Kilka ostatnich miesięcy, to nie był najlepszy okres w życiu Olivki. Dla przypomnienia… Olivka z zawodu jest logopedą. Przez kilka lat, właściwie z roku na rok pracowała w innym miejscu, szukając tego jednego, odpowiedniego. Dokładnie rok temu, właśnie we wrześniu, wydawało się, że już udało się znaleźć idealne miejsce i pracę. Wszystko jednak potoczyło się zupełnie inaczej. Olivka, choć próbowała, nie przekonała się ani do warunków pracy, ani do wiecznie niezadowolonego szefa, ani do samego miejsca. Tak po prostu czasami jest, że człowiek czuje, że to nie jest to miejsce i to nie są ci ludzie. Na dodatek związek na odległość z bezrobotnym Pieprzem, to też nie było nic dobrego.
Raz na wozie, raz pod wozem. W życiu naprawdę to tak działa, tylko rzecz w tym, że aby wejść na wóz, trzeba się trochę postarać. Olivka postawiła Pieprzowi ultimatum: „znajdź sobie w końcu sensowną pracę, bo już dłużej nie daję rady, jak patrzę na ciebie rozmemłanego, kiedy z pilotem w ręku zapadasz się w czeluści naszej kanapy”. Przy szajce znajomości cioci, wujków i całej rzeszy bliższych i dalszych kuzynów oraz dzięki całkiem przyzwoitemu dyplomowi ukończenia studiów, Pieprz od kilku miesięcy już pracuje. A nie mówiłam! Chcieć = móc! Kryzys jest wymówką dla leniuchów. I swojego faceta trzeba czasem dosłownie wykopać z wygniecionej przez niego kanapy. Praca okazuje się być bardzo dobra. Dobrze płatna, z możliwością pięcia się do góry.
Kiedy Pieprz zakotwiczył się w Atenach, Olivka wiedziała że wszystkie koperty z CV muszą być adresowane do stolicy Grecji. Moja szwagierka jest z tych upartych. Kiedy już ma konkretny cel, to rzadko kiedy się poddaje. Mail za mailem. Telefon za telefonem. W końcu wizyta, za wizytą. I… Stało się!
-Naprawdę? – mówiłam do telefonu z nieukrywanym niedowierzaniem.
-No!
-Nieee…
-A właśnie, że tak!
To znaczy – oczywiście, że wierzę, ale z wielką przyjemnością przekonam się na własne oczy. Olivka i Pieprz właśnie wprowadzili się do wspólnie wynajmowanego mieszkania w Atenach, rzut beretem, kilka przystanków metrem do samego centrum. Szkoła, w której teraz pracuje moja szwagierka, znajduje się w samym środku najlepszej dzielnicy Aten – Kolonaki. Gdzieś obok sklepu Louis Vuittona.
-No i w końcu jestem w miejscu, gdzie być powinnam! Codziennie rano przechodzę obok Louiego! Godziny pracy są normalne. Dobrze płacą. I nikt mnie niczym nie stresuje. No i na każdej przerwie wyskakujemy z dziewczynami na kawę, w jednej z tych kawiarenek na Kolonaki. Przyjedziesz to zobaczysz! Kochana, nie mogę teraz za długo rozmawiać, bo właśnie wybieramy z Pieprzem zasłony do salonu. To co, będziecie z Janim wpadać częściej? Wiesz, że mamy do siebie teraz naprawdę blisko!
Nie ukrywam, że i dla mnie lepiej być nie mogło. Ponieważ jestem zwierzem typowo miejskim, wpadać będziemy naprawdę dość często. I jak tylko spłyniemy na ląd prosto z Korfu, już jesteśmy umówione na pierwszą wizytę.
-Po tej wcześniejszej pracy, muszę być teraz na terapii… – dodała kończąc Olivka.
-Tak… Jakiej?
-Kawowo – zakupowej! Przyłączysz się! Jest rewelacyjna – działa w stu procentach!!!
I tak to rzeczywiście w tym życiu jest. Raz na wozie. Raz pod wozem.