Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Najzimniejsza ze wszystkich kaw… poniedziałek, 6 sierpnia 2012

      
        Od samego początku lipca, temperatura poniżej 40 stopni nigdy nie spada. A od dwóch miesięcy padało… raz! Nie mam pojęcia jak w takich warunkach radzą sobie te biedne rośliny, ale ja nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez zimnej kawy. Zdaje się, że ta najzimniejsza wersja, której podstawą jest sam lód, jest teraz najlepszym rozwiązaniem. Na dodatek, co jest ogromnym plusem,  prawie taką samą robią w Starbucksie. To nic, że liczba mieszkańców mojego miasteczka ledwo co przekracza tysiąc. Kiedy ze szklanką mrożonej kawy wychodzę na balkon, już pierwszy łyk przenosi mnie do samego  Nowego Jorku! Zupełnie jak na Manhattanie…
     A oto jak tą kawę zrobić…
     Podstawą mrożonej kawy z mlekiem jest oczywiście lód. Przygotowania trzeba jednak zacząć najlepiej już dzień wcześniej. Zamraża się bowiem nie wodę. Głównym składnikiem jest kilka kostek dobrze(!) zamrożonej kawy!

SKŁADNIKI:

·         kilka kostek zamrożonej kawy

·         pół filiżanki kawy o pokojowej temperaturze

·         zimne mleko

·         cukier

·         słomka do picia

JAK TO ZROBIĆ:

Kilka kostek dobrze zamrożonej kawy…

… zalewamy zimnym mlekiem (prawie do końca szklanki)…

…teraz dodajemy cukier…

… oraz około pół filiżanki kawy o pokojowej temperaturze (tak żeby wraz z kostkami lodu porcja kawy pokrywała się z zawartością tradycyjnej filiżanki).

Teraz potrzebny jest blender – mieszaninę dobrze blendujemy.

Jak przy każdej zimnej kawie, przydają się słomki. I gotowe! Tak wygląda kawa po spotkaniu z blenderem!

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Strach ma tylko wielkie oczy – do miasta samochodem!… poniedziałek, 30 lipca 2012

      Umiejętność jeżdżenia samochodem przydaje się szczególnie jeśli mieszka się w bardzo małej miejscowości. Zawsze wtedy łatwiej jest wyjechać do większego miasta. Dlatego też, kiedy okazało się, że dojeżdżanie autobusem jest w moim przypadku dość trudne, stopniowo, przy każdej okazji trenowałam jeżdżenie po greckich drogach z Janim. Jeśli ktoś był kiedykolwiek w Grecji, wie że używanie samochodu w tym pięknym kraju jest prawdziwym wyzwaniem.
    Trasę, która strategicznie jest dla mnie najważniejsza, miałam już opracowaną. Parkowanie przy wjeździe do miasta wyuczone. Brakowało jeszcze tylko wypchnięcia za burtę na głęboką wodę.
     Pewnie jeszcze długi czas unikałabym pierwszej samotnej podróży, gdyby nie pewne przypadkowe zdarzenie. W ubiegłą środę umówiłam się w mieście z koleżanką i … nie przyjechał autobus. Samochód jak i kluczyki były w domu, a następny ledwo co toczący się wehikuł dopiero za 3 godziny.
-To jest właśnie ten dzień! – pomyślałam chwytając kluczyki.
    Do miasta dojechałam. Udało mi się również zaparkować. Z koleżanką wypiłam kawę. Byłyśmy na zakupach i u fryzjera. A po wszystkim w całości wróciłam do domu i na miejscu, tak jak były wcześniej, odłożyłam kluczyki. Wypad udał się znakomicie, a ja odetchnęłam szeroko się uśmiechając.
-Nie taki diabeł straszny! Naprawdę nie ma się czego obawiać. – powiedziałam do siebie z dumą, już planując następny wyjazd.
    Tak więc miłego poniedziałku kochani! Sukcesów we wszystkich wyzwaniach! Tyle prawdy jest w powiedzeniu, że strach ma wielkie oczy.
    Tymczasem, dla tych którzy są zainteresowani jak mniej więcej wyglądała moja wyprawa, załączam krótki filmik…
    Po tej ostatniej podróży zaczęłam zdawać sobie sprawę, ile barier trzeba pokonać w głowie, żeby naprawdę zadomowić się w innym kraju.  Nie ważne jednak z jaką prędkością idzie się do przodu. Najważniejsze to obrać dobry kierunek!

