Ikaria. Pięć składników długowieczności… poniedziałek, 24 kwietnia 2023

Ikaria

Jest na świecie kilka miejsc gdzie ludzie w świetniej kondycji, ciesząc się życiem, dożywają długowieczności. Żyją sto lat, a nawet i długo dłużej. Ikaria jest w ścisłej piątce takich właśnie niezwykłych miejsc na tym świecie.

Co takiego robią Ikaryjczycy, że w fantastycznej kondycji psychicznej i fizycznej potrafią żyć ponad sto lat? Z pewnością przyczynia się do tego zdrowy klimat tej greckiej wyspy (TU! przeczytasz więcej o Ikarii), na pewno są to również odpowiednie geny. Ale po zbadaniu najstarszych Ikaryjczyków, naukowcy doszli do wniosku, że ich styl życia łączy pięć głównych cech, które każdy z nas może wprowadzić do swojej codzienności, nawet jeśli nie mieszkamy na małej, greckiej wyspie, ale na przykład w dużym, zatłoczonym mieście.

Oto one!

ZDROWE ODŻYWIANIE

Ikaryjczycy odżywiają się niezwykle zdrowo. W ich posiłkach jest ogromna ilość ryb oraz warzyw. Często jedzą dziką trawę tzw. horta (TU! przeczytasz więcej). Co prawda horta jest trawą, która rośnie przede wszystkim w Grecji. Jednak również i w Polsce można znaleźć jej odpowiednik. Jest to dla przykładu jarmuż, szpinak czy też pokrzywa. Mięso jedzą rzadko, a jeśli już jest ono najczęściej bardzo dobrej jakości. Może być to dla przykładu kozina. Piją duże ilości wody. Zamiast popularnych słodyczy, jedzą dobrej jakości miód. Unikają żywności przetworzonej, większość posiłków przygotowując w domu.  Prawie nie piją alkoholu.

DUŻO RUCHU NA CODZIEŃ

Na Ikarii nie znalazłam ani jednego fitness clubu ani nawet niewielkiej siłowni. Mimo tego sędziwi Ikaryjczycy są w świetnej kondycji fizycznej. Jak oni to robią? Proste! Żyją bardzo aktywnie. Dużo chodzą, spacerują. Nawet mając ponad sto lat codziennie potrafią przejść kilka kilometrów. Codziennie wykonują prace w domu i ogrodzie (sprzątanie, dbanie o rośliny, dbanie o swój dom). W ten sposób osoby, które przekroczyły nawet sto lat, często nie potrzebują nikogo do pomocy, ponieważ wszystko w swoich domach chcą robić samodzielnie. Cytując jedną z Ikaryjek: „Jeśli położę się w łóżku, to pewnie od razu zachoruję”. Chodzi więc o codzienne dostarczanie sobie dużej ilości ruchu podczas wykonywania najróżniejszych czynności. Nie ma mowy o wielogodzinnym siedzeniu na kanapie z pilotem w ręku!

PRACA

Każdy ze stulatków pozostaje w jakiś sposób aktywny zawodowo. To znaczy czymś konkretnym się zajmuje. Kobiety dla przykładu haftują. Mężczyźni nadal wykonują proste fizyczne prace i są aktywni społecznie. Nie chodzi rzecz jasna o pracę w pełnym wymiarze godzin, ale ciągłe zajmowanie się czymś konkretnym. Jedna z Ikaryjek w wieku ponad 90 lat została nauczycielką haftu tradycyjnego. Inny stulatek nadaj miał czynny głos w radzie swojej wioski. To praca i codzienne zajmowanie się czymś konkretnym powoduje, że wciąż pozostajemy aktywni.

KONTAKTY SPOŁECZNE

To super ważny czynnik. Ikaryjczycy żyją w grupie, mając bardzo silne więzi miedzy sobą. Nie chodzi jedynie o kontakty rodzinne, choć i te są bardzo istotne. Ale bardzo mocne kontakty z ludźmi którzy żyją tuż obok nas: sąsiadami, ludźmi którzy z nami pracują, z tymi którzy są obok. Te kontakty ułatwiają codzienne spotkania w kafenijonach (TU! przeczytasz więcej) czy też wspólne ucztowanie, wspólna zabawa. Człowiek jest „zwierzęciem” stadnym. I to również sprawdza się na Ikarii. Żaden z długowiecznych Ikaryjczyków nie był samotny.

