Przewodnik po KORFU, cz. 23 – „Tylko dla Twoich Oczu”, czyli James Bond na Korfu… piątek, 9 grudnia 2016

Lubię co jakiś czas zobaczyć Jamesa Bonda, ale przyznam się że raczej nie należę do najlepszych znawców tematu. Mogę więc tylko zacytować opinie tych, którzy na Bondzie  naprawdę dobrze się znają, że „Tylko dla Twoich Oczu” z Rogerem Moorem w roli Jamesa Bonada  (For Your Eyes Only, 1981, reż. John Glen), która nagrywana była na Korfu, jest jedną z najlepiej zrobionych części przygód agenta 007.

Z wiadomych względów  tę część Bonda  po prostu pochłonęłam. Oglądałam ją już trzy razy i myślę, że któregoś z zimowych wieczorów znów sobie ją przypomnę. Scenariusz, jak to u Bonda. Jest Bond. Jest piękna kobieta. Czarny charakter. Cały czas ktoś kogoś goni, albo przed kimś ucieka. Można przy tym zobaczyć na jakim poziomie była technologia lat 80tych. Jakimi samochodami jeżdżono. Jaka dokładnie była wtedy moda. Jaki wśród kobiet panował ideał piękna. Kto miał najlepszy głos i jaka piosenka była wtedy hitem.

Mniej więcej 70% scen z tego filmu rozgrywa się właśnie na Kerkirze. Nie można było sobie wyobrazić lepszej reklamy dla wyspy, dla której już wtedy turystyka była ważnym źródłem dochodu.  Sceny na samej Korfu zaczynają się od rejsów w Paleokastritsy. Jest kilka scen z miasta Korfu, w których widać odwiedzających wyspę turystów. Widać  monastyr Vlacherna oraz Mysią Wyspę. Kanoni w filmie wygląda dokładnie tak samo jak dzisiaj. Jest również jedna z najsłynniejszych scen pościgu, kiedy James Bond w żółtym Citroenie gna przez Arillas, gdzie drogi są najwęższe i najbardziej pokręcone na całej wyspie. Oglądając tego właśnie Bonda, można zobaczyć jak niegdyś wyglądał Achillion, kiedy było w nim kasyno. Przyznam, że uwielbiam szczególnie tę scenę. Na jednej z nich, kiedy Bond je kolacje, siedzi dosłownie metr od miejsca gdzie kończąc już wycieczkę robimy zdjęcie grupowe.

Kadr z filmu. Bond ze swoją dziewczyną na zakupach w mieście Korfu

To co jest dla Korfu najfajniesze, to fakt że na filmie zostały pokazane naprawdę wszystkie najpiękniejsze miejsca wyspy. Film ogląda się niesamowicie przyjemnie. Wypełniają go ujęcia przepełnione słońcem. Dużo w nim morza i zieleni oraz fantastycznych widoków.  W tamtym okresie lepszej wizytówki Kerkira nie mogła sobie wymarzyć. Po obejrzeniu człowiek autentycznie ma ochotę zabookować bilet na Korfu i raz, dwa lecieć  na wyspę. Mamy więc z jednej strony najepiękniejsze i najważniejsze miejsca, niesamowite widoki, ale również autentyczny obraz tego, jak wyglądali, ubierali się, zachowywali mieszkańcy Korfu w tamtych czasach.

Pierwsi turyści lądują na Korfu w latach 50tych. Te trzydzieści lat później ruch turystyczny jest już rozwinięty, ale z pewnością film zwiększa zainteresowanie wyspą.  Film szczególnie przyczynił się do rozreklamowania jeszcze innego, ważnego dla Grecji miejsca – Meteor. Do dziś trudno w to uwierzyć, ale jeszcze na początku lat 70tych nikt o Meteorach nie słyszał. To właśnie James Bond, którego sceny końcowe zostały nagrane w Meteorach faktycznie przyczynił się do rozsławienia tego niesamowitego miejsca. W znanej scenie końcowej, Bond wspina się po pionowej ścianie do jednego z monastyrów. Mamy niesamowite widoki Meteor oraz ujęcia wnętrz.

Jeśli tego lata macie w planach wybrać się na Korfu, albo chcecie przypomnieć sobie klimat wyspy – koniecznie zobaczcie „Tylko dla Twoich Oczu”. Film ogląda się naprawdę świetnie, konfrontując to co widzi się na ekranie, z tym jak Korfu wygląda ponad trzydzieści pięć lat później.

