Przewodnik po KORFU, cz. 24 – Schronisko dla osłów w Doukades… poniedziałek, 27 listopada 2017

1

Obok tego miejsca przejeżdżałam tysiąc razy. Tuż przy głównej drodze wiodącej z miasta Korfu do Paleokastritsy. I zawsze, kiedy mijałam tablicę z charakterystycznym osiołkiem, przypominałam sobie, żeby w końcu tam  pojechać. Wiecie jak to działa… Często najpóźniej zaglądamy do tych najciekawszych miejsc, które mamy dosłownie pod nosem. Tego lata swoim autem Saab na Korfu przyjechali Weronika i Michał, organizując jednocześnie akcję wspierania schroniska.  Lepszego momentu na odwiedzenie tego miejsca być już nie mogło. Ale zacznijmy od samego początku…

Tuż przed Paleokastritsą [więcej o samej Paleokastritsy przeczytasz TU!] jest niewielka wioska – Doukades. To właśnie obok niej, znajduje się działające prężnie na Korfu schronisko dla osłów. Wszystko zaczęło się w 2004 roku. Judy Quinn – Angielka, która przyjechała na wyspę by opiekować się bezpańskimi psami, zaopiekowała się osiołkiem o imieniu Hope. Hope była pierwsza. Po trzynastu latach, schronisko uratowało i opiekowało się ponad 500 osłami.

2

Sympatyczny osiołek jest jednym ze znaków rozpoznawalnych Ellady. Fajnie prezentuje się na kartkach pocztowych. Ujmuje serce, jako przytulna maskotka. Można kupić z nim koszulkę, torbę, albo zabawny breloczek. Bez zdjęcia z osłem, też trudno z Grecji wyjechać.

Jednak los tych zwierząt jest często straszny. Nie tylko na Korfu, ale i w całej Grecji, używa się ich do bardzo ciężkich prac w rolnictwie. Kiedy albo zachorują, albo się zestarzeją, czasem uznawane są za już nieprzydatne. Wtedy najlepiej się ich pozbyć. Można po prostu porzucić zostawiając na drodze, albo sprzedać do Włoch na mięso. Niezależnie od kraju, kultury, szerokości geograficznej. Tacy potrafią być ludzie. Okrutne, ale również i taki jest ten świat [TU! przeczytasz o zagrożonym gatunku żółwia Caretta caretta na Zakinthos].

3 5

Zaparkowałam samochód, wyszłam i czekałam na najgorsze. Że pewnie dobije mnie obraz schorowanych zwierząt i najpewniej, jak to ja, jeszcze się rozryczę. Zupełnie nie spodziewałam się tego, co zastałam.

Schronisko znajduje się na dość rozległym terenie, wśród gajów oliwnych. Jest pięknie, spokojnie i tak zielono. Przeważająca większość osłów jest cały czas na wybiegu. Tylko te, które wymagają specjalnej opieki, są zamknięte. Osiołki są w naprawdę bardzo dobrym stanie, nakarmione, czyste. I najlepiej widać to po oczach… Że są w tym miejscu zwyczajnie szczęśliwe. Można wejść do środka i z nimi poprzebywać. Osły podchodzą do człowieka, popychają delikatnie, żeby je głaskać! Coś przesłodkiego!!! Wszędzie pałętają się też udomowione koty i psiaki. To jest naprawdę fantastyczne miejsce.

Weronika i Michał w tym roku zorganizowali akcję „Uparci jak Osioł”, wspierającą osły z Doukades. Przyjechali na Korfu swoim samochodem Saab, żeby przekazać zebrane pieniądze, pomóc i pobyć ze zwierzakami w schronisku. Wszystko o tej akcji przeczytasz TUTAJ! Mieliśmy okazję się spotkać i popłynąć razem na Rajską Plażę [koniecznie zobacz filmik MICHAŁA!].

"Ratujemy SAABinę", czyli Weronika i Michał, a w środku ja;)

“Ratujemy SAABinę”, czyli Weronika i Michał, a w środku ja;)

Jeśli lubicie zwierzęta i planujecie przylecieć na Korfu, to schronisko jest miejscem, które naprawdę warto odwiedzić. Szczególnie spodoba się dzieciakom! Jest otwarte dla zwiedzających każdego dnia od godziny 10 do 17 i zawsze jest też tam ktoś, kto Was po tym miejscu oprowadzi. Jeśli macie ochotę wesprzeć schronisko, możecie przelać jakąkolwiek kwotę. Możecie również wybrać sobie osła i wirtualnie go zaadoptować.