LUZ I… PODOGA DUCHA

Ikaria słynie z tego, że czas płynie tam bardzo wolno. Czy też… Pojęcie czasu jest tam nieco inne. Ludzie się nie śpieszą. Rytm dnia wyznacza na przykład wspólny posiłek, wchód czy też zachód słońca. Ikaryjczycy są zadowoleni z tego co mają. Nie mają zatem w planach spłacić kredyt na mieszkanie, nie obchodzi ich to, aby mieć super samochód, czy też firmowe ubranie. Po prostu… Jest dobrze, tak jak jest. Radość płynie z tego co się już ma.

Absolutnie żaden ze stulatków, nie narzekał, nie miał do losu czy też ludzi żadnych pretensji, nie rozpamiętywał, nie miał też żadnych oczekiwań, nie skupiał się na tym co złe. Każdy z nich był… uśmiechnięty! Miał w sobie wdzięczność, wewnętrzny spokój, kipiącą z oczu miłość do swojego życia, typową dla Greków dumę i ten właśnie… grecki luz. Wewnętrzną zgodę, że dobrze jest tak jak jest. Że życie jest dobre. I że świat, w którym się żyje jest piękny. Mam takie przeczucie, że ten ostatni składnik, może być tym najważniejszym.

*

W moim życiu w Grecji, miałam wielkie szczęście dobrze poznać babcię Janiego, blogową Oliwę (TUTAJ! przeczytasz więcej), która w świetnej kondycji dożyła prawie 104 lat. Wszystkie te rzeczy, które charakteryzują długowiecznych Ikaryjczyków, charakteryzowały również jej życie. Zdrowo jadła. Cały czas gdzieś chodziła. Codziennie po wiele godzin haftowała piękne obrusy. Miała swoje koleżanki, z którymi spotykała się miedzy innymi w kościele. Cały czas się śmiała i miała niezwykle dobre serce. Nigdy o nikim nie powiedziała źle, nie rozpamiętywała przeszłości i nigdy na nic nie narzekała. To było absolutnie niesamowite doświadczenie patrzeć w oczy kobiety, która miała 103 lata, przeżyła dwie wojny i wiele śmierci swoich bliskich. Nawet podczas naszego ostatniego spotkania, kiedy widziałyśmy się ostatni raz babcia Sofija miała żywe, błyszczące oczy. Śmiała się, mówiła bardzo głośno i wyraźnie i chciała koniecznie wiedzieć co u kogo słychać. Nigdy tych spotkań nie zapomnę. Z jej równie starego i bardzo skromnego domu, wychodziłam zawsze naładowana energią do życia. Na pożegnanie zawsze dawała nam kilka czekoladowych cukierków, które miała przygotowane dla ludzi, którzy codziennie przychodzili by ją odwiedzić…

Post napisałam w oparciu o treści zawarte w programie dokumentalnym „Greece. The Oldest People In The World (Episode 6)“.

Ikaria. Co warto zobaczyć na tej wyspie?… poniedziałek, 27 marca 2023

Ikaria

O podróży na Ikarię marzyłam już wiele lat. Za każdym razem coś stawało na przeszkodzie. Dostanie się na tę wyspę nie jest proste, zwłaszcza w sezonie zimowym, kiedy razem z Janim mamy czas na podróże. Tej zimy zwyczajnie się uparłam. Postanowiliśmy, że jedziemy i koniec.

Ikaria słynie z tego, że wielu jej mieszkańców w fantastycznej kondycji dożywa długowieczności. Żyje się tam długo, szczęśliwie i zdrowo. Chciałam to zobaczyć na własne oczy i o zdrowym życiu Ikaryjczyków dowiedzieć się jeszcze więcej.

