Czasem największym sukcesem jest przetrwać… czwartek, 31 grudnia 2020

 

Korfu, Garitsa

 

Otwieram mój stary kalendarz na ostatniej stronie i czytam całą listę planów, celów i postanowień. Kilka kartek starannym pismem zapisanych pięknymi marzeniami. Rozpisana dokładnie strategia tego jak jeszcze lepiej żyć. Między innymi daleka podróż do Japonii. Zwiedzanie Albanii. Zajęcia jogi. Przemalowanie sypialni. Udział w festiwalu filmowym w Salonikach. Kilka nowych filmików na You Tube.

Nie jestem zła, bo co da złoszczenie się na życie. Jednak kiedy czytam jeszcze raz, to czuje że na mojej twarzy maluje się cierpki uśmiech.

Przewodnik po Japonii zdążyłam nawet kupić. Stoi na półce, jeszcze nie tknięty. Cała trasa wyprawy do Albanii też była już zaplanowana. Odwołaliśmy ją dosłownie w ostatniej chwili.

Patrzę na całą tę listę raz jeszcze. I myślę sobie, że moim największym osiągnięciem tego roku jest to, że przetrwałam. W tym wyjątkowym roku, to dla mnie bardzo dużo i w zupełności wystarczy.

 

Spustoszenie, którego dokonała pandemia w turystyce spowodowało, że kilka razy wiele rzeczy w moim życiu stanęło pod wielkim znakiem zapytania. Jeszcze w środku lata nie byłam pewna czy tej zimy będziemy w staniem mieć swój dom, czy po pandemii nie będziemy zaczynać nie tyle od zera, co od pokaźnego minusa. Niektórzy mówią, że pieniądze nie są w życiu ważne. Ładnie to brzmi, ale to niebezpieczne kłamstwo. Na całe szczęście los się do nas uśmiechnął i co prawda bardzo okrojony, ale sezon turystyczny u nas jednak był. To jak przebiegał można porównać krótkiej, morderczo męczącej walki.

A teraz lockdownu  ciąg dalszy. Nic jeszcze wcale się nie odradza, na co mieliśmy  nadzieję tej zimy. Wcale nic nie wraca do siebie. W powietrzu można kroić zmęczenie.

Mimo wszystko, mimo tego, że nie spełniłam ani jednego celu, który chciałam osiągnąć w mijającym roku, dziś zrobiłam to co od dobrych kilku lat robię pod koniec każdego grudnia. Sama ze sobą wybrałam się na bardzo długi spacer. Szłam przed siebie i z pustą głową znów wymarzyłam sobie to jak chcę by wyglądał nadchodzący rok. Co chcę w moim życiu poprawić. Co dokładnie zmienić. Jaka chcę być. Co chcę osiągnąć. Kiedy wróciłam, jak zawsze  wszystko dokładnie rozpisałam na kartce.

 

W tym roku zawaliło mi się kilka ważnych przyjaźni. Nie zrealizowałam żadnej planowanej podróży. Przez cały ten rok ani na jeden dzień nie wypłynęłam nawet poza Korfu. Większość planów została jedynie w sferze marzeń.

 

Zadziało się jednocześnie tyle dobrego. Udało nam się przetrwać jako firmie i możliwie jak najbardziej w tych okolicznościach pójść do przodu. Napisałam mój pierwszy przewodnik po Korfu (kliknij TU! by przeczytać więcej), z którego jestem niesamowicie dumna. Mam mniej przyjaciół, ale więź z tymi, których mam przy sobie, jest o wiele silniejsza. Bez dwóch zdań, był to najbardziej sportowy rok mojego życia, mimo że nie mogłam przecież chodzić na żadne sportowe zajęcia. A pod sam koniec tego roku przełamałam mój strach przed zimnem i od końca listopada systematycznie pływam w morzu.

 

*

 

Kończyłam mój spacer dochodząc do miasta Korfu. Z jednej z ulubionych kawiarenek zamówiłam kawę na wynos. Pomyślałam, że pójdę do Garitsy, usiądę na murku przy morzu i tam ją wypiję. Bardzo lubię to miejsce. Cały plan na Nowy Rok miałam już w głowie. Kiedy dochodziłam widząc już morze, na niebie pokazała się wielka tęcza, która jak to tęcza – rozpłynęła się po kilku minutach. Myślę, że to dobry znak. Inaczej być nie może.

