostałych trzech miejscowościach infrastruktura turystyczna jest bardzo dobra. Zdecydowanie najfajniejszą z tych trzech miejscowości jest Sidari, ze względu na przepiękną formację skalną nazywaną Kanałem Miłości. Powiem jednak wprost. Prócz Kanału Miłości wartego zobaczenia w Sidari, w  Rodzie jak i Acharavi dominuje turystyczny kicz i na próżno szukać tam choć śladu po prawdziwej Grecji.  W Agios Spirydonas nie ma niczego prócz wielkiego hotelu i plaży i bardzo trudno jest się z tej wioski wydostać, bo nawet nie zatrzymuje się tam autobus.

ARILLAS,  AGIOS STEFANOS  i AGIOS GEORGIOS – trzy najważniejsze miejscowości w części północno – zachodniej. Fajne tawerny, przyjemne kawiarnie. Największym ich plusem są piękne, długie piaszczyste plaże. Te trzy miasteczka idealnie więc nadawać się będą dla osób, które uwielbiają się kąpać, leżeć na plaży lub spacerować po piaszczystym wybrzeżu.  Dodatkowo Arillas jest typową grecką wioską, więc szczególnie polecam ją osobą które podczas wakacji chcą również dotknąć takiej typowej Grecji. Co jest minusem? Trudno się stamtąd wydostać…  Jeżdżenie samochodem w tamtej okolicy, to wyzwanie na miarę Jamesa Bonda. Tamtejsze drogi są najtrudniejsze na całej Korfu! Bardzo wąskie, miejscami w złym stanie i pokręcone jak noworoczne serpentyny. Część z nich wiedzie przez bardzo wąskie zabudowania.

LIAPADES – wioska tuż obok Paleokastritsy, więc i tam wybrzeże i widoki będą bajeczne. W Liapades jest nieco mniej turystów, a więcej osób, które na Korfu mieszkają na stałe. Tak więc ta wioska podobać się będzie szczególnie osobom, które przez kilka dni chcą żyć „po grecku”. W Liapades jest też dość spokojnie, więc świetnie będą się tam czuć rodziny z dziećmi.

PELEKAS – miejscowość całkiem jak na Korfu spora i wygląda bajkowo. Wąskie uliczki. Typowe weneckie budynki. Tawerny, gdzie jedzą  Grecy i kafenijony, gdzie godzinami popijają szklaneczkę ouzo greccy dziadkowie. Można  pozwiedzać i napawać się fantastycznymi widokami, takimi jak ze słynnego „Tronu Kaisera”.

AGIOS GORDIOS – dobre  piaszczyste plaże, dobra infrastruktura turystyczna i świetne widoki  oraz jedne z najpiękniejszych zachodów słońca na całej wyspie. Miejscowość jak najbardziej godna polecenia. Osoby, które tam jadą, wracają super  zadowolone.

BENITSES, MORAIDIKA i MESSOGI – trzy główne miejscowości na południowym – wschodzie. Dużo tawern, miejsc typowo turystycznych. Co  prawda plaże są tam średnie lub słabe, ale za to woda w tej części wyspy jest bardzo ciepła. Dużym plusem tych trzech miejscowości, jest to że łatwo można się z nich udać do miasta Korfu, nawet jeśli ktoś sam chce pojechać samochodem. Wiodąca do miasta droga jest w miarę prosta. Która miejscowość z tych trzech jest najlepsza? Bez dwóch zdań Benitses. Prócz typowo turystycznych miejsc jest tam jeszcze całkiem sporo miejsc typowo greckich. Benitses z tych trzech miejscowości jest bez dwóch zdań najładniejsza.

AGIOS GEORGIOS (Argirades)  – tamtejsza piaszczysta plaża jest bajeczna! Zawsze kiedy mamy z Janim trochę wolnego, na plażę wybieramy się właśnie w tamte okolice. Obok jest też Jezioro Korrision, które trzeba odwiedzić będąc w Ag. Georgios. Infrastruktura turystyczna tej miejscowości jest całkiem dobra. Blisko jest kilka fajnych miejsc, gdzie można wyskoczyć na dobre jedzenie, czy też wieczornego drinka. Jaki jest minus? Z Agios Georgios jest daleko do miasta Korfu.

KAVOS – o Kavos chodzą legendy… Ta miejscowość to największy bubel Korfu. W 95% swoje wakacje spędzają tam brytyjscy nastolatkowie, którzy pozwalają sobie tam na wszystko co zwykle nie  wypada.  Może się spodobać jedynie młodym osobom, które na całego chcą się wyszaleć. Życie tam budzi się nocą, a idzie spać nad ranem. Normą jest, kiedy ktoś na golasa biega po ulicy. W Kavos Brytyjczycy sex potrafią uprawiać właściwie w każdym miejscu, w barach, na ulicach, na dyskotekach. Naprawdę uważajcie na to miejsce i uciekajcie z biura podróży, które chce Wam sprzedać wakacje w Kavos. No chyba, że macie w planach solidnie się wybawić…

 

Sałatka po grecku TV – odc. 18: Jak zrobić pastitsadę, czyli jedno z najpopularniejszych dań Korfu… środa, 11 stycznia 2017

Jak zawsze po Bożym Narodzeniu, w Polsce zostaje trochę dłużej, by nacieszyć się i Polską, i  rodzinką, i przyjaciółmi. I na  własnej skórze znów przypominam sobie, że zima w Polsce  potrafi dać w kość. Jest naprawdę zimno!

