Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – „Dzień NIE!”… poniedziałek, 29 października 2012

 
Parada – 6 godzin po…
 
   
      Wyszłam z założeniem, że wrócę po 15 minutach. W niedzielę rano w naszym miasteczku odbyć się miała parada, trwająca nie dłużej niż kwadrans. Chciałam zobaczyć jak będzie wyglądać, zrobić kilka zdjęć i wrócić do domu. Taki był perfekcyjny plan.
 
     Tak jak w tą niedzielę, każdego 28 października w Grecji obchodzi się tzw. „Dzień NIE!”, uznawany za święto narodowe. Świętuje się fakt, że 28 października 1940 roku grecki dyktator Metaxas, jednoznacznie i krótko odpowiedział, cytuje: “NIE!”, na ultimatum postawione przez Mussoliniego, co równie jednoznacznie oznaczało przyłączenie się Greków do walki przeciwko faszyzmowi w II wojny światowej.
    Jest to jedno z wydarzeń, z którego Grecy są bardzo dumni. I w związku z tym, w każdym mieście z okazji „Dnia NIE!” organizuje się paradę.
 
     Do tego, że w Grecji żadne plany się nie sprawdzają, powinnam się już dawno przyzwyczaić. A zwłaszcza te „perfekcyjne”. Osoby, jakie w naszym miasteczku znam można policzyć na palcach jednej, w porywach jednej i pół ręki. Tak się jednak złożyło, że w drodze na paradę  spotkałam koleżankę, która mnie zagadała. Nie udało mi się zrobić ani jednego zdjęcia… Prawdę mówiąc, samą paradę też przegapiłyśmy. Ale mogę stwierdzić (bo dobrze słyszałam), że ktoś uderzał w bęben sprawnie, głośno i niesłychanie równo!
    Pod groźbą nazwania mnie kseneroti (czyli osoby, która nie potrafi cieszyć się życiem ) zostałam zaciągnięta na kawę. Ta trwała dobre trzy godziny. Mój grecki pozostawia wiele do życzenia, więc nie do końca potrafię wytłumaczyć, jak ja się właściwie dogaduje. Mimo tego, naprawdę wiele ciekawego się dowiedziałam… „W tym tygodniu w mieście obok, będzie gigantyczny bazar.” „Najszybszym i najbardziej pożywnym obiadem jest fasolka.” Poza tym, nawet nie wyobrażacie sobie, do czego jeszcze można używać chloru… Poznałam również odpowiedź na pytanie: dlaczego w Grecji polewa się ulicę wodą? A właściwie nie tylko wodą, bo czasem również i … chlorem…
      Metaxasmógł powiedzieć „nie”, bo był przecież dyktatorem. Ale na moją odpowiedź „nie! nie mogę iść teraz do tawerny”, nikt nawet nie zwrócił uwagi. Dodam, że zawartość mojej torebki można było zamknąć w trzech rzeczownikach: telefon, klucz i plącząca się w kieszeni moneta 2 euro. To ostatnie również nie było żadnym problemem.
     W tawernie przesiedzieliśmy następne trzy godziny. Jedzenie jak zawsze był fantastyczne! Kiedy już zbieraliśmy się do wyjścia, moja koleżanka zapytała:
-Dorota, a jak naprawdę podoba ci się nasze miasteczko?
-Jeśli mam być zupełnie szczera… – zaczęłam. Ugryzłam się jednak w język, patrząc na otaczające mnie roześmiane twarze.  
-Mieszkają tu naprawdę… niesamowicie przyjaźni  ludzie.
     To było z pewnością najdłuższe „15 minut” w moim życiu. I jednocześnie jedne z najprzyjemniejszych.  W Grecji udać się może wszystko! Wszystko, poza…  perfekcyjnym planem.
 