Strona schroniska jest tutaj:

https://www.corfu-donkeys.com

Tu natomiast znajdziecie wszystkie informacje o tym, jak można wesprzeć to miejsce:

https://www.corfu-donkeys.com/how-can-you-help

4

Super, że są na tym świecie ludzie, którzy tak po prostu, zupełnie bezinteresownie robią coś dobrego, naprawiając ten świat. I inni, którzy w tym wiecznie pędzącym świecie, zwyczajnie wsiądą do samochodu, przejadą pół Europy, żeby pokazać ludziom gdzie dzieje się coś pięknego. Może właśnie to daje równowagę dla tych, którzy ten świat niszczą. Po wizycie w schronisku, wiem też jedno. Osły to jedne z najsympatyczniejszych stworzeń, jakie chodzą po tej planecie!

Za zdjęcia do tego postu dziękuję Weronice i Michałowi!

 

Jak się robi TSIPOURO? Zabacz nasz filmik!… środa, 16 listopada 2017

DSC_0786

 

Tak się składa, że nasz sąsiad sam robi tsipouro [czytaj: cipuro]. Co to takiego jest? Obok ouzo (kliknij TU), jest to jeden z najpopularniejszych greckich alkoholi. Jest to jednocześnie odpowiednik naszego bimbru, który robi się z winogron. Wszystko na temat tsipouro, przeczytacie w TYM poście! Natomiast dziś zapraszamy na nasz filmik, gdzie możecie zobaczyć jak wygląda tradycyjna produkcja tego trunku. Miłego oglądania!

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Jak stałam się członkiem fanklubu drużyny piłkarskiej z Liapades na Korfu?… poniedziałek, 13 listopada 2017

IMG_20171002_110944

Rajska Plaża, wycieczka WIDOKI KORFU

Dopłynęliśmy z naszą grupą na Rajską Plażę. Była końcówka sezonu, a pogoda nie mogła być lepsza. Ciepłe wrześniowe słońce. Na niebie ani jednej chmury, a przy tym delikatny chłód początku jesieni, który powoduje, że jest tak przyjemnie.

Nasza grupa wysiadła na plażę (sprawdź program wycieczki WIDOKI KORFU). Ja  się zagadałam, więc zostałam na łódce z Królikiem. Łódka zacumowana jak zawsze, kilka metrów od samego brzegu. Chyba z tej perspektywy Rajska Plaża wygląda najpiękniej. A sama łódka musiała wyglądać jakby unosiła się w powietrzu, czy też na wodzie? Tylko w raju dzieją się takie właśnie rzeczy…

Po chwili swoją łodzią dopłynął do nas Spiros. Wyrzucił kotwicę i grubą liną związał swoją łódź z naszą, żeby  być jak najbliżej.

Spiro. Ten sam, który zawsze kradnie mi batony i kanapki. Nigdy nie ma chleba dla rybek w grotach, a jeśli już ma, to znaczy że komuś podwędził. Strzela do mnie z plastikowego pistoletu, który daje słowo – wygląda jak prawdziwy! Nie ma możliwości, żeby na przerwie obiadowej nie wyjadł mi z talerza sardynek, albo krewetek. Krzyczy na mnie jeśli spóźnię się 3 minuty. Często nawet turystom się dostaje, jak narzekają, albo proszą o coś nadprogramowego.

-Dorota, masz 20 euro? – pyta i grzebie w wiecznie ufajdanej czymś torbie.

-Mam! – odpowiedziałam mechanicznie, nie mając pojęcia w co ja się pakuje.

-No to daj!

-A po co ci? Dlaczego?

-Tyle kosztuje członkostwo w fanklubie Gwiazd Liapades, którego jestem przewodniczącym.

A… Teraz sobie o tym przypomniałam. Jak kiedyś dumnie Spiro mi opowiadał,  że jest przewodniczącym klubu Gwiazd Liapades, czyli drużyny piłkarskiej sąsiedniej wioski tuż przy Paleokastritsy.

-Co! Ty chyba oszalałeś?! Przecież piłka nożna mnie w ogóle nie interesuje! Na głowę to ja jeszcze nie upadłam. Gwiazdy Liapades! Pha! 20 euro…?!?! Zwariowałeś!

