z cyklu: JADĘ DO GRECJI NA WAKACJE – Jak zrozumieć niekonwencjonalne zachowanie Greka?… czwartek, 27 września 2012

 
 
 
     Pamiętam, że kiedy byłam w Grecji pierwszy raz, dużo czasu musiało upłynąć zanim przyzwyczaiłam się do pewnych zachowań, które w Grecji są już standardem. Większość z nich  nie mogłoby mieć miejsca w innej części Europy. Warto być na nie przygotowanym. Poniżej trzy najpopularniejsze sytuacje.
     A tak na marginesie… w Grecji plaże nadal są pełne ludzi, można pływać dowoli, temperatura nie spada poniżej 30 stopni, chmur na niebie brak! Dlatego, z ręką na sercu­ – na  wakacje w Grecji polecam właśnie wrzesieńJ
 
 
 
W TAKSÓWCE
     Przejażdżka grecką taksówką może być fascynującą przygodą. Po pierwsze i najważniejsze, grecki taksówkarz wie wszystko najlepiej! Ale to w zasadzie  nie odróżnia się od polskiego standardu… Z greckim taksówkarzem nigdy nie wchodźcie w żadną  dyskusje, nie wykłócajcie się o trasę, czy cenę – nie rokuje to dla Was najlepiej.
    Standardem w Grecji jest to, że jeśli wsiadacie do taksówki jako pierwsi, po drodze dołączyć może kilka innych osób. Pasażerowie  się dosiadają i  wysiadają, czasem nawet jadąc inną trasą. A każdy płaci tu z osobna. Taksówkarz po drodze zawsze musi coś załatwić, kupić kawę, paczkę papierosów, coś komuś dostarczyć.Jeśli pyta się Was, o której macie pociąg, samolot, czy umówione spotkanie, to nie po to żeby ustalić, czy zdąży, ale po to, żeby wiedzieć, ile rzeczy może załatwić po drodze i ile osób przy okazji podwieźć. Wsiadając do greckiej taksówki, nie musicie się jednak stresować. Mimo wszystko, żywi czy też martwi, ale na czas  zawsze zdążycie.
 
 
 
W HOTELU
     Bez dwóch zdań, Grecy mają jedną cechę, która w stu procentach pokrywa się z charakterystyczną cechą Polaków. Chodzi o – kombinowanie! Grecy to urodzeni kombinatorzy i jadąc do tego kraju, trzeba o tym pamiętać. Szczególnie będąc turystą, bo nikogo nie da się tak łatwo nabić w butelkę, jak kogoś  kto właśnie przyjechał pierwszy raz do innego kraju.
    Jeśli hotelarz proponuje cenę, możecie być pewni –  przed chwilą ją zawyżył. Jeśli mówi, że nie ma dwuosobowego pokoju i proponuje trójkę –  najpewniej kłamie. Jeśli przy płaceniu dolicza sobie dodatek –  oszukuje. Jeśli prosicie o suszarkę do włosów, a on odpowiada że nie ma –  znaczy to że ma schowaną całą kolekcję. A jak mówi, że nie może czegoś zrobić – to znaczy, że może wszystko!
    Greków, prócz kombinatorstwa, cechuje również, ku zaskoczeniu skrajność. Z jednej strony wydają się  zupełnie bezstresowi. Jednak jeśli uprą się na coś, co ma przynieść im korzyść, będą szukać dziury w całym i nagle, zupełnie niespodziewanie, z godną Niemców precyzją, zaczynają przestrzegać prawa. Wtedy może się zrobić nieciekawie i jedynym ratunkiem jest ostra rozmowa. Nie bójcie się podnosić głosu, walić pięścią w stół – w Grecji to również standard. Natomiast ratunkiem w naprawdę podbramkowych sytuacjach jest turystyczna policja.  Tak jest, w Grecji istnieje coś takiego. Jest to policja mająca za zadanie pomagać turystom, którzy stali się ofiarami łamania turystycznego prawa. Ku zaskoczeniu: ta policja jest bardzo dobrze zorganizowana i naprawdę działa!  Sama raz już z niej korzystałam J
    Wracając do kwestii hoteli. Najsłynniejszym hitem greckich hotelarzy jest to, że zawsze w kwestiach spornych, kiedy racja leży po Waszej stronie, w niewyjaśnionych okolicznościach zapominają angielskiego. Zupełna amnezja! A co najciekawsze, zupełnie  niewyjaśniona, bo jeszcze dzień wcześniej najpewniej słyszeliście, że  używali angielskiego bardzo płynnie…
        Niezaprzeczalnie Grecja jest pięknym krajem, a sami Grecy są ludźmi otwartego serca. Mimo to, warto mieć się na baczności. Może spotkać Was wiele sytuacji sprawdzających, czy Wasza głowa mocno trzyma się karku.
 
 
 
W AUTOBUSIE

 

Żeby być kierowcą autobusu w Grecji,
trzeba mieć nadprzyrodzone
zdolności…
     Na temat greckich autobusów można by  napisać  doktorat. Przede wszystkim, nikt nigdy nie wie kiedy przyjeżdżają, a zrozumienie rozkładu jazdy, to łamigłówka godna logistycznego specjalisty. Z resztą, w Grecji żaden autobus  i tak nie jeździ zgodnie z planem, więc zamiast rozgryzać rozkład jazdy, więcej korzyści przyniesie  rozwiązywanie sudoku.  Jeśli już zdecydujecie się na podróż autobusem, zawsze, ale to zawsze o wszystko trzeba pytać  ludzi.Najlepiej jest  śledzić babcie. Im bardziej niepozorna, tym najpewniej wie dobrze co robi.
     Na koniec, moja ukochana, grecka, autobusowa  anegdota.  Zawsze kiedy ją opowiadam, każdy myśli że zmyślam, ale daję słowo – ani trochę mi się nie przewidziało…
 
 
     Kiedy studiowałam w Grecji, mieszkałam 5 kilometrów od  uniwersytetu. Jeśli już udało mi się trafić na autobus, zawsze z niego korzystałam, ciesząc się z mojego szczęścia – tego dnia nie musiałam iść na piechotę!
     Pewnego zwyczajnego dnia, do autobusu weszła młoda kobieta. W rękach trzymała  wielką walizę.
-Za 15 minut mam  samolot! Błagam, niech pan zrobi co może! – krzyknęła do kierowcy. Dodam, że lotnisko oddalone było 15 kilometrów, wliczając przejechanie przez centrum  zatłoczonego miasta.
    W oczach kierowcy pojawił się błysk, który jak światło reflektora odbił się w lusterku, oświetlając cały autobus.
-Wsiadaj! – odkrzyknął zaraz. Zamknął wszystkie drzwi i znacząco przełknął ślinę.
    Nie mam pojęcia jak przetrwaliśmy tą podróż, bo starym, wysłużonym gruchotem pędziliśmy 120 na godzinę. Kierowca nie zatrzymał się na żadnym przystanku (!!!), ominął dokładnie wszystkie,  a co najlepsze – o zatrzymanie się, nikt nawet nie ważył się prosić. Gnał ile sił, jakby to było jego życiowe wyzwanie, jakby właśnie odgrywał główną rolę w sensacyjnym filmie. Starsze panie, które właśnie wracały z zakupów zgodnie krzyczały:
-Szybciej! Szybciej! Nie wlecz się tak guzdrało! Pokaż co potrafisz!!!
     Dziewczyna wysiadała i spokojnie zdążyła na samolot. Czego można było się spodziewać –  ten  standardowo był opóźniony.
 