 

Nasz weekend w Atenach. Zobacz nasz nowy filmik!… czwartek, 17 listopada 2016

Kiedy poza letnim sezonem nie ma mnie na Korfu, kiedy tylko mogę gdzieś jadę. Kocham podróże. Ostatni weekend spędziliśmy w Atenach. Mieliśmy naprawdę wielkie szczęście, bo pogoda nie mogła być piękniejsza. Wypad udał się świetnie! I już planujemy gdzie tu wybrać się następnym razem… Dziś filmik z naszego weekendu z Atenach – miłego oglądania!

P.S. Bilet wstępu na Akropol kosztuje w sezonie letnim 20 euro, w sezonie zimowym 10 euro. Natomiast w każdą pierwszą niedzielę miesiąca – wstęp jest darmowy. I nam, zupełnie przypadkowo w tę pierwszą niedzielę udało się wcelować:D Odwiedzajcie to miejsce! Jest naprawdę piękne…

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Czy istnieje uzależnienie od… morza?… poniedziałek, 14 listopada 2016

W Chomi (nazywanej również Rajską Plażą) Georgija, Spiros i Paris mieszkają latem jakieś dwa / niepełne trzymiesiące. Na dłużej nie pozwala pogoda. Ale przede wszystkim, we wrześniu Paris musi iść do szkoły. To już kilka lat temu Spiros zdecydował, że w Chomi będzie wynajmować parasole i leżaki. Na plaży latem, w środku dnia trudno o cień, więc zestaw leżak + parasolka, jest po prostu zbawieniem. Można od nich kupić również coś zimnego do picia, czy też przegryźć jakąś kanapkę. Na Rajskiej Plaży, w niewielkim sklepiku, który w zasadzie jest wielkim namiotem, Georgija sprzedaje ręcznie robioną biżuterię oraz malowane przez siebie kamienie. Uwielbia tworzyć wszystkie te śliczności. Jest zakochana w tym miejscu i  tak naprawdę to właśnie Georgija zasiała w głowie Spirosa  pomysł na mały letni biznes, który pomaga utrzymać się zimą. Pierwsze lato Paris spędził w Chomi nosząc jeszcze pieluchy. Obecnie jest on już właściwie znakiem rozpoznawalnym Rajskiej Plaży. Parisa jak i jego rodziców znacie dobrze, z naszej wycieczki Widoki Korfu [TU! sprawdzisz naszą ofertę]. Dla tych, którzy nie wiedzą o co chodzi – chciałam tylko naszkicować w wielkim skrócie. Ci ludzie  są naprawdę niesamowici. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Jak wyglądała dokładnie ich historia – o tym  jeszcze w swoim czasie.

Skończyło się lato. Paris w  bólach i mękach wrócił do szkoły. Druga klasa podstawówki, to przecież nie są już żarty! Mówiąc wprost: za szkołą nie przepada. I gdzieś po Wielkanocy, kiedy lato zbliża się wielkimi krokami, jego mama daje mu centymetr. Codziennie odcina jeden odcinek, by wiedzieć, że już niedługo znów zamieszka na Rajskiej Plaży. Będzie biegać boso po rozgrzanych kamieniach. Pływać w morzu. I godzinami gawędzić z naszymi sternikami.

Chwilę po sezonie Georgija stwierdziła, że dobrze byłoby jednak trochę zmienić otoczenie. Sprytnie zaplanowała, że połączy przyjemne z pożytecznym i wyskoczą z Korfu na kilka dni do Salonik. W Salonikach jest pewnien sklep. Mają w nim wszystko, absolutnie wszystko, co potrzebne jest do robienia ręcznej biżuterii. Pomyślała, że to co potrzebne kupi już teraz by przez całą zimę, ze wielkim spokojem i jeszcze większą przyjemnością robić swoją ręczną biżuterię. [Tak na marginesie… Biżuteria, którą robi Georgija, jest naprawdę rewelacyjna! Ja mam jej całą kolekcję. Jeśli chcecie ją zobaczyć, wejdźcie na Facebookowy profil Georgiji. Kliknij TU! Tam właściwie codziennie coś nowego. A wszystko to dostępne będzie latem na Rajskiej Plaży:D]  Chciała odwiedzić przy okazji przyjaciółkę i z całą rodziną trochę w mieście się rozerwać. Przed przyjazdem do Salonik zatrzymali się na jeden dzień, by zobaczyć również Metsovo.

