Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Co robią Grecy w sytuacji bez wyjścia?… poniedziałek, 22 lutego 2016

Do tych zdjęć dokopałam się przypadkiem, przygotowując zdjęcia do poprzedniego postu na temat dróg na Kerkirze. Kiedy je zobaczyłam, znów przeszły mnie ciarki…

To była nasza ostatnia wycieczka ubiegłego sezonu. Był środek października i trochę padało. Trasa była zorganizowana specjalne dla grupy 50 osób z jednego z rejsowych statków,  które przypływają między innymi na Korfu, spędzając na wyspie jedyne kilka godzin. I właśnie w te kilka godzin objeżdżamy sporą część wyspy. Stresu trochę jest, bo wszystko musi wtedy chodzić jak w szwajcarskim zegarku. Dlaczego? Ten mieszczący czasem nawet kilka tysięcy pasażerów statek odpływa o 18.00 i nikt nie czeka na 50 osób, jeśli spóźnią się nawet o jedną minutę.

Jechaliśmy właśnie na Kanoni. Cha-cha! Chi-chi! Tego dnia wszystko szło jak z płatka. Aż tu nagle… Chwilę przed nami podjechał inny 50-osobowy autobus i niestety, ale zablokował się podczas zakrętu, zupełnie blokując drogę jednocześnie nam. Ktoś zaparkował osobowy samochód przed samym zakrętem i zapewne nie przewidział, że jeden z wielu wielkich autobusów, które tą trasą jeżdżą bardzo często, przez niego zaklinuje się na zakręcie. I… ani w jedną… ani w drugą stronę. Tak samo my! Czyli 50  osób z rejsowego statku.

Mija pięć minut… dziesięć… kwadrans… Wokoło zgromadziło się już kilku innych kierowców, którzy dwoją się i troją co tu zrobić? Czas mija… Na szczęście turyśli rozbawieni – wyjmują komórki i aparaty. Robią zdjęcia i kręcą filmiki. Jedna z większych atrakcji, o których pamiętać będą jeszcze długo. A ja czuje, że już mam mokre ręce. Program trzeba zrealizować, a na statku być jeszcze przed czasem. Zupełnie nie miałam pojęcia, jak kierowcy rozwiążą tę sytuację. Na ich twarzach zero oznak zdenerwowania. Jeden pali papierosa. Drugi spokojnie dopija zimną kawę. Trzeci klaszcze w ręce i się śmieje.

Kierowcy próbowali najróżniejszych sposobow. Tymczasem minęło pół godziny, a ja w głowie miałam najczarniejsze scenariusze, bo pół godziny dla tej wycieczki to naprawdę sporo czasu. Miałam jednak nieodparte wrażenie, że jestem jedyną osobą, dla której w  tym zdarzeniu  nie ma nic śmiesznego…

Jednak z każdej – każdej! – sytuacji można zawsze znaleźć rozwiązanie.

W końcu jeden z kierowców (i był to nie kto inny jak nasz kierowca Jani, pamiętany przez każdego kto był z nim na trasie:DD) zaśmiał się gardłowo, a chwilę później splunął, poczym zadowolony z siebie zakasał rękawy. Podniósł osobowy samochód, który nas blokował i przestawił jego przód o kilka centymetrów dalej. To samo zrobił inny kierowca z tyłem samochodu. No i po kłopocie – problem rozwiązany!

-I teraz znów życie jest piękne! A na Kanoni pójdziemy na kawę, nie? – powiedział szalenie dumny z obrotu spraw Spiro, który tego dnia kierował nasz autobus.

Nie wiem jak to się stało, ale ostatecznie wycieczka udała się super. A my w porcie byliśmy 10 bezpiecznych minut przed czasem:DD

Przewodnik po KORFU, cz. 16 – Kierowcy autobusów na Korfu… środa, 17 lutego 2016

Widoki na Korfu są bajeczne. Góry porośnięte wilgotną zielenią. Szafirowe morze, ramowane poszarpanymi urwiskami. Żeby nacieszyć oczy takimi widokami, najlepiej udać się w głąb wyspy. Właściwie co zakręt – ze zdumienia trzeba przecierać oczy.

No właśnie… Zakręty… Co prawda na każdej greckiej wyspie drogi są dość kręte, ale to jak pokręcone i wąskie są drogi na Korfu, potrafi przyprawić o ból głowy. Z pewnością znajdą się wyspy o jeszcze bardziej pokręconych i jeszcze węższych  drogach. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że Korfu jest jedną z najbardziej turystycznych wysp Ellady. I przez ogromną część tak trudnych dróg, musi przejechać autobus i to 50-osobowy!

