Dlaczego Grecy myją kości swoich zmarłych?… poniedziałek, 9 listopada 2020

 

Cmentarz na Korfu

 

-Nie byłam w stanie tego zrobić, ale Marija naciskała i mówiła mi, że powinnam! Marija mówi, że ona sama myła kości swojej matki i swojego ojca. No, taka jest tradycja… Ale ja się nie mogłam przełamać. Więc do umycia kości mojej mamy, wynajęliśmy specjalistę.

 

Przy okazji Święta Zmarłych, przypomniało mi się jak kiedyś rozmawiałam z mamą Janiego – Fetą. Feta wspominała swoją matkę, która zmarła dobrych kilka lat temu. Jej wypowiedź utkwiła mi w głowie, ale jakoś tak wyszło, że nie drążyłam tego tematu. Dopiero teraz wypytałam Janiego i przyznam szczerze, że sama byłam zszokowana na wiadomość o tradycji, o której wcześniej nie miałam zielonego pojęcia.

 

W kościele prawosławnym w Grecji, po kilku latach od pogrzebu, wyjmuje się zmarłego. Jego kości, wkłada się do specjalnej skrzynki, która ląduje w specjalnym niewielkim budynku cmentarnym. Więcej o tej tradycji i o tym, dlaczego w Grecji cmentarze są tak małe, przeczytacie w TYM poście! O tej tradycji już wiedziałam. Dla katolików jest szokująca, ale dopiero teraz dowiedziałam się, że to jeszcze nie wszystko…

 

Tzw. ektafi, czyli w tłumaczeniu na język polski – ekshumacja, ma w Grecji miejsce zazwyczaj trzy lata po pogrzebie. Choć bardzo smutna, to jednak ważna uroczystość, jest nierozłączna z całą tradycją chowania zmarłych w Grecji. Podczas tej uroczystości wyjmuje się trumnę i kości, które się w niej znajdują. Osoby, które były bliskie zmarłemu, myją jego czaszkę oraz kości. Najpierw kości myje się zwykłą wodą, następnie obmywa się je czerwonym winem oraz bazylią. Następnie, przykryta białym płótnem czaszka, jest całowana przez najbliższych członków rodziny. Dopiero po takim rytuale czaszka oraz kości są wkładane do specjalnej skrzynki, którą wkłada się do specjalnego budynku na cmentarzu. Cała uroczystość jest aktem wspomnienia zmarłego, oddania mu czci oraz wyrazem miłości.

 

***

 

-Serio??? – chciałam się jedynie upewnić czy dobrze usłyszałam, kiedy o całym tym rytualne powiedział mi Jani.

-No…

-I ta tradycja funkcjonuje nawet teraz?

-No, tak! Zazwyczaj trzy lata po pogrzebie, trzeba odkopać kości, umyć je i schować do skrzynki. No i co w tym takiego dziwnego! – Janiemu opadły ręce.

Wciąż bardzo mnie to zaskakuje. Że Grecję od Polski, dzielą jedynie dwie i pół godziny lotu samolotem, a różnice kulturowe pomiędzy naszymi krajami, potrafią być często ogromne. Jak teraz wytłumaczyć Janiemu, że wyciąganie kości kogoś bliskiego, mycie ich, a później całowanie czaszki zmarłego członka rodziny, to jest jednak… Na jak to ująć??? Co najmniej… trudne?

-Ale zacznijmy od początku… – pytam, bo staram się zrozumieć –Po co coś takiego robić? Po co jest taka tradycja, taki zwyczaj? Co ma to na celu?

-Po to… – zaczyna Jani – Żeby człowiek uświadomił sobie, sam zobaczył, że śmierć jest częścią życia, żeby się z nią OSWOIŁ, a nie się jej bał! Żeby wiedział, że każdego z nas to czeka i że prędzej czy później każdy z nas stanie się takim zbiorem kości, które później zamienią się w proch…

Zaniemówiłam, bo było to zbyt mądre, żeby o coś go tu jeszcze uszczypnąć. Racja. Ale mimo wszystko nie wyobrażam sobie, myć kości kogokolwiek z moich bliskich! W ogóle jakichkolwiek kości! Mimo wszystko… Nie! A no właśnie…

-No dobra… A dajmy na to, że… Tak hipotetycznie, że ja właśnie kopnęłam w kalendarz, pochowaliście mnie i mijają trzy lata. Odkopują mnie, zostają już jedynie kości… Czy jesteś w stanie je umyć i pocałować moją czaszkę?