-Mamo!!! Ja tu już dłużej nie mogę… – jęknął przeciągle Paris po godzinie spaceru po miasteczku.

-A co się stało? O co ci znów chodzi???

-Przecież tu nie ma… morza!!! Jak to w ogóle jest możliwe? – powiedział Paris najzupełniej poważnie.

Ani Georgija, ani Spiros nie mieli pojęcia jak odpowiedzieć na to pytanie.

-Paris! Ale my tu przyjachaliśmy podziwiać góry! – na twarzy Parisa wymalował się taki wyraz, jakby było mu ciasno i przez to bardzo niewygodnie, ale powstrzymywał się, by nie marudzić.

Paris przemęczył się cały boży dzień ziewając na każdym kroku:

-Góry… Góry… Góry… Co za atrakcje… No i co my tu będziemy robić? Po co my tu przyjechaliśmy???

Na szczęście następnego ranka dotarli do Salonik. Pierwsze co bąknął Paris po przyjeździe do miasta:

-No w końcu się doprosiłem! Trochę tu szare, ale jednak – morze. Chociaż taki  mały skraweczek! A ile jeszcze będą trwać te wasze „wakacje”??? Kiedy wracamy w końcu na Korfu???

 

Pamiętam, że kiedy byłam mała, moim wielkim marzeniem, było iść spać słysząc szum fal. Żeby mieszkać gdzieś blisko morza. Spełniło się i to na 200%. Dziś mieszkam, pracuje, podróżuje zawsze przy morzu. I też nie wyobrażam sobie nie widzieć morza przez dłuższy czas. Uwielbiam wszystko co jest z nim związane. Jego zapach. Szum fal. Sól na opalonym ciele,   kiedy latem skończy się pływać. Ryby. Krewetki. Kalmary. Ośmiornice. Białe wino z widokiem na plażę. Wszystkie bibeloty z motywem ryby, kotwicy, fali. Ubrania w stylu marynarskim. Morze, to chyba może być też takie uzależnienie…

Półmaraton w Meteorach. Zobacz nasz nowy filmik!… piątek, 4 listopada 2016

Ta akcja na początku wydała mi się trochę mało możliwa… Ale się udało! Cztery godziny jazdy samochodem do Meteor. 23 km biegu górskiego. I cztery godziny jazdy samochodem z powrotem. A wszystko w jeden dzień. Teraz mogę to powiedzieć z ręką na sercu. Jani jest niezniszczalny. Ma wytrzymałość nadczłowieka:D Tylko na marginesie dodam, że do tego biegu nie przygotowywał się zbytnio. Po prostu założył buty i pobiegł przed siebie…

Bawiliśmy się świetnie. Ja w międzyczasie przy pysznej kawie pisałam dla Was jeden z postów, a później odwiedziłam jeden z monastyrów. Dziś zapraszam na nasz filmik z ubiegłej niedzieli. Mam nadzieję, że się Wam spodoba!

Na maratonie panowała niesamowita energia. Podziwiam każdą osobę, która wzięła w nim udział. Nie wiem jak na Was, ale na mnie takie wydarzenia działają niesamowicie motywująco. Jest jesień, za pasem zima. Żeby dobrze czuć się o tej porze roku, trzeba pamiętać o ruchu. Może nie koniecznie szykując się na maraton, ale tak po prostu. Ja też wkładam buty i idę pobiegać!

Tymczasem… Miłego oglądania!

Przewodnik po KORFU, cz. 22 – Corfu Beer, czyli fenomen piwa z Kerkiry… piątek, 28 października 2016

 

Corfu Beer

-(…) Po prostu pewnego dnia wpadł na pomysł, żeby warzyć piwo. Otworzyć  mały, lokalny browar, gdzie mógłby robić dobrej jakości piwo niepasteryzowane. Nie miał pojęcia jak się za to zabrać, więc wysłał swojego syna  do Bawarii, do specjalnej szkoły, gdzie uczą jak warzyć piwo. Po kilku latach młody  wrócił, przeszkolił całą załogę i tak do dzisiejszego dnia w Arillas robią najlepsze korfiańskie piwo, które jest jednocześnie najlepszym piwem w Grecji. Interes im kwitnie. Musisz jechać do Arillas, sama posmakujesz i zobaczysz. A jakbyś spotkała Thanosa, to pozdrów go ode mnie! To naprawdę fajny koleś.

