Jak zrobić tzatziki? Zobacz nasz filmik!… poniedziałek, 31 stycznia 2022

 

 

Jedna z najbardziej popularnych rzeczy z kuchni greckiej. O sosie tzatziki słyszał chyba każdy! Pojawia się na greckich stołach przy okazji prawie każdego obiadu. Bez sosu tzatziki nie jest również możliwe żadne posiedzenie w tawernie.

Sos tzatziki ma charakterystyczny czosnkowy smak. Jest lekki i bardzo zdrowy, bo robi się go na bazie greckiego jogurtu. Pasuje idealnie do najzwyklejszego chleba, rewelacyjnie je się go na przykład razem z chipsami z cukini (przeczytaj TU!).

Co potrzeba do zrobienia sosu tzatziki?

Dobrej jakości jogurt grecki, pół ogórka, ząbek czosnku, nieco oliwy i octu winnego, sół i pieprz oraz ewentualnie koperek.

Wystarczy zrobić tzatziki raz i wyczuć, czy wolicie więcej / mniej czosnku i innych składników.

Jak zrobić taki sos? To jest naprawdę banalnie proste! Całość zobaczycie na tym filmiku!

 

 

TU! przeczytasz jak zrobić ziemniaki na sposób grecki.

TUTAJ! jest przepis na danie z buraków.

TU! przyczytasz o przystawce z sera feta z sosem miodowym.

 

 

 

Przewodnik po KORFU, cz. 35. Plaża Mirtiotissa… poniedziałek, 24 stycznia 2022

 

Plaża Mirtiotissa, 19.01.21

 

Moją piętą Achillesa w temacie Korfu dotychczas były… plaże! Dlaczego? W sezonie, w czasie gdy pracy mamy po kokardę, kiedy mam chwilę wolnego, to ostatnią rzeczą, o której myślę jest pójście na plażę. Kiedy nie mieszkaliśmy jeszcze na Korfu na stałe, chwilę po sezonie, wracaliśmy na kontynent. A ostatnie dwie zimy, które mieszkaliśmy już na Korfu,  przemknęły pod znakiem lockdownu.

 

Dopiero teraz mam czas i możliwość, żeby jeszcze dokładniej podróżować po Korfu, odwiedzać miejsca, w których jeszcze nie byłam, odkrywać te o których nikt nie mówi. Na pierwszy ogień idą u mnie wszystkie plaże, o których słyszałam, a na których nie byłam, albo odwiedziłam je tylko w przelocie. Wyszukuję słoneczny dzień, a później znajduję odpowiednią plażę. I jadę się wykąpać i zobaczyć całą okolicę. Stąd mój pomysł, żeby odwiedzić wszystkie najpiękniejsze, czy też trudniej dostępne, albo mniej popularne plaże Korfu. Ogromna dla mnie przyjemność. A zaczęłam od…

 

***

 

Mirtiotissa, to z pewnością jedna z najpiękniejszych i najbardziej znanych plaż wyspy. Choć na zdjęciach może wydawać się spora, tak naprawdę jest bardzo mała. Znajduje się w środkowo – zachodniej części Korfu. Droga dojazdowa, ujmijmy to tak… Jak na Korfu jest całkiem dobra! Co prawda droga jest wąska i bardzo kręta, ale przynajmniej jest dobrze oznaczona.

 

Mirtiotissa, ujęcie z góry

 

Mirtiotissa chyba najpiękniej prezentuje się z punktu widokowego, tuż przy zakręcie, przy drodze którą schodzi się w dół do samej plaży. Całość jest ramowana soczystą zielenią i poszarpanymi klifami. A dalej… jest już niczym nieograniczony widok na Morze Jońskie z zachodniej części Korfu.

Do samej plaży schodzi się po stromych kamienistych schodkach. Plaża jest piaszczysta, a piach jest delikatny jak jedwab. Roślinność, która porasta wysokie klify dodaje całości uroku. Czysta jak kryształ woda przybiera kolor turkusu. Kiedy jest wiosna, albo pełnia lata wygląda pewnie jeszcze piękniej.