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Freddo Cappuccino… poniedziałek, 23 lipca 2012

    
     W Grecji nadal nieprzerwanie trwają upały. Kiedy ostatnio spojrzałam na wielki termometr w centrum miasteczka, wyświetliło się  +47 stopni. Taka temperatura  potrafi być czasem męcząca. Mimo wszystko ja uwielbiam lato, zwłaszcza greckie. Tylko wtedy tak dobrze smakuje  freddo cappuccino!
    Freddo cappuccino  to kolejna propozycja kawy na zimno. Od frappe   różni się przede wszystkim tym, że wykonuje się je nie z kawy instant, ale z tej prawdziwej, świeżo mielonej. Smakuje nieziemsko, zwłaszcza kiedy wszędzie panują upały. Poza tym jest bardzo modne!
    Niżej podaje przepis jak taką kawę zrobić. Potrzebny jest do tego ekspres do kawy, którego my  jak  na razie nie posiadamy. Jest to jednak jeden ze sprzętów, którego  nie planuje nigdy kupić. Brak ekspresu jest bowiem zawsze doskonałym powodem, żeby wybrać się na kawę do większego miasta. Nie mam pojęcia dlaczego, ale tam smakuje najlepiej!
Freddo Cappuccino
SKŁADNIKI:
·         kawa świeżo mielona
·         zimne mleko (UHT)
·         cukier
·         kostki lodu
JAK TO ZROBIĆ:
1)      zaparzamy w ekspresie do kawy pojedyncze lub podwójne espresso
2)      espresso przelewamy do shakera i miksujemy razem z kilkoma kostkami lodu oraz cukrem  (ilość to kwestia gustu)
3)      ubijamy pół szklanki zimnego mleka, tak żeby powstała piana (na przykład frappedierą) – im gęstsza piana, tym bliżej do ideału
4)      kawę zmiksowaną z lodem i cukrem, przykrywamy pianą powstałą z mleka (piana mleka nie powinna  przeniknąć przez kawę)
5)      i gotowe! Ach … jeszcze jedno – również tą kawę pijemy przez słomkę.
Uwaga: dla wielbicieli typowego espresso – wersja bez mleka, czyli freddo espresso!
A oto jak robi to grecki specjalista:

Wersja idealna!

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Parkowanie „na lakier”… poniedziałek, 16 lipca 2012

     
      Pamiętam, kiedy kilka dni po przeprowadzce do naszego miasteczka, postanowiłam że wybiorę się sama do większego miasta. Kupiłam bilet, wsiadłam w odpowiedni autobus i tak zaczęła się trwająca dobrze ponad godzinę jazda starym, z tajemniczych przyczyn poruszającym się jeszcze, wehikułem. Dodam, że odległość którą trzeba było pokonać była nie większa niż 30 kilometrów, a droga jak na Grecję całkiem prosta. Śmiejący się i rozmawiający ze wszystkimi kierowca, bawił się znakomicie nie uważając na zakrętach i łamiąc chyba każdy z możliwych przepisów. Po dotarciu do miasta, cała spocona wysiadłam i powiedziałam do siebie głośno: „nigdy więcej!”
    Tym samym musiałam odłożyć na bok strach i wszelkie obawy, poczym zacząć trenować jeżdżenie samochodem po greckich drogach. Na początku było ciężko, ale teraz idzie mi całkiem nieźle i pokonuje coraz to dłuższe trasy. Lada dzień planuje już nawet pojechać samochodem do miasta zupełnie sama. Wszystko właściwie mam już opanowane. Pozostaje tylko jeden problem –
– parkowanie!
     Czy słyszeliście o takim terminie jak parkowanie „na lakier”? Ja o tym dość nietypowym sposobie, dowiedziałam się całkiem niedawno. Jest w Grecji bardzo popularny. Poza tym,  z  pewnością  skutecznie zamiast kawy może podnieść kierowcy ciśnienie.
    Na czym polega?  – nazwa mówi tu za siebie. Dla dokumentacji wklejam zdjęcie:
   
      W szparze pomiędzy tymi dwoma samochodami z trudnością mieścił się mój wskazujący palec. Granatowy Peugeot  należy do Olivki, a w taki właśnie sposób zaparkował sąsiad mieszkający obok domu Sałatki. Samochód Olivki jest (co z resztą widać) na  wzniesieniu, a wczesnym rankiem ruszała do pracy.
    Dodam, że z  całej tej  sytuacji wyszła bez najmniejszego draśnięcia. Być może nawet niczego nie zauważyła. Jak by nie było –  z pewnością mam się u kogo w parkowaniu szklić J  
 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Co za upał… Idealny czas na frappe! … poniedziałek, 9 lipca 2012

Frappe!
    