*

Tę opowieść sprzedał mi podczas jednej z wycieczek  Spiros, nasz kierowca. Naprawdę wiele ciekawych rzeczy, dowiaduje się właśnie od  kierowców. Często są to informacje niesporawdzone, na pograniczu plotek. Ale po nitce do kłębka. Zawsze jak pogrzebie, to później okazuje się, że jednak było coś na rzeczy…

– (…) i mój kierowca powiedział mi, że koniecznie muszę tu przyjechać, żeby zobaczyć  interes. No i ten ojciec i jego syn, który specjalnie szkolił się w Bawarii… Przyznasz, że to miesamowita historia. – powtórzyłam bardzo dokładnie całą opowieść Spirosa jakiemuś przystojniakowi, którego znalazłam w browarze, chcąc się dowiedzieć o tym miejscu czegoś więcej. Facet stał gapiąc się na mnie, jakoś tak… lekko zamurowany:

-Właścicielem tego browaru jest mój ojciec, a tym synem, który rzekomo pojechał do Bawarii, jestem właśnie ja. – Thanos uśmiechnął się szeroko, pokazując rząd równych, białych jak śnieg zębów. – Wiesz, tylko trochę przekręcił tę historię. To nie wyglądało dokładnie tak… Ale cieszę się, że  ludzie o nas rozmawiają… To znaczy – jest o nas głośno.

Thanos opowiedział mi później dokładnie  skąd pomysł na  browar i jaką drogę przeszli z ojcem, żeby dojść do tego co już mają. Później pokazał mi cały browar i opowiedział jak warzy  się tu piwo, jakie są jego gatunki i wszystko co jest z nim związane.

Przyznam się bez bicia. Nie pamiętam nic z tego co opowiadał…  Thanos jest tak super przystojny i ma w sobie tyle uroku, że jedyne co mogłam wtedy robić, to podziwiać jego piękny uśmiech i oczy:DDD  W każdym razie, dokładne poznanie tej historii, to zawsze rewelacyjny pretekst, by do Arillas znów pojechać.

Tak na ważnym marginesie.  Thanos Kaludis  jest również odbarzony talentem muzycznym i rewelacyjnie śpiewa. Jedną z jego piosenek i  samego Thanosa możecie zobaczyć na klipie niżej:

Corfu  Beer, to szalenie ważna dla wyspy marka. Sama jestem raczej zwolenniczką win, ale kiedy tylko jestem na Korfu, bardzo często zamieniam je na to właśnie piwo, które dostępne jest tu w aż siedmiu wersjach smakowych. Jest wersja ciemna i jasna. Moja ulubiona, czyli delikatny w smaku Ionian Pilsner. Wersja z sokiem wiśniowym, cytrynowym czy też z dodatkiem imbiru. Zawsze kiedy wracamy z Korfu na ląd, zabieramy ze sobą małą skrzyneczkę. Bo choć Piwo z Korfu ma w Grecji rewelacyjną renomę, poza Kerkirą nie jest łatwo dostępne.

Co warto podkreślić to fakt, że piwo ma tylko i wyłącznie trzy miesiące daty ważności. Nie dostaniecie go w puszkach, sprzedawane jest jedynie w butelkach. Jest uwielbiane przez Anglików, którzy każdego lata tłumami odwiedzają wyspę. W jednym z angielskich rankingów Corfu Beer zostało zakwalifikowane do piątki najlepszych piw świata!

Kiedy będziecie na Korfu koniecznie (!!!) musicie spróbować tutejszego piwa. Jeśli natomiast będziecie się wybierać do Arillas (wioska w północno – zachodzniej części wyspy) możecie odwiedzić również i sam browar. W każdą sobotę w godzinach od 11 do 13.30 jest tam organizowane bezpłatne oprowadzanie po miejscu.

Już od kilku lat w październiku jest też organizowany Corfu Beer Festival. Smakowanie piw połączone z koncertami. Byłam w tym roku i było genialnie! Pod koniec straciłam rachubę ile piw wypiłam, ale o jego jakości świadczy również fakt, że następnego dnia obudziłam się bez najmnejszego śladu kaca…

 

Najważniejsza jest droga… niedziela, 23 października 2016

Od dwóch dni jesteśmy już na lądzie. Walizki rozpakowane. Pralka załadowana. Za chwilę pójdę na krótki spacer, a na wieczór mam w planach upiec ciasto ze śliwkami. W tym roku jeszcze bardziej nie chciało mi się wyjeżdżać z wyspy. Całe dwa ostatnie dni objeżdżaliśmy z Janim Korfu, żeby ostatni raz przed zimą spotkać się z przyjaciółmi. A i tak na odwiedzenie wszystkich nie starczyło nam czasu. Finanse, finansami. Statystyki. Przychody i wydatki. Ale to ostatnie, czyli przyjaźnie, jest dla mnie w tym momencie najcenniejsze.