 

 

Mirtiotissa jest plażą dla nudystów. Nie jest więc plażą, na której będą czuć się dobrze wszyscy. Ja odwiedziłam ją w samym środku stycznia i miałam przyjemność mieć ja tylko dla siebie. Ale wiem, że w środku lata jest na niej bardzo tłoczono. Tak jest zazwyczaj z tymi najpopularniejszymi plażami.  Z pewnością wato zobaczyć to miejsce, choćby  dla samego widoku.

 

 

TUTAJ! sprawdzisz ofertę mojego przewodnika po Korfu w formie ebooka.

TU! przeczytasz o wszystkich najważniejszych miejscowościach turystycznych Korfu.

TUTAJ! jest post o kuchni Korfu.

 

 

 

Kawala. Przewodnik po mieście… poniedziałek, 17 stycznia, 2022

 

Kawala, przedmieście miasta

 

Jeśli ktoś ma ochotę zobaczyć jak wygląda typowe greckie miasto, typowe greckie życie, z dala od turystycznych tłumów, a jednocześnie nacieszyć oczy pięknymi widokami i zainspirować się tym, co w Grecji najlepsze, z pewnością powinien udać się do Kawali. Nie znam osoby, której to miasto czymś nie ujęło. Są takie miejsca, których niepowtarzalną atmosferę trochę trudno ubrać w konkrety. Jednym z takich miejsc jest właśnie Kawala.

 

Kawala jest drugim po Salonikach największym miastem północnej Grecji. Ma 54 tysiące mieszkańców i znajduje się na obszarze greckiej Macedonii. To jedno z greckich miast, w którym do dziś wyczuwalny jest wpływ turecki, który wynika z przeszłości tej części Grecji. Kawala jest na tyle mała, że większość miejsc można obejść podczas spokojnego spaceru w jeden dzień. Ale warto zostać dłużej, żeby doświadczyć typowej greckiej atmosfery tego miasta. Co prawda nie ma tu zabytków, rangi tych, które znajdują się na przykład w Atenach, ale z pewnością można tu fantastycznie spędzić czas. Ja określiłabym, że Kawala, to taka miniatura Salonik w nieco jeszcze ładniejszym, bardziej kameralnym wydaniu.

Zwiedzanie warto rozpocząć od spaceru do najstarszej dzielnicy miasta, nazywanej Panagia i kierować się w stroję twierdzy, która znajduje się na wzgórzu. Im wyżej tym robi się coraz piękniej. W wiekowych, różnokolorowych domach, życie toczy się bardzo spokojnie. Co chwilę pojawia się jakiś dorodny kot, który leniwie się przeciągnie, spojrzy na przechodnia, a jeśli stwierdzi, że ten jest tego godny, to z pewnością da się pogłaskać. W drodze do fortecy, która jest oznaczona strzałkami, warto zatrzymać się przy najdroższym hotelu w całej Kawali. Hotel „Imaret” jest jednym z najlepszych hoteli w całej Grecji! Znajduje się w najlepiej zachowanym budynku okresu osmańskiego, który powstał w 1817 roku i był darem dla miasta od Muhammada Alego. Oryginalny kształt budynku pozostał nietknięty.  Ta rzucająca się w oczy budowla o wielu kopułach, pierwotnie była połączeniem stołówki i internatu dla studentów teologii. Wnętrze hotelu jest naprawdę niepowtarzalne. Wysmakowany luksus połączony jest z szacunkiem dla historycznej przeszłości tego miejsca. W środku znajduje się również kawiarnia. Więc żeby zobaczyć jak całość wygląda w środku można udać się tam na kawę. Widok, który rozpościera się z okien kawiarni, jest również wart zaplanowania kawy właśnie w tym miejscu.

 

W dzielnicy Panagia

Imaret

 

Idąc jeszcze wyżej w stronę fortecy, przechodzi się obok domu, w którym w 1769 roku, w albańskiej rodzinie urodził się Muhammad Ali. Był on wicekrólem Egiptu. Założył dynastię, która panowała w Egipcie aż do połowy XX wieku i przez wielu jest uznawany za twórcę potęgi tego kraju.

