z cyklu: JADĘ DO GRECJI NA WAKACJE – 10 rzeczy, które mogą Was zaskoczyć, jeśli jedziecie do Grecji pierwszy raz… sobota, 16 czerwca 2012

        Co kraj to obyczaj – jak mawiają. Wydaje się jednak, że ilość unikatowych zwyczajów w Grecji, znacznie przewyższa ich ilość w innych europejskich krajach. Pamiętam, że dużo czasu musiało upłynąć, zanim przyzwyczaiłam się, czy też zaakceptowałam niektóre z nich.
      Ale do rzeczy – oto lista dziesięciu zwyczajów, które mogą zaskoczyć tych, którzy do Grecji przybywają pierwszy raz. Swoją drogą ciekawe, co zaskoczyłoby Greka, który przyjechał pierwszy raz do Polski? Zdaje się, że będę musiała podpytać Janiego J
1.      KRYZYS – szczególnie w tym roku jest wiele ludzi, którzy przez kryzys obawiają się przyjechać do Grecji na wakacje. Czy w sierpniu bankomaty będą tu wypłacać pieniądze? Czy w Atenach obecnie jest bezpiecznie? Czy nagle nie zabraknie benzyny? Tak naprawdę nie ma się czego obawiać, bo przyjeżdżając do Grecji w celach turystycznych trudno jest właściwie dostrzec, że ten kraj przeżywa kryzys. Codzienne życie w niczym nie odbiega, od tego sprzed kryzysu. A nawet więcej – zachęcający dla turystów może być fakt, że ceny niektórych usług często spadają. Można więc na tym czasem sporo skorzystać.
2.      PAPIER TOALETOWY – bez obawy… nie chodzi o to, że w Grecji go nie używają J J J … Problem polega jednak na tym, że w Grecji nie wrzuca się go do klozetu, a do specjalnych koszy. Nie jest to zwyczaj który szczególnie lubią turyści, ale niestety – ten fakt trzeba po prostu zaakceptować. Przyczyną takiego dość dziwacznego zwyczaju, jest to, że rury kanalizacyjne w Grecji są dość cienkie i często się zatykają. Dlatego nie zdziwcie się, jeśli już po wyjściu z samolotu, wchodząc do toalety zobaczycie tabliczki: „ Nie wrzucaj papieru do klozetu!”.
3.      GRECKIE IMIONA – jeśli ktoś witając się z Wami powie: „Cześć, mam na imię Atena / Afrodyta / Odyseusz / Achilles” – ta osoba wcale nie robi sobie z Was żartów.  Tak, zgadza się – mitologiczne imiona w Grecji  są nadal w użyciu!
4.      GODZINY OTWARCIA SKLEPÓW – planujecie zakupy? Lepiej wcześniej dowiedzieć się kiedy dokładnie czynne są sklepy w rejonie gdzie się znajdujecie. Nie ma tutaj jednej reguły, bo w zależności od miasta czy też regionu, sklepy czynne są zupełnie inaczej. Jedynym pewnikiem jest to, że od poniedziałku do soboty są czynne od rana do 14. Później jest przerwa na sjestę i tylko w trzy dni w tygodniu (od poniedziałku do piątku) czynne są od 18 do 21. Ale w jakie dni dokładnie – tutaj trzeba rozpocząć wywiad już na własną rękę. I uwaga –  w niedziele czynne są jedynie stacje benzynowe!
5.      TAJEMNICZE SŁOWO MALAKA – jest to z pewnością jedno z najczęściej używanych przez Greków słów. Usłyszycie je wszędzie! Co oznacza? Po prostu „dupku” JTak właśnie najczęściej zwraca się do siebie młode pokolenie, szczególnie mężczyzn. Zwrot ten utarł się tak bardzo, że na dobre wszedł do codziennych,  zupełnie przyjacielskich dialogów.
6.      CZAS NA HERBATĘ – my Polacy uwielbiamy pić herbatę. Tego nie trzeba tłumaczyć. Ja sama, mimo upałów nie wyobrażam sobie śniadania bez herbaty z cytryną. Jeśli jednak chcecie zamówić ją w kawiarni, nie zdziwcie się, jeśli jej tam nie będzie! To naprawdę nic dziwnego, bo Grecy herbaty prawie nie piją. A jeśli poprosicie kelnera o plasterek cytryny, najpewniej prędzej zobaczycie jak wychodzą mu oczy ze zdziwienia. Już nie raz tłumaczyłam kilka minut o co mi chodzi. Teraz, szczególnie latem – już nawet nie próbuję J
7.      JĘZYK ANGIELSKI – jeśli powiedziałabym, że Grecy świetnie mówią po angielsku, to raczej bym skłamała. Mimo to, Grecja jest  jednym z lepszych krajów, gdzie można przełamać barierę w mówieniu po angielsku. Grecy bowiem uwielbiają mówić w tym języku, co wcale nie znaczy, że mówią dobrze. Nie mają przy tym jednak żadnych oporów, używając często dziwnych zwrotów, przez co czasem doprawdy trudno jest ich zrozumieć. Najważniejsze jednak –  dobrze się przy mówieniu bawić!
8.      JEDZENIE ZE WSPÓLNEGO TALERZA – temat jedzenia w greckiej tawernie jest na tyle obszerny, że konieczny będzie oddzielny post (zapraszam za dwa tygodnieJ ). Najważniejsza jednak zasada: znaczną część  potraw ( w szczególności sałatki ) je się ze wspólnego talerza. Można uznać, że nakładanie sobie na swój własny talerz, na przykład greckiej sałatki czy tzatzyki, jest w rozumieniu Greków faux pas. Nie zdziwcie się również, jeśli ktoś nagle zacznie Wam wyjadać z talerza J
9.      RADIO I MUZYKA – jeśli planujecie podróż po Grecji samochodem, koniecznie weźcie ze sobą zestaw swojej ulubionej muzyki. W Grecji nie ma jednej stacji radiowej, która odbiera w całym kraju. Przeważają małe stacje, grające tradycyjną grecką muzykę. Pierwszego dania dźwięki wydobywające się z radia, wydają się być ciekawie egzotyczne. Drugiego stają się obojętne, natomiast trzeciego czy czwartego, przy kilku pierwszych dźwiękach takiej muzyki, będziecie błagać, żeby ktoś wyłączył rado! Naprawdę, po kilku dniach raczej trudno to  wytrzymać, a stacje gdzie grają zagraniczną muzykę są prawdziwą rzadkością. Lepiej więc wziąć ze sobą, coś co Wy lubicie.
10.  SALATKA PO GRECKU, RYBA PO GRECKU – i na koniec, możecie zdziwić się bardzo widząc oryginalną grecką sałatkę. Nie znajdziecie tam bowiem najmniejszego liścia sałaty! Na próżno go tam szukać, bowiem polska wersja tego pysznego dania znacznie odbiega od swojego pierwowzoru. Jeśli natomiast chcecie zbić z tropu kelnera – zamówcie rybę po grecku. Nie ma jednak najmniejszego sensu tłumaczyć o  co Wam chodzi – takie danie w Grecji po prostu nie istnieje i nie ma nic wspólnego z  typowymi greckimi smakami. Swoją drogą, to bardzo ciekawe – skąd ta potrawa pod taką nazwą u nas się wzięła?