Choć kuchnia grecka często kojarzy się przede wszystkim z fantastycznymi rybami i owocami morza, które najlepiej smakują latem, znaleźć w niej  można również wiele potraw, które idealnie nadają się na zimę. Jedną z nich, jest jedno z trzech najsłynniejszych dań Korfu – pastitsada. Podobnie jak większość dań, które na co dzień je się na Korfu,  również i pastitsada jest pamiątką po okresie dominacji weneckiej.

Bez dwóch zdań…  I bez zbędnej kokieterii… Jest to moje absolutnie ulubione danie z Korfu! Mieszkańcy wyspy potrafią robić ją tak, że dosłownie rozpływa  się w ustach. Pastitsada jest również daniem popisowym Rexa [kliknij TU!], czyli restauracji gdzie zatrzymujemy się na przerwę obiadową podczas naszej wycieczki Miejsca Korfu. Mam poważne przypuszczenia, że pastitsada z Rexa, jest jedną z najlepszych na Korfu. Z wielką przyjemnością testuje to, kiedy tylko mam  okazję!:D

Czym jednak jest pastitsada? Każdy pojedyńczy składnik,  to niby nic szczególnego. Ale ich połączenie rodzi fantastyczne danie obiadowe, które smakuje nieco orientalnie. Podstawą pastitsady jest dobrej jakości wołowina. Potrzebny jest też makaron, który jest duży. Im większy makaron, tym lepiej. Ale to niezwykłe „coś” dają   przyprawy, w których dominuje cynamon. Co dokładnie jest potrzebne do pastitsady i jak ją zrobić? Zapraszamy Was z Janim na nasz nowy filmik kulinarny!

My, po obiedzie w Rexie:D

My, po obiedzie w Rexie:D

 

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Wyobraź sobie… siebie!… poniedziałek, 2 stycznia 2017

Ten rytuał zakorzenił się u mnie już tak mocno, że nie potrafię wyobrazić sobie bez niego wieczora. Stał się on dla mnie automatyczny, jak wymycie zębów przed pójściem spać. Kiedy już skończę wszystko co mam  danego dnia do zrobienia i mogę spokojnie kłaść się do snu, wyjmuje długopis i kartkę.  Obmyślam i rozpisuje rozkład następnego dnia. O której mam wstać, co mam zrobić, po co dokładnie wyjść, co załatwić, w co się ubrać i co zjeść. Trwa to chwilę ponad kwadrans. Dlaczego planuję zawsze przed snem? Kiedy już wstanę i  dojdę do siebie, zazwyczaj działam jak maszyna. Program dnia jest już wdrukowany w mojej głowie i wszystko idzie raz, dwa, trzy. Nie przestrzegam dokładnego rozkładu czasowego, bo lubię kiedy dzień ma trochę przyjemnego i potrzebnego mu luzu. Zawsze też planuje czas na  przyjemności. Wypad na kawę. Obejrzenie serialu. Spacer czy też chwila na poszwędanie się w necie. Myślę, że taki sposób planowania dnia, to pewnie dla Was nic nowego. Ale gdzieś tak od połowy tego lata zaczęłam stosować coś jeszcze…

We właściwie wszystkich poradnikach dotyczących rozwoju osobistego, jest podkreślane jak ważne jest wizualizowanie sobie celów, tego co chce się osiągnąć. Jednak cele zazwyczaj są bardziej lub mniej odległe. A gigantyczną siłę ma jeden dzień.

Na ten sprytny trik, wpadłam gdzieś w połowie sezonu, kiedy czułam że jestem przemęczona  pracą i zaczyman chodzić na rzęsach. Zmęczenie mieszało się ze stresem, bo za dokładnie wszystko odpowiedzialna byłam sama. Kiedy kończyłam planować dzień, często patrząc na kartkę byłam  przerażona, że pracy jest tak dużo. Strasznie bałam się, że o czymś zapomnę, coś zawale i prozaicznie  nie dam rady. Najtrudniejsze były dni, kiedy rano zbieraliśmy ludzi z właściwie całej wyspy, a przecież Korfu jest rozciągnięta i przy tym całkiem spora. Trzech kierowców, w różnych stronach wyspy i ja jadąc z zupełnie innej części, cały czas na telefonie by koordynować akcję. W czasie dnia wycieczka. A tuż po niej… Nie, wcale nie sen, a planowanie kolejnej, telefony do turystów, ustalanie rozkładów odbiorów na następne trasy, itp. Najtrudniejsze były jednak  poranki. Bo kiedy skopie się coś rano, trochę jak domino – zawala się dzień.