-A jakie to ma znaczenie, czy ciebie to interesuje, czy nie! I żebyś miała świadomość, poprzedni sezon poszedł nam bardzo dobrze! Dasz mi 20 euro, wpiszę cię na listę i dostaniesz ode mnie kartę członkowską. I możesz przychodzić oglądać mecze. No, dawaj te 20 euro!

-Spiro, daj mi świety spokój! Jakie 20 euro? Nie mam!

-Przed chwilą mówiłaś, że masz!

-Ale ci nie dam… Już wolę sobie kupić dwa nowe błyszczyki! Daj mi święty spokój!

-Dajesz mi te 20 euro, czy nie!

-Nie!

Spiro myśli. Ślęczy nade mną z już przygotowaną listą uczestników i długopisem w dłoni, żeby tylko mnie tam dopisać…

-Ale zobacz! – i już prezentuje mi kartę członkostwa –Ta karta uprawnia cię do przychodzenia na nasze mecze. Ale jeszcze dodatkowo…! Masz 10% zniżki na jedzenie we Vrachosie.

Vrachos, to tawerna w Paleokastritsy, gdzie zawsze jemy obiady z naszymi wycieczkami.

-Spiro, ale ja jako pilot grupy jem tam za darmo!

Królik w tym momencie nie wytrzymuje i wybucha śmiechem.  Spiro drapie się po głowie.

-Dobra, dobra mała… A powiedz ty mi, ile osób macie dziś na wycieczce? Pełny skład! Prawie trzydzieści! To ile  jest dziś dla ciebie to 20 euro! Tyle, co jedno małe dziecko by dziś nie przyszło!  I ty mi dziś odmawiasz… Nie wstyd ci? Tak cię rodzice wychowali? Co za skneruska…

Już nie wiem, co mam mu odpowiedzieć.  Jak grochem o ścianę. Patrzę na Królika w nadziei o jakąś radę:

-Królik, wypowiedz się! Przecież to jest jakaś kompletna głupota!

Królik między młotem, a kowadłem. Bo ze Spirosem przyjaźnią się od kiedy nosili pieluchy, a mnie nie chce oszukiwać…

-No… Wiesz…

 -Daj mi teraz te 20 euro i będziesz mieć spokój! Bo… Jak pod koniec sezonu będziesz mieć mniejszą grupę, to wtedy dopiero zaboli! Jak ja cię wtedy podliczę! A jak mi znów odmówisz, to na Rajską Plażę popłyniecie sobie żabką z tymi twoimi turystami!!! – kończy, prostuje plecy i już jest gotowy, żeby naprawdę wpisać mnie na tę cholerną listę.

-No… To jak ci tam jest na nazwisko???

Sama nie wierzę, że naprawdę to robię. Biorę plecak. Wyciągam portfel i znajduje 20 euro.

-Masz! I udław się! Daj mi święty spokój! Ka-miń-ska! Mam na nazwisko Kamińska! Zapisz sobie szybko na tę swoją durną listę!

-Super! Dzięki!!! Kochana jesteś!!! Ok, to twój numer członkostwa fanklubu Gwiazd Liapades, to 171! Albo nie… Nikosa przestawimy i wpiszę cię na jego miejsce. Masz 178. Daje ci numer obok Królika! To jak przyjdziesz na nasz mecz, będziesz siedzieć obok Królika i będzie ci raźniej. Gramy w co drugą niedzielę miesiąca, wieczorami. Karta jest na rok, więc po roku będziesz musiała sobie odnowić. Ale nie martw się! Przypomnę ci o odnowieniu!

Zapewne. Spiro nie zapomni. Kartę mam do teraz, bo w końcu ważna. A skoro jest ważna, to nie wyrzucę, bo trochę mi jednak szkoda.  Idealnie pasuje jako zakładka do książek i obecnie takie ma przeznaczenie. Najdroższa zakładka do książek, jaką w życiu miałam… Czasami jak na nią spojrzę, to dostaję ataku śmiechu. Członkostwo w fanklubie Gwiazd Liapades. A kto wie… Może w którąś  niedzielę wybiorę się na mecz. W końcu jestem oficjalnym fanem!

IMG_20171112_132926 IMG_20171112_133020

 

 

Wesele Olivki i Pieprza… czwartek, 9 listopada 2017

DSC_0278

To był sam środek naszego sezonu na Korfu, więc zwyczajnie byłam padnięta. Ale przecież  musiałam tam być! Dokładnie w środku sierpnia, tego lata, Olivka i Pieprz po kilku latach bycia razem, wzięli ślub. Na tę okazję, na kilka chwil zostawiłam dosłownie wszystko i z Korfu poleciałam do Aten.

