Dziś są Walentynki!… czwartek, 14 lutego 2013

 
 
       Dziś są Walentynki! Obojętnie jak bardzo komercyjne jest to święto, wydaje mi się być idealnym pretekstem, żeby miło spędzić ze sobą trochę więcej czasu.
      Jani obiecał, że się poświęci i z tej okazji obejrzy ze mną My Fair Lady. Nie jestem tylko do końca pewna, czy wie na co się zgodził? Film już trochę temu wyszedł z kina –  ma już prawie pół wieku. Ponadto jest to musical. Jani nie wie również, że całość trwa „tylko” trzy godziny…
 
 
 
     Żeby trochę podnieść go na duchu, kiedy pewnie w połowie się załamie :))),  zamierzam zrobić coś słodkiego. Czy pamiętacie jeszcze ten przypis? Smak pieczonych w piekarniku jabłek znam dobrze z dzieciństwa.  Jak dla mnie, jest to jeden z przepisów idealnych: pysznie, przy tym szalenie(!) zdrowo, wykonuje  się ekspresowo i prawie nie trzeba zmywać. Wystarczy tylko kilka minut, żeby tą jeszcze zimową porą, cały dom przeszedł fantastyczną zapachową kompozycją: pieczone jabłka… miód… cynamon…
 
 
Składniki: jabłka (najlepsze są twarde i kwaśne), miód, orzechy włoskie, rodzynki, cynamon.
 
Jak to zrobić: jabłka kroimy  na  połówki;  środki należy wydrążyć; do wydrążonych  jabłek wkładamy kilka rozdrobnionych orzechów, rodzynek; następnie polewamy miodem i posypujemy cynamonem; na jakieś 20 minut do piekarnika i gotowe!
 
 
 
Słodkich Walentynek!
 
 
 
 
Przeczytaj więcej…

Filozofia związku wg Olivki
Olivka radzi – jak postępować z facetami?

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Co słychać u Papryki i Ogórka?… poniedziałek, 11 lutego 2013

 
     
 
       Szykowałam właśnie sałatkę. Kiedy pocięłam ogórka i  przeszłam do papryki, przemknęła  mi przez głowę myśl: „czy oni nadal są razem?”.
 
 
      Jani akurat robił coś przy komputerze. Krzyknęłam z kuchni:
      -Jani! Możesz sprawdzić czy Papryka i Ogórek są jeszcze razem?
      Po drugiej stronie chwilowe milczenie, po czym słyszę głos dochodzący z pokoju:
      -Papryka: „to skomplikowane”. Ogórek – to samo.
      Chodziło rzecz jasna o statusy na Facebooku.
      Po chwili słyszę, że Jani czyta dalej:
      -„Kiedy dajesz wszystko, co w tobie najlepsze, a on się odwraca… z dumą idź w  przeciwną stronę”.
      Tym razem to ja odpowiedziałam milczeniem, a raczej niemą konsternacją. Jani czytał jednak dalej:
    -„Prawdziwa miłość nie zna złości, zazdrości ani gniewu. I jeśli ten z którym  jesteś na chwilę się odwróci, to miłość – jeśli jest prawdziwa – pójdzie za nim…”
     Zrobiło się ciekawie, a to nie był jeszcze koniec:
   -„Miłość… jeśli wiesz co znaczy to słowo…  nigdy się  nie odwraca…” – Jani przeczytał neutralntm  tomen.
 
    Rzeczywiście, „to skomplikowane” co autorzy mieli na myśli. Jedno jest pewne – oboje mają poetyckie potencjały. W każdym razie, tydzień później oba facebookowe statusy pozmieniały się na „w związku”, więc  wszystko wróciło do normy. Najpewniej –  na jakiś  czas, ale systematycznie monitorujemy sprawę…
 
 
 
    A czy pamiętacie, że już w ten czwartek są Walentynki? Jak zamierzacie je świętować?
 
