Co takiego można tylko w Polsce? cz.1…wtorek, 28 lutego 2012

    Dopiero po długim pobycie zagranicą, uświadomiłam sobie, że pewne rzeczy istnieją tylko w Polsce. Uświadomienie sobie  było pierwszym etapem wtajemniczenia. Drugim natomiast wielka tęsknota za rzeczami, których w Grecji, jak również myślę, w innych krajach po prostu nie ma.
     Stworzyłam więc listę 10 najlepszych dla mnie rzeczy, które istnieją tylko i wyłącznie w Polsce. Rzeczy, do których niesamowicie tęskniłam i którymi wciąż nie mogę się nacieszyć. Lista nie jest jednak wyczerpująca, bo cały czas przypomina mi się coś jeszcze… A rzeczy na niej umieszczone są  w kolejności przypadkowej, bo wszystkie są przecież równie wspaniałe. Oto i one…
1.      CHLEB – nie jestem tu w żaden sposób oryginalna, bo polski chleb to jedna z rzeczy, do której najsilniej tęsknią Polacy zagranicą. Dla mnie szczególnie ten ciemny, w mnóstwem nasion, taki świeży, w którym czuć samo zdrowie.
2.      BIAŁY SER – to chyba taki polski ewenement, o którego fenomenie nie zdajemy sobie sprawy, mając go na co dzień na wyciągnięcie ręki. Bardzo długo szukałam w Grecji jego odpowiednika, a kiedy znalazłam coś w miarę podobnego, spróbowałam raz i stwierdziłam, że prawdziwego polskiego białego sera po prostu nie da się zastąpić.
3.      KAWIARENKI – pamiętam doskonale jak jednego z pierwszych moich dni w Grecji, poprosiłam Janiego, żeby zabrał mnie do  jakiejś przytulnej kawiarenki, gdzie można napić się kawy i przegryźć coś słodkiego. –Zaraz, zaraz… – spytał. –To chcesz iść na kawę, czy do cukierni? – dobre pół godziny zabrało mi wyjaśnianie, że chcę jedno i drugie, ale w Grecji takie miejsca są rzadkością, bo albo idzie się na kawę, albo zamawia ciastka w cukierni. Na szczęście my Polacy mamy pakiet dwa w jednym i to jest wspaniałe!

     Na dodatek – widok „kawiarnianego” kota, który wyleguje się przy kominku… – czy można wyobrazić sobie bardziej urocze miejsce?
4.      KASZE – o ile wiem są przede wszystkim w Polsce, a przynajmniej w takiej różnorodności. Uwielbiam gryczaną, jaglaną. Jednak numerem jeden jest dla mnie kasza manna na śniadanie z odrobiną dżemu. Kilka minut i po sprawie. A później do obiadu tylko czuje jak miło jest w moim brzuchu.
5.      PIEROGI – te w najróżniejszych odsłonach… I chyba nie potrzeba tutaj żadnego komentarza!
 
6.      KOSMETYKI – kiedy w greckich drogeriach ilość firm kosmetycznych można liczyć na palcach jednej dłoni, przeciętna Polka buszuje wybierając wśród niekończącej się oferty polskich kosmetyków. I nawet pewnie nie zdaje sobie sprawy jaka jest szczęśliwa! Dopiero teraz dostrzegam, że w Polsce panuje  kosmetyczne szaleństwo.  Teraz wiem, że nasze kosmetyki są bardzo dobre i nieporównywalnie tańsze w stosunku do zagranicznych. Pozostaje tylko uzupełniać zapasy!
7.      ZUPY –  jakiś czas temu dowiedziałam się, że żur jest potrawą, która powstała w XIII wieku i do dnia dzisiejszego niewiele się zmieniła. Uwielbiam żur z jajkiem i prawdziwą polską kiełbasą.
   