      Nieziemskie upały dotarły do Polski i z tego co wiem, jest naprawdę ciężko. W Grecji, jak każdego lata, również jest piekielnie gorąco – ale w tym przypadku raczej nie można powiedzieć: „tego lata Grecję zaskoczyły potworne upały” J. Podczas takich temperatur przewaga Greków tkwi jednak w tym, że potrafią się do niej dostosować. Jedną z ważniejszych rzeczy, która pomaga przetrwać upalne dni, prócz koniecznej sjesty, jest popijanie lodowatej kawy frappe. Ochładza i stawia na nogi – a to jest zbawienne. Dlatego właśnie przeciętny Grek nie wypuszcza jej z ręki. To właśnie od frappe rozpoczyna się dzień, na niej się również kończy.  Z pewnością można ją zaliczyć do  najbardziej typowych napojów Grecji. Co jednak w tym wypadku jest najważniejsze – jest do zrobienia w całe 3 minuty, właściwie w każdej części świata.  Żeby ją wypić – nie trzeba wcale jechać do Grecji J  Tak więc do dzieła!

POTRZEBNE SKŁADNIKI:

·         1 łyżeczka kawy instant

·         1 łyżeczka cukru (wg upodobań mniej lub więcej)

·         zimna woda

·         zimne mleko

·         około 3 kostek lodu

POTRZEBNE GADŻETY

·         szklanka (najlepiej wąska i wysoka)

·         słomka

·         przyrząd do robienia frappe, czyli  „frappediera” – raczej ciężko o nią w przeciętym polskim domu, ale dość łatwo można ją zastąpić  każdym elektronicznym   urządzeniem kuchennym, z szybko obracającą się końcówką – dobry do tego jest na przykład blender.
Do szklanki wsypujemy łyżkę kawy instant oraz cukier.

Mieszankę  zalewamy do ¼ wysokości szklanki  zimną wodą.

I już jesteśmy w połowie J
Teraz konieczne jest jakieś kuchenne, mechaniczne urządzenie z szybko obracającą się końcówką – jak na przykład blender.  Na zdjęciu widać typową „frappedierę”.

Zawartość szklanki  trzeba bardzo mocno rozmieszać…

… tak żeby uzyskać pianę.
Powstałą pianę zalewamy zimną wodą, ale nie do samego końca szklanki.

Dolewamy trochę zimnego mleka.

Dodajemy  kilka kostek lodu.
I już prawie gotowe, ale nie obejdzie się bez słomki!
Teraz dzieło jest skończone!

Prawdziwe orzeźwienie J

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Co się stało temu psu?… poniedziałek, 2 lipca 2012

    
      To zdjęcie zostało wykonane w tą sobotę, w samym centrum Aten, w samym środku dnia. Dodam, że jest to w Grecji bardzo typowy widok  – dziwił tylko i wyłącznie turystów, którzy przez cały czas robili temu psu zdjęcia. Być może  ma on teraz więcej fotografii niż sam AkropolJ Ale tu pojawia się pytanie:

                                                                                                                                       

co właściwie robił ten pies w takim stanie, na samym środku ulicy???

Właściwa odpowiedź już jutro J

P.S. Tak na marginesie – wczoraj był Światowy Dzień Psa!