Co chwilę łapię się na myśleniu, jakby to było wspaniale, gdybyśmy mogli być już z Janim na Korfu, przez cały czas razem. Gdybyśmy już mieli tam nasz dom. Gdybyśmy nie musieli wyjeżdżać na zimę. Że wtedy, to  byłoby już naprawdę wszystko super. Taka natura człowieka. Jeśli jeszcze tylko to… Jeśli tamto… To wtedy już tak na sto procent będę szczęśliwa. Błąd w myśleniu, który ja też często popełniam.  Przecież tak naprawdę liczy się nic innego jak tylko „teraz”. I droga, którą TERAZ idziemy. A sam cel jest na którymś tam miejscu. A kto wie, czy on aż tak bardzo liczy się naprawdę…

Kiedy  pruliśmy przed siebie jadąc do domu, zupełnie bez większej przyczyny zrobiło mi się prozaicznie przyjemnie. Prosta, szeroka droga. Po jednej stronie morze, po drugiej góry. Białe obłoki, sennie tańczące po niebie. Jazda samochodem, to dla mnie jedna z większych życiowych przyjemności. Uwielbiam się poruszać. Nieustannie się gdzieś przemieszczać. I tak jadąc prosto przed siebie, po raz kolejny doświadczałam tego, jak przyjemna jest sama droga.

W tym roku jestem już okrągłe pięć lat w Grecji. Kto czyta bloga od początku – wie, że nie było łatwo. Czasem nie chce mi się nawet przypominać, wolę już zapomnieć to co było dla mnie najtrudniejsze. Ale to właśnie te wszystkie najtrudniejsze doświadczenia sprawiają, że teraz jestem tym kim jestem. Jeśli wszystko co teraz mam, dostałabym od kogoś jak ładnie opakowany prezent, nigdy nie umiałabym docenić jego zawartości. Piękne, wymarzone życie, takie na 100%, w wielu jego momentach nie jest ani łatwe, ani proste czy też przyjemne. Jednak to, o co się zawalczy – jest bezcenne.

Wróciliśmy do naszego domu. Największe drzewo cytrynowe, stało przy wejściu, jakby chciało nas przywitać. Zazwyczaj, kiedy pojawiam się po kilku miesiącach nieobecności, Cytrynowy Dom potrzebuje jakiś pięciu dni solidnego sprzątania. W temacie porządków domowych, Jani jest niestety niereformowalny.

Otworzyłam drzwi. Już od wejścia poczułam delikatny zapach proszku do prania, płynu do płukania, oliwkowego mydła do mycia dywanów. Gdzieś w kompozycji tej mieszanki, pojawiła się również nuta  chloru. Mieszkanie wysprzątane było na błysk. Panował w nim niemożliwy do osiągnięcia dla mnie,  grecki nad-porządek.

Otworzyłam lodówkę. Zazwyczaj po przyjeździe były w nim trzy kromki chleba tostowego plus musztarda. Co prawda sama lodówka była pusta, ale w zamrażarce były trzy  pojemniki z napisem: „Smacznego! Mussaka;)”.

Fakt, że wyjechaliśmy z Korfu wcale jednak nie znaczy, że mam teraz wakacje. Następnego dnia czekał mnie stos maili do odpisania. Decyzje o aktualizacjach na stronie. Wycieczki, które mam teraz organizować zdalnie. I przede wszystkim redagowanie książki, by wyrobić się jeszcze przed Nowym Rokiem. Typowa sytuacja, kiedy  nie wiadomo w co właściwie włożyć  ręce.

-Jani!… W domu była twoja mama…  – spytałam retorycznie.

-No przecież ci mówiłem! Nie pamiętasz, nawet rozmawiałyście razem…

-Ach… Tak… No wiesz,  w sezonie jestem jednak trochę zakręcona. Zupełnie o tym zapomniałam…

Właśnie w tym momencie, usłyszałam  takie „klik!” w mojej głowie. Zamiast chcieć udusić Fetę, miałam ochotę ją przytulić. W mieszkaniu było domowo, czysto i tak przyjemnie. Następnego dnia mogłam odpocząć i spokojnie zabrać się do pracy.