Kiedy więc  kończyłam planowanie, na kilka chwil zamykałam oczy. Wyobrażałam sobie siebie następnego dnia. Że wstaję trochę wcześniej. Ze spokojem jem zdrowe śniadanie. Ubieram się maluje i mam jeszcze  przyjemnych kilka chwil, by wpaść do kawiarenki obok i wziąć na wynos kawę. Jadę do pracy, słucham  porannej audycji w radiu, a w aucie przyjemnie pachnie kawą. Wszystko idzie sprawnie. Jeśli któryś z kierowców dzwoni bo nie może znaleźć naszych turystów,  spokojnie mu pomagam. Trafiam tam gdzie mam trafić. Jeśli są korki, mam na tyle dużo czasu by czekając pić sobie kawę. Wszystko idzie zgodnie z planem. A my z całą grupą spotykamy się w uzgodnionym miejscu jeszcze przed czasem. Następnie zabieram plecak z auta, wchodzę do mojego busa i z uśmiechem na twarzy mówię naszym turystom „dzień dobry!”. Wszyscy są na swoich miejscach. Uśmiechnięci i gotowi by jechać w trasę. Bus po brzegi wypełniony  jest super energią do pracy.

Ta metoda zdziałała u mnie cuda. Różnica przed i po jej zastosowaniu stała się dia-me-tra-lna. Działo się dokładnie tak, jak sobie wyobrażałam. Często wprost nie mogłam dać wiary, za każdym razem kiedy podczas takiego trudnego początku dnia, wchodziłam do busa i z wielkim uśmiechem na ustach mówiłam „dzień dobry”, bo wszystko wcześniej działo się dokładnie tak jak sobie to wyobrażałam. Początek dnia jest super ważny. Później zazwyczaj szło już jak z płatka.

Tę właśnie metodę zaczęłam stosować właściwie codziennie. Do teraz, po każdym skończeniu planowania, wyobrażam sobie siebie następnego dnia. Jak świetnie radzę sobie w trudnych, stresujących mnie sytuacjach, jak rozkoszuje się życiowymi przyjemnościami, jak osiągam drobne codzienne cele, jak spędzam czas z moimi bliskimi, jak spędzam czas ze sobą.

Podpisuje się pod tym obiema rękami: największą sztuką jest być najlepszą wersją samej siebie.

 

Po co nam Nowy Rok?… sobota, 31 grudnia 2016

Co prawda jest wiele osób, które uważają,  że to nie ma większego sensu. Jednak  ja nie wyobrażam sobie Nowego Roku bez noworocznych postanowień. Robię je co rok już od dobrych czterech lat. Spisuje na kartce, później robię wizualizacyjną tablicę. Fakt, raczej nigdy nie udaje mi się zrealizować wszystkiego tak na 100%, ale to wcale nie o to w tym chodzi. Chodzi o to, by każdego dnia zbliżać się coraz bardziej do swoich celów i marzeń. I dlatego  uwielbiam obchodzić Nowy Rok. Dzięki tej  umownej przecież dacie, czuje że dana jest mi kolejna szansa, by znów zmienić coś na lepsze. Uwielbiam ten moment, kiedy pierwszego stycznia budzę się rano, w świeżej pościeli. Czuję, że cały świat jeszcze śpi. Wstaje nowy dzień. Jest Nowy Rok. Mój kalendarz jest jeszcze zupełnie czysty. Nie ma w nim nawet jednego zdania. Wszystko jest jak tabula rasa. Zaczynam od początku! Po to właśnie potrzebny  jest nam Nowy Rok…

 W ubiegłym roku na miejscu pierwszym stała dla mnie nasza firma. Właściwie całą moją energię poświęcałam na jej rozwój. Było warto, bo rezultaty są rewelacyjne. Jednak w nadchodzącym roku mam w planach bardziej zadbać o jeszcze inne rzeczy…

Rozwój naszej firmy z wycieczkami po Korfu nabrał rozpędu. Kiedy jednak ma się własny biznes, nie można stać w miejscu. Stanie w miejscu, oznacza że firma się cofa. Jedyny z możliwych kierunków – iść do przodu!  Dlatego u nas praca wre. I od nowego sezonu będziemy  poszerzać naszą działalność na Korfu. Co pojawi się nowego?  W sezonie 2017 stawiamy pierwszych kilka kroków do tego, żeby pomagać Wam organizować wakacje na Korfu w prawie całym pakiecie. Wiele osób rezygnując z ofert dużych biur podróży, decyduje się organizować wakacje zupełnie na własną rękę. Ostatnio byłam zasypywana mailami z pytaniami: jaki hotel wybrać, gdzie wypożyczyć auto, jak dostać się z lotniska do swojego hotelu? Dlatego już na przełomie stycznia / lutego na naszej stronie pojawi się informacja o sprawdzonych noclegach, godnej polecenia wypożyczalni samochodów, transferach z lotniska i portu oraz motorówkach w Paleokastritsy. Wszystko byście w naprawdę łatwy sposób wakacje na Korfu w sprawdzonych, pewnych  miejscach mogli przygotować sobie właściwie sami. Już teraz kończymy nieco przekształcać naszą stronę. Jeszcze w styczniu pojawi się nowa podstrona  z najważniejszymi informacjami, gdzie w pigułce przeczytacie wszystko co z perspektywy turysty na Korfu będzie dla Was ważne.