To jak tymi wielkimi autobusami poruszają się kierowcy na Korfu, zasługuje na oddzielny post. Zasady ruchu drogowego, w wielu miejscach można właściwie schować sobie do kieszeni. Znajomość wyspy, niesamowite umiejętności, spokój i przede wszystkim zapewne jakiś nietypowy gen, pozwala greckim kierowcom przejeżdżać przez wyspę, bez żadnego zadrapania.

Pamiętam, że kiedy zupełnie na początku zaczynałam jeździć po wyspie jako pilot, naprawdę nie byłam w stanie uwierzyć, że my tymi drogami rzeczywiście jedziemy.

-A czy zdarzają się wam czasem wypadki? – zapytałam kiedyś Makiego, który w firmie gdzie wynajmujemy nasze busy, pracuje już jakieś cztery lata.

-Że co?

-Czy  pamiętasz, żeby kiedyś któryś z was miał jakiś wypadek?

-Nooo! – odpowiada Maki, a ja czekam ciągu dalszego.

-Był jeden, ubiegłego lata… Dali mu busa dla VIP-ów i jak wjeżdżał do garażu, to zrobił taką rysę! Na drugi dzień – stracił pracę…

O tej słynnej w firmie „rysie”, słyszałam już od niejednego kierowcy. Nawet następnego sezonu był to wciąż żywy skandal, że kierowca zarysował busa.  Nadstawiałam ucha, ale więcej podobnych skandali nie słyszałam.

Chyba nigdy nie przestanie mnie to zadziwiać. Te bajkowe  widoki, a pod nami przepaść. Kierowca ma w pojeździe czasem ponad 50 osób. Ja mogę pomylić się w dacie lub przekręcić nazwisko. Ale są miejsca, że jeśli kierowca nie dopatrzy czegoś o kilka centymetrów, jeśli zadrży mu ręka, to… I właśnie w tych kluczowych momentach uwielbiam obserwować ich twarze. Jest na nich taki rodzaj skupienia, że nic innego wtedy ani nie istnieje, ani się nie liczy. Można mówić, co się chce, ale kierowca wtedy nawet nie usłyszy. Na twarzy nie ma jednak śladu stresu. Z tym maksymalnym skupieniem, idzie w parze całkowity spokój.

Jestem przekonana, że każdy turysta, który 50-osobowym autobusem jechał na punkt widokowy Bella Vista [kliknij TU!], przejeżdżając przez wioskę Lakones, sam przejazd zaliczy do jednej z największych atrakcji wycieczki. Nie ma na wyspie innego miejsca, tak trudnego do przejechania. Są odcinki, gdzie budynki są tak blisko siebie, że jeśli odległość między nimi zmniejszyć o centymetr, to już byśmy nie przejechali. Dodatkowa trudność to fakt, że trzeba wyrobić się w krótkim czasie. Po siedmiu minutach, po drugiej stronie zmienią się światła, które regulują przejazd. A tam już czeka zazywczaj pokaźny sznur samochodów, bo Bella Vista to jeden z najsłynniejszych punktów widokowych wyspy.

Kiedy przejeżdżamy, ja zazwyczaj przestaje mówić, bo nikt nawet nie jest w stanie słuchać. Ludzie robią zdjęcia, albo kręcą filmy. Między lusterkami autobusu, a budynkami są dosłownie milimetry. Przejeżdżamy zawsze bez draśnięcia. A chwilę później, cały autobus wypełniają brawa.

Lato na Korfu zawsze jest intensywne i każdy pracuje za dwóch. Ale przez szczególnie trudne warunki pracy i niesłychane umiejętności, to właśnie kierowcy Kerkiry, którzy tak bezkolizyjnie codziennie przemierzają wyspę, zasługują na szczególny szacunek.