Jak teraz wygląda moja relacja z teściową? Co zmieniło się we mnie? Jaką drogę przeszłam, że zmieniłam swoje nastawienie? Co obecnie słychać w sałatkowym domu…???  Wszystko w swoim czasie… Na szczęście teraz mam dużo czasu na pisanie…

Co słychać u mnie?… piątek, 30 września 2016

Co prawda na Korfu zostaje aż do samego środka października, ale już czuje, że jest to koniec tegorocznego sezonu. Na Korfu rozpoczęła się jesień. Nie czuć jej aż tak bardzo w niższej temperaturze, nie widać jej w złocących się liściach, bo Kerkira przez 365 dni w roku jest jedną wielką, mięsistą zielenią. Wieczór zapada coraz wcześniej. Zawsze wtedy coraz intensywniej czuć w powietrzu zapach palonych traw. Dziś, po raz pierwszy od zdaje się… środka czerwca, mam na sobie kryte buty. Jakoś tak nagle przeszła mi ochota na owoce morza i zaczęłam mieć apetyt na coś mięsnego. Wyspa zmienia swoich mieszkańców. Coraz mniej jest turystów, w których miejsce pojawili się studenci. Wszystko  spokojnieje. Powoli kończymy nasze ostatnie wycieczki. I tym samym ja wracam do systematycznego pisania na blogu jak i poza nim:D Mamy jesień.

Tegoroczny sezon był jeszcze lepszy niż poprzedni. Na wycieczki w tym roku jeździliśmy jeszcze częściej, ale przede wszystkim na naszych trasach było Was znacznie więcej. Jedynym problemem był właściwie brak miejsc na kilka dni przed wycieczką. Choć nie ukrywam… było to dla mnie swoiście bardzo miłe. Kończy się sezon, a ze mnie wychodzi zmęczenie i trochę taka nostalgia, że niestety, ale skończyło się coś naprawdę fantastycznego. Jednak żeby zacząć nowy rozdział, trzeba dokończyć poprzedni.

Pomimo, tego że lato 2016 było dla nas świetne, był to jednocześnie bardzo trudny dla mnie sezon. Więcej ludzi = więcej problemów. Kilka razy miałam nieodparte wrażenie, że paru turystów dosłownie założyło się, że wykończą mnie psychicznie.  Informacja dla osób, która być może jeszcze wpadnie na podobny pomysł –  „mission impossible”! Nie ze mną takie numery:DDD Ale tak bardziej na serio,  doszło kilka innych dość poważnych spraw. Między innymi sensacje pogodowe, które naprawdę utrudniły nam kilka wycieczek. Te inne, niech pozostaną moją tajemnicą zawodową. Nie jeden raz miałam w tym roku prawdziwy sprawdzian moich nerwów. Z czego się ogromnie cieszę, okazuje się, że nerwy mam całkiem mocne i tam gdzie nie dał radę sam diabeł – z powodzeniem posłał mnie:D

Po tegorocznym sezonie, już nigdy nie będę mogła powiedzieć, że na sukces firmy zapracowałam sama, że wszystko zawdzięczam tylko sobie. Na większości zdjęć z naszych wycieczek widać uśmiechnięte, zadowolone twarze rozluźnionych turystów, którzy cieszą się fajną wycieczką. Za tym uśmiechem, stoję już nie tylko ja, ale cały sztab pomocników, ludzi dzięki którym mimo trudności, wszystko układało się znakomicie. Współpracownicy, ale przede wszystkim – przyjaciele. Znów jeszcze mocniej czuje, że to właśnie Kerkira jest moim domem. I znów jeszcze trudniej będzie stąd odpływać na samą zimę.

A co mamy w planach na następny sezon? Nasze trasy pozostają te same. Pomimo dużego zainteresowania naszymi wycieczkami, nadal stawiamy na ich kameralność. Od nowego sezonu czeka nas kilka logistycznych zmian, które jeszcze poprawią jakość naszych wycieczek oraz prawdopodobnie kilka nowych rzeczy w ofercie.  Od przyszłego sezonu, do pomocy przy organizacji wycieczek przyjmujemy pierwszego pracownika. Ten rok był ostatnim momentem, kiedy taką ilość wycieczek byłam w stanie zorganizować sama. Momentami dosłownie chodziłam już na rzęsach. Już od czerwca po drugiej stronie słuchawki i komputera, będzie ktoś inny, po to bym jeszcze częściej mogła być z Wami w trasie.