Moja książka o Grecji jest już prawie gotowa. Jednak „prawie”, a „gotowa”, to diametralna  różnica. Tę książkę piszę już ponad dwa lata i czuje w sobie, że przyszedł  czas najwyższy by ją  dokończyć. Wie o tym każdy, kto kiedykolwiek zabierał się do pisania, że czasami pojawia się trochę niezrozumiała bariera przed ukończeniem. Trzeba to przełamać! Rok 2017 to dla mnie rok zakończenia pracy nad moją pierwszą książką. Żeby  tak rzeczywiście się stało, do współpracy zaprosiłam specjalistę. I razem z osobą, która naprawdę się na tym zna, całość  kończymy 31 marca. Później materiał trafia do wydawnictw… Trzymajcie mocno kciuki by się udało! O czym jest ta książka? Chyba pora, żeby trochę więcej Wam wyjawić. Nawet osoby, które czytają bloga od początku nie wiedzą, jak właściwie w Grecji się znalazłam i jakie były tu moje początki jeszcze przed pojawieniem się pierwszego posta na blogu.  Będzie więc sporo  o tym, o czym  nigdy  nie pisałam na Sałatce.  Jak bardzo zmieniłam się mieszkając w Elladzie i przebywając z Grekami na co dzień. Książka jest połączeniem mojej osobistej historii, drogi od samego początku aż do założenia własnej firmy i zakorzenienia się w Elladzie. Wątki mojej historii przeplatają opowieści o tym co interesuje Was najbardziej – greckiej codzienności. O tym co dla Greków jest najważniejsze? O tym jak ich tradycja i kultura wpływają na ich mentalność? I o tym czego dobrego można nauczyć się od mieszkańców Ellady?

Choć wszystko w moim życiu idzie do przodu, w kierunku, który sama sobie wyznaczam, nie ukrywam… Dochodzenie do swoich celów nie jest proste i często związane jest z  prozaicznym… stresem. Dlatego  w nadchodzącym roku, chcę wypracować  w sobie nieco inne nastawienie do problemów. Przestać martwić się małostkami i zamartwiać o przyszłość. Tak, mnie niestety też dotyczy ten dość popularny problem. Wygląda na to, że od Nowego Roku coraz więcej będzie na blogu postów o równowadze życiowej, o tym jak się relaksować, walczyć ze stresem, jak zmieniać swoje nastawienie do problemów. Pierwszy z nich – już w najbliższy poniedziałek!:D

A jak Wasze postanowienia noworoczne? Zdradzicie tu jakieś? Za co będziecie trzymać kciuki, kiedy dziś w nocy wybije 12? SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU KOCHANI!!!

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – 10 faktów o mnie… poniedziałek, 12 grudnia 2016

Co prawda Sałatka po grecku, jest blogiem o Grecji. Ale w pewnej części jest to również blog o  mnie. Kiedy czytam najróżniejsze blogi, uwielbiam właśnie taki typ posta, w którym autor opisuje siebie. Dzięki temu mogę bliżej poznać osobę, której teksty czytam. Wpadłam na pomysł, żeby również napisać taki właśnie post. Być może macie ochotę dowiedzieć się o mnie czegoś więcej. Śledząc bloga dłużej, o pewnych rzeczach wiecie. Kilka faktów z pewnością będzie dla Was  sporym zaskoczeniem. Tak jak na przykład to, że…

W LICEUM STWIERDZONO U MNIE DYSORTOGRAFIE…  Kwestia papierów „dys”często  jest dyskusyjna. Natomiast u mnie jest coś na rzeczy. Dużo czytam, naprawdę dużo piszę, a mimo tego, czasem czytając bloga mogliście natknąć się na bardzo dziwne i zupełnie elementarne błędy. Dawniej było z tym naprawdę źle. Wypracowanie takiego poziomu pisania, żeby nikt się nie kapnął, że coś w tym temacie może być nie halo, kosztowało mnie i często nadal  kosztuje wiele godzin ślęczenia nad tekstami. Jeszcze od czasu do czasu coś dziwacznego może czasami na bloga wpaść, natomiast więlkim sukcesem jest dla mnie to, że takich błędów jest naprawdę mało… Pomaga mi również mama:D Tak już trochę dmuchając na zimne, moja mama sprawdza każdy tekst na blogu i dzwoni natychmiast jeśli wyłapie najdrobniejszy nawet błąd!:D

DZIEŃ BEZ PODWÓJNEGO ESPRESSO JEST DLA MNIE DNIEM STRACONYM… Jestem absolutnym maniakiem kawy. Picie kawy celebruje. Piję zawsze jedną i tę samą, która jest moim ideałem – podwójne espresso macchiato. Uwielbiam smak kawy. Jej zapach, a nawet  widok. Dlatego naprawdę bardzo powstrzymuje się przed tym by na moim Instagramie kawy nie było zbyt dużo:D

W DZIECIŃSTWIE BYŁAM PRZYLEPĄ I NIGDY NIE LUBIŁAM JEŹDZIĆ NA KOLONIE… Kiedy byłam mała, moi rodzice kilka razy próbowali wysyłać mnie na kolonie. Zawsze kończyło się tak samo. Najpierw płacz, a później przyśpieszony powrót. Jako dziecko byłam niesłychaną przylepą. Gdyby jakiś czas temu, ktoś powiedział moim rodzicom, że będę mieszkać z dala od domu w innym kraju, to chyba umarli by ze śmiechu. No cóż. Jestem idealnym dowodem na to, że ludzie się jednak zmieniają.