 
 
 
 
Przeczytaj więcej…
 
 
 
 
 
 
 

Co to jest „salep”?… środa, 6 lutego 2013

 
 
 
 
     Kiedy jesień przechodzi w zimę, z ulic większych greckich miast znikają sprzedawcy kasztanów. Na ich miejscach pojawiają się orientalnie wyglądające straganiki na kółkach, z wielkimi wywieszkami – „salepi”.
 
 
    Salep czy też salepi, pija się  zimą, kiedy nawet i w Grecji jest  chłodno. Ten pity na gorąco napój zastępuję kawę, którą Grecy uwielbiają, czy też herbatę, która z kolei jest tu mało popularna.
    Salep przede wszystkim rozgrzewa. Ponadto jest zdrowy. Żeby go przygotować jedną, dwie łyżeczki białego proszku salepu, zagotowuje się w małej szklance wody. Można dodać mleko, skórkę cytryny  oraz koniecznie cynamon.
 
 
    Obecnie, szczególnie wśród młodego pokolenia Greków, salep nie jest już tak popularny jak kiedyś. Jego korzeni należy szukać nie w Grecji, ale bardziej na wschodzie. Choć co ciekawe – podobno pija się go również w Anglii, a tam nazywają  go  saloop.
 
 
   Ten napój wytwarzany z bulw storczyka, jest niesamowicie słodki. Choć niektórzy Grecy lubią go jeszcze dodatkowo posłodzić.  Jego smak idealnie wpasowuje się w greckie gusta kulinarne. Grecy uwielbiają zdecydowane smaki, przez co ich kuchnia jest bardzo wyrazista.  Feta jest szalenie słona. Ziemniaki, zawsze zapiekane z dużą ilością soku z cytryny. A  baklavaczy też chałwa, to chyba najsłodsze słodycze jakie  na ziemi istnieją.
 
    Słodki salep to jeden z wielu przykładów miłości Greków do  słodkich skrajności.   
    Przyznam szczerze, że smak salepunie należy do moich ulubionych. Przypomina mi raczej bardzo słodki syrop na gardło. Ale smaku ouzo czy też rakiji, podobnie jak  owoców morza, również czasem trzeba się nauczyć. A wtedy można dla nich zwariować! Dlatego, kiedy tylko znów odwiedzimy większe miasto, na pewno salepowi dam kolejną  szansę. Pewnie  nieostatnią!
 
 
 
 
 
 
 
Przeczytaj więcej…

Przerwa na kawę – wersja po grecku
Bougatsa

 
 
 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Jak rozpoznać prawdziwego Greka?… poniedziałek, 4 lutego 2013

 
 
      Jeśli kiedykolwiek będziecie rozmawiać, przebywać czy też być może flirtować z Grekiem, a   jego oryginalności nie jesteście do końca  pewni, istnieje bardzo prosty sposób, żeby  podejrzanego rozpracować.
      Na podstawie moich greckich doświadczeń opracowałam krótki test, który czarno na białym pokazuje, czy dany Grek jest prawdziwy! Jego wyniki są niepodważalne! :)))
     Żeby sprawdzić prawdziwość Greka, w jego  obecności  należy powiedzieć trzy krótkie zdania. Ich wersje, kombinacje mogą być różne. Sednem  są wyrazy podkreślone i to one muszą (!!!)  pozostać niezmienne.
 
 
  1. „Już nie mogę doczekać się wakacji! Tegoroczne  lato zamierzam spędzić w Stambule.”
 
Jak powinien zareagować   prawdziwy Grek?
Już na sam dźwięk wyrazu „Stambuł” powinien zrobić się czerwony. Jeśli siedzi, to od razu z  miejsca wstanie. I najpewniej machając Wam ręką przed oczami powie, że takiego miasta nie ma. Istnieje tylko i wyłącznie „KONSTANTYNOPOL”!
Do dzisiejszego dnia Grecy nie uznają tureckiej nazwy dla miasta, które kiedyś było ich wielką dumą. I w sumie nie ma się temu co dziwić…
 
 
  1. „Z Polski do Grecji jechaliśmy samochodem. Przejeżdżaliśmy przez Słowację, Węgry, Serbię oraz Macedonię”.
 