Choć tegoroczny sezon dopiero się domyka, kilka dni temu przyjeliśmy pierwsze rezerwacje na lato 2017… :DDD  Ja następnego lata już nie mogę się doczekać. Tymczasem… Już w najbliższy poniedziałek, pierwszy po wakacyjnej przerwie poniedziałkowy post, o tym po czym rozpoznaje się jesień w Paleokastritsy. Trzymajcie kciuki za mój nowy tekst o Grecji w „Poznaj Świat”. Właśnie czeka na ostateczną decyzję w redakcji. I… Tak… Tak… Pierwsza wersja mojej książki o Elladzie jest już gotowa! Teraz czekają ją poprawki oraz dobieranie zdjęć i z Nowym Rokiem trafia do wydawnictw.  Mimo, że nie jestem wielką fanką zimy, ta zapowiada się całkiem ciekawie…! Jak to mawiają  Grecy: „dobrej zimy”!

Wycieczki po KORFU! Kliknij w logo na dole i sprawdź naszą ofertę:D

Moja historia na blogu „Ania Maluje”… środa, 27 lipca 2016

Sezon turystyczny w pełni. Właśnie następuje przełom lipca i sierpnia, oznacza to że  na Korfu przeżywamy apogeum. Ostatnio jestem non stop w trasie, ale to rzecz jasna bardzo dobrze. I właściwie za każdym razem, kiedy wracam z wycieczki już nie mogę się doczekać następnej:D  Myślałam, że po czasie trochę  mi to przejdzie, ale czuje jak z sezonu na sezon, miesiąca na miesiąc uwielbiam Kerkirę jeszcze bardziej. Dla mnie to absolutnie najpiękniejsze miejsce na ziemi. A pokazywanie tej wyspy – sama przyjemność.

Tymczasem, kilka dni temu spotkała mnie niezwykle miła rzecz. Moja grecka historia znalazła się na blogu aniamaluje.com . Jest to dla mnie nieopisane wyróżnienie, bo blog Ani należy do grona moich ukochanych blogów. Od momentu kiedy weszłam na niego po raz pierwszy,  motywuje mnie do pozytywnych zmian i działania. I aż nie chce mi się wierzyć, że tym razem to właśnie ja mogę motywować tam innych.

Kochani, zapraszam Was bardzo serdecznie do przeczytania tekstu, który znajduje się na blogu Ani. Tym razem moją historię opisałam od bardzo prywantej strony. Sałatka po Grecku zawsze była dla mnie miejscem jak najbardziej pozytywnym, dlatego tu,  na moim blogu raczej  unikam opowiadania o trudnościach i problemach. Na blogu Ani pozwoliłam sobie na sporą dawkę prywaty. Dążenie do celów i spełnianie marzeń, jest piękne, ale często niesamowicie trudne.  I podczas tych kilku lat mieszkania w Grecji, ja też nie jeden raz dostałam od życia po tyłku… Miłego czytania!

http://www.aniamaluje.com/2016/07/a-moze-by-tak-rzucic-wszystko-i-zaczac.html

 

Przewodnik po KORFU, cz. 20 – Tak właśnie wygląda raj… Rajska Plaża z lotu ptaka… środa, 6 lipca 2016

Obiektywnie wydawać się może, że filmik z tego postu znalazł się właśnie teraz, celowo. W  ostatnim poście, było o naszych planach i tym czym zajmuje się Jani [kliknij TU!]. A dziś – najpiękniejsza część wybrzeża Korfu z lotu ptaka. Ten dzisiejszy post i film, to naprawdę zupełny przypadek. Niezwykły zbieg okoliczności. Skąd mam ten film i dlaczego jest on dla mnie tak istotny?

*

Właśnie wpłyneliśmy na Rajską Plażę. Daję słowo… To jedno z takich miejsc, w którym mogłabym być nawet i tysiąc razy, a i tak za każdym razem widząc to miejsce szczęka mi opada. Świat potrafi być tak niemożliwie piękny. Nasi turyści udali się na plażowanie, a ja usiadłam na pogaduchy z naszym sternikiem, rzecz jasna – Spirosem.

-Pokaże ci coś… – Spiro wyjął swój super nowoczesny telefon.

-Coooo? Pewnie coś głupio – śmiesznego?

-Nie, tym razem na bank ci się spodoba… Zobacz sama! Nakręciliśmy to z jednym takim Australijczykiem. Dał mi ten film i powiedział, że mogę z nim zrobić co mi się podoba…

Spiros zawsze znajdzie sobie powód by sobie ze mnie zażartować, więc podeszłam z wielką rezerwą.