 
 
     I dlatego właśnie do Grecji warto jechać na wakacje. Tu przygoda nigdy Was nie ominie! W przyszłym tygodniu zapraszam na ostatni już odcinek z tej wakacyjnej serii. Ciekawe, czy w październiku w Grecji będzie  już jesień?

    
            

z cyklu: JADĘ DO GRECJI NA WAKACJE – Język grecki bez użycia słów… piątek, 21 września 2012

     
 
     W Grecji, podobnie jak we wszystkich krajach południowych, przy mówieniu angażuje się całe ciało. Obserwowanie typowego Greka podczas rozmowy, jest szalenie ciekawym doświadczeniem. Właściwie nawet nie słysząc słów, można zobaczyć o co rozmówcy chodzi. Podczas rozmowy, na twarzy  rysuje się każda emocja. Mimika Greków jest tak intensywna, że pracuje dla niej każdy element wszystkich mięśni.  Przy pierwszej rozmowie z typowym Grekiem, może być to zaskakujące, a momentami nawet i bardzo zabawne.
      Niezwykle rozbudowany jest również język gestów. Przy typowej greckiej pogawędce, warto pamiętać o zachowaniu bezpiecznej odległości – trzeba uważać na latające w przestrzeni ręceJ 
    Wielu turystów, którzy przyjeżdżają do Grecji pierwszy raz, obserwuje rozmawiających Greków i  myśli że są świadkami kłótni. Tak jednak wyglądają najzwyklejsze pogawędki, w których prócz machania rękami, pracuje cała twarz jak i całe ciało.
 
     W języku greckim bez użycia słów, istnieje niezliczona liczba gestów, mająca konkretne znaczenia. Niżej znajduje się 5 tych najbardziej przydatnych i najważniejszych. W roli  prezentera  rzecz jasna Jani!
 
 
SKRĘT RĘKI W NADGARSTKU – oznacza pytanie „co?”. „Co tutaj robisz?”, „co ci się stało?”, „co ci podać?”, można pokazać właśnie przez skręt ręki w nadgarstku. Taki gest pojawia się zawsze, kiedy sytuacja jest niejasna, a my chcemy zadać pytanie zawierające słowo „co?”. Prawda, że znaczenie tego gestu już samo w sobie jest bardzo obrazowe?
 

 

 
 
PIĘĆ PALCÓW– jak napisała kiedyś w jednym z komentarzy czytelniczka: nigdy, ale to przenigdy, będąc w Grecji nie zamawiajcie za jednym razem pięciu piw! Kelner nigdy bowiem nie podejdzie, a jeśli już to będzie wściekły.  I będzie miał swoje powody! Gest ten jest w Grecji bardzo obraźliwy, bardziej nawet niż pokazanie środkowego palca. Używa się go w sytuacji, kiedy naprawdę chcemy kogoś obrazić, kierując otwartą rękę prosto w twarz rozmówcy. Ten gest używany jest dość często, zwłaszcza podczas jazdy samochodem na zakorkowanych trasach.
 

 

 
 
PISANIE W POWIETRZUtak najłatwiej poprosić o rachunek będąc w kawiarni czy też w tawernie. Często na późno woła się kelnera – jest on w swoim własnym świecie i  nic nie usłyszy. A taki gest jest jednoznaczny i łatwy do odczytania nawet z dużej odległości.
 
 

 

 
 
MACHNIĘCIE PROSTĄ DŁONIĄ PO SKOSIE W DÓŁ – jest to drugi gest oznaczający przekleństwo i trzeba pamiętać, żeby nie używać go w towarzystwie. W tłumaczeniu na język polski oznacza to samo, co „mam to/ciebie  gdzieś”, tyle że w ostrzejszej wersji. Najczęściej używa się go, kiedy ma się czegoś lub też kogoś dość i chce się, żeby dano nam spokój. Jeśli zobaczycie Greka, który właśnie wykonał taki gest, możecie być pewni, że jest już  rozjuszony i niczego nie da się z nim załatwić.
 

 

 
 
SPLUNIĘCIE – jeśli byliście w Grecji, to być może zauważyliście, że przy różnych okazjach wielu Greków umownie „pluje”. Umownie, bo na szczęście nie używa przy tym śliny.  Czasem usłyszeć można dźwiękonaśladowcze słowa ftusu – ftusu, co oznacza dokładnie to samo. Najczęściej pojawia się to w sytuacjach, kiedy coś warte jest pochwalenia lub kiedy usłyszeliście przyjemny komplement. Co to właściwie oznacza? No właśnie… Tutaj Jani plącze się w zeznaniach i zdaje się – udaje Greka! A mi trudno ustalić jednoznaczną wersję, bo poznałam ich już co najmniej kilka. Zwracam się więc do Ciebie,  Czytelniku z pytaniem. Czy ktoś może  wie, o co chodzi Grekowi, który na Was albo na siebie samego  „pluje”?  Koniecznie dajcie znać w komentarzach!

 
 

z cyklu: JADĘ DO GRECJI NA WAKACJE – Kiedy najlepiej do Grecji przyjechać na wakacje?… czwartek, 13 września 2012

 
 
 
      Pytanie: „kiedy najlepiej do Grecji przyjechać na wakacje?” pojawia się bardzo często. Co do wakacji, każdy ma swoje preferencje i upodobania, ale jeśli taka odpowiedź miałaby zadowolić przeważającą większość, odpowiadam: „właśnie teraz, czyli we wrześniu!”.
 
     Zazwyczaj jadąc do Grecji na wakacje, turyści nastawiają się na dwie główne atrakcje: zwiedzanie zabytków oraz leżenie na plaży. Myślę, że dla większości z nas opcja pół na pół, jest właśnie tym czego  szukamy: nacieszyć oko pięknem starożytnych zabytków, zainspirować się czy też dokształcić, a później z czystym sumieniem dobrze wykorzystanego czasu –  wygrzewać się  na plaży.
 
