Odpoczywać? Ale czy to nam wypada?… poniedziałek, 2 stycznia 2023

Wschód słońca. Dla mnie – najpiękniejsza część dnia

Praca w turystyce daje niezwykłą możliwość poznania jak zachowują się ludzie, jakimi torami myślą, jak reagują i co siedzi im w głowach. Czy to nam się podoba, czy też zapewne bardziej – nie, wiele naszych zachowań jest determinowana przez to gdzie mieszkamy, w jakim środowisku żyjemy i tym jak zostaliśmy wychowani. Praca z dużą ilością osób, każdego letniego dnia pokazuje mi jak bardzo żyjemy w schematach.

Co najmniej raz dziennie, a bywa że nawet i do pięciu razy dziennie, w sezonie letnim odpowiadam na to samo pytanie: co robisz na Korfu zimą, kiedy nie ma tu turystów, kiedy nie organizujecie wycieczek? Moja odpowiedź jest zawsze identyczna i brzmi krótko: „odpoczywam”. W przygniatającej większość przypadków reakcja na twarzy pytającego jest TAKA SAMA. Jest nią zdziwienie często zmieszane z… niesmakiem. Tak jest – niesmakiem. Zapewne gdybym się tym choć trochę przejmowała, mogłabym czuć coś w rodzaju poczucia winy, że przecież przez pół roku odpoczywać, to po prostu nie wypada! Bardzo często pytający dopowiada: „no, ale jak to?!”, „nie nudzi ci się?”, „ja bym tak nie mógł / nie mogła”.

Czuję o co chodzi w tej reakcji, bo kiedyś myślałam dokładnie tak samo. Pytający na sto procent jest przekonany, że „odpoczywam” to znaczy, że pewnie śpię do południa, cały dzień chodzę w pidżamie, a jak się już rozbudzę to do końca dnia albo skroluję telefon, albo z czipsami w rękach oglądam seriale. Nawet jeśli tak pojmowałabym „odpoczywanie”, to przecież moje życie, więc moje wybory. Uśmiecham się tylko, bo moja wersja odpoczywania wygląda zupełnie inaczej. Świadomie rezygnuję z możliwości pracowania w miesiącach zimowych po to, by… cieszyć się moim życiem.

Jeszcze teraz zimą nie wstaję codziennie o piątej (tak jest! taki mam plan), ale najczęściej udaje mi się wstawać między szóstą, a siódmą rano. Bardzo dużo czasu spędzam na łonie natury. Co najmniej dwa razy w tygodniu pływam w zimnym morzu. Bardzo dużo czytam, piszę, medytuję, spędzam czas z ludźmi, oglądam dobre filmy. Sporo podróżuję. Zimą uwielbiam być też kurą domową. Zakupy robię  przeważnie na targu. Dużo sprzątam i gotuję. Każdej zimy udaje mi się wstawać jeszcze wcześniej i jeszcze wcześniej chodzić spać, coraz dłużej pływam w chłodnym morzu. Coraz mniej czasu spędzam z telefonem. Njusów nie słucham prawie w ogóle.

To żyjąc w Grecji, nauczyłam się jak szalenie ważna jest umiejętność odpoczynku. Piękne życie składa się w dobrych nawyków.  A szczęście kryje się w takich bardzo specyficznych chwilach… O jakie chwile chodzi? Takich właśnie jak ta…

*

-Niko… – spytałam mojego kierowcy, kiedy wracaliśmy już z wycieczki.

-Co jest duszko moja? – może was to zdziwi, ale tak często zwracają się do siebie Grecy.

-A co robisz po sezonie? Czym się zajmujesz? – nie ukrywam, że też lubię zadawać to pytanie innym osobom, które pracują w turystyce. Z ich odpowiedz czerpię często różne ciekawe inspiracje.

-Zimą… Hmmm… Zimą… Już nie mogę się doczekać jak znów wyspa będzie pusta i będziemy mogli odpocząć!

-No, ale co dokładnie robisz zimą? Jak wygląda wtedy twój dzień? Pewnie wstajesz po dziesiątej i cały dzień chodzisz w pidżamie, he? – spytałam nieco się drocząc.

-Po dziesiątej?! Czy ty oszalałaś? Po dziesiątej to ja już trzy razy zdążę pokłócić się z teściem! Po dziesiątej? Kto tak wstaje? Przecież to już połowa dnia!

-No, to co tak dokładnie robisz, kiedy jest zima? Powiedz…

-Po pierwsze… Zacznijmy od tego, że… Nie ma nic piękniejszego niż zima tu na Korfu! Lubię swoją pracę, ale tylko czekam na zimę. Ja zimą wstaję każdego dnia, chwilę po czwartej.

-Po czwartej?!

-Tak! Wstaję, idę do toalety, biorę chłodny prysznic, robię sobie kawę i jem na śniadanie to, co wcześniejszego dnia przygotowała moja żona, bo ona śpi aż do siódmej! Jest szalona!

-A jakie śniadanie przygotowuje ci żona? – przyznam, potrafię być wścibska.