     Jednak dla rosołu z kury od sąsiada i ręcznie robionymi kluskami mojej mamy, nie ma żadnej konkurencji!
8.      EMPiK – jedną z rzeczy, od których jestem uzależniona są kolorowe gazety. Często przeglądam je pobieżnie, odkładam i więcej do nich nie wracam. Podobnie jest z niektórymi  książkami, które wystarczą mi w określonym fragmencie i których w całości nie potrzebuję. System „bierzesz – kupujesz”, który obowiązuje w Grecji jest więc dla mnie czysto nieludzki. Nie ma mowy o żadnym  przeglądaniu gazet! Ale dopiero dzięki temu doceniłam teraz fenomen polskiego EMPiKu, w którym swobodnie można  zgubić czas, przebywając tam przez godziny.
9.      KAMIENICZKI – są oczywiście nie tylko w Polsce, ale pamiętam reakcje mamy Janiego na zdjęcia rynku w Poznaniu: – To wygląda jak scenografia do bajki! – nie mogła się nadziwić kolorami i kształtami. I tak właśnie jest – trzeba przyznać z dumą, że polskie kamieniczki są bajeczne.
10.  ALLEGRO – bardzo długo wstrzymywałam się z założeniem konta na Allegro. Ale kiedy już zaczęłam… Okazało się  to niesamowicie  przydatne przebywając również zagranicą, bo duża część sprzedawców wysyła gdzie tylko się chce. To właśnie dzięki Allegro, kiedy już wyczerpały się mi wszystkie zapasy książek, do domu pukał listonosz z nową lekturą, która w moim przypadku zawsze przychodziła dokładnie na czas.

32 myśli nt. „Co takiego można tylko w Polsce? cz.1…wtorek, 28 lutego 2012

  1. Zgadzam się niesamowicie z kwestią sera i Empiku. O ile chleb i kawiarenki w Holandii są świetne, tak tęsknię za naszym białym serem i błądzeniem miedzy książkami, czasopismami, płytami i artykułami do DIY.

    • Tak, tego sera nie da się podrobić! Ale co do EMPiKu to myślała, że w Holandii mają coś podobnego. Zawsze Holendrzy kojarzą mi się trochę tak jak Niemcy z narodem, który czytać lubi.O Grekach niestety nie można tego powiedzieć:):p

    • Człowiek ma taką dziwną konstrukcję, że zaczyna doceniać coś kiedy straci to na jakiś czas, w części lub nie-daj-Boże na zawsze! Ja też teraz coraz bardziej doceniam to co mam na codzień. To taki trochę banał, ale taki prawdziwy:)

  2. :)Taka sobie historia. Mojemu Greckiemu szwagrowi zachciało się Polskiego ciasta.O makowcu wyraził się mało pochlebnie “narkotyku nie będę jadł” pozostał sernik.Tu zaczęły się korowody kupił coś seropodobnego niestety słone,ale b.dobre bo Greckie skomentował .Po dodaniu duuuuużej ilości cukru i bakalii coś tam wyszło o smaku lepiej nie wspominać.Trzeba polubić Fetę ja się w niej rozsmakowałem.

    • Feta jest pyszna…Ale sernik z fety brzmi, dość…jak by to ująć…orientalnie:))) Grecy niestety/stety tak już mają, że tylko to greckie jest dla mnich dobre.A makowiec jako “narkotykowe ciasto” – tą nazwę trzeba opatentować:DDD

  3. :)To nie była Feta,ser z mleka krowiego (doczytałem)tyle,że słony.O Fecie,rodzajach,zastosowaniach można książkę napisać,ale to pozostawię Tobie może jako następny post? Szwagier jadł w Polsce makowiec pewnie nie wiedział z czego się go robi.Powiedz mi Dorotko jak sobie poradziłaś z językiem,czytaniem robaczków bo drukowane łatwiej Cyrylica ,a tego długo uczyli mnie w szkołach.Proszę zmień kolor czcionki w opisie blogów jak skończę czytać jeśli chcesz podpowiem parę tematów oczywiście na e-mail.

    • Co zaskakujące pismo greckie nie jest takie trudne. Łatwo się nauczyć, bo zamienia się kilka liter, kilka jest podobnych, a kilka pozostaje.Co do koloru czcionki – dziękuję za uwagę – będę zmianiać już na dniach. Być może czarana, standardowa sprawdzi się lepiej.No pomysły o tematach postów czekam na meilu! To są dla mnie bardzo cenne uwagi:)

  4. :)Jeszcze o serniku moja Ślubna podpowiedziała mi,że można zrobić sernik “na zimno” głównym składnikiem jest serek homogenizowany czyli osiągalny w Grecji i Holandii Polka,Polak potrafi.Nudzę koniec z białym serem.