Już za kilka godzin z wielką ulgą pożegnam stary rok.

Jutro czeka nas nowe.

Na Korfu w pierwszy dzień stycznia, po całym tygodniu ulewnych deszczów, zapowiadają piękne słońce.

Szczęśliwego Nowego Roku! To co nas nie zabiło, teraz nas tylko wzmocni. Szybkiego odradzania nam wszystkim…

 

TU! przeczytasz post Mniej.

 

 

 

 

Trwają Święta!… środa, 25 grudnia 2019

 

Już od dobrych kilku lat, okres Bożego Narodzenia, to dla mnie kilka najważniejszych dni w roku. Znów po długiej przerwie jestem w Polsce. Często pytacie mnie, czy na co dzień za Polską tęsknię. Na co dzień – nie, ale kiedy już tu jestem z radością dziecka powracam do moich miejsc, ludzi, smaków, zapachów i wspomnień. Miejsce, gdzie przychodzimy na świat i gdzie się wychowujemy, zawsze jest takim naszym życiowym „źródłem”.

Boże Narodzenie to również jedyny okres w całym roku, który spędzam z całą moją rodziną. Moje święta jednak całkowicie różnią się tych z obrazków w reklamach, zdjęć z Instagrama. Jest jeden wielki rozgardiasz. Ponieważ w naszym domu są małe dzieci, pod koniec dnia naprawdę można zwariować. Ale zawsze dużo bardziej wartościowe jest to, co prawdziwe. Choć tak dalekie od ideału…

Co roku, ten smaczny, pachnący, ciepły, rodzinny okres Świąt, gdzie na zewnątrz panuje zima, która skutecznie demotywuje przed wychodzeniem na zewnątrz, jest dla mnie czasem, spojrzenia w siebie. Kilku spokojnych rozmów samej ze sobą. Chwil wyciszenia. Zadania sobie ważnych pytań, na których nie mam czasu we współczesnym, wiecznym niedoczasie.

Pusty kalendarz na następny rok 2020 budzi ciekawość, co będzie w nim zapisane. Prowokuje mnie do nowych celów, wyzwań, założeń, dalszych, jeszcze bardziej odważnych  marzeń. Symboliczne dla mnie białe, puste kartki, po raz kolejny są namacalnym dowodem, że tak jak wygląd tego kalendarza zależy ode mnie, tak samo jest z całym nadchodzącym rokiem…

TU! przeczytasz o tym za czym tęsknie w Polsce.

 

W tym roku byłam autorką najgorszych pierników Bożego Narodzenia…

Co prawda siostrzeńcy mówili mi, że ozdoby to chyba po upieczeniu… Ale… Wiedziałam lepiej… Później była mała katastrofa…

Ale skutecznie zrelaksowaliśmy się grając w karty… Niestety, ani razu nie udało mi się wygrać… 😛

Nawet bez idealnych pierników, Święta mogą być super! Wszystkiego najlepszego!!!

 

 

#nieidealnie… środa, 26 grudnia, 2018

Wigilia 2018

 

Ktoś to naprawdę mądrze zaplanował. Za oknem szaro, buro. Zupełnie ciemno robi się już po szesnastej. Na dodatek jest tak zimno, że w ogóle nie chce się wychodzić z domu. I gdzieś pod sam koniec nieprzyjemnego grudnia, ktoś zaplanował święta. Rozświetlone ciepłym światłem choinki. Pachnące piernikami i poprawiające humor prezentem spod choinki.

Moje święta nigdy nie były i nie są idealne. Daleko im od tego, co widać na najróżniejszych zdjęciach na Facebooku czy też na Instagramie. Moja siostra ma trójkę małych dzieci, więc zapanowanie nad wiecznym bałaganem, to misja niemożliwa. Już drugi rok z rzędu, zamiast gotować, zamawiamy catering, bo zwyczajnie bardziej cenimy czas dla siebie, niż domowe jedzenie. Tak naprawdę spotykamy się całą wielką rodziną raz w roku. Więc również  co chwilę ktoś na siebie warknie, albo ktoś przypomni sobie coś z przeszłości. I zwyczajnie się kłócimy. Mnie właśnie ułamał się paznokieć, kiedy bawiłam się z siostrzenicą. Bałaganowi, który mnie otacza, bardzo daleko do wystylizowanego obrazka Bożego Narodzenia z kolorowych gazet.