Bizantyńsko – wenecka forteca wznosi się na wzgórzu nazywanym Panagia. Warto się do niej udać z dwóch względów. Dla samego spaceru przez najstarszą część Kawali i dla jednego z  najpiękniejszych widoków na miasto. To właśnie z fortecy widać dokładnie zabudowania całej Kawali, jej starą i nową część, a przy tym mieniące się w słońcu Morze Egejskie.

 

Widok na fortecę

 

Drugi warty uwagi widok na miasto, znajduje się po drugiej stronie akweduktu, nazywanego Kamares. Widoczny z wielu punktów miasta wielki akwedukt, jest symbolem całej Kawali. Został zbudowany na wzór rzymski w XVI wieku, na polecenie Sulejmana Wspaniałego. To właśnie podczas jego panowania Imperium Osmańskie przeżyło sam szczyt swojej potęgi. W mieście do dziś jest sporo pamiątek po okresie panowania Turków. Grecy są jednak wielkimi patriotami, czego jednym z dowodów jest duży znak drogowy przy głównej ulicy biegnącej pod łukiem akweduktu. Znak wskazuje kierunek stolicy Turcji. Wielkimi literami jest na nim napisane „Konstantinoupolis 460 km”. Obok znajduje się dwugłowy orzeł, czyli symbol greckiego kościoła prawosławnego. Nawet oficjalnie, nikt w Grecji nie używa nazwy „Stambuł”.

 

Akwedukt

 

Wystarczy przejść jakieś trzy minuty za potężny akwedukt. Tuż za nim znajdują się stare, duże budynki, w których w czasach swojej świetności przygotowywano tytoń. Miasto przeżywało swój największy ekonomiczny rozkwit w XIX wieku. To właśnie wtedy wzbogaciło się na handlu tytoniem, który prosto z Kawali wędrował we wszystkie strony świata. Nieco dalej mija się malowniczy port, gdzie składowane są stare statki oraz łodzie. Tuż za tym miejscem rozpościera się jeden z najbardziej malowniczych widoków na panoramę najstarszej części miasta. Widok na stare statki i łodzie dodaje całości dodatkowego uroku.

 

Jedna z fabryk tytoniu

 

Przechodząc do centralnej, dużo bardziej nowoczesnej części miasta warto wejść do kościoła Agios Nicolaos. To właśnie w bazylice, która niegdyś stała na miejscu obecnego kościoła, święty Paweł głosił swoje nauki. Święty Paweł  trafił do Kawali w drodze do Filippi, podczas swojej pierwszej misji po Europie. Obecnie  jest on patronem miasta.

Tym, którzy mają ochotę zwiedzać dalej, z pewnością spodoba się wizyta w Muzeum Archeologicznym, czy też niewielkim, bardzo klimatycznym Muzeum Tytoniu.

W centralnej części miasta znajdują się kawiarenki i najróżniejsze sklepy. Tuż przy linii morza znajdują się typowe, greckie tawerny. I to właśnie w tej części miasta koncentruje się życie. Nieco dalej, w stronę najbardziej nowoczesnej, typowo mieszkalnej części miasta, rozpoczyna się długa, biegnąca kilometrami piaszczysta plaża. Znakomite miejsce na kąpiel!

Co takiego i przede wszystkim gdzie w Kawali zjeść? W całej Grecji, podobnie jak Saloniki, czy też Serres, Kawala słynie z najlepszej boughatsy. Co to takiego jest? Boughatsa składa się z warstw cienkiego ciasta, w środku którego znajduje się najczęściej słodki, waniliowy krem. Często je się ją z dodatkiem cynamonu. Boughatsę je się w Grecji na pierwsze, albo drugie śniadanie. Dla mnie bez dwóch zdań, tę najlepszą boughatsę można zjeść w „Lemonidis”. Jeśli już mowa o słodkościach… W całej Elladzie Kawala znana jest również z kourabiedes, czyli maślanych ciastek, z posypką z cukru pudru.