 

Tu kilka zdjęć ze słynnego przejazdu przez Lakones, na punkt widokowy Bella Vista. Niżej – nakręcony przeze mnie filmik, z jednej z wycieczek, która odbywała się autobusem 50-osobowym. Zobaczcie sami jak gładko nam poszło:D

Wywiad ze mną na blogu “Życie pod Palmami”… sobota, 9 stycznia 2016

 

 

Dziś serdecznie zapraszam na rozmowę ze mną, która znajduje się na podróżniczym blogu “Życie pod Palmami”.  Razem z Kasią, autorką bloga, rozmawiamy o podejmowaniu decyzji o wyjeździe do innego kraju, podążaniu za marzeniami, radzeniu sobie ze strachem w drodze do swojego celu, o tym co zmienia życie w innej kulturze  i kilku innych ciekawych sprawach…

Mam nadzieję, że się Wam spodoba!

Miłego czytania;D

 

„Trzeba pogodzić się ze strachem, spakować go do walizki i robić swoje” 

TRAVELview z Dorotą

Sałatka po grecku TV – odc. 14: Jak zrobić sernik na zimno?… sobota, 31 października 2015

Bella Vista to jeden z najsłynniejszych i najpiękniejszych punktów widokowych Korfu. Na naszej trasie zatrzymujemy się tam w słynnym Golden Fox, jednocześnie  robiąc sobie przerwę na kawę i coś słodkiego. Golden Fox to nazwa oficjalna. Ale każdy z naszych kierowców wie, że zatrzymujemy się „u Kateriny” –  jednej z najbardziej sympatycznych osób w całej wiosce Lakones.

-Jezu… Jaki ten wasz sernik jest pyszny… – mówię to zupełnie szczerze, za każdym razem kiedy go tam jem –A skąd go bierzecie? – zadałam w sumie dość dziwne pytanie, bardziej koncentrując się na smaku, niż na myśleniu.

-Każdego ranka Katerina przywozi go z miasta! – odpowiedział jeden z kelnerów, poczym dosłownie uciekł.

-Tak??? Haha!!! – odpowiadam, nie myśląc już w ogóle, bo  patrzę na kierowcę, który właśnie mnie rozśmiesza, w między czasie spoglądam na Bella Vista, ale przede wszystkim to jem! Trzeźwość umysłu wróciła mi momentalnie, kiedy spojrzałam na Katerinę. Ta nagle przestała się uśmiechać. Najpierw zrobiła się blada, a później czerwona:

-Z jakiego miasta!!! Naprawdę w to uwierzyłaś? Czy ty nie wiedziałaś, że ten sernik to robię…

Przyznam – nie wiedziałam! Że autorką absolutnej specjalności Golden Fox, czyli sernika na zimno z najróżniejszymi polewami smakowymi,  jest właśnie Katerina. Myślałam, że zapadnę się pod ziemię.

-No, ale zdradzisz mi jego sekret? Jak go zrobić? – spytałam po dłuższej chwili kajania się i przeprosin.

-Tak naprawdę, to nic trudnego! Przepis jest bardzo  prosty!

Prosty? Nieziemsko smaczny?? I mało zmywania??? Czyli kolejny przepis idealny!

Nie było chyba ani jednej wycieczki, na której ktoś  nie pytał się o ten przepis. Obiecałam, że będzie to pierwszy przepis po letniej przerwie. Obietnicy dotrzymuje 😀

Niżej znajduje się filmik z przepisem jak taki sernik zrobić. Jak za chwilę zobaczycie, to naprawdę nic trudnego. Grecki ser anthotiro, który używa Jani,  możecie zastąpić najzwyklejszym serem białym. Smak jest mniej więcej porównywalny. Tak więc dodatkowy plus – wszystkie składniki dostępne są również w Polsce! Zapraszamy na filmik, pierwszy po letnim sezonie :DDD

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Gdzieś w tym miejscu zaczyna się zupełnie nowy tom… poniedziałek, 19 października 2015

Kończyliśmy wycieczkę. Czasami pod koniec, szczególnie jeśli ktoś pyta skąd wzięła się nazwa naszej firmy, opowiadam moją historię, o tym jak znalazłam się w Grecji:

-Tej daty nigdy nie zapomnę. Przyjechaliśmy do Ellady z planem, żeby zamieszkać tu na stałe dokładnie w okresie, kiedy ogłoszono, że kraj przeżywa kryzys. To było cztery lata temu. 15 sierpnia 2011…

-Czyli dziś jest rocznica! – krzyknął  ktoś z tyłu busa.

No tak… Znów zupełnie zapomniałam… I tak jakby w przyśpieszonym tempie zobaczyłam przed oczami film. Jak na kilka dni przed odlotem jestem u wróżki. Jak bardzo się boje. Nasz wylot i to jak z Janim trzymamy się za ręce.  Pierwsze dni w sałatkowym domu. Nasze dalsze perypetie. Przeprowadzka już na swoje. Moja  pierwsza praca na Zante i pierwszy sezon na Korfu. Aż w końcu jestem TUTAJ. Jadę w busie i opowiadam całą tę historię.