-Zazwyczaj jakieś proste domowe ciasto. Do tego może być trochę miodu, jogurtu i gotowe. A jak już zjem to robi się chwila po piątej.  Wtedy jestem już gotowy. Wkładam buty trapery, moje spodnie moro i ciemną kurtkę. Na głowę czapka. A w rękach strzelba.

-Strzelba?!

-Tak jest! Strzelba! Później idę po Axa! Mojego charta. Idziemy do lasu na polowanie!

-Na polowanie?!

-Tak! A co cię tak dziwi? Nawet sobie nie wyobrażasz jak wtedy jest pięknie. Tuż obok mojego domu jest las. Najpierw zaczyna się gaj oliwny, który należy do tego bydlaka, czyli mojego teścia, a później zaczyna się jodłowy las. I tam mniej więcej w środku tego lasu, na wzgórzu, jest niewielka polana. Czasami mi się udaje, że zostajemy z Axem do wschodu słońca. Ax wie, że zawsze idziemy na tę polanę. Idzie pierwszy. Węszy i wszystko wącha. Przez gałęzie przeciskają się pierwsze promienie słońca. Wszędzie jest wtedy tak cicho i spokojnie. Czasami drzewa spowija mgła. Czuć zimną wilgoć powietrza. Po mchu idzie się nam tak miękko, a pod stopami trzaskają gałęzie. To jak wschodzi słońce nad górami Albanii, jak odbija się w morzu, jaki towarzyszy temu spokój i cisza… To najprawdziwszy cud. Wiem o tym tylko ja i mój najlepszy przyjaciel pies! A czasem zdarzy się tak, że spadnie trochę płatków śniegu. To są najpiękniejsze chwile… Nikt nie jest w stanie zrozumieć, jeśli tego nie przeżył…

Chwila pauzy, po czym Nikos sam dodaje…

-I tak najpóźniej siódma piętnaście jestem już gotowy w moim autobusie. Czasem zdążę się przebrać, a czasem już nie. Później rozwożę rozespane dzieciaki do szkoły. Trwa to maksymalnie do ósmej zero zero, bo wtedy już rozpoczynają się lekcje. Wracam do domu. Coś na ząb. Kłócę się z teściem, a później idziemy razem do kafenijonu (więcej przeczytasz TU!). Tam jesteśmy z chłopakami aż do obiadu. Obiad o godzinie pierwszej. No i później tak do drugiej, trzeciej znów trzeba rozwieść tym razem rozkrzyczane dzieciaki do ich domów. A później po pracy ucinam sobie krótką drzemkę.

-Powiem ci, że nie jestem zwolenniczką polowań, ale to o czym mówisz, jest naprawdę piękne… Piękne poranki… Piękne chwile. No i przynajmniej nie musicie kupować mięsa, bo jeśli na te polowania chodzisz praktycznie codziennie, od poniedziałku do piątku, to musicie mieć spore zapasy mięsa. Przynajmniej nie musicie kupować!

-No… Tak do końca nie jest. Zgadnij sama: w przeciągu ostatniej zimy ile razy chodząc pięć razy w tygodniu na polowanie, to ile razy udało mi się coś upolować?

-Domyślam się, że coś znajdzie się codziennie!

-Hahaha! Jedną! W ciągu całej(!) ostatniej zimy udało mi się upolować jedną kuropatwę. Ależ się wtedy z Axem cieszyliśmy. Wiesz, bo w tym wszystkim wcale nie chodzi mi o samo polowanie!

TU! przeczytasz o alkoholizmie w Grecji

TUTAJ! znajdziesz opis turystycznych miejscowości Korfu

Witaj w nowym rozdziale tego bloga… niedziela, 13 października 2019

 

 

Czasami budzę się rano i czuję, jakbym się obudziła z koszmaru sennego. A później biorę głęboki oddech i czuję ulgę, że to już jest za mną. Że ten rozdział jest już zamknięty, a ja zaczynam pisać zupełnie nową książkę…

 

Nigdy tu o tym nie pisałam, bo z założenia tu na blogu nigdy nie chciałam marudzić, ale momentami było ciężko. Każdego roku, tak jak teraz, w połowie października, pakowałam walizki i wracałam z Korfu, do… mojego piekiełka. Już wsiadając na statek łzy płynęły mi jak groch i za nic nie mogłam tego powstrzymać. Ostatnia kawa w papierowym kubku z portowej kawiarenki Sette Venti, który trzymałam jak najmocniej żeby jak najdłużej czuć palcami ciepło kawy  i ciepło Korfu. Ten ostatni papierowy kubek zawsze wiozłam ze sobą i za nic nie potrafiłam go wyrzucić. Nawet pogięty, zmęczony podróżą  do maleńkiej wioski, gdzie diabeł dosłownie mówił dobranoc, zostawał ze mną aż do następnej wiosny.

 

To już zamknięty rozdział i nigdy nie chcę do niego wracać. Zostały mi dwie wartościowe przyjaźnie i mnóstwo złych wspomnień.