 

Boughatsa

 

Tawern i świetnych restauracji jest w mieście ogromna ilość. Dla mnie od wielu lat tawerną numer jeden jest „Balaouro”, która znajduje się kilka kilometrów za centrum miasta, kierując się za akwedukt. Można zjeść tam wszystko! Ale warto zwrócić uwagę przede wszystkim na ryby i owoce morza. To jedna z takich typowych greckich tawern, tuż przy morzu, w której jedzenie jest spełnieniem najpiękniejszych snów większości wielbicieli Grecji.

W Kawali bardzo spodoba się również osobom, które cenią sobie kontakt z przyrodą. Wystarczy wyjechać 15 km poza miasto do wioski o nazwie Palia Kavala. To właśnie tam znajduje się niezwykle malownicza ścieżka spacerowa, która wiedzie przez bajkowy las, prowadząc do niewielkiego wodospadu. Niezapomniane miejsce!

 

Scieżka spacerowa w Palia Kavala

 

Wizyta w Kawali jest rewelacyjnym pomysłem przez cały rok. Latem nie ma tu aż tak dużej liczby turystów, jak w zatłoczonych Atenach, czy też Salonikach. Nawet w sierpniu życie toczy się tutaj swoim naturalnym rytmem. Już od stycznia w całej Grecji szybko wydłuża się dzień, a tych bardzo słonecznych jest też coraz więcej. Warto wpaść do Kawali nawet w środku zimy, dostarczyć sobie witaminy D i zainspirować się Grecją w swoim najlepszym wydaniu.

 

 

TU! przeczytasz o najważniejszych atrakcjach Korfu.

TUTAJ! przeczytasz post o Santorini.

TU! znajduje się przewodnik po Zakinthos.

 

 

 

Rzeczy, za które kocham Polskę… poniedziałek, 10 stycznia 2022

 

 

Ta grudniowa podróż po Polsce była dla mnie szczególnie ważna. W kraju nie było mnie aż dwa lata, przez co tak naprawdę pierwszy raz poczułam co oznacza zatęsknić za swoim krajem. W Polsce byliśmy równy miesiąc odwiedzając kilka różnych miejsc rozsianych na mapie. Był to dla mnie bardzo intensywny czas, bo chciałam wycisnąć z tej podróży jak najwięcej.

Za czym najbardziej tęskniłam i czym jednocześnie cieszyłam się najbardziej?

 

BLISCY

Kontaktu w świecie rzeczywistym nie zastąpi tak do końca żadna video rozmowa, nawet z najlepszym sprzętem. Tak bardzo brakowało mi spotkań w normalnym świecie z bliskimi mi osobami i robienia wspólnych rzeczy. Przyjaciół i znajomych w dorosłym życiu można mieć wielu. Ale kontakt, z ludźmi z którymi się wychowaliśmy i z którymi dojrzewaliśmy, zawsze jest szczególny. Tak jakby tylko ci ludzie, wiedzieli kim tak naprawdę jesteśmy… Możemy nie widzieć się latami, a później rozumiemy się bez słów.

 

BAŁTYK

Podczas każdego sezonu bardzo często słyszę zachwyty nad morzem, które oblewa całą Korfu. Zachwyty i jednocześnie porównanie, że „…nie to co… nasz Bałtyk!”. Za każdym razem, kiedy podczas letnich sezonów, ktoś wspominał o polskim morzu, czułam taką silną tęsknotę za polskim Bałtykiem. I tak narodziła się we mnie potrzeba, że żeby znów zobaczyć polskie morze. To właśnie dlatego tydzień spędziliśmy w Trójmieście. Polskie morze ma w sobie takie „coś”. Taką romantyczną nostalgię kryjącą się w długich, piaszczystych plażach i kolorze wypłowiałego błękitu. Słony zapach, szum fal i budzące do życia zimno. Nad polskim morzem, właśnie zimą podobało mi się tak bardzo, że… znów tęsknię!