 

 
 
ENGLISH VERSION:
 
„NO! DAY”
 
     I went out from home, thinking that I’ll be back in 15 minutes. This Sunday morning there was a parade, that was supposed to last not more that one quarter. I wanted to see how it’s going to look like, make some pictures and come back home. That was my perfect  plan.
 
    Just as every 28th October, this Sunday there was the  “No! Day”, which is a national celebration in Greece. Greeks celebrate the fact that at 28thof October 1940 Greek dictator Metaxas said shortly “NO” for the ultimatum that was proposed by Mussilini. It meant at the same time, that Greeks take part in the II world war, fighting against Fascism. It’s one of the occurrences that Greeks are very proud of.  And that’s why to celebrate 28th of October, in every city there are parades.
 
     I should really get used to the fact, that any plans are working out in Greece. Specially, those “perfect” ones… People that I know in our little town, can be counted  on the fingers of one hand. Or let’s say… one and a half. Anyway,  on my way to the parade I met one of my friends. I didn’t manage to make any of my planned pictures… Honestly saying, we missed all the event. I can just say, that the drummer was really good. He was playing his  drum skillfully, loud and straight!
     Avoiding to be called kseneroti (which means: someone who does not know how to enjoy life) I was taken for a  coffee, which last three hours. My Greek is still “on the process of being built”  so I don’t even know how to explain, that I manage to speak with people. Though I got some really interesting information… “There will be huge bazaar in the city next to us, just after Sunday.” “The fastest and the healthiest food are beans!” By the way…You cannot even imagine for what issues you can use chlorine… I even got an answer to the question: why do Greeks clean street with a water?… Or sometimes even with chlorine…
     Metaxas was a dictatore, which means that he could say “no”. But for my anwser „no! I really cannot go to a tawern now” no one even paid attention. I have to mention, that the contents of my bag were just three nouns: phone, key and a 2 euro coin, that was lost in a pocket. The last thing was as well – no problem at all.
    We spent the next three hours in a tavern. As always, the food was just great! When we were ready to go back, the friend who was sitting next to me, asked:
-Dorota, so how do you like our town?
-Well, to be completely honest… – I started.  But I bit my tongue, looking at the smiling faces around me.  
-People here are really… amazingly friendly!
     That was for sure the longest “15 minutes” in my life. And at the same time, one of the nicest. You can really make everything in Greece! Everything, except … perfect plans.
 
 
 
 
 
     

11 myśli nt. „Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – „Dzień NIE!”… poniedziałek, 29 października 2012

  1. Dorota, widać, że przystosowujesz się do panujących w Grecji zwyczajów. To sztuka nawiązywania kontaktów, “łapania” przygody i hedonistycznego stylu życia. Gratuluję!

  2. Bardzo fajna ta kolezanka ! Mysle, ze nastepnym razem to Ty ja zaprosisz na obiad i znow sobie pogadacie ! To sie nazywa prawdziwa goscinnosc, tez jej w Grecji doswaidczylam. Mysle, ze gloszona u nas “staropolska goscinnosc” to tylko haslo reklamowe. Marzena

    • Ale my też potrafimy być gościnni! Tylko chyba jesteśmy jednak trochę zapracowani… Szczególnie ostatnio tak się porobiło, że ludzie notorycznie nie mają czasu..A ta koleżanka już u nas była. Przyszli razem z chłopakiem i oglądaliśmy Bonda. Siedzieli do… 6 rano…(!!!)…Ale było naprawdę bardzo miło! Tylko chyba na ich następną wizytę, poprostu od razu przebiorę się w pidżamkę:))

  3. Sielskie anielskie te teksty…Rzeczywistosc w Grecji jest taka: totalny chaos, w ktorym z dnia na dzien rosnie w sile poparcie dla nazistow.Legalni cudzoziemcy sa zagrozeni, a ci nielegalnie to przezywaja koszmar.Mieszkam tu od 12 lat.Stosunek do Polakow rowniez ulegl zmianie.Nie liczy sie juz wyksztalcenie ( ktorym my bijemy Grekow na leb na szyje )ale narodowosc.Z biura podrozy , w ktorym pracowalam przez ladne pare lat zostali zwolnieni- w tym sezonie- wszyscy obcokrajowcy.To nie przypadek.