     Wspomnienia tegorocznych wakacji są jeszcze bardzo świeże i wciąż mam przed oczami wizytę naszych pierwszych gości. Był to sam środek piekielnie upalnego lipca. Przed ustalaniem terminu wizyty, mówiłam dosadnie: „Słuchajcie, będzie naprawdę gorąco. Czy jesteście pewni, że wytrzymacie?”.
    Słowo „gorąco” brzmi dość ponętnie, zwłaszcza kiedy takie wakacje planuje się jeszcze w kwietniu, w zachmurzonej Polsce. Jednak to „gorąco”, które trwa od środka czerwca, aż po koniec sierpnia, oznacza, że Wasz organizm potrzebuje co najmniej tygodnia, żeby się do tej klimatycznej zmiany przyzwyczaić. Przez większość czasu nie jesteście w stanie normalnie funkcjonować: śpicie po 12 godzin; nie macie siły, a przede wszystkim ochoty żeby się gdziekolwiek ruszać. Zwiedzanie starożytnych ruin staje się prawdziwą torturą, a zamiast odpoczywać  na plaży modlicie się, żeby wrócić do zacienionego pokoju. Te wszystkie wątpliwe atrakcje, czasem   przeplatają się z różnego rodzaju sensacjami żołądkowymi, bo właśnie całkowicie zmieniliście dietę; czy też poparzeniami słonecznymi – bo w Grecji nabawienie się ich to standard. Tak zazwyczaj wygląda pierwszy tydzień wakacji w Grecji, jeśli planujecie je na lipiec/sierpień. A jeśli mają one trwać tylko jeden tydzień?  Wniosek nasuwa się sam…
      Po Waszym przyjeździe wszystko wygląda pięknie, ale na zdjęciach,  jeśli o piekielnym upale zdążyliście już zapomnieć.  Po tegorocznych wakacjach obiecałam sobie, że przed tym wszystkim będę nie tylko przestrzegać. Tym którzy do Grecji przyjeżdżają po raz pierwszy, jeśli będzie zależeć to ode mnie – wizyty  w terminie od połowy czerwca do końca sierpnia,  po prostu zabronię.
 
 
     Dlaczego więc na wyjazd do Grecji wybrać właśnie wrzesień?
 
    
 
      We wrześniu lato w Grecji ciągle trwa w najlepsze, chociaż w pojęciu Greków to już jest jesień. Temperatura waha się w okolicach + 25 / + 30 stopni, a na niebie wciąż na próżno szukać chociaż jednej małej chmury. Jest więc wciąż bardzo ciepło, ale nie jest to już tak męczące. Zwiedzanie starożytnych run staje się prawdziwą przyjemnością. W morzu wciąż można kąpać się dowoli. O tej porze roku trudno jest się poparzyć leżąc na plaży – można się za to zdrowo opalić.
       Poza tym, wybierając wrzesień na termin wakacji, unika się turystycznego bumu. Mimo kryzysu, Grecja jest nadal oblegana przez turystów, ale we wrześniu nie ma ich aż tylu, żeby było zbyt tłocznie. Jest to już końcówka sezonu, dzięki czemu można  również liczyć na bardziej  atrakcyjne  ceny.
     Nawet we wrześniu, jadąc do Grecji na wakacje,  naprawdę nie trzeba sprawdzać prognozy pogody. Nie ma mowy o jej nagłej zmianie. Słoneczna pogoda w dobie kryzysu, to być może jedyny  stały pewnik tego kraju.
     Jest jeszcze jeden plus takich wrześniowych wakacji. Większość osób ma je dawno już za sobą. Jest to więc idealny moment, żeby  zacząć torturować znajomych wysyłając zdjęcia z pięknych, słonecznych  i niezatłoczonych  plaż. Ubrani w stroje kąpielowe, wciąż możecie pozować do zdjęć trzymając w ręce  zimną kawę. Wasz uśmiech nie będzie ani odrobiny przekłamany.
     Na koniec, przyda Wam się jeden ciepły sweter. Pamiętajcie, żeby założyć go czym prędzej, kiedy przy lądowaniu zobaczycie wielki napis „Okęcie”! Szok klimatyczny po powrocie, niestety do najmilszych odczuć nie należy.
 
 
       Wszystkie załączone zdjęcia zostały wykonane kilka dni temu. Pozdrawiam więc   bardzo gorąco jeszcze  z  plaży!
      Ponieważ pogoda wakacyjna wciąż w Grecji trwa, a i turyści jeszcze nie wyjeżdżają, na dalsze posty z tego cyklu zapraszam do samego końca września! W przyszłym tygodniu bohaterem kilku uroczych filmików, znów będzie Jani!
 
 
 
 

 

z cyklu: JADĘ DO GRECJI NA WAKACJE – Co koniecznie kupić w Grecji?… piątek, 24 sierpnia 2012

 
 
 
 
     Pamiętam, że jednym z pierwszych prezentów jaki dostałam od Janiego, była para nieprzyzwoicie drogich butów. Cena tych  prostych japonek każdemu wydawała się zupełnie niewspółmierna, do tego czym w zasadzie były. Ich podeszwa nie miała nawet pół centymetra. Cienki czarny pasek trzymający stopę. Plus kilka świecących się kamyczków z tyłu. I na tym koniec.
 
-Kupować takie buty – to jest naprawdę szalone! – komentował każdy, kto pytał o ich cenę. No cóż, nie wszystko na tym świecie musi być przecież logiczne.
 
 
     W tym szaleństwie była jednak metoda. Po pierwsze, te buty w swojej prostocie  są niesamowicie piękne. Po drugie, od momentu ich kupna minęło już sześć lat, a ja nie tylko mam je do dziś – wciąż bardzo często je noszę! Są przy tym główną ozdobą mojej obuwniczej kolekcji. Tej niespełna półcentymetrowej podeszwy, po prostu nie da się zedrzeć. Paska podtrzymującego stopę urwać nie można. Nie ma również chyba na świecie takiej siły, żeby wydłubać choć jeden  ze świecących się kamyków. Te buty są piękne. Ale również – niezniszczalne!
 
 
     Dlatego więc jeśli wybieracie się do Grecji, najlepiej jechać tam  na boso! Za to bez greckich butów, jeślibym mogła – zabroniłabym odjeżdżać. Grecką specjalnością, podobnie jak feta,  są buty, a  w szczególności te  na lato. Wariacji na ich temat nie ma końca i trudno znaleźć dwie takie same pary. Poza tym są naprawdę fenomenalne jakościowo. Ceny są najróżniejsze, ale wydając  nawet 50 euro, trzeba mieć świadomość że jest to inwestycja na lata, której się nigdy nie żałuje.
 
        Greczynki nie boją się wybierać nawet najodważniejszych fasonów. Uwielbiają duże, świecące się w letnim słońcu kolorowe  ozdoby. Dlatego właśnie, jeśli spędzacie w Grecji wakacje, zwróccie    szczególną uwagę, na to co dzieje się na greckich stopach. Problem tylko w tym, że naprawdę ciężko będzie oderwać od nich wzrok.
 
 

 

 

 

    

 

z cyklu: JADĘ DO GRECJI NA WAKACJE – „Myślałam, że on miał dobre zamiary…” – czyli czego powinny się strzec dziewczyny jadące do Grecji na wakacje?… piątek, 10 sierpnia 2012