Morze Bałtyckie w grudniu

 

TRÓJMIASTO

Ostatni raz w Trójmieście byłam… Jakieś dwadzieścia lat temu! Gdańsk, Gdynia i Sopot skradły moje serce. Trójmiasto i połączenie w nim tego co dawne, stare z nowoczesnością, zrobiły na mnie gigantyczne wrażenie. Unikatowa architektura i ciągnące się przestrzenie z pięknymi widokami, spowodowały że wpadła mi do głowy myśl, że „Tak jest! Mogłabym tutaj mieszkać!”. Napomknę tylko, że taka myśl, zdarza mi się niezwykle rzadko…

Stare Miasto Gdańska

 

JABŁKA

A jeszcze jeśli mam to szczęście, że uda mi się trafić na takie zwykłe, małe, niekształtne jabłka z jakiegoś małego targowiska, to wtedy jestem w siódmym niebie. Daję wam słowo! Nigdzie na świecie jabłka nie smakują mi tak dobrze, jak te Polskie! Ten niepowtarzalny zapach i te cieszące oko kolory! Czy też tak macie? Że im bardziej niepozornie wygląda jabłko, tym smakuje lepiej?

 

ŚNIEG

Podczas tego wyjazdu mieliśmy ogromne szczęście z pogodą w Polsce. Śniegu na Boże Narodzenie nie widziałam w kraju już jakieś dziesięć lat! Ten, który spadł w grudniu, spowodował że Polska wyglądała jak baśń ze snu. Miękki, biały puch, który iskrzył w promieniach słońca w ciągu dnia. Ten prawie niesłyszalny odgłos spadającego śniegu w cichą noc… Spacery po lesie, które urządzaliśmy sobie z rodziną w tym śnieżnym okresie, były baśniowym wydarzeniem. Nawet nie myślałam, że znów aż tak spodoba mi się śnieg!

Podczas jednego z zimowych spacerów…

 

WIDOKI

Podczas całego miesiąca w Polsce dużo podróżowaliśmy pociągami, przemierzając nimi setki kilometrów. Przez dłuższą część tego pobytu zrobiłam sobie detoks od social mediów (bardzo gorąco polecam robić taki detoks systematycznie) i tym razem, podczas podróży pociągami, zamiast patrzeć w ekran telefonu, dużo…. Gapiłam się na to, co dzieje się za oknem. Na nowo odkryłam urok widoków na ośnieżone lasy, pola, typowe polskie brzozy i topole. Kilka razy udało mi się wypatrzeć wybiegające sarny, albo przelatującego jastrzębia. Tak podróżować mogłabym godzinami. Pusta głowa, dźwięk kół pędzących po torach i te właśnie zmieniające się za oknem widoki.

 

ŚLEDŹ

Świeży śledź w oleju z cebulą, z ciemnym razowym chlebem… Chodź wielu to dziwi, ale ja bardzo lubię jeść na śniadanie. Tak jest – śledź! Rarytas, który nie jest niestety dostępny w Grecji. Bardzo zatęskniłam za śledziem!

 

KOSMETYKI

Polska to prawdziwy raj kosmetyczny. W Grecji jest dostępne może jakieś 25% z kosmetyków, które sprzedawane są w Polsce. Nie ukrywam, że możliwość tak szerokiego wyboru w kosmetykach, w tak przystępnych cenach, daje mi zawsze dużo radości. Dlatego prawie zawsze, kiedy wyjeżdżam z Polski, na lotnisku cierpię na kosmetyczny nadbagaż!

 

MOŻLIWOŚĆ MORSOWANIA

Na Korfu pływam przez całą zimę. Dlatego ważnym wyzwaniem było dla mnie to, żeby wejść do Bałtyku zimą. Niesamowite, niezapomniane doświadczenie (więcej przeczytasz TU!)… Podczas tego wyjazdu udało mi się również wejść do jeziora. Pływanie zimą w Morzu Jońskim daje dużo niesamowitej energii. Potrafię sobie więc jedynie wyobrazić,  jaką energię potrafi dawać morsowanie w Polsce. Tak jest! Są momenty, kiedy zazdroszczę niskich temperatur w Polsce!