Kiedy tylko wylądowałam w Atenach, poczułam się jak przeniesiona do innego świata. Gdzie nagle podziało się  morze? Gdzie gaje oliwne…? Wszystko tak nagle stało się wielkie i betonowe. I… O mój Boże – tyle samochodów! Myślałam, że lada chwila, a na przejściu dla pieszych ktoś mnie rozjedzie. Przyjechałam prawie prosto z wycieczki, więc nie było mowy o jakimś większym szykowaniu. Myk! Z lotniska do hotelu, przebrać się w coś weselnego, zrobić szybki makijaż, włosy i… do Urzędu Stanu Cywilnego!

Pieprz jest zatwardziałym ateistą. I ani Olivka, ani nikt z rodziny, nie napierał na ślub kościelny. Tradycyjnego ślubu kościelnego, więc nie było. Śluby cywilne, to w Grecji zazwyczaj szybka formalność. Po zebraniu całej, licznej rodziny, weszliśmy do urzędu i po kwadransie Olivka z Pieprzem byli już małżeństwem. Niby nic, ale pierwszy raz widziałam Olivkę w stresie!

DSC_0275

Na weselu było około 200 osób. Całość odbyła się w jednej z najmodniejszych współcześnie dzielnic Aten – Gazi (więcej o Atenach przeczytasz TU! TU! i TUTAJ!, a o samej dzielnicy Gazi przeczytasz TU!). Sala weselna urządzona była w starym lofcie, w którym najpewniej jeszcze kilkanaście lat temu mieściła się jakaś fabryka. Wnętrze wyglądało genialnie.

Wydaje się, że Olivka czasem buja w obłokach. Ale  trzeba przyznać, że kiedy przyjdzie co do czego… Wesele zorganizowane było perfekcyjnie! Loft jako sala weselna, to był strzał w dziesiątkę. W wielkiej sali było jednocześnie miejsce do tańczenia i miejsce, gdzie znajdowały się stoliki. Na zewnątrz przestronny balkon z fenomenalną panoramą na Akropol i Ateny w nocnej odsłonie.

Jak wyglądała młoda para? Pewnie jesteście ciekawi! Olivka ubrana była w prostą, długą, białą spódnicę. Na górze miała dopasowaną bluzkę z koronki, a na głowie delikatny wianek. Rozpuszczone, pofalowane włosy i dyskretny makijaż. Pieprz w granatowym garniturze i czarnej muszce przy szyi. Oboje wyglądali świetnie, ale przede wszystkim, tak żeby czuć się ze sobą swobodnie.

Jak natomiast w Grecji ubierają się goście weselni? Grecy kochają zdecydowane kolory. Czerwień, turkus, fuksja, zieleń. Na greckich weselach zawsze jest więc bardzo kolorowo.  Greczynki uwielbiają styl  glamour, ale potrafią w nim znaleźć złoty środek. Zawsze stawiają przede wszystkim na kobiecość, którą podkreślają z klasą. Faceci, co uwielbiam w Grekach, zawsze z naturalnym luzem. Mężczyźni nawet na ślubach i weselach, zazwyczaj darują sobie krawaty i zapięte pod szyje koszule. Wystarczą eleganckie spodnie, porządne buty i prosta, dobrze skrojona koszula. Naturalnie lekko opalone twarze, idealnie pasują do zdecydowanych kolorów, których w Grecji faceci się nie boją.

To było drugie greckie wesele, na którym byłam. Relacje w wcześniejszego, dużo bardziej tradycyjnego, poprzedzonego kościelnym ślubem – możecie przeczytać TU! Wesele Olivki i Pieprza, było dużo bardziej nowoczesne.

Na samym początku wesela odbyła się sesja zdjęciowa, podczas której wszyscy goście częstowali się przekąskami i szampanem. Później rzecz jasna pierwszy taniec. Romantyczna piosenka, przygaszone światła, krojenie tortu, toasty i  raz jeszcze szampan. Całym podkładem muzycznym dowodził DJ, który grał najróżniejsze rodzaje muzyki. Najpierw typowo grecka tradycyjna, później nowe greckie hity, a później typowe piosenki grywane na imprezach.