Na zdjęciu boski Antonio. Zdjęcie daje obraz również Czosnka.
      Greek Lover to określenie, które w takiej angielskiej formie, weszło na dobre do języka greckiego. Oznacza ono nic innego jak typowego, greckiego kochasia. Dodam, że jest ich w tym gorącym kraju całkiem sporo.
      Trzy miesiące mieszkania z Czosnkiem, czyli kuzynem Janiego, były dla mnie szkołą życia. To właśnie w tym okresie stałam się posiadaczką tajemnej wiedzy… Ku przestrodze dziewczyny! Zamierzam się nią z Wami teraz podzielić…
     Już po  tygodniu mieszkania z Czosnkiem nie przestawałam drapać się po głowie i codziennie pytałam Janiego:
-Jani, to jest po prostu niemożliwe –  że Czosnek ma dziewczynę?
-Żeby   tylko jedną… – zazwyczaj odpowiadał zdawkowo, a ja starałam się drążyć temat głębiej, ciągle pytając:
-Ale? Jak? Z kim? I … dlaczego???
      Każda dziewczyna, która stara się porozmawiać ze swoim facetem na głębsze tematy, typu: uczucia, nastrój, charakter innych osób, wie doskonale jak zaczyna się i kończy taka standardowa rozmowa:
-Daj mi w końcu święty spokój… Nie wiem! I nic mnie to nie obchodzi!
    Męczyć Janiego przestałam, ale te pytania wciąż krążyły mi po głowie.
    Czosnek jest, można powiedzieć – dobrotliwie sympatyczny. Kiedy codziennie rozmawiałam z nim przy obiedzie, kolacji i czasem nawet śniadaniu, myślałam „o! taki niegroźny z niego koleś – dokładnie jakbym siedziała obok wielkiego pluszowego misia”.
    Tak, Czosnek miał w sobie coś z pluszowego stwora. Z tym że przed przytuleniem trzeba by go dobrze wyprać, wysuszyć, a później uczesać. Aż samo się prosiło! Za każdym razem kiedy na Czosnka patrzyłam, miałam nieodpartą ochotę zawlec go pod prysznic, nawet taszcząc za przetłuszczone włosy. Dalszych szczegółów opisu wyglądu oszczędzę.
     Typowy dzień kuzyna nie różnił się za bardzo od każdego poprzedniego. Z dokładnością co do minuty wracał z pracy do domu. Rzucał na bok wielką torbę, zapalał papierosa i patrzył w okno, dłubiąc w nosie. Następnie włączał telewizor i szukał kanału Eurosportu. Kiedy strategiczny kanał był już uruchomiony, z nieodłącznym papierosem w ustach, szurając kapciami z dziurami we wszystkich możliwych miejscach, powoli przesuwał się w stronę lodówki. Ta zawsze była pełna, za sprawą mamusi. Czosnek zawekowane miał wszystko, co tylko zawekować można, a słoiki starczały przeważnie do końca miesiąca.  Zazwyczaj wybierał pierwszy lepszy, zawartość przekładał do talerza i tak  cały zestaw lądował w mikrofalówce. Kiedy zjadł, zapalał następnego papierosa i resztę dnia spędzał przed kanałem z Eurosportem. Można więc stwierdzić, że czynność wkładania jedzenia do mikrofalówki i zapalania papierosa, były jedynymi przejawami aktywności Czosnka po pracy.
-Jak on może mieć dziewczynę?! – ciągle się zastanawiałam.
     Jednak … raz, czy dwa razy na tydzień następowała totalna transformacja. Pamiętam dokładnie, kiedy byłam jej świadkiem ten pierwszy raz. Wtedy też przestałam tak do końca wierzyć w rzeczywistość, którą widzę…
    
      Ktoś zapukał do drzwi naszego pokoju. Te rozchyliły się powoli, jakby coś strasznego za chwilę miało się stać.
    Kiedy zobaczyłam to co kryło się za nimi, poczułam jakby ktoś włączył mi w głowie piosenkę. Była nią dokładnie ta… Usłyszałam jej pierwsze dźwięki…
       Po otwarciu drzwi, Czosnek już nigdy więcej nie był dla mnie tym samym człowiekiem. Zanim jeszcze się rozchyliły, powietrze wypełnił zapach trzech magicznych składników: dobrego whisky, najlepszego cygara i ekskluzywnych męskich perfum. Nie było siły, która mogłaby mnie powstrzymać przed zmierzeniem Czosnka od samych stóp, po czubek jego połyskujących żelem włosów. Buty ze skóry, która była tak wyczyszczona, że musiała świecić w ciemnościach; czarne obcisłe w biodrach spodnie i ta naga klata, na której rozbłyskiwał złoty krzyżyk.
-Dorota, doradź którą założyć? – spytał oczywiście z papierosem w ustach, prezentując dwie identycznie czarne koszule. Przełknęłam ślinę podnosząc szczękę, która wcześniej samoczynnie opadła.
-Tą… – wymamrotałam, pokazując na  którąkolwiek.  Czosnek puścił mi oko i powiedział krótko:
-No i racja. Wychodzę i wrócę nie prędzej niż rano!
      I wyszedł, tak jak zapowiedział … po kilku dniach leżenia w domu. Dokładnie tak samo jak wychodzi tygrys na łowy. Biada dziewczynie, którą spotkał – jedno jest pewne – nie miał ani trochę dobrych zamiarów.
      Następnego dnia, jak zawsze leżał i oglądał transmisję na Eurosporcie.  Jednak tym razem, już z daleka widziałam jak się błyszczy… Eye of the Tiger.

  

z cyklu: JADĘ DO GRECJI NA WAKACJE – Jak przetrwać w greckiej łazience?… środa, 25 lipca 2012

      To w jaki sposób korzysta się z greckiej łazienki, często zaskakuje turystów. Wbrew pozorom, sprawa nie jest taka prosta. Zacznę jednak od samego początku w sprawach łazienkowych…
       Przed moim pierwszym wyjazdem do Grecji, byłam przekonana że tzw. „babcia klozetowa”, jest zawodem który funkcjonuje tylko w Polsce, ewentualnie jeszcze w krajach leżących bardziej na wschodzie. Byłam pewna, że turyści z zachodu, którzy do nas przyjeżdżają nie mogą się temu nadziwić. A tu spore zaskoczenie – tak bowiem nie jest. Zdarza się, że przed wejściem do greckiej toalety publicznej siedzi osoba, która przydzieli nam należny  kawałek papieru toaletowego. Zwyczaj już nieczęsty, ale jednak… 
     Drugim ewenementem, jaki można tutaj spotkać jest  pewien typ klozetu, a właściwie jego brak – czyli ubikacja, w której jest jedynie otwór i miejsce, gdzie należy postawić stopy. Na szczęście takie toalety należą już do rzadkości. Nie bądźcie jednak zdziwieni, jeśli taką ubikację uda się Wam spotkać. Każdy dobrze o tym wie – już sam widok zapowiada swoistą przygodę…
     Kwestią, która turystów najbardziej jednak dziwi i przysparza najwięcej kłopotów na samym początku, jest to że w Grecji papier toaletowy nie wrzuca się do klozetu, a do specjalnego kosza, który stoi obok. Każdy, kto pierwszy raz o tym słyszy się oburza, a później pyta – a właściwie dlaczego? Przyczyną tego nietypowego zwyczaju są niedrożne, cieńkie rury, które ścieki odprowadzają. Taka jest przynajmniej powszechna wersja oficjalna.
        Przy pierwszym wejściu do ubikacji, każdy cudzoziemiec boi się otworzyć kosz na zużyty papier, spodziewając się widoku co najmniej makabrycznego. Tak jednak wcale nie jest. Po pierwsze zazwyczaj kosze są bardzo często opróżniane, a po drugie zabrudzony papier wrzuca się dość uważnie i bardzo dyskretnie, tak żeby żadnych zabrudzeń nie było widać. Do tego zwyczaju wbrew pozorom można się szybko przyzwyczaić, a po wyjeździe z Grecji, nawet w polskiej ubikacji odruchowo szuka się kosza na papier.
     Tak się zastanawiam i dochodzę to wniosku, że to rozwiązanie jest ponadto całkiem ekologiczne.
Włącznik do nagrzewania wody oraz thermosifono
       