    • Pojęcie “obiektywnej rzeczywistości” wg mnie nie istnieje. Moja jest właśnie taka, a Twoja może być zupełnie inna. Trzecia osoba, tą samą rzeczywistość może postrzegać zupełnie inaczej. Kryzys w Grecji oczywiście istnieje – moim zdaniem najbardziej w głowach Greków. Jeśli mieszkasz w Gr już tak długo, to niczego więcej nie muszę Ci tłumaczyć. Ale to co się dzieje, nie jest winą samych Greków. Cierpią na tym wszystkim najmniej winni. To tak jakby małemu dziecku dało się dużo, kolorowych zabawek. A później nagle je odebrało. Wiadomo, że złości się, płacze i krzyczy… Ale po czasie – każdy maluch się przyzwyczaja i dostosowuje do nowej sytuacji.PS. Czy potrafisz sobie przypomnieć okres kiedy w Grecji było coś innego niż “totalny chaos”:)))

  4. Oczywiscie,ze cierpia najmniej winni,ale to nie zmienia faktu, ze ci najminiej winni sa najliczniejsi,najbardziej rozgoryczeni i to oni przede wszystkim popieraja faszystow. Nazim w Grecji rosnie z dnia na dzien, az dziw,ze tego nie dostrzegasz.Zerknelam na kilka Twoich postow no doslownie sielanka.Oczywiscie to jest Twoj blog i Twoja rzeczywistosc, no ale nie mozna byc,az tak slepym na to co sie dzieje w tym kraju! Zloty Swit jest uznany za najbardziej niebezpieczna rasistowska partie w Europie! Najbardziej drastyczna, ktora ma 50% poparcie policji.W Grecji zawsze byl chaos, ale to co sie dzieje teraz to chaos i bezprawie.Nie czytalam wszystkich Twoich wpisow i nie wiem jak dlugo tu jestes, ale chyba niedlugo bo nie rozumiesz (sama napisalas) dobrze jezyka greckiego i tak naprawde nie wiesz co sie dzieje. Osobiscie widze totalna zmiane w zachowaniu ludzi,ktorzy jeszcze przed czerwcem br. byli przyjaznie nastawieni do cudzoziemcow,a teraz juz nie sa – i nie chca byc!!Bez roznicy czy to Polak, Albanczyk czy Pakistanczyk.Obcokrajowcy to obcokrajowcy!Chcialabym nie dostrzegac tego zjawiska, ale niestety realia sa takie jakie sa i nie da sie przymykac oczu i udawac, ze jest meli gala. W sklepie, piekarni, u ortodontki, w hotelu praktycznie wszedzie jestem swiadkiem przychylnych wypowiedzi na temata Xrisi Avgi. Rosnacy w sile nazizm jest o wiele wiekszym problemem w GR niz kryzys, ktory jak okreslilas jest bardziej w glowach spoleczenstwa greckiego, acz jedno drugie podsyca.Z przykroscia musze napisac,ze kiedy bedziesz dobrze operowac greckim (bez obrazy) i bedziesz miec przyjemnosc doswiadczyc uprzejmosci chocby greckich urzednikow(bedziesz rozumiec w lot wszystkie insynuacje i drwiny)zobaczysz Grecje innymi oczyma.Nie kraj- ktory jest fantastyczny -ale ludzi, ktorzy tak naprawde sa przecudowni, goscinni, przychylni…ale dla turystow.Ot,najbardziej charakterystyczne rozczarowanie,ktore przezyl niejeden rodak.Po 12 latach mojego pobytu moge powiedziec, ze do Grecji to najlepiej przyjechac na wczasy!