 

 

 

 

 

 

Cytrynowy dom… czwartek, 14 czerwca 2012

    
       Naprawdę do samego końca nie wierzyłam, że się przeprowadzamy. Po tych wszystkich przejściach… Również do samego końca nie obyło się bez emocji, bo facet który był odpowiedzialny za remont, chciał jeszcze wszystko przedłużyć, żeby dokładnie posprzątać. No cóż, czasami stereotypy na nic się zdają, bo tym razem trafiliśmy na greckiego perfekcjonistę –  w swojej pracy dokładniejszy niż stereotypowy Niemiec.  
     Jani był już spakowany. Ale ja postanowiłam, że ruszę się z miejsca dopiero, kiedy na własne oczy zobaczę klucz! I w końcu zobaczyłam – niepozorny, mały kluczyk do tak długo wyczekiwanego domu. No cóż, zdaje się, że po tych wszystkich przejściach na dobre wyzbyłam się naiwności. To kolejna cenna lekcja, którą dała mi Grecja. Trzeba przyznać – ciężko było, ale pewnie jeszcze kiedyś za to podziękuję. No, może  jeszcze nie teraz, ale po jakimś  czasie…
     Tymczasem, na trzech drzewkach w zachwaszczonym jeszcze ogrodzie, wiszą pięknie dojrzałe, żółte jak słońce cytryny. Przeglądając w czasie czekania na przeprowadzkę różne magazyny wnętrzarskie, zauważyłam że wiele domów ma swój jeden, główny motyw. To świetny pomysł, żeby i dom miał coś określonego, co go charakteryzuje. Motywy marynarskie, Prowansja, Afryka, motyw kota, psa, róży, a nawet sumiastych wąsów JJa w tym wypadku  nie mam żadnych wątpliwości – ten dom jest cytrynowy!