       Kolejną dość niecodzienną sprawą jest system ogrzewania wody w większości greckich domów. Jeśli postanowicie wziąć gorący prysznic czy też kąpiel, warto zaplanować ją co najmniej 20 minut przed. Woda w greckich kranach leci zimna i jeśli chcemy mieć gorącą, trzeba ją nagrzać przez specjalne urządzenie, nazywane  po grecku thermosifono. Zazwyczaj gdzieś w domu jest na ścianie skrzynka z bezpiecznikami. Do podgrzania wody w łazience służy pstryczek podpisany thermosifonas. Włączamy  go na kilkanaście minut i gotowe. Ale uwaga! To wielkie urządzenie nagrzewające wodę, najprawdopodobniej  znajduje się  tuż nad wanną/prysznicem, często gdzieś za ścianą (nawet jeśli go nie widać). A nie jest  najbezpieczniej brać prysznic mając nad głową wielkie, często przestarzałe urządzenie elektryczne, które działa.  Prąd + woda = śmierć! Trzeba więc pamiętać, żeby thermosifono wyłączyć kiedy idziemy się kąpać.
     To jednak jeszcze nie koniec niespodzianek. Jeśli po skończeniu prysznica przeżyliście – pewnie chcecie wysuszyć włosy czy też je wyprostować? Szukanie gniazdka elektrycznego w greckiej łazience nie ma sensu. Najczęściej go tam nie ma! Ktoś znając przywołane przeze mnie, przydatne w życiu  równanie, zadbał o nasze bezpieczeństwo i elektrycznego gniazdka  po prostu nie zamontował. Podłoga w greckich łazienkach często jest zalana wodą. To również jeden ze sposobów na jej mycie. Zawsze również gdzieś w podłodze jest rura odprowadzająca wodę. Tak więc, wszelkie czynności, do których potrzebny jest prąd – wykonuje się w Grecji  poza łazienką.
   To byłoby na tyle z takich nietypowych łazienkowych zwyczajów. Chyba, że jeszcze komuś coś ciekawego się przypomni – czekam jak zawsze na Wasze komentarze!

z cyklu: JADĘ DO GRECJI NA WAKACJE – „Tak” i „nie” po grecku!… sobota, 14 lipca 2012

     Wydaje się, że „tak” i „nie” w każdym języku to dwa najprostsze słowa. Jeśli chodzi o  język grecki… już tutaj rozpoczyna się dobra zabawa:
·         tak = NE
·         nie = OHI
       Największą jednak trudnością dla turystów, którzy przyjeżdżają do Grecji, jest prawidłowe odczytywanie gestów, które tym dwóm  słowom towarzyszą. Nie chodzi o to, że wszystko jest zupełnie na odwrót –  nie, nie… wtedy byłoby jeszcze za prosto J Sprawa jest tu dalece bardziej skomplikowana.
     Nigdy nie przestaję się śmiać na wspomnienie, kiedy przy swoim pierwszym pobycie w Grecji, moi rodzice prawie przegapili samolot, ponieważ zupełnie pomylili te dwa gesty, pytając czy jadą w dobrym kierunku. Na gest oznaczający „tak”, zawrócili się i pojechali w inną stronę… Na szczęście na samolot zdążyli (dosłownie przed samym odlotem), ale poziom adrenaliny potrzebował jeszcze sporo czasu, żeby się unormować.
    Trudno jest gesty obrazowo opisywać, dlatego tym razem zapraszam na trzy krótkie filmiki.  Bohaterem głównym jest  Jani  J
FILM 1: pierwsza wersja „NIE” – czyli uniesienie głowy wysoko w pionie i charakterystyczne cmoknięcie ustami. Tak właśnie pokazuje się w Grecji „nie”.
FILM  2: druga wersja „NIE” – czyli raz jeszcze uniesienie głowy wysoko w pionie, ale tym razem z mocnym uniesieniem brwi – dokładnie tak, jakbyśmy się bardzo czymś zdziwili.http://salatkapogrecku.blogspot.gr/2012/07/z-cyklu-jade-do-grecji-na-wakacje-tak-i.html
  FILM 3: „TAK” – ma na szczęście tylko jedną wersjęJTo po prostu skinienie głowy po skosie.

z cyklu: JADĘ DO GRECJI NA WAKACJE – Zasady przetrwania w greckiej tawernie… piątek, 29 czerwca 2012

     Mojej pierwszej wizyty w greckiej tawernie nie zapomnę nigdy. Było to dla mnie ogromne przeżycie. Pamiętam dokładnie: środek lata, wakacje, upał, szum fal… i to jedzenie. Być może w mojej świadomości, ta pierwsza wizyta została trochę wyidealizowana, bo teraz wydaje mi się niemalże jak z pięknego snu. Mimo wszystko uwielbiam powracać do tego wspomnienia i nawet jeśli jest już trochę podkoloryzowane, co nóż … niech już  tak  zostanie.
źródło: www.hellasholiday.com
   