-Pewnie! Przecież to jest wyraz szacunku, miłości, oddania! Oczywiście, że tak! – powiedział Jani krótko i zdecydowanie.

-Jani, mam do ciebie prośbę… To żeby między nami było jasne! Ja informuję cię o tym już teraz, że jestem zdecydowana na kremację!!!

 

TU! przeczytasz o tym, jak Grecy rozmawiają o śmierci.

 

 

Jak wygląda wnętrze kościoła prawosławnego w Grecji? Zobacz nasz filmik… piątek, 27 stycznia 2017

Osios Loukas

Osios Loukas

Kiedy pierwszy raz wchodzi się do kościoła prawosławnego w Grecji, człowiek jest pod wrażeniem. W środku zawsze panuje półmrok. Wszędzie delikatnie pobłyskują złote tła ikon i lśniące ozdoby.  Zawsze jest cicho i spokojnie, a w powietrzu unosi się zapach kadzideł. Kiedy ktoś, kto nigdy nie miał do czynienia z prawosławiem, pierwszy raz przychodzi na mszę świętą w Grecji, często jest w szoku. Właśnie wtedy człowiek przekonuje się najlepiej, że jest w kraju o zupełnie innej kulturze i mentalności.

Jak wyglądają wnętrza kościołów prawosławnych w Grecji? Żeby Wam pokazać, wybraliśmy się z Janim do jednego z najpiękniejszych klasztorów Grecji –  Osios  Loukas. Ten średniowieczny klasztor, którego ściany zdobią przepiękne mozaiki, został wpisany na listę UNESCO. To wyjątkowe miejsce, gdzie można doświadczyć czym jest  greckie prawosławie…

https://www.youtube.com/watch?v=mTxbebOEXgk&t=17s

www.salatkapogreckuwpodrozy.pl

www.salatkapogreckuwpodrozy.pl

Jak wygląda tradycyjny grecki ślub i jak bawią się Grecy na tradycyjnym weselu?… piątek, 26 lutego 2016

Na ten ślub czekałam z niecierpliwością, z dwóch powodów. Po pierwsze, po kilku latach mieliśmy się spotkać z naszymi przyjaciółmi, z okresu kiedy studiowaliśmy z Janim na Lesbos. A po drugie, to był mój pierwszy tradycyjny ślub, a później i wesele, na którym byłam w Grecji. Bardzo ciekawiło mnie jak całość będzie wyglądać.

To co najważniejsze, właściwie nie różni się zbytnio od zwyczajów towarzyszącym ślubom w Polsce. Jeśli więc chcieć regorystycznie przestrzegać dawnej tradycji, najpierw pan młody prosi wybrankę o rękę w obecności rodziców, pytając o pozwolenie oczywiście ojca przyszłej żony. I dopiero jeśli rodzice zaakceptują związek, ślub może się odbyć.

Biała suknia, makijaż, manicure, fotograf, odpowiednia oprawa muzyczna, dekoracja sali i zaproszenia. To wszystko dobierane jest z  wielką pieczołowitością. Ślub i wesele tradycyjnie odbywa się w rodzinnej miejscowości panny młodej i dokładnie tak jak w Polsce, do kościoła odprowadza ją grająca skoczną muzykę kapela, a do samego ołtarza – ojciec.

Podczas ślubów w  greckim kościele prawosławnym wszyscy gromadzą się wokół pary młodej, podobnie jak przy chrzcie (na temat chrztów w Grecji przeczytasz TUTAJ!). W kulminacyjnym momencie ślubu, odpowiednik katolickiego księdza, czyli papas, udziela sakramentu, a świadek naprzemiennie nakłada raz na panią młodą, raz na pana młodego ślubne wianki, czyli jeden z najbardziej charakterystycznych elementów ślubu w greckim kościele prawosławnym. Młoda para pije kilka łyków czerwonego wina z tego samego kielicha, nakłada sobie obrączki. Po złożeniu uroczystej przysięgi i powiedzeniu sobie sakramentalnego „tak”, są już małżeństwem.

Po wyjściu z kościoła sypie się ryż, składa życzenia, wręcza kwiaty i prezenty, a każdy z gości na pamiątkę dostaję kilka ślicznie opakowanych migdałów w czekoladowej polewie.

Co daje się w prezencie dla państwa młodych? Dawniej to właściwie goście weselni wyposażali młodym dom w sprzęty AGD i naróżniejsze dekoracje. Dziś w kopercie daje się głównie pieniądze, tak by dość droga impreza jaką jest wesele, mogła się młodym zwrócić.