Poczułam, że gdzieś  w tym momencie, przez tę opowieść przeszła gruba, czarna linia, która w moim życiu oddziela to co było, to co jest teraz i co dopiero będzie. Jakbym właśnie zamknęła za sobą nie tyle rozdział, co rozpoczęła zupełnie nowy tom.  Po czterech latach. Gdzieś mniej więcej w tym momencie.

Właśnie wróciliśmy z Korfu. Dokładnie tak jak te cztery lata temu, przed pójściem spać po przylocie, chwilę przed zaśnięciem piszę ten  post. Tyle działo się przez te cztery lata.

Tegoroczny sezon na Korfu poszedł nam  rewelacyjnie. Już drugi raz odpływając i patrząc jak z każdą minutą Stara Forteca robi się coraz to mniejsza, płynęła mi łza. Nie potrafię powiedzieć dlaczego, ale to właśnie na Kerkirze czuję się u siebie.  Do tego wcale nie potrzeba mi żadnego zameldowania. Gdziekolwiek bym nie pojechała, dla mnie to jest najpiękniejsze miejsce na świecie.

Co prawda nigdy nie biegłam w maratonie, ale myślę, że tak właśnie czuje się maratończyk, kiedy zakończy  bieg. Dla mnie tym biegiem był cały tegoroczny sezon i całe te cztery lata. Tak jak podczas biegu pokonuje się kilometr za kilometrem, pokonywałam każdą jedną słabość, strach, zwątpienie, żeby dotrzeć do miejsca, w którym jestem teraz. Gdzieś w międzyczasie zapuściłam na tyle mocne korzenie, że nie wyobrażam już sobie mieszkać poza Elladą. Wiem, że życiowo mogę sobie zaufać i że co by się nie stało, to ja i tak dam sobie radę. Po tych czterech latach niesamowitej szkoły życia, dobiegłam do swojego celu na ten życiowy etap. Pod każdym względem jestem tu niezależna i pod każdym względem szczęśliwa. Żyję życiem dokładnie takim jakim chcę. Dokładnie tak, jakbym sobie je napisała.

*

-I przez te całe cztery lata mówiłem ci,  dziesięć razy dziennie, że wszystko będzie dobrze, że zobaczysz, że się ułoży… A nie mówiłem! – tak, rzeczywiście szczególnie w najcięższych momentach Jani potrafił mówić mi to jak mantrę.

 -Teraz mogę ci przyznać rację. Wszystko się ułożyło i jest wspaniale. A przecież to jest dopiero sam początek…

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Dlaczego uwielbiam pracować na Korfu?… poniedziałek, 5 października 2015

W miejscu, gdzie wychodzi się z głównego portu, tuż przy drodze, znajduje się znana w całym mieście kawiarnia Sette Venti. Robią tam naprawdę świetną kawę. Kierowca miał odebrać mnie właśnie tam, zatrzymując się dosłownie na ułamek sekundy na bardzo ruchliwej drodze. Co prawda na Korfu jeżdżą  jak w szwajcarskim zegarku, ale ja zawsze i tak lubię być te 10 minut wcześniej. Godzina dziesiąta dwadzieścia. Mam więc równe dziesięć minut. Za krótko by zamówić jeszcze kawę, ale za długo by stać już przy samej drodze, bo żar leje się z nieba.

A co mi tam! Najwyżej poproszą, żebym odeszła.

Chowam się więc pod cieniem dachu. Torbę z wszelkimi rzeczami, które „mogą się przydać”, stawiam na krześle. Plecak na stole. Stoję i wypatruję autobusu z kierowcą, którego słoneczne okulary zakrywają pół twarzy, a równy jak od linijki rząd wielkich, zdrowych, białych zębów odsłania się samoczynnie jak tylko mnie widzi.

W kawiarence robi się tłoczno, bo to taka najtłoczniejsza dla niej  godzina. Zajęte są prawie wszystkie stoliki. Kelner biega między nimi, trzymając w jednej ręce tacę pełną różności, jakby nie dotyczyło jej prawo grawitacji. Na tacy ma kilka kaw i szklanek z wodą. Podbiega i do mnie. Myślę, że pewnie za chwilę poprosi by zwolnić stolik, a ja będę musiała wyjść z przyjemnie chłodnej strefy cienia.