Jak powinien zareagować   prawdziwy Grek?
Początek reakcji powinien wyglądać, tak jak powyżej. Następnie rozpoczyna się długi wykład, którego sedno mówi, że Macedonia jest terenem północnej Grecji. Grecy nie mogą się pogodzić, że tak samo nazywa się inne państwo. Na kraj powszechnie nazywany „Macedonią”, w Grecji  mówi się  Skopje lub FYROM (Former Yugoslav Republic of Macedonia).
Ale dlaczego Grecy tak bardzo oburzają się  kiedy słyszą, że państwo  z którym od północy graniczą, nazywa się Macedonia? Zapytałam kiedyś o to jednego z naszych przyjaciół. Cytuje dokładnie to co mi powiedział:
„A jak ty byś  się czuła jako Polka, gdyby … dajmy na to … Czesi  zmienili  nazwę swojego państwa i zaczęli go nazywać  na przykład  Warszawa?”
Rzeczywiście – brzmi to co najmniej dziwnie.
Spór między Grekami, a Macedończykami czy też mieszkańcami FYROMu, trwa do dziś i nikt nie przewiduje szybkiego rozwiązania. Sytuacja między państwami jest dość napięta.
 
 
  1. Salepi to pyszny,  turecki napój.”
 
Jak powinien zareagować   prawdziwy Grek?
Początek reakcji, pozostaje niezmienny. Następnie zaczyna się tłumaczenie, że baklawa, gyros  czy też salepi,  to wcale nie tureckie, a jak najbardziej greckie jedzenie. Ale tak naprawdę pytanie kto pierwszy je wymyślił, jest tak samo zasadne jak pytanie: co było pierwsze – kura czy jajko?
Grecy są bardzo uczuleni na porównania do Turków. Chcąc nie chcąc, trzeba przyznać, że oba kraje mają ze sobą wiele wspólnego. Zaczynając od kuchni, kończąc na podobieństwach w wyglądzie obywateli obu narodów.
 
 
 
Niniejszy test przeprowadzałam rzecz jasna na Janim. Wyszło, że jest najprawdziwszym Grekiem! Test zdał znakomicie. A ja tymczasem się cieszę, że uszłam z życiem…
 
 
Sprzedawca salepi

Ale chwilkę, chwilkę… Co to właściwie jest salepi? O tym dokładnie – w następnym poście!

 
 
 
Lekkiego poniedziałku!
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Przeczytaj więcej…

 

Ateny – najbardziej „azjatycka” stolica Europy (cz. 3/ostatnia)… sobota, 2 lutego 2013

 
 
 
               „Po raz pierwszy spotkałem go w Pireusie  (…)”
 
 
 
Pireus
      Tymi słowami rozpoczyna  się najsłynniejsza grecka książka „Grek Zorba”. Tak jak Zorba jest moim ulubionym bohaterem literackim, tak samo  Pireus jest moją ulubioną częścią Aten. Za każdym razem, kiedy przemierzam jego ulice, mimowolnie rozglądam się dookoła, mając nadzieje że gdzieś w tłumie, spotkam Zorbę. I kto wie? Może już go spotkałam? Bo gdzieś na pewno kryje się, współczesny Zorba, czyli człowiek prawdziwie wolny, który reprezentuje wszystko co w Grecji najlepsze.
 
 
     Pireus jest piękny, bo gdziekolwiek by nie spojrzeć, pomiędzy gąszczem wielkich budynków, w hałasie pędzących samochodów, wszędzie widać wspaniałe, rozmarzone, błękitne  morze. Nad nim, zazwyczaj beż żadnej chmury, wisi  niebieskie  niebo. Pireus jest  miejscem, gdzie dumna cywilizacja stanowi idealne dopełnienie dostojnej natury. Z każdej strony odjeżdża lub też właśnie dobija do portu ogromny statek. To symbol  podróży. Tak jak „każda droga prowadzi do Rzymu”, tak samo każda długa podróż zaczyna się w Pireusie.
     Zlewając się z tłumem ludzi, to właśnie tam można zobaczyć jak wygląda prawdziwe życie stolicy. Ludzie biegną  do lub też wracają z pracy. Załatwiają interesy. Ciągle coś krzyczą i sprzedają. Ale… Uważajcie na portfele! Bardzo łatwo jest je tam stracić.
   