Rodziny w Grecji są duże, tak więc i wesela są spore. Wynajmuje się sale, szykuje się dekoracje oraz jedzenie. Ogromnie ważnym elementem jest również oczywiście muzyka.

Chwilę po przyjściu gości, na stołach pojawia się pierwsze danie główne. Porcja mięsa, ryż, frytki, zestawy sałatek. Rzecz jasna pojawia się również szampan oraz wino. W temacie jedzeniowym zaskoczyły mnie dwie rzeczy. Po pierwsze jedzenia było sporo, ale myślę, że jego ilość idealnie mieściła się w złotym środku. Znając umiłowanie Greków do jedzenia można by pomyśleć, że stoły powinny się uginać, wcale tak jednak nie było. Jedzenia było tyle, by w brzuchu było pełno, ale nie czuło się przesytu. Drugą rzeczą, która mnie zaskoczyła, to wino i szampan na stole. Właściwie nigdzie nie było mocniejszych trunków.

Po zjedzeniu pierszego posiłku zaczęły się tańce. Grał lokalny zespół, w którym jeden z członków śpiewał, drugi grał na klarnecie, trzeci na buzuki. Królowały  więc raczej tradycyjne piosenki w wykonaniu tradycyjnych instrumentów muzycznych. Przyznam, że tak jak uwielbiam dźwięk buzuki, tak dźwięk klarnetu zwłaszcza w tradycyjnych greckich pieśniach, po jakimś kwadransie mnie męczy. Co prawda na samym początku klarnet brzmi nawet i ciekawie, ale przy dłuższym słuchaniu ja zawsze mam już serdecznie dosyć…

W Grecji nie ma typowych dla wesel polskich oczepin, zdaje się z jednego względu. Nie potrzeba motywować nikogo do wspólnej zabawy. Parkiet właściwie nigdy nie był pusty, a chwilkę po podaniu weselnego tortu, trudno było znaleźć na nim miejsce dla siebie.

Nigdy nie przestanę podziwiać,  jak bawią się Grecy. Tańczą w okręgu swoje tradycyjne tańce, jakby już rodzili się znając ich kroki. Wchodzą najpierw na krzesła, a później na stoły. Nikt się nikogo nie wstydzi. Nie ma problemu, że ktoś może wyglądać śmiesznie. Każdy tańczy tak jakby tańczył  tylko dla siebie.

Na parkiecie dominują kreacje dość mocno odsłaniające ciało; ostre, wyraziste kolory, falbany, zdecydowane  makijaże i weselne koki. Panowie rzecz jasna muszą być w garniturach. Włosy często na żel i równie błyszczące od polerowania buty.

Najciekawsza część tańców zawsze zaczyna się grubo po północy. Wszyscy są już na tyle rozluźnieni, żeby nabrać ochoty na zebekiko, czyli tradycyjny grecki taniec, tańczony zawsze solo (TU! przeczytasz więcej). Wszystko dzieje się zupełnie spontanicznie, wychodzi tak po prostu. Nagle ktoś czuje chęć i wychodzi na środek. Inni robią mu miejsce. Rozsuwają często krzesła i stoliki. Ten taniec nie ma ściśle określonych kroków, których można się nauczyć. Zawsze jest improwizacją, rodzajem wyrażania odczucia radości życia. Zawsze, kiedy widzę jak ktoś tańczy zebekiko mam nieodparte poczucie, że jest to takie świadectwo prawdziwej greckości. Ręce w tym tańcu przez większą ilość czasu są w  górze, klaszczą lub strzelają palce. Nogi uginają się w kolanach lub skaczą, rytmicznie uderzają o ziemię. To właśnie wtedy pod nogi tańczącym rozbija się butelki, kieliszki, talerze. Sypie się płatki kwiatów lub spektakularnie rzuca dziesiątki, setki białych chusteczek. Według Greków, kiedy ktoś skończy tańczyć zebekiko, nigdy nie powinno się klaskać. Dlaczego? Bo tańczy się nie na pokaz, a tak naprawdę  wyłącznie dla siebie.

Wyszliśmy jako ostatni. Sala weselna wyglądała jak pobojowisko, co dla organizatorów było wielkim komplementem, bo znaczyło że wszyscy bawili się świetnie. Odłamki szkła na parkiecie. Ściągnięte obrusy ze stołów. Poprzewracane krzesła. Wyszliśmy mniej więcej nad ranem. Ale to nie był jeszcze koniec. Jak świętować, to świętować. Rano, następnego dnia czekała na nas kawa ze wszystkimi na mieście, a później odpoczynek po świętowaniu, czyli… wizyta w tradycyjnej tawernie:D