 

TU! przeczytasz o Bożym Narodzeniu w Grecji.

 

Ale moje święta, są prawdziwe. Czym w zasadzie są? W ciągu tych trzech dni świąt, lubię zatrzymać się i przestać pędzić. Robić coś fajnego, albo nie robić zupełnie nic. Pobyć z moimi bliskimi. Czasem się z nimi pokłócić, a później pogodzić. Porozmawiać naprawdę, patrząc w oczy.

Ktoś też sprytnie zaplanował, że Boże Narodzenie, jest na chwilę przed Nowym Rokiem. Podczas tych kilku dni, nieśpiesznie pijąc grzane wino i mając miejsce w głowie, lubię pomyśleć nad nadchodzącym rokiem i znów zapytać siebie szczerze, czego tak naprawdę od życia chcę…

Prawdziwych, nieidealnych Świąt Wam życzę!

 

TUTAJ! przeczytasz o polskiej Wigilii z perspektywy Greka.

 

 

Trzy powody, dla których robię postanowienia noworoczne… sobota, 30 grudnia 2017

Jedną z najważniejszych dla mnie wartości jest wolność. Biorąc w nawias to, co teraz dzieje się w polityce, tak na co dzień – żyjemy w fantastycznych czasach. Możemy podróżować, zmieniać miejsce zamieszkania, prace, zainteresowania, grono znajomych. Internet i rozwój cywilizacji, dają nam niekończące się możliwości. Jesteśmy wolni. Więc tak jak chcemy, możemy kształtować swoje życie. Mamy wszystko, co jest do tego potrzebne.

Kiedyś tego nie robiłam, ale moja przeprowadzka do Grecji sześć lat temu, zmieniła nie tylko kraj, w którym mieszkam. Stała się zapalnikiem, do zmian we mnie. Pamiętam, że kiedyś nigdy się za bardzo nie zastanawiałam, jak ma wyglądać moje życie, czym chcę się zajmować, jaka być, z kim się przyjaźnić. Życie płynęło ot tak sobie. Fajnie, nic nie można było zarzucić. Ale gdzieś w środku czułam, że wiele rzeczy jest u mnie przypadkowych i takich na pół gwizdka.

W chwili, kiedy przeprowadziliśmy się do Grecji, powiedziałam sobie, że od teraz, żyję na 100%. Jak najlepiej mogę, wyciskając jak sok z cytryny,  z życia wszystko co najlepsze. Wtedy zaczęłam żyć coraz bardziej świadomie. Od tej przeprowadzki, każdego roku, kiedy kończy się grudzień, robię postanowienia noworoczne. Jak i dlaczego?

__________

Przeczytaj TU! o greckim podejściu do życia…

 

1. PRZEŚWIETLAM CAŁE SWOJE ŻYCIE

Związek, rodzina i przyjaciele. Praca. Hobby i czas wolny. Moje ciało i moje zdrowie. To jak wyglądam. Staję obok. I na tyle obiektywnie na ile się da, przyglądam się swojemu życiu i wszystkim jego dziedzinom. Zawsze jest coś do zmienienia, więc konkretnie zapisuje to, co chcę zmienić. Spędzać więcej czasu z moją rodziną i przyjaciółmi, czy też może pracować jeszcze więcej. Co chcę robić w czasie wolnym? Czy dolega mi coś, nad czym powinnam bardziej się skoncentrować. Zapisuję wszystko dokładnie i wiem nad czym skupić się przez całe najbliższe 12 miesięcy.