MAM KOTA I NIE POTRAFIĘ ŻYĆ BEZ ZWIERZAKA U BOKU… Mam kotkę, która nazywa się Fivi i zawsze, od kiedy byłam małym dzieckiem, zawsze miałam jakiegoś zwierzaka. Moja kotka jest absolutnie moim oczkiem w głowie. Nie ma jej nigdy na blogu, bo w sumie… tak jakoś wyszło. Fivi z nami podróżuje. Zwiedziła już sporą część greckich wysp i była w dużej części Europy.

JESTEM PEDANTKĄ… Nie potrafię funkcjonować, kiedy obok mnie jest bałagan. Wszystko w moim otoczeniu ma swój porządek. Po prostu kocham i czerpię prawdziwą przyjemność, z faktu, kiedy obok mnie jest czysto. Na warunki greckie mój przypadek to raczej norma, natomiast moje pedantyczne zapędy zawsze były i są powodem do żartów, kiedy tylko jestem w Polsce:DD

UWIELBIAM ARTYKUŁY PAPIERNICZE… W sklepie papierniczym mogłabym spokojnie zamieszkać. Uwielbiam notesy, zeszyty, najróżniejsze długopisy i ołówki. Kalendarze wybieram z wypiekami na twarzy. Kiedyś myślałam, że pewnie z tego wyrosnę i mi przejdzie. Ale niezmiennie mam taką… papierniczą manię:D

JESTEM CIEKAWĄ MIESZANKĄ WRAŻLIWOŚCI I SIŁY… Płaczę nałogowo. Kto bliżej mnie zna, to już się przyzwyczaił. Jestem bardzo wrażliwa i wiele rzeczy bardzo mnie albo wzrusza, albo boli. Mam jednak silny charakter. W mojej głowie nie ma takiego czasownika jak „poddawać  się”. Wiele osób, która ze mną pracuje jest początkowo tym zdziwiona, bo czasami zdarza się, że rycząc walę z całej siły  w stół pięściami.

MOIM GURU W PISANIU JEST FREDERICK FORSYTH…   To trochę dziwne, bo polityką w ogóle się nie zajmuje. Natomiast moim guru jeśli chodzi o pisanie, jest Frederick Forsyth, którego powieści zawsze oparte są o wydarzenia polityczne. Jego styl pisania to dla mnie niedościgniony ideał. To co cenię u Forsytha najbardziej to maksimum wyrazu, przy minimalnej ilości słów. Jak garnitur gentelmena w latach sześciesiątych: elegancki i mistrzowsko skrojony.

RELAKSUJE MNIE OGLĄDANIE FILMÓW I CHODZENIE DO KINA…  Był czas, kiedy zastanawiałam się nad tym czy nie iść na  filmoznawstwo. Do teraz uwielbiam chodzić do kina. Wizyta  w kinie raz na dwa tygodnie jest mi potrzebna jak powietrze. Zawsze mam w planach obejrzenie jakiegoś filmu. Oglądam klasyki, na przemian z nowościami.  Ja po prostu… Kocham kino:D

JESTEM NIEPOPRAWNYM NOCNYM MARKIEM… Kiedyś próbowałam to zmienić, ale każda próba kończyła się porażką. W końcu zaakceptowałam fakt, że lepiej funkcjonuje mi się wieczorami i w nocy. W dzień załatwiam najróżniejsze sprawy, natomiast do biurka  zasiadam zawsze po godzinie 18.00. Właśnie po tej godzinie nabieram rozpędu i pracuje jak burza. Kiedy muszę rano wstać, to wstaję. Ale kiedy nie muszę, to z tego korzystam pracując właśnie wieczorami i w nocy. Rozkoszą jest dla mnie cisza i spokój, który panuje po zapadnięciu zmroku. Nie potrafię też zasnąć bez czytania w łóżku.

Przewodnik po KORFU, cz. 23 – „Tylko dla Twoich Oczu”, czyli James Bond na Korfu… piątek, 9 grudnia 2016

Lubię co jakiś czas zobaczyć Jamesa Bonda, ale przyznam się że raczej nie należę do najlepszych znawców tematu. Mogę więc tylko zacytować opinie tych, którzy na Bondzie  naprawdę dobrze się znają, że „Tylko dla Twoich Oczu” z Rogerem Moorem w roli Jamesa Bonada  (For Your Eyes Only, 1981, reż. John Glen), która nagrywana była na Korfu, jest jedną z najlepiej zrobionych części przygód agenta 007.

Z wiadomych względów  tę część Bonda  po prostu pochłonęłam. Oglądałam ją już trzy razy i myślę, że któregoś z zimowych wieczorów znów sobie ją przypomnę. Scenariusz, jak to u Bonda. Jest Bond. Jest piękna kobieta. Czarny charakter. Cały czas ktoś kogoś goni, albo przed kimś ucieka. Można przy tym zobaczyć na jakim poziomie była technologia lat 80tych. Jakimi samochodami jeżdżono. Jaka dokładnie była wtedy moda. Jaki wśród kobiet panował ideał piękna. Kto miał najlepszy głos i jaka piosenka była wtedy hitem.