 
     Bardziej europejsko prezentuje się jedna z najsłynniejszych handlowych ulic Aten –  Ermou. To właśnie tam  można iść  się na odzieżowe zakupy. Przechodząc pomiędzy sklepami typu  Zara, H&M czy Bershka, warto mieć na uwadze wszystko   co dzieje się na ulicy. Jak w każdym dużym europejskim mieście, ludzie biegają od sklepu do sklepu obładowani torbami. Tymczasem gdzieniegdzie, na małych przenośnych straganikach na kółkach, zazwyczaj starsi już  Grecy, sprzedają salepi. Ten sam napój, który można kupić na  Ermou, pija się również w Turcji. Jest to jeden  z przykładów, na to że będąc w Atenach, kulturowo często wkracza się na teren Azji. Nie pytajcie tylko sprzedawcy, czy salepi to turecki napój? Po pierwsze się obrazi, a po drugiej już raczej nie sprzeda. Grecy czują się urażeni, kiedy porównuje się ich do Turków. To ich czuły punkt i jednocześnie dowód, że takie porównanie nie jest bezpodstawne.
 
 
ulica Ermou
    
 
       Słowo plaka po grecku oznacza „żart”. Ale jest to również nazwa jednej ze słynniejszych ateńskich dzielnic. Warto wybrać się tam na spacer. Mnóstwo jest tu kawiarenek i właśnie tam polecałabym  wypić typową grecką kawę. Z Plaki, blisko jest do kolejnego ważnego miejsca dla miasta –  Monastiraki. Jeśli chcecie zobaczyć, czy też kupić coś wyjątkowego i przede wszystkim greckiego, koniecznie przejdźcie się  na tamtejsze  wielkie targowisko. Mydła. Słynne, greckie buty. Ouzo czy raki. Oliwa z oliwek. Przyprawy. Przewiewne, letnie sukienki. Wszelakie gadżety, książki i pocztówki z widokami miasta. Właściwie trudno czegoś tam nie kupić, bo każdy sprzedawca niemalże wciąga do swojego sklepu, „dzień dobry!” mówiąc w każdym języku świata. Ujmując krótko – Azja!
 
 
Monastiraki
 
 
       Kiedy spaceruje się po Monastiraki,  warto co chwila wysoko podnosić  głowę. Stamtąd pięknie widać  Akropol. Najlepiej oglądać go wieczorem albo nawet  nocą. Jest bowiem świetnie oświetlony.  W wielu miejscach, dosłownie na wyciągnięcie  ręki, roztaczają się starożytne ruiny. Od ulic odgrodzone są jedynie bramkami. Pomiędzy pozostałościami po świecie starożytnym, zazwyczaj gdzieś w tle przechadza się jakiś kot.  Strażników nie widać, a kota nikt nigdy nie odgania. Przechadza się po cichu lub wygrzewa na kamieniach rozgrzanych w słońcu. Sprawia  jednocześnie, że te liczne greckie muzea    in situ[1] są  nadal  żywe.
 
 
Starożytne ruiny w centrum miasta, z czarnym kotem w tle.
 
