Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Jak cieszyć się życiem?… poniedziałek, 5 marca 2018

 

Zawsze, kiedy kończy się zima i cały świat budzi się na wiosnę do życia, rytm mojego dnia się zmienia. Zaczynam przygotowywać się do letniego sezonu i pracować już na całego. Ten okres właśnie nadszedł.

Wiem, że raczej po mnie tego nie widać, a ludzie często mówią mi, że jestem oazą spokoju. Ale mimo wszystko moja praca jest stresująca i tak, ja się stresuję. Mimo tego, że mocno wierzę, że w rezultacie wszystko będzie ok, również systematycznie dopadają mnie zmartwienia. Co będzie jeśli…? A co gdy…?  Każdy rok na Korfu jest dla mnie lekcją i po każdym roku staje się odporniejsza i na zmartwienia i na stres. Jedna z metod, którą stosuję na zmartwienia jest TU! Genialna! Koniecznie przesłuchajcie ten materiał. W każdym razie… Jestem tylko człowiekiem i czasem również w moim życiu problemy potrafią się napiętrzyć.

Tak właśnie stało się ostatnio. W pewnym momencie poczułam się przygnieciona zwyczajnym życiem. Milion spraw do załatwienia, która mimo dużej ilości pracy, zamiast maleć, to jeszcze rosła. Na dodatek: Jani miał mały wypadek z nogą, popsuł nam się samochód, pokłóciłam się z koleżanką.

Co prawda świat się nie zawalił, ale po ludzku było mi ciężko. Czułam, że straciłam swoją energię. Na dodatek, na wczoraj potrzebna nam była pewna umowa, której za nic nie mogłam znaleźć. Przekopałam wszystkie teczki i znalazłam… Nie umowę, a rozwiązanie…

Pod koniec tego sezonu na Korfu naszła mnie taka myśl. Cholera jasna! Żeby nie napisać dosadniej… Uświadomiłam sobie, że tyle pięknych dni tu na Korfu za mną… Tyle fantastycznych momentów… Rozmów… Śmiesznych wydarzeń… Nowych relacji… Widoków… Sytuacji… A właściwie przez większość czasu miałam coś z tyłu głowy, co mnie gniotło. Takie typowe zmartwienia.  Że, a jeśli… Że, a co… Że, a być może… I gdybym wtedy wiedziała, że sezon pójdzie nam tak dobrze, to mogłabym się z tych dni cieszyć, zupełnie na całego. Szkoda, że te małe/większe zmartwienia były hamulcem mojego szczęścia.  Bo przecież takie myśli nic konstruktywnego nie wprowadzają. Właśnie wtedy wyjęłam kartkę i zapisałam myśl, która pojawiła się w mojej głowie. Przykleiłam ją do lustra i codziennie ją czytałam. Kiedy odjeżdżaliśmy z Korfu, wzięłam tę kartkę ze sobą i położyłam gdzieś w dokumentach. I właśnie w momencie, kiedy najbardziej potrzebowałam, przykleiła mi się do dłoni:

Po prostu zawsze coś będzie się dziać. I nigdy nie będzie spokoju. Sedno to znaleźć spokój w sobie. I na 100% cieszyć się WSZYSTKIM.

Zawsze jest coś, co nas życiowo gniecie. Życie ma to do siebie, że nigdy nie jest idealne. Jedyną z niewielu stałości, jest to że w życiu są problemy. Dni mijają i my często obiecujemy sobie, że tak naprawdę szczęśliwie będziemy żyć, kiedy:

-znajdę/zmienię pracę

-odchowam dzieci

-schudnę/przytyję

-skończę studia

-spłacę kredyt

-przeprowadzę się do innego domu

-kupię nowy samochód

-wezmę ślub/rozwiodę się

– zdam egzamin

Tak wyliczać można długo.

Tylko że nawet, kiedy te rzeczy się staną,  to i tak nic w nas aż tak bardzo się nie zmienia. Zmienia się tylko część życiowej oprawy, ale nasze dni, ich rytm i poziom szczęścia jest dokładnie taki sam.

Sedno w tym, żeby ZAAKCEPTOWAĆ, że problemy są nieodłączną częścią życia. Zawsze coś się dzieje, od czasu do czasu zawsze też coś się spieprzy i jest nie tak. Mimo wszystkiego co nas życiowo męczy, trzeba cieszyć się każdym dniem. Doceniać wszystko co jest dobre, piękne, wartościowe. Życie mija zatrważająco szybko. Jaka jest na to rada? Tyle razy już pewnie to słyszeliście… Ale jedyne co można, to carpe diem.

 

TUTAJ! możesz przeczytać wywiad ze mną na blogu Ania Maluje.