    • Jadłam taki sernik, bo tak się składa, że to danie popisowe Janiego. Jest naprawdę przepyszny!!!Co do “serowego” tematu, to myślę, że to naprawdę genialny posmysł na post! Jak tylko wróce zabiorę się do czynnej pracy nad nim, zaczynając najpierw oczywiście od kosztowania!:D

    • Z tego co pamiętam, na sernik na zimno Jani używał białego serka, który w Grecji nazywa się Philadelphia o smaku neutralnym. To odpowiednik naszego polskiego Almette. Jest jeszcze coś w rodzaju naszego białego sera – czyli o bardzo neutralnym smaku, ale mi osobiście zupełnie nie smakował. Jego zaletą jest jednak niska cena. Podbytam jeszcze o dokładne nazwy i później napiszę:)

    • Tutaj uzupełniam: sernik na zimno można zrobić z Philadelphii albo sera mascarpone. To jest jednak dość droga wersja, bo za 1kg zapłaci się co najmniej 10 euro. Porównywalne w smaku, a znacznie bardziej ekonomiczne są dwa serki – MITZITHRA i ANTHOTIRO, które w smaku zbliżone są do polskiego białego sera. I to opcja wiele bardziej ekonomiczna – 1kg maksimum 3 euro!

  5. :):):)Oto chodziło wystarczyło zmienić tło i litery dla mnie czytelne i klimat taki wiosenny się zrobił, dziękuję Dorotko.Teraz mogę wracać do Twoich starszych postów bez problemu.

    • Dziękuję, mi też to tło bardzo się podoba – chyba wszyscy chcemy już tej wiosny!Meila dostałam, ale muszę usiąść na spokojnie z kawą w ręku, żeby dokładnie wszystko przeczytać!:))

  6. Niby w Grecji jest PUBLIC, ktory w niektorych aspektach do zludzenia przypomina EMPIK: w komputerze jest a na polce znalezc nie mozna, ale gazet i czasopism tam nie ma.

  7. Nie słyszałam o tym Public – to chyba w większych miastach??EMPIK dla mnie jest nie-do-podrobienia! Pamiętam jak jeszcze rok temu w Poznaniu, obok EMPIKu była kawiarenka i na dodatek można było brać sobie wszystko do czytania. Spędzałam tam z siostrą całe niedzielne przedpołudnia. Niestety, teraz już nie ma tej możliwości – a wielka szkoda!

  8. Co do serow to greckiego homo 😉 nie widzialam ale do sernika mozna niesmiertelnej PHILADELPHI (Grecy uzywaja do tiramisu) albo Ανθότυρο czy μυζήθρα

  9. Tak, Philadelphia jest dobra, podobnie jak mascarpone. Ale MITZITHRA i ANTHOTIRO, o których piszesz są znacznie bardziej ekonomiczne. W serniku nie widać wielkiej różnicy.

    • Najwieksza roznica w konsystencji. Mascarpone i Philadelphia sa bardzo tluste i kremowe a mizithra czy anthotiro zblizone bardziej do polskiego serka wiejskiego ;-)Tak czy siak w Grecji znacznie lepiej od sernika wychodzi szarlotka.

    • Jak dla mnie to mizithra na sernik sie nie nadaje – ma taki specyficzny smak, wyraznie wyczuwalny i nie za bardzo mi odpowiada.Natomiast anthotiro jest bardziej neutralne, ale nie zawsze (u nas ) mozna go dostac…

    • Od biedy zostaje jeszcze ta Philadelphia, ale jak dla mnie – wychodzi to trochę za drogo. W każdym razie, jak widać – jest wiele różnych opcji:))

  10. Oj co do szarlotki w Grecji to bym się nie zgodziła. Dla mnie ta najlepsza jest jednak z polskich – takich lekko kwaśnych, zielonych jabłek. Za to sernik na zimno dla mnie tylko w Grecji!:DD

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.