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Bijatyka w greckiej telewizji – to jest dopiero skandal!… poniedziałek, 11 czerwca 2012

Kogoś tu poniosły emocje…
     
     Kilka dni temu całą Polskę obiegła wiadomość, że Agnieszka Szulim przed wejściem na wizję w Pytaniu na śniadanie, wyznała że pali lekkie narkotyki. Jakiś już  czas temu Kamil Durczok przeklął, myśląc że kamera nie jest włączona. A jeszcze wcześniej wszyscy oburzaliśmy się, kiedy Doda wylała na Kubę Wojewódzkiego szklankę wody goszcząc w jego programie.
     No cóż… Wszystkie te skandale, nawet razem zsumowane bledną zupełnie zlewając się z bielą, w porównaniu z tym co stało się  w czwartek w greckiej telewizji.
     W emitowanej na żywo debacie politycznej Ilias Kasidiaris, który należy do nacjonalistycznej partii Chrisi Awji (w tłumaczeniu na polski – Złoty Ranek), najpierw oblał szklanką wody siedzącą naprzeciwko niego kobietę, a później dosłownie pobił inną, która siedziała tuż obok.
    Czy wyobrażacie sobie coś takiego w polskiej telewizji???
    Trzeba przyznać – cała debata przebiegała dość emocjonująco. Główna poszkodowana Liana Kaneli (należąca do komunistycznej partii KKE), w akcie obrony mokrej już koleżanki,  najpierw trzepnęła swojego oprawcę gazetą. Ten zaś zamachnął się i uderzył ją dobrych kilka razy. Nie obyło się oczywiście bez przekleństw i wzajemnego wyzywania. Wszystko oczywiście na wizji. Na szczęście, w greckiej telewizji, kiedy opadną już emocje można sobie zapalić papierosa i poprzeklinać kilka razy siarczyście, jak się rozumie – przy włączonych kamerach.   A co tam – włączone, czy też  nie – to przecież wszystko jedno JJJ
    Dobry skandal powinien podziałać jak podwójne espresso. Dlatego na poranny poniedziałek proponuję, krótki wycinek politycznej debaty z greckiej telewizji:
    
Dla bardziej  zainteresowanych, jak właściwie do tego doszło  – wydłużona wersja:
     Oczywiście sami Grecy są nie tyle przejęci, co rozbawieni całą sytuacją – jak grzyby po deszczu powstają  serie żartów, kawałów oraz fotomontaży. Chuck Norris we własnej osobie, jest już oczywiście w drodze. Różne są też  wyjaśnienia tego zajścia. Jest na przykład takie, że przyczyną całego zamieszania była wysoka temperatura w studio.  Kasidiaris widział, że koleżance jest gorąco, więc chciał dla ochłody pokropić ją wodą, a drugiej trochę powachlować przy twarzy. A że wyszło, jak wyszło – to już zupełnie inna sprawa. Tylko po co, aż tyle zamieszania?  
    Spokojnego poniedziałku!

Zachowując powagę, Grecy nie byliby sobą 🙂

Ufff… To dopiero były emocje! Polska – Grecja 1:1!… piątek, 8 czerwca 2012

    
       Przed chwilą wróciliśmy z meczu – nie sądziłam, że tak bardzo mi się spodoba! Mecz był naprawdę fascynujący, a na dodatek pierwszy raz w życiu obejrzałam dokładnie cały!
     Szkoda tylko, że nie wygraliśmy, ale nie ma co narzekać, bo nasze Orzełki na greckim ekranie prezentowały się wyśmienicie! A jest to nie tylko moje zdanie, ale i opinia Greków, z którymi oglądaliśmy to widowisko.
    Więc to tak właśnie wygląda – to całe kibicowanie! To niesamowite, że podczas półtorej godziny, można przeżyć chyba wszystkie emocje, jakie możliwe są do przeżycia. Na dodatek ci dzielni piłkarze… że też chce się im tak biegać J
    Muszę przyznać, że to bardzo nietypowe uczucie, krzyczeć z radości, kiedy pozostali wyrywają sobie z głowy włosy. I na odwrót! Te dwa razy udało mi się nieźle zwieść kilku nieuważnych Greków: kiedy strzeliliśmy gola, no i kiedy to nam strzelono. „Co ona robi?!” – słyszałam komentarze, ale przecież hej! – nie na darmo ubrałam się na biało – czerwono!
    W każdym razie, może nawet lepiej, że nie wygraliśmy, bo Czosnek groził, że jeśli tak się stanie, to dziś będę spać na dworze…
    Będę miała co wspominać: wielki telewizor na tle pięknego morza, zimne piwo i chrupiące orzeszki. Jednak, o tym jestem przekonana… Nie ważne kto tak naprawdę wygrywa, bo i tak szczerze powiedziawszy na piłce nie znam się zupełnie. Z pewnością nie ma bardziej energetyzującego obrazu na świecie, niż widok piłkarza, który właśnie strzelił bramkę.
    Co za emocje! Słonecznego weekendu!!!
***
     A oto i wyniki konkursu!  Przebieg konkursu na najprzystojniejszego greckiego piłkarza, był równie emocjonujący JI tu również mamy remis, bo w  greckiej drużynie jest aż dwóch przystojniaków:
Aleksandros nr 1
Sokrates nr 19
ALEKSANDROS nr1
SOKRATES nr19