Na moim stoliczku ląduje jednak  szklanka z wodą, choć w zamaszystym  ruchu prawie jedna trzecia się wylewa:

-Przepraszam, ale ja nic nie będę zamawiać. Za chwilę uciekam!

-Wiem! Ale czeka cię cały dzień pracy. Napij się dziewczyno przynajmniej szklanki wody! – krzyczy, sekundę później ginąc gdzieś między stolikami.

Dziesiąta trzydzieści. Podjeżdża biały autobus. Za szybą  widzę zakrywające pół twarzy, słoneczne okulary. Chwilę później w serdecznym uśmiechu, odsłania się równy rząd białych, zdrowych, wielkich zębów Vassilisa. Tak zaczynam dzień.  Tacy są tu ludzie. I dlatego uwielbiam pracować na Korfu.

 

Przewodnik po KORFU, cz. 15 – Gdzie na Korfu można spotkać policję drogową?… czwartek, 10 września 2015

     Już prawie kończyliśmy wycieczkę. W busie zostali ostatni pasażerowie. Podgłośniłam  muzykę, ale z tyłu słyszę, że ktoś ma pytanie:

    -A czy na Korfu nie ma takiego nakazu, że kierowcy motorów i skuterów muszą mieć kaski na głowie?

    -No… Jest… Ale… – odpowiadam nie wiedząc właściwie jak do końca odpowiedzieć.

   -A gdzie na Korfu można spotkać policję drogową? Jedziemy już tyle, a ja w ogóle jej nie widzę.

   „Gdzie na Korfu jest…” – powtarzam w głowie. Bingo! Specjalista od tego typu spraw siedzi przecież po mojej lewej stronie. Pytam naszego kierowcę – Janiego.

   -Jaka policja? – dopytuje Jani.

   -Drogowa! – uściślam – Gdzie można ją na Korfu spotkać?

   -No… w mieście!

   -A w jakim dokładnie miejscu stoją?

   -Posterunek policji jest 10 minut spacerkiem od placu Sarocco.

   -Ale na drodze! Na których drogach można spotkać policję drogową?

   -No… Jak się coś stanie i zadzwonimy, to chwila moment i przyjadą! A czy coś się stało??

   -Nie! Chcę tylko wiedzieć, gdzie stoi taka policja, przy jakiej drodze  mierzą prędkość i sprawdzają, czy kierowca nie jest oby pijany. Raczej nie widziałam tu na Korfu. W Polsce taką policję  spotyka się bardzo często.

   -Tak?! Naprawdę… Ale  to  ciekawe! A ci polscy policjanci nie mają żadnych innych ważniejszych spraw na głowie…?

 

Przewodnik po KORFU, cz. 15 – Jak naprawdę nazywa się najpiękniejsza ze wszystkich plaż Korfu, czyli Rajska Plaża?… poniedziałek, 31 sierpień 2015

    -Dorota, a jutro jaki mamy rejs? Ten krótszy  czy wersja z Rajską Plażą? – siedzimy w przerwie na obiad w naszej tawernie i układamy plan na najbliższe dni.  Nagle zrywa się Nikos – właściciel tawerny:

    -Cyganichy jedne! Jeden z drugim! – choć wiem, że żartuje, to nie mam pojęcia jak zareagować. Saki ze Spirosem, którzy organizują nam rejsy, też nie wiedzą jaki mają przyjąć wyraz twarzy. Nikos wymachując rękami kontynuuje:

   -Sprzedajecie Paleokastritsę! Po cholerę wymyślacie te durne nazwy?!?! To nie jest żadna Rajska Plaża! Cyganie jeden! Jak byłeś mały to, też mówiłeś, że płyniemy na jakąś tam Rajską Plażę? NIE!!! To zawsze była, jest i będzie CHOMI!!! Z dziada pradziada! A Paleokastritsa to jest PALEOKASTRITSA!  A nie żadne tam zasrane „greckie Karaiby”! Pa-le-o-ka-stri-tsa! Cho-mi! Cyganichy jedne!

    -Taaak? – odzywa się przekornie Spiros.

    -Tak! Jeszcze raz mam ci powtórzyć?