 

2. ZADAJE SOBIE NAJRÓŻNIEJSZE PYTANIA

Zaczynając od tego najbardziej podstawowego: czy jestem szczęśliwa? Zawsze jest coś, co gdzieś tam mnie gniecie. Więc zdobywam się na najtrudniejszą rzecz na świecie. Zadaje sobie podstawowe pytania  i w swoich odpowiedziach jestem całkowicie szczera. Czy droga życiowa, która idę jest na pewno dobra? Czy moje życie wygląda na pewno tak jak chcę? Co dokładnie mogę w nim zmienić? Naprawdę uważam, że szczerość wobec samej siebie, jest jedną z najtrudniejszych rzeczy w życiu.

__________

TU! przeczytasz o naszej podróży do Santorini.

 

3. OBIERAM KIERUNEK I WYZNACZAM CELE

Znów zapisuje dokładnie wszystkie rzeczy, których chcę. Co osiągnąć w pracy? Gdzie pojechać? Co dokładnie robić w czasie wolnym? Jak wyglądać i  jak się czuć?

Taka zpisana kartka, przez cały rok jest dla mnie jak mapa. Wiem dokładnie, w którym kiedynku iść, gdzie się zatrzymać i co zobaczyć po drodze. Dokładnie tak, jak w dobrze zaplanowanej podróży. Jeśli jest dobrze zorganizowana, można zobaczyć, poczuć, dowiedzieć się znacznie więcej.

 

Tu wcale nie chodzi o to, by pod koniec roku na 100% odhaczyć wszystko. Dla mnie najważniejsze, by zupełnie szczerze wiedzieć, czego chce i w którą stronę iść. A później realizować swoje cele, marzenia i plany, krok po kroku.

Jestem po kilku dłuższych spacerach, takich samej ze sobą. Kilku dłuższych rozmowach we własnej głowie. Co? Jak? Po co i dlaczego? Właśnie wczoraj zrobiłam dobrą kawę i wyciągnęłam czystą kartkę białego papieru. Nowy Rok, mimo że to przecież tylko symbol, jest jak tabula rasa, która  daje nową szansę. Zapisałam wszystko. Kreśliłam, zamazywałam, podreślałam i zmieniałam. Za chwilę całość wyląduje w nowym kalendarzu na rok 2018. I już nie mogę się doczekać ranka, kiedy obudzę się 1go stycznia. Wstanę i zacznę swoją podróż w kolejne 12 miesięcy. I znów od początku, będę kreować wszystko najpiękniej jak tylko mogę…

 

Szczęśliwego Nowego Roku! Mądrych pytań i bardzo szczerych odpowiedzi…

__________

TUTAJ! przyczytaj o tym jaka jest pogoda na Korfu.

Po co nam Nowy Rok?… sobota, 31 grudnia 2016

Co prawda jest wiele osób, które uważają,  że to nie ma większego sensu. Jednak  ja nie wyobrażam sobie Nowego Roku bez noworocznych postanowień. Robię je co rok już od dobrych czterech lat. Spisuje na kartce, później robię wizualizacyjną tablicę. Fakt, raczej nigdy nie udaje mi się zrealizować wszystkiego tak na 100%, ale to wcale nie o to w tym chodzi. Chodzi o to, by każdego dnia zbliżać się coraz bardziej do swoich celów i marzeń. I dlatego  uwielbiam obchodzić Nowy Rok. Dzięki tej  umownej przecież dacie, czuje że dana jest mi kolejna szansa, by znów zmienić coś na lepsze. Uwielbiam ten moment, kiedy pierwszego stycznia budzę się rano, w świeżej pościeli. Czuję, że cały świat jeszcze śpi. Wstaje nowy dzień. Jest Nowy Rok. Mój kalendarz jest jeszcze zupełnie czysty. Nie ma w nim nawet jednego zdania. Wszystko jest jak tabula rasa. Zaczynam od początku! Po to właśnie potrzebny  jest nam Nowy Rok…

 W ubiegłym roku na miejscu pierwszym stała dla mnie nasza firma. Właściwie całą moją energię poświęcałam na jej rozwój. Było warto, bo rezultaty są rewelacyjne. Jednak w nadchodzącym roku mam w planach bardziej zadbać o jeszcze inne rzeczy…