 
    Jeśli temat greckiego kryzysu mało Was zajmuje i nie chcecie go drążyć, warto udać się do Kolonaki. Tam nawet śladu po kryzysie nie znajdziecie. Ta dzielnica, uchodzi za najbardziej ekskluzywną  w całych Atenach. I rzeczywiście, przechadzając  się jej ulicami można poczuć powiew  luksusu. Gdzieniegdzie pobłyskuje  znaczek Louis Vuitton. Widać sklep Dolce & Gbbana. Na  Kolonaki  warto udać się do  centrum handlowego Attica i koniecznie kupić coś z jednej z najlepszych kosmetycznych greckich marek –  Korres, kolejnej, jak najbardziej zasłużonej greckiej dumy.  Jedyne czego  będąc w Kolonaki bym nie polecała, to wizyta w tamtejszych restauracjach czy tawernach. Co prawda wyglądają wspaniale, ale ceny są   bardzo wysokie, co nie zawsze odpowiada jakości. W tym wypadku płaci się przede wszystkim za miejsce.
 
 
     A kiedy najlepiej wybrać się do greckiej stolicy? Ja polecałabym  każdy miesiąc, prócz (być może ku zaskoczeniu) miesięcy typowo letnich. Lipiec i sierpień to czas, kiedy w Atenach przyjemnie jest jedynie w klimatyzowanych muzeach. Potrafi być tak gorąco, że nawet Ateńczykom trudno jest  wytrzymać. Miasto od swojej wielkomiejskości nie oferuje alternatywy. Typowych plaż  nie ma. A o kąpiel w Pireusie, w otoczeniu statków i promów, może być ciężko…  Za to w kwietniu  czy też maju, można zaznać upałów, w  tej przyjemnej, lekko wakacyjnej wersji.  
      Będąc już  w Atenach, koniecznie proponuję zamówić „Sałatkę po grecku” z widokiem na Akropol. Niepowtarzalność smaku – gwarantuję!

    
 
 

 Przeczytaj więcej…
 
 
 
 


[1] Muzeum in situ, czyli muzeum które zbudowano w miejscu, gdzie oryginalnie powstały mieszczące się w nim  zabytki.  

Konkurs na Blog Roku 2012… wtorek, 29 stycznia 2013

 
   Żeby sałatka smakowała dobrze – trzeba ją wymieszać! Dlatego w „Sałatce po grecku” panuje wieczne zamieszanie. Te greckie opowieści z życia wzięte przeplatają greckie smaki, zapachy, zwyczaje, miejsca i codzienne inspiracje.
 
 
 
 
   Ten blog bierze udział w konkursie Onetu „Blog Roku 2012”.  Jeśli jesteś jego czytelnikiem i masz ochotę – zagłosuj! Głosowanie trwa do 31 stycznia, do godziny  12.00.
 
 
   Aby zagłosować na „Sałatkę” pod numer 7122należy wysłać smsa o treści  A00723(znaki w środku oznaczają cyfry „zero”).
 
   Koszt smsa wynosi 1,23 zł, a jego dochód przeznaczony jest na cele charytatywne.
 
   Dziękuję za każdy oddany na “Sałatkę”  głos!
 
 
 
 
 
 
 
 
Przeczytaj więcej…
 
 
 
 
 
 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Święte krowy spacerują w Delhi, a „święte” psy śpią w Atenach… poniedziałek, 28 styczeń 2013

 
 
     Będąc  w Atenach, często można poczuć się jak w Azji. Baklava. Chałwa. Kebab, czy też salepi. To tylko niektóre z greckich dań, do których prawo roszczą sobie również między innymi Turcy. W każdym ateńskim  zaułku słychać żywy gwar. A każdy sprzedawca niemalże wciąga do swojego sklepu. Prawie wszędzie można się targować. Brak organizacji, szalona   improwizacja, też nie zawsze przystają do europejskich standardów.
 
    W Delhi spacerują święte krowy. Natomiast w Atenach, w każdym najbardziej zatłoczonym i najdziwniejszym miejscu, jak zabite śpią bezpańskie psy. Swoją wygodę potrafią znaleźć wszędzie. Nie przeszkadza nim nikt, ani nic.
 
 
    Czy pamiętacie  tego bohatera, z jednego z wcześniejszych postów?
 

