Wiedząc, że tegoroczne lato bezpowrotnie odchodzi do przeszłości, w ostatniej chwili, postanowiłam skorzystać z jeszcze jednej możliwości jakie daje słoneczna pogoda. Przeglądając jeszcze raz przewodniki po okolicy, znalazłam miejsce, w którym nigdy nie byłam i coś czego nigdy w życiu nie próbowałam…
…. kąpiele w błocie…
Również i tym razem stanowczo nikt nie chciał ze mną iść. Nie chciał iść to raczej zbyt mało powiedziane. Każdy komu mówiłam o tym pomyśle, patrzył na mnie z wielkim obrzydzeniem. Mogło to oznaczać tylko jedno – na pewno stanie się coś ciekawego. Ponadto kąpie w błocie są tylko w jednym miejscu w Grecji – 15 km od naszej miejscowości… Jak więc można przeoczyć taką niesamowitą szansę?
Do torby spakowałam wszystko co potrzebne, czyli – ręcznik…
Jadąc do malutkiej miejscowości, obawiałam się tylko jednego – będę musiała być tam jak mnie Pan Bóg stworzył, czyli całkowicie nago. Niedozwolona jest nawet gumka do włosów, bowiem każdy kontakt błota ze sztucznym materiałem, mógłby popsuć jego cudowne, lecznicze właściwości. Wydawało mi się to dość logiczne i do zaakceptowania. Staram się być eko!
Mimo obaw, przez całą drogę dla dodania otuchy, uświadamiałam sobie, ile nadzwyczajnych rzeczy tutaj już zrobiłam. Porozumiewam się po grecku, sama chodzę sobie na zakupy, wytrzymałam jesienne porządki Fety, plus przeżyłam zajęcia z gimnastyki w rytmie greckiego techno. Przed każdym z tych wydarzeń obawiałam się, stresowałam. W konsekwencji, jak się okazywało za każdym razem (przemilczając jedynie jesienne porządki przyszłej teściowej) strach urastał tylko w głowie i okazywał się zupełnie niepotrzebny. Co niby takiego mogłoby się stać? Kobiety przecież restrykcyjnie oddzielone miały być od mężczyzn.
Kiedy już byliśmy na miejscu, udaliśmy się do kasy, w której dostałam bardzo dokładnie informacje jak się zachowywać i co robić: rozebrać się do naga, wziąć prysznic, spędzić w błocie około 20 minut, wziąć znów prysznic, tyle że bez żadnego mydła lub szamponu i wrócić do domu. Nic trudnego.
Zrobiłam wszystko jak trzeba i kiedy już naga, nagusieńka stanęłam przed basenem wypełnionym błotem po brzegi, pomyślałam tylko, że takiej wersji nie byłam w stanie sobie wyobrazić… W basenie przebywało około dwudziestu kobiet, wszystkie od stóp do głów umazane brązową mazią. Żadna kobieta nie miała mniej niż 60, 70 lat. Kiedy stanęłam przed basenem, w jednym momencie, wzrok każdej z nich utkwił na mnie. Jakbym była jednym wielkim, czerwonym punktem na białej kartce, ze strzałką, która dodatkowo wskazuje, gdzie się znajduję. Po chwili usłyszałam jak wołają do mnie głośno:
-Ale młodziutka, toż to jeszcze dziecko! Choć do nas, zaopiekujemy się tobą….
Wyglądało to na koszmar, z serii „jestem nago i każdy się na mnie gapi”. Niestety nie był to sen i sama się w to bagno wpakowałam. Nie miałam wielu opcji do wyboru, więc stwierdzając że najgorsze jest już za mną, zdecydowałam, że muszę szybko zanurzyć się w błoto i zakamuflować jak tylko mogę.
Im bliżej błota tym bardziej śmierdziało siarką i innymi organicznymi zapachami. Wchodząc po śliskich schodach, obok stopy przeskoczyła mi żaba, idealnie zamaskowana błotem.
Jakoś się jednak udało. Zacisnęłam mocno zęby, nie pośliznęłam się na schodach i weszłam do mazi, która cały czas wypierała mnie na zewnątrz. Co za smród niewyobrażalny…
Po chwili poczułam jak, ktoś obmazuje moje plecy błotem. Z resztą poradziłam sobie już na szczęście sama.
-Skąd jesteś dziewczyneczko? – spytała jedna z kobiet.
Chcąc uchylić się od jakichkolwiek rozmów i po prostu posiedzieć w błocie w ciszy i przyjemnej samotności, grzecznie odpowiedziałam, że nie znam greckiego.
Błąd!
Dlaczego odpowiedziałam po grecku?
-Co ty opowiadasz dziecko drogie – przecież słyszę, że mówisz! Haha! – kontynuowała dość logicznie jedna z pań.
Dwadzieścia minut trwało wieki. Prawie zbierając się do wyjścia, kiedy trochę się uspokoiłam, przyjrzałam się kobietą które dopiero co wchodzą. Pierwszy raz w życiu miałam szansę, zobaczyć tyle pań w wieku dojrzałym, zupełnie nago. Jak to możliwie? – zadawałam sobie pytanie patrząc na ich ciała. One naprawdę wyglądały ładne, przede wszystkim zdrowo, tak że aż miło było popatrzeć i pomyśleć, że i ja mogę kiedyś tak wyglądać.
Kiedy na wielkim zegarze wybiło 20 minut, zebrałam się w sobie i wyszłam. Za plecami słyszałam tylko:
-Hej mała, co tak prędko? – czemu towarzyszył oczywiście wszechobecny śmiech.
Wzięłam prysznic pod ogromnym ciśnieniem, który zmył ze mnie całe śmierdzące błoto. Wytarłam się ręcznikiem i z powrotem włożyłam ubranie.
Poczułam się rześko i przede wszystkim bezpiecznie w moim ubraniu.
Kiedy wieczorem wszyscy zadawali pytanie jak było, nie ukrywałam, że dla mnie było to silne przeżycie. Feta z Olivką poprosiły, żeby dotknąć mojej skóry.
To niesamowite…. Powiedziałyśmy we trzy zgodnie. Wieczorem moja skóra była tak gładka jak przysłowiowy aksamit. Znikły wszelkie niedoskonałości i mój mały liszaj na brzuchu, na którego nie działała żadna maść z antybiotykami. Skóra była tak piękna, miękka i świetlista, że mogłabym tego wieczora swobodnie reklamować balsamy do ciała.
Należało posłuchać tych kobiet i zostać trochę dłużej, pomyślałam. Skoro, przybywały z całej Grecji żeby posiedzieć w błocie, wiedziały co robiły.
Tydzień później do kąpieli błotnej przyjechałam jeszcze raz. Byłam przygotowana na najgorsze, ale o ironio – wraz ze mną przybyły trzy młode Niemki, które rozproszyły uwagę. Kasjerka mnie już pamiętała i powiedziała, że za dziesiątym razem wejdę za darmo.
Moje dwa rachunki trzymam w kalendarzu do następnego lata. Postanowiłam przyjechać nawet z końca Grecji. Inwestuje w siebie na przyszłość – za 50 lat będę piękna!