Niestety, nasze podróżnicze plany zostały mocno poturbowane przez okoliczności zewnętrzne. Podróż na Ikarię była bardzo ciężka. Na początek czekała nas całonocna przeprawa z Korfu do Salonik. Lot na Ikarię z międzylądowaniem na Limnos. I w końcu lądowanie na Ikarii. Na Limnos okazało się jednak, że musimy przeczekać dwa dni, ponieważ wiatr na Ikarii jest tak silny, że samolot nie może tam wylądować. Tak więc – powrót do Salonik, gdzie spędziliśmy dwie noce, ponowny lot Limnos – Ikaria i w końcu po prawie trzech dniach w podróży… Wylądowaliśmy na Ikarii!

To, że Ikaryjczycy nie liczą czasu wydawało się niezwykle urocze, kiedy czytałam o tym w przewodniku. Mniej uroczo czuliśmy się, kiedy okazało się że w wypożyczalni aut o nas zapomnieli i na jakieś dwie kolejne godziny utknęliśmy na lotnisku. Kiedy dotarliśmy w końcu do hotelu, padliśmy spać z planami w głowie, że rankiem wstaniemy, pójdziemy na przepyszne śniadanie, wybierzemy się na przejażdżkę, a w jakiejś tradycyjnej tawernie zjemy coś pysznego i zdrowego. Ach te plany… Plany… Plany… Kolejnego dnia po przebudzeniu okazało się, że na całej wyspie jest generalny strajk. Pozamykane między innymi piekarnie i tawerny. Na śniadanie więc suchy tost, na obiad odmrożona pizza, a na kolacje… ciastka.

Mimo wszystko, nawet nie wiem jak to racjonalnie wytłumaczyć, ta wyspa i cała ta podróż nawet w takiej formie, bardzo mi się podobała. Było to dla mnie doświadczenie, życiowa lekcja, żeby aż tak nie planować, przestać żyć oczekiwaniami, a po prostu być i doświadczać.

Jaka jest ta wyspa?

Ikaria to dla mnie taka dziwna wyspa. Jest w niej coś takiego dziwnego, takiego magicznego, jak nie z tego świata. Jeśli miałabym określić ją jednym wyrazem, od razu nasuwa mi się słowo „szorstka”. Wszędzie widać na niej skały, kawałki skał, szorstkie, twarde,  poobrywane. Co chwilę widać urwiska albo wysokie poszarpane klify. Na wyspie dominuje skalny krajobraz, gdzieniegdzie rosną drzewa oliwne, wszędzie pachnie dzikimi ziołami i co chwilę widać wspinające się lub biegnące kozy, które idealnie wpisują się w krajobraz.

Ludziom musiało żyć tu ciężko. Wyspa nie ma dobrych pod uprawę ziem. Jest dość górzysta, a do lądu jest daleko. Jeśli ktoś zdecydował się tu zostać musiał to miejsce kochać i jednocześnie dostosować swoje życie do ciężkich warunków, które tu są.  Być może to życie zgodnie z prawem dzikiej natury jest tym magicznym składnikiem długowieczności?

Co zobaczyć na Ikarii?

Ikaria nigdy nie była i raczej nigdy nie będzie wyspą, która tłumnie odwiedzana jest przez turystów. Dlaczego? Nie ma tu ani ważnych zabytków, ani pocztówkowych widoków. Nie ma tu również łatwo dostępnych plaż, które mogliby pokochać turyści. Wyspa spodoba się na pewno podróżnikom, którzy mają ochotę zobaczyć prawdziwą Grecję, z daleka od komercyjnych szlaków.

Główna stolica Ikarii, czyli Agios Kirikos to jedynie nieco większa wioska z niewielkim portem, kilkoma sklepami, tawernami oraz kawiarenkami. Warto odwiedzić stolicę, żeby zobaczyć typowe, nieśpieszne wyspiarskie życie i ten wszechobecny, naturalny luz.

Agios Kirikos

Udając się ze stolicy drogą na zachód, po około godzinnej jeździe można dojechać do wioseczki Kambos, przy której znajduje się średniowieczny klasztor Theoktisti. Jest to jeden z najbardziej uroczych klasztorów jakie w Grecji widziałam. Główny budynek  został zbudowany pomiędzy dwoma wysokimi skałami. Sam budynek, położony w malowniczej wiosce, bardzo przypomina kształtem grzyb. Wnętrze było zamknięte, ale w środku znajduje się wiekowy ikonostas.