Rozwój naszej firmy z wycieczkami po Korfu nabrał rozpędu. Kiedy jednak ma się własny biznes, nie można stać w miejscu. Stanie w miejscu, oznacza że firma się cofa. Jedyny z możliwych kierunków – iść do przodu!  Dlatego u nas praca wre. I od nowego sezonu będziemy  poszerzać naszą działalność na Korfu. Co pojawi się nowego?  W sezonie 2017 stawiamy pierwszych kilka kroków do tego, żeby pomagać Wam organizować wakacje na Korfu w prawie całym pakiecie. Wiele osób rezygnując z ofert dużych biur podróży, decyduje się organizować wakacje zupełnie na własną rękę. Ostatnio byłam zasypywana mailami z pytaniami: jaki hotel wybrać, gdzie wypożyczyć auto, jak dostać się z lotniska do swojego hotelu? Dlatego już na przełomie stycznia / lutego na naszej stronie pojawi się informacja o sprawdzonych noclegach, godnej polecenia wypożyczalni samochodów, transferach z lotniska i portu oraz motorówkach w Paleokastritsy. Wszystko byście w naprawdę łatwy sposób wakacje na Korfu w sprawdzonych, pewnych  miejscach mogli przygotować sobie właściwie sami. Już teraz kończymy nieco przekształcać naszą stronę. Jeszcze w styczniu pojawi się nowa podstrona  z najważniejszymi informacjami, gdzie w pigułce przeczytacie wszystko co z perspektywy turysty na Korfu będzie dla Was ważne.

Moja książka o Grecji jest już prawie gotowa. Jednak „prawie”, a „gotowa”, to diametralna  różnica. Tę książkę piszę już ponad dwa lata i czuje w sobie, że przyszedł  czas najwyższy by ją  dokończyć. Wie o tym każdy, kto kiedykolwiek zabierał się do pisania, że czasami pojawia się trochę niezrozumiała bariera przed ukończeniem. Trzeba to przełamać! Rok 2017 to dla mnie rok zakończenia pracy nad moją pierwszą książką. Żeby  tak rzeczywiście się stało, do współpracy zaprosiłam specjalistę. I razem z osobą, która naprawdę się na tym zna, całość  kończymy 31 marca. Później materiał trafia do wydawnictw… Trzymajcie mocno kciuki by się udało! O czym jest ta książka? Chyba pora, żeby trochę więcej Wam wyjawić. Nawet osoby, które czytają bloga od początku nie wiedzą, jak właściwie w Grecji się znalazłam i jakie były tu moje początki jeszcze przed pojawieniem się pierwszego posta na blogu.  Będzie więc sporo  o tym, o czym  nigdy  nie pisałam na Sałatce.  Jak bardzo zmieniłam się mieszkając w Elladzie i przebywając z Grekami na co dzień. Książka jest połączeniem mojej osobistej historii, drogi od samego początku aż do założenia własnej firmy i zakorzenienia się w Elladzie. Wątki mojej historii przeplatają opowieści o tym co interesuje Was najbardziej – greckiej codzienności. O tym co dla Greków jest najważniejsze? O tym jak ich tradycja i kultura wpływają na ich mentalność? I o tym czego dobrego można nauczyć się od mieszkańców Ellady?

Choć wszystko w moim życiu idzie do przodu, w kierunku, który sama sobie wyznaczam, nie ukrywam… Dochodzenie do swoich celów nie jest proste i często związane jest z  prozaicznym… stresem. Dlatego  w nadchodzącym roku, chcę wypracować  w sobie nieco inne nastawienie do problemów. Przestać martwić się małostkami i zamartwiać o przyszłość. Tak, mnie niestety też dotyczy ten dość popularny problem. Wygląda na to, że od Nowego Roku coraz więcej będzie na blogu postów o równowadze życiowej, o tym jak się relaksować, walczyć ze stresem, jak zmieniać swoje nastawienie do problemów. Pierwszy z nich – już w najbliższy poniedziałek!:D

A jak Wasze postanowienia noworoczne? Zdradzicie tu jakieś? Za co będziecie trzymać kciuki, kiedy dziś w nocy wybije 12? SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU KOCHANI!!!