      Greckie jedzenie jest fenomenalne i trudno porównać je z jakąkolwiek inną kuchnią. Jestem przekonana, że żadna grecka tawerna, która funkcjonuje poza Grecją, nie może umywać się do swojego  pierwowzoru. Widoku morza nie zastąpi przecież żadna fototapeta, a mrożone krewetki nigdy nie będą smakować jak te właśnie co wyłowione.
     Dlatego nawet jeśli podczas swoich wakacji w Grecji nie dysponujecie pokaźnym funduszem, naprawdę warto przyoszczędzić na czymś innym, a większą sumę wydać właśnie w tawernie.  Jeśli nie zdążycie zobaczyć wszystkich zaplanowanych starożytnych budowli (i tak po kilku dniach zwiedzania, nikt już ich od siebie nie odróżnia J  J  J), zaległości ze starożytnej architektury można nadrobić przeglądając zdjęcia w internecie :p , ale greckiej tawerny nie można sobie odpuścić!
     Żeby w pełni skorzystać z tego doświadczenia, warto znać kilka reguł, które czasem mało mają wspólnego z zasadami europejskiego zachowania się przy stole… Oto i one!
1.      GODZINY OTWARCIA – już same godziny otwarcia typowej greckiej tawerny mogą zdziwić. Na prawdziwą ucztę najlepiej udać się sporo  po godzinie 20.00. Tawerny działają bowiem w godzinach nocnych. No cóż, w tym wypadku regułę „nie jem po 22.00” można wyjątkowo wziąć w nawias. I tutaj właśnie kryje się odpowiedź na pytanie: dlaczego greckie śniadanie jest tak skromne J
2.      JAK WYBRAĆ NAJLEPSZĄ TAWERNĘ? – zasada wyboru dobrej tawerny jest prosta: idźcie za greckim tłumem. Tawerny gdzie jest najwięcej ludzi cieczą się zazwyczaj najlepszą opinią. Szukajcie miejsc gdzie jedzą sami Grecy, a unikajcie miejsc gdzie spotkać można przede wszystkim zagranicznych turystów.
3.      PODZIAŁ TAWERN – podział greckich tawern również nie jest zbyt skomplikowany. Są tylko dwa główne rodzaje: tawerny rybne i mięsne. Zasada wybierania tej odpowiedniej jest równie logiczna, co prosta. Jeśli jesteśmy nad morzem, wybieramy tawernę rybną. Jeśli zaś widok morza zastępują góry, koncentrujemy się na jedzeniu mięsa. Nawet jeśli w ofercie tawern mięsnych są ryby – przymykamy na nie oko. W ten sposób mamy pewność, że zjemy to w czym dana tawerna się specjalizuje. Nie warto tu bardzo komplikować.
4.      JAK ZAMAWIAĆ? – jeśli już wybraliśmy odpowiednie miejsce, pora zamówić jedzenie. Ja radzę odłożyć na bok menu i zaglądać do niego tylko orientacyjnie dla sprawdzenia cen. Najlepiej poczekać na kelnera. Za chwilę może się okazać, że połowy rzeczy z karty po prostu nie ma, a jest za to coś zupełnie innego, bo na przykład ktoś właśnie upolował ośmiornicę. Nie zdziwcie się, jeśli przy ustalaniu zamówienia kelner się do Was dosiądzie, będzie wypytywał skąd jesteście i wda się z Wami w rozmowę. Grecy uwielbiają bowiem sobie pogadać.
źródło: www.greece-private.com
5.      ALE … CO WŁAŚCIWIE ZAMÓWIĆ? – najpewniej jeszcze przed zamówieniem dostaniecie wodę oraz chleb. To na dobry początek. Grecy specjalizują się w różnych przystawkach. Czasem jest ich tak dużo, że może się wydawać, iż stanowią danie główne. Ale to dopiero wstęp. Wśród przystawek najbardziej popularne są: grecka sałatka, sałatka z rucoli, smażone plastry cukinii (naprawdę palce lizać!), sałatka z buraków, tzatzyki, sałatka z fety (w formie pasy), grillowanie, pieczone sery. To tylko kilka podstawowych przykładów. Ich rodzaje różnią się oczywiście w zależności do miejsca, w którym właśnie jesteście.
             Tutaj ważna uwaga! Wszystkie potrawy, a w szczególności przystawki, nie     wliczając jedynie głównych dań mięsnych, które zamawiacie specjalnie dla siebie, je się ze wspólnego talerza. Nakładanie odrobiny tego i tamtego na swój talerz, jest w rozumieniu Greków, może nie tyle brakiem szacunku, co brakiem poczucia wspólnoty z biesiadnikami.
           Po dość pokaźnej liczbie przystawek pora na danie główne. Trzeba się przygotować na solidną porcję jedzenia, bo zazwyczaj porcje są bardzo duże. W zależności od rodzaju tawerny, warto zapytać się o jej specjalność.  Wśród najróżniejszych specjałów, polecam zamawianie najzwyklejszych frytek. Grecy robią je fenomenalnie i nie mają one niczego wspólnego z tym co znacie z typowych fast foodów.
           Prócz wody, która jest podawana na „dzień dobry”, warto zamawiać greckie wina, choć nie wszystkim przypadają one do gusty. Specjalnością Greków jest białe wino z dodatkiem żywicy drzewa – retzina. Pasuje ona doskonale na upalne wieczory. Jeśli komuś jednak nie odpowiada jej smak, zmieszanie wina z wodą sodową lub nawet colą jest utartym zwyczajem.
          W typowej tawernie nie można zamawiać kawy czy herbaty po sytym posiłku. Rozdzielność tawerny i kawiarni jest w Grecji bardzo restrykcyjna. Za to w niemalże wszystkich tawernach po zjedzeniu posiłku, na chwilę przed płaceniem, powinniście dostać poczęstunek. Najczęściej jest on w formie różnego rodzaju kawałków ciast lub też pokrojonych owoców. Zdarza się, że jest nim wysokoprocentowy alkohol. Ten poczęstnek jest już wliczony w cenę.
6.   JAK WŁAŚCIWIE ZJEŚĆ TĄ KREWETKĘ? – jedząc w greckiej tawernie można naprawdę się wyluzować i wszystkie stresy schować na bok. Europejski  savoir vivre   tutaj również nie obowiązuje. Jeśli więc nie wiecie na przykład, jak zabrać się za krewetkę, jak zjeść ośmiornicę – jedzcie rękami. Pamiętajcie tylko koniecznie, żeby przed posiłkiem dobrze umyć ręce, bo te naprawdę przydadzą się podczas jedzenia.
źródło: www.ratemystudyabroad.com
7. ILE PRZEZNACZYĆ PIENIĘDZY?– przeliczając na jednego biesiadnika, cena jedzenia w tawernie rozpoczyna się od 10 Euro (wliczając wszystkie posiłki). Mówię tu jednak o typowej tawernie, w czasie zwykłego dnia. Najwyższe ceny są oczywiście w miejscach najbardziej turystycznych, w sezonie. Dlatego najlepiej jeszcze przed wejściem popatrzeć na ceny w wystawionych kartach. Można jednak przyjąć, że cena na którą powinniście się nastawiać to średnio 15 Euro na osobę. Jeśli jest ona znacznie wyższa, a Wy  nie zamówiliście wszystkiego co było w ofercie – można uznać, że Was naciągają. Mimo wesołej i lekkiej atmosfery w lokalu, nawet patrząc na zawsze uśmiechniętego kelnera, nie dajcie się zwieść. Turystę jak wiadomo łatwo jest oszukać, dlatego jeśli cena będzie się wydawać niepokojąca nie obawiajcie się zacząć wykłócać. To też jest grecka codzienność. Reakcją krzyczenia i walenia o stół pięściami, grecki kelner wcale nie będzie zaskoczony JNajpewniej nie zareagowaliście tak jako pierwsi.
8. CZY NALEŻY SIĘ NAPIWEK?– jeśli byliście zadowoleni z usług i wszystko się podobało,  warto zostawić napiwek. Ten zazwyczaj nie jest wliczony w cenę. Tutaj podobnie jak w innych państwach europejskich wynosi on plus minus 10% całości.

z cyklu: JADĘ DO GRECJI NA WAKACJE – 10 rzeczy, które mogą Was zaskoczyć, jeśli jedziecie do Grecji pierwszy raz… sobota, 16 czerwca 2012