Mniej więcej 70% scen z tego filmu rozgrywa się właśnie na Kerkirze. Nie można było sobie wyobrazić lepszej reklamy dla wyspy, dla której już wtedy turystyka była ważnym źródłem dochodu.  Sceny na samej Korfu zaczynają się od rejsów w Paleokastritsy. Jest kilka scen z miasta Korfu, w których widać odwiedzających wyspę turystów. Widać  monastyr Vlacherna oraz Mysią Wyspę. Kanoni w filmie wygląda dokładnie tak samo jak dzisiaj. Jest również jedna z najsłynniejszych scen pościgu, kiedy James Bond w żółtym Citroenie gna przez Arillas, gdzie drogi są najwęższe i najbardziej pokręcone na całej wyspie. Oglądając tego właśnie Bonda, można zobaczyć jak niegdyś wyglądał Achillion, kiedy było w nim kasyno. Przyznam, że uwielbiam szczególnie tę scenę. Na jednej z nich, kiedy Bond je kolacje, siedzi dosłownie metr od miejsca gdzie kończąc już wycieczkę robimy zdjęcie grupowe.

Kadr z filmu. Bond ze swoją dziewczyną na zakupach w mieście Korfu

To co jest dla Korfu najfajniesze, to fakt że na filmie zostały pokazane naprawdę wszystkie najpiękniejsze miejsca wyspy. Film ogląda się niesamowicie przyjemnie. Wypełniają go ujęcia przepełnione słońcem. Dużo w nim morza i zieleni oraz fantastycznych widoków.  W tamtym okresie lepszej wizytówki Kerkira nie mogła sobie wymarzyć. Po obejrzeniu człowiek autentycznie ma ochotę zabookować bilet na Korfu i raz, dwa lecieć  na wyspę. Mamy więc z jednej strony najepiękniejsze i najważniejsze miejsca, niesamowite widoki, ale również autentyczny obraz tego, jak wyglądali, ubierali się, zachowywali mieszkańcy Korfu w tamtych czasach.

Pierwsi turyści lądują na Korfu w latach 50tych. Te trzydzieści lat później ruch turystyczny jest już rozwinięty, ale z pewnością film zwiększa zainteresowanie wyspą.  Film szczególnie przyczynił się do rozreklamowania jeszcze innego, ważnego dla Grecji miejsca – Meteor. Do dziś trudno w to uwierzyć, ale jeszcze na początku lat 70tych nikt o Meteorach nie słyszał. To właśnie James Bond, którego sceny końcowe zostały nagrane w Meteorach faktycznie przyczynił się do rozsławienia tego niesamowitego miejsca. W znanej scenie końcowej, Bond wspina się po pionowej ścianie do jednego z monastyrów. Mamy niesamowite widoki Meteor oraz ujęcia wnętrz.

Jeśli tego lata macie w planach wybrać się na Korfu, albo chcecie przypomnieć sobie klimat wyspy – koniecznie zobaczcie „Tylko dla Twoich Oczu”. Film ogląda się naprawdę świetnie, konfrontując to co widzi się na ekranie, z tym jak Korfu wygląda ponad trzydzieści pięć lat później.

 

Nasz weekend w Atenach. Zobacz nasz nowy filmik!… czwartek, 17 listopada 2016

Kiedy poza letnim sezonem nie ma mnie na Korfu, kiedy tylko mogę gdzieś jadę. Kocham podróże. Ostatni weekend spędziliśmy w Atenach. Mieliśmy naprawdę wielkie szczęście, bo pogoda nie mogła być piękniejsza. Wypad udał się świetnie! I już planujemy gdzie tu wybrać się następnym razem… Dziś filmik z naszego weekendu z Atenach – miłego oglądania!

P.S. Bilet wstępu na Akropol kosztuje w sezonie letnim 20 euro, w sezonie zimowym 10 euro. Natomiast w każdą pierwszą niedzielę miesiąca – wstęp jest darmowy. I nam, zupełnie przypadkowo w tę pierwszą niedzielę udało się wcelować:D Odwiedzajcie to miejsce! Jest naprawdę piękne…

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Czy istnieje uzależnienie od… morza?… poniedziałek, 14 listopada 2016

W Chomi (nazywanej również Rajską Plażą) Georgija, Spiros i Paris mieszkają latem jakieś dwa / niepełne trzymiesiące. Na dłużej nie pozwala pogoda. Ale przede wszystkim, we wrześniu Paris musi iść do szkoły. To już kilka lat temu Spiros zdecydował, że w Chomi będzie wynajmować parasole i leżaki. Na plaży latem, w środku dnia trudno o cień, więc zestaw leżak + parasolka, jest po prostu zbawieniem. Można od nich kupić również coś zimnego do picia, czy też przegryźć jakąś kanapkę. Na Rajskiej Plaży, w niewielkim sklepiku, który w zasadzie jest wielkim namiotem, Georgija sprzedaje ręcznie robioną biżuterię oraz malowane przez siebie kamienie. Uwielbia tworzyć wszystkie te śliczności. Jest zakochana w tym miejscu i  tak naprawdę to właśnie Georgija zasiała w głowie Spirosa  pomysł na mały letni biznes, który pomaga utrzymać się zimą. Pierwsze lato Paris spędził w Chomi nosząc jeszcze pieluchy. Obecnie jest on już właściwie znakiem rozpoznawalnym Rajskiej Plaży. Parisa jak i jego rodziców znacie dobrze, z naszej wycieczki Widoki Korfu [TU! sprawdzisz naszą ofertę]. Dla tych, którzy nie wiedzą o co chodzi – chciałam tylko naszkicować w wielkim skrócie. Ci ludzie  są naprawdę niesamowici. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Jak wyglądała dokładnie ich historia – o tym  jeszcze w swoim czasie.

