-Przecież ona tylko żartowała! – powiedział Jani, kiedy przekazałam mu wiadomość o imprezie Olivki, zaplanowanej na następny dzień. – Znasz moją siostrę już tak dobrze! Że też dałaś się tak nabrać! Ha ha! – skwitował Jani, poczym śmiejąc się z dobrego żartu spokojnie poszliśmy spać.
O tym, że impreza żartem wcale nie była, przekonaliśmy się następnego wieczoru, kiedy do drzwi zapukał pierwszy gość. Za nim pojawił się następny, a krótko potem zrobiła się równa dziesiątka. W okolicach dziewiątej przestaliśmy już wszystkich liczyć, bo straciliśmy rachubę. Sami goście wchodzili lekko zmieszani, nie wiedząc kto właściwie jest tu gospodarzem. Tymczasem ja i Jani wciąż nie wierzyliśmy, że to się dzieje naprawdę, a nieudolnie skrywane zaskoczenie zdaje się już na całą noc przywarło do naszych twarzy.
Wszystko jak najbardziej działo się w rzeczywistości. I rzeczywiste było również to, że drzwi musiały zostać szeroko otwarte, bo zamykanie ich straciło najmniejszy sens.
-Co ty wyprawiasz? – powiedział ukradkiem do siostry Jani, kiedy impreza rozkręcona była już na całego.
-Ależ ty się niczym nie martw! Ja wszystko posprzątam.
-Olivka, przecież ja wstaję jutro o szóstej!
-Jani, ty się niczym nie przejmuj! Widzisz dobrze, że zajmuję się wszystkim! A ty możesz robić co ci się podoba. Po prostu zachowuj się jakby mnie tu w ogóle nie było! – nie trzeba tłumaczyć, że było to trochę trudne do wykonania.
Impreza zakończyła się około drugiej w nocy. Czyli jak na greckie warunki, bardzo wcześnie. Olivka, tak jak obiecała, dom wysprzątała dokładnie. A po wszystkim umyła się, ubrała w ulubioną pidżamę i zasnęła w swoim łóżku.
Każdy od czasu do czasu robi w życiu coś niedorzecznego. Doszliśmy więc do wniosku, że nie ma sensu rozdmuchiwać tej sprawy. Postanowiliśmy, że przymkniemy na to oko i tak przymykając je zupełnie, również poszliśmy spać.
-No i co wielkiego się stało? – powiedziała Olivka, kiedy dwa wieczory później z miasta wróciliśmy znacznie wcześniej, zastając w domu kolejną imprezę. Mimo tego, że tym razem była kameralna, wszyscy bawili się świetnie. Wszyscy, oprócz nas.
-Wyluzujcie się trochę! – usłyszeliśmy w odpowiedzi na pytanie: co tu się właściwie dzieje?
W międzyczasie, przenocowało również kilka „nowych znajomych”, a o ich nocnej obecności dowiadywaliśmy się, przy okazji pytania: gdzie jest świeży ręcznik? Stopniowo zaczęło się robić coraz mniej śmiesznie. Nasz Cytrynowy Dom, stawał się coraz mniej nasz. A atmosferze przybywało kilogramów.
Charakter Greków jest skrajny. Według tej zasady, Jani trzymał emocje na wodzy, przez cały czas będąc zastanawiająco spokojnym. Byliśmy właśnie na wieczornym spacerze, kiedy w kieszeni jego spodni zabrzęczał telefon. Kiedy odebrał, usłyszał pytanie, a właściwie informacje:
-Na dzisiejszy wieczór zaprosiłam kilku znajomych. Zrobimy sobie wieczór filmowy. Nie masz nic przeciwko? Będziemy bardzo cicho, dobra?
Po drugiej stronie słuchawki, jak dzwon rozbrzmiała znacząca cisza. Po niej Olivka usłyszała krótką odpowiedź:
-Pogadamy w domu.
I wtedy nastąpiła erupcja wulkanu. Jani wybuchł, a piekielnie gorącej lawy nikt już nie był w stanie zatrzymać…
Twarz Janiego przybierała różne kolory. Raz to robił się czerwony, a później zupełnie blady. Krzyczał na swoją siostrę, a ta odkrzykiwała jeszcze głośniej. Ja natomiast siedząc w kuchni chowałam wszystkie noże. Moja instrukcja postępowania była prosta:
-Nic się nie odzywaj. Wszystko załatwię.
O kłótni wiedzieć musiała już cała ulica.
-Jutro nie ma stąd bezpośrednich pociągów! – odkrzyknął nasz siedmioletni sąsiad zza płotu, reagując na informację, że Olivka rano chce wyjechać. Nastąpiła kilkusekundowa konsternacja, po czym kłótnia rozgorzała na nowo.
Po godzinie nie było śladu porozumienia, a Olivka stwierdziła, że tej nocy spać będzie u Maryji. Kim była owa tajemnicza Maryja? – tego nikt z nas nie wie. Ale przypuszczam, że każda prawdziwa Greczynka, w każdym strategicznym miejscu na tej planecie, posiada swoją Maryję, u której zawsze może przenocować.
-Czy chcesz pozbawić mnie honoru? – odkrzyknął w odpowiedzi Jani.
Olivka w sumie znalazła się w sytuacji bez wyjścia, bo jak wynikało z logiki rozmowy: nie mogła u nas spać, ale opuścić domu też nie mogła. Jak w mitologicznym labiryncie, albo raczej – nowoczesnej operze mydlanej.
Koniec końców, telefonicznie wplątana została również Feta. To też nie przyniosło jednak żadnego rezultatu. Feta szybko straciła rachubę, co właściwie w tym domu się dzieje.
Tymczasem, kiedy pochowałam już wszystkie noże i inne potencjalne narzędzia zbrodni, chwyciłam laptopa i wyszłam do pobliskiej kawiarenki. Uwielbiam bezprzewodowy internet! Nic tak nie przynosi mi wytchnienia, jak wizyta na Pudelku. Miałam tyle czasu na przejrzenie wszystkiego dokładnie. Cisza, spokój i moja kawa…
Wracałam brzegiem plaży, na której spotkałam Janiego. Kolor jego twarzy wrócił już do normy, ale wyglądało na to, że stracił głos. Po dobrych kilku minutach, powiedział tylko:
-Tego się nie spodziewałem. – co znaczyło, że było już po burzy.
Olivka, jak można się było spodziewać, została. Ale na zupełnie nowych zasadach.
Tej nocy nie mogłam spać. Do prawie samego rana, zastanawiałam się „kto właściwie w tej Sałatce jest pozytywnym, a kto negatywnym bohaterem?”. Dopiero przed samym zaśnięciem, naszła mnie myśl, że przecież nic w życiu nie jest czarno – białe. A samych odcieni szarości nie ma końca. Sen, który przyszedł był krótki, ale energetyzujący. Nowa lekcja – na miarę złota.
Niedługo czekać musiałam na następną. O tym, że „fortuna kołem się toczy” przekonałam się również na własnej skórze. Ciąg dalszy nastąpi…