Najbardziej charakterystyczną cechą wyglądu Janiego są jego przepiękne włosy. Bardziej greckich, w całej Grecji nie ma! Długie, gęste, mocno skręcone. Czarne jak smoła, z brązowymi pasemkami, które pojawiają się późnym latem. Są przy tym niezwykle zdrowe, miękkie i puszyste. Jak uzyskać tak niebywały efekt? O tym przeczytacie tylko w „Sałatce”! Życząc lekkiego poniedziałku –serdecznie zapraszam!
-Jani! Czym umyłeś włosy? Dziś są takie puszyste! – spytałam, ponieważ wyglądały szczególnie efektownie.
-Tym zielonym. – padła typowo męska, „wyczerpująca” odpowiedź.
-Jakim zielonym?
-No tym…! Co leżało w Lidlu na przecenie… – jak tylko to usłyszałam, czym prędzej wpadłam do łazienki, żeby zobaczyć czym jest „to” tajemnicze zielone.
-Jakim zielonym? – powtórzyłam nie mogąc znaleźć.
-No tyyyymmmm!!! – Jani wskazał paluchem.
-Ale to nie jest szampon…
-A co?
-Żel do mycia ciała…
-To jest jakaś różnica? – żeby nie tracić nerwów, braki wiedzy z zakresu kosmetyków, po prostu zignorowałam. Rzeczywiste przestępstwo Janiego było bowiem znacznie większe. Ten zielony żel do mycia ciała, sprzedaje się w Lidlu w wielkich czarnych opakowaniach, chyba na tony. Jani używał go przed tym jak się poznaliśmy i obiecał mi już więcej tego nie zrobić…
-Jani! Miałeś tego więcej nie kupować! „To” coś po prostu śmierdzi… Poza tym, popatrz na skład: woda, substancja spieniająca, barwnik i sztuczny zapach! Tu nie ma niczego więcej!
-Ale… To znowu było na przecenie…
-Bo tego nikt nie kupuje i dlatego „to” coś jest na wiecznej przecenie!
Jani nagle spuścił oczy… Po chwili sam się przyznał:
-Kupiłem cztery butelki… Żeby było na zapas…
-Naprawdę, skusiła mnie ta cena – rozdawali pół darmo!
Po głębszym przypatrzeniu się, szybko wyszło na jaw. Jak to zawsze przy „super!” przecenach – wszystkie żele były przeterminowane.
-I co my teraz z tym zrobimy?
-To może… będziemy myć tym podłogi! Albo… O! Mam! Naczynia!
I tak to właśnie Jani dba o swoje kędziorki. Porównując mój czas i moją ilość kosmetyków, które używam do dbania o włosy, dochodzę do wniosku, że życie nie jest ani trochę sprawiedliwe…
Tak więc żeby uzyskać pożądany efekt, który widać na zdjęciach, Jani używał „tego” zielonego, które w Lidlu zawsze jest na przecenie. Kto wie może sekretem była przekroczona data terminu przydatności? Jani ponadto unika wszelkich odżywek bo… „to za dużo zachodu”. Włosy czesze tylko od czasu do czasu. Ostatni raz u fryzjera był w liceum. Ale cięcie mu się nie podobało więc uznał, że już więcej nie pójdzie. Do dziś restrykcyjnie dotrzymuje słowa. Kiedyś poprosił mnie, żebym nieco przycięła jego włosy, bo zauważył że aż trzy(!!!) z nich się rozdwoiły… Było to jednak moje pierwsze i ostatnie cięcie… Pomiędzy czarnymi chaszczami zacięły się nożyce i wplątały we włosy tak, że nie można ich było wydostać.
Jest tylko jedna rzecz, która do włosów Janiemu jest niezbędna. Jest to wielka, gruba, czarna opaska, jedna z tych jakie czasami kupują dziewczyny, żeby zakładać na głowę. Tylko taką Jani związuje włosy. Inne nie zdają egzaminu, bo włosy mają zbyt dużą objętość…
Jani przeszczęśliwy z zakończenia sesji zdjęciowej 🙂 |
Podsumowując… Jeśli macie ochotę na taki „look” jak Jani pamiętajcie, że całym sekretem jest „to” zielone z Lidla, które zawsze jest na przecenie. Tylko uważajcie koniecznie na to, żeby kupić przeterminowane ;)))
Przeczytaj więcej…