    Niezwłocznie przekażę tą miłą wiadomość obu panom!
    Serdeczne gratulacje od Sałatki panowie!

Odliczając dni i godziny… czwartek, 7 czerwca 2012

    No cóż… Trzeba przyznać, że Grecja jest krajem zupełnie pozbawionym logiki. Tak jakby położenie w Europie było czysto umowną sprawą, a tak naprawdę reguły rządzące krajem były, można to ująć – czysto kosmiczne.
      Zapowiadany termin oddania kluczy od naszego mieszkania, czemu towarzyszyły słowa: „tak, na pewno, już na 100% i ani dnia dłużej”… minął we wtorek. O ile dobrze się orientuję dziś jest czwartek. A o ile mnie moje oczy nie mylą, tak zgadza się: jestem dokładnie w tym samym pokoju u kuzyna, dwa wielkie łóżka na przestrzeni 13 metrów kwadratowych, pełno walizek i pudeł. Wszystko się zgadza – nic nie uległo jeszcze zmianie! No i ten  porządeczek wokoło…
    Sytuacja o tyle pozbawiona jest logiki, że tak jak obiecywano – cały dom został już odremontowany. Naprawdę nie mogłam uwierzyć w to co się działo. Przez pierwszy tydzień, rzeczywiście zupełnie nic nie zrobiono – klamka od drzwi nie była nawet tknięta. Jednak w drugim tygodniu… Nie mogłam uwierzyć w to co widzę, obserwując całą sytuację ukryta w pobliskich krzakach…
     Pod mieszkanie przyjechał wielki terenowy samochód. Wysiadło z niego pięciu równie wielkich facetów. Wtargnęli do mieszkania, a później do ogrodu i nie przesadzę zbyt wiele pisząc, że prawie zrównali wszystko z ziemią. Krzyczeli i wrzeszczeli, popijając co jakiś czas piwo, wypalając dziesiątki papierosów, ale przede wszystkim pracując w prawdziwym pocie czoła. Drugiego  dnia działo się to samo, podobnie jak trzeciego,  nawet i w sobotnie popołudnie.
   Zabrali wszystko, co zostało po dawnych lokatorach. W ogrodzie, wielką piłą wycieli wszelkie suche gałęzie i chaszcze. Wywieźli kilogramy starej ziemi, zmieszanej z gruzem. W środku i na zewnątrz pomalowali wszystko co było tylko możliwe, naprawdę wszystko co nadawało się  do malowania. Wymienili na nowe: wannę, umywalkę w łazience i kuchni, kibelek oraz cały zestaw kuchennych szaf.
    Siedziałam w tych krzakach ze szczęką zwisającą do samej ziemi i już sama nie wiedziałam, czy mi się to śni.
    Nie śniło mi się jednak. Zaskoczony był również i Jani, kiedy każdego dnia wkradając się do ogrodu patrzyliśmy na te godne podziwu rezultaty codziennej pracy.
    Przedwczoraj, czyli dokładnie we wtorek prace zostały skończone. Zgodnie z umową. Ani dnia dłużej. Zabrano wiadra, pędzle i piły, a wielki samochód z pięcioma wielkimi mężczyznami odjechał, jak można sądzić – już bezpowrotnie.
    Dom jest gotowy, ku naszemu  zaskoczeniu. Tylko ktoś chyba znów zapomniał o czymś dość istotnym  – DAJCIE NAM W KOŃCU  TE KLUCZE!!!
   