    -A właśnie, że nie! – Spiros znany jest z tego, że zazwyczaj wszystko jest na nie:

   -A właśnie, że to jest Rajska Plaża! Który z turystów zapamięta ci nazwę Chomi? Słyszałeś kiedyś takie słowo „marketing”! Lepiej idź smażyć te swoje kalmary! Właśnie, że to jest Rajska Plaża! I jak mi będzie się podobać, to wszystkie plaże w Paleokastritsy nazwę Rajska Plaża Jeden, Rajska Plaża Dwa, Rajska Plaża Trzy, Cztery, Pięć i Sześć! I jak turysta będzie do mnie podchodzić, to będę się pytać, na którą Rajską Plażę cię zabrać? Jeden, Dwa, Trzy czy Cztery?

   -Cygany jedne! Rozprzedacie nam całą Grecję!

   -Niko, a zrobił byś nam coś jeść… – pytam, bo czuje że już burczy mi w brzuchu, a niedługo musimy uciekać.

   -A na co macie ochotę? Na rybę trzeba trochę poczekać, ale spaghetti z owocami morza wyszło dziś pierwsza klasa!

   I rzeczywiście wyszło. Zawsze wychodzi. Do tego kieliszek białego wina i ten widok. Pływanie przy Rajskiej Plaży czy też Chomi. Do pełni szczęścia więcej już nic nie trzeba.

 

 

 

Przewodnik po KORFU, cz. 14 – 10 rzeczy, które koniecznie trzeba zrobić będąc na Korfu… wtorek, 18 sierpnia 2015

 

      Zastanawiałam się ostatnio, co koniecznie zrobiłabym na Korfu, będąc turystą który na wyspie przebywa jeden tydzień. Co prawda  tydzień to mało, ale i wystarczająco dużo, by zrobić 10 najfajniejszych na Korfu rzeczy. Oto moja 10! Bardzo subiektywnie i jeszcze bardziej szczerze.

1. Zgub się w labiryncie uliczek weneckiego miasta Korfu…

Miasto Korfu, to dla mnie absolutnie punkt nr jeden. Według mnie to najpiękniejsza stolica wysp Grecji. Uwielbiam w nim przebywać i zawsze mam problem, żeby zmusić się do powrotu. Jak najlepiej jest je zwiedzać? Tak po prostu, szwendając się i gubiąc w labiryncie jego uliczek.

 

2. Wykąp się w błękitnej wodzie przy  Rajskiej Plaży…

Co prawda nazwa „Rajska Plaża”  jest wymyślona na potrzeby turystów (jak to się stało – o tym jeszcze będzie), ale jest niezwykle trafna. To taki zupełnie odcięty od cywilizacji raj na ziemi. Tam jest po prostu jak w niebie. I na dodatek ta niebieska woda – pływając w niej  można mieć wrażenie, że pływa się w błękitnej farbie.

 

3. Zjedz owoce morza lub ryby w tawernie  Vrachos w Paleokastritsy…

To właśnie tam zatrzymujemy się podczas naszej wycieczki Widoki Korfu. Miejsca nie wybraliśmy przypadkowo. Ryby i owoce morza są tam  obłędne! Najlepsze spaghetti (linguini) z owocami morza jakie kiedykolwiek jadłam. Plus najbardziej sympatyczni kelnerzy, jakich spotkałam. No i ten widok na wybrzeże  Paleokastritsy!

 

4. Zachwyć się widokiem na Morze Jońskie  z zamku Angelokastro…

Kiedy stoi się na zamku Angelokastro, człowiek przeciera oczy. Jeden, wielki błękit. Linia oddzielająca morze od nieba, delikatnie się tam ugina, stanowiąc jednocześnie dowód na to, że  ziemia jest naprawdę okrągła. Oraz układające się we wstążeczki kręte drogi, które widać z góry. Według mnie to właśnie tam znajduje się najpiękniejszy widok na całej wyspie Korfu.

 

5. Zasmakuj  kum-kwatu…

Kum – kwat, to rodzaj niewielkich, gorzkich w smaku owoców cytrusowych, które można spróbować tylko i wyłącznie na Korfu. Tego owocu nie znajdziecie w żadnym innym miejscu w Europie. Kum – kwaty nie nadają się do jedzenia bezpośrednio po zerwaniu, ale powstają z nich fenomenalne likiery i słodkości.  Więcej na ten temat przeczytasz TU!