Skończyło się lato. Paris w  bólach i mękach wrócił do szkoły. Druga klasa podstawówki, to przecież nie są już żarty! Mówiąc wprost: za szkołą nie przepada. I gdzieś po Wielkanocy, kiedy lato zbliża się wielkimi krokami, jego mama daje mu centymetr. Codziennie odcina jeden odcinek, by wiedzieć, że już niedługo znów zamieszka na Rajskiej Plaży. Będzie biegać boso po rozgrzanych kamieniach. Pływać w morzu. I godzinami gawędzić z naszymi sternikami.

Chwilę po sezonie Georgija stwierdziła, że dobrze byłoby jednak trochę zmienić otoczenie. Sprytnie zaplanowała, że połączy przyjemne z pożytecznym i wyskoczą z Korfu na kilka dni do Salonik. W Salonikach jest pewnien sklep. Mają w nim wszystko, absolutnie wszystko, co potrzebne jest do robienia ręcznej biżuterii. Pomyślała, że to co potrzebne kupi już teraz by przez całą zimę, ze wielkim spokojem i jeszcze większą przyjemnością robić swoją ręczną biżuterię. [Tak na marginesie… Biżuteria, którą robi Georgija, jest naprawdę rewelacyjna! Ja mam jej całą kolekcję. Jeśli chcecie ją zobaczyć, wejdźcie na Facebookowy profil Georgiji. Kliknij TU! Tam właściwie codziennie coś nowego. A wszystko to dostępne będzie latem na Rajskiej Plaży:D]  Chciała odwiedzić przy okazji przyjaciółkę i z całą rodziną trochę w mieście się rozerwać. Przed przyjazdem do Salonik zatrzymali się na jeden dzień, by zobaczyć również Metsovo.

-Mamo!!! Ja tu już dłużej nie mogę… – jęknął przeciągle Paris po godzinie spaceru po miasteczku.

-A co się stało? O co ci znów chodzi???

-Przecież tu nie ma… morza!!! Jak to w ogóle jest możliwe? – powiedział Paris najzupełniej poważnie.

Ani Georgija, ani Spiros nie mieli pojęcia jak odpowiedzieć na to pytanie.

-Paris! Ale my tu przyjachaliśmy podziwiać góry! – na twarzy Parisa wymalował się taki wyraz, jakby było mu ciasno i przez to bardzo niewygodnie, ale powstrzymywał się, by nie marudzić.

Paris przemęczył się cały boży dzień ziewając na każdym kroku:

-Góry… Góry… Góry… Co za atrakcje… No i co my tu będziemy robić? Po co my tu przyjechaliśmy???

Na szczęście następnego ranka dotarli do Salonik. Pierwsze co bąknął Paris po przyjeździe do miasta:

-No w końcu się doprosiłem! Trochę tu szare, ale jednak – morze. Chociaż taki  mały skraweczek! A ile jeszcze będą trwać te wasze „wakacje”??? Kiedy wracamy w końcu na Korfu???

 

Pamiętam, że kiedy byłam mała, moim wielkim marzeniem, było iść spać słysząc szum fal. Żeby mieszkać gdzieś blisko morza. Spełniło się i to na 200%. Dziś mieszkam, pracuje, podróżuje zawsze przy morzu. I też nie wyobrażam sobie nie widzieć morza przez dłuższy czas. Uwielbiam wszystko co jest z nim związane. Jego zapach. Szum fal. Sól na opalonym ciele,   kiedy latem skończy się pływać. Ryby. Krewetki. Kalmary. Ośmiornice. Białe wino z widokiem na plażę. Wszystkie bibeloty z motywem ryby, kotwicy, fali. Ubrania w stylu marynarskim. Morze, to chyba może być też takie uzależnienie…

Półmaraton w Meteorach. Zobacz nasz nowy filmik!… piątek, 4 listopada 2016

Ta akcja na początku wydała mi się trochę mało możliwa… Ale się udało! Cztery godziny jazdy samochodem do Meteor. 23 km biegu górskiego. I cztery godziny jazdy samochodem z powrotem. A wszystko w jeden dzień. Teraz mogę to powiedzieć z ręką na sercu. Jani jest niezniszczalny. Ma wytrzymałość nadczłowieka:D Tylko na marginesie dodam, że do tego biegu nie przygotowywał się zbytnio. Po prostu założył buty i pobiegł przed siebie…

Bawiliśmy się świetnie. Ja w międzyczasie przy pysznej kawie pisałam dla Was jeden z postów, a później odwiedziłam jeden z monastyrów. Dziś zapraszam na nasz filmik z ubiegłej niedzieli. Mam nadzieję, że się Wam spodoba!

Na maratonie panowała niesamowita energia. Podziwiam każdą osobę, która wzięła w nim udział. Nie wiem jak na Was, ale na mnie takie wydarzenia działają niesamowicie motywująco. Jest jesień, za pasem zima. Żeby dobrze czuć się o tej porze roku, trzeba pamiętać o ruchu. Może nie koniecznie szykując się na maraton, ale tak po prostu. Ja też wkładam buty i idę pobiegać!