    Tymczasem, moje zmęczenie mieszkaniem w pokoju kuzyna, sięga już zenitu. Również i temperatura w tych 13 kwadratowych metrach nieznośnie wzrasta. Codziennie rano budzę się z myślą: dziś to już chyba nie dam rady… Ale daję – ku mojemu własnemu zaskoczeniu.
    Życie, to konsekwentny nauczyciel. Systematycznie dostaję coraz to nową, ciekawą lekcję. Nauczyłam się właśnie jeszcze jednej ważnej rzeczy. Cierpliwość – cierpliwością, ale chyba nie warto planować życia z wielkim wyprzedzeniem, bo i tak raczej nic z tych planów nie wychodzi. Naprawdę jedyne co warto – to działać w teraźniejszości. Banalne, ale prawdziwe.
    No, a na teraz do odegrania jest bardzo ważny mecz i na tym się koncentruje. Właśnie mi się przypomniało, że w którejś z waliz mam czerwoną sukienkę. Za chwilę ją uprasuję. Potem  znajdę jakiś ładny, biały dodatek. I dopasuję kolczyki.
    Wiem, że rano obudzę się z tą samą myślą, ale mimo to wstanę, a wieczorem pójdę na mecz. Jutro o 18.00 polskiego czasu: gra Polska z Grecją. Choćby nie wiem co się działo, w biało – czerwonym zestawie, w miłym towarzystwie, przy zimnej butelce piwa i moimi ulubionymi chipsami, w barze przy samym morzu i z gigantycznym telewizorem – pierwszy raz w życiu obejrzę cały mecz! J JJ
     Tymczasem, drogi Czytelniku – to już ostatnie godziny, żeby odpowiedzieć na bardzo istotne pytanie: który grecki piłkarz w tym meczu jest najprzystojniejszy??? Temperatura wzrasta, a emocje naprawdę sięgają zenitu…

Akcja: Blogerzy Książki Piszą… środa, 6 czerwca 2012

      Kilka dni temu zakończona została akcja Blogerzy Książki Piszą i tym samym wydany został  e-book pod tytułem Szkice z życia.
     Ponieważ również i ja wzięłam udział w tym projekcie pisząc jedno z opowiadań, mam szczególną przyjemność zareklamować tego  e-booka J
     W projekcie wzięło udział 27 blogerów i powstało 27 opowiadań. Opowiadania mają bardzo różnorodną tematykę. To co łączy je przede wszystkim, to opisywanie – życia. Zdaje się, że innego wspólnego mianownika znaleźć nie sposób. Tyle było bowiem pomysłów, co autorów.
    E-booka można pobrać za darmo,  między innymi na stronie wydawnictwa:
    Wszelkie informacje znajdują się na stronie  akcji:

    Serdecznie zapraszam do czytania! Ja również jestem w jego trakcie J JJ

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Jak właściwie w naturze wyglądają KAPARY?… poniedziałek, 4 czerwca 2012

    
       Grecja jest krajem obfitującym w różnego rodzaju zioła, dzięki czemu powstają  tu fenomenalne przyprawy. Zawsze mam wrażenie, że greckie oregano, mięta czy na przykład tymianek, pachną intensywniej  niż te dostępne w Polsce.
      Tak się akurat składa, że Jani uwielbia zbierać wszelkiego rodzaju zioła, czy też inne skarby natury. Za każdym razem, kiedy wybieramy się na spacer po okolicy, napotykamy się na krzaczek oregano czy mięty, nie wspominając o dwóch wielkich krzewach rozmarynu, które rosną przy naszym przyszłym domu.
    Najbardziej byłam jednak zaskoczona, kiedy pierwszy raz zobaczyłam jak tak naprawdę wyglądają kapary! Można by pomyśleć, że skoro na półce w supermarkecie stoją obok oliwek, również i w naturze wyglądać będą podobnie. Ale nic jednak z tego JKapary w naturze są krzakami. A ponieważ wiele do szczęścia im nie potrzeba, krzaki te rosną właściwie wszędzie, gdzie jest choć trochę ziemi.
     Najlepszy sezon na kapary jest właśnie teraz. Te które wyjmujemy ze słoika, są tak naprawdę nierozwiniętymi jeszcze pąkami kwiatów. Kwiaty, które powstają, jeśli pozostawić by pąki na krzaku kilka dni dłużej, mają delikatne białe kwiatki, z odrobiną domieszki różu. Są naprawdę piękne i przez to czasem traktuje się je jako ozdobę. Ale uwaga przy zbieraniu: kapary mają kolce!
    Żeby doprowadzić kapary do postaci, w której je jemy, nie trzeba się wiele natrudzić. Wystarczy pąki nierozwiniętych jeszcze kwiatów, zostawić na kilka godzin w soli (od 6 do 10 godzin). Następnie zalać wodą z domieszką octu (proporcja to kwestia smaku). Zamknąć w słoiku i poczekać 3 miesiące.
     Zebrane przez nas kapary właśnie szczelnie zamknęliśmy i  czekamy więc do wrześniaJ
     A tak na marginesie: czy wiedzieliście, że kapary uznawane są za przyprawę?

z cyklu: JADĘ DO GRECJI NA WAKACJE – Przystanek – lotnisko w Atenach… czwartek, 31 maja 2012