 

6. Zobacz jak ląduje samolot nad  monastyrem Vlacherna…

Lotnisko w Korfu musi być jednym z najładniejszy w  Europie. Wszystko przez to, że znajduje się tuż obok najważniejszego punktu widokowego wyspy – Kanoni. Nie można wyjechać z Korfu, zanim nie zobaczy się jak tuż nad monastyrem lądują samoloty.

autor: Ewa Serwicka

autor: Ewa Serwicka, dalekoniedaleko.pl

Więcej na temat lotniska na Korfu przeczytasz TU!

7. Wypij freddo cappuccino przy plaży Logas, w kawiarence 7th Heaven…

Freddo cappuccino robią tam mistrzowsko, a kawiarenka znajduje się na jednym z piękniejszych miejsc na wyspie – tuż obok punktu widokowego Cape Drastis. Zawsze panuje  tam jeden wielki błękit. Plus słynny balkonik wychodzący poza klif, z przeszkloną  podłogą – prawdziwy test na lęk wysokości.

 

8. Spróbuj lokalnego  piwa z Korfu…

Co prawda Grecja z piwa nie jest znana, ale Korfu to w tym temacie wyjątek. W miejscowości Arillas, na północnym zachodzie  znajduje się lokalny browar piwa, gdzie robi się piwo niepasteryzowane. Co prawda nie należę do wielkich fanów piwa, ale w tym się absolutnie zakochałam.

 

9. Poznaj historię cesarzowej Sisi…

Achillion to jedna z najważniejszych budowli Korfu. Pałac cesarzowej Sisi, to miejsce niezwykle urokliwe. Prawdziwy rodzynek dla fanów historii lub biografii nadających się na wyciskający łzy z oczu film.

 

10. Przespaceruj się po jedwabnych piaskach  na  plaży Agios Georgios…

Jest to jedna z piękniejszych plaż południowej części wyspy. Ta ciągnąca się plaża pokryta jedwabistym piaskiem wydaje się  nie mieć końca. Uwielbiam tam po prostu być i gapić się na zachodzące słońce.

Na wyspę Korfu możesz wybrać się z biurem podróży ITAKA. Ciekawe oferty wakacji znajdziesz tutaj:  http://www.itaka.pl/nasze-kierunki/grecja/korfu.html

Jednodniowe wycieczki po Korfu w małych grupach – klikając w obrazek na dole, sprawdzisz naszą ofertę na lato!

 

Mój romans z wyspą Korfu… środa, 12 sierpnia 2015

Sałatka po grecku

    U mnie na Korfu praca wre. Jest sam środek turystycznego sezonu i pracy jest naprawdę sporo. Czasem, aż nie chcę mi się wierzyć w to co się dzieje. W porównaniu do ubiegłego sezonu na naszych trasach jest Was… aż 4 razy więcej! Nasze Sałatkowe busy jeżdżą w tę i z powrotem. A ja nie mogę przestać się uśmiechać, nawet tak sama do siebie, bo bez sztucznej skromności przyznam – jestem z siebie niezwykle dumna.

    Ostatnio na blogu trochę mniej intwnsywnie. Mam nadzieję, że rozumiecie. Aktualnie,  na 100% poświęcam się pracy tu na Korfu. Bo to właśnie dzięki temu całą jesień i zimę będę mogła spędzić na 100% poświęcając się pisaniu, mając tę fajną świadomość, że wszystkie potrzeby materialne mam zaspokojone. Właśnie spełnia się mój wymarzony rytm życia.

    Pomimo intensywności… wszystkiego (!) wciąż udaje mi się zachować równowagę między pracą, a dbałością o własne zdrowie psychiczne i fizyczne. Wszystko dzięki zapisaniu sobie kilku zasad, którymi kieruje się każdego jednego dnia (post na ten temat jest TU!). Prócz intensywnej pracy zdrowo jem, jeżdżę konno, pływam, gadam z rodzinką na Skype, spotykam się ze znajomymi, śpię, czytam, oglądam i naprawam się przepięknym, greckim latem. Lepiej być już chyba nie mogło…

    Tymczasem, bardzo serdecznie zapraszam do przeczytania wywiadu ze mną na temat Korfu i naszych wycieczek, który pojawił się jakiś czas temu na Peronie 4. Tak jest! Marzenia naprawdę się spełniają… Przyjemnego czytania! Ściskam Was bardzo gorąco z mojej kochanej Korfu!:D

 

http://www.peron4.pl/dorota-kaminska-romans-z-korfu-historia-o-tym-jak-spelniac-marzenia/