 
 
      Będąc w Atenach, spotykaliśmy go śpiącego  przy każdej  wizycie, w różnych miejscach placu Syntagma. Czasem już myślałam, że naprawdę może być nieżywy.  Widzieliśmy  go również ostatnio. W końcu się obudził i co ciekawe, był bardzo aktywny! Obszczekał  taksówkarza, który zaparkował w niedozwolonym miejscu. Najwyraźniej są jednak w Grecji osobniki, które   przestrzegają prawa…
 
 
 
 
Przeczytaj więcej…
 
 
 
 

Ateny – najbardziej „azjatycka” stolica Europy (cz. 2)… czwartek, 24 stycznia 2013

Bogini Atena. To od niej pochodzi nazwa miasta.
    Kiedy tereny przyszłego Państwa Polskiego pokrywała dziewicza jeszcze puszcza, a żaden przemierzający nią  żubr, nie miał nawet pojęcia kim jest Piast Kołodziej, w Atenach tętniło życiem. Mało tego! Grecka codzienność była już bardzo cywilizowana. A mowa przecież o czasach, w których sam  Jezus Chrystus nie zdążył się jeszcze narodzić.
     Początki dynastii Piastów, tak więc początki Państwa Polskiego, datuje się na X wiek. W tym też okresie powstały w Polsce pierwsze budowle, z których do dzisiejszego dnia pozostały jedynie  szczątki fundamentów.
 
     Tymczasem, piętnaście wieków wcześniej (!), Grecy do perfekcji opanowali posługiwanie się demokracją. Zdążyli nawet zabudować Akropol. Posiadali również piękne domy. Jadali  ze zdobionych talerzy. Nie tylko chodzili w gustownych butach i mogli poszczycić się swoją określoną „modą”, wytwarzali nawet  biżuterie. Pisali. Rzeźbili. Malowali. Tańczyli. Z każdym dniem tworząc podwaliny, tego co dziś nazywamy „europejską cywilizacją”, czyli całej kultury, w której obecnie  żyjemy.
 
 
Akropol nocą
 
 
    Nic więc dziwnego, że jedną z bardziej charakterystycznych  cech współczesnych Greków, jest duma. Jej korzenie sięgają bardzo głęboko.
 
     Za każdym razem, kiedy chodzę ulicami  Aten, mimo tego że miasto czasem jest brudne, czasem niebezpieczne, czy też źle zorganizowane, mam świadomość, że wciąż jest to miejsce  szczególne.  Partenon na Akropolu, który góruje nad Atenami, stoi już od  26 wieków. Przez ten cały okres, nic nie było go w stanie zburzyć.
 
 
    Aż jedna trzecia Greków, mieszka obecnie w Atenach. Współczesne Ateny w skali całego kraju, to prawdziwy miejski gigant. Jeden, dwa. Ateńczyk! Jeden, dwa. Ateńczyk! I rzeczywiście, prawie wszyscy Grecy, których miałam możliwość spotkać poza Grecją, mieszkali właśnie w Atenach.
 
 
    Jak każde wielkie miasto, również i w tej stolicy zobaczyć można cały  przekrój społeczeństwa. Od wielkiego bogactwa, pięknie ubranych kobiet i mężczyzn. Luksusowych sklepów, domów, samochodów. Po skrajną nędzę ludzi, którzy żebrzą na ulicach. Sprzedają jednorazowe długopisy w metrze.  Czy też paczki chusteczek. W mieście wiele jest przedstawicieli krajów  biednych czy ubogich, ale to również oni nadają temu miejscu swój specyficzny koloryt.
 
 
Rozpadające się piękne kamienice, poza centrum miasta.
To również współczesne Ateny.
 
 
       Właściwie każda większa dzielnica Aten działa jak miasto w mieście. Jest to jedyna możliwość, aby całość w miarę zorganizować.I tak, jeśli spojrzycie na dość dokładną mapę Grecji, zauważycie że Pireus dla przykładu na mapie traktowany jest jako oddzielne miasto. Jest tak wielki!
    Tam też zaczniemy wycieczkę po Atenach. Ja radzę dojechać tam metrem. Jest to jeden z niewielu elementów tworzących Ateny, który działa na czas i to bardzo sprawnie. Metro w Atenach jest przy tym bardzo ciekawe. Każda stacja wygląda inaczej. Na jednej można zobaczyć wykopaliska archeologiczne. Na innej instalacje sztuki nowoczesnej.
   