 To, co ponownie zaciekawiło mnie na weselu w Grecji to fakt, że stoły wcale nie uginają się pod jedzeniem. Jedzenia było dokładnie tyle ile powinno być,  bez wrażenia, że później sporą ilość trzeba będzie wyrzucać. Jedzeniem zajęła się firma cateringowa. Na stołach w formie bufetu, było wszystko co zazwyczaj jada się na imprezach w Grecji.  Porcje najróżniejszych rodzajów mięs, „kulki” mięsne, typowe souvlaki (o tym co to jest souvlaki przeczytasz TU!). Zapiekane ziemniaki, sałatki ryżowe i makaronowe. Różne inne propozycje sałatek. I rzecz jasna słodkości.

Co prócz tego było na stole? Możecie być zaskoczeni, ale na stole nie było ani wódki, ani mocniejszych alkoholi. Na greckim weselu wystarczy dobre wino, szampan i lekkie drinki. Zazwyczaj ze świecą trzeba szukać kogoś, kto jest pijany.

Grecy są mistrzami tego, jak pięknie można się bawić. Kiedy tylko gra typowa grecka muzyka, wszyscy tańczą w kole trzymając się za dłonie i powtarzają wspólnie, dość proste kroki. Kiedy natomiast gra muzyka typowo imprezowa, każdy tańczy z każdym. Myślałam, że skonam ze śmiechu, kiedy patrzyłam jak Ogórek tańczył ze swoją mamą! Travolta przy Ogórku powinien się schować!

Co prawda my z Janim wróciliśmy trochę wcześniej, bo w pewnym momencie, moje zmęczenie wzięło górę.  Choć wydaje mi się, że i tak godzina druga o której wyszliśmy,  była całkiem dobrym wynikiem. Do której godziny trwało wesele…??? Zgadujecie?!?! Do ósmej rano…! Tak jest! O godzinie ósmej rano wyszli ostatni goście.

Co w Grecji daje się na weselach w prezencie? Podobnie jak w Polsce są to pieniądze. Rzecz praktyczna i bardzo rozsądna. Dzięki temu, wydatek na tak dużą imprezę zupełnie się zwraca.

Wesele było rewelacyjne i bawiliśmy się świetnie, bo była to też okazja do spotkania całej rodzinki.  Prawdziwą furorę zrobiła moja teściowa Feta, która wyglądała dosłownie jak grecka bogini. Bardzo mocno powstrzymuje się przed opublikowaniem zdjęcia, ale w oczywistych powodów zrobić tego nie mogę.

Kilka dni po ślubie, Olivka z Pieprzem wyjechali w podróż poślubną, spędzając kilka dni w Barcelonie. Co dzieje się u nich teraz, czy są jakieś zmiany? Raczej nie, bo przecież jeśli mieszka się ze sobą kilka lat wcześniej, to w codzienności raczej nic zbytnio się nie zmienia.

Jeśliby zerknąć na tendencję tego, kiedy w Grecji młodzi biorą śluby, myślę że Olivka z Pieprzem idealnie wpisują się we współczesny grecki standard. Grecy obecnie biorą śluby około trzydziestego roku życia. Najpierw trzeba się lekko ustatkować, później nieco ze sobą pomieszkać,  a dopiero później rozważa się ślub i mniej więcej gdzieś w okolicach trzydziestego roku życia, a często i później, młodzi decydują się na dzieci. Jak to w Grecji… Nigdzie nie ma potrzeby, żeby z czymś się śpieszyć…

DSC_0308

 

 

Zadedykuj mi jedną kąpiel w morzu… O tym jak umierają Grecy… piątek, 3 listopada 2017

To Teleftaio Simeioma (Ostatnia Wiadomość), reż. Pantelis Voulgaris, 2017

To Teleftaio Simeioma (Ostatnia Wiadomość), reż. Pantelis Voulgaris, 2017

Nie miałam najmniejszej ochoty iść na ten film. Był pierwszy listopada. Nawet w Grecji zrobiło się nieco szarzej i znacznie zimniej. Na dodatek ta zmiana czasu… Tak nagle zaczęło się robić ciemno. Ostatnie na co miałam ochotę,  to patrzeć na to jak hitlerowcy  w szarym więzieniu znęcają się nad swoimi ofiarami. Ale tak jakoś się stało. Może tym razem to nie ja wybrałam film, a stało się odwrotnie?