 

Dlaczego grudzień jest strategicznie tak ważnym miesiącem?… piątek, 18 grudnia 2015

Już nie pamiętam gdzie dokładnie to przeczytałam. Musiało to być jakoś w przelocie. Podobno w dawnych czasach, według wierzeń ludowych, do noworocznej nocy  trzeba było idealnie wysprzątać całą chatę. Uprzątnąć, odkurzyć każdy kąt. Wyrzucić to co zbędne. Wyprać i wyprasować wszystkie firany, zestawy pościeli. Tak żeby w Nowy Rok, dom pełen był nowej energii.

W ludowych wierzeniach jest wiele mądrości.

Podział roku na kwartały, miesiące, tygodnie i dni, pomaga uporządkować życie. Takie etapy wyznaczone przez kalendarz są niezwykle ważne w procesie  planowania, wyznaczania i zdobywania celów. Grudzień jest tu strategicznym miesiącem.

Pod koniec października wpadła mi w  ręce książka, o której wszędzie jest teraz głośno – „Magia sprzątania” Marie Kondo. Zdania co do tej książki są podzielone. Mi bardzo się przydała. Głównym założeniem Kondo jest to, że dla utrzymania domowego porządku powinniśmy mieć bardzo ograniczoną ilość rzeczy. Zatrzymujemy jedynie rzeczy, które albo są nam niezbędne, albo mamy z nim pozytywne skojarzenia, dzięki czemu dają nam dobrą energię. Wszystkich innych należy się pozbyć.

Jeszcze przed wyjazdem na Święta do Polski udało mi się posprzątać cały nasz dom, zatrzymując tylko rzeczy: 1) niezbędne, 2) mające bardzo dobrą energię. Choć myślałam, że nie mam zbyt wielu zbędnych rzeczy i tak wyrzuciłam cztery worki rupieci.  Teraz nasz dom jest w pełnym tego słowa minimalistyczny. I jeszcze nigdy wcześniej w jego przestrzeni nie czułam się tak dobrze. Kiedy tylko do niego wchodzę, czuje że i w mojej głowie zaczyna panować porządek, a wszystko co jest dookoła pozytywnie na mnie działa. Gorąco polecam tę książkę.

Porządkowanie i wyrzucanie tego co jest zbędne, nie ograniczyło się u mnie jedynie do sprzątania. Po uporządkowaniu domu, dalej poszło jak śnieżna lawina. Pierwszy raz od nie pamiętam kiedy, liczba wiadomości w mojej skrzynce wynosi zero! Setki zdjęć z naszych greckich podróży trafia do podpisanych folderów. Czytam i odpowiadam na zapomniane gdzieś w czasie stare komentarze z bloga. Pulpit w moim komputerze posiada już tylko kilka kluczowych ikon. Po co to robię? I dlaczego do końca grudnia  się z tym śpieszę?

Widocznie tak skonstrułowana jest nasza psychika, że potrzebujemy dat, podziałów, etapów, deadlinów. Jednym z najważniejszych jest właśnie 1 stycznia. Za każdym razem, kiedy coś uporządkuje, czuje jak w mojej głowie pojawia się nowa przestrzeń, w której zbierają się nowe pomysły, myśli, inspiracje. Chcę tej wolnej przestrzeni mieć jak najwięcej. Zero wiadomości do odpisania. Zero wiszących tekstów  do przeczytania. Zero rachunków do zapłacenia. Zamiast tego – wolna przestrzeń.

Grudzień jest więc strategicznym momentem, by dokończyć, uporządkować i rozliczyć się ze wszystkiego  co nad nami wisi. Po to by już od pierwszego stycznia zakasać rękawy i barć się za nowe postanowienia i cele. Ludzie żyjący tych kilka setek lat temu mieli racje. Pierwszy styczeń. Jest coś magicznego w tej dacie.

Tymczasem, moje postanowienia na 2016 już prawie gotowe. Puste kartki nowego kalendarza, aż się proszą o zapisanie świetnymi pomysłami. A co z postanowieniami na rok, który właśnie mija? W tym roku u mnie naprawdę dobrze! Z dumą mogę odhaczyć większość tegorocznych postanowień. Jak się jednak okazało nie wystarczyło jedynie je sformułować i zapisać na pierwszej stronie kalendarza. Jest coś co działa znacznie lepiej! Ale o tym dokładnie w ostatnim poście mijającego już roku.  Pozdrawiam Was serdecznie i biegnę dalej kończyć moje sprawy!