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Muffinki w Atenach… poniedziałek, 25 czerwca 2012

    
      Wioska, gdzie przyszło nam teraz mieszkać, jest miejscem gdzie diabeł mówi nie tylko dobranoc. Mam wrażenie, że codziennie mówi również: dzień dobry, dobry wieczór, do widzenia, cześć i jak się masz? Mieszkanie w takim małym, dość brzydkim miejscu ma jednak jak na razie przynajmniej jeden  plus: można z niego wyjeżdżać J
     Przynajmniej raz w miesiącu staramy się być w Atenach, żeby porządnie się rozerwać. Dopiero teraz dostrzegam uroki mieszkania w dużym mieście, do którego nie ukrywam – tęsknie. Jednak jeszcze nigdy wcześniej tak bardzo nie doceniałam możliwość pójścia na prawdziwe zakupy, do kina, muzeum czy na kawę. Plus możliwości obserwowania tylu ludzi!
    Podczas ostatniego wypadu zaplanowaliśmy wizytę w ateńskiej muffiniarni. Takie miejsca ostatnio są bardzo modne i znajdują się w każdym większym, szanującym się mieście. W kawiarence Cake, której sieć jest rozsiana po całych Atenach,  można dostać nie tylko muffinki, choć te są tu specjalnością i motywem przewodnim. To miejsce z Grecją w żaden sposób się nie kojarzy, bo po pierwsze muffiny nie są tutejszą specjalnością, a po drugie w Grecji bardzo rzadko można znaleźć kawiarnię, gdzie prócz napicia się kawy jest do zjedzenia coś słodkiego. Taki pakiet dwa w jednym to dla Greków coś unikatowego.
    Kiedy tylko przeszliśmy przez próg kawiarenki, poczuliśmy że to jest dokładnie to, czego szukaliśmy. Powiało zachodem! Zdaje się, że czasem nawet i ja muszę trochę od Grecji odpocząć J  Wszystko smakowało znakomicie. Wystrój – jak z muffinkowej bajki. Naprawdę, nie mogliśmy stamtąd wyjść. Miejsca, w które ludzie wkładają kawał swojego serca, czuje  się od pierwszej minuty. Tego nie da się oszukać. Do Cake na pewno  wstąpimy przy następnej wizycie!

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Grecka higiena pracy… poniedziałek, 18 czerwca 2012

Sobota, 16.06.12, kilka minut po 22.00
   
      Zdjęcie, które znajduje się wyżej zostało zrobione w tą sobotę, kilka minut po 22 greckiego czasu. Wtedy właśnie rozgrywał się mecz Grecja – Rosja i Polska – Czechy w tym samym czasie (to drugie wydarzenie, zagryzając zęby, staram się puścić w niepamięć…).  Zresztą, sam mecz widać w tle. Na pierwszy rzut oka, nie ma w tym zdjęciu nic nadzwyczajnego. Jednak jego znaczenie zupełnie zmienia informacja, że trzej mężczyźni, którzy siedzą tyłem są kelnerami w lokalu, gdzie zdjęcie zostało zrobione. Trzeba przyznać, że nie wykazują się zbytnią aktywnością…
    Kawiarnia była pełna po same brzegi, ale piłka w grze. Niezdolność do pracy tych trzech kelnerów zrozumie każdy kibic. No cóż, ta sobotnia obserwacja dała mi trochę do myślenia. Mimo trwającej 90 minut przerwy w pracy, świat wcale się nie zawalił. Może tylko trochę żal dwóch kelnerek, które musiały nadrabiać za trzech oglądających mecz kolegów. Znając jednak temperament Greczynek, na pewno to sobie odbiją przy najbliższej okazji.
    Mając na uwadze, że znów jest poniedziałek, proponuję badanie: czy świat stanie w miejscu, jeśli zrobisz sobie dziś dłuższą przerwę? J JJ

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Bijatyka w greckiej telewizji – to jest dopiero skandal!… poniedziałek, 11 czerwca 2012