 
C.d.n.
 
 
 
Przeczytaj więcej…
 

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Grecki fast food, czyli souvlaki… poniedziałek, 21 stycznia 2013

 
 
    
     Do większego miasta zazwyczaj jedziemy raz, dwa razy w tygodniu. Jani mówi, że zawsze wtedy zachowuje się jak wściekły pies, który zerwał się z łańcucha, bo co tchu gdzieś pędzę! Nie brzmi to zbyt subtelnie…  Niestety, jest to jednak prawda. Po całym tygodniu w wiosce, której liczba mieszkańców nie przekracza jednego tysiąca, miasta pragnę jak wody – człowiek, który przeszedł Saharę…  Jak słońca, po najdłuższej  zimie. Czy jak powietrza, po kilkunastominutowym nurkowaniu…
  
-pójść na pocztę
-odebrać kurtkę z pralni
-oddać książki do biblioteki
-zrobić większe zakupy
-iść na lekcje greckiego
-kupić tusz do rzęs, czyli wizyta  w Hondos Center :)))
-Aspiryna w aptece
-wizyta u mechanika
-zutylizować puszki i plastikowe butelki…
 
 
      Wszystkie sprawy, które zazwyczaj rozkładają się na cały tydzień, musimy  załatwić w ciągu jednego dnia. Kiedy jesteśmy mniej więcej  w połowie naszych sprawunków, zawsze dopada nas wielki, spodziewany już głód. A to przecież jeszcze nie pora na wizytę w tawernie! Jak zsynchronizowani spoglądamy wtedy na siebie i z iskrami w oczach wypowiadamy jedno słowo:
 
 
SOUVLAKI!    [czytaj: suwlaki]
 
 
 
 
 
     Souvlaki to najpopularniejszy grecki fast food. I co ciekawe, tradycyjnie wykonany, jest całkiem zdrowy! My kupujemy go zawsze w tym samym, ulubionym miejscu. Za dokładnie 6 euro, w tekturowym pudełku dostajemy przepyszne, typowe souvlaki. Na grubych patykach wbite są  sześcienne kawałki mięsa. Na chwilkę przed podaniem, spokojnie pieką się na ruszcie. Ponieważ greckie mięso jest przeważnie bardzo dobrej jakości, do typowego  souvlaki nie dodaje się  zbyt wielu przypraw. Wystarczy: sól, pieprz, kilka kropel cytryny, oregano i ewentualnie  oliwa z oliwek.
 
 
 
 
 
        Gorące mięso w pudełku ułożone jest na  kromkach świeżego chleba, który przechodzi smakiem.  Chleb staje się ciepły i rozpływa się w ustach. Na spodzie tego  pysznego  pudełka, znajdują się frytki. Zawsze z prawdziwych ziemniaków, ręcznie robione.
 
 
   Takie proste, świetne jakościowo jedzenie jest naprawdę genialne!
 
     Kiedy nasze pudełko trzymamy w rękach, siadamy zazwyczaj na ławeczce, albo pałaszujemy wszystko w biegu. Pięć, dziesięć  minut i po sprawie! Na ustach długo zostaje wspomnienie po smaku. A brzuch czuje się uraczony.
 
 
 
 
    Próbuje sobie teraz przypomnieć, ale nigdy nie spotkałam jeszcze Greka – wegetarianina…
Gatunek…

…mięsożercy!
 
    A co Wy zazwyczaj jecie w poniedziałkowym biegu?
 