Na ekranie telefonu pojawiła się Rajska Plaża, na której właśnie siedzieliśmy. Wszystkie miejsca pokazane z lotu ptaka. Całe wybrzeże z niewielkimi plażami i malutkimi grotami. I ten niesamowity błękit. Gdzieś w środku filmu łódka Spirosa i sam Spiros, jak zawsze uśmiechnięty.

Kiedy zobaczyłam ten filmik, pierwszy raz w pełnym wymiarze uświadomiłam sobie całe piękno tego miejsca. Jestem niesłychanie dumna z faktu, że jestem już jego częścią.

Kochani, na filmie niżej widać całe wybrzeże niedaleko Paleokastritsy, gdzie udajemy się na nasze rejsy podczas wycieczki WIDOKI KORFU [kliknij TU!]. W roli głównej Chomi, czyli Rajska Plaża. Moim zdaniem, najpiękniejsza plaża na całej wyspie Korfu.

Już na dniach na plaży znów będzie Paris [kliknij TU!], który właśnie zaczął wakacje, jego mama, ojciec i brat. I znów będzie można kupić malowane kamienie. Już w piątek przede mną kolejna trasa. I daje słowo… Nie mogę się doczekać!

A teraz zróbcie sobie małą przerwę. Zobaczcie jak z lotu ptaka wygląda  to miejsce. Tam naprawdę jest tak nieziemsko pięknie…

Na wyspę Korfu możesz wybrać się z biurem podróży ITAKA. Ciekawe oferty wakacji znajdziesz tutaj:  http://www.itaka.pl/nasze-kierunki/grecja/korfu.html

Jakie mamy plany?… poniedziałek, 27 czerwca 2016

Co prawda czerwiec się jeszcze nie skończył, ale już teraz wiem, że sam początek sezonu zakończymy wielkim sukcesem. Na naszych trasach jest Was już coraz więcej. Działamy również z nową  wycieczką – Kuchnia Korfu, która według wielu uczestników trzech naszych tras,  jest najlepsza. Ja też ją uwielbiam!

Czasami odchodzę od grupy naszych turystów i przyglądam się im z odległości kilku metrów. Grupa zadowolonych, uśmiechniętych, wyluzowanych ludzi, którzy  robią zdjęcia i zachwycają się widokami. Napawa mnie duma, że w sporej części jestem autorem tego widoku. Choć kosztuje to ogromną ilość pracy – satysfakcja jest nieopisana.

Jakie są natomiast nasze plany na przyszłość?

Mimo, że na Korfu jestem tylko przez 5 miesięcy w roku, a Jani nadal w sezonie jest pod Atenami, to  i tak zgodnie uznajemy, że to właśnie Kerkira jest naszym domem. To już właściwie nie nasze marzenie, ale bardzo konkretny cel – za jakieś dwa lata będziemy mieszkać tu na stałe. Nasze wycieczki zawsze będą organizowane mniejszymi grupami, stanowiąc alternatywę dla turystycznej komercji. Ja w roli pilota czuje się jak ryba w wodzie. Co tymczasem na Korfu chce robić Jani?

Chyba teraz jest najlepszy moment, żeby napisać o Janim trochę więcej. Już od dobrych kilku lat Jani, podobnie jak jego ojciec, latają na paralotniach.  Paralotnia. Korfu. Biuro podróży. Ta składanka  w całość układa się właściwie sama. Już za jakieś dwa lata mamy w planach poszerzyć naszą działalność o organizowanie wycieczek po Korfu… z lotu ptaka, oblatując część fantastycznego wybrzeża wyspy. Przyznacie, że pomysł jest odlotowy!

Na samym początku ten pomysł wydał mi się trochę nieosiągalny. Ale szybko przekonałam się jak mylne jest moje myślenie, kiedy przegrzebałam internet. Już w samej Polsce  dla przykładu skoki spadochronowe w tandemie z instruktorem cieszą się coraz większą popularnością. Wejdźcie dla przykładu na tę stronę: skydive.pl . Czy to co tam widzicie nie jest wspaniałe?

Jani jest już po kolejnym egzaminie zdanym 10 na 10. Za rok czeka go już ostatni – egzamin umożliwiający latanie w parach. Znów czasami sama nie mogę uwierzyć, że to się już dzieje. Ale popatrzcie na te zdjęcia… Piękne, prawda:D