Kogoś tu poniosły emocje…
     
     Kilka dni temu całą Polskę obiegła wiadomość, że Agnieszka Szulim przed wejściem na wizję w Pytaniu na śniadanie, wyznała że pali lekkie narkotyki. Jakiś już  czas temu Kamil Durczok przeklął, myśląc że kamera nie jest włączona. A jeszcze wcześniej wszyscy oburzaliśmy się, kiedy Doda wylała na Kubę Wojewódzkiego szklankę wody goszcząc w jego programie.
     No cóż… Wszystkie te skandale, nawet razem zsumowane bledną zupełnie zlewając się z bielą, w porównaniu z tym co stało się  w czwartek w greckiej telewizji.
     W emitowanej na żywo debacie politycznej Ilias Kasidiaris, który należy do nacjonalistycznej partii Chrisi Awji (w tłumaczeniu na polski – Złoty Ranek), najpierw oblał szklanką wody siedzącą naprzeciwko niego kobietę, a później dosłownie pobił inną, która siedziała tuż obok.
    Czy wyobrażacie sobie coś takiego w polskiej telewizji???
    Trzeba przyznać – cała debata przebiegała dość emocjonująco. Główna poszkodowana Liana Kaneli (należąca do komunistycznej partii KKE), w akcie obrony mokrej już koleżanki,  najpierw trzepnęła swojego oprawcę gazetą. Ten zaś zamachnął się i uderzył ją dobrych kilka razy. Nie obyło się oczywiście bez przekleństw i wzajemnego wyzywania. Wszystko oczywiście na wizji. Na szczęście, w greckiej telewizji, kiedy opadną już emocje można sobie zapalić papierosa i poprzeklinać kilka razy siarczyście, jak się rozumie – przy włączonych kamerach.   A co tam – włączone, czy też  nie – to przecież wszystko jedno JJJ
    Dobry skandal powinien podziałać jak podwójne espresso. Dlatego na poranny poniedziałek proponuję, krótki wycinek politycznej debaty z greckiej telewizji:
    
Dla bardziej  zainteresowanych, jak właściwie do tego doszło  – wydłużona wersja:
     Oczywiście sami Grecy są nie tyle przejęci, co rozbawieni całą sytuacją – jak grzyby po deszczu powstają  serie żartów, kawałów oraz fotomontaży. Chuck Norris we własnej osobie, jest już oczywiście w drodze. Różne są też  wyjaśnienia tego zajścia. Jest na przykład takie, że przyczyną całego zamieszania była wysoka temperatura w studio.  Kasidiaris widział, że koleżance jest gorąco, więc chciał dla ochłody pokropić ją wodą, a drugiej trochę powachlować przy twarzy. A że wyszło, jak wyszło – to już zupełnie inna sprawa. Tylko po co, aż tyle zamieszania?  
    Spokojnego poniedziałku!

Zachowując powagę, Grecy nie byliby sobą 🙂

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Jak właściwie w naturze wyglądają KAPARY?… poniedziałek, 4 czerwca 2012

    
       Grecja jest krajem obfitującym w różnego rodzaju zioła, dzięki czemu powstają  tu fenomenalne przyprawy. Zawsze mam wrażenie, że greckie oregano, mięta czy na przykład tymianek, pachną intensywniej  niż te dostępne w Polsce.
      Tak się akurat składa, że Jani uwielbia zbierać wszelkiego rodzaju zioła, czy też inne skarby natury. Za każdym razem, kiedy wybieramy się na spacer po okolicy, napotykamy się na krzaczek oregano czy mięty, nie wspominając o dwóch wielkich krzewach rozmarynu, które rosną przy naszym przyszłym domu.
    Najbardziej byłam jednak zaskoczona, kiedy pierwszy raz zobaczyłam jak tak naprawdę wyglądają kapary! Można by pomyśleć, że skoro na półce w supermarkecie stoją obok oliwek, również i w naturze wyglądać będą podobnie. Ale nic jednak z tego JKapary w naturze są krzakami. A ponieważ wiele do szczęścia im nie potrzeba, krzaki te rosną właściwie wszędzie, gdzie jest choć trochę ziemi.
     Najlepszy sezon na kapary jest właśnie teraz. Te które wyjmujemy ze słoika, są tak naprawdę nierozwiniętymi jeszcze pąkami kwiatów. Kwiaty, które powstają, jeśli pozostawić by pąki na krzaku kilka dni dłużej, mają delikatne białe kwiatki, z odrobiną domieszki różu. Są naprawdę piękne i przez to czasem traktuje się je jako ozdobę. Ale uwaga przy zbieraniu: kapary mają kolce!
    Żeby doprowadzić kapary do postaci, w której je jemy, nie trzeba się wiele natrudzić. Wystarczy pąki nierozwiniętych jeszcze kwiatów, zostawić na kilka godzin w soli (od 6 do 10 godzin). Następnie zalać wodą z domieszką octu (proporcja to kwestia smaku). Zamknąć w słoiku i poczekać 3 miesiące.
     Zebrane przez nas kapary właśnie szczelnie zamknęliśmy i  czekamy więc do wrześniaJ
     A tak na marginesie: czy wiedzieliście, że kapary uznawane są za przyprawę?