        Co kraj to obyczaj – jak mawiają. Wydaje się jednak, że ilość unikatowych zwyczajów w Grecji, znacznie przewyższa ich ilość w innych europejskich krajach. Pamiętam, że dużo czasu musiało upłynąć, zanim przyzwyczaiłam się, czy też zaakceptowałam niektóre z nich.
      Ale do rzeczy – oto lista dziesięciu zwyczajów, które mogą zaskoczyć tych, którzy do Grecji przybywają pierwszy raz. Swoją drogą ciekawe, co zaskoczyłoby Greka, który przyjechał pierwszy raz do Polski? Zdaje się, że będę musiała podpytać Janiego J
1.      KRYZYS – szczególnie w tym roku jest wiele ludzi, którzy przez kryzys obawiają się przyjechać do Grecji na wakacje. Czy w sierpniu bankomaty będą tu wypłacać pieniądze? Czy w Atenach obecnie jest bezpiecznie? Czy nagle nie zabraknie benzyny? Tak naprawdę nie ma się czego obawiać, bo przyjeżdżając do Grecji w celach turystycznych trudno jest właściwie dostrzec, że ten kraj przeżywa kryzys. Codzienne życie w niczym nie odbiega, od tego sprzed kryzysu. A nawet więcej – zachęcający dla turystów może być fakt, że ceny niektórych usług często spadają. Można więc na tym czasem sporo skorzystać.
2.      PAPIER TOALETOWY – bez obawy… nie chodzi o to, że w Grecji go nie używają J J J … Problem polega jednak na tym, że w Grecji nie wrzuca się go do klozetu, a do specjalnych koszy. Nie jest to zwyczaj który szczególnie lubią turyści, ale niestety – ten fakt trzeba po prostu zaakceptować. Przyczyną takiego dość dziwacznego zwyczaju, jest to, że rury kanalizacyjne w Grecji są dość cienkie i często się zatykają. Dlatego nie zdziwcie się, jeśli już po wyjściu z samolotu, wchodząc do toalety zobaczycie tabliczki: „ Nie wrzucaj papieru do klozetu!”.
3.      GRECKIE IMIONA – jeśli ktoś witając się z Wami powie: „Cześć, mam na imię Atena / Afrodyta / Odyseusz / Achilles” – ta osoba wcale nie robi sobie z Was żartów.  Tak, zgadza się – mitologiczne imiona w Grecji  są nadal w użyciu!
4.      GODZINY OTWARCIA SKLEPÓW – planujecie zakupy? Lepiej wcześniej dowiedzieć się kiedy dokładnie czynne są sklepy w rejonie gdzie się znajdujecie. Nie ma tutaj jednej reguły, bo w zależności od miasta czy też regionu, sklepy czynne są zupełnie inaczej. Jedynym pewnikiem jest to, że od poniedziałku do soboty są czynne od rana do 14. Później jest przerwa na sjestę i tylko w trzy dni w tygodniu (od poniedziałku do piątku) czynne są od 18 do 21. Ale w jakie dni dokładnie – tutaj trzeba rozpocząć wywiad już na własną rękę. I uwaga –  w niedziele czynne są jedynie stacje benzynowe!
5.      TAJEMNICZE SŁOWO MALAKA – jest to z pewnością jedno z najczęściej używanych przez Greków słów. Usłyszycie je wszędzie! Co oznacza? Po prostu „dupku” JTak właśnie najczęściej zwraca się do siebie młode pokolenie, szczególnie mężczyzn. Zwrot ten utarł się tak bardzo, że na dobre wszedł do codziennych,  zupełnie przyjacielskich dialogów.
6.      CZAS NA HERBATĘ – my Polacy uwielbiamy pić herbatę. Tego nie trzeba tłumaczyć. Ja sama, mimo upałów nie wyobrażam sobie śniadania bez herbaty z cytryną. Jeśli jednak chcecie zamówić ją w kawiarni, nie zdziwcie się, jeśli jej tam nie będzie! To naprawdę nic dziwnego, bo Grecy herbaty prawie nie piją. A jeśli poprosicie kelnera o plasterek cytryny, najpewniej prędzej zobaczycie jak wychodzą mu oczy ze zdziwienia. Już nie raz tłumaczyłam kilka minut o co mi chodzi. Teraz, szczególnie latem – już nawet nie próbuję J
7.      JĘZYK ANGIELSKI – jeśli powiedziałabym, że Grecy świetnie mówią po angielsku, to raczej bym skłamała. Mimo to, Grecja jest  jednym z lepszych krajów, gdzie można przełamać barierę w mówieniu po angielsku. Grecy bowiem uwielbiają mówić w tym języku, co wcale nie znaczy, że mówią dobrze. Nie mają przy tym jednak żadnych oporów, używając często dziwnych zwrotów, przez co czasem doprawdy trudno jest ich zrozumieć. Najważniejsze jednak –  dobrze się przy mówieniu bawić!
8.      JEDZENIE ZE WSPÓLNEGO TALERZA – temat jedzenia w greckiej tawernie jest na tyle obszerny, że konieczny będzie oddzielny post (zapraszam za dwa tygodnieJ ). Najważniejsza jednak zasada: znaczną część  potraw ( w szczególności sałatki ) je się ze wspólnego talerza. Można uznać, że nakładanie sobie na swój własny talerz, na przykład greckiej sałatki czy tzatzyki, jest w rozumieniu Greków faux pas. Nie zdziwcie się również, jeśli ktoś nagle zacznie Wam wyjadać z talerza J
9.      RADIO I MUZYKA – jeśli planujecie podróż po Grecji samochodem, koniecznie weźcie ze sobą zestaw swojej ulubionej muzyki. W Grecji nie ma jednej stacji radiowej, która odbiera w całym kraju. Przeważają małe stacje, grające tradycyjną grecką muzykę. Pierwszego dania dźwięki wydobywające się z radia, wydają się być ciekawie egzotyczne. Drugiego stają się obojętne, natomiast trzeciego czy czwartego, przy kilku pierwszych dźwiękach takiej muzyki, będziecie błagać, żeby ktoś wyłączył rado! Naprawdę, po kilku dniach raczej trudno to  wytrzymać, a stacje gdzie grają zagraniczną muzykę są prawdziwą rzadkością. Lepiej więc wziąć ze sobą, coś co Wy lubicie.
10.  SALATKA PO GRECKU, RYBA PO GRECKU – i na koniec, możecie zdziwić się bardzo widząc oryginalną grecką sałatkę. Nie znajdziecie tam bowiem najmniejszego liścia sałaty! Na próżno go tam szukać, bowiem polska wersja tego pysznego dania znacznie odbiega od swojego pierwowzoru. Jeśli natomiast chcecie zbić z tropu kelnera – zamówcie rybę po grecku. Nie ma jednak najmniejszego sensu tłumaczyć o  co Wam chodzi – takie danie w Grecji po prostu nie istnieje i nie ma nic wspólnego z  typowymi greckimi smakami. Swoją drogą, to bardzo ciekawe – skąd ta potrawa pod taką nazwą u nas się wzięła?

 

 

 

 

 

 

z cyklu: JADĘ DO GRECJI NA WAKACJE – Przystanek – lotnisko w Atenach… czwartek, 31 maja 2012