Ruchomy chodnik to naprawdę świetne rozwiązanie
      Wakacje zbliżają się wielkimi krokami. Mimo, że pogoda w Grecji jest jeszcze (ku zaskoczeniu) dość zmienna, stopniowo pojawiają się turyści, a w wodzie pływają pierwsi śmiałkowie. Pełne ruszenie wakacyjnego sezonu, to już więc kwestia góra dwóch tygodni.
     Kryzys, nie kryzys, ale jak każdego roku Grecja przeżyje turystyczny szturm, a wśród podróżujących znajdzie się z pewnością wielu Polaków. Szczególnie więc z myślą o tych, którzy wybierają się do Grecji na wakacje, są w trakcie planowania takiej podróży lub o niej marzą, uruchamiam wakacyjny cykl „Jadę do Grecji na wakacje”. Znajdą się tutaj wszelkie informacje, których raczej nie znajdziecie w przewodnikach o Grecji, a które jeszcze bardziej mogą wzbogacić taką podróż, pomogą ją zorganizować, dobrze przygotować, czy też zainspirować do tego, żeby była jeszcze ciekawsza. Dzięki tym wakacyjnym postom będziecie również wiedzieć: co i jak najlepiej zamówić w tawernie, jak nie dać się zwieść recepcjoniście w hotelu i jak to się dzieje, że w Grecji „nie” oznacza „tak” oraz… dlaczego nie wolno wrzucać papieru do klozetu i dlaczego kiedy bierzecie prysznic  nagle kopie was prąd? J
     Jeśli macie jakieś szczególne pytania, sugestie czy też propozycje, serdecznie jak zawsze zapraszam do kontaktu! (dizzy70@wp.pl)
    Tak więc zaczynamy, pierwszy przystanek:  lotnisko! J
***
Punkt ze zdrową żywnością
      Na lotnisku Venizelosa w Atenach spędziłam kilka samotnych nocy, wiele naprawdę długich godzin czekając na mój samolot, przesiadkę bądź też na kogoś, kto ma mnie odebrać. Mogę powiedzieć krótko: nigdy na tym lotnisku się nie nudziłam! Jeśli więc przyjeżdżacie do Grecji i będziecie musieli spędzić w ateńskim lotnisku nawet kilka godzin –  nie ma się czego obawiać, bo można naprawdę fantastycznie spędzić tam czas. Nawet jeśli nie musicie –  ja i tak radzę zostać tam chwilę dłużej.
    Podejrzewam, że lotnisko Venizelosa może być uznane za jedno z piękniejszych lotnisk Europy. Jest naprawdę śliczne, bardzo nowoczesne i świetnie zorganizowane między innymi  tak, żeby umilić czas czekającym na swój lot.
Wystawa fotografii na III piętrze
    
     Jeśli przyjeżdżając do Grecji obawiacie się braku organizacji, tutaj można zaobserwować od tej reguły wyjątek. Wszyscy pracownicy świetnie mówią po angielsku, jest odpowiedni personel, który koncentruje się tylko na pomocy podróżującym. Samoloty, nawet te na małe wyspy, startują zgodnie ze szwajcarskim zegarkiem, a przy dojściu do właściwego miejsca naprawdę trudno jest się zgubić – wszystko jest bardzo dobrze oznaczone. Co ważne, nie ma tam  stresującej atmosfery. Strażnicy są dość dyskretni. A pracownicy przy ważeniu walizek, często przymykają oko na lekki nadbagaż. Ponadto, co jest ogromnym plusem tego lotniska – zawsze puszczają  w nim  relaksującą muzykę: delikatny jazz lub też przyjemny chillout. Czekając więc na lot można  zacząć się odprężać J
Eksponat z Muzeum Starożytności
     Jak spędzić czas na lotnisku, jeśli macie go zbyt dużo? Ja radzę zacząć pobyt od najwyższego piętra, tuż nad piętrem gdzie znajdują się sklepy. Po pierwsze, możecie zostawić tam na chwilę dzieciaka, bo jest przygotowany specjalny pokój zabaw. Wtedy z dzieckiem lub  też bez malucha, można zacząć zwiedzać galerie (te związane ze sztuką) i muzeum. Tak jest! Kontemplowanie sztuki w Grecji można zacząć już na samym lotnisku! Na najwyższym piętrze znajduje się muzeum z wykopaliskami archeologicznymi. Jest tam kilka bardzo ciekawych starożytnych rzeźb, biżuteria oraz ceramika. W sali obok jest za to galeria, gdzie znajdują się fotografie z najpiękniejszymi nadmorskimi miejscami w Grecji. Można naprawdę się zainspirować przed dalszymi podróżami, bo fotografie zapierają dech w piersiach.
Ceramika z lotniskowego muzeum
     
