Jak każdego roku ten magiczny okres końcówki grudnia i samego początku stycznia spędzamy w sałatkowym domu. Kocham wracać do tego miejsca. Często przypominają mi się wtedy moje greckie początki. Kiedy zostawiliśmy wszystko i kupiliśmy bilety w jedną stronę, żeby rozpocząć życie w Grecji i dokładnie w tym miejscu, gdzie jestem teraz zaczęłam pisać tego bloga, który stał się fundamentem naszej firmy. O naszych greckich początkach i sałatkowej rodzince możesz przeczytać TUTAJ!
Czas sezonu letniego, kiedy pracujemy na dwie zmiany, to jest jak jazda rozpędzonym pociągiem. Ten pociąg ma kilka stacji: maj, czerwiec, lipiec, sierpień i wrzesień. Ostatnia stacja to październik i na tej stacji nasz pociąg kończy swoją podróż. Kiedy z niego wychodzę czuję się, jakbym wyszła z kołowrotka. Zanim wrócę do równowagi, potrzebuję nieco czasu. I ten właśnie okres, kiedy mogę być w sałatkowym domu, gdzie czas jakby płynie inaczej, a każdy traktuje codzienność z typową dla Greków lekkością, pomaga mi odpocząć.
Dziś rano, jeszcze przed południem spiętrzyło się kilka spraw, które trzeba było załatwić dość szybko. Wstałam wcześniej i przyszykowałam się do dnia. Zjadłam pośpiesznie śniadanie, zrobiłam sobie herbatę. Czekając na umówione spotkanie na Skype pisałam post na Instagramie i zapisywałam w kalendarzu co tam powinnam zrobić w tym tygodniu jeszcze. Tysiące rzeczy piętrzyło się w mojej głowie. Na pewno też to znasz – taki moment, kiedy nie wiadomo w co włożyć ręce.
Wybija ósma trzydzieści. Osoby, z którą miałam się spotkać na Skype – nie ma. Czekam trzy minuty, później pięć, aż w końcu czekając udostępniam nowy post na Instagramie i szybko biorę się za uzupełnianie mojego kalendarza na najbliższy tydzień, żeby nie marnować cennego czasu. Mija dwadzieścia minut i jestem wkurzona, bo osoba na spotkaniu się nie pojawia. Trzaskam ekranem i jednocześnie zamykam laptopa. Popijam herbatę i uzupełniam kalendarz już do samego końca tygodnia. Myślę: „Albo coś ważnego się stało, albo ignorant”.
Zamykam kalendarz i już chcę lecieć do miasta, ale spoglądam w okno. Nie zauważyłam, że jest tam moja teściowa, czyli Feta (TU! przeczytasz o wszystkich członkach sałatkowej rodzinki), jest na balkonie i pije tam swoją poranną kawę. Ten widok przyciąga mój wzrok i nie mogę go oderwać. Siedzi do mnie tyłem i mnie nie widzi. Wiem, że to nie ładnie tak się na kogoś gapić, ale nie mogę przestać.
Feta siedzi, jak zawsze wyprostowana z lekko uniesioną głową i patrzy w morze. Nie robi przy tym niczego prócz popijania co chwilę kolejnego łyka kawy. Nie rusza się, nie wierci, nie poprawia włosów. Nie wiem o tym, ale czuje, że pewnie delikatnie się uśmiecha.
Rzeczywiście, ten widok na który patrzy jest niesamowity. Z balkonu widać Morze Trackie, a dalej wyspę Thassos. Czasem, kiedy przejrzystość powietrza jest wyjątkowo dobra, dalej można zobaczyć nawet Samotraki. Widać niebieskie niebo, granatowe morze i delikatne fale. Co chwilę mignie lecąca mewa. W oddali widać, że w morzu, tuż przy plaży ktoś pływa.
Patrzę na Fetę i jej zazdroszczę. Bo wiem, że w tej chwili jej głowa jest pusta, nie ma w niej niczego. Moja teściowa po prostu patrzy na ten widok na morze i odpoczywa. Nie ma przy tym żadnej aplikacji z medytacjami, nie robiła też kursu mindfulness. Potrafi po prostu siąść sama ze sobą, popatrzeć się w morze i zrelaksować.
Myślę sobie: „Gdzie ja tak pędzę? Też tak chcę jak moja teściowa…”. Więc siadam raz jeszcze, odkładam wszystko i też zaczynam gapić się w morze. Ale już po kilku sekundach moja ręka tak bardzo chce sięgnąć po ten telefon. W moich myślach już rodzi się coś ważnego, co trzeba sobie zapisać. Patrzę na zegarek. Czuję, że bym coś zjadła. Wpadam na pomysł, co zjeść wieczorem. Moją głowę nadal wypełnia tak wiele rzeczy. To naprawdę dla mnie wciąż trudne tak usiąść sama ze sobą i po prostu być.
Po kilku chwilach Feta wstaje. Przechodzi do salonu, w którym siedzę i z greckim spokojem mówi mi kalimera i idzie dalej. O nic nie pyta, niczego nie chce, ma wyraz twarzy jakby była w stanie zen. Nigdzie nie pędzi, nigdzie się nie śpieszy, a we wszystkich zwykłych rzeczach, które robi kryje się prosta przyjemność, na którą tak bardzo lubię patrzeć.
Też tak chcę.