Klasztor Theoktisti

Rahes to jedna z najbardziej znanych wiosek Ikarii. Jest tam bardzo urokliwie. Niewielkie, barwne domy i budynki znajdują się przy głównym rynku, gdzie koncentruje się życie. Opowieści o mieszkańcach tej wioski są znane w całej Grecji. Mówi się o nich, że nie znają pojęcia czasu. Wstają po 11 rano i chodzą spać w samym środku nocy. Właściciele piekarni potrafią nie przychodzić rano do pracy. Swój chleb zostawiają na zewnątrz. Ten kto przyjdzie kupić chleb, pieniądze wrzuca do koszyka. Rzeczywiście, przyznać trzeba że w wiosce Rahes atmosferę luzu można było dosłownie kroić w powietrzu.

Aby dostać się do najbardziej malowniczej plaży Ikarii, trzeba nastawić się na wyprawę. Konieczne są porządne, sportowe buty. Idzie się kamienistym zboczem, które nie ma wyznaczonej żadnej ścieżki. Po około dwudziestu minutach przeprawy schodzi się do niewielkiej plaży Seychelles. Plaża jest mała, położona pomiędzy wysokimi skałami. Cała plaża wyścielona jest niewielkimi otoczakami. To właśnie tam można wykąpać się w turkusowej wodzie, która wygląda jak ze snu.

Plaża Seychelles

Ikaryjskie pojęcie czasu

Myślałam, że magnesu na lodówkę z Ikarii nie przywiozę, bo nie spotkaliśmy żadnego sklepu z souvenirami. Dopiero na lotnisku udało mi się zauważyć niewielkie stoisko z magnesami na lodówkę przy lotniskowej kawiarence. Czym reklamuje się Ikaria? Ten magnes bardzo mnie rozbawił! Pierwsze miejsce, które nie reklamuje się zabytkami, czy też widokami, ale lekkim podejściem do czasu. Na Ikarii, czas nie obowiązuje! I to jest największą atrakcją tej wyspy. Jak dla mnie – genialne!

Nikt się nie śpieszy. Każdy ma czas. Samolot albo przyleci, albo nie, ale przecież zwykły człowiek wcale nie ma na to wpływu, więc po co szarpać sobie nerwy martwieniem się?

Jeden wielki spokój. Natura, która mądrze rządzi i wyznacza czasem szorstkie prawa życia. I ten ikaryjski luz, w którym jest przekonanie, że jest dobrze tak jak jest, nie ma potrzeby gonić, ani ciągle wszystko zmieniać.

Czułam, że potrzebna była mi ta podróż. W takiej właśnie formie. Kiedy wróciłam, poczułam się wewnętrznie oczyszczona. Trochę to trudne do ubrania w konkretne słowa.

TU! przeczytasz o wyspie Amorgos

TUTAJ! przeczytasz o Santorini

TU! jest oferta mojego przewodnika po Korfu

Jak dla mnie lato mogłoby trwać całe 12 miesięcy… Ale i jesień jest super!… piątek, 23 października 2015

Uwielbiam lato! Jak dla mnie mogłoby trwać nawet i cały rok. Nie przeszkadzają mi nawet największe upały. Tak po prostu już mam. Ale i jesień ma swój niepowtarzalny urok. Dla mnie wyznacznikiem jesieni, wcale nie jest data w kalendarzu. Jesień przychodzi do mnie, kiedy z Ellady odlecą ostatni turyści. Tak więc zaczęła się właśnie teraz.

Słuchając jesienią prognozy pogody, pewnie z lekką zazdrością często słyszycie takie słowa: „dziś najcieplejszą stolicą Europy są Ateny! Temperatura w stolicy Grecji wynosi  23 stopnie!”. To prawda, jesienią czy też nawet zimą kilka dni z rzędu potrafi być prześlicznych, ale zapewniam że tak nie jest cały czas.  U nas już trzy dni non stop leje. I nie chodzi wcale o  lekki kapuśniaczek, tylko o deszcze jakby ktoś otworzył prysznic, który połączony jest z wiatrem, urozmaicany dodatkowo burzami. Tak żeby nie brakowało emocji  – do trzęsień ziemi od czasu do czasu, też trzeba się przyzwyczaić.  Dziś w nocy przez ulewę znów nie mieliśmy prądu. Wiało tak mocno, że myślałam iż lada chwila, a wywieje nam cały dom. Wystarczyło na chwilę uchylić okno, a na podłodze robiła się kałuża. Tak… Tak również wygląda grecka jesień.