Moje pierwsze wejście do Bałtyku. 4 grudzień, około godziny 7.45.

 

ROZWÓJ

Widzę to za każdym razem, kiedy jestem w kraju. Polska się bardzo rozwija! Widzę to jeszcze wyraźniej po dwóch latach nieobecności. Wszystko tak dynamicznie idzie do przodu. Podczas mojej grudniowej podróży miałam nieodparte wrażenie, że Polska to obecnie zupełnie inny kraj, niż ten z którego wyjeżdżałam te dziesięć lat temu. Serce rośnie!

 

TU! przeczytasz o tym, jak spakować całe życie w 20 kg.

TUTAJ! przeczytasz post o wyspie Hydra.

TU! przeczytasz o pogodzie na Korfu.

 

 

 

Moje najważniejsze postanowienia na Nowy Rok!… poniedziałek, 3 stycznia 2022

 

Dziś, wschód słońca 7.45. To zdjęcie nawet w połowie nie oddaje piękna tego widoku w rzeczywistości…

 

Tak! Tak! Tak! I raz jeszcze – tak! Jak najbardziej warto robić postanowienia noworoczne. Choć z tego co czytam i słucham mają taką samą liczbę zwolenników, jak i przeciwników. Nie chodzi wcale o to by na wprowadzenie życiowych zmian czekać aż do „poniedziałku”, nowego miesiąca, czy też Nowego Roku. Chodzi o to, że ta szczególna data i moment, kiedy otwieramy pierwszą dziewiczo czystą kartkę nowego kalendarza, jest najlepszą chwilą na prześwietlenie swojego życia. Wszystkich jego części.

Postanowienia noworoczne i tym samym bardzo dokładne prześwietlenie całego mojego życia, wszystkich jego sfer, robię od kiedy na stałe przeprowadziliśmy się do Grecji. Czyli już od dziesięciu lat. Jestem przekonana, że gdyby nie ten zwyczaj, nie byłabym w miejscu, w którym jestem teraz.

Właśnie w okresie noworocznym biorę kartkę i piszę na niej wszystkie zmiany jakie będę wprowadzać. Mam dokładnie rozpisane co chcę zmienić w sferze praca, pasja, moje zdrowie / kondycja, wygląd, relacje z innymi ludźmi. Z całej dość sporej listy wybieram trzy punkty, które w danym roku będą dla mnie najważniejsze, takie które będą dla mnie numerem jeden i to przede wszystkim na nich koncentruje się przez następne dwanaście miesięcy.

Nad czym będę się koncentrować w tym roku??? Oto moja ścisła trójka!

 

ZIMNO!

Jeszcze dwa lata temu, nie uwierzyłabym gdyby ktoś mi powiedział, że będę pływać zimą! Zimowe kąpiele w morzu to moje odkrycie z ubiegłego roku. Jest to jedna z rzeczy, którą zawdzięczam greckiemu lockdownowi (więcej przeczytasz TU!). Jak to się stało? Kiedy ogłoszono drugi lockdown w Grecji i zamknięto wszystko, wpadłam na pomysł, żeby spróbować przepłynąć się w zimnym morzu. I tak się stało, że udało mi się systematycznie pływać dwa razy w tygodniu całą poprzednią zimę. W tym roku idę o krok dalej. Rezygnuję z ocieplającej pianki, tak żeby moje ciało miało jeszcze więcej kontaktu z wbijającymi się w skórę szponami zimna.

 

Chwilę po pierwszym w 2022 pływaniu. W tym roku już bez pianki 😀

 

Po co ja to sobie robię? Nic wcześniej w życiu nie dało mi takiego zastrzyku do życia jak zimne morze. Takie poczucie szczęścia, które powstaje w ciele zgodnie z prawami natury. Poczucie szczęścia, które trwa przez kilka kolejnych dni. Poczucie obudzenia się do życia i niezwykłej życiowej energii. To również kontakt z zimnem, którego tak naprawdę wcale nie lubię, jest dla mnie wyzwaniem i jednocześnie sposobem na hartowanie nie tylko ciała, ale również charakteru. To zawsze jest trudne, żeby podjąć tę decyzję: wyjść z ciepłej pierzyny i wejść do lodowatego morza. Wzmacniają nas przede wszystkim przeciwności. A największą moc mają te, które wyznaczamy sobie dobrowolnie sami.