Tymczasem… Miłego oglądania!

Przewodnik po KORFU, cz. 22 – Corfu Beer, czyli fenomen piwa z Kerkiry… piątek, 28 października 2016

 

Corfu Beer

-(…) Po prostu pewnego dnia wpadł na pomysł, żeby warzyć piwo. Otworzyć  mały, lokalny browar, gdzie mógłby robić dobrej jakości piwo niepasteryzowane. Nie miał pojęcia jak się za to zabrać, więc wysłał swojego syna  do Bawarii, do specjalnej szkoły, gdzie uczą jak warzyć piwo. Po kilku latach młody  wrócił, przeszkolił całą załogę i tak do dzisiejszego dnia w Arillas robią najlepsze korfiańskie piwo, które jest jednocześnie najlepszym piwem w Grecji. Interes im kwitnie. Musisz jechać do Arillas, sama posmakujesz i zobaczysz. A jakbyś spotkała Thanosa, to pozdrów go ode mnie! To naprawdę fajny koleś.

*

Tę opowieść sprzedał mi podczas jednej z wycieczek  Spiros, nasz kierowca. Naprawdę wiele ciekawych rzeczy, dowiaduje się właśnie od  kierowców. Często są to informacje niesporawdzone, na pograniczu plotek. Ale po nitce do kłębka. Zawsze jak pogrzebie, to później okazuje się, że jednak było coś na rzeczy…

– (…) i mój kierowca powiedział mi, że koniecznie muszę tu przyjechać, żeby zobaczyć  interes. No i ten ojciec i jego syn, który specjalnie szkolił się w Bawarii… Przyznasz, że to miesamowita historia. – powtórzyłam bardzo dokładnie całą opowieść Spirosa jakiemuś przystojniakowi, którego znalazłam w browarze, chcąc się dowiedzieć o tym miejscu czegoś więcej. Facet stał gapiąc się na mnie, jakoś tak… lekko zamurowany:

-Właścicielem tego browaru jest mój ojciec, a tym synem, który rzekomo pojechał do Bawarii, jestem właśnie ja. – Thanos uśmiechnął się szeroko, pokazując rząd równych, białych jak śnieg zębów. – Wiesz, tylko trochę przekręcił tę historię. To nie wyglądało dokładnie tak… Ale cieszę się, że  ludzie o nas rozmawiają… To znaczy – jest o nas głośno.

Thanos opowiedział mi później dokładnie  skąd pomysł na  browar i jaką drogę przeszli z ojcem, żeby dojść do tego co już mają. Później pokazał mi cały browar i opowiedział jak warzy  się tu piwo, jakie są jego gatunki i wszystko co jest z nim związane.

Przyznam się bez bicia. Nie pamiętam nic z tego co opowiadał…  Thanos jest tak super przystojny i ma w sobie tyle uroku, że jedyne co mogłam wtedy robić, to podziwiać jego piękny uśmiech i oczy:DDD  W każdym razie, dokładne poznanie tej historii, to zawsze rewelacyjny pretekst, by do Arillas znów pojechać.

Tak na ważnym marginesie.  Thanos Kaludis  jest również odbarzony talentem muzycznym i rewelacyjnie śpiewa. Jedną z jego piosenek i  samego Thanosa możecie zobaczyć na klipie niżej:

Corfu  Beer, to szalenie ważna dla wyspy marka. Sama jestem raczej zwolenniczką win, ale kiedy tylko jestem na Korfu, bardzo często zamieniam je na to właśnie piwo, które dostępne jest tu w aż siedmiu wersjach smakowych. Jest wersja ciemna i jasna. Moja ulubiona, czyli delikatny w smaku Ionian Pilsner. Wersja z sokiem wiśniowym, cytrynowym czy też z dodatkiem imbiru. Zawsze kiedy wracamy z Korfu na ląd, zabieramy ze sobą małą skrzyneczkę. Bo choć Piwo z Korfu ma w Grecji rewelacyjną renomę, poza Kerkirą nie jest łatwo dostępne.

Co warto podkreślić to fakt, że piwo ma tylko i wyłącznie trzy miesiące daty ważności. Nie dostaniecie go w puszkach, sprzedawane jest jedynie w butelkach. Jest uwielbiane przez Anglików, którzy każdego lata tłumami odwiedzają wyspę. W jednym z angielskich rankingów Corfu Beer zostało zakwalifikowane do piątki najlepszych piw świata!

Kiedy będziecie na Korfu koniecznie (!!!) musicie spróbować tutejszego piwa. Jeśli natomiast będziecie się wybierać do Arillas (wioska w północno – zachodzniej części wyspy) możecie odwiedzić również i sam browar. W każdą sobotę w godzinach od 11 do 13.30 jest tam organizowane bezpłatne oprowadzanie po miejscu.

Już od kilku lat w październiku jest też organizowany Corfu Beer Festival. Smakowanie piw połączone z koncertami. Byłam w tym roku i było genialnie! Pod koniec straciłam rachubę ile piw wypiłam, ale o jego jakości świadczy również fakt, że następnego dnia obudziłam się bez najmnejszego śladu kaca…