Dla mnie początek jesieni, to prawdziwa rewolucja w życiu codziennym. Mój rozkład dnia zmienia się o 180 stopni. Jestem typowym wodnikiem. Zabija mnie więc codzienna rutyna, za to jak ryba (albo wodnik;)) w wodzie, czuje się w wirze nieustannych zmian. W takim cyklu zmian, żyje mi się idealnie. Musi się dziać!

Tak jak latem w domu właściwie jedynie śpię… Moje gotowanie ogranicza się do zupełnego minimum… Na kilka miesięcy nie wiem co oznacza słowo „film”…  Najczęściej usypiając nad książką, czytam jedynie chwilę przed snem… Tak jesienią…

Co prawda nie rozpakowałam jeszcze nawet walizek, ale nasz dom jest już tak wysprzątany, że człowiek ma ochotę  w nim po prostu być. Tu i ówdzie pojawiło się coś nowego. W końcu, po prawie trzech latach kupiłam sobie biurko, a Jani właśnie sam robi mi półkę na moją małą kolekcję greckich win. Zacieram ręce na to co w najbliższych tygodniach sobie przeczytam. Do obejrzenia przygotowałam już  kilka filmów z Brigitte Bardot. Dziś w całym domu przepięknie zapachniało ciastem śliwkowym. Wyjęłam z szafy wełniany koc. Za chwilę zrobię herbatę, ukroję kawałek ciasta i usiądę by zobaczyć „I Bóg stworzył kobietę”.

Kilka dni temu uświadomiłam sobie, że jest to pierwszy moment od czterech lat, kiedy nie jestem w procesie: szukam pracy / organizuje pracę / pracuje. W najbliższych planach mam: przykryć się kocem, zjeść domowe ciasto i oglądając Bardot, pozazdrościć kobietom z lat 50tych ich ślicznych sukienek. Przede mną kilka dni błogiego relaksu. Takiego prawdziwego, pierwszy raz od czterech lat.

Kiedy  tylko naładuje baterię, wracam do systematycznego pisania książki i innych rozmaitości. Muszę się trochę  powstrzymywać, bo już najlepiej teraz zaczęłabym czytać nowe przewodniki i wprowadzać zmiany na naszą stronę, ale na najbliższy czas wprowadziłam sobie zakaz.

Zanim jeszcze na dobre usiądę do mojego nowego biurka, czeka nas również podróż. Do domów wrócili już nawet ostatni turyści, na wakacje czas więc dla nas! Długo szukałam tej jednej wyspy, którą chciałabym poznać. Celem naszej wyprawy  w tym roku, jest dowiedzieć  się – jak oni to robią, że w tak fenomenalnym stanie dożywają tak sędziwego wieku?  Ludzie, którzy podobno zapomnieli umrzeć. Już na początku listopada jedziemy na… IKARIĘ!!!:DDD  Nie mogę się doczekać!:D

 

Ciasto na zdjęciu wyszło pyszne! Przepis z typu a) prosty b) mało zmywania. Jego autorką jest moja mama. Tutaj podaje jak to ciasto zrobić:

Składniki: 2 szklanki mąki, pół szklanki cukru pudru, 1 i pół łyżeczki proszku do pieczenia, cukier waniliowy, 2 jajka, pół szklanki oleju, ¾ szklanki śmietany, śliwki lub inne owoce.

 

Jak to zrobić: wymieszaj ze sobą sypkie składniki. Ubij białka. Do ubitych białek  dodaj żółtka i inne  składniki ciekłe. Wymieszaj wszystko razem. Konsystencja powinna przypominać bardzo gęsty budyń. Na wierz ciasta połóż rozkrojone na połówki śliwki. Posyp ewentualnie cukrem. Piecz przez 40 minut w 180 stopniach. Podaj ze szczyptą cukru pudru.