 
Jak zwykle…
…nic nie zostało…
 
 
 
 
Przeczytaj więcej…
 
 
 
 
 

Ateny – najbardziej “azjatycka” stolica Europy (cz.1)… piątek, 18 stycznia 2013

 
 
Centrum Aten
 
 
     Pierwszy raz do Aten przyjechałam sześć lat temu. Od tego czasu z najróżniejszych powodów zjawiam się tam  kilka razy w  roku. Przy każdej wizycie odkrywam w tym mieście coś nowego. I za każdym razem  mam wrażenie, że o Atenach wiem jeszcze mniej. To miasto jest jak studnia bez dna. Albo raczej jak labirynt Minotaura, w którym każda uliczka to tylko początek nowej plątaniny. Bez wyjścia. Tylko, że jeśli ktoś już tam wszedł – nie zawsze chce wychodzić.
 
 
     Po czym poznać prawdziwego Ateńczyka? Kogoś kto wychował się w tym mieście, a jego rodzina mieszka tam od pokoleń. Pieprz, czyli chłopak Olivki, jest Ateńczykiem w każdym calu. Wszystko w nim jest ateńskie! Znak rozpoznawczy: nie wyobraża sobie mieszkać nawet kilometr od miasta. O greckiej stolicy miałam okazję z nim kiedyś rozmawiać.
 
   -Słuchaj Pieprz, co takiego jest w tym mieście, że nie mógłbyś mieszkać gdzieś indziej? – spytałam.  
   -W Atenach  jest wszystko. Wszy-stko! – powiedział z dumą. –Z tym miastem jest trochę tak jak z Nowym Jorkiem. Jeśli czegoś nie ma w Atenach, znaczy to że tej rzeczy nie znajdziesz w całej Grecji. – odpowiedział. Śmiem wątpić w prawdziwość tego zdania, ale nie miałam czelności wchodzić w dyskusje. Z prawdziwym Grekiem, na przyznanie racji nie ma szans.  
  Masz ochotę na souvlaki? – kontynuował. –W Atenach znajdziesz wszystkie możliwe rodzaje. Chcesz napić się kawy? Tu dostaniesz najlepszą. Chcesz gdzieś wyjechać? Stąd odpływają wszystkie statki. Masz ochotę iść do kina czy na koncert? Proszę bardzo! Wybieraj! Uwielbiam to miasto. Urodziłem się tutaj, tutaj mieszkam i tutaj umrę. – powiedział głosem, w którym nie było śladu wahania.
 
 
Pireus – tam rozpoczyna się akcja “Greka Zorby”
 
 
    Olivka za to Aten nie znosi. Nie wyobraża sobie być w tym mieście dłużej niż tydzień. Myśli o mieszkaniu w greckiej stolicy, nie może nawet do siebie dopuścić. Tak samo jak Pieprz nie chce mieszkać poza Atenami, tak ona nie widzi szansy, żeby się tam wprowadzić.  “Konflikt tragiczny”! Jak widać każdy musi kiedyś przerobić taki rozdział w swojej biografii.
 
 
Widok z Akropolem w tle
   
 
    To jest moloch! – włączyła się do dyskusji Olivka. –W Atenach jest brudno, niebezpiecznie. To miasto jest chaotyczne, niezorganizowane. Tutaj nie da się normalnie żyć. W lecie jest przeraźliwie gorąco. Zimą każdego dopada depresja. Ja Atenom mówię stanowczo: nie! Kiedy jestem tam dłużej niż tydzień, robię się potwornie zmęczona. Chcę wtedy ciszy i spokoju. A tego akurat w Atenach nie ma!
 
    Cokolwiek by o stolicy Grecji  nie powiedzieć – przez ateńskie ulice nie da się przejść obojętnie. To miasto wywołuje skrajne emocje. Albo się je kocha, albo nienawidzi…
 
    C.d.n.
    Na spacer po Atenach, zapraszam za tydzień!  
 
 
HONDOS CENTER – czyli najpopularniejszy sklep kosmetyczny Grecji
 
Jedna ze stacji metra
 
Kiosk z pamiątkami
 
Starożytne ruiny w centrum miasta
 
Sprzedawca rogalików
 
 
 
 
Przeczytaj więcej…