     Kim był sam Venizelos, od którego nazwę przyjęło lotnisko? Na to pytanie można sobie odpowiedzieć zaglądając na trzecią wystawę. Jest tam prezentacja o najsłynniejszym greckim polityku nowoczesnej Grecji. Elefterios Venizelos (1864 – 1936) to genialny polityk i prawnik, który był aż osiem razy premierem (!!!). Wyciągnął kraj z biedy, przyczynił się do modernizacji Aten i ogromnego wzrostu poziomu życia w całej Grecji. Dziś bezsprzecznie jest uznawany za narodowego bohatera. Podobno odznaczał się niesłychaną charyzmą. Tego wszystkiego możecie dowiedzieć się z fotografii i prezentacji video. No cóż, ta myśl sama  ciśnie się do głowy: szkoda tylko, że dziś nie ma możliwości żeby Venizelos  zmartwychwstał… 
   
Venizelos – charyzmę widać w oczach…
         
Piętro odlotów ze sklepami
     Po takiej dawce kultury, pora się rozerwać. Wystarczy zejść piętro niżej! Piętro, gdzie czeka się na swój lot, zarówno przed odprawą jak i już po, raczej nie kojarzy się z lotniskiem. Mnie przypomina bardziej ekskluzywne centrum handlowe. No cóż, jeśli pozwoli na to portfel, można naprawdę poszaleć w ubraniach, kosmetykach, niesamowicie pomysłowych pamiątkach związanych z Grecją i, co nie będzie zaskoczeniem  – perfumach.
     Kiedy zacznie burczeć w żołądku – pora na obiad! Do wyboru jest kilka klimatycznych miejsc z tradycyjną grecką kuchnią, bo jest to jedna z rzeczy, która napawa Greków zasłużoną dumą. Jeśli jednak interesuje Was coś innego,  do wyboru: wielki bar sałatkowy, włoska pizzeria, a nawet sushi! Wiele wariacji jest również w kwestii kawiarni: od tych bardziej europejskich, do tych typowo greckich. Gdziekolwiek jednak będziecie, ja polecam w szczególności typową kawę po grecku lub zimne frappe na upały. Wiele osób podziela moją opinie, że po cappuccino lub też latte w wydaniu greckim, przez pół dnia można cierpieć na mdłości…
Sklep z greckimi pamiątkami
     
Mniam! Sałatkowy bar 🙂
     
Jeśli chodzi o transport do lotniska, również i on jest zaskakująco dobrze zorganizowany. Przy wyjściu  z lotniska, od którego ciągnie się długi ruchomy chodnik, jest podłączone metro. Metrem można w niecałą godzinę dostać się po Pireusu, gdzie na swój statek zmierza większość turystów. Ale uwaga: na odpowiedni pociąg czasami trzeba poczekać nawet i 30 minut.  Metrem w Atenach jeździ się naprawdę bardzo prosto, bo są tylko trzy główne linie.
    Wracając jednak do samego lotniska… Ma ono jeden dość istotny minus. Na lotnisku nie można korzystać z bezprzewodowego, darmowego  internetu. Mamy tu więc jeden zero dla naszego  Okęcia, w którym darmowy internet dostępny jest wszędzie! Pamiętajcie więc, żeby jeszcze przed odlotem z Warszawy zerknąć co nowego u  „Sałatki”, bo później już tak łatwo nie będzie!
     Zastanawiam się  tylko nad jednym: wiem  teraz kim był Venizelos, ale co właściwie oznacza nazwa Okęcie?…
Fotografia z wystawy

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Początek dnia wg Danai… poniedziałek, 28 maja 2012