Ruchomy chodnik to naprawdę świetne rozwiązanie
      Wakacje zbliżają się wielkimi krokami. Mimo, że pogoda w Grecji jest jeszcze (ku zaskoczeniu) dość zmienna, stopniowo pojawiają się turyści, a w wodzie pływają pierwsi śmiałkowie. Pełne ruszenie wakacyjnego sezonu, to już więc kwestia góra dwóch tygodni.
     Kryzys, nie kryzys, ale jak każdego roku Grecja przeżyje turystyczny szturm, a wśród podróżujących znajdzie się z pewnością wielu Polaków. Szczególnie więc z myślą o tych, którzy wybierają się do Grecji na wakacje, są w trakcie planowania takiej podróży lub o niej marzą, uruchamiam wakacyjny cykl „Jadę do Grecji na wakacje”. Znajdą się tutaj wszelkie informacje, których raczej nie znajdziecie w przewodnikach o Grecji, a które jeszcze bardziej mogą wzbogacić taką podróż, pomogą ją zorganizować, dobrze przygotować, czy też zainspirować do tego, żeby była jeszcze ciekawsza. Dzięki tym wakacyjnym postom będziecie również wiedzieć: co i jak najlepiej zamówić w tawernie, jak nie dać się zwieść recepcjoniście w hotelu i jak to się dzieje, że w Grecji „nie” oznacza „tak” oraz… dlaczego nie wolno wrzucać papieru do klozetu i dlaczego kiedy bierzecie prysznic  nagle kopie was prąd? J
     Jeśli macie jakieś szczególne pytania, sugestie czy też propozycje, serdecznie jak zawsze zapraszam do kontaktu! (dizzy70@wp.pl)
    Tak więc zaczynamy, pierwszy przystanek:  lotnisko! J
***
Punkt ze zdrową żywnością
      Na lotnisku Venizelosa w Atenach spędziłam kilka samotnych nocy, wiele naprawdę długich godzin czekając na mój samolot, przesiadkę bądź też na kogoś, kto ma mnie odebrać. Mogę powiedzieć krótko: nigdy na tym lotnisku się nie nudziłam! Jeśli więc przyjeżdżacie do Grecji i będziecie musieli spędzić w ateńskim lotnisku nawet kilka godzin –  nie ma się czego obawiać, bo można naprawdę fantastycznie spędzić tam czas. Nawet jeśli nie musicie –  ja i tak radzę zostać tam chwilę dłużej.
    Podejrzewam, że lotnisko Venizelosa może być uznane za jedno z piękniejszych lotnisk Europy. Jest naprawdę śliczne, bardzo nowoczesne i świetnie zorganizowane między innymi  tak, żeby umilić czas czekającym na swój lot.
Wystawa fotografii na III piętrze
    
     Jeśli przyjeżdżając do Grecji obawiacie się braku organizacji, tutaj można zaobserwować od tej reguły wyjątek. Wszyscy pracownicy świetnie mówią po angielsku, jest odpowiedni personel, który koncentruje się tylko na pomocy podróżującym. Samoloty, nawet te na małe wyspy, startują zgodnie ze szwajcarskim zegarkiem, a przy dojściu do właściwego miejsca naprawdę trudno jest się zgubić – wszystko jest bardzo dobrze oznaczone. Co ważne, nie ma tam  stresującej atmosfery. Strażnicy są dość dyskretni. A pracownicy przy ważeniu walizek, często przymykają oko na lekki nadbagaż. Ponadto, co jest ogromnym plusem tego lotniska – zawsze puszczają  w nim  relaksującą muzykę: delikatny jazz lub też przyjemny chillout. Czekając więc na lot można  zacząć się odprężać J
Eksponat z Muzeum Starożytności
     Jak spędzić czas na lotnisku, jeśli macie go zbyt dużo? Ja radzę zacząć pobyt od najwyższego piętra, tuż nad piętrem gdzie znajdują się sklepy. Po pierwsze, możecie zostawić tam na chwilę dzieciaka, bo jest przygotowany specjalny pokój zabaw. Wtedy z dzieckiem lub  też bez malucha, można zacząć zwiedzać galerie (te związane ze sztuką) i muzeum. Tak jest! Kontemplowanie sztuki w Grecji można zacząć już na samym lotnisku! Na najwyższym piętrze znajduje się muzeum z wykopaliskami archeologicznymi. Jest tam kilka bardzo ciekawych starożytnych rzeźb, biżuteria oraz ceramika. W sali obok jest za to galeria, gdzie znajdują się fotografie z najpiękniejszymi nadmorskimi miejscami w Grecji. Można naprawdę się zainspirować przed dalszymi podróżami, bo fotografie zapierają dech w piersiach.
Ceramika z lotniskowego muzeum
     
     Kim był sam Venizelos, od którego nazwę przyjęło lotnisko? Na to pytanie można sobie odpowiedzieć zaglądając na trzecią wystawę. Jest tam prezentacja o najsłynniejszym greckim polityku nowoczesnej Grecji. Elefterios Venizelos (1864 – 1936) to genialny polityk i prawnik, który był aż osiem razy premierem (!!!). Wyciągnął kraj z biedy, przyczynił się do modernizacji Aten i ogromnego wzrostu poziomu życia w całej Grecji. Dziś bezsprzecznie jest uznawany za narodowego bohatera. Podobno odznaczał się niesłychaną charyzmą. Tego wszystkiego możecie dowiedzieć się z fotografii i prezentacji video. No cóż, ta myśl sama  ciśnie się do głowy: szkoda tylko, że dziś nie ma możliwości żeby Venizelos  zmartwychwstał… 
   
Venizelos – charyzmę widać w oczach…
         
Piętro odlotów ze sklepami
     Po takiej dawce kultury, pora się rozerwać. Wystarczy zejść piętro niżej! Piętro, gdzie czeka się na swój lot, zarówno przed odprawą jak i już po, raczej nie kojarzy się z lotniskiem. Mnie przypomina bardziej ekskluzywne centrum handlowe. No cóż, jeśli pozwoli na to portfel, można naprawdę poszaleć w ubraniach, kosmetykach, niesamowicie pomysłowych pamiątkach związanych z Grecją i, co nie będzie zaskoczeniem  – perfumach.
     Kiedy zacznie burczeć w żołądku – pora na obiad! Do wyboru jest kilka klimatycznych miejsc z tradycyjną grecką kuchnią, bo jest to jedna z rzeczy, która napawa Greków zasłużoną dumą. Jeśli jednak interesuje Was coś innego,  do wyboru: wielki bar sałatkowy, włoska pizzeria, a nawet sushi! Wiele wariacji jest również w kwestii kawiarni: od tych bardziej europejskich, do tych typowo greckich. Gdziekolwiek jednak będziecie, ja polecam w szczególności typową kawę po grecku lub zimne frappe na upały. Wiele osób podziela moją opinie, że po cappuccino lub też latte w wydaniu greckim, przez pół dnia można cierpieć na mdłości…
Sklep z greckimi pamiątkami
     
Mniam! Sałatkowy bar 🙂
     
Jeśli chodzi o transport do lotniska, również i on jest zaskakująco dobrze zorganizowany. Przy wyjściu  z lotniska, od którego ciągnie się długi ruchomy chodnik, jest podłączone metro. Metrem można w niecałą godzinę dostać się po Pireusu, gdzie na swój statek zmierza większość turystów. Ale uwaga: na odpowiedni pociąg czasami trzeba poczekać nawet i 30 minut.  Metrem w Atenach jeździ się naprawdę bardzo prosto, bo są tylko trzy główne linie.
    Wracając jednak do samego lotniska… Ma ono jeden dość istotny minus. Na lotnisku nie można korzystać z bezprzewodowego, darmowego  internetu. Mamy tu więc jeden zero dla naszego  Okęcia, w którym darmowy internet dostępny jest wszędzie! Pamiętajcie więc, żeby jeszcze przed odlotem z Warszawy zerknąć co nowego u  „Sałatki”, bo później już tak łatwo nie będzie!
     Zastanawiam się  tylko nad jednym: wiem  teraz kim był Venizelos, ale co właściwie oznacza nazwa Okęcie?…
Fotografia z wystawy