Według greckiej tradycji, w Nowy Rok chwilę po wybiciu północy, w greckich domach kroi się ciasto nazywane „vasilopitą”. Każdy musi dostać swój kawałek. Noc podczas której kończy się stary rok i wita ten nowy, jest dla Greków bardzo rodzinny. Trochę inaczej niż w naszej tradycji, wszyscy gromadzą się w domach. I dopiero po współnym zjedzeniu kolacji, a później vasilopity, grubo po północy Grecy wychodzą na noworoczne imprezy. Przy jedzeniu tego ciasta, jest zawsze bardzo dużo emocji. Dlaczego?
Podczas wyrabiania ciasta, do każdej vasilopity wkłada się monetę. Kiedy w noworoczną noc dzieli się ciasto na kawałki, osoba której część zawiera monetę – przez kolejnych 12 miesięcy będzie mieć najwięcej szczęścia. Zwyczaj jak zwyczaj. Ale wszystkie swoje tradycje Grecy zawsze biorą bardzo na serio! Dodatkowo, domownicy na stół kładą pieniądze. Zwycięsca – zgarnia wszystko. Emocje przy jedzeniu vasilopity potrafią więc sięgać zenitu!
W tym roku Jani na Boże Narodzenie i Sylwestra był w domu. Boże Narodzenie nie ma dla Greków aż tak wielkiej wagi, więc Jani został sam. Natomiast na Nowy Rok, do naszego domu przyjechali Feta z Pomidorem.
Kiedy w Grecji było już po północy, połączyliśmy się z Janim na Skype. W naszym domu Pomidor właśnie kroił vasilopitę.
-O! Dorota! – krzyknął Pomidor, kiedy zobaczył mnie na ekranie – Ten kawałek jest dla ciebie!! Ten dla mnie, ten dla mamy, ten dla Janiego, ten dla Olivki, a ten dla Pieprza. A ten jest „dla domu”. No to sprawdzamy…
Można by oczekiwać, że każdy zacznie zwyczajnie swój kawałek jeść. Nic jednak bardziej mylnego. Pomidor nawet nie położył kawałków na talerzyki. Chwycił nóż jeszcze mocniej i zaczął dziobać w cieście, rozpoczynając poszukiwania szczęśliwej monety. Po kilku chwilach krzyknął z najprawdziwszym przerażeniem:
-Nie ma! Tu nie ma monety!
-Sprawdź dokładnie! – powiedziała Feta – Chyba, że… to nowe rozporządzenie Ciprasa i zaczyna oszczędzać nawet na monetach w vasilopicie!
-Nie żartuj Feta! To ciasto jest oszukane! Naprawdę, tu nie ma monety… Jak nie znajdę, to jutro rano idę z tym bublem do cukierni!
Pomidor, zawziął się w sobie, jak to prawdziwi Grecy mają w zwyczaju. Wstał z krzesła. Stanął pewnie, rozchylając przy tym ramiona. Zaczął dziobać nożem kawałek po kawałeczku.
W międzyczasie rozanielona Feta zdała mi sprawozdanie z porządków, które właśnie robi w naszym domu. Pranie. Podłogi. Okna. Dokładne czyszczenie piekarnika. Wiem… Wiem… Kiedyś ze złości, byłabym cała czerwona. Natomiast teraz słuchałam tego wzdychając, że życie jest jednak piękne. Feta znalazła kolejny sposób, by pranie było jeszcze bielsze, a są nim specjalne, super nowoczesne kapsułki, które zamiast proszku wrzuca się do pralki:
-Mówię ci Dorota! Rewelacja! Koszule Janiego jeszcze nigdy wcześniej nie były tak białe!
-Jeeeeeest! Feta! Znalazłem!!! Znalazłem tę cholerną monetę!
Wszyscy zamarli i spojrzeli na Pomidora, by dowiedzieć się w czyim kawałku była w tym roku moneta.
-I co? – spytała Feta.
-No… Teraz to już trudno powiedzieć… – odpowiedział Pomidor patrząc na jedną wielką podziobaną nożem górę okruchów, która jeszcze kilka chwil wcześniej nazywana była vasilopitą. Ciasto wyglądało jakby ktoś właśnie dokładnie zmielił je niemalże na pyłek.
-Teraz to już nie mam pojęcia, czyj był to kawałek… Ale… że tak długo nie mogłem jej znaleźć… To dopiero!
Jak mniej więcej udało się nam określić, moneta była w części „dla domu”. Moja interpretacja jest taka: szczęście będzie nam sprzyjać i dzięki temu szybko przeprowadzimy się na Korfu!:***
Co jest jednak w tym wszystkim najśmieszniejsze… Z ręką na sercu, ani Feta, ani Pomidor ani Jani, nikt nawet nie spróbował swojego kawałka, czy też raczej okruchów noworocznej vasilopity…
Nasza vasilopita. Na chwilę przed ostatecznym poszukiwaniem monety…