 

 

WCZESNE WSTAWANIE

Kolejna rzecz, w którą trochę jeszcze nie wierzę. Piszę to ja. Osoba, która jeszcze kilka miesięcy temu była skrajnym nocnym markiem. W okresie jesienno – zimowym, kiedy nie działamy z naszymi wycieczkami, potrafiłam chodzić spać o godzinie trzeciej w nocy, wstając przed południem.

Wiedziałam, że na dłuższą metę, to nie jest dobre. Przestawiona doba i wieczne poczucie, że jestem z czymś spóźniona. W mojej głowie długo rodziła się potrzeba na zmianę tego przyzwyczajenia. Na blogu Agnieszki Maciąg, w poście który poświęconym był właśnie tematowi snu, przeczytałam jedno zdanie, które bardzo mocno na mnie podziałało. Po przeczytaniu tego zdania poczułam, że zmieniam ten nawyk i kropka.

„Wszelka praca, którą wykonujemy nocą, niszczy nas”.

Mniej więcej tak brzmiało to właśnie zdanie. W mojej głowie nie znalazłam żadnego argumentu, który by temu zaprzeczył i gdzieś mocno w środku wiedziałam, że jest to prawda. Że na dłuższą metę, pracując nocą, niszczę się.

Dokładnie w dniu, kiedy zamknęliśmy ten sezon i każdego następnego dnia o godzinie 20.00 ucinałam wszystkie czynności i punktualnie o godzinie 21.00 szłam spać, budząc się o godzinie 6.00 rano. Minął pierwszy tydzień, a ja czułam się dobrze jak nigdy wcześniej. Do tego siup do chłodnej wody, kolejne wczesne pójście spać i kolejna wczesna pobudka. Po miesiącu… Byłam jak najlepsza wersja siebie!

Chwilę później wpadła mi w ręce książka „Klub 5 rano” Robina Sharma’y, którą właśnie kończę. Nie mogła do mnie trafić w lepszym momencie. W moim przypadku naprawdę skrajnego nocnego marka, z długoletnim stażem, potraktowałam tę książkę jak biblię.

 

 

Moim celem w tym roku jest codzienna pobudka o 6 rano i sen o godzinie 22.00. Te właśnie godziny są idealne na tę chwilę mojego życia. Kto wie… Może od przyszłego roku będę codziennie wstawać o piątej. To pewnie nic nadzwyczajnego dla osób, które mają malutkie dzieci lub osób, które pracują na porannych zmianach. Ale! Doskonale zrozumieją mnie osoby, które tak jak ja zimą, pracują w systemie freelancera, czyli kiedy godziny pracy dyktujemy sobie sami.

 

MEDYTACJA

Tyle dobrego słyszałam o systematycznym medytowaniu, ale jakoś tak… Nie potrafiłam się w sobie zebrać. Przez kilka dni udało mi się medytować w okresie Bożego Narodzenia, również dzięki temu, że trafiłam na kanał You Toube „Chodź na słówko” (koniecznie sprawdźcie, jeśli interesuje was medytacja). To właśnie na tym kanale znajdują się krótkie, różnorodne medytacje prowadzone. TUTAJ! znajduje się moja ukochana! Zawsze, kiedy ją kończę czuję jak zalewa  mnie fala spokoju. Jeśli tak działa medytacja, która nie trwa dłużej niż 6 minut, co będzie dziać się jeśli medytować będę codziennie nawet jedynie kwadrans?

 

Czy macie swoje postanowienia, plany, marzenia na ten Nowy Rok? Podzielcie się nimi w komentarzu!

Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! Jaki będzie??? To zależy przecież od nas!

 

TU! znajduje się mój przepis na bardzo proste ciasto cytrynowe.

TUTAJ! przeczytasz jak Nowy Rok obchodzą Grecy.