      
     Ta dość krótka historia wydarzyła się już jakiś czas temu, kiedy to właściwie dopiero co rozpakowałam walizki będąc jeszcze w domu Sałatki. Wtedy też poznałam przyjaciółkę Olivki – Danai.
      Dziewczyny zabrały mnie do kina, później skoczyłyśmy razem na kawę, żeby lepiej się poznać. Olivka ze swoją przyjaciółką uzupełniają się doskonale. Danai jest dość typową młodą Greczynką, przed trzydziestką. Ma niezłą pracę i właśnie zaczyna się usamodzielniać. Jak każda kobieta na kuli ziemskiej codziennie przeżywa swoje  miłosne problemy. Uwielbia chodzić do kina. Godzinami plotkować i jeść czekoladę. Ma swoje drobne kompleksy, ale przede wszystkim niesamowitą życiową energię, która sprawia, że dosłownie w każdej chwili się uśmiecha. Zna połowę miasta. A kiedy kogoś spotyka, zawsze zatrzymuje się na co najmniej piętnaście minut, żeby sobie porozmawiać.
     Kiedy nie znając się jeszcze dobrze, tak stałyśmy w kolejce po bilety do kina, Danai zaczęła z Olivką rozmowę…
-Olivka, muszę ci powiedzieć co zdarzyło się mi dziś rano…
-Co takiego? – spytała Olivka. Zrobiło się dość groźnie.
-Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro iii… Aż musiałam powiedzieć sama do siebie: „Danai… wyglądasz dziś tak pięknie! Dziewczyno – bije dziś z ciebie tak niesamowity blask!!!”
    Olivka skwitowała wypowiedź poważną, zamyśloną miną, a chwilę później rozmowa zeszła na zupełnie inny temat.
     Nie mam pojęcia jak tamtego ranka wyglądała Danai, ale stojąc przy kasie do kina wyglądała całkiem normalnie. W każdym razie, nie to było najważniejsze. Stojąc tak razem  w tej długiej kolejce, starałam się przypomnieć kiedy ja sobie coś takiego powiedziałam, patrząc na odbicie swoich oczu w lustrze? No cóż – nie pamiętam, co znaczyć musi, że pewnie nigdy…
    Myślę jednak, że jest to genialny pomysł na rozpoczynanie każdego tygodnia, czy też nawet każdego dnia…  Ciekawe jak podziała?…
    Tymczasem lecę zaparzać świeżą kawę i biorę się do pracy!
    Może nikt mi nie uwierzy, ale w Grecji cały weekend dość chłodny i całkiem deszczowy. Mimo wszystko – słonecznego tygodnia!

Zamiast kawy po grecku – dziś koniecznie piwo!… piątek, 25 maja 2012

         
      Bardzo lubię obchodzić wszelkie święta, a szczególnie te najbardziej nietypowe. Czy wiedzieliście, że istnieją takie okazje do świętowania jak na przykład: Dzień Pierogów, Dzień Sapera (swoją drogą to ciekawe –  jak ten dzień obchodzić?), Polski Dzień Przytulania, Dzień Żółwia (który był całkiem niedawno), Dzień bez Papierosa, Dzień Wiatru, Dzień Pocałunku, Dzień Mleka, a nawet Międzynarodowy Dzień Latarni Morskiej… I można tak wyliczać jeszcze długo, długo… Zawsze znajdzie się dobra okazja do świętowaniaJ
     Dziś za to obchodzimy Dzień Piwowara! Czyli dzień wszystkich tych, którzy uczestniczą w procesie tworzenia piwa. W związku z tą okazją, wybierając się do mojej ulubionej kawiarenki, w której pomiędzy spoglądaniem na morze, staram się pracować, zamiast kawy po grecku, zamówiłam sobie piwo!
     Najbardziej popularnym greckim piwem jest Mythos, co po polsku oznacza „mit”. Grecja nie jest jednak krajem, który z piwem może się kojarzyć. Mimo, że nazwa tego piwa jest bardzo romantyczna, Mythos szczególnym smakiem nie zachwyca, choć ma swoich fanów. Korzystając więc z dostępności tych niemieckich, postanowiłam że dziś degustację Mythosasobie daruję…
     Greckie piwo smakiem raczej się nie odznacza, ale sposobem podawania – jak najbardziej. Właśnie dostałam je w wyjętym z zamrażarki kuflu, co jeszcze bardziej je wychłodziło. Co jednak najistotniejsze, piwo w Grecji zawsze podaje się z dodatkowym „snackiem”. Jest to mała rzecz, dość niepozorna, ale tak wiele zmienia.  Zawsze, obowiązkowo przy piwie znajdować się musi miseczka z chipsami lub mieszanka orzeszków w najróżniejszej odsłonie.  Takie odpowiednio smakowo drobne przekąski, towarzyszą wszelkim innym drobnym używkom (o tym na pewno jeszcze kiedyś).  Samo piwo – lubię od czasu do czasu, ale nie jestem jego zagorzałą fanką. Czasem więc, przyznam szczerze, zamawiam je tylko dla tych orzeszków – zawsze chrupkie i takie słone!
     Kończę już, bo od piwa zaczyna kręcić mi się w głowieJ JJ
     Nie zapomnijcie tylko o jutrzejszym święcie! A może by tak  połączyć jedno z drugim i z okazji Dnia Matki, postawić swojej mamie piwko? J J J
Piwo w Grecji podawane obowiązkowo z jakimś snackiem!

Porządna, niemiecka tym razem – piana:)