W wielu greckich kinach jest tak, że po połowie filmu zapala się światło i jest kilkuminutowa przerwa. Daję słowo! Po godzinie patrzenia na wymyślne sposoby katowania przez nazistów swoich ofiar, miałam ochotę wyjść. I naprawdę mało brakowało, a tak bym zrobiła.

„Ostatnia wiadomość” (To Teleftaio Simeioma), film w reżyserii Pantelisa Voulgarisa, właśnie teraz jest grany w greckich kinach. Jest to prawdziwa opowieść o greckich więźniach trzymanych w obozie w Kiesariani, mieście w pobliżu Aten. Jest rok 1944. W obskurnym więzieniu hitlerowcy, jak maszyny do katowania, trzymają i znęcają się nad Grekami. Z całego tłumu postaci, wyłuskana jest historia Greka, który dobrze zna niemiecki, więc zostaje tłumaczem między Grekami, a Niemcami. I to właśnie postać Napoleona jest wątkiem przewodnim, który prowadzi całą tę opowieść.

Po pierwszej połowie filmu miałam wrażenie, że ta historia nie wiele mi mówi, niewiele wnosi. Jest nostalgicznym obrazem tego co działo się w Grecji podczas II wojny światowej. Tego, co działo się wtedy z ludźmi. Ale nic więcej.

Momentem kulminacyjnym filmu jest chwila, kiedy zostaje podana wiadomość, że 200 więźniów zostanie przetransportowana. Gdzie? Po co? Tego jeszcze nikt nie wie. Początkowa radość, chwilę później miesza się z niepewnością. A ta szybko zamienia się w tragedię, bo okazuje się, że 200 osób ma zginąć.

Jak reagują Grecy? W tym miejscu zaczyna się dla mnie ten film… Scena, która pokazuje noc przed rozstrzelaniem, dosłownie wcisnęła mnie w fotel i jeszcze na samą myśl, czuje ciarkę na ciele.

200 skazanych gromadzi się w wielkiej sali. Co robią? No właśnie… Co robią Grecy, wiedząc że następnego dnia będą martwi? Do sali wchodzi mężczyzna, który zaczyna grać na skrzypcach  i śpiewać radosne, tradycyjne greckie pieśni. Ktoś zaczyna stukać łyżką o metalową miskę, a ktoś inny wystukuje rytm. Śpiewają i tańczą wszyscy, tworząc wspólny krąg. Ani w tym tańcu, ani w śpiewie, nie ma nawet namiastki tragedii. Panuje atmosfera, jak przed czymś bardzo wzniosłym i ważnym. Ale wcale nie strasznym,  czy też bynajmniej tragicznym.

Jak wyjdziesz stąd… Zadedykuj mi jedną kąpiel w morzu…

Co dla Greków jest najważniejsze? O czym myślą przed śmiercią? O morzu. O czerwonym winie. O zachodzie słońca. O swoich przyjaciołach, miłościach i rodzinie… To za życia jest najważniejsze…

Śmierć nie jest przecież ani tragedią, bo wcale nie oznacza końca…

Christo… Musimy się jeszcze spotkać!!!

Tak krzyczy jedna z kobiet, do młodego mężczyzny, który razem z tłumem idzie na rozstrzelanie. Ona wcale się z nim nie żegna.

Śmierć, jest tu jak przejście do innego świata.  To nie tragedia, a coś niezwykle ważnego. Dlatego wszyscy, którzy za kilka chwil mają zginąć, do tego się przygotowują. Nigdy wcześniej w żadnym filmie nie widziałam takich scen. Mężczyźni dokładnie się golą. Zakładają białe koszule i swoje najlepsze ubrania. Kiedy idą razem zesłani na śmierć, idą pewnym krokiem, wyprostowani, z wysoko uniesioną głową. Idą tak jakby mieli do załatwienia bardzo ważną sprawę.  A dosłownie na kilka sekund przed tym jak kula trafi w ciało… Scena, która robi ten film. Jeden z Greków wyjmuje z kieszeni grzebień i powoli, skrupulatnie przeczesuje swoje włosy. Patrzy prosto przed siebie. Ze spokojem i pewnością, że nikt tak naprawdę nie może go zniszczyć. I jest gotowy. To co widać w oczach każdej z 200 osób, to miażdżąca wroga, niemożliwa do naruszenia duma.

Duma jest tu słowem kluczem. Dla tej niezwykle pięknej sceny. Dla całego filmu. I dla Greków. Słowo, które najlepiej opisuje  Elladę. Siła, która bije z oczu wszystkich Greków.