    • Jeśli jest się w jakimś kraju bardzo długo, to rzeczywiście widzi się znacznie więcej.Ale jednocześnie każdy kraj ma swoje problemy. Przez pół roku mieszkałam w Finlandii i przed przyjazdem byłam przekonana, że ten kraj to dopiero będzie sielanka. I tu moje wielkie zaskocznie, bo sami Fini raczej negatywnie wypowiadali się o swojej sytuacji, czy swoim rządzie.A jak jest w Polsce? Czy to co dzieje się w naszym kraju nie jest naprawdę przerażające???…Nigdy w moich postach nie ukrywam – polityka mnie nie interesuje i się na niej nie znam. Nie oglądam wiadomości, nie czytam greckich czy też polskich politycznych gazet. Jak w radiu słyszę wiadomości – to zmieniam program. Między innymi dlatego, że to co serwowane jest w mediach nijak odnosi się do mojej rzeczywistości. Nie mam też siły słuchać o tych wszystkich wypadkach, eksplozjach i tragediach.Zgadzam się z tym, że kryzys jest i wiele osób, które nie powinny na tym ucierpiały. Ale wiem też, że to na jakim poziomie Grecy żyli – od razu widać było, że to dłużej nie pociągnie. Ciśnie się na język “sami się o to prosili”, ale to jest bardzo krzywdzące dla Greków uogólnienie. Z mojego otoczenie nie znam żadnej osoby, która Złoty Świt traktowałaby poważnie. Nie czuje, jakiejś większej agresji do mniejszości np. Albańczyków – ta w pewnym stopniu w Grecji zawsze istniała. A jeśli chodzi o urzędników – gdzie można spotkać tych uprzejmych? W Polsce też nigdy nie spoktałam…Bardzo możliwe, że mieszkamy w Grecji, ale tak jakby w dwóch zupełnie różnych greckich światach. A bardziej prawdopodobne, że ten sam świat zupełnie inaczej postrzegamy.Ja tak właśnie Grecje postrzegam i pod każdym postem podpisuje się obiema rękami. Zawsze są jakieś negatywy, jakieś problemy i trudności. Ale jakoś nawet nie potrafię się nad tym skoncentrować. W tych całych mediach jest już wystarczająco dużo lamentu, tragedii, dramatów, skandali – nie chcę i nie będę pisać w tym tonie.Niezaprzeczalnie należę do optymistów i taka właśnie jest moja wizja świata.A Twój pogląd też bardzo szanuje, choć go nie podzielam.Dziękuję Ci szczególnie za ten komentarz!I życzę w Grecji szczęścia:))

  5. Tak sobie myślę…. Przychodzi taki czas, że polityka, którą nie chcemy się zajmować, tak bardzo wpływa na nasze życie codzienne, że … jesteśmy zmuszeni zacząć zabierać głoś w wielu trudnych sprawach. I już nie możemy i już nie chcemy nie widzieć wielu rzeczy, słów, wydarzeń… Bo okazuje się, że jeśli tylko ktoś inny działa w moim imieniu, ktoś inny zabiera głos, to często to on decyduje o życiu moim, moich dzieci, bliskich, wszystkich. Czy tak chcę? Czy to jest dla mnie/moich bliskich/innych dobre? czy kiedyś ktoś nie postawi mi pytania: a gdzie ty byłeś wtedy? Co zrobiłeś w tej sprawie? Dlaczego milczałeś? Ktoś kiedyś powiedział, że równie wielka wina leży po stronie czyniących zło, jak i tych, którzy starają się tego zła nie widzieć i nie reagować… Może to przychodzi z wiekiem, albo doświadczeniem…To, czyli odwaga bycia odpowiedzialnym za nasz świat, ten mały też….Ważne, by każdy miał wybór, nie każdy może być heroiczny. I nie możemy, chyba, tego od nikogo wymagać…Ale… gdyby nie ludzi, którzy widzą, mówią, czynią coś w naszym imieniu nie było… Co zostałoby z ludzkości….?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.