W niewielkiej wiosce, której liczba mieszkańców nie przekraczała jednego tysiąca, nazywanej „Białe Domki” został nakręcony film w guście Giorgosa Lanthimosa. „Attenberg”, o którym teraz mowa, atmosferą bardzo przypomina słynnego i równie kontrowersyjnego „Kła”. Reżyserka „Attenberga” w jednym z wywiadów pisała, że  długo szukała miejsca, które dobrze oddaje atmosferę izolacji od świata. Ostatecznie idealną scenerią okazała się wioska, w której mieszkaliśmy przez tych kilka lat. A sam film był kręcony rzut beretem od naszego domu. Tak, przyznaje. Lepszej scenerii do tego filmu znaleźć nie mogła. Z jednej strony morze, z drugiej wysokie wzgórza, odcinające miejsce od reszty świata. Za każdym razem, kiedy wracaliśmy tam z Korfu, czułam jakby ktoś wysysał ze mnie życiową energię. W tej miejscowości nie było niczego co mogłabym choć trochę polubić. Białe domki bez dachów, bo tak wybudować było taniej. Połowa z nich opuszczona, zarośnięta, okraszona śmieciami. Dwa sklepy i dwie kawiarnie. Relacje z ludźmi, które bardziej niż dodawać otuchy, dołowały. Jeszcze nigdy wcześniej w życiu nie czułam takiej izolacji. Od świata. Od ludzi. Od wszystkiego co kocham.

Każdy poranek był walką, żeby mimo wszystko wstać i iść do przodu. Ale każdy dzień był dla mnie jednocześnie szansą, żeby wykonać kolejny krok, by się stamtąd wyrwać. Nie dać się marazmowi, lenistwu, narzekaniu. Zrobić z dniem i swoim życiem coś dobrego.

 

Wygrałam. Sama ze sobą.

Możecie pomyśleć, że się przechwalam. Ale tak właśnie się czuje – jak królowa mojego świata. Najpierw zaczęłam marzyć, a później marzenia zamieniłam w cel. Cel zamienił się w konkretny plan rozpisany na białej kartce. Później całe tysiące godzin ciężkiej pracy. Zarwane noce, mnóstwo codziennych wyrzeczeń. I teraz mam dokładnie, czego tak mocno chciałam. Nic nie smakuje tak wspaniale jak  osiągnięty ciężką pracą cel.

 

Budzę się teraz każdego dnia z przyjemnym poczuciem spełnienia. Mieszkam w domu, który wymarzyłam. Zajmuję się dokładnie tym, czym chce. A moje życie jest takie jak chciałam by było.

 

Powoli kończymy kolejny sezon na Korfu. Ten szósty był dla nas najważniejszy, bo najbardziej przełomowy. Pod koniec kwietnia tego roku Jani złożył wypowiedzenie ze swojej starej pracy. Zamówiliśmy transport mebli i najpotrzebniejszych rzeczy, z założeniem, że zaczynamy nowe życie na Korfu.

Na początku było trochę stresu, ale później wszystko poszło jak tornado. Znów i tego roku na naszych wycieczkach po wyspie było was tak dużo! Nowością w tym sezonie były wycieczki rejsowe, o które często pytaliście każdego poprzedniego lata. Wprowadzenie ich okazało się być strzałem w dziesiątkę. To również w tym roku Jani postawił pierwsze małe, ale stabilne kroki w swoich lotach na paralotni. Powoli kończymy bardzo intensywny, piękny sezon.

Od teraz mieszkamy na Korfu już na stałe. A ja każdym zmysłem czuje, że to zupełnie nowy rozdział mojego życia. Za nami całe sześć lat bardzo ciężkiej pracy. Ale satysfakcja jest nie do opisania.

Witaj w zupełnie nowym rozdziale tego bloga. Sama jestem bardzo ciekawa, o czym teraz tu będzie…

 

Nasza wycieczka w mieście Korfu

 

 

JĘZYK GRECKI. Wszystko, co chcecie o nim wiedzieć… czwartek, 29 marca 2018

 

Bardzo się cieszę z tego filmiku! Między innymi na naszych wycieczkach po Korfu, często pytacie się o język grecki. Jak się go nauczyć? Do jakiego języka jest podobny? Jak ma się język współczesnych Greków, do starożytnego?

Tym razem na najczęściej zadawane przez Was pytania odpowie ekspert w tej dziedzinie. Żaneta jest tłumaczem języka greckiego. Prowadzi fantastyczny blog o języku greckim, który jest rzetelną skarbnicą wiedzy w tym temacie. Jeśli interesujecie się językiem greckim, wpadnijcie na bloga Żanety “Powiedz to po Grecku”!

Razem z Żanetą przygotowałyśmy dla Was filmik, gdzie Żaneta odpowiada na wszystkie najczęściej zadawane przez Was pytania. Jest to ogromna dawka konkretnej wiedzy, więc szczególnie gorąco namawiam do obejrzenia tego materiału!

 

 

TUTAJ! dowiesz się jak pokazać “tak” i “nie” po grecku.

TU! dowiesz się skąd wzięło się